Pamiętniki, 1690-1695
- Najwybitniejszy zabytek pamiętnikarstwa staropolskiego.
- Dwie części:
I żołnierska, wojenne losy autora - 1656-1666 odsłania losy autora i koleje walk w czasie potopu szwedzkiego, wyprawę do Danii ze Stefanem Czarnieckim (wysadzenie w powietrze wieży, w której skryli się wrogowie i heretycy, tj, Szwedzi), wojnę moskiewską, pospolite ruszenie, rokosz Lubomirskiego („ganiony taniec”), elekcję i nieudolne rządy króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego, czasy Sobieskiego i jego wyprawę na Wiedeń, opisaną na podstawie relacji uczestników, wśród których Pasek się nie znalazł.
II gospodarska, autor jako gospodarz i obywatel - stanowi dokument obyczajowy, traktujący o życiu szlachcica-ziemianina w latach 1667-1688. Opisy gospodarskich czynności, spotkań, ceremonii towarzyskich (swaty, zaręczyny). Polowania, hodowla ptaków, słynna tresowana wydra, którą Pasek podarował królowi. Jest on zatem nie tylko świadkiem, ale także i uczestnikiem historycznych zdarzeń, akcję powieści podporządkowuje autobiograficznym wspomnieniom.
- Narracja - gawęda szlachecka; swobodny ton gawędziarski, żywy, barwny język, czasem potoczny, rubaszny. wzbogacony łacińskimi wtrętami (makaronizmami), szczery, szlachecki humor (liczne anegdoty, przysłowia).
- Sceny batalistyczne są opisane z epickim rozmachem.
- Koncentruje się na rzeczywistych i domniemanych dokonaniach, które przedstawia w sposób wyolbrzymiony, subiektywny i nie zawsze wiarygodny.
- Pasek był podejrzany o zdradę króla oraz udział w konfederacji wojskowej, był on przesłuchiwany przez senatorów, król słuchał za portierą.
- Paska poznajemy, gdy żegna się ze swoim koniem dereszem, który padł w bitwie. Jest to jedyna liryczna wypowiedź w Pamiętnikach. Na tym dereszu wyjechał z rodzinnego domu na wojnę.
- Pasek pojmował religie z naiwnym realizmem.
- 1685 roku Pasek zachorował, objawił mu się we śnie św. Antoni.
- Pasek dziwił się, że w Danii przed snem rozbierają się do naga ;).
- Pasek najbardziej lubił ryby, nie lubił zaś kiszek kaszanych.
- rekreacje - łowienie ryb
- Pasek po przyjeździe z wojny wręczył ukochanej szkatułkę inkrustowaną hebanem i perłową macicą, we wnętrzu której znajdowały się przywiezione z Danii lipowe trepki.
- 1667 Pasek ożenił się i osiadł na wsi. Dwie kandydatki na żonę: Radoszowska i Śladkowska (mowa była o urodzajnych polach - cebula, pszenica). Ożenił się jednak z Anną z Remiszowskich Łącką, wdową z sześciorgiem dzieci. Posiadała dworek w Olszówce. Myślał, że ma 30 lat, miała jednak 46.
- Druga część Pamiętników ujęta jest w sposób raptularzowy.
- Pasek o niektórych aktach okrucieństwa pisał jak o rzeczach normalnych - opis sporu o to, kto osobiście zetnie pojmanego oficera.
- W 1664 r. Pasek, niechętny Francuzom, oglądał publiczna inscenizacje tzw. triumfu z okazji zwycięstwa Francuzów nad cesarzem. Jego zdaniem widowisko było cudowne, pokazywano kolejne sceny bitwy, na koniec scenę zwycięstwa. Widowisko zostało tak realistycznie zagrane, że jeden z Polaków wymierzył z łuku w cesarza-aktora i go postrzelił. Wszyscy zaczęli uciekać. Król nakazał pościg za widzami. Pasek po drodze zostawił łuk u przyjaciela. Wytropiono go i przesłuchano dopiero następnego dnia. Przesłuchanie skończyło się uciechą przy piciu piwa. Nie wiadomo, czy wydarzenie to jest prawdziwe (uroczystość w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu, urządzona przez Francuzów z okazji zwycięstwa Kondeusza Wielkiego nad Wilhelmem, księciem Orańskim pod Seneffe).
