Naixin, Naixin 3, Mii podniosła głowę znad książki


Ohejka!

No w tej części coś się zacznie wyjaśniać... Ale nie za wiele ^^

~**** Zrozumienie ****~

~*********~

Ułożył się wygodnie obok niej. Była ciepła i jakoś tak... jedwabista w dotyku.... Delikatnie przysunął sie bliżej, tak żeby jej nie obudzić.... Dopiero co zasnęła.... "Smoki jednak naprawdę maja sporo energii..." pomyślał. Zresztą to niebyła żadna nowość, od wielu lat wszyscy jeńcy, którzy trafiali do lochów na zamku jego pani, byli wykorzystywani... A smoki były szczególnie cenne ze wzgędu na wartości energetyczne oraz trudność w utrzymaniu ich przy życiu... Kiedy trafiały w niewolę, najczęściej popełniały samobójstwo...

[Tak, wiem to brzmi depresyjnie.... i tak ma być^^]

Otrząsnął się z niewesołych myśli, jego Filia była pierwszym od początku świata smokiem, ktry zrobił cos takiego z własnej, nieprzymuszonej woli....

"Moja Fi..."

~********~

"Nawet nie wiesz, jak się mylisz.... żeby ona naprawdę była twoja, musisz się jeszcze sporo namęczyć..."

~********~

Księżniczka skończyła uzdrawiać rozbitą głowę Valgaava, jednocześnie zerkając niespokojnie na Zel'a, który był następny. Na szczęście jego głowa nie wymagała szybkiej reparacji, w przeciwieństwie do Gourry'ego, który nie pozwalał sobie pomóc, powodując szybkie kurczenie sie cierpliwości pewnej słynnej czarodziejki... A jego krew płyneła coraz obficiej... W końcu zniecierpliwiona Amelka zaszła szermierza od tyłu i korzystając z tego, że kłócił sie zażarcie z Liną, uleczyła co było do uleczenia.

Jiras z Gravosem po raz trzeci zebrali i ułozyli wszystko na wozie. Piramidka wyglądała na jeszcze bardziej niestabilną niz wcześniej. Chwiała się przy każdym ruchu.

- Idziecie do Seyrun? - padło kolejne sakramentalne pytanie. Ku zdziwieniu Liny, chimerek i księżniczka zaczęli się plątać w zeznaniach. Czarodziejka szybko im przerwała, bo po minucie wysłuchiwania tego dialogu zaczęła ją boleć głowa.

- Dobra, to zabieracie się z nami. Przy okazji odwiedzicie Filię. - oświadczyła. Ku jej ponownemu zdziwieniu każde z nich przyjęło jej werdykt bez zbędnych sprzeciwów. I oczywiście każde z nich miało swój powód, aby jeszcze bardziej przedłużyć podróż... Wizyta u ex-kapłanki była im jak najbardziej na rękę.

Ponieważ było ich zbyt wielu, aby jechać na przeładowanym wózku, więc podzielili się tak, żeby jak najbardziej zminimalizować zagrożenie kraksą. Zelgadis i Val usadowili się na stercie żelastwa, Jiras i Gravos powozili, a reszta szła pieszo. Lina głośno narzekała, że to kobiety powinny jechać a faceci iść, ale Amelka głośno twierdziła, że rannym należy się odpoczynek. I tu ja tknęło.

- A pan, panie Gourry dlaczego też nie skorzysta? - szermierz zrobił zdziwioną mordkę.

- No przecież wy idziecie. - zauważył. Lina w tym momencie zatrzymała się.

- Jesteś prwdziwym gentlemanem, Gourry! - oświadczyła nagle.

Cisza, jaka zapadła po tych słowach mogła być dzwiękiem sama w sobie... A czarodziejka nagle stała się czerwoniutka, jak nie wiem. Czuła, że wszyscy na nia patrzą.

- NO CZEGO SIĘ LAMPICIE? TO JUZ NAWET FAKTU STWIERDZIĆ NIE MOŻNA?!?! -ryknęła na zgromadzonych.

Wszyscy jak jeden mąż poodwracali wzrok od wkurzonej rudowłosej, oprócz Jirasa, który patrzył na drogę i Gourry'ego który cały czas wpatrywał się w Linę.

