"Jeden by wszystkimi rządzić i jeden by wszystkie zgromadzić "
Trzy tygodnie temu razem z klasą byłam na dawno oczekiwanym filmie "Władca Pierścieni- Drużyna Pierścienia". Jest to adaptacja pierwszej części trylogii J.R.R Tolkiena. Ekranizacja Petera Jacksona opowiada o wędrówce dzielnego hobbita Frodo Bagginsa oraz jego przyjaciół. Tytułową drużynę spotykają mroczne pułapki, mrożące krew w żyłach przygody, bowiem o powierzony pierścień walczą największe siły zła. Jest to pierwsza próba przeniesienia na ekran twórczości Tolkiena, bo jak mówi reżyser "Dopiero teraz technika pozwala przetworzyć niesamowitą wyobraźnię autora książki".
Pierwszym dużym plusem filmu są szybkie zwroty akcji, wiele wątków i wydarzeń. Nie ma niepotrzebnych "dłużyzn". Nawet przeciwnicy fantastyki nie powinni się nudzić.
Głównym wątkiem jest nieustanna walka dobra ze złem. Frodo i jego przyjaciele są bohaterami pozytywnymi, próbując ocalić ówczesny świat przed zagładą. Czwórka uśmiechniętych i poczciwych niziołków wzbudza szczególną sympatię u widzów. Typowo czarne charaktery to prześladowcy drużyny- dziewięciu jeźdźców oraz pan ciemności- Sauron. Szczególną uwagę zwróciłam na grę Eljaha Wooda, który wcielił się w postać Froda. Jest to jego pierwsza poważna rola, a zagrał po mistrzowsku. Umiejętnie pokazał stopniową przemianę bohatera- z beztroskiego hobbita, w zamyślonego i bardzo rozważnego podróżnika. Drugim aktorem, który przypadł mi do gustu jest Orlando Bloom- filmowy elf Legolas. Idealnie odtworzył postać wrażliwego, mądrego i odważnego elfa. Oddał te wszystkie cechy i najlepiej z postaci drugoplanowych spełnił swoje zadanie. Aktor nie tylko świetnie się prezentował, ale popisał się również doskonałym warsztatem aktorskim. Krytyką objęłabym Liv Tyler- Arvenę- księżniczkę elfów. Swoje kwestie zagrała sztucznie, bez wyrazu i przekonania. Według Tolkiena księżniczka powinna być najpiękniejszą istotą na świecie, czego na pewno nie można powiedzieć o urodzie Liv. Uważam, że reżyser lepiej by zrobił powierzając tę rolę komuś innemu.
Na uwagę zasługują również bajecznie piękne zdjęcia Andrewa Lesniego. Mnie najbardziej podobały się ujęcia dziewiątki brnącej w śniegu, płynącej na łódkach przed ogromnymi posągami królów i oczywiście zdjęcia cudownych krajobrazów Śródziemia. Zauważyłam dużą różnorodność otoczenia: od zielonych łąk Shire do ciemnych podziemi Morri- kopalni krasnoludów.
Akcję podkreślała muzyka. Myślę że odgrywała wielką rolę. Dzięki Howardowi Shore czułam się jakbym brała udział w mistycznym spektaklu. Wzbudzała w widzu lęk, lub wzruszała do łez. Obecnie ścieżka dźwiękowo- muzyczna do filmu to najczęściej kupowana płyta w Polsce co świadczy o jej świetności.
Perfekcyjnie wykonane zostały elementy scenografii. Grant Mayor i Dan Hennah spisali się na medal. Rivendell- kraina elfów idealnie odzwierciedlała tolkienowskie opisy: misternie zdobione bogate pałace wymagały dużej wyobraźni scenografów. Dla wyodrębnienia dobra i zła zastosowano kontrasty. Zupełnie inaczej wyglądał Mordor- siedziba zła. Ciemne lochy i pomieszczenia pełne ognia wzbudzały w widzu lęk i odrażenie. Dla potrzeb filmu wykonano po kilka tysięcy par elfich, spiczastych uszu, silikonowych stóp hobbitów oraz cały arsenał broni.
Kostiumy Richarda Taylora i Niglii Dickson podkreślały czas w jakim rozgrywa się akcja filmu. Świetnie pokazywały jak różnili się od siebie przedstawiciele poszczególnych ras: hobbitów, elfów, krasnoludów, ludzi, czarodziejów- mieszkańców Ziemi, zmuszonych nagle do współpracy.
Wielkim atutem filmu były efekty specjalne Jima Rygiela. Zostały wykonane przy użyciu najnowocześniejszej techniki. Pierwsza bitwa pomiędzy Sauronem, a pozostałymi istotami świata wywarła na mnie ogromne wrażenie. Gdyby nie zastosowano odpowiednich efektów zamiast 20 statystów trzeba by wynająć 200 000! Bez komputerów nie udałoby się stworzyć mrocznego cienia Barloga, ani sług zła -orków. Żeby uzyskać na ekranie fantastyczną wizję mistrza Tolkiena, ekipa techniczna musiała się bardzo napracować.
Scenarzysta wykluczył sporą ilość wątków. Film jednak nie utracił na tym. W dialogach użyto specyficznego języka Tolkiena, co bardzo ucieszyło fanów książki.
Osobiście nie przepadam za fantastyką do jakiej "Władca Pierścieni" należy, mimo to nie nudziłam się. Mogę nawet powiedzieć, że to najlepsza ekranizacja jakąkolwiek widziałam w życiu. Wszystkie elementy, perfekcyjnie połączone przez reżysera dają widzowi niesamowity obraz osadzony w realiach całkowicie wykreowanego, ale doskonale i rzeczywiście przedstawionego świata. Obejrzenie dzieła Petera Jacksona zachęciło mnie nawet do przeczytania książki. Uważam, że film zasługuje na szóstkę!