K.I. Gałczyński - wiersze, Materiały


Na dziwny a niespodziewany odjazd poety Konstantego [1926]

Żandarmom Republiki

więc odjeżdżasz, oszuście, słodki szarlatanie,
któryś kochał alkohol, cygara i czaple.
któryś był taumaturga, bufon i hochsztapler,
odjezdzasz, a więc jedźże na karku złamanie!

Ach, znamy, dobrze znamy twoje promenady
od "Kresow" do "Ziemianskiej", z "Ziemiańskiej" do "Kresów"
dżdżyste raidy autami z córkami mechesow,
noce w mrocznych winiarniach, komersze i szpady.

Faktycznie, pamiętamy "noce infernalne"
i "Poemat o piekle", i liścik Lechonia,
toje usta za duże, spalone przez koniak
i przez miłaści słotne, a fenomenalne.
O, poeto nasłodszy, hodujący kwiatki,
robiący tricki lepsze niż swięty Franciszek,
pustkę serca wyleczył ci pełny kieliszek
i krawat, w którym lśniła duża łza twej matki.

A kiedy przychodziły noce niepogody,
po Nalewkach się błąkał twój kabriolet stary,
noc zmieniała się w strofy, a strofy w dolary...
hélas! strofy są zawsze, honoraria - w środy.

I takeś, o Konstanty, gwizdał po Warszawie,
jak jakiś wzniosły Rilke albo zdoła Irzek;
prawie co noc w "Empirze" grywałeś na lirze,
rachunki dobrzy ludzie płacili łaskawie.

Ale wszystko się kończy i odjeżdżasz oto,
łzy Eleonory zmieszały się z deszczem,
odjeżdżasz... never, never! Zostań chwilę jeszcze,
lubiła cię hołota, więc zostań z hołotą.

O pociągu jesienny. Jadący w szarugę,
o, koła, rozstrzęsione strachem i malarią!
Kochałem cię naprawdę, Stanisławie Mario,
a ty szal
eństwa moje i moją papugę.

Prośba o wyspy szczęśliwe

A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.

Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.

Wciąż uciekamy

Wciąż uciekamy. Z miasta do miasta.
Inteligenci.
Tęskniąca nacja. Ginąca klasa.
Mali, zmarznięci.

Milionem rodzin. Z gramofonami.
Z kraju do kraju.
- Powiedzcie, gdzie jest wasza ojczyzna?
Wciąż nas pytają.

A my nie wiemy; a my płaczemy,
jak woda morska.
Pod sztuczną palmą listy piszemy
na brudnych dworcach.

Pieśń o żołnierzach z Westerplatte [1939]

Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westarplatte.

(A lato było piękne tego roku).

I tak śpiewali: Ach, to nic,
że tak bolay rany,
bo jakże słodko teraz iść
na te niebiańskie polany.

(A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety.)

W Gdańsku staliśmy tak jak mur,
gwiżdżąc na szwabską armatę,
teraz wznosimy się wśród chmur,
żołnierze z Westerplatte.

I śpiew słyszano taki: -- By
słoneczny czas wyzyskać,
będziemy grzać się w ciepłe dni
na rajskich wrzosowiskach.

Lecz gdy wiatr zimny będzie dął
i smutek krążył światem,
w środek Warszawy spłyniemy w dół,
żołnierze z Westerplatte.

Skumbrie w tomacie
Raz do gazety "Słowo Niebieskie"
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
przyszedł maluśki staruszek z pieskiem.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
 
- Kto pan jest, mów pan, choć pod sekretem!
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
- Ja jestem król Władysław Łokietek.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
 
Siedziałem - mówi - długo w tej grocie,
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
dłużej nie mogę... skumbrie w tomacie!
(skumbrie w tomacie pstrąg)
 
Zaraza rośnie świątek i piątek.
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Idę w Polskę robić porządek.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
 
Na to naczelny kichnął redaktor
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
i po namyśle powiada: - Jak to?
(skumbrie w tomacie pstrąg)
 
