"Związki zawodowe" by Miko-chan
- Władco ciemności czterech światów, wzywam cię, użycz mi swej mocy…
Lina rozpoczęła inkantację zaklęcia, lecz niespodziewanie kryształy w bransoletkach zgasły.
- Zaklęcie wzmocnienia nie działa! - Przeraziła się. - Nawet talizmany nie pomagają!
Czarodziejka spojrzała na swoje ręce, ale kryształy nie emanowały żadną energią. Wtem z ciemności wyłoniła się świecąca postać Valgarva.
- Nie czekajcie na mnie!! - Krzyknęła do przyjaciół stojących za nią.
Siła połączonych pięciu broni Dark Stara uderzyła w przeciwnika, jednak Valgarv nawet nie drgnął. Potężna fala uderzeniowa uwolniła się z jego ciała i obróciła w perzynę świątynię Starożytnych Smoków.
Czarodziejka i jej kompani zostali przewróceni przez siłę eksplozji i niespodziewana ciemność ogarnęła wszystkich. Tuż przed smoczycą Filią pojawił się Valgarv. Była kapłanka nie wiedziała jak postąpić, dlatego zamknęła oczy i złożyła dłonie do modlitwy.
- Do kogo się modlisz? Do bogów czy potworów? - Spytał Starożytny Smok.
- Nie wiem. - Odparła. - Jak jeszcze mogłabym cię przebłagać? Sama już nie wiem!
W tej samej chwili z ciemności wyłonił się sługa Vorfeeda, Elobos i zamierzył się swoją bronią na Valgarva.
- Giń Dark Starze!! Wracaj do piekła!!!
Bariera spowijająca ciało Starożytnego powstrzymała atak, niszcząc tym samym sługę bogów.
- By przerwać błędne koło odwiecznej walki, - mówił spokojnie Valgarv - by wymazać niekończące się spory, muszę zniszczyć zarówno ród potworów jak i bogów. Poznajcie otchłań rozpaczy!!!
Ciało smoka znikło wśród ciemności.
- On się myli! - Filia patrzyła z przerażeniem na rozgrywający się wokół dramat. - Ani potwory, ani bogowie nie znają uczucia rozpaczy.
Przyjaciele podnosili się kolejno z ziemi, gotowi podjąć dalszą walkę.
- Iii…CIĘCIE!!
Wiatr ustał i wokoło zrobiło się znacznie jaśniej. W tej samej chwili do drużyny podszedł niski, przysadzisty mężczyzna w bluzie z napisem "Sex, drugs, and rock'n'roll" i w czapce z daszkiem. W ręku trzymał megafon.
- To było świetne Filio, mam nadzieję, że operator uchwycił w pełni to ostatnie spojrzenie, bo aż przeszły mnie dreszcze. - Ekscytował się. - Gdzie się podziewa Elobos? A tu jesteś.
Podszedł do sługi Vorfeeda i klepnął go w plecy.
- Podziękujmy Elobosowi, bo to była ostatnia scena z jego udziałem.
Wśród obsługi odezwały się niewymuszone brawa.
- Na dzisiaj to koniec. - Dodał reżyser. - Jutro rozpoczęcie zdjęć o 7:15. Kręcimy scenę finałową.
- Nareszcie! - Amelia przeciągnęła się tak silnie, że aż chrupnęły jej kręgi. - Jestem wykończona.
W tym czasie Lina szamotała się z peleryną.
- Może ktoś pomógłby mi to zdjąć! Przy tym cholernym wietrze, ta szmata chce mi głowę urwać! Obsługa!!
Dwie kobiety podbiegły natychmiast i razem uporały się z nieszczęsnym kostiumem.
- Nareszcie mogę swobodnie oddychać. - Dziewczyna zaczerpnęła powietrza z ulgą.
- Nie powinnaś tak narzekać. - Zbliżył się do niej Sylius. - Ty przynajmniej nie masz tony makijażu na twarzy.
Lina roześmiała się.
- W sumie racja. A tak przy okazji wybieramy się dzisiaj do klubu, pójdziesz z nami?
- Niestety nie mogę. Mój menadżer domaga się bym był na bankiecie u Georga Lucasa. Podobno szykuje nabór do dziesiątej części "Gwiezdnych wojen".
- Wielka szkoda.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i szybkim krokiem ruszyła do swojej garderoby.
Godzinę później Lina była umyta i przebrana w granatowe dżinsy i niebieski top. W pełni rozluźniona przeszła korytarzem w stronę pokoju odpraw, gdzie czekała na nią już Filia. Ta miała na sobie długi jasno zielony płaszcz, spod którego wystawał czarne kozaki.
- Reszty jeszcze nie ma? - Spytała Lina siadając na sofie.