~**********~

Wyszedł czym prędzej z tego pomieszczenia. Widok sam w sobie nie był okropny... Chyba, że rozumiało się dokładnie, co przedstawiał... A Milgassia rozumiał, a przynajmniej pojmował motyw przewodni owej idei.

- Jesteście chorzy.... - oświadczył swojemu przewodnikowi. Wywołało to salwę gromkiego śmiechu. Śmiechu, który odbijał się teraz echem po wielkiej jaskini, przerywając wszystkim zgromadzonym rozmowy i modlitwy. Tylko mała grupa zbita w krąg wokół srebrzystej czarki nie zareagowała na ten hałaśliwy przerywnik.

- O wielu genialnych przywódcach mówiono za ich życia, że są szaleni. - odrzekł zagadnięty. - Co wcale nie przeszkadzało im wprowadzić w czyn swoich pomysłów, prawda?

Zebrani, widząc, że nie ma się czym przejmować powrócili do swoich zajęć.

- Nie nazwałem cię szalonym, Pwyll. Sam się tak określiłeś. - smok ruszył do wyjścia, nie zaszczycając spojrzeniem adresata owej wypowiedzi.

- Dziewczyna powróci do nas Milgassio... - oświadczył ten nazwany Pwyll'em, niezwykle twardym głosem. Smok zatrzymał się ale nie obrócił. - Wiem, co planowałeś. Ale ona tu wróci. Wraz ze swoim dzieckiem.

Nareszcie jasnowłosy odwrócił się.

- O dziecku nie było mowy. - szepnął niezwykle cicho, po czym wyszedł. Pwyll odprowadził go wzrokiem.

- Oh, jaka szkoda... trzeba było słuchać nas uważniej, prawda kochani? - zwrócił się do postaci w kręgu. Tłum zafalował i rozstąpił się, pozwalając Pwyll'owi dojśc do naczynia. Wewnątrz, na płynie rozpostarty był obraz. Przez chwilę ukazywał nastolatka o turkusowych włosach, rozciągniętego na brezencie przykrywającego jakieś pakunki. Po chwili wizja zaczęła migotać i ukazywała teraz kobiete o długich, złocistych włosach. - Pora ją zawołać.

Dwóch mężczyzn wyszło z kręgu i skierowało sie do wyjścia, gdzie chwile wcześniej zniknął Milgassia. Reszta zaintonowała jakąś melodię. W naczyniu ponownie ukazał sie młody chłpak, tym razem w towarzystwie kilkorga innych osób.

- Sam do nas przyjdzie....

~*********~

"Oj, niedobrze.... Coraz mniej mi sie to podoba, a tak ładnie sie zapowiadało..."

Dziewczyna założyła nogę na nogę i wyszperała w szkatułce złote kółeczko. Odgarnęła srebrzysto różowawe włosy i wpięła je w lewe ucho. "Gdzie ja posiałam ten drugi? Kurcem, nie podoba mi się ta sytuacja... Wolałabym już tam iść niż tak czekać...O jest!" Dziewczyna wpięła drugi kolczyk, otrzepała spodnie i wstała, zamykając szkatułkę. "Jak to niektórzy utrudniają sobie życie... i moje też przy okazji.." westchnęła. "Ile można czekac na wezwanie?"

~*********~

Obudziła się przed południem, ale nie czuła się wyspana. Nic dziwnego, zarwała przecież całą noc, żeby wypełnić przyrzeczenie... Czuła się trochę dziwnie, jakby gdzieś na dnie duszy miała wyrzuty sumienia.... Wyrzuty sumienia? Dlaczego? On nic dla niej nie znaczył, wymordował większość jej rasy, należy mu się a poza tym zagrażał jej synowi a kto wie, czy może i nie jej ukochanemu?

Na myśl o tym ostatnim poczuła, że jednak ma wyrzuty sumienia... bo przecież jeśli naprawdę go kochała to nie powinna czuć tego wszystkiego, co czuła wczoraj.... i dzisiaj.... Pomyślała z nienawiścią o leżącym koło niej mężczyźnie...."To wszystko przez ciebie, namagomi!"

~*******~

- Niedobrze, przestaje działać - zakomunikował Pwyll'owi jeden z kręgu, ubrany w podobne, granatowe, kapłańskie szaty. - Być może zaleciłeś jej zbyt małą dawkę...

Pwyll zmierzył śmiałka zimnym, pełnym dezaprobaty wzrokiem.

