Dziady cz. I
W pokoju siedzi samotnie Dziewica, czytając romans „Valerie”. Wstaje od stołu, mówiąc, że nadeszła pora, by przerwać lekturę, lecz jest pewna, że nie będzie mogła zasnąć, nie znając dalszych losów bohaterów książki. Wzruszają ją dzieje pary. Przypuszcza jednak, że zakończenie będzie smutne. Cóż może bowiem czekać tak idealnych kochanków za ziemi? Zazdrości głównej bohaterce, Walerii tego, że była ubóstwiana przez ukochanego, o jakim marzy każda dziewczyna, wypatrując jego cech w każdym napotkanym mężczyźnie.
Dziewica jest znudzona życiem, dlatego ucieka do książek i marzeń. Według niej ludzie stają się więźniami własnych pragnień. Wierzy, że każdy człowiek ma „istotę bliźnią”, harmonijnie zespoloną z drugą osobą. Pewnego dnia te bliźniacze dusze muszą się odnaleźć i zaznać szczęścia. Czuje się samotna, jej serce jest stęsknione, wyczekuje tego, z którym ma zostać połączona. Jest przekonana, że gdzieś istnieje osoba, która ma podobne myśli do jej pragnień. Marzy, że kiedyś spotkają się przynajmniej na chwilę, że ich spojrzenie odszuka się w tłumie.
Guślarz wzywa ludzi na obrzęd dziadów. Mają się spotkać w tajemnicy, gdyż ksiądz zakazuje wiary w zabobony. Zmarli również spieszą na magiczny rytuał.
Chór młodzieńców zwraca się do Dziewczyny (utożsamianej z Karusią z ballady „Romantyczność”), płaczącej po śmierci ukochanego. Młodzieńcy proszą, żeby nie rozpaczała, ponieważ wkrótce jej oczy zabłysną miłością ku innemu mężczyźnie, a jej ręce splotą się z nim w uścisku. Porównują jej sytuację do pary gołąbków, które zostały rozdzielone przez orła, lecz już pojawił się nowy gołąb, który zastąpi ukochanego. Dziewczyna jest jak róża spleciona z fiołkiem, którego na łące ściął chłop. Zwraca się ku niej piękny narcyz. Wynika z tego, iż nie należy opłakiwać zmarłego wybranka serca, albowiem on już jest w niebie i nie może kochać. Dziewczyna może dać na mszę, ale dla żywych ma mieć piękne słowo.
Chór młodzieńców następne słowa kieruje do Starca, który tęskni za zmarłymi bliskimi. Prosi, żeby tego nie robił, ponieważ tęsknota szkodzi myślom i sercu. Jego życiowe doświadczenie może być przykładem i służyć innym. Starzec narzeka, wspominając dawne czasy, które młodym ludziom są obce. Chór młodzieńców radzi, by Starzec, który stracił wiele bliskich osób, skupił się na żyjących znajomych.
Dziecię prosi Starca, by wrócili do chaty. Dostrzega coś na cmentarzu, co wzbudza w nim przerażenie. Błaga, żeby dopiero następnego dnia wrócili, ponieważ tej nocy mogą tam spotkać dusze. Dziecko jest zbyt młode, by znać duchy zmarłych i nie pamięta nawet matki, która zmarła przed laty. Starzec pragnie ujrzeć dawnych znajomych, ma jednak słaby wzrok i słuch. Dwa tygodnie wcześniej na jego urodzinach zebrali się krewni i sąsiedzi, których nie rozpoznał. Mężczyzna mówi, że dla niego życie nie ma już znaczenia. Ludzie, których kochał od dziecka, zmarli. Zastanawia się, czy on nadal żyje. Kiedy odejdzie, zostawi świat różny od tego, w którym się urodził. Wnuk jest jego ostatnią pociechą, lecz teraz również kierowany strachem go opuszcza. Starzec idzie na cmentarz sam. Ma świadomość, że nie zabłądzi, gdyż co roku przebywa tę samą drogę i już jako dziecko uczestniczył w obrzędzie Dziadów. Błaga Boga, by pozwolił chłopcu wcześnie umrzeć i sądzi, że zostanie wysłuchany, ponieważ cierpliwie przyjmował gorycz życia. Żegna chłopca, prosząc, żeby zaśpiewał ulubioną piosenkę o zaklętym młodzieńcu przemienionym w głaz.