Chce pan naprawić błędy systemu?
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Był tu już taki dziesięć lat temu.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
 
Także szlachetny. Strzelał. Nie wyszło.
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie_
Krew się polała, a potem wyschło.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
 
- Ach, co pan mówi? -jęknął Łokietek;
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
łzami w redakcji zalał serwetę.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
 
- Znaczy się, muszę wracać do groty,
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
czyli że pocierp, mój Władku złoty!
(skumbrie w tomacie pstrąg)
 
Skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie!
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Chcieliście Polski, no to ją macie!
(skumbrie w tomacie pstrąg)
 

Impresario i poeta

Darmo wołać woźnicy "stój!" -
zawsześmy razem, bracie mój -
ty jesteś cyfra, ja - zgryzota.

Jedziemy tak już wiele lat.
Teraz jest zima, biały świat,
wiatr nam śniegowe brody mota.

Jakkolwiek zwiesz się: stary druh,
redaktor, prezes - jest nas dwóch
i zawsze dwóch, i zawsze razem;

toczy się nasz zabawny wóz
przez - skwar i kurz, przez wiatr i mróz,
a w wozie kanciarz i błazen.

Ty wciąż rachujesz, ja wciąż śpię;
ciągniesz za rękaw, budzisz mnie,
żebym pofruwał, żebym tworzył.

A kiedy stworzę, krzywy pysk
mi pokazujesz, żeby zysk
mieć większy z moich dziwactw bożych.

I tak jedziemy. Miga wiek
jak mała lampka, mórz i rzek
nie zliczyć w drodze utrapionej.

I zawsze dwóch, i żaden sam;
ja w gwiazdach wszystkie światła znam,
ty w miastach wszystkie telefony.

Moje porywy śmieszą cię,
moje upadki cieszą cię,
i gorszą furie o jesieni.

Jak szpicel trzymasz przy mnie straż.
Jedziemy. Jedziemy. Twarzą w twarz.
Dalecy. I przyczajeni.


Notatki z nieudanych rekolekcji paryskich

Ziemia i niebo przemijają,
chwieją się fundamenty światów,
ostatni slogan snuje pająk:
Vanitas vanitatum -

i od balkonu do balkonu,
w wąskiej uliczce, w głębi, na dnie,
pod groza złego nieboskłonu
pająk i slogan są ostatnie.

Ach, ukryć się tu w ciemnej sieni
z dala od rynku, gdzie tak nudno,
kiedy przechodnie przerażeni
pytają się, co będzie jutro;

 

z trwogą spogląda w niebo karzel,
co nuty sprzedaje nad rzeką.
I w tłumach ciągle te dwie twarze:
oszusta i potępionego.

 

II

Po niebie płynie moje serce
i rozpryskuje się na dachach,
ostatni slogan snuje pająk,
amorki na portalach grają
utwory z "Orgelbuchlein" Bacha;

amorkom żal polskiego serca,
uliczka nad Sekwanę skręca,
skręci za parę chwil -
serce na niebie, księżyc - tutaj,
pomyłka, fikcja, złudna nuta:
rue Saint Louis en L'Ile.

III

Ach, co za noc! Co za bezdroża
wśród chmur, a miasta ciężar chmurny
jak na dnie zielonego morza
odnalezione partytury.
Na noszach mnie uliczką niosą,
bełkocę: - Księżyc! Tam! Znad
domu!
Jesienin kiedyś .taką nocą , . .
zawołał, zawył: -Mamo, pomóż!

IV

Niebo i ziemia przemijają,
chwieją się fundamenty światów,
ostatni slogan snuje pająk:
Vanitas vanitatum.

Nasz każdy wiersz zaorzą pługiem,
będą kartofle, potem wódka,
bo nasze życie - za długie,
a sztuka-za krótka.

