Jednym z charakterystycznych elementów przy przedstawianiu świętych i ludzi o wielkiej sile duchowej jest świetlista aureola, otaczająca głowę. W dawnych czasach posuwano się nawet tak daleko, że całą postać przedstawiano jako owiniętą świetlistym obłokiem. Już od dawna panowało więc przekonanie, że człowiek jest otoczony "aurą", a u osób bardzo rozwiniętych spirytystycznie jest ona potężna i silnie rozjarzona - bez trudu widoczna gołym okiem. Legenda głosi, iż aura Buddy była tak wielka, że otaczała całe miasto, do którego przychodził. Ale czym owa "aura" właściwie jest? I czy można ją zaobserwować w warunkach laboratoryjnych?
Prekursorem umożliwiającej tę technikę, zwaną fotografią wysokonapięciową lub też, od nazwiska najbardziej zasłużonego w tej dziedzinie badacza, fotografią kirlianowską, był doktor Jakub Jodko-Narkiewicz. Za życia niedoceniony, po śmierci został prawie zapomniany. Urodził się w 1847 roku i zdobył wszechstronne wykształcenie - lekarskie, elektrotechniczne i artystyczne. W późniejszym życiu intensywnie zajmował się badaniami naukowymi, m.in. pracował nad "telegrafią bez drutu" - jego pierwszeństwo w dziedzinie radiotelegrafii potwierdziło 2 grudnia 1898 Francuskie Towarzystwo Fizyczne, jednak nie został oficjalnie uznany za wynalazcę radia, gdyż -jak orzeczono - nie był w stanie w dostatecznym stopniu uzasadnić działania swego aparatu. I rzeczywiście, naukowe uzasadnianie swoich odkryć było słabym punktem tego uczonego. Osiągał wprost zadziwiające rezultaty, nie potrafił ich jednak całkowicie wytłumaczyć. Podobnie było w roku 1896, gdy w Berlinie zademonstrował swój kolejny wynalazek, umożliwiający obserwacje "promieniowania elektrycznego ciała ludzkiego". Opisuje to tygodnik "Kraj" z sierpnia 1896 roku:
"Dr Jodko-Narkiewicz użył połączonej z niezbyt silnym elementem galwanicznym cewki Ruhmkorffa, od której idzie jednobiegunowy przewodnik do ostrza metalowego przytwierdzonego do ściany, mającego zbierać elektryczność z powietrza. Do cewki przytwierdzony był drut, którego biegun znajduje się w napełnionej do połowy rozcieńczonym kwasem szklanej rurce zamkniętej. Gdy jedna osoba, np. A ową rurkę weźmie w rękę i jeżeli do niej zbliży się ktoś drugi, B, wówczas na powierzchni ciała osoby A we wszystkich miejscach, gdzie znajdują się węzły nerwowe, następuje promieniowanie, czyli wyładowanie elektryczne.
Dalej, jeżeli osoba A weźmie w drugą rękę rurkę Geislera lub Crookesa, to za zbliżeniem się osoby B w rurce tej ukaże się światło.
Wspomniane wyładowanie, czyli promieniowanie elektryczności z ciała ludzkiego, daje się utrwalić na fotografii. Pan Jodko-Narkiewicz pokazywał w zdjęcia fotograficzne z różnych części ciała ludzkiego: na fotografiach promienie występują w jednym miejscu bardzo silnie, w innym bardzo słabo lub wcale ich nie ma. Dr Jodko-Narkiewicz objaśnia to, że im dane miejsce jest zdrowsze, tym promieniowanie odbywa się silniej, przy czym - według jego zdania - kierunek, siła i inne cechy promieni zależą od uczuć wzajemnych, jakie żywią względem siebie poddane doświadczeniu osoby. Gdy do ręki kobiety A zbliżył swą rękę kochający ją mężczyzna B, wówczas promienie wystąpiły na fotografii silniej i w kierunku prostym, natomiast, gdy mężczyznę B zastąpiła kobieta C, z którą A była w stosunkach oziębłych, promienie ukazały się na płytce fotograficznej słabe i w kierunku ukośnym. Wychodząc z zasady, że ciało nasze jest do pewnego stopnia materią elektryczną, w której zachodzą mniejsze lub większe wyładowania, uczony spróbował zbadania tych objawów fotograficznie i porobił nadzwyczaj czułe zdjęcia z pojedynczych części organizmu w stanie zdrowia i choroby, a nawet w pewnych stadiach psychicznego nastroju. Uzyskał tedy szereg obrazów, które ilustrują widocznie jego teorię o rozmaitych fizjologicznych i duchowych objawach życia."
