Modlitwa, dlaczego mam się modlić? Moje spotkanie z Jezusem.
Rozpoczynamy nasze wielkopostne spotkania z Jezusem obecnym w Najświętszym Sakramencie Ołtarza. Śpiewamy Gorzkie żale, rozważając mękę naszego Pana, ale patrzymy w twarz zmartwychwstałego. Jest to czas rozmowy z Chrystusem o Jego wielkiej miłości, która wyraziła się w Krzyżu. O miłości większej, głębszej, o miłości dającej życie, która nigdy nie ustaje. W tym roku nasze rozważania dotyczyć będą modlitwy, tzn. spotkania mojej małej miłości (pisanej przez małe m) z Bożą Miłością.
Widzimy, że nasze życie bywa często powierzchowne - zagonienie, praca, obowiązki, szkoła, znajomi, przyjemności... bardzo szybko wypełniają nam czas, dzień za dniem, kolejne lata szybko mijają.
Ale nasze życie to często nie jest pasmo sukcesów i tylko dobrych i przyjemnych chwil. Przeżywamy również chwile porażek, przeżywamy różne cierpienia, doświadczamy niepowodzeń. Tu często ujawnia się nasza niemoc i bezsilność. Nie potrafimy poradzić sobie z cierpieniem czy to własnym czy bliskich, ale równie często tracimy z oczu Boga, zaczynamy całą naszą nadzieję pokładać w drugich człowieku, w instytucji, w rewelacyjnym lekarstwie czy w tajemniczym i magicznym pseudoleczeniu. „Nie samym chlebem żyje człowiek”. Czym więc żyje człowiek? „Każdym słowem, które pochodzi z ust Pana”. Jednym słowem: prawdziwe życie płynie ze spotkania z Bogiem. Chrześcijanin to ten, który się modli a na modlitwie spotyka się z Bogiem.
Dziś wielu mówi: „nie mam czasu na modlitwę”, „nie umiem się modlić”, „nie potrzebuję modlitwy, sam sobie daję radę”, „nie modlę się, bo jestem taki niedoskonały” ... Rzadko natomiast się słyszy nie jem bo: „nie umiem”, nie piję wody bo „nie potrzebuję”, nie oddycham bo „nie mam czasu”. Postawa taka nie zawsze wynika ze złej woli, czasem wynika ze strachu, z niepewności, ale równie często po prostu z postawy egoizmu, ponieważ trudno jest nam uznać swoją nieumiejętność, podjąć to co nas kosztuje, co jest trudne. Czym dla ciała jest pokarm, woda, powietrze tym na pewno dla ducha jest modlitwa, post, jałmużna oraz sakramenty.
Czym jest więc modlitwa? Najkrócej mówiąc, jest to osobowe spotkanie człowieka z Bogiem, który kocha. Spotkanie osoby z osobą. Człowieka z Bogiem. Może to być spotkanie dobrych przyjaciół, może damno niewidzianych znajomych. Spotkanie człowieka z osobowym Bogiem. Czasem jest to spotkanie Łazarza, czasem Marii Magdaleny, kiedy indziej Szymona lub Łotra z krzyża. A może Zacheusza, Mateusza, Judasza, niewidomego, paralityka, Piłata, Kajfasza, Heroda. Nie jest więc obojętne kto spotyka się z Jezusem. Niektóre spotkania możemy wziąć za wzór do naszej modlitwy: Setnikowe „Panie nie jestem godzien abyś wszedł do mojego domu, ale powiedz słowo a mój sługa odzyska zdrowie”, a może „Jezusie Synu Dawida ulituj się nade mną”, „Nikt ciebie nie potępił? Nikt Panie. Idź i więcej nie grzesz”. Modlitwa to przecież nie tylko wypowiadane słowa, ale treść, z którą się identyfikuję, w którą wierzę. To spotkanie z osobą, której ufam i którą kocham.
Dlaczego mamy się modlić? Bo nasze ludzkie możliwości mają swoje bardzo ściśle określone granice, których nie jesteśmy w stanie przekroczyć. Bo nasze życie, czy to fizyczne czy duchowe, jest kruche. Ponieważ jesteśmy podatni na zranienia i życie nasze naznaczone jest cierpieniem. Ponieważ w naszym życiu jest dużo zła i równie często jesteśmy ofiarami zła innych. Modlimy się, aby przyjąć Boże przebaczenie i otworzyć się na przebaczenie braci. Modlimy się, ponieważ jesteśmy kuszeni do zła a właśnie modlitwa przywraca nam zdolność duchowego widzenia i opanowywania naszych pożądliwości. Wreszcie dlatego, że żyjemy w epoce różnorodnych zagrożeń które odbierają nam pokój serca, pocieszenie, radość bycia z innymi.
