Jakub Woźniak
Administracja Stacjonarna, rok 1
Temat: Czy bóg istnieje?
„Czy Bóg istnieje?” - to pierwsze słowa rozdziału pierwszego książki Nigela Warburtona. Wybrałem tą frazę jako temat gdyż jest to pytanie, jak z resztą uważa sam Warburton, zasadnicze, a wręcz fundamentalne, w życiu każdego z nas bo determinuje późniejszy jego przebieg.
Warburton stara się rozważyć problem istnienia Boga, poprzez wymienienie i przeanalizowanie argumentów stworzonych na przestrzeni wieków, argumentów opowiadających się zarówno „przeciw” jak i „za” istnieniem istoty wyższej.
Muszę przyznać że czytając kolejne wersy rozdziału, byłem pod wrażeniem zebranych dowodów i trafności każdego z nich, gdyż każdy z nich dosłownie przemawia i celnie zderza się z kontrargumentem.
Pierwszym z którym „wychodzi” Warburton to tzw. argument z celowości. To przesłanka empiryczna istnienia Boga, czyli wynikająca z doświadczenia, obserwacji. Wynika z niego, że tak naprawdę cały świat został zaprojektowany do jakiegoś celu, tak jak zegarek, a przecież każdy zegarek ma swojego zegarmistrza. W związku z tym, również i świat musi mieć swojego, z tym że boskiego.
Jednakże szybko można znaleźć kontrargumenty na to twierdzenie przytaczane dla uzasadnienia istnienia Boga. Filozof podaje stanowisko mówiące o słabości analogi w powyższym przykładzie, gdyż to że rzeczy są do siebie w jakimś stopniu podobne, nie świadczy o tym że można wyciągać podobne wnioski, a więc traci sens porównywanie oka do zegarka i mówienie o tym że ludzkie oko na pewno zostało zaprojektowane przez „boskiego zegarmistrza”, bo jest tak bardzo złożonym elementem. Ku podtrzymaniu tego rozumowania wystarczy wspomnieć teorię ewolucji Darwina, która wyjaśnia w sposób racjonalny i przejrzysty, iż bez konieczności wprowadzania pojęcia Boga, mogą się pojawić niezwykłe przypadki adaptacji do środowiska. Poza tym, argument z celowości nie stwierdza i nie wyjaśnia tak podstawowych problemów jak monoteizm czy idea boga wszechmogącego.
Drugim dowodem często stosowanym przez teistów jest tak zwana zasada antropiczna. Mówi ona o tym że świat był od samego początku tak wątły, że jest wręcz nieprawdopodobne aby jacykolwiek ludzie mogli na nim żyć bez boskiej pomocy czy ingerencji. Bóg nadzorował warunki fizyczne dzięki czemu umożliwiał ewolucję takiej formy życia jak my - ludzie.
Ponownie zostają przedstawione kontrargumenty, które są z resztą bardzo przekonujące. Warburton używa tu kontrargument loterii, który wyjaśnia i ukazuje słabość zasady antropicznej. Dla przykładu wystarczy sobie wyobrazić że kupujemy los na loterii, zależnie od tego czy mamy szczęście wygramy lub nie. Każdy z nas zapewne wielokrotnie próbował grać w zakładach Totalizatora Sportowego, ale nie wygraliśmy „szóstki”, lecz jednak ktoś w kraju wygrywa główną wygrana. Dążę do tego, że jeżeli coś jest mało prawdopodobne, to jeżeli już się wydarzy to nie koniecznie musi na to być jakieś przekonujące wyjaśnienie, bo to często po prostu kwestia statystyki i losu.
W dalszej części rozważań, Nigel Warburton zapoznaje nas z kolejnymi twierdzeniami, starającymi się wyjaśnić istnienie Boga. Tym razem przedstawiony zostaje tzw. argument kosmologiczny, czyli jakby wynikający z wszechświata jako całości, zwany pierwszą przyczyną. Jest to w mojej opinii dowód dość ogólny. Jego treść uzasadnia istnienie istoty wyższej w ten sposób, że świat po prostu istnieje, a z racji że podstawą każdej rzeczy jest przyczyna, to w tym przypadku za przyczynę świata przyjmuje się Boga, który jako jedyny byłby w stanie stworzyć tak harmonijny świat.
Jednak argument pierwszej przyczyny spotyka się z szybką ripostą, chociażby wewnętrznej sprzeczności, bo jeżeli każda rzecz ma jakąś przyczynę, a Bóg jest przyczyną świata, to w takim razie: co jest przyczyną Boga? Wydaje mi się iż to pytanie oddaje w pełni całą esencję tego kontrargumentu.
Ostatnim z konfrontujących się argumentów które chciałbym wspomnieć jest dowód dotyczący istnienia zła. To kwestia poruszana przez wielokrotnie, nie tylko przez filozofów. Pierwszy raz spotkałem się z tym dowodem podczas oglądania filmu „Zeitgeist”, który jest nastawiony raczej negatywnie do religii i atakuje ją. Padł tam pewien zwrot brzmiący: „Skoro Bóg Wszechmogący jest taki dobry, to czemu na świecie tyle zła?”. Teiści konfrontujący się z takim podejściem, używają jako wyjaśnienia m.in. wolnej woli człowieka. Lecz ponownie można by przeciwstawić temu kolejne twierdzenie, a mianowicie, to że przecież zło czynione przez człowieka, to zło moralne. Tak więc co ze złem naturalnym które istnieje dookoła nas i jest od nas niezależne?
Nigel Warburton rozważa problem istnienia Boga i zachowuje się obiektywnie przy tym, bo tak na prawdę do każdego z nas, indywidualnie należy ocena czy rzeczywiście on istnieje. Osobiście, nie wierzę w istnienie Boga, jestem ateistą. Ludzie wielokrotnie odnoszą się wręczy dyskryminująco do takiego poglądu, szczególnie w kraju katolickim jak Polska.
Słyszę często argumenty m.in. takie jak wyżej przeