Templariusze - powstanie zakonu
W 1096 roku wyruszyła na Wschód pierwsza wyprawa krzyżowa głoszona przez papieża Urbana II. Był to zryw ciżby pielgrzymów, niezdyscyplinowanych, bez oręża, porwanych entuzjazmem swego przywódcy Piotra Eremity. Poszli drogą na Węgry i Bizancjum i nędznie zginęli na brzegach Bosforu. W ślad za tym bezładnym tłumem wyruszyła armia krzyżowców pod wodzą Godfryda de Bouillon i jego brata Baldwina. Po drodze przyłączyli się do nich inni feudalni wodzowie: Robert z Normandii i Robert z Flandrii, z Tuluzy wyjechał Rajmund de Saint Gilles z Prowansalczykami; Boemund i siostrzeniec jego Tankred przywiedli swych Normanów z Sycylii i Apulii. Po długich pertraktacjach z cesarzem Bizancjum krucjata minęła owo miasto, przeszła przez Azję Mniejszą, obiegła Antiochię i w lipcu 1099 roku zdobyła w ataku Jerozolimę.
Godfryd de Bouillon odrzucił koronę królewską i przybrał tylko skromny tytuł "Obrońcy Grobu Świętego", lecz gdy zmarł w 1100 roku, brat jego i następca występuje już jako król Jerozolimy i rządzi królestwem nader śmiało i rozumnie. W roku 1118, ostatnim jego panowania, królestwo Wschodu ograniczało się do wąskiego pasma lądu wzdłuż wybrzeża od Antiochii po Jafę. Rozszerzało się na północy tworząc hrabstwo Edessy, na południowym zaś krańcu, poza morzem Martwym, zamek Montreal w lennie Zajordanii godził niby grot włóczni w Egipt, choć nadbrzeżne miasta Askalon i Gaza pozostawały w rękach Saracenów z Kairu.
Tłumnie przybywali pielgrzymi a także osadnicy ściągnięci umiejętną polityką. Kapelan Baldwina I, ojciec Foucher z Chartreslfi pisał:
"Oszacujcie i rozważcie w sobie, w jaki sposób za naszych czasów Bóg przemienił Zachód na Wschód; nas zaś, mieszkańców Zachodu, na ludzi Wschodu: kto był Rzymianinem lub Frankiem, tu został Galilejczykiem lub osiadł w Palestynie, kto mieszkał w Reims czy w Chartres, uważa się za obywatela Tyru czy Antiochii. Jużeśmy niepomni naszej ojcowizny, już wielu z nas jest nieznana albo przynajmniej nie otrzymują stamtąd żadnych wieści. Ów spośród nas posiada już w tym kraju domy i sługi przynależne mu prawem dziedzictwa; tamten poślubił wcale nie rodaczkę, ale Syryjkę, Armenkę albo zgoła Saracenkę, która uzyskała łaskę chrztu; ów gości u siebie zięcia albo synową, albo teścia, albo pasierba; innego otaczają bratankowie czy nawet stryjeczni wnukowie; jeden uprawia winnice, drugi zaś pola, różni ich mowa, lecz zdołali już się z sobą porozumieć.Najprzeróżniejsze dialekty są teraz wspólne tej i owej nacji, a zaufanie zbliża najbardziej od siebie oddalone plemiona. Zaprawdę Pismo mówi:lew i wół przy jednym będą jedli żłobie. Obcy jest teraz tuziemcem, pielgrzym stałym mieszkańcem; co dzień tu przybywają, aby się do nas przyłączyć, nasi krewni i bliscy opuszczając włoście, jakie posiadali na Zachodzie. Kto był ubogi w swym kraju, tego Bóg tutaj ubogacił; kto miał skąpo dukatów, tu posiada bez liku bizantów; kto gospodarzył na dzierżawie, temu Bóg dał tutaj miasto. Dlaczegóż by wracał na Zachód ów, który widzi, że Wschód tak mu sprzyja?"