Jeśli nie są przekonujące powyższe powody, może wystarczy jeszcze jeden: rozmawia się z tym, kogo się kocha! Stąd modlitwa jest najlepszym sprawdzianem prawdziwości i doskonałości naszej miłości względem Boga i bliźniego. To dla mnie Jezus przyszedł na świat, dla mnie stał się człowiekiem i dla mnie umarł na krzyżu. W nim jest moje życie.
Jest jeszcze druga strona, o wiele ważniejsza od naszych ludzkich wysiłków. Otóż inicjatywa na modlitwie należy do Boga, to on jest tak naprawdę pierwszym działającym, bo „gdy nie umiemy się modlić tak jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w wołaniach, których nie można wyrazić słowami”.
Kiedy modlitwa jest skuteczna? Św. Bazyli Wielki pisał: „Skuteczna modlitwa to taka, która tworzy w duszy jasne pojęcie Boga”. Czyli aby poznać Boga, trzeba się modlić, to znaczy trzeba się spotykać z Bogiem. I to on sam będzie się dawał nam poznać, sam będzie działał.
Wielki Post jest dobrym czasem, aby zatrzymać się przy tym co najważniejsze, co jest fundamentem naszego działania. W naszych rozważaniach, tak jak Apostołowie wołajmy: „Panie naucz nas się modlić”. Poślij do naszych serc Ducha Ożywiciela, aby to co już we mnie umarło, w Tobie zmartwychwstało. Św. Jakub w swoim liście pisze: „Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego”.
Panie, naucz nas się modlić. Jezus wzorem modlitwy (Słowo Boże).
Musimy się jednak zapytać: czy modlitwa to jakaś naturalna zdolność, wynik ascezy, nagroda, dar dla uprzywilejowanych *(tych mocniej wierzących), a może to wypracowana umiejętność. I tak naprawdę wszystkie te odpowiedzi są poprawne. Modlitwa to naturalne pragnienie do jakiego dąży w najgłębszych pokładach serca człowiek, pragnąc zjednoczenia ze Stwórcą, gdy tego nie osiąga, zaczyna szukać sobie innych bożków: pieniądza, przyjemności, itd... św. Augustyn wyznał: „niespokojne jest nasze serce dopóki nie spocznie w Tobie Panie”. Jest też wynikiem naszego wysiłku, tzn. podejmowania trudu modlitwy, znajdowania czasu na modlitwę, pomimo wszystko. Jest też swoistą nagrodą, bo Bóg z tymi, którzy go miłują współdziała we wszystkim dla ich dobra. Gorliwa i prawdziwa modlitwa rozpala nasze serca do miłości miłosiernej. Wielka apostołka miłosierdzia, ale przede wszystkim modlitwy, bł. Matka Teresa tak pisała: „Owocem ciszy jest modlitwa, Owocem modlitwy jest wiara, Owocem wiary jest miłość, Owocem miłości jest służba, Owocem jest pokój.” Wreszcie to umiejętność, której trzeba się uczyć i nieustannie w sobie pogłębiać, bo przecież spotykamy się z Bogiem Wszechmocnym, większym od naszych wyobrażeń i oczekiwań.
Gdzie zatem szukać wzoru modlitwy? Jak i gdzie uczyć się modlitwy, czy może trzeba zapisać się do szkoły modlitwy, może zrobić jakiś kurs, zdobyć uprawnienia, certyfikat ...
Posłuchajmy: „Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów.” (Łk 11, 1). Panie, naucz nas się modlić!
Jezus dużo czasu poświęca na rozmowę z Ojcem. „Nad ranem gdy jeszcze było ciemno, wstał wyszedł i udał się na miejsce pustynne i tam się modlił” (Mt 1, 35); „W tym czasie wszedł na górę, aby się modlić i całą noc spędził na modlitwie” (Łk 6, 12); „Liczne tłumy zbierały się aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swoich niedomagań. On jednak usuwał się w miejsce pustynne i modlił się” (Łk 5, 15-16), „gry raz modlił się na osobności, a byli z Nim jego uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: za kogo uważają mnie tłumy ... A wy za kogo mnie uważacie?”