- Na Pamiętniki Paska składają się:
- styl raptularzowych informacji syntetycznie opisujących rok, który minął,
-diariuszowy nawyk gromadzenia dokumentów do opisywanego wydarzenia historycznego,
- opisy egzotycznych krajów i ludów, charakterystyczne dla itinerariuszy.
Z INTERNETU:
Zgodnie z kolejami losów autora jego Pamiętniki dzielą się na dwie części: pierwsza obejmuje wydarzenia z lat 1655-1666 i dotyczy przygód wojennych, druga (lata 1667-1688) opisuje życie ziemiańskie. Pamiętnik nie dochował się jednak w całości, jedyny odpis, jaki dotrwał do XIX w., pozbawiony jest początku i końca, ma też luki wewnątrz tekstu. I właśnie w takiej niepełnej wersji znamy dziś dzieło Paska.
Utwór zaczyna się wierszem (nie zachował się jego początek). Pasek żegna się w nim ze swoim koniem dereszem, który najprawdopodobniej padł w bitwie. Wypowiedź ta jest pełna liryzmu, głębokich przeżyć, jakie wywołało rozstanie z ulubionym koniem:
Nie takie-ć nasze miało być rozstanie,
Nie z takim żalem ciężkim pożeganie,
Tyś mię donosić miał jakiej godności,
A ja też ciebie dochować starości.
Autor dość skrótowo opisuje później pierwsze lata wojny szwedzkiej, obszerną wypowiedź zaczyna dopiero w związku z wyprawą duńską. Do Danii pisarz trafił wraz z oddziałami Czarnieckiego. W swoim pamiętniku odtworzył batalistyczne epizody tej wyprawy, oblężenia, bitwy morskie, scenę, w której Czarniecki „rzucił się przez morze”. Jego relacja zawiera ponadto obserwacje obyczajowe, na przykład, zdziwienie, że w tej części Europy ludzie przed snem rozbierają się do naga czy krytykę duńskiej kuchni. Zanotował Pasek liczne odmienności obyczaju, religii i kultury, widać więc, że w dalekim kraju interesowało go wiele rzeczy.
Do kraju powrócił w oddziałach okrytych sławą, odebrał część należnych mu „zasług” ze skarbu państwa, po czy skierował konia do domu. Niedługo tam jednak zabawił, gdyż w roku 1660 wezwany do chorągwi, podążył ku Moskwie. Znów więc oglądamy go na koniu w bitewnym tłoku:
[…]tu jednego gonisz, a drugi tudzież nad karkiem stoi z szablą, tego docinasz, a drugi jak zając pod smycz leci. Trzeba było mieć głowę jako na śrobach: i przed się, i za się oglądać się, bo kiedy się nieostrożnie zabawił koło jednego, to zaś owi fugientes [uciekający] z tyłu siekli […]
Pasek wspomina starcia z wrogiem, chwaląc się odwagą, a nawet i wspaniałomyślnością. Kiedy młody moskiewski żołnierz błagał go o uratowanie życia, puścił go wolno, ale zażądał drogocennego krzyża, który tamten trzymał w ręku. Cieszył się, że „było na oprawie ze dwadzieścia czerwonych złotych”. Pochwycił też inną zdobycz - pięknego konia, nie miał go jednak komu powierzyć i żałował potem, że zbyt tanio go sprzedał.