- Gourry i Xell będą za chwilę. - Odparła kobieta. - Zelgadis jeszcze nie wyszedł z charakteryzatorni i pewnie trochę czasu minie, nim z powrotem będzie wyglądał jak człowiek, a Amelia ma lekcję dykcji.
- Rozumiem.
Moment później do pokoju weszli również panowie. Gourry w szarym płaszczu i związanych włosach, a Xellos w ciemnoniebieskiej koszuli i jasnych spodniach.
- Skoro są już wszyscy, to nie traćmy czasu. - Zarządziła rudowłosa.
- Lepiej wyjdźmy tylnym wyjściem. - Stwierdził niedoszły Mazoku. - Pod główną bramą koczują zagorzałe fanki Valgarva.
- A właśnie, gdzie on jest?
- Ukrywa się.
W pokoju zapadło dziwne milczenie, a po chwili wszyscy wybuchli śmiechem.
- Biedny Val. - Dodała Filia. - Gdyby dostały go w swoje ręce, to z miłości rozerwałyby go na strzępy.
- Dobra, mniejsza z Valgarvem. - Zaperzyła się Lina. - Chcę wreszcie opuścić te zatęchłe mury.
Na dworze robiło się już ciemno, gdy cała czwórka wsiadła do miniwana i opuściła teren studia. Z mieszaniną przerażenia i rozbawienia obserwowali dziewczęta biwakujące na chodniku przed bramą, przygotowujące afisze, plakaty i sztandary ze zdjęciami ich zielonowłosego kumpla.
Klub "Wejście smoka", założony jeszcze u szczytu popularności Bruce'a Lee, witał swych gości wielką makietą przedstawiającą czerwonego, chińskiego smoka, który wił się na kształt precelka. Co pewien czas jego paszcza otwierała się i buchał z niej strumień błękitnego ognia. We wnętrzu panował przyjemny, nieco mroczny klimat, a powietrze wypełnione było zapachem tanich kadzidełek, sprzedawanych na pobliskim bazarze. Oświetlenie stanowiły jedynie ażurowe lampiony i świeczki stojące na każdym stoliku. Całe pomieszczenie utrzymane było w czerwono-złotych odcieniach, a azjatycki charakter uzupełniały chińskie napisy poumieszczane w różnych miejscach. Ponieważ jednak nikt z obecnych nie znał tego języka, więc trudno było powiedzieć, czy pisze tam "Mądrość jest cnotą dojrzałych", czy może po prostu "Kurczak curry w pięciu smakach".
Nasi przyjaciele usiedli przy jednym ze stolików położonych nieco na uboczu i zamówili specjalność szefa kuchni, jak się potem okazało, był to zestaw owoców morza i różnych dziwnych sosów. Ku rozpaczy Xellosa, który natychmiast stwierdził, że tych glutów jeść nie będzie i dla siebie poprosił o potrawkę z indyka.
- Nie wiesz co tracisz, ta ośmiornica po prostu rozpływa się w ustach. - Zachwycała się Lina, machając koledze macką głowonoga przed nosem.
- Zabierz mi sprzed twarzy te zwłoki. - Odparł odganiając natręta widelcem.
- Mama wam nie mówiła, że nie wolno bawić się jedzeniem. - Skarcił ich rozbawiony Gourry.
- Arbiter elegantiae się znalazł. - Fuknęła ruda.
- Do Petroniusza mi jeszcze daleko, ale muszę dbać o to byś nie zachowywała się jak prostaczka, Lino. W końcu pojawiam się w twoim towarzystwie.
- Wiesz co, jak tak gadasz, to już wolę, kiedy grasz głąba.
- Nikt nie jest doskonały.
Lina machnęła ręką na wypowiedź towarzysza i wróciła do delektowania się podanymi specjałami.
Na scenie w rogu sali, jakiś mężczyzna usiadł przy stojącym tam fortepianie i zaczął grać nieco smętną melodię. Kilka par pojawiło się na parkiecie i w rytm muzyki ruszyło do tańca. Tymczasem przyjaciele kończyli właśnie specjalność szefa kuchni, a Filia wzięła kieliszek z koniakiem i uniosła go do góry.
- Pragnę wznieść toast. - Zaczęła oficjalnie. - Za pomyślne zakończenie tego projektu i terminowe wypłacenie gaży.
- I żebyśmy się w tym samym gronie spotkali w Los Angeles na gali rozdania Oskarów.- Dorzuciła Lina.
- Za to jestem skłonny wypić. - Skwitował Xellos podnosząc do ust lampkę wytrawnego martini.
- Wysoko mierzysz, Lino.
- A czy ostatnia scena nie zasługuje co najmniej na Oskara? Przecież nawet ten podstarzały hipis, zwany też naszym reżyserem, przyznał, że ciarki mu przeszły po plecach. Filia ma ogromny talent dramatyczny.
