Wierszyki o dzieciach
"Ania"
Wraca Ania z przedszkola,
jedzie sobie tramwajem.
Tramwaj jedzie po szynach,
na przystankach staje.
Pełno ludzi w wagonie
Mają paczki, paczuszki...
- Usiądź babciu, odpocznij,
bo ja młode mam nóżki!
"Będę kierowcą"
Jedzie auto coraz prędzej
co za pęd, co za pęd.
Żółte światło, pas na jezdni
teraz skręt, teraz skręt.
Bardzo trudno być kierowcą,
lecz ja mówię wszystkim chłopcom
że kierowcą, że kierowcą
muszę kiedyś być.
Szara jezdnia, na tej jezdni
aut jest sto, aut jest sto.
Zmiana świateł, tu czerwone
a więc stop, a więc stop.
Bardzo trudno być kierowcą,
lecz ja mówię wszystkim chłopcom
że kierowcą, że kierowcą
muszę kiedyś być.
Trudne światła, różne znaki
trzeba znać, trzeba znać.
Muszę wiedzieć kiedy jechać,
kiedy stać, kiedy stać.
Bardzo trudno być kierowcą
lecz ja mówię wszystkim chłopcom
że kierowcą, że kierowcą
muszę kiedyś być.
"Brudas" - Brzechwa Jan
Józio oświadczył: "Woda mi zbrzydła,
dość już mam szczotki, wstęt mam do mydła!"
I odtąd przybrał wygląd straszydła.
Płakała matka i ojciec gryzł się:
"Ten Józio wszystkie soki z nas wyssie,
od dwóch tygodni już się nie myje,
czarne ma ręce, nogi i szyję,
twarz ma od ucha brudną do ucha,
czy kto takiego widział smolucha?
Poradźcie ludzie, pomóżcie, ludzie,
przecież nie można żyć w takim brudzie!"
Józio na prośby wszelkie był głuchy,
lepił się z brudu jak lep na muchy,
czego się dotknął, tam była plama,
wołał: "Niech mama myje się sama,
tato niech kąpie się nieustannie,
stryjek z wujkiem niech siedzą w wannie,
niech się szorują, a ja tymczasem
będę brudasem! Chcę być brudasem!"
Przezwał go stryjek "Józio - niemyjek",
wujek doń mówił "niemyty ryjek",
błagała ciotka: "Józiu mój złoty,
myj się!" Lecz Józio nie miał ochoty.
Wyniósł się w końcu z domu na Czystem
i zawiadomił rodziców listem,
że myć się nie ma zamiaru, trudno!
I poszedł mieszkać - dokąd? - na Bródno.
"Brudasek"
Z talerzyka rogal znika
a na kuchni mleko kipi
i tak syczy:
- "Jeśli łaska zabierajcie stąd brudaska!
Kto się nie mył przed śniadaniem
ten śniadania nie dostanie!"
"Brzydkie zwierzę" - Wawiłow Danuta
- Jak mi ciocia albo wujek
piękne farby podaruje,
namaluję na papierze
takie brzydkie, brzydkie zwierzę...
- To jest pomysł do niczego!
Lepiej maluj coś ładnego!
Nie chcesz? Czemu?... Nie rozumiem.
- Bo ładnego ja nie umiem!
"Co lubią dzieci" - Melzacki Włodzimierz
Co lubią dziaci?
słońce - gdy świeci,
deszcz - kiedy pada,
wiatr - kiedy gada,
mróz - kiedy szczypie,
śnieg - kiedy sypie...
Każdą pogodę
z upałem, chłodem,
o każdej porze...
Byle na dworze!
"Co robi golasek rano" - Szelburg - Zarembina Ewa
Kąpu - kąpu mój golasku w wanience
umyj buzię, umyj łepek i ręce.
Szuru - szuru mój golasku
ręcznikiem
zaraz będziesz czyściuteńkim
chłopczykiem.
Łapu - capu mój golasku koszulę,
teraz ciebie pocałuję i przytulę.