Widzimy też Paska w wyprawie przeciwko rokoszanom Lubomirskiego, kiedy to pamiętnikarz wykazuje się lojalnością wobec króla. Wydarzenia z roku 1666 ocenia z głębokim przygnębieniem, uważając, że pogłębił on nędzę wśród szlachty i chłopów. To nie była wojna - mówi - ale właśnie goniony taniec, bo myśmy ustawicznie z miejsca na miejsce gonili, nie goniąc, a oni też przed nami uciekali, nie uciekając
Warstwa historyczna Pamiętników jest niezwykle bogata. Oprócz wspomnianych wydarzeń Pasek szczegółowo niekiedy opisuje wiele innych. Po kronikarsku wręcz relacjonuje czasy Michała Korybuta i Jana III Sobieskiego, między innymi walki z Tatarami w 1772 r., dokładnie opisuje także odsiecz wiedeńską, mimo że nie brał w niej udziału. Przywołuje całe mnóstwo faktów historycznych: bitwa pod Wiedniem, zdobycie Warszawy, bitwy pod Warką i Trzemesznem - wszystkie z roku 1656, z roku następnego - wojna z Rakoczym i wyprawa Lubomirskiego na Węgry, z roku 1658 - wyprawa Czrnieckiego do Danii, szturm na Koldyng, zajęcie wyspy Arsen i wzięcie fortecy Friedrichs-Odde. I tak samo w kolejnych latach. Obok tej relacji historycznej pisarz przedstawia także samego siebie. W opisach ważnych wydarzeń historycznych skupia uwagę na sobie i - jak możemy się domyślać - wyolbrzymia swoją rolę świadka i uczestnika tych zdarzeń. Poznajemy w ten sposób poglądy Paska, jego mentalność, charakter.
W roku 1667 pisarz bierze ślub i przenosi się na wieś. Dzięki temu Pamiętniki zawierają także szeroki obraz pokojowego życia ziemiańskiego i obyczajów szlacheckich. Teraz Pasek-ziemianin sprawami publicznymi zajmuje się tylko wtedy, jeśli jest to naprawdę konieczne. U boku dobrej gospodyni zaprzątają go raczej sprawy majątkowe. Zmienia postać także jego pamiętnik, który zaczyna przypominać skrótowe notatki, jak choćby ta z 1679 r.:
Rok Pański 1679 zacząłem - daj Boże szczęście - tamże w Olszówce. Ten rok z łaski Bożej spokojny był, ale bardzo nieurodzajny, a po staremu taniość wielka, na arendarzów źle; i powietrze było miejscami.
Wydarzeń z tego okresu Pasek nie uznał chyba za materię godną pamiętnika. Szerzej pisze tylko o tresowanej wydrze, którą podarował Janowi III Sobieskiemu, o swojej hodowli ptaków, o słynnych w okolicy polowaniach organizowanych przez niego i swojej sławie myśliwego. Nie dowiemy się za to z Pamiętników o sprawach, które Paska najbardziej wtedy zaprzątały, mianowicie o jego procesach sądowych. Historię sporów majątkowych pamiętnikarza znamy tylko z zapisów w księgach sądowych.
Rok Pański 1667:
Rok 1667 jest szczególny w biografii Paska - wtedy pisarz żeni się i osiada na wsi. W swoim pamiętniku opowiada o tym, jak to stręczono mu dwie kandydatki na żonę. Wojewoda rawski, pan Lipski, chciał go żenić z Radoszowską, zaś Śladkowski, wtedy chorąży rawski, a później kasztelan sochaczewski, „gwałtem go ciągnął do panny Śladkowskiej, dziedziczki i jedynaczki, która miała wieś Bożą Wolą nazwaną w ziemi sochaczewskiej, bez najmniejszego długu […]”. Obaj prześcigali się też w wymyślaniu pomówień dotyczących konkurencyjnej kandydatki (i tak Radoszowska miała matkę „swawolną występnicę”, a Śladkowska jest „zła jako jaszczurka i bez mała nie podpija”). Wszystko to sprawiło, że Pasek przeżywał rozterkę, nie wiedząc, którą z pań powinien wybrać. Sam mówi: „bardziej mi się serce chwytało Śladkowskiej, bo tam o jej wiosce powiedali, że nie tylko pszenica, ale i cybula w polu na kożdym zagonie, gdzie ją wsiejesz, urodzi się, a mnie też bardziej apetyt pociągał ad pinguem glaebam [do tłustej roli] niżeli do gołych piniędzy”.
