ROZDZIAL 21
JAK SIĘ LITERUJE
„J-A-S-N-A C-H-O-L-E-R-A”?
W czwartkowy wieczór Spencer usadowiła się na czerwonym komfortowym siedzisku krzesła w restauracji Rosewood Country Club i wyjrzała przez wykuszowe okno. Na polu golfowym para starszych facetów w pulowerach i spodniach khaki próbowała zaliczyć jeszcze kilka dołków przed zachodem słońca. Na tarasie na zewnątrz ludzie korzystali z ostatnich ciepłych dni roku popijając dżin z tonikiem i jedząc duże krewetki i kwadraty bruschetty. Państwo Hastings zamieszali swoje martini Bombay Saphire, po czym spojrzeli na siebie.
- Proponuję toast. - pani Hastings założyła blond włosy ostrzyżone na „boba” za uszy, jej trzykaratowy diamentowy pierścionek błysnął w świetle zachodzącego słońca wpadającego przez okno. Rodzice Spencer zawsze wznosili toast, zanim cokolwiek wypili - nawet wodę.
Pani Hastings uniosła kieliszek.
- Za to, że Spencer dostała się do finału Złotej Orchidei.
Pan Hastings stuknął swoim kieliszkiem.
- I za to, że trafiła na pierwszą stronę niedzielnego „Sentinela”.
Spencer podniosła swój kieliszek i stuknęła się z nimi, ale był to połowiczny wysiłek. Nie chciała tu przychodzić. Chciała być w domu, chroniona i bezpieczna. Nie mogła przestać myśleć o dzisiejszej dziwnej sesji z dr Evans. Ta wizja - zapomniana kłótnia z Ali w noc jej zniknięcia - prześladowała ją. Dlaczego wcześniej o tym nie pamiętała? Czy to miało jeszcze jakeś znaczenie? A jeśli widziała zabójcę Ali?
- Gratulacje, Spencer. - matka przerwała jej rozmyślania. - Mam nadzieję, że wygrasz.
- Dzięki. - wymamrotała Spencer. Pracowicie zwinęła swoją zieloną serwetkę z powrotem w harmonijkę, po czym obeszła stół i pozwijała też pozostałe.
- Czymś się denerwujesz? - matka wskazała serwetki podbródkiem.
Spencer natychmiast się zatrzymała.
- Nie. - powiedziała szybko. Za każdym razem, kiedy zamykała oczy, wracała do wspomnienia o Ali. Było teraz takie klarowne. Czuła zapach kapryfolium, rosnącego w lesie przy stodole, wczesny letni wietrzyk, widziała świetliki rozrzucone na ciemnym niebie. Ale to nie mogło być realne.
Kiedy Spencer uniosła wzrok, zobaczyła, że osobliwie się w nią wpatrują. Pewnie zadali jej pytanie, na które nie zwróciła uwagi. Po raz pierwszy w życiu chciałaby, żeby Melissa była tutaj i zmonopolizowała rozmowę.
- Denerwujesz się z powodu lekarza? - wyszeptała jej matka.
Spencer nie zdołała ukryć ironicznego uśmieszku - uwielbiała, że matka nazywa dr Evans „lekarzem”, a nie „terapeutką”.
- Nie. Wszystko w porządku.
- Czy sądzisz, że dużo… - jej ojciec szukał właściwego słowa, bawiąc się spinką do krawata. - osiągnęłaś z tym lekarzem?
Spencer zakołysała widelcem. Chciała powiedzieć: „Zdefiniuj <osiągnięcie>”.
Zanim zdążyła odpowiedzieć pojawił się kelner. Ten sam obsługiwał ich od lat: niski, drobny, łysiejący facecik z głosem Kubusia Puchatka.
- Witam, panie i pani Hastings. - Puchatek wymienił z jej ojcem uścisk dłoni. - I Spencer. Wyglądasz uroczo.