Tupu - tupu mój golasku
przed siebie,
poprowadzę na spacerek ja ciebie.
"Dzieci" - Gellnerowa Danuta
Wszystkie dzieci
na całym świecie
są takie same -
lubią skakać na jednej nodze
i lubią zanudzać mamę.
Wszystkie dzieci
na całym świecie
śpiewają wesołe piosenki
i byle kamyk,
i byle szkiełko
biorą jak skarb
do ręki.
Podobno dzieci
na całym świecie
bywają niegrzeczne czasem,
lecz to nie u nas,
nie w naszym mieście -
to gdzieś za górą, za lasem.
"Grzeczne dzieci" - Grodzieńska Wanda
Stoły ślicznie nakryte,
rączki czysto umyte,
każdy cierpliwie czeka
na swój kubek mleka.
Nie ma plam na fartuszku,
nie ma resztek w garnuszku.
Pod stołem nie ma śmieci
bo tu jadły grzeczne dzieci.
"Indyk" - Zielińska Hanna
"Indyk myślał o niedzieli..."
I nic dziwnego!
Bo w niedzielę -
odpoczynek
na całego!
Można się wyspać solidnie,
patrzeć w ekran aż zbrzydnie,
można podrażnić się z kotem,
łazić tam i z powrotem,
zjeść jakieś dobre ciastko,
patrzeć przez okno na miasto,
na szybie złapać muchę,
podrapać się za uchem...
A gdyby tak troszkę do lasu?
No, na to nie starczy mi czasu!
"Jurek Ogórek" - Kern Ludwik Jerzy
Jurek - Ogórek,
niebieskie migdały,
przedrzeźniał dziewczynki
a one płakały.
Lecz chłopcy z sąsiednich
przybiegli podwórek
i uciekł od razu
ten Jurek - Ogórek.
"Kałużyści" - Wawiłow Danuta
Już od rana na podwórzu
wśród patyków i wśród liści
przycupnęli nad kałużą
pracowici kałużyści.
Wygrzebują brud z kałuży,
niech kałuża będzie czysta!
Pełne ręce ma roboty
każdy dobry kałużysta!
Rękawiczką i chusteczką
dwóch błocistów chodnik czyści.
Obrzucają się szyszkami
bardzo dzielni szyszkowiści.
Dwie kocistki pod ławeczką
cukierkami karmią kota...
Świątek, piątek czy niedziela
na podwórku wre robota!
"Każdy sprząta po sobie"
W naszym domku, w czterech kątach
każdy sam po sobie sprząta.
Pierwszy kącik jest Elżbietki,
która właśnie sprząta kredki.
Drugi kącik jest Agatki
chowa szmatki do szufladki.
Trzeci kącik jest Rozalki,
która sprząta (do szuflad) pokój lalki.
W czwartym kącie, w kącie Janki
ktoś wycinał wycinanki.
Na podłodze, koło szafki
ktoś rozrzucił jakieś skrawki.
Ktoś zostawił klej otwarty
w zaśmieconym kącie czwartym.
Kto tu sprzątnie moje dzieci?
Oczywiście ten co śmieci!
"Kłamczucha" - Brzechwa Jan
- Proszę pana, proszę pana,
zaszła u nas wielka zmiana:
moja starsza siostra Bronka
zamieniła się w skowronka,
siedzi cały dzień na buku
i powtarza"Ku-ku, ku-ku"
- Pomyśl tylko, co ty pleciesz!
To zwyczajne kłamstwo przecież.
- Proszę pana, proszę pana,
rzecz się stała niesłychana:
zamiast deszczu, u sąsiada
dziś padała oranżada,
i w dodatku całkiem sucha.
- Fe, nieładnie! Fe, kłamczucha!
To nie wszystko, proszę pana!
U stryjenki wczoraj z rana
abecadło z pieca spadło,,
całą pieczeń z rondla zjadło
A tymczasem na obiedzie
miał być lew i dwa niedźwiedzie.
To dopiero jest kłamczucha!
- Proszę pana, niech pan słucha!
Po południu na zabawie
utonęła kaczka w stawie.