Decyzja jednak odwlekła się na dłuższy czas i wtedy - jak pisze Pasek „pan Jędrzej Remiszowski, mając za sobą Paskówkę, siostrę moją stryjeczną, jako zwyczajnie swój swojemu, począł mi raić rodzoną swoję, Remiszowską z domu, Stanisława Remiszowskiego córkę, i namawiał mię, żeby jechać w Krakowskie, poznać się tantummodo [tylko], a potym dopieroż, jeżeli się będzie zdała ta okazyja, dopiero o dalszych terminach consulere [radzić]”
Przebiegły Pasek stwierdził, że to być może niezła okazja, przypatrzy się wdowie, a jeśli nie będzie mu odpowiadała, to wróci do panny Śladkowskiej, której pewnie przed nim „nicht nie weźmie”.
I w ten sposób, przypadkowo zupełnie, ożenił się Pasek z Anną z Remiszowskich Łącką, wdową z sześciorgiem dzieci. Zdecydował o tym już w czasie pierwszego pobytu w jej dworku w Olszówce. Wystarczyło, że zatańczył z nią i już mu się spodobała, „z młodu bywała gładka, mnie się też natenczas widział młoda” - pisze. Zdawało mu się, że „nie ma nad 30 lat”, a jak „potym doszedł” miała lat 46, kiedy wychodziła za niego za mąż. Ucieszył się też, widząc jej dwuletnią córeczkę i pomyślał, że może i on będzie szczęśliwie obdarzony potomstwem („miałem nadzieję, że też jeszcze i dla mnie P. Bóg da jakie chłopczysko”). Niestety, pragnienie pisarza nie miało się nigdy ziścić, dlatego że - jak wyjaśniała krążąca pogłoska - jego żonie „uczyniono” i za sprawą tych złych czarów nie mogła mieć dzieci. Sam pisarz zresztą potwierdza tę koncepcję, mówi, że „znajdowaliśmy w łóżku rożne rzeczy i ja sam znalazłem spróchniałych sztuk kilka z trumny”.
Tak więc już pierwszego dnia doszło do ostatecznych ustaleń. Pasek zaczął mówić coś o terminie ślubu, na co wdowa, że ten może odbyć się „choćby i jutro, gdyby nie piątek”. Mężczyzna dziękuje, ale prosi o dwa tygodnie, aby pojechać do rodziców, krewnych, słyszy jednak stanowczą odpowiedź: „Żadnym sposobem”. Wdowę popiera brat, który również twierdzi, że nie ma potrzeby odwlekać uroczystości zaślubin. Śladkowscy, którzy dowiadują się o planowanym ślubie, próbują do niego nie dopuścić. W końcu jednak Pasek żeni się: „Poszliśmy tedy do ołtarza, zagrano Veni Creator; wzięliśmy potym szlub”.
W końcowym fragmencie pisarz wspomina jeszcze, jakim wykazał się honorem i hojnością, nie chcąc, aby żona zapisała mu swój majątek.
Rok Pański 1669:
Pasek opowiada tu epizod już z czasów, kiedy mieszkał w majątku żony w Krakowskiem. Pewnego dnia przyjechali do niego w odwiedziny krewni żony. Pisarz ucieszył się, ale na jednego z nich - Kordowskiego było mu „wielce gniewno”, gdyż ten przymawiał nieustannie Mazurom, jak się ślepo rodzą, jako ciemną gwiazdę mają, et varia
(et varia oznacza `i inne różności' i stanowi przykład wtrącania w tekst polski słów łacińskich, czyli makaronizowania). Pasek określa go jako wielkiego pijaka i coraz bardziej zdenerwowany widzi, że wszystkim się te jego żarty podobają: Oni się tym srodze delektowali i przyświadczali mu, też chcąc mię skonfundować, i na to go umyślnie zaciągnęli
Widząc aprobatę wśród zebranych, kawalarz poczynał sobie dalej: kiedy wniesiono na stół główkę cielęcą, stwierdził, że to „mazowiecki papież”, a cielęcinę zapiekaną w cieście nazwał „mazowieckimi komunikantami”. Gospodarz najpierw zastrzegł się, że nie ma tu Mazurów, ale lepiej ich przed nocą nie wspominać, dyskretnie próbował wyjaśnić, że sam nie jest Mazurem, ale tylko sąsiadem Mazowszan.