- Dziękuję. - wybąkała Spencer, chociaż była dosyć pewna, że wcale tak nie wygląda. Nie umyła włosów po treningu hokeja na trawie, a kiedy ostatni raz patrzyła w lusterko jej oczy patrzyły dziko i z przerażeniem. Ciągle miała też skurcze i rozglądała się po restauracji, żeby sprawdzić, czy ktoś ją obserwuje.
- Jak się państwo dzisiaj miewają? - zapytał Puchatek. Strzepnął serwetki, które dopiero co zwinęła, i rozłożył je na ich kolanach. - To jakaś szczególna okazja?
- Właściwie to tak. - zaczęła mówić pani Hastings. - Spencer została finalistką konkursu Złotej Orchidei. To poważna nagroda naukowa.
- Mamo. - syknęła Spencer. Nienawidziła, kiedy matka rozgłaszała rodzinne osiągnięcia. Zwłaszcza odkąd Spencer oszukiwała.
- To cudownie! - ryknął Puchatek. - Przyjemnie jest chociaż raz otrzymać jakąś dobrą wiadomość. - pochylił się bliżej. - Całkiem sporo naszych gości uważa, że widziało stalkera, o którym tyle się mówi. Niektórzy nawet mówią, że widzieli wczoraj wieczorem kogoś w pobliżu naszego klubu.
- Czy to miasto nie dość przeszło? - zadumał się pan Hastings.
Pani Hastings spojrzała zatroskana na męża.
- Wiesz, przysięgłabym, że ktoś się na mnie gapił, kiedy w poniedziałek spotkałam się ze Spencer u lekarza.
Spencer poderwała głowę, jej serce przyśpieszyło.
- Przyjrzałaś mu się?
- W sumie nie. - pani Hastings wzruszyła ramionami.
- Niektórzy mówią, że to mężczyzna. Inni, że kobieta. - powiedział Puchatek.
Zdenerwowani, syknęli.
Puchatek przyjął ich zamówienie. Spencer wydukała, że chciałaby tuńczyka żółtopłetwego - to samo zamawiała odkąd przestała korzystać z dziecięcego menu. Kiedy kelner się odtoczył, Spencer rozejrzała się po sali zamglonym wzrokiem. Był udekorowany w stylu rozklekotanej, rzecznej łodzi z rejonu Nantucket, z ciemnymi wiklinowymi krzesłami i mnóstwem kół ratunkowych i galionów z brązu. Na oddalonej ścianie wciąż był namalowany ocean, wypełniony obrzydliwą gigantyczną kałamarnicą, orką i trytonem z falującymi w wodzie blond włosami i złamanym nosem Owena Wilsona. Kiedy Spencer, Ali i pozostałe dziewczyny przychodziły tutaj same na kolacje - w szóstej i siódmej klasie to była poważna sprawa - uwielbiały siadać przy trytonie. Pewnego razu, kiedy Mona Vanderwaal i Chassey Bledsoe przyszły same, Ali zażądała, żeby obie pocałowały trytona z języczkiem. Kiedy obie dziewczyny wciskały języki w namalowane usta trytona, po ich policzkach toczyły się łzy wstydu.
Ali była taka podła, pomyślała Spencer. Powrócił do niej sen. „Tego mieć nie będziesz” powiedziała Ali. Dlaczego Spencer tak się rozzłościła? Spencer pomyślała, że Ali chciała tamtej nocy powiedzieć Melissie o Ianie. Czy o to chodziło? I co miała na myśli dr Evans mówiąc, że niektórzy wykasowują z pamięci to, co się im przytrafiło? Czy Spencer już tak kiedyś zrobiła?
- Mamo? - Spencer znienacka ogarnęło zaciekawienie. - Nie wiesz, czy przypadkiem kiedyś nie zapomniałam wielu rzeczy? Taka… chwilowa amnezja?
Drink matka zatrzymał się w powietrzu.
- D-dlaczego pytasz?