Co pozostanie? Noc,
mitologia niedorzeczna,
sowiooka noc, zielonooka noc.
Noc jest wieczna.
(Z gitarą w ręku. Za uszami z kwiatem.
W świetle księżyca.
Chciałbym być choćby najmniejszym
szmaragdem w jej zausznicach.)

 

V

Paryż. I noc. I Notre-Dame.
I wiatr. Na pustym placu sam
odprawiam modły do Madonny.
Trzy gwiazdki nad wieżami brzęczą
i drżą. Modlitwa kręci mną
jak wiatr natchniony, wir szalony.

"Ziemia i niebo przemijają,
lecz słowo Moje nie przeminie";
kto to powiedział? kto powiedział?
Zapomniałem.

Zapomnieć snadniej. Przebacz, Panie,
za duży wiatr na moją wełnę;
ach, odsuń swoją straszną pełnię;
powstrzymaj flukty w oceanie;
toć widzisz: jestem słaby, chory,
jeden z Sodomy i Gomory;

toć widzisz: trędowaty, chromy,
jeden z Gomory i Sodomy,
pełna "problemów", niepokoju,
z zegarkiem wielka kupa gnoju.

Nie mogę. Zrozum. Jestem mały
urzędnik w wielkim biurze świata,
a Ty byś chciał, żebym ja latał
i wiarą mą przenosił skały.

Nie mogę. Popatrz: to me dzieci,
śliczna kanapa i dywanik,
i lampa z abażurem świeci,
i gwiazdka malowana na nim,
gwiazdka normalna, świeci ziemsko -
a Ty byś zaraz - betlejemską!

Posadę przecież mam w tej firmie
kłamstwa, żelaza i papieru.
Kiedy ją stracę, kto mnie przyjmie?
Kto mi da jeść? Serafin? Cherub?

A tu do wyższych pnę się grządek
w mej firmie "Trwoga & Żołądek".
Lecz wiem, że jednak on się stanie,
ten wielki wicher: na noc szatańską
odpowie nocą mediolańską
święty Augustyn w Mediolanie!

A kiedy minie Twoja burza,
czy przyjmiesz do Twych rajów
tchórza?
O nocy słodka, nocy letnia...
Za oknem galilejska fletnia.

 

VII

Świt. Sekwana ziewa. Trzy
koty miauczą. Deszczyk mży
i w śmiesznych rynnach woda płacze.
Gdy wróci noc, znów pójdę sam
na pusty plac przed Notre-Dame
i cień mój pomknie za mną tam
z wielką walizką rozpaczy.
 

Wjazd na wielorybie
Wodospad szyb. Huragan braw. Gap przy każdej szybie.
Od piątej rano gapili się na czczo.
I nagle piąta pięć! I ryk. I tak się zaczął
mój tryumfalny wjazd na wielorybie.
 
Światła były dziwaczne. Trudno by orzec, dzień czy
noc; a wiatr? wiatr, ten był szary i chyży.
Więc widząc, co się święci, poetyzujący młodzieńcy
zakrzyknęli chórem: - Teraz nareszcie będziemy się mogli wyżyć!
 
Zwłaszcza że w jednym ręku trzymałem katedrę Notre-Dame ze złota,
a w drugim wielką zieloną gęś, umiłowaną córę moją
i kiedym sunął szpalerem, słyszałem, co myśli hołota.
- Oto nadciąga jak wiatr arcyapostoł cywilizacji «Przekroju»,
 
z katedrą i gęsią, organista i pyrotechnik,
rozdarowujący się jak brzoskwinie Tycjanowskiej Lawinii,
zaklęty w capa przez miłość, wyklęty przez «Tygodnik Powszechny»
Bacchus demokracji powracający z Indii.
 
Dorożkarze przed oberżami śpiewali Neptuna chwałę
hymnem akatystycznym, lecz gdy zrobiło się ciemniej,
chcieli uciekać do domu. Stop. Bo dorożki zaczarowałem,
a wszystkie płaczące Izoldy miały kolczyki ode mnie.
 