- Ja się nigdy nie mylę - wysyczał - Podwójcie wysiłki! Ma wyjść przed dom!

~************~

- Panno Lino, to jest skrót do miasta! - Amelka machnęła ręką w strone niepozornej ścierzynki, porośniętej trawą i pokrzywami. Czarodziejka machinalnie podążyła wzrokiem za ręką księżniczki, przyglądając się nieufnie skrótowi.

- To dlaczego my nic o nim nie wiemy? - wyraził wątpliwośi Liny Gravos. - Panna Filia zapewne by o nim wspomniała...

- Może o nim nie wie? Tata i ja korzystamy z niego czasem, ale w sumie to jest raczej rzadko używany... Tak, chyba oprócz nas i paru dostojników nikt o nim nie wie... - dziewczyna zastanawiała się głośno nad ta kwestią. Czarodziejka, zirytowana upałem i brakiem jedzenia, a także powolnym tempem, z jakim pokonywali las pomyślała, że skoro Amelka tak głośno sie nad tym zastanawia, to chyba ponad połowa Seyrun już wie o skrócie. Gourry gwizdnął.

- Łał, królewski skrót!

Lina plasnęła sie w czoło! No jasne, nawet jeśli ludzie wiedzą o tej trasie, to nie korzystają. Przecież nie powinno się wkraczać na książęcą właśność. "No chyba, że na własną odpowiedzialność, chyba, że ktoś lubi słuchać o sprawiedliwośći..."

- No dobra, to prowadź nas! - ruszyła pierwsza w pokrzywy. Oczywiście się poparzyła. - AUUUU!!!!

Wszyscy patrzyli, jak Lina podskakuje, próbując uniknąc pokrzyw i pozbyć się bólu, w rezultacie raniąc się coraz bardziej. Oczywiście rudowłosa nie omieszkała "podzielić się" swoim cierpieniem z przyjaciółmi. Kilka porządnie wymierzonych zaklęć i po sprawie.

"Ciekawe, ile razy jeszcze ktoś będzie mnie leczył, zanim dojadę do domu..." zdążył pomyśleć Val, uchylając się przed jednym fireballem a obrywając następnym.

W końcu widowisko zakończył Gourry, bez zbędnych ceregieli zanurzając się w pokrzywy i wynosząc skowyczącą Linę.

- Lepiej byś zrobiła, gdybyś najpierw wypaliła te chwasty, zamiast przypalać nas. - warknął Zel, otrzepując się z sadzy.

- Racja, nie pomyślałam. -magiczka szybko naprawiła to przeoczenie. Uporawszy się z poparzeniami, tego czy innego rodzaju, w końcu ruszyli Książęcym Skrótem do Seyrun, na kolację do Filii...

~*********~

Obserwował, jak próbuje wstać, nie budząć go. Zbytek troski. Od dawna nie śpi.... Jej też nie zaszkodzi jak trochę dłużej poleży... Złapaj ją za ramię i obrócił do siebie.

Pięknie wyglądała z tym zaskoczeniem w szeroko otwartych oczach. Powoli wyciągnęła rękę i przejechała opuszkami palców po jego policzku...

- Masz otwarte oczy. - stwierdziła oczywisty fakt. Wzruszył ramionami. Patrzyli tak na siebie przez pewien czas. W końcu Filia zerknęła na stojący nieopodal zegarek. - O nie! Przecież ty nie...

Zakryła sobie usta ręką. O mały włos a zgubiłaby siebie, swego syna i swego jedynego... Całe jej poświęcenie mogłoby pójść na marne.

- Racja, zazwyczaj mam je zamkniętę - potwierdził pogodnie, nie dając po sobie niczego poznać. Trochę zaniepokoiła go jej reakcja, kiedy spojrzała na zegar. Zwłaszcza, że jej zdenerwowanie rosło, zamiast zniknąć.

- Xelloss, musisz stąd iść, bo...- nie sposób było nie zauważyć paniki w jej głosie.

Nagle na środku pokoju pojawili się dwaj, ubrani na granatowo mężczyźni.

~*********~

"Sprawy zaczynają się komplikować."

~*********~

Pwyll zacierał ręce. Wszystko szło po jego myśli. Za chwilę dokona się pierwszy etap zemsty.

Jego zemsty.

Roześmiał się diabolicznie, po czym delikatnie postukał w szybę, za którą przebywał zatopiony w jasnoczerwonym płynie człowiek.