Pan nie wierzy? Daję słowo!
Sprowadzono straż ogniową,
przecedzono wodę sitem,
a co ryb złowiono przy tym!
Fe, nieładnie! Któż tak kłamie?
Zaraz się poskarżę mamie!
"Kąpiel synka"
Synuś kąpie się w wanience
mydlu, mydlu nóżki, ręce
mydlu, mydlu plecki, brzuszek;
wytrzyjmy się...
Leży wśród poduszek synuś malutki,
wykąpany, czyściutki,
cacy synuś, cacy.
"Kokoloki"
Kokoloki to zwierzaki
ni to ssaki, ni to ptaki.
Lecz gdy spotkasz kokoloka
i popatrzy on z wysoka
zaraz mile się przekonasz,
że ci sięga za ramiona.
Choć z początku nie dowierzasz,
że ma futro, kolce z jeża,
długie nogi, żółte pióra
myślisz nonsens albo bzdura.
Bo nie możesz wpisać w rejestr
ten jest taki, tamten nie jest...
Bo rzecz trudna z kokolokiem
takim dziwnym głowonogiem.
"Koleżanki - dokuczanki" - Skarżyńska Ewa
Są na świecie różne anki.
Pianki, wianki i baranki.
Ale ja o innych ankach:
KOLEŻANKACH - DOKUCZANKACH.
Jeśli ktoś je także zna,
pewnie cierpi tak jak ja.
Chude nogi, długi nos,
rude włosy, cienki głos
to już powód i przyczyna,
aby się na ciebie zżymać.
Gdy nos krótki - także źle!
Wtedy również
śmieją się,
przedrzeźniają bez litości,
aż zobaczą, że już dość ci.
Wtedy słyszysz chichot zły:
- Hi-hi-hi!
KOLEŻANKI - DOKUCZANKI
posłuchajcie,
co wam powiem:
Bardzo łatwo "rżeć" ze śmiechu,
skoro ma się "sieczkę" w głowie...
"Kwiat 26" - Wawiłow Danuta
Nie mam chęci dokazywać,
skakać ani jeść...
Tatuś, kupisz mi samochód
kwiat dwadzieścia sześć?
Tylko jeden mały Kwiacik,
kwiat dwadzieścia sześć...
Kierownicę w rękę chwycę,
sygnał dam - i cześć!
I pojadę, i zatrąbię
na calutki świat:
patrzcie, patrzcie na mój nowy,
na mój piękny kolorowy,
mój bombowy Kwiat!
"Leń" - Brzechwa jan
Na tapczanie siedzi leń,
nic nie robi cały dzień.
"O, wypraszam to sobie!
Jak to ja nic nie robię?
A kto siedzi na tapczanie?
A kto zjadł pierwsze śniadanie?
A kto dzisiaj pluł i łapał?
A kto się w głowę podrapał?
A kto dziś zgubił kalosze?
O - o! Proszę!"
Na tapczanie siedzi leń,
nic nie robi cały dzień.
"Przepraszam! A tranu nie piłem?
A uszu dzisiaj nie myłem?
A nie urwałem guzika?
A nie pokazałem języka?
A nie chodziłem się strzyc?
To wszystko nazywa się nic?"
Na tapczanie siedzi leń,
nic nie robi cały dzień.
Nie poszedł do szkoły, bo mu się nie chciało,
nie odrobił lekcji, bo czasu miał za mało.
Nie zasznurował trzewików, bo nie miał ochoty,
nie powiedział "dzień dobry", bo z tym za dużo roboty,
nie napoił Azorka, bo za daleko jest woda,
nie nakarmił kanarka, bo czasu mu było szkoda.
Miał zjeść kolację - tylko ustami mlasnął,
miał położyć się spać - nie zdążył - zasnął.
Śniło mu się, że nad czymś ogromnie się trudził.
Tak zmęczył się tym snem, że się obudził.
"Mały brzdąc"
Nie trzymaj się fartuszka mamy,
nie jesteś przecież mały brzdąc.