Kark Spencer zwilgotniał. Jej matka miała ten sam zaniepokojony „Nie chcę o tym myśleć” wyraz twarzy, który przybrała, kiedy jej brat a wujek Spencer, Daniel, upił się na jednym z przyjęć i wygadał kilka głęboko skrywanych rodzinnych tajemnic. W ten sposób Spencer się dowiedziała o uzależnieniu babci od morfiny oraz urodzonym w wieku 17 lat i oddanym do adopcji dziecku ciotki Penelope.
- A zdarzyło się coś takiego?
Jej matka dotykała obramowaną krawędź talerza.
- Miałaś siedem lat. Byłaś chora na grypę.
Kręgi z tyłu szyi matki wyraźnie się odznaczały, co znaczyło, że wstrzymała oddech. I że nie mówiła Spencer wszystkiego.
- Mamo.
Matka przeciągnęła palcami po krawędzi kieliszka martini.
- To nie jest ważna.
- Och, Veronico, powiedz jej. - powiedział szorstko ojciec. - Poradzi sobie.
Pani Hastings głęboko odetchnęła.
- Cóż, pojechałam z tobą i Melissą do Franklin Istitute - obie uwielbiałyście tą eskpozycję z przejściem przez serce. Pamiętasz?
- Jasne. - powiedziała Spencer. Wystawa dotycząca serca w Franklin Institute zajmowała pięć tysięcy stóp kwadratowych, żyły miały grubość ramienia Spencer i tak głośno biło, że w jego komorach tylko to było słychać.
- Wracałyśmy do samochodu. - kontynuowała ze spuszczonymi oczami matka. - Po drodze zatrzymał nas pewien człowiek. - zamilkła i wzięła ojca Spencer za rękę. Oboje wyglądali tak poważnie. - On… miał w kurtce pistolet. Chciał mojego portfela.
- Co? - oczy Spencer zogromniały.
- Kazał nam się położyć na brzuchu na chodniku. - wargi pani Hastings zadrżały. - Nie obchodziło mnie, że dałam mu swój portfel, ale tak się o was bałam. Ty wciąż jęczałaś i płakałaś. Pytałaś, czy umrzemy.
Spencer skręciła w dłoniach serwetkę położoną na kolanach. W ogóle tego nie pamiętała.
- Kazał mi policzyć do stu, zanim wstanę. - powiedziała matka. - Kiedy tylko zniknął mi z oczu pobiegłyśmy do samochodu, i zawiozłam nas do domu. Przekroczyłam dozwoloną prędkość o prawie trzydzieści mil, z tego co pamiętam. To cud, że nikt nas nie zatrzymał. - zamilkła i pociągnęła łyk drinka. W kuchni ktoś upuścił stos talerzy, i większość gości odwróciła głowy w kierunku odgłosu niszczonej porcelany, ale pani Hastings zachowywała się, jakby niczego nie usłyszała. - Kiedy dotarłyśmy do domu, miałaś straszną gorączkę. - kontynuowała. - Pojawiła się znienacka. Zabraliśmy cię na pogotowie. Baliśmy się, że to zapalenie opon mózgowych - było kilka przypadków w pobliskich miastach. Czekając na resztę wyników musieliśmy zostać blisko domu, na wypadek gdyby trzeba było zawieźć cię szybko do szpitala. Nie byliśmy też na mistrzostwach w literowaniu Melissy. Pamiętasz, jak się do niego przygotowywała?
Spencer pamiętała. Czasami bawiła się z Melissą w Literowanie - Melissa była zawodniczką, a Spencer sędzią, podsuwającym słowa z długiej listy. Wtedy jeszcze się lubiły. Ale z tego, co Spencer pamiętała, Melissa zrezygnowała z udziału w konkursie, bo tego samego dnia miała mecz hokeja na trawie.
- To Melissa jednak pojechała na ten konkurs? - wydusiła z siebie.
- Tak, ale pojechała z rodziną Yolandy. Pamiętasz jej przyjaciółkę Yolandę? Obie brały udział w tych wszystkich olimpiadach.
Spencer zmarszczyła brwi.