Po wieczerzy zaczęły się tańce, a Kordowski wtedy zaśpiewał:
Mazurowie nasi po jaglanej kaszy
Słone wąsy mają, w piwie je maczają.
Kilkakrotnie powtarzana przyśpiewka już na dobre rozzłościła pamiętnikarza. W gniewie chwyta niewielkiego wzrostem krewniaka żony, bierze go na ręce „jako dzieci noszą” i idzie w stronę Kordowskiego. Mijając go, z całej siły rzucił w niego niesionym Żeleckim. Kordowski, choć „srogi chłop jako dąb”, pada na wznak, a że pod ścianą stała ława, rozbił sobie głowę i zemdlał. Ów Żelecki również nie mógł wstać, tak duża była siła uderzenia. Ci, którzy byli jeszcze w stanie (towarzystwo popiło już sobie dobrze i spało po kątach) chwycili za szable, kobiety krzykiem próbowały ich powstrzymać. Kiedy wreszcie dali sobie spokój, trzeba było wezwać lekarza do opatrzenia rozciętej głowy.
Później awanturnicy poszli spać, a gospodarz pił jeszcze „z fantazją” ze swoją czeladzią. Alkohol sprawił, że teraz oni nabrali ochoty do żartów i z pachołkami gości cuda robili, w nos im papier zapalali, wąsy im różnemi rzeczami smarowali
Na drugi dzień obie strony konfliktu przepraszały się nawzajem, co więcej, tak skłonni jeszcze wczoraj do wyszydzania gospodarza goście wstydzili się potym tego, bo się to rozgłosiło między samsiadami, ale nie wiedzieli, co z tym czynić i mnie już lepiej szanowali.
Rok Pański 1680:
Pisarz mieszka na wsi, w Olszówce, zajmując się sprawami gospodarskimi związanymi z nadejściem wiosny. I wtedy król Jan III Sobieski przysyła do niego pana Straszewskiego, swojego sługę, z listem, w którym prosi o darowanie wydry hodowanej przez Paska. Pamiętnikarz tak był do niej przywiązany, że nawet nie wyobrażał sobie rozstania ze zwierzęciem. Okazało się, że owa wydra, nazywana Robakiem, sławna była na całe województwo krakowskie (a później i na całą Polskę) i że skomplikowaną drogą ustalono nazwisko jej właściciela. Król na to miał stwierdzić: „Mnie pan Pasek dawno znajomy; wiem, że mi nie odmówi”
Zadowolony szlachcic, wysłuchawszy relacji posłańca, komentuje tę sytuację następująco: „Ale mi było tak miło, jakby mię ostrym grzebłem po gołej skórze drapał”.
Niemniej jednak nie chciał tak łatwo pozbyć się ulubionego zwierzęcia. Zażartował najpierw i posłał po Żyda-handlarza, aby ten przyniósł mu rękaw uszyty z futra wydry. Straszewski twierdzi jednak, że króla interesuje tylko żywa wydra. Wyszli więc na łąki (napiwszy się wcześniej wódki) i Pasek zaczął wołać ją po przezwisku. Opowiada: wyszła mokra z trzciny, poczęła się koło mnie łasić, a potym i poszła z nami do izby
Później prezentował inne jeszcze zdolności zwierzęcia: na rozkaz właściciela wydra łowiła dla gości ryby, opowiadał, że sypia z nim w pościeli, a była tak chędożna, że nie tylko w pościeli źle nie uczyniła, ale pod łóżkiem nic, ale poszła do jednego miejsca, gdzie jej stawiano skrupkę; to tam dopiero odprawiła swój wczas,
pełniła ponadto rolę stróża w domu, zwłaszcza wtedy, gdy gospodarz był pijany. Pasek wytresował ją niczym psa, tak, że wydra reagowała na różne komendy.
