Łatka ujrzała światło. Czy jest już po drugiej stronie???

Nie, to tylko głupie słońce...

Kotka otworzyła już oczy. Nad nią stała Burasek, i patrzyła na swą matkę. Brzuch ją bolał, ale nic nie mówiła. Musiała powiedzieć inną rzecz.

-Gdzie reszta? -Zapytała Łatka wstając. -I... Co się stało ze mną?

-Mamo, zemdlałaś... Jest już południe... Zemdlałaś wczoraj w nocy.

-A co z resztą?

-Płaczą. Wszyscy płaczą. Kate i ciocia nie żyją!

-Niee!!! -Jęknęła Łatka i wybuchnęła niepowstrzymanym szlochem. -Tylko nie Buriaaa!!


Jeszcze tego wieczora odbył się pogrzeb Burii.. Kate także udało się znaleźć. Była w swoim ukochanym wodnym zbiorniku... Tam ją więc zostawiono, by mogła spoczywać w swoim ulubionym miejscu...

Santa i Łoskot... Młodsze rodzeństwo Łatki. Tylko ono jej zostało. I Bella, mama. Oraz czwórka dziewczynek...

Aż jęknęła, gdy zdała sobie sprawę z tego jak niewiele ich pozostało...

-To jakiś obłęd! -Jęczała Bella. Odchodziła jej najbardziej bliska rodzina. Brat, mąż, córka... Zmizerniała ostatnio, i wyglądała jak upiór. Dawna, dostojna Bella przepadła bez śladu, została tylko ta udręczona życiem 7-letnia kotka.

Potem Santa i Łoskot poprosili mamę, by mogli iść się pobawić. Zgodziła się i zaczęła rozmawiać z Łatką.


-W ogóle nie ma co robić!

-Jak to nie?!

-Normalnie!! Nie znasz żadnych ciekawych miejsc!

Łoskot poczuł się urażony tą opinią siostry.

-A więc chodź tam! -Wskazał parking koło bloku.

-Pogięło cię?!

-Tam będzie coś do roboty!

Faktycznie, stwierdziła Santa i poszła za Łoskotem.

Było tam bardzo ciekawie. W powietrzu unosił się zapach człowieka, tu często chodzą ludzie...

Łoskot zaczął więc, jak zwykle drażnić Santę. Kotka mu jednak odpłaciła.

-Człowiek! Za tobą!

Łoskot odwrócił się spanikowany. Santa wybuchnęła śmiechem.

-Dałeś się nabrać! Ej, serio! Stoi tuż za tobą!

Tym razem znowu żartowała. Nagle przestała chichotać. Naprawdę, człowiek skradał się właśnie w ich stronę...

-Łoskot! Człowiek!

Łoskot uśmiechnął się szelmowsko.

-Nie, nie! Nie nabierzesz mnie już!

To byl ten sam człowiek, który chciał zabić Mister!!!

-Łoskot... Błagam! Serio!!

-Yh, Już to widzę! Santa, nie jestem aż tak naiwny!

-Łoskot!

-Jesteś głupia... AAA!

Santa struchlała patrzyła, jak człowiek podnosi jej brata. Nie mogła się ruszyć, nogi przygrzęzły jej do ziemi. Głos uwiązł w gardle.

Łoskot zaczął wrzeszczeć:

-Mamo!! MAAAAMOOOO!!!

Człowiek zamachnął się z kotem w rękach, i z całej siły uderzył nim w ścianę bloku. Zapanowała głucha cisza. Ale Santa... Gdy zobaczyła krew... Usłyszała odgłos głuchego uderzenia...

Po prostu postradała zmysły! Zaczęła przeraźliwie piszczeć...


-Mamo! Słyszałam Łoskota! Wrzeszczał jak opętany!

Bella popatrzyła na córkę zaszklonymi oczyma.

-Co? Zaraz wrócę, czekaj!

Wybiegła tak szybko, jak mogła.


Człowiek ruszył ku Sancie. Ona uciekła szybko pod samochód. Chyba człowiek jej nie widzi...

Zaczęła szlochać. Nad bratem i jego makabryczną śmiercią... Przecież to było doprawdy okrutne! Uderzenie w blok.. Ten wrzask, przerwany w połowie... Krew... Roztrzaskana głowa... Ten widok...

Zrobiło jej się niedobrze.

WRR!

Silnik! A ona jest pod autem!

-Santa!!

-Mamooo!! Tutaj!

Zupełnie zapomniała o swoim położeniu. Bella jęknęła.

-SANTAAAA!!! UCIEKAAAJ!!!

-Co? Ach!!

Auto wyjechało w przód. Bella zamarła. Santa, Santa...

Gdy auto odjechało, kocica podbiegła do córki. nic już jednak nie mogła poradzić, koteczka miała zamknięte oczy, nie oddychała, a na ciele miała krwawy ślad po oponie. Bella wrzasnęła i przytuliła się do ciała Santy.

-NIEEEE!!!! SANTA NIEE!!

Pobiegła szybko po Łatkę i wtedy zobaczyło makabryczny widok: Nieżywego, niezwykle okrutnie zamordowanego...

Zawirowało jej w głowie. Dla niej, jej życie straciło sens.


-Co?!

Łatka wybuchnęła płaczem. Dzieci też.

Kotka nagle poczuła jednak niepohamowaną złość.

-Nie ocaliłaś jej, tylko stałaś i się darłaś?!

-A co miałam zrobić?

-Uratować ją!

-Zamurowało mnie... Nogi odmówiły posłuszeństwa!

-Jesteś okropna! To przez ciebie Santa nie żyje! Jesteś złą matką!

Zapanowała cisza. Bella jęknęła.

-A więc... Żegnaj córko... Nie potrzebna ci taka matka jak ja...

Odbiegła zanim Łatka zdążyła zaprotestować.

-Co ja zrobiłam?? -Łatka zrozpaczona ukryła się w szopie i tam wylewała swe łzy, gdzie będzie to robić Karina za dwa lata...

Dzieciaki stały tak zdziwione.

-I co teraz? -Jęknęła Missy cichutko. Do oczy napłynęły jej łzy.

-Zostaliśmy sami. My i mama... -oznajmiła Mister. Więcej już nic nie wydusiła, zamiast słów wydobył się z jej gardła tylko rozpaczliwy płacz...