Buciki oczyść, podlej kwiatki,
Do pracy zawsze chętny bądź.
Ze szczotką zatańcz raz i dwa,
podłogę ślicznie zamieć,
pamiętaj, że każdego dnia
pomagać trzeba mamie.
Bo w domu zajęć jest bez liku,
żeby czystością wszędzie lśnił,
więc pracuj mały pomocniku
ile masz tylko w rączkach sił.
Wieczorem ułóż w swoim kątku
pluszowe misie, koty, psy,
Bo kto nauczył się porządku,
ten w nocy zawsze dobrze śpi.
"Mały przedszkolaczek"
Przedszkolaczek jestem - proszę:
Noszę torbę, w niej bambosze.
Mam wyszyty na niej znaczek.
Spójrz: czerwony polny maczek.
Jaś na torbie ma jaskółkę,
Staś samolot, Hanka pszczółkę,
Ryś motyla, Heniek rower
Wikcia - wiśnie kolorowe.
Torbę swoją wieszam w szatni
Znam swój wieszak przedostatni.
I wie każdy przedszkolaczek,
Że ten znaczek to mój znaczek.
"Mam trzy latka" - Suchorzewska Irena
Mam 3 latka, 3 i pół
brodą sięgam ponad stół.
Do przedszkola chodzę z workiem
i mam znaczek z muchomorkiem.
Pantofelki ładnie zmieniam,
myję ręce do jedzenia.
Zjadam wszystko z talerzyka,
tańczę, kiedy gra muzyka.
Umiem wierszyk o koteczku,
o tchórzliwym koziołeczku,
i o piesku co był w polu,
nauczyłam się w przedszkolu.
"Mój kolega komputer" - Karaszewski Stanisław
Mam komputer supernowy
z monitorem kolorowym,
klawiaturą, stacją dysków
i malutką, zwinną myszką!
Mój komputer, mój komputer,
on jest super, super, super!
On najlepszym jest kolegą,
nie potrzeba mi innego!
Och! Ach! Och! Ach!
To najlepszy kumpel w grach!
Nagle - rety! Co się dzieje!
W komputerze coś szaleje,
wirus groźny niesłychanie
pożarł program, połknął pamięć!
Wirus popsuł mi komputer,
już komputer nie jest super!
Ale za to mam dobrego,
mam kolegę prawdziwego!
Och! Ach! Och! Ach!
To najlepszy kumpel w grach!
"Na Dzień Dziecka!"
W czerwcowy ranek ponad dachami
biały gołąbek latał nad nami.
Widział go Grisza, Sambo i Janek.
Ponad dachami w czerwcowy ranek
szybował gołąb przez niebo sine
niósł wszystkim dzieciom
dobrą nowinę.
Nowinę, która łączy i brata:
walczymy o pokój dla świata.
"Nasze przedszkole"
Mamy niziutki krzesełka,
mamy niziutkie stoliki.
Zjeżdżalnia jest i huśtawka
i dwa drewniane koniki.
Samochód żółto - czerwony,
traktor, żniwiarka i fura.
Bateryjek - ze cztery,
i klocków wysoka góra.
Jest nawet pokój dla lalek,
malutkie mebelki w kątku
gdzie siedzą sobie laleczki
a miś pilnuje porządku.
"Nie bój się"
Ja nie jestem całkiem duża,
lecz braciszek mały bąk.
Tam na ścieżce jest kałuża,
a on się kałuży zląkł.
W tej kałuży niegłębokiej
nie ma żaby, nie śpi rak.
Podaj rękę! Przejdźmy bokiem!
Lewa! Prawa! Śmiało! Tak!
"Niewidzialna plastelina" - Wawiłow Danuta
Ulepiłam mamie domek
z niewidzialnej plasteliny,
dwa okienka, dwa kominy
z niewidzialnej plasteliny.
A w okienkach kwiatki bratki,
a dla taty krawat w kratki
z niewidzialnej plasteliny.
Ulepiłam sobie pieska,
mięciutkiego, z czarnym pyszczkiem,
lalki Kasię i Tereskę,
i pistolet, i siostrzyczkę.