W tym samym roku Jodko-Narkiewicz przeniósł się na pewien czas do Paryża, gdzie badał opisane wyżej zjawisko wspólnie z doktorem Baraduc. Zmarł w Wiedniu, w roku 1905.
Eksperymenty w tej dziedzinie przeprowadzał także angielski lekarz Walter Kilner. W roku 1908, eksperymentując z dicyjaniną - barwnikiem używanym w fotografii, dokonał przypadkowego odkrycia. Zauważył, że w pewnych warunkach świetlnych głowa człowieka oglądana przez szybkę zabarwioną roztworem dicyjaniny wygląda jak by była otoczona poświatą, której pozbawione są przedmioty martwe. Doktor Kilner kontynuował doświadczenia, a nawet próbował wykorzystać je w diagnostyce medycznej, gdyż dostrzegł korelacje pomiędzy wielkością i kształtem "aury", a stanem zdrowia badanej osoby.
Po latach nastąpił kolejny przełom w tej dziedzinie. Tak jak poprzednio, stało się to dzięki przypadkowi. W roku 1938 miejski szpital w Krasnodarze nad Kubaniem zlecił elektrotechnikowi Siemionowi Kirlianowi naprawę aparatu d'Arsonvala - urządzenia służącego do leczniczego masażu prądami wielkiej częstotliwości. Kirliana zainteresowały małe, niebieskie iskierki przeskakujące pomiędzy elektrodą a skórą pacjenta. Postanowił je sfotografować. Wykonał wówczas własne urządzenie z elektrodą metalową, na której położył kliszę, a na niej z kolei - własną dłoń. Po wywołaniu zdjęcia, ukazał się obraz ręki pokrytej konstelacjami świetlistych punkcików i otoczonej poświatą, przypominającą koronę słoneczną, taką jak ta, która powstaje podczas całkowitych zaćmień.
Siemion Kirlian z pomocą swojej żony, Walentyny, kontynuował badanie tego zjawiska. W ciągu kilku następnych lat udało im się udoskonalić technikę do stopnia umożliwiającego otrzymywanie zdjęć kolorowych, a nawet obrazu bezpośrednio na ekranie. Udało mu się zainteresować swoimi urządzeniami Radziecką Akademię Nauk i wkrótce w Krasnodarze powstał Instytut Kirlianowski. Doświadczenia rozpoczęły też liczne inne ośrodki uniwersyteckie na całym świecie. W USA zaczęto produkować aparaty kirlianowskie i wprowadzono je do sprzedaży. Opracowano również technologię umożliwiającą kręcenie tą techniką filmów wideo.
Ale co my w ogóle obserwujemy? Jaka jest natura tej "aury"? A dokładniej mówiąc - czynnika, wywołującego wyładowania wieńcowe wokół obiektu umieszczonego w polu elektrycznym - tego nie wiemy. Jednak nie zmienia to faktu, że na ten temat postawiono już szereg hipotez. Profesor Włodzimierz Sedlak z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego mówi o "bioplazmie" - nazwa ładna, miła dla ucha, ale kompletnie nic nie wyjaśniająca. Niektórzy utożsamiają ten czynnik z siłą przenikającą cały wszechświat - z mitologii Wschodu - indyjską "prana" lub chińską "chi". Terminy te często używane były (i są) przez teozofów, którzy obłoki auryczne opisują ze szczegółami. Ich zdaniem jego kolor i intensywność są w ścisłej zależności od stanu psychofizycznego. Co na to badania naukowe?