Dziecię śpiewa. Jest to historia młodzieńca, przykutego łańcuchem i stojącego przed zwierciadłem. Powoli zamienia się w kamień. Pewnego dnia odnajduje go Twardowski. Młodzieniec nie wie, jak długo jest przykuty i pyta, czy Olgierd nadal walczy z Niemcami. Twardowski wyjaśnia, że minęło już dwieście lat od tamtych zdarzeń. Młodzieniec zapytuje wówczas, czy rycerz był na brzegach Świtezi i słyszał o Poraju i nadobnej Maryli. Twardowski nie słyszał nic o ich miłości. Pragnie uwolnić Młodzieńca, rozbijając lustro, ale ten go powstrzymuje. Prosi, żeby podał mu zwierciadło, całuje je i zamienia się cały w kamień.
Chór młodzieży mówi, że Guślarz nakazał im stanąć na wzgórzu, w połowie drogi między wioską a cmentarzem. Tu będą świętować noc Dziadów, witać idących na obrzęd, a zbłąkanym wskazywać drogę. Młodzi nie powinni nucić pieśni żałoby, ani nie powinni odwiedzać grobów, ponieważ mogliby stamtąd już nie wrócić. Tam podążają wyłącznie dzieci i ojcowie. Słychać Pieśń Strzelca o radosnym życiu myśliwego, który jest panem zwierząt i królem lasów.
Pojawia się Gustaw, zastanawiając się, gdzie doszedł w pogoni za natchnieniem. Stwierdza, że zamiast zwierzęcia upolował piosenkę, którą będzie mógł zaśpiewać, kiedy wróci do domu. Rozpala ognisko w nadziei, że któryś z towarzyszy odnajdzie go. Mówi do Strzelca, że nie ma wielu takich myśliwych jak on. Inni pragną jedynie tropić zwierzę, by potem szczycić się swoją zdobyczą przy stole. Kiedy nudzą ich łowy, zwracają swoje myśli ku kobietom, by u nich szukać miłości.
Gustaw rozmyśla, dlaczego nie jest taki, jak ci myśliwi. Wyjechał na polowanie, uciekając od znużenia i szukając samotności, by nikt nie przeszkadzał mu w snuciu marzeń, nie widział jego łez, ani nie słyszał westchnień. Wydaje mu się, że dostrzega jakiś cień, który zawsze mu towarzyszy. Jest to zwiewna postać dziewczyny, o której myśli nocami i do której wzdycha. Czasami ma wrażenie, że tuż przy swoim sercu słyszy bicie drugiego serca. Szuka tej tajemniczej postaci, pragnie, żeby stała się realna, lecz nie wie, gdzie mógłby ją odnaleźć. W momencie, gdy ją odszuka, ucieknie od ludzi i wyrzeknie się świata.
Gustaw życzy Strzelcowi szczęśliwej drogi. Mężczyzna zarzuca mu, że tak szybko się z nim żegna. Słyszał westchnienia Gustawa i prosi go o szczerą rozmowę, ponieważ on kiedyś również był młody i zna pragnienia młodego serca.
Gustaw dziękuje, mówiąc, że nie żąda pomocy od nieznajomych i nie zawiera przyjaźni. Strzelec wyznaje, że będzie z nim szczery i dodaje, że gdziekolwiek Gustaw nie pójdzie, jest śledzony przez pewną istotę, która zamierza go odnaleźć w ludzkiej postaci. Słowa Strzelca przerażają Gustawa. Nie pozwala mu się zbliżać do siebie.
[tu rękopis się urywa]