Namęczyłam się ogromnie,
stłukłam łokieć, zbiłam szklankę...
Mama, tata, chodźcie do mnie!
Mam tu dla was niespodziankę!
Czemu na mnie tak patrzycie
i zdziwione macie miny?
Czyście nigdy nie widzieli
niewidzialnej plasteliny?
"O Fabianie" - Wawiłow Danuta
Mój kuzyn, Kowalski Fabian,
ciągle wszystko przerabiał.
Ledwie włożył ubranie,
brał się za przerabianie.
Z muszelki robił pędzelki,
z poduszki - słone paluszki,
z parówki - temperówki,
z firanki - wycinanki.
Mówiła mama: "Kochanie!
Zjedz przynajmniej śniadanie!
Popatrz, co ty wyrabiasz!
Przerabiasz i przerabiasz!"
A Fabian na to: "Co tam!
Najpierw przerobię kota!"
I robił z kota świnkę,
ze świnki robił pacynkę,
z pacynki robił sardynkę,
z sardynki robił dziewczynkę.
Mówił tata: "Fabianie!
Zostaw to przerabianie!
Zamiast wszystko przerabiać,
zacznij lekcje odrabiać!"
A Fabian na to: "Nie mogę!
Właśnie przerabiam podłogę!
Gdzie znaleźć takiego pana,
co by przerobił Fabiana?
"O Rupakach" - Wawiłow Danuta
Usiądź przy mnie, mamusiu.
Coś ci powiem do uszka...
Wiesz, kto do mnie przychodzi,
jak się kładę do łóżka?
Takie śliczne, puchate,
kolorowe jak ptaki...
Za nic w świecie nie zgadniesz!
To przychodzą RUPAKI!
Te RUPAKI, mamusiu,
to są takie zwierzaki -
trochę jakby kociaki,
trochę jakby dzieciaki,
trochę jakby motyle,
krokodyle czy raki...
Nie rozumiesz, mamusiu?
No, po prostu - RUPAKI!
Są RUPAKI dorosłe
i RUPAKI - dzieciaki,
są RUPAKI - dziewczyny
i RUPAKI - chłopaki,
są RUPAKI - mądrale
i RUPAKI - głuptaki,
są brzydale i wcale,
wcale ładne RUPAKl...
Te RUPAKI mieszkają
w różnych dziurach i kątach,
i na przykład za szafą,
gdzie się kurzu nie sprząta,
i w szufladzie tatusia,
i na półce z książkami,
i w wózeczku dla lalki
też nocują czasami.
Strasznie boją się myszy
i nie lubią jeść sera,
zawsze tańczą kozaka,
gdy na burzę się zbiera,
śpią w kaloszach, a kąpiel
zawsze biorą we frakach...
Nie chcesz wierzyć? Naprawdę!
Ja się znam na RUPAKACH!
Jeśli spotkasz któregoś
w kuchni albo w łazience,
to go możesz pogłaskać
albo wziąć go na ręce,
tylko nie mów przypadkiem:
Jejku, co za pokraka!",
bo ty nie wiesz, jak łatwo
jest obrazić RUPAKA!
Popatrz, popatrz, już przyszły.
Jeden siedzi na oknie!
Oj, przepraszam, mamusiu,
że tak ziewam okropnie!
Jak mi bajkę opowie,
to powtórzę ci rano...
Teraz już mnie pocałuj...
Zaraz zasnę... Dobranoc!
"Przyjęcie" - Gellner Dorota
Na przyjęcie się wybieram,
wszystkie szafy więc otwieram.
Co mam włożyć? To czy to?
Dwie kokardy wziąć, czy sto?
Spodnie w kratkę, czy też w kropki?
Zamiast butów może wrotki?
Tak się męczę, tak się staram,
wkładam cztery bluzki naraz.
Do żurnala ciągle zerkam -
może lepiej pójść w lakierkach?
Może w bluzce od pidżamy?
Albo w nowej sukni mamy?