"Wszystko idzie znakomicie!Już niedługo mój przyjacielu, oddzielimy ziarno od plew. Staniesz się taki jak ja, zdobędziem siłę, a wszyscy, którzy mi sie sprzeciwią zostaną porażeni mocą nową, którą ja będę władał. Hehehe...niezłe, prawda? Mało taktowne nawiązanie, zważywszy na twoją przeszłość, lecz jakże akuratne prawda? Odpłacę im, przyrzekam ci to, także w twoim imieniu..."

Roześmiał się ponownie.

"Moja marionetko..."

~*********~

Szum. Tylko to było słyszalne podczas lotu. Jeszcze kawałek i dotrze z powrotem. Do miejsca, które od wielu lat traktował jako dom.

I do którego już w zasadzie nie miał prawa...

Olbrzymi smok zawrócił w połowie drogi i skierował się do Seyrun.

Może jeszcze zdąży?

~*********~

- Dlaczego nam nie powiedziałaś, że Filia mieszka w Seyrun? - spytała Lina, odpędzając sie od rosłego wojownika, którego wzrok nie schodził z dużego, zielonego jabłka, które trzymała w ręce. Nadgryzła je i pokazała mu język. Amelia zrezygnowana, podała mu drugie. Jak tak dalej pójdzie to nie doniosą niczego...

- Ponieważ nic nie wiedziałam, dawno nie było mnie w mieście a przecież tata nie zna panny Filii.

Lina przyjrzała jej się podejrzliwie.

- Chcesz powiedzieć, że ty księżniczka z królewskiego domu Seyrun, włóczyłaś się po świecie, zamiast siedzieć w pałacu i zajmować się różnymi takimi książęcymi sprawami, jak np.: kolejka do tronu? - rudowłosa ciągle nie mogła odżałować, że jednak nie udało jej się zdobyć pozycji księżnej. Przy czym żałowała tylko pozycji, a nie ewentualnego małżonka. Ah, żeby jej sie trafił jakis piękny blondyn z pozycją...

Nieoczekiwanie odezwał się Zel.

- Amelia nie jest wcale tak wysoką postawioną pretendentką do tronu.

- Nie? - Lina wyraziła bezpośrednio swoje zdziwienie. Amelka lekko się zdenerwowała, w końcu sama mogłaby odpowiedzieć na każde pytanie, gdyby tylko Lina zechciała je do niej skierować.

- Wujkowi Cristophowi urodził się trzeci syn. - oznajmiła - Pozatym, zaraz po tacie w "kolejce", jak to panienka ładnie określiła, jest jeszcze moja starsza siostra.

Linę zbiło z tropu. Chyba była troszeczkę zbyt napastliwa, w końcu to Amelii sprawa, ile podróżuje i z kim.

- Ja tylko miałam na myśli... - zaczęła, ale nie skończyła. Nad nimi w powietrzu przeleciał ogromny, złoty smok.

Wszyscy stanęli cicho na mały moment.

- Sze..szefowa? - zdziwił się Jiras.

- To nie mama... - Val pokręcił głową, po czym zerwał się i po chwili znikł za zakrętem. To wyrwało resztę z odrętwienia.

- Za nim! - wrzasnęła Lina, w euforii wytrącając jabłko z ręki blondyna... Zel także zeskoczył z wozu i cała czwórka wymijając lisa i Gravosa, zniknęła w lesie.

~********~

- Przyszliśmy po ciebie, Filia. - odezwał się ciemnowłosy głębokim głosem. Był dziwny. Miał zielone oczy z pionowymi źrenicami, kręcone włosy i chyba z trzynaście talizmanów, takich z jakie robią tylko w Seyrun, jakie nosiła księżniczka z tego miasta. Nie był więc mazoku. Tylko kim?

Drugi z nich miał takie same szaty, ale o wiele starsze, bardziej zużyte. Miał bardzo jasne, niebieskie oczy, równierz pionowe źrenice i piękne, szlachetne rysy twarzy. Wydawał się cały srebrzyście błyszczeć. Co ciekawe, na jego widok Filia trochę się uspokoiła.

- Mamy nadzieję, że ci nie przeszkodziliśmy - odezwał się melodyjnym głosem ten drugi.

