Dobry Boże, różne


Tytuł oryginalny: Good God, Zabini!
Autorka: Underlined Twice
Link: http://www.fanfiction.net/s/2889478/1/
Zgoda: Jest!
Beta: Tasha, dziękuje Ci bardzo!


Dobry Boże, Zabini!


- Dobry Boże, Zabini! - Hermiona była wściekła i bliska łez. Kolejny raz kłóciła się z Blaisem Zabinim, choć nie przepadała za sprzeczkami z nim. Przez większość czasu byli dobrymi przyjaciółmi, z wyjątkiem tego, że... Żadne z nich nie sklasyfikowało drugiego jako “przyjaciela”. Słowny sparingpartner, książka-kumpel, cokolwiek im w danym momencie przyszło do głowy. Ale nigdy przyjaciel.

Nawet po tym, jak wyjawili sobie, że się wzajemnie pociągają, nadal zachowywali się tak samo. To było okropnie bezmyślne i nic z tego nie wyszło. Wciąż pozostali „przyjaciółmi”. Hermiona zignorowała wyznanie i zajęła się swoim życiem, Blaise zrobił to samo.
Wtedy nadeszło Boże Narodzenie.

Ktokolwiek zdecydował, aby zaczarować jemiołę był szaleńcem i zasłużył na to, by zostać zamkniętym w Azkabanie, wraz z dementorami i jemiołą. Niestety, nie zanosiło się, ażeby Dumbledore miał w najbliższym czasie odejść.

Skinęli uprzejmie głowami mijając się pod łukiem, w drogach do gabinetu profesor McGonagall i Wielkiej Sali. Nagle poczuli, że nie mogą się ruszyć. Diabelski rechot zabrzmiał na holu. Popatrzyli w górę i ujrzeli zaczarowaną jemiołę.

Ich spojrzenia się spotkały. Widzieli już efekty tej przeklętej jemioły na innych i wiedzieli, co będą zmuszeni zrobić.

***

Strefa, w której mogli wykonać jakikolwiek ruch stopniowo stawała się coraz mniejsza. Do momentu, gdy byli zmuszeni do pocałunku. Gdy to nastąpiło, to jednak nie tyle był całus, ile miażdżenie twarzy i zębów. Trwało to dobre dwie i pół minuty. Dwoje nieszczęsnych mugolaków z pierwszego roku, z aparatami na zębach, było w sposób żenujący sklejonych aż do czasu, gdy zjawił się profesor Flitwick i odczarował ich. Oboje ucierpieli z powodu ran i nacięć od drucików, dlatego też musieli zostać zaprowadzeni do Skrzydła Szpitalnego.

***

Hermiona przełknęła ciężko ślinę i spojrzała Blaise'owi w oczy.
- Przejdźmy już przez to, dobrze?
Kiwnął głową na znak zgody i delikatnie musnął jej usta. Spróbowali odsunąć się od siebie. Nie mogli.

- Odrobinę więcej śliny, mój kochany! - doprowadzający do szału rechot znów rozbrzmiał w murach Hogwartu.

Dziewczyna wyjęła różdżkę, gotowa, by przekląć chwast. Jednakże, nie była przygotowana na to, że Blaise ponownie ją pocałuje. Głęboko, mocno, cudownie.

Jedna z jego rąk wiła się w jej włosach, przesuwając w stronę szyi. Westchnęła. Uszczypnął kącik jej ust i musnął językiem dolną wargę.

Dobry Merlinie, jak on wspaniale całuje! Myśląc to, przyciągnęła go bliżej i objęła ramionami.
Ich języki spotkały się w radosnej bitwie o władzę.

Nagle przestał. Odsunął się. Odszedł, jak gdyby nic się nie stało. Cham.

Hermiona zdecydowała się iść za jego przykładem i nie myśleć o tym. Z powodzeniem udawało jej się zapominać o incydencie. Aż do wydarzenia sprzed dwóch tygodni.

Znów ją pocałował. Po jednych z normalnych zajęć. Pakowali swoje rzeczy i żegnali się, gdy pochylił się i... To nie trwało długo, tylko kilka sekund, po czym odsunął się i wyszedł.

Panna Granger była niezwykle zszokowana.

Powtórzył to jeszcze dwa razy nim stwierdziła, że nie będzie tego dłużej ciągnąć.

***

- Dobry Boże, Zabini! - Hermiona była wściekła i bliska łez. - Czemu ciągle to robisz?

- Co robię? - spytał zakłopotany Blaise.

- Całujesz mnie - krzyknęła. - Gdy tylko... Trzymaj się z daleka!

- Ach, to - uśmiechnął się z wyższością.

W Hermionie zagotowało się od gniewu. Wydała z siebie dźwięk, którego Blaise jeszcze nie słyszał. To było przerażające. Wyciągnęła różdżkę.

- Daj mi jeden dobry powód, dla którego mam cię nie przekląć do następnego tygodnia. - Jej głos był niski i groźny.

Słodki Merlinie, pomyślał Blaise. Nic dziwnego, że była zdolna stawić czoło Sami-Wiecie-Komu.