Czy na żółtym kapeluszu
mam posadzić kotka z pluszu?
Wszystko to za długo trwa!
Zegar bije - raz i dwa!
Już przyjęcie się skończyło
a mnie wcale tam nie było!
"Psuje"
W moim pokoiku
psuje grasowały,
popsuły zabawki,
lale połamały.
Zepsuły mi palec!
Nadłamały nos!
Naderwały ogon!
Odebrały głos!
Włosy mi wyrwały!
Połamały nogi!
Oko zakleiły!
Zabrały mi rogi!
Co to za rozboje,
co to za wybryki!
Kto popsuł zabawki?
Co to za psotniki?
"Pytalski" - Brzechwa Jan
Na ulicy Trybunalskiej
mieszka sobie Staś Pytalski,
co, gdy tylko się obudzi,
pytaniami dręczy ludzi.
- W którym miejscu zaczyna się kula?
Co na deser gotują dla króla?
Ile kroków jest stąd do Powiśla?
O czym myślałby stół, gdyby myślał?
Czy lenistwo na łokcie się mierzy?
Skąd wiadomo, że Jurek to Jerzy?
Kto powiedział, że kury są głupie?
Ile much może zmieścić się w zupie?
Na co łysym łysina?
Kto indykom guziki zapina?
Skąd się biorą bruneci na świecie?
Ile ważą dwa kleksy w kajecie?
Czy się wierzy niemowie na słowo?
Czy jaskółka potrafi być krową?
Dziadek już od roku siedzi
i obmyśla odpowiedzi,
babka jakiś czas myślała,
ale wkrótce osiwiała,
matka wpadła w stan nerwowy
i musiała zażyć bromu,
ojciec zaś poszedł po rozum do głowy
i kiedy powróci - nie wiadomo.
"Rysunek" - Wawiłow Danuta
Mój kochany tatuś
ma niebieskie oczka,
mama ma brązowe
i ja też brązowe.
Prawda jak ładnie?
Ale gdyby tatuś
miał czerwone oczka,
mama miała żółte,
a ja fioletowe,
mielibyśmy oczka
różnokolorowe.
I byłoby jeszcze ładniej!
"Samochwała" - Brzechwa Jan
Samochwała w kącie stała
i wciąż tak opowiadała:
- zdolna jestem niesłychanie
- najpiękniejsze mam ubranie
- moja buzia tryska zdrowiem
- jak coś powiem, to już powiem
- jak odpowiem to roztropnie
- w szkole mam najlepsze stopnie
- mój tato - do pieca sięga
- moja mama - taka tęga
- moja siostra - taka mała
A ja jestem - samochwała!
"Skarżypyta" - Brzechwa Jan
- Piotruś nie był dzisiaj w szkole,
Antek zrobił dziurę w stole,
Wanda obrus poplamiła,
Zosia szyi nie umyła,
Jurek zgubił klucz, a Wacek
zjadł ze stołu cały placek.
- Któż się ciebie o to pyta?
- Nikt. Ja jestem skarżypyta.
"Smutny wiersz" - Wawiłow Danuta
Dzisiaj jestem smutna
jak ptak.
Dzisiaj jestem smutna
jak deszcz.
Leżę sobie w trawie
na wznak,
sama nie wiem, czemu
tak jest.
Promyk słońca zalśnił
i zgasł.
Trzmiel nade mną krąży
i gra.
Czy to moje włosy,
czy las?
Czy to śpiewa wilga,
czy ja?
Możesz sobie myśleć,
co chcesz,
ale nie zrozumiesz
i tak,
czemu jestem smutna
jak deszcz,
czemu jestem smutna
jak ptak.
"Sprzątanie" - Gellnerowa Danuta
Po zakupy poszła mama
- ja porządki robię sama!
Spieszę się jak tylko mogę.
Wazon upadł na podłogę.
Wszystko z ręki mi wypada,
i zacina się szuflada.
Przewróciłam książek stos,
ubrudziłam sobie nos.
Gdzie jest szczotka?
Gdzieś przepadła!
Pewnie mysz ją w kącie zjadła.