Blondwłosa niewiasta oblała się niespodziewanym rumieńcem słysząc te słowa.
- Zgadzam się. - Przyznał Xellos, uśmiechając się przy tym podejrzanie. - Choć osobiście wolę ją, gdy się wścieka, jest wtedy bardziej naturalna.
- A czy ty przypadkiem nie za bardzo wczuwasz się w rolę? - Filia zmierzyła sąsiada zabójczym spojrzeniem. - Wystarczy, że na planie działasz mi na nerwy, nie musisz tego robić także w realu.
- Staram się po prostu nie wychodzić z wprawy.
- Och, dajcie spokój oboje. - Westchnął Gourry. - Te wasze improwizowane kłótnie nikogo nie zmylą.
Xellos i Filia spojrzeli zaskoczeni na mężczyznę.
- Przecież całe kulisy aż huczą od plotek. Nie czytaliście ostatnio prasy?
- Nie czytam tych brukowców, piszą tam same brednie. - Wzdrygnęła się Filia. - Przestałam na to zważać, gdy w "Metro News" zamieścili artykuł, jakobym była chora na schizofrenię i przebywała w ośrodku zamkniętym. Mogli mnie tam długo szukać, bo akurat wtedy spędzałam urlop w Alpach szwajcarskich.
- A kto czyta "Metro News"? Przecież to szmatławiec jakich mało. - Roześmiała się Lina. - Jeżeli szukać informacji to tylko w odpowiednich źródłach.
Mówiąc to dziewczyna sięgnęła do torby i wyjęła na stół najnowszy numer miesięcznika "People".
- Tutaj wiedzą o was więcej niż wy sami. Słuchajcie: - Lina przerzuciła kilka stron i zaczęła czytać. - "Ostatnimi czasy przez świat show biznesu, przeszła elektryzująca wiadomość o gorącym romansie na planie trzeciej już serii serialu "The Slayers". Absolwentka szkoły teatralnej Filia Ul Copt i znany przede wszystkim z ról komediowych Xellos Metallium widziani byli razem w jednej z bardziej luksusowych restauracji w mieście. Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że dla większości ekipy ten związek nie jest żadną tajemnicą i trwa niemal od pierwszych dni zdjęciowych. Wnioskując z tego, możemy przypuszczać, iż…" etc. etc. Chcę od razu zaznaczyć, że nie mam nic przeciwko takim rzeczom, o ile nie utrudniają one pracy.
Xellos wciąż nie przestając się uśmiechać, westchnął nieznacznie.
- Wszyscy wyciągają pośpieszne wnioski, pragnę przypomnieć, iż Filia wyzwała mnie od czystego ścierwa.
- To niczego nie dowodzi. Tak było napisane w scenariuszu. - Stwierdził nie bez racji Gourry.
- Właśnie. A poza tym to jedynie zwiększa zainteresowanie filmem, więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. - Skwitowała Lina, a po chwili spojrzała w stronę sceny. - Ten wieszak mógłby już skończyć, wyje, jakby ją zamknęli w żelaznej dziewicy.
Na scenie rzeczywiście stała bardzo chuda, młoda dziewczyna, ściskająca w drżącej ręce mikrofon. Najwyraźniej występowała po raz pierwszy i trema odbierała jej jakąkolwiek zdolność śpiewania, bo to co wydobywało się z jej ust, trudno było śpiewem nazwać. Oklaski jakie nastąpiły po chwili, wyrażały raczej ulgę niż najmniejsze choćby zadowolenie.
W tym samym momencie Xellos podniósł się z krzesła i podszedł do wodzireja. Po chwili wrócił do stolika i z przekorną miną nachylił się nad Filią.
- Kiedyś chwaliłaś się, że ładnie śpiewasz, teraz masz okazję to udowodnić.
- Chyba żartujesz!
- Skądże znowu, wszyscy czekają.
Kobieta odwróciła się i zobaczyła, że oczy pozostałych gości są zwrócone w jej stronę.
- Zapłacisz mi za to. - Odparła i zrezygnowana wstała z krzesła. - Albo mam lepszy pomysł, nie będę się ośmieszać samotnie. Będziesz mi akompaniował.
- Co?!
- Tylko się nie wykręcaj. Kiedyś przed próbą widziałam, jak grasz na pianinie.
Xellos pokręcił głową.
- Ech, ja i te moje głupie pomysły. - Stwierdził, po czym ruszył za kobietą w stronę sceny.
Filia pewnym krokiem weszła na podwyższenie i wyjęła mikrofon ze stojaka. W tym samym czasie jej towarzysz zasiadł za fortepianem i rozprostował palce rąk. Chwilę trwało ustalenie repertuaru, a potem po sali rozniosły się pierwsze akordy muzyki i dźwięczny głos kobiety.