- Yolanda Hensler?
- Zgadza się.
- Melissa nigdy się z Yolandą… - Spencer sama siebie uciszyła. Chciała powiedzieć, że Melissa nigdy się z Yolandą nie przyjaźniła. Yolanda przy dorosłych zgrywała słodkie maleństwo, a prywatnie wprowadzała rządy terroru. Spencer wiedziała, że Yolanda raz zmusiła Melissę do odpowiedzenia na wszystkie próbne pytania olimpiady bez żadnej przerwy, chociaż Melissa milion razy jej mówiła, że musi iść siku. Skończyło się tym, że Melissa zsikała się w majtki, i wszystko przesączyło się na kołdrę Yolandy od Lilly Pulitzer.
- W każdym razie tydzień później gorączka ci przeszła. - powiedziała jej matka. - Ale kiedy się obudziłaś, zapomniałaś wszystko, co się stało. Pamiętałaś wycieczkę do Franklin Institute i przechodzenie przez serce, ale potem zapytałam cię o złego człowieka z miasta. A ty powiedziałaś: „Jaki zły człowiek?”. Nie pamiętałaś pogotowia, badań, choroby, nic kompletnie. Zwyczajnie… wymazałaś to. Obserwowaliśmy cię też przez resztę lata. Baliśmy się, że znowu zachorujesz. Musiałyśmy z Melissą zrezygnować z kajakowego obozu matek-córek w Colorado, i z ważnego recitalu fortepianowego w Nowym Jorku, ale chyba rozumiała sytuację.
Serce Spencer szybko biło.
- Dlaczego nikt nigdy mi o tym nie powiedział?
Matka spojrzała na ojca.
- To wszystko było takie dziwne. Pomyślałam, że wiadomość, że nie pamiętasz całego tygodnia mogłaby cię zdenerwować. Po tym wszystkim byłaś taka zatroskana.
Spencer chwyciła krawędź stołu. Możliwe, że straciłam więcej niż tydzień życia, chciała powiedzieć rodzicom. A jeśli to nie był jedyny raz?
Zamknęła oczy. Słyszała tylko trzask pamięci. A jeśli straciła świadomość zanim Ali zniknęła? Co ją tamtej nocy ominęło?
Zanim Puchatek postawił na stole parujące talerze, Spencer zaczęła dygotać. Matka uniosła jej głowę.
- Spencer? Co się dzieje? - obróciła twarz w stronę ojca Spencer. - Wiedziałam, że nie powinniśmy jej mówić.
- Spencer? - pan Hastings pomachał dłonią przed twarzą Spencer. - Wszystko w porządku?
Wargi Spencer były odrętwiałe, jak po zastrzyku nowokainy.
- Boję się.
- Boisz się? - powtórzył pochylając się do przodu ojciec. - Czego?
Spencer zamrugała. Miała wrażenie, jakby przeżywa powtarzający się sen, gdzie wie, co chce powiedzieć, ale z ust, zamiast słów, wydobywają się muszle. Albo robaki. Albo smuga fioletowego kredowego dymu. Zamknęła z trzaskiem usta. Nagle poznała odpowiedź, której szukała - wiedziała, czego się boi.
Samej siebie.
Bruschetta - rodzaj przekąski (wł. antipasto) pochodzącej z Włoch. Grzanka której podstawą jest pieczywo, posmarowane oliwą i roztartym czosnkiem. Istnieje wiele wariantów tego dania. Najczęściej podawane jest z mieszanką świeżo pokrojonych pomidorów i ogórków.
Galion, aflaston - ozdoba dziobowa stosowana na starych, dużych żaglowcach, w postaci okazałej rzeźby umieszczonej u szczytu stewy dziobowej. Była to rzeźba drewniana, często polichromowana. Zwykle przedstawiała postać ludzką, zwierzęcą lub inne fikcyjne stworzenie, i nawiązywała do nazwy jednostki.
Ok. 464,5 m²
Pretty Little Liars - Perfect Ideał
1