Inteligenci tymczasem wertowali słowniki Larussa,
żeby pojąć, co to wszystko znaczy, czy to nie jest przypadkiem kino
tym bardziej że nade mną bizantyjsko płynęła moja muza,
kobieta z oczyma Natalii, która jest nie zweryfikoną boginią.
 
W niebie zaczynała się groza. Notabene była niedziela,
innymi słowy, czerwone niebo i purpurowy rynek.
Na rynku koło południa wręczono mi order Breuglhela
pod dźwięki stu tysięcy z papugami katarynek,
 
które ustawione wzdłuż trasy, kręcone wprawnymi dłońmi,
grzmiały, można powiedzieć, jak jedna cudowna trąba.
I znieruchomiało miasto. z ludźmi. Z kwiatami. I z końmi.
Tulipany frunęły do nieba, a gwiazdy wytrysły na klombach.
(oczywiście)
 
Deszcz wtedy zaczął płakać jak turkusowa dziewczyna
zgwałcona dość podstępnie przez bardzo sprośne monstrum,
więc zsiadłem z wieloryba i rzekłem do muzy: - Jedyna,
widzisz most? - Rzekła : - Widzę. - I poszliśmy razem do mostu.
 
Na moście wiatr włosy jej owiał. Księżyc rzęsy wydłużył srebrne.
Nogi przen1ienił w promienie, a w światło całą biedę,
Liczyliśmy struny na palcach: raz, dwa, trzy, cztery,
Jak gitara - miała siedem.
  


Kwiaty na tor [1948]

Otdam wsiu duszu Oktiabriu i Maju
no tolko liry miłoj nie otdam. JESIENIN My mówimy chór, oni - chor,
lecz jednaka jest tarcza i włócznia.
Rzucam kwiaty na tor.
Rzucam kwiaty na tor.
Rzucam kwiaty na tor,
którym przejeżdża rewolucja.

Że się komuś nie podoba, to cóż?
Tak jak my chcemy, Wisła popłynie.
Przemielemy ziarna polskich zbóż
w socjalistycznym młynie.

Socjalizm to słońce, mówię wam -
niech tam strzela w słońce zbir za zbirem.
Nasz Październik był w Lipcu. Jemu dam
nawet lirę.

Szczury w końcu same wyjdą z nor.
Nasza jest ziemia. Nasz firmament.
Rzucam kwiaty na tor,
którym przejeżdża rewolucja.
Panna roztropna.
Słońce sprawiedliwości.
Amen.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
wierszyki 3, Materiały i cwiczenia z emisji głosu
wierszyki 3, Materiały i cwiczenia z emisji głosu
GAŁCZYŃSKI K I WIERSZE
K Gałczynski Wierszyk o wronach
aforyzmy o kobietach i mężczyznach, materiały edukacyjne, Aforyzmy - cytaty - myśli - sentencje - wi
Wierszyki o Św. Mikołaju CZ 2(1), MATERIAŁY TEMATYCZNE, Mikołaj
MATERIAŁO ZNAWSTWO EGZAMIN (WIERSZUŁŁOWSKI, Politechnika Poznańska, Edukacja Techniczno Informatyczn
wiersz fizyka 2, Szkoła - materiały pomocnicze, prezentacje, wypracowania, Liceum, Fizyka
Interpretacja WierszaAnny Kamieńskiej - Pytania, Materiały praktyczne, Szkoła
WIERSZE, Gałczyński K. I., Wybór poezji (opracowanie BN), K
Folklor miejski i ironia we wczesnych wierszach Gałczyńskiego (2)
skamander-wiersze, DYDAKTYKA MATERIAŁY, METODYKA II, praktyki metodyczne - materiały, praktyki metod
wiersze Brzechwy, materiały na zajęcia, wiersze dla dzieci
wiersze Tuwima, materiały na zajęcia, wiersze dla dzieci
aforyzmy o niewinności, materiały edukacyjne, Aforyzmy - cytaty - myśli - sentencje - wiersze -

więcej podobnych podstron