Kot przestraszył się sprzątania,
wyprowadza się z mieszkania.
Pies mi zabrał ścierkę w kratę,
wlazł ze ścierką pod kanapę.
A szufelka kolorowa
ciągle się przede mną chowa.
Strasznie trudne to sprzątanie!
Łatwiej mieszkać w bałaganie.
"Świnka" - Wawiłow Danuta
- Chodźmy bawić się do Oli!
- Nie, jej mama nie pozwoli!
Tylko nie mów nic nikomu!
Oni mają świnkę w domu!
- Co ty mówisz? Jaką świnkę?
Czy ma ryjek i szczecinkę?
Czym ją karmią? Cukierkami?
Czemu bawią się z nią sami?
- Popatrz w okno! Tam jest świnka!
- To nie świnka, to dziewczynka!
Siedzi smutna, zapuchnięta,
wielką chustką owinięta.
- Właśnie przyszła od doktora.
Ona jest na świnkę chora!
"Urodziny" - Kamieńska Anna
Urodziło się dziecko rumiane.
Powiedziała woda misce,
miska ławie,
ława trawie,
trawa łące,
łąka słońcu.
Słońce
zajaśniało.
"Wędrówka" - Wawiłow Danuta
Pewnego dnia
wyjdę z domu o świcie,
tak cicho,
że nawet się nie zbudzicie.
I pójdę,
i będę wędrować po świecie,
i nigdy mnie nie znajdziecie.
I nie wezmę ze sobą nikogo,
tylko tego małego chłopaka,
co wczoraj na schodach płakał
i bał się wrócić do domu,
a dlaczego -
to tego
nie chciał powiedzieć nikomu.
I jeszcze weźmiemy ze sobą
tego czarnego kota,
co miauczy zmarznięty na progu
i każdy odpycha go nogą,
i nie chce go wpuścić do środka.
I to nie obchodzi nikogo,
że on tak płacze na progu.
I jeszcze weźmiemy ze sobą
te dwa uschnięte drzewa,
co nigdy nie były zielone
i chciały uciec do lasu
od kurzu
i od hałasu,
i żeby ptak na nich usiadł,
i żeby im zaśpiewał.
I będziemy tak szli i szli
drogami, lasami, polami,
i każdy dzieciak,
i każdy pies
będzie mógł iść razem z nami.
I będziemy tak szli i szli
przez wsie, przez miasta, przez góry,
przez morza, przez gwiazdy, przez chmury,
aż kiedyś,
po latach wielu,
staniemy wreszcie u celu.
I będzie tam ciepła ziemia
i dużo, dużo nieba,
i każdy
będzie miał to,
czego najbardziej mu potrzeba.
I na zielonej trawie
różne zwierzęta
będą się z nami bawić
w berka i w chowanego.
I nikt nikogo
nie będzie się bać.
I nikt z nikogo
nie będzie się śmiać.
I każdy
będzie rozumiał każdego.
I będzie wspaniale!
Tak!
I niczego
nie będzie nam brak!
I tęsknić nie będę wcale!
I tylko czasami, czasami
pomyślę,
że było by dobrze,
że może byłoby dobrze,
gdybyście wy
byli z nami...
"Wielkie pranie" - Grodzieńska Wanda
Plastu - chlastu!
Od poranka wielkie pranie
robi Janka, bo te lalki
kocmołuszki
pobrudziły znów fartuszki.
I pończoszki zabłociły,
i koszulki zasmoliły.
Plam bez liku,
trzeba wyprać je w szafliku.
Mydłem, mydłem
trze sukienki
nie żałuje Janka ręki.
"Wiercipięty" - Papuzińska J.
Dla wiercipięty
- zbędne zachęty!
Tylko w świat go puść!
On powędruje uśmiechnięty,
przez drogi, ścieżki i zakręty,
choćby mu nawet wiercił pięty
siedzący w bucie gwóźdź.
"Wszyscy mnie lubią" - Skarżyńska Ewa
Wszyscy mnie lubią!
To rzecz wspaniała.