- Bo lubię cię całować - powiedział wprost.

- Tylko tyle?

Wzruszył ramionami. To była prawda. Pewnego dnia zdecydował powtórzyć incydent spod jemioły, aby przekonać się czy to fuks, czy nie. I oto nie był.

- Nie jestem pewna czy mnie obrażasz, czy mi pochlebiasz. - powiedziała zgodnie z prawdą dziewczyna, nie opuszczając różdżki.

Blaise szedł w jej kierunku.
- Pochlebiam, Hermiono - bez pośpiechu pocałował ją w szyję. To był pierwszy raz, kiedy zwrócił się do niej po imieniu.

- Jesteś łajdakiem i doskonale o tym wiesz - uroczo się zarumieniła.

Uśmiechnął się z wyższością, a następnie łagodnie dotknął jej warg.

Znów wróciliśmy w to samo miejsce, pomyślała przelotnie dziewczyna i pogrążyła się w pocałunku.

Gdy się rozdzielili, Hermiona zebrała całą swoją odwagę i powiedziała:
- Wiem, że to jest strasznie wyświechtane, ale co jest z nami?

Potrząsnął głową i zaśmiał się pod nosem. Zawsze analityczna, że hej. Nie był do końca pewien, jak odpowiedzieć na to pytanie. Z pewnością nie „chłopak i dziewczyna”. Nie cierpiał tytułów i jej przyjaciele zabiliby go. Potajemne schadzki? Nie, szansa w piekle. Przytulający się kumple? Gdzie się podział jego mózg?

- Musimy być kimś? - zapytał. - Nie możemy po prostu uczyć się razem, z pieszczotami tu i tam?

Hermiona uniosła brew.
- Jedynie `tu i tam'? - zapytała figlarnie.

Blaise uśmiechnął się, po czym pocałował ją namiętnie.

- Ale... - powiedziała nerwowo. Jej tętno biło gwałtownie, gdy jego ręce obejmowały ją w pasie. - Rozmawiamy o przypadkowej grze czy zaangażowaniu?

Westchnął. Co było w tych kobietach, co sprawiało, że planowały wszystko w najdrobniejszych szczegółach?

Spojrzał na nią poważnie.
- Nasz związek, z gorącym, namiętnym seksem wszędzie gdzie się da, na biurku Snape'a albo pod stołem Hufflepuffu, będzie trwać w tajemnicy przez niespełna dwa lata. Opracujemy plan ucieczki, ale zanim to zrobimy, dowiemy się, że jesteś w ciąży i wdamy się w bójkę. Wrócimy po miesiącu, poronisz. To zbliży nas do siebie bardziej niż cokolwiek wcześniej. Pojedziemy do naszych rodziców; twoi zrozumieją, moi się mnie wyrzekną, ale okaże się, iż mam ukrytą fortunę. Weźmiemy ślub i będziemy żyli długo i szczęśliwie, razem z drużyną Quidditcha składającą się z naszych dzieci. Wszystkie potwornie przystojne i oszałamiająco piękne. Nazwiemy je na cześć ludzi, których znamy. Będą miały na imię: Harriet, Draco, Molly, Narcyza, Jakub, Artur i Severus.

- Blaise... - zaczęła Hermiona.

- Tak? - Jego twarz nie zdradzała żadnych oznak żartu albo rozbawienia.

Wyprostowała się i opanowała.
- Twoje idee wymagają dopracowania - posłała w jego stronę złośliwy uśmiech. - Na przykład, nie będziemy mieć żadnych dzieci, a jeśli wprowadzimy jakieś dziwaczne zmiany, to nie nazwiemy ich po Weasley'ach i Malfoy'ach. Są tam jednak też dobre punkty.

Blasie nie mógł rozpoznać jej wyrazu twarzy.
- Więc jak?
Teraz się podłamał. Nie dostrzegła sarkazmu? Myśli, że się pobiorą oraz będą żyć długo i szczęśliwie?

Hermiona uśmiechnęła się perfidnie.
- Biurko Snape'a, hm?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Czekam na Ciebie dobry Boże
CZEKAM NA CIEBIE DOBRY BOŻE
Monet to tylko oko ale, dobry Boże, co za oko!
Czekam na Ciebie dobry Boże
Usłysz, dobry Boże
Czekam na Ciebie dobry Boże 2
Czekam na Ciebie dobry Boże
Dobry Boże, Zabini! (HG BZ)
Czekam na Ciebie dobry Boże
Czekam na ciebie dobry boze
Boże narodzenie na Warmi i Mazurach, Kultura ludowa, różne
BUDDYJSKIE TEKSTY RÓŻNE, XVI Karmapa...by rzeczy wydarzały się w dobry sposób
Karta świąteczna na Boże Narodzenie - praca na użytek szkoły - Konspekt lekcji plastyki, Różne pliki
Przedstawienie na Boże Narodzenie-Trzy gwiazdki, Wiersze dla dzieci na rózne okazje
Boże Narodzenie 2009, PREZENTACJE i takie tam rózne śmieci

więcej podobnych podstron