Widać w tym fragmencie Pamiętników duże przywiązanie autora do zwierząt, bowiem dalej opisuje również „zwierzyniec ptaszy”, który miał zbudowany, a w nim wszelkiego rodzaju ptactwo, które właśnie wylęgało się w gniazdach. Pasek znów chwali się: Straszewski […] widział wszystko, że mię ptastwo słucha; widział, że się na gnieździe daje pogłaskać; widział kuropatwy, tam wylężone i stadami swoje potomstwo wodzące, na zawołanie tak jako kurczęta do sypania ziaren idące.
Posłaniec wrócił do króla, by zdać mu relację z tego, co widział. Król uparcie trwając przy swoim kaprysie posiadania niezwykłej wydry, postanowił nawet przekupić Paska, ofiarowując mu dwa tureckie konie. Ten jednak koni nie przyjął, choć wydrę oddał „na nową służbę”. Zwierzę tak tęskniło za dawnym właścicielem już w drodze, że je „przywiedli królowi jako sowę odętą”. Wydra nie dawała się nikomu pogłaskać, kąsała, pozwoliła na to dopiero królowi. Nie posłuchano
Pamiętnik jest prozatorską relacją o zdarzeniach, których autor był uczestnikiem bądź naocznym świadkiem. W przeciwieństwie do dziennika opowiada o wydarzeniach z pewnego dystansu czasowego, w związku z czym kształtuje się dwupłaszczyznowość narracji: narrator pamiętnika opowiadać może nie tylko o tym, jak zdarzenia przebiegały, może również ujawniać swoje do nich stanowisko w momencie pisania. Zdarzenia relacjonowane są zazwyczaj w narracji pierwszoosobowej i układzie chronologicznym, nie stanowi to jednak bezwyjątkowej reguły (tak, jak i forma prozatorska - bywają bowiem również pamiętniki poetyckie). Od autobiografii pamiętnik różni się tym, że nie koncentruje się przede wszystkim na analizie intymnego świata autora, lecz głównie stanowi relację o wydarzeniach zewnętrznych.
Niechętny Paskowi historyk literatury I. Chrzanowski tak pisał o bohaterze Pamiętników: Jest Pasek postacią lichą, a (niestety) typową, bo skupiająca w sobie prawie wszystkie ujemne cechy ówczesnej szlachty; jest doskonałym przedstawicielem sarmatyzmu w ujemnym tego słowa znaczeniu.
Możemy zatem traktować Pamiętniki jako doskonały dokument mentalności szlachcica XVII wieku.Należy jednak przypuszczać, że wizerunek ten autor starał się przedstawić w sposób bardziej korzystny niż wyglądał on w rzeczywistości. Sam zresztą pisze:Kto będzie po mnie sukcesorem tej książki mojej, przestrzegam i napominam, żeby się tym moim i z wielu inszych temu podobnych przykładów budował.
Skoro zaś chciał stawiać siebie za wzór, zapewne pominął mniej chlubne momenty swojej biografii. Wizerunek bohatera Pamiętników - nawet ten wyretuszowany - przedstawia się jednak, łagodnie mówiąc, dość niejednoznacznie. Pisząc o latach swojej wojennej służby, ukazuje się Pasek czytelnikom jako świetny kompan, wzorowy patriota i dobry żołnierz, cieszący się autorytetem zarówno przełożonych, jak i podwładnych. Podkreśla swoje zasługi wobec ojczyzny, ale nie jest całkowicie bezinteresowny, zapału do walki dostarcza mu nie tyle bowiem miłość do ojczyzny, co własna ambicja. Męstwo w boju wynika na ogół z chęci zdobycia jak największych łupów. Ciekawość i żądza przygód zapewne także miały wpływ na decyzje szlachcica i przyczyniły się do wzięcia przez niego udziału w wyprawie duńskiej. W czasie swojej służby ojczyźnie bohater zaskakuje ponadto czytelnika niefrasobliwością i brakiem poczucia obowiązku, gdy na przykład, wysłany z ważnymi listami Jana Kazimierza do Czarnieckiego, zatrzymuje się gdzieś po drodze i hula przez dwa tygodnie. Dziwić może również jego okrucieństwo, kiedy bez żadnych wewnętrznych oporów bierze udział w sporze o to, kto ma osobiście ściąć pojmanego oficera.