Don't cry to me.
If you loved me, you would be here with me.
You want me, come find me.
Make up your mind.
Should've let you fall,
Lose it all,
So maybe you can remember yourself.
Can't keep believing,
We're only deceiving ourselves,
And I'm sick of the lies,
And you're too late.
Don't cry to me.
If you loved me, you would be here with me.
You want me, come find me.
Make up your mind.
Couldn't take the blame,
Sick with shame.
Must be exhausting to lose your own game.
Selfishly hated,
No wonder you're jaded,
You can't play the victim this time.
And you're too late.
So, don't cry to me.
If you loved me, you would be here with me.
You love me, come find me.
Make up your mind.
You never call me when you're sober,
You only want it `cause it's over - it's over.
How could I have burned paradise.
How could I, you were never mine?
So, don't cry to me.
If you loved me, you would be here with me.
Don't lie to me, just get your things.
I've made up your mind. *
Śpiewając ostatnie słowa Filia podeszła do fortepianu i położyła dłoń na ramieniu Xellosa, a gdy muzyka ucichła, pocałowała go. Po sali rozniosły się brawa i krzyki domagające się bisu, ale ona jedynie ukłoniła się głęboko i czym prędzej wróciła do przyjaciół. Ci mieli niewyraźne miny.
- Eee…no…ten…naprawdę pięknie śpiewasz, Fi. - Wydukała w końcu Lina.
- Czemu się zacinasz? Przecież przed chwilą czytałaś, jakoby cała ekipa wiedziała od dawna o naszym romansie. - Spytała Filia patrząc z tryumfem na przyjaciółkę.
- No, oczywiście, że wiedziałam, tylko nie miałam o tym pojęcia!
- Temu zdaniu brak jakiejkolwiek logiki. - Stwierdził Xellos również wracając do stolika.
- Nie zmienia to jednak faktu, że daliście niezły pokaz, i to podwójnie niezły. - Dodał Gourry.
Lina chciała jeszcze coś powiedzieć, ale jej uwagę przyciągnął odgłos otwieranych drzwi, w których stanął wysoki mężczyzna w granatowym garniturze i prostokątnych okularach.
- A ten jak mnie tu znalazł? - Warknęła dziewczyna i skurczyła się na krześle licząc, że nie zostanie dostrzeżona.
Były to jednak płonne nadzieje, gdyż mężczyzna od razu ruszył w ich kierunku.
- Lino! Szukam cię od godziny, czemu nie reagujesz na pager?
- Zignorowałam go. - Odparła z niesmakiem.
- Masz dzisiaj w harmonogramie jeszcze zabiegi regeneracyjne i ćwiczenia na siłowni, kiedy zamierzałaś się tym zająć?
- Nigdy. Dziś w rozkładzie moich zajęć figuruje jedynie dobra zabawa. - Dziewczyna wstała i spoglądając na mężczyznę złowrogo, dodała. - Zamierzam spędzić tę noc na mieście i ostrzegam, jeżeli będziesz się za mną włóczył, to osobiście cię zwolnię. Jasne?
- Tak, panno Inverse. - Natręt natychmiast spokorniał. - Co tylko sobie pani życzy.
Mężczyzna skłonił nieznacznie głowę i czym prędzej opuścił lokal, mając na względzie swoją obecną posadę.
- Chodźmy stąd. - Rzuciła Lina. - Mam dość tej chińszczyzny. Noc jeszcze młoda, a miasto nie śpi.
Przyjaciele przystanęli na taką propozycję i również wyszli z "Wejścia Smoka".
Ich powrót do studia datuje się na godzinę 2:30 w nocy. Lina była już pół przytomna i nieco zamroczona dość znaczną ilością alkoholu, jaka teraz krążyła w jej żyłach. Może to i lepiej, bo nie zobaczyła, że fanatyczne wielbicielki Valgarva urządziły sobie pod bramą sabat czarownic, z główną atrakcją w postaci palenia kukły dzielnej czarodziejki Liny Inverse.
Tego samego dnia o 7:13
Lina szła korytarzem w kierunku planu zdjęciowego. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, a ściany niebezpiecznie przechylały się na wszystkie strony.
- Rany boskie, moja głowa. - Jęczała. - Jak mam ratować świata taka skacowana?
Humor dziewczyny poprawił się dopiero, gdy na swojej drodze spotkała Filię, a ta wcale, ale to wcale nie wyglądała na bardziej wypoczętą.
Koniec.
Wszelkie wypaczenia charakterów są zamierzone i nieprzypadkowe.
Wszelkie komentarze zaś dozwolone i oczekiwane.
Pozdrawiam.
Miko-chan
<Miko-chan1@wp.pl>
lub
<Miko_chan1@op.pl>
*Evanescence "Call me when you're sober"
10.10.2006r.
1
1