Szkoła modlitwy to szkoła Jezusa, to on jest nauczycielem. Ale jak Jezus uczy? Jezus daje uczniom przykład modlitwy. Uczniowie widzą swojego mistrza na modlitwie, on sam zaprasza ich do swojej modlitwy, zachęca ich, upomina: Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać. W niej wdowa prosi sędziego o obronę przed przeciwnikiem. Jezus odnosi to do modlitwy: „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 1nn), ale dalej mówi do tych co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, przypowieść o celniku i faryzeuszu.
Całe życie Jesusa było jedna wielką modlitwą, aż po Ogrójec i Krzyż. „Twoja wola, nie moja niech się stanie”, „Ojcze w ręce twoje oddaje Ducha mego”, „wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.
Zatem nasza modlitwa musi być spotkaniem z Jezusem, bo tylko On może nas nauczyć prawdziwej modlitwy, to On też posyła Ducha Świętego, aby zapalał w nas pragnienie modlitwy, aby naszą modlitwę prowadził i ją ożywiał. A Jezusa możemy poznać. Objawił się nam w swoim Słowie, stąd słuszne są słowa św. Hieronima „nieznajomość Pisma świętego jest nieznajomością Jezusa”. To Słowo może naprawdę zmienić nasze życie, chyba że jest dla nas obce. Zagubione na półce z książkami, usilnie poszukiwane przed kolędą, a może nieobecne, bo takie niedzisiejsze. Bo proszę księdza o życiu dowiadujemy się z telewizji, gazety tygodnika ... w tym kontekście wzruszające jest opowiadanie Romana Brandstaettera „Lament nie czytanej Biblii”, kończy się ono wyrzutem biblii: Dziecko twoje umarło, a ty pogrążony w bólu i rozpaczy siedziałeś w swoim gabinecie, w fotelu, przy zapuszczonych zasłonach i nieruchomym wzrokiem patrzałeś w mrok zalęgający pokój. Nie mogłeś zrozumieć sensu śmierci twojego dziecka, począłeś wątpić o sensie własnego życia, nie umiałeś dociec, dlaczego cierpi niewinne dziecko, a grzesznik żyje i bezkarnie tuczy się krzywdą bliźniego, dlaczego bezlitosny los na ślepo w człowieka uderza. I wtedy serce we mnie gwałtownie zabiło, bo pomyślałam, że właśnie teraz nadeszła chwila, gdy wstaniesz z fotela, zapalisz światło elektryczne i zaczniesz mnie szukać, pospiesznie szukać, gorączkowym wzrokiem biec będziesz po ozdobnych grzbietach książek, i wreszcie po tylu, tylu latach znajdziesz mnie wciśniętą między tomy starej encyklopedii, strząśniesz ze mnie siwy pył, otworzysz i wyczytasz w moich wersetach słowa pociechy o życiu, śmierci i nieśmiertelności. I znowu się rozczarowałam. I znowu przeżyłam jeszcze jedno złudzenie. Ostatnie. Nie wstałeś z fotela i nie zaświeciłeś światła elektrycznego. Siedziałeś bez ruchu, pogrążony w rozpaczy z niezliczonymi zapytaniami na ustach, które nie umiały ci udzielić odpowiedzi.”
Czy zatem Słowo Boże jest dla mnie źródłem moje modlitwy, gdzie poznaję mojego Pana, słowem które przemienia moje serce, które osadza mój grzech i przekonuje mnie o Bożej miłości?
Jan Paweł II, pisze w liście do młodzieży, że „Początkiem każdego prawdziwego nawrócenia jest Boże spojrzenie, które spoczywa na grzeszniku. To spojrzenie wyraża się w pełnym miłości poszukiwaniu, w męce aż po krzyż, w woli przebaczenia, która okazując człowiekowi obarczonemu winą szacunek i miłość — bo te nigdy nie zostają mu odebrane — prawem kontrastu pozwala mu dostrzec cały nieład, w jakim jest pogrążony i przynagla go do odmiany życia.”
Wróćmy jeszcze raz do słów pokornej misjonarki miłości: „W ciągu dnia odczuwaj często potrzebę modlitwy i podejmuj trud modlenia się. Modlitwa powiększa serce tak, iż potrafi objąć Boży dar, którym jest On sam. Proś i szukaj, a twoje serce będzie rosło, aż stanie się tak wielkie, aby móc Go przyjąć i zatrzymać jako swoją własność.” Niech więc prawdziwa, szczera modlitwa odmienia nasze serca. Szukajcie a znajdziecie, proście a będzie wam dane, kołaczcie a otworzą wam.
1