Oto opis jednego z doświadczeń przeprowadzonych przez małżeństwo Kirlianów:
"Niektóre odcinki skóry promieniują bardziej lub mniej intensywnie, inne w ogóle nie wykazują promieniowania. Tę niejednolitość nazwaliśmy intonacją barwy. Ciekawe, że podczas demonstracji tego efektu w obecności szerszego audytorium obraz skóry jednego z nas zmienił się nagle nie do poznania: stał się chaotyczny, mętny, bezbarwny, nieostry. Posądzaliśmy o zniekształcenie obrazu niedoskonałą aparaturę, ale okazało się, że przyczyną było silna zdenerwowanie podczas eksperymentu."
Amerykańscy badacze K.L Johnson i Thelma Moss wykonali fotografie opuszków palców ponad 500 osób i stwierdzili, że każdy człowiek ma charakterystyczną aurę - jednak nie jest ona statycznym obrazem, jak np. w prześwietleniu rentgenowskim, lecz ulega szybkim, dynamicznym zmianom. Ponadto wykonali oni wysokonapięciowe fotogramy sześćdziesięciu osób przed i po zażyciu przez nie marihuany. W znaczącej większości przypadków "aury" były o wiele jaśniejsze i szersze u osób znarkotyzowanych.
Niektórzy tłumaczą powstawanie aury dosyć prozaicznymi czynnikami, np. wpływem potu, ciepła ciała ludzkiego, czy wpływie prądów zaburzeniowych na strukturę emulsji fotograficznej. Wyjaśnia to część obserwowanych zjawisk, lecz (jak to zwykle bywa) za pomocą tych hipotez nie da się wytłumaczyć wyników niektórych doświadczeń.
Wykonane zdjęcia monety pięćdziesięciocentowej pokazują otaczającą ją cienką, ale wyraźną aurę. Kolejną fotografię tej samej monety wykonano po tym, jak przez kilka minut przytrzymało nad nią ręce kilku bioenergoterapeutów. Łatwo zauważalne jest, że świetlista otoczka uległa znacznemu powiększeniu i rozjarzeniu.
Radzieccy badacze podają doniesienia o obserwacji zjawiska, któremu nadali nazwę "efekt fantomowego liścia". Polega ono na tym, że na kirlianowskiej fotografii liścia, wykonanej po uprzednim ucięciu jego części, ukazany jest zarys całego liścia w stanie nie naruszonym. Aura wokół zniszczonej części jest tylko odrobinę słabsza.
Pozostaje tylko pytanie o zastosowanie praktyczne. A potencjalnych dziedzin, w których fotografia wysokonapięciowa mogłaby znaleźć zastosowanie, jest wiele.
Najbardziej oczywistą jest diagnostyka medyczna. Międzynarodowe Stowarzyszenie Badań nad Zjawiskiem Kirlainowskim (IKRA) przytacza dowody wskazujące na to, że specyficzne zmiany w obrazie wyładowań wieńcowych następują jako rezultat nowotworów i innych chorób na długo przed tym, nim te dolegliwości można wykryć za pomocą metod standardowych. Doktor Thelma Moss i doktor Margaret Armstrong z Uniwersytetu Rochester w Nowym Jorku, prowadząc badania na szczurach, stwierdziły, że u chorych na raka osobników, aura widoczna wokół ogona była wyraźnie zmieniona. Analogicznie zmieniony obraz aury miały zaatakowane nowotworem rośliny oraz palce chorego na raka człowieka.
J. B. Worsley oświadczył, że świetliste linie i łuki, które widać czasem na kirlianowskich fotografiach żywych organizmów, dosyć dokładnie pokrywają się z "południkami" akupunkturowymi, a często obserwowane wybłyski pochodzą z "akupunktów".