Chyba się jednak
dobrze starałam.
Chciałam,
by lubić zaczął mnie ktoś,
więc byłam miła,
mówiłam wciąż:
proszę, przepraszam,
bardzo dziękuję
i uśmiechałam się,
i w ogóle.
Teraz mnie lubią
wszyscy,
więc w górę
skaczę z radości - do samych chmurek.
"Wydłubałem z samochodu...."
Wydłubałem z samochodu
kółko zębate.
Ten fakt bardzo rozzłościł
mojego Tatę.
Samochód był nowy, prosto ze sklepu,
cały czerwony.
A teraz leży w kącie, na części
jest rozkręcony.
Prócz tego kółka znalazłem jeszcze
osiem sprężynek,
zagiętą blaszkę, drewniany kołek
i sznurka ścinek.
Chociaż zmęczyłem się i to bardzo
tym rozkręcaniem
nie odnalazłem ja odpowiedzi
na me pytanie.
Po głowie chodzi mi to pytanie
i wciąż nurtuje:
"Czy w środku każdej mojej zabawki
coś się znajduje?"
"Co sprawia, że samochód jeździ,
latarka świeci?"
Chcę się dowiedzieć, jestem ciekawy
jak wszystkie dzieci.
Dlatego dłubię, rozkręcam, pruję
na drobne skrawki.
Wykręcam śrubki, rozbijam
młotkiem moje zabawki.
I tylko nie wiem czemu mój tata
tak złości się z mamą
bo przecież kiedy oni byli mali
robili to samo!
"Wyspa"
Gdy ci smutno w pokoiku
nie chce ci się fiku-fiku,
pomyśl o dalekich krajach
wyspach, morzach, urodzajach,
o słońcu co mocno świeci,
o podwórkach z mnóstwem dzieci,
o owocach apetycznych
rodem z krain egzotycznych.
I choć palmy tu nie rosną
tylko bazie wczesną wiosną
tu gdzie jesteś jest ciekawie
na tapczanie, czy na trawie.
"Zachowanie przy stole"
Nie rozpychaj się przy stole,
łokieć miejsce ma za stołem,
łyżką pokarm nieś do buzi
bo na ogół tylko zwierzę
mordkę zgina nad talerzem.
"Zapach czekolady" - Wawiłow Danuta
Przyszedł do nas wujek Władek,
przyniósł wielką czekoladę,
z orzechami, z rodzynkami,
w pięknym pudle z obrazkami.
Jeśli będę grzecznie siedzieć,
dadzą mi ją po obiedzie...
Choć zamknięta jest szuflada,
wszędzie pachnie czekolada.
Układanki chcę układać -
wszędzie pachnie czekolada.
Gdy na nowy rower wsiadam -
wszędzie pachnie czekolada.
Kiedy z lalką sobie gadam -
wszędzie pachnie czekolada.
Czy ktoś może mi powiedzieć,
kiedy będzie po obiedzie?
Bo nie mogę żyć w spokoju,
gdy ten zapach jest w pokoju!
"Zosia"
Była sobie taka Zosia
co zabawki wciąż niszczyła,
ciągle nowe kupowała,
lecz się o nie nie troszczyła.
Te zabawki wciąż o Zosi
szeptem z sobą rozmawiały,
że po prostu jej nie lubią
i czym prędzej uciec chciały.
Miś bez nosa, pies bez ucha,
pajac co się już nie rusza,
lalki małe, lalki duże
wszystkie mają smutne buzie,
klocki lego też zmartwione
bo po kątach są rzucone.
"Żyrafa" - Bechlerowa Helena
Chciałem wyciąć konia.
Konik się nie udał:
za wysokie nogi,
a szyja za chuda.
Tutaj przytnę ogon,
tu dorobię różki,
a potem to zwierzę
pomaluję w groszki.
Pomaluję ładnie,
jak tylko potrafię.
Teraz się mój konik
zamienił w żyrafę.
Jeszcze wytnę drzewo,
dużo liści na nim,
by miała żyrafa
zielone śniadanie.