- Nie - odpowiedziała tak cicho, że przez moment miał nadzieję, że nie odezwała się wcale - Nie, to już koniec. - dodała twardym, zdecydowanym tonem. Nadzieja przepadła.

- Więc zbieraj się.- warknął ten drugi, zezując w stronę mazoku z nieukrywaną nienawiścią odmalowaną na szczupłej twarzy. - Wołaj syna, i idziemy.

- Valgaava tu nie ma. - odpowiedziała spokojnie. Choć wydawała się spokojna, poczuł, że jej zdenerwowanie powróciło ze zdwojoną siłą.

Przeniósł wzrok na tamta dwójkę. Ten srebrzysty wydawał się zaskoczony, a w jego oczach widać było ulgę. Natomiast ten ciemny...

- Że co? Zgłupiałaś? - był wyraźnie wsciekły. Ale, ku własnemu zaskoczeniu Xelloss nic nie poczuł. Nawet lekkiej irytacji, nic. Zero. Jakby ich nie było...

- Chcę, żeby sam mógł dokonać wyboru.

Ciemny wyglądał, jakby miał dostać apopleksji, a srebrny jakby miał sie roześmiać. Co rzeczywiście zrobił.

- Jesteś odważną kobietą Filio Ul Copt - oznajmił, gdy sie uspokoił. - Odważną, zdolną do poświęceń i oddaną. Czy chcesz iść z nami?

"Zaprzecz...zaprzecz...zaprzecz...."

- Chcę.

Ciemnowłosy, wystrojony jak choinka człowiek odetchnął z ulgą.

- No, twoje szczęście.Idziemy.

Tego juz za wiele. Nie pozwoli siebie ignorować. Nie pozwoli jej zabrać. Jest jego.

- Nie. Nie jest. - otworzył oczy. Czy ten srebrzysty facet mówi do niego? - Tak, czytam w tobie jak w otwartej księdze. Jesteś czystej krwi, czy raczej orginalną kreacją, więc jest to całkiem łatwe dla kogoś naszego pokroju. Prawda, Scin? - zwrócił sie do drugiego.

- Lleu, wiesz co? Nienawidzę jak ty popiskę odwalasz... - mruknąl Scin zrezygnowanym tonem.

Srebrzysty sie tym nie przejął, tylko podjął wątek.

- Przyszliśmy tu po Filię, ponieważ obawialiśmy się od dawna, że będziesz chciał ją wykorzystać.

Najwidoczniej Lleu, czy jak go tam zwali, nie zamierzał mu pozwolić dojść do słowa. Był bardzo skupiony na tym, co chciał mu przekazać. Tym lepiej.

Szybko wyszeptał odpowiednie słowa i już po chwili Scin zjeżdżał po ścianie, cały zakrwawiony.

- Teraz ty mnie posłuchaj. Nie wiem, kto was nasłał ani kim jesteście i nie obchodzi mnie to. Przeszkadzacie nam. - podkreślił słowo "nam". Nagle jego uwagę przykuł ruch w kącie pokoju. Scin zebrał się z ziemi i stał już zupełnie zdrowy obok towarzysza. A ściana wciąż pokryta była jego krwią.

- Dużego wrażenia to na mnie nie zrobiło. -zapewnił Xelloss'a ze złośliwym uśmieszkiem. Lleu także rozciągnął wargi w uśmiechu. Wyglądał jak niewinny, młody chłopczyk.

- Zapomniałem uprzedzić, że atakowanie nas jest zupełnie bezcelowe. Choć idziemy. - wyciągnął do niej ramię. Przyjęła je bez wahania.

- Może powiedz mu co jest grane. - Scin zadzwonił jednym z amulecików. Xelloss poczuł, że nie jest w stanie sie ruszyć. Filia obróciła się i nareszcie zaszczyciła spojrzeniem.

Wzdrygnął się. Tym razem jej piękne, niebieskie oczy były puste. Zupełnie bez wyrazu. Martwe.

- Idę. Do mojego ukochanego. Nie zatrzymasz mnie.

~****End****~

Kyaaaa, nie zabijajcie mnie!!!!

Obiecuję to wszystko wyjaśnić!!! [Chyba]

Dedykowane wszystkim, których znam i lubię. [Wybaczcie, ale późno jest i boję się, że kogoś pominę]

Opinie na mejne mejle lub na mejne gje gje ^^

Charatka.

4



Wyszukiwarka