Innym obszarem, gdzie można zastosować fotografię wysokonapięciową jest rolnictwo. Wspominana już wcześniej doktor Thelma Moss, używając tej metody, z prawie stuprocentową dokładnością zdołała przewidzieć częstotliwość kiełkowania nasion soi. Niektórzy próbują dzięki zdjęciom kirlianowskim zlokalizować słabe punkty konstrukcji budowlanych, miejsc, gdzie naprężenia powodują zmęczenie materiału i jego zniszczenie.
Dlaczego, pomimo ponad stu lat historii, fotografia wysokonapięciowa pozostaje raczej ciekawostką, niż narzędziem naukowym? Powody są oczywiste - najważniejszym z nich jest to, że badaną dzięki niej aurę trudno wpasować w schemat współczesnej fizyki. Niełatwo jest przeprowadzać jej obserwacje, a jeśli już się to robi, to wyposażenie nie jest ustandaryzowane, nie została ustalona jednostka pomiaru, a co więcej - jak widzieliśmy wcześniej - niemożliwe jest zdefiniowanie tego zjawiska w sposób "kompatybilny" z pozostałymi teoriami głównego nurtu nauki. Rząd Związku Radzieckiego prowadził badania w tej dziedzinie, co umożliwiło jej rozwój, jednak po jego upadku pozostały tylko rozsiane po całym świecie grupki zapaleńców. A oni, z samej definicji, nie mogą zrobić wiele. Czy tak już zostanie? Czas pokaże...
------------------------------------------------------------------------
Widzenie aury:
Jak nauczyć się dostrzegać aury przedmiotów?
Aury przedmiotów są najprostsze do zaobserwowania, trudniejsze do dostrzeżenia są aury roślin, a najtrudniejsze są aury ludzi.
1. weź jakiś przedmiot o jednolitym kolorze (najlepszy będzie kolor czerwony, ewentualnie może być kolor żółty). Ja używałem czerwonych karteczek z notesu, czerwonego kubka itp.
2. postaw przedmiot na wprost siebie w odległości mniej więcej jednego do półtora metra.
3. przedmiot powinien znajdować się na tle jednolitej barwy np. na tle białej ściany (tak będzie najlepiej).
4. zadbaj o dobre oświetlenie (koniecznie rozproszone światło dzienne!), które padałoby na przedmiot z boku.
5. obserwuj przedmiot w skupieniu. Nie mrugaj oczami, patrz tzw. tępym spojrzeniem. Musisz patrzyć jakgdyby ZA przedmiot. Nie analizuj, nie myśl po prostu patrz.
6. po jakimś czasie, zacznij przesuwać wzrok w kierunku konturu przedmiotu (np. jego boku)
7. przesuń następnie wzrok za krawędź przedmiotu, wpatruj się po części na przedmiot (kątem oka) po części na tło np. białą ścianę. Musisz patrzeć w tępy sposób, tak jakbyś patrzył gdzieś daleko.
8. powinieneś zobaczyć delikatną aurę (będzie miała zielonkawy kolor)
9. im dłużej zdołasz utrzymać taki sposób patrzenia tym aura będzie się powiększać
10. jeśli Ci się uda, dostrzeżesz jakgdyby zielone płomienie wydostające się z przedmiotu na jego konturach, mogą one mieć nawet do 10 cm. Im dalej odsuniesz wzrok od przedmiotu, tym większą dostrzeżesz aurę!
PAMIĘTAJ, nie skupiaj wzroku na aurze, bo ta momentalnie znika, musisz patrzeć jakgdyby trzecim okiem, w sposób nie bezpośredni.
Mi jakos idzie,a przynajmniej tak mi sie wydaje... zazwyczaj widze dziwne promieniowanie pochadzace z mojego monitora:P
Spróbujcie, i podzielcie się wrażeniami:)
______________________________