Odejście ze służby wojskowej i ożenienie się nie wpłynęły wcale na zmianę charakteru Paska, nie sprawiły, że stał się on choćby odrobinę łagodniejszy. Z typowo sarmacką mentalnością odnosi się nadal do własnej klasy i tylko szlachtę uważa za godną przedstawicielkę narodu. Ucisk i niewola chłopów stanowią więc dla niego naturalny stan rzeczy - bohater potrafi przez tydzień głodzić chłopa, którego wcześniej skatował, innego - z kolei - zmusza do zjedzenia na surowo upolowanego zająca, a kowala więzi wraz z nieletnim synem. Nie rezygnuje ponadto z hulaszczego trybu życia, w dalszym ciągu ma pociąg do awantur i pijatyk. Jego życie prywatne - podobnie jak wcześniejsza służba wojenna - nacechowane jest troską o dobrobyt i korzyści materialne. Wyraziście widać to we fragmencie Pamiętników, w którym Pasek opisuje swoje zaloty do Anny Łąckiej, dużo bardziej przypominające układy handlowe niż wyznania miłosne.
Szczególnie ciekawie przedstawia się religijność bohatera. Pasek jest wprawdzie człowiekiem wierzącym, chętnie odwołuje się do boskiej protekcji, oddaje w opiekę Matce Bożej i aniołom. Posłuszny nakazanym przez Kościół postom, jałmużnom i odpustom nie bierze ich sobie jednak zbyt głęboko do serca, wiara nie sprzyja też zmianie jego obyczajów i nie łagodzi stosunku bohatera wobec drugiego człowieka, zwłaszcza tego słabszego. Opisuje nawet taką scenę, w której służy do mszy, mając ręce zbroczone krwią wrogów. To służenie do mszy „z rękami ujuszonymi” krwią nieprzyjaciół poczytuje pisarz za największą przysługę oddaną Bogu, postawę tę aprobuje nawet ksiądz, który mówi, że „nie wadzi to nic, nie brzydzi się Bóg krwią rozlaną dla imienia swego”.
Wiarę XVII-wiecznego pamiętnikarza cechuje ponadto także naiwny realizm. Opisuje, między innymi, przypadek z 1685 r., kiedy leżał w nocy ciężko chory:
[…]trzasnęło mnie coś za ramię, mówiąc te słowa: - Owo Antoni nad tobą stoi! Obrócę się do ściany, aż stoi zakonnik […]. Patrzę, nie mówię nic, on też nic.
Po dłuższym rozmyślaniu wreszcie pojął, że to święty Antoni, porwał się z łóżka, aby paść mu do nóg, ale zakonnik zniknął, powiedziawszy tylko, że przy nim czuwał i że chory może wstać już z łóżka. Pamiętnikarz pobudził wszystkich w domu, opowiedział o swoim zdarzeniu, a następnie uklęknął, by podziękować Bogu i świętemu Antoniemu. Poczuł się na tyle dobrze, że poprosił o jedzenie i kazał szykować zboże do Gdańska. Było w jego wierze także miejsce na przesądy. Na przykład fakt, że nie mógł mieć potomstwa tłumaczył czarami. Uważał, że jego żonie „uczyniono”, dodając: „znajdowaliśmy w łóżku różne rzeczy i ja sam znalazłem spróchniałych sztuk kilka z trumny.”
Poprzez swoją opowieść pamiętnikarz ujawnia obyczaje, stan świadomości oraz poziom etyczny ówczesnej szlachty. Co więcej, chwali postawy przedstawicieli tego stanu społecznego wynikające z ciemnoty, pieniactwa, samowoli. Szlachcic sportretowany w Pamiętnikach Paska jest typowym sarmatą, człowiekiem pełnym przesądów, uprzedzeń i skłonności do alkoholu. Jawi się jako osoba o ciasnych horyzontach myślowych, maskowanych pozorami obycia i erudycji. Uderza zwłaszcza jego powierzchowność przy próbach refleksji nad opisywanymi zdarzeniami, przesadna pewność siebie, bezkrytycyzm w stosunku do własnej osoby. Nie należy jednak myśleć, że zamiarem Paska była krytyka swojego stanu. Taki a nie inny obraz XVII-wiecznej szlachty: buńczucznej, niezbyt odważnej i nietolerancyjnej zawdzięczać należy raczej szczerości autora i głębokiego przekonania do wyznawanych przez niego ideałów sarmackich.
Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska mają formę gawędy. Przypominają wypowiedź ustną, przeznaczoną dla określonego grona słuchaczy. Świadczy o tym nieskrępowana regułami kompozycji narracja i jej poszczególne wątki, obfitość dygresji, bogactwo anegdot i przysłów. Także zastosowane licznie słownictwo potoczne, luźno połączone ze sobą struktury składniowe, właściwy temu gatunkowi żart i humor. Dzieło Paska niesie ze sobą także szczególnie charakterystyczne dla gawędy wyolbrzymianie wyczynów i zasług bohatera i narratora w jednej osobie. Pisarz idealizuje i koloryzuje elementy swojej opowieści. W wielu miejscach swobodnie grupuje i łączy zdarzenia, plastycznie kształtując ich bieg. Żywioł gawędy jest tak u Paska ekspansywny, iż narzuca się nieodparte wrażenie, że tekst Pamiętników musiał powstać w wyniku spisania po latach historii wielokrotnie przez niego opowiadanych.
U Paska możemy zaobserwować jednak dwoistość właściwą pamiętnikarstwu staropolskiemu, współistnienie dwóch warstw: dokumentarnej i literackiej, które ma znaczące konsekwencje dla stylu narracji i decyduje o jej rozwarstwieniu. W. Czapliński obrazowo mówi, że:
[…]Pamiętniki swe pisze Pasek jakby dwoma piórami, albo też jednym piórem maczanym w różnych inkaustach.
Owo rozwarstwienie dostrzec można z łatwością, porównując fragmenty opartych na faktach relacji sąsiadujących z prezentacją własnej osoby autora. Mamy więc w Pamiętnikach swoista dychotomię: styl retoryczny - styl potoczny. Ten drugi zdecydowanie ożywia opowieść, nadaje jej barwności, potoczystości. Pasek potrafi pisać żywo, dobierać celne i dobitne słowa. W razie potrzeby stosuje zdania krótkie, nawet bez czasowników, niekiedy zaś dla ożywienia opowiadania posługuje się praesens historicum. Często dla krótkiego przedstawienia jakiejś kwestii sięga do przysłowia lub utartego powiedzenia. Najlepsze epizody fabularne nasycone są anegdotami i przysłowiami, wiele z nich ma zabarwienie humorystyczne lub ironiczne. Wartością literacką wyróżniają się zwłaszcza opisy batalistyczne. Ponadto nie brak w słownictwie Paska wyrażeń zaczerpniętych z niemieckiego czy tureckiego. Takie wtrącanie wyrazów obcych w tekst rodzimy nazywane jest makaronizowaniem. W Pamiętnikach obecne są także wyrażenia gwarowe takie, jak: kurfistrz `elektor', ciąnem `ciąłem', dopiro, wielgomożny, namieśnik `zastępca porucznika', garło i wiele innych. Na ogół jednak język pisarza jest potoczny, zdaje się oddawać rzeczywisty przebieg myśli autora, przeciętnego szlachcica XVII-wiecznego. I głównie dlatego właśnie Pamiętniki są cennym zabytkiem literackim i językowym. Ich rangę podkreśla fakt, że opracowano specjalny słownik gromadzący słownictwo, którym posługiwał się Jan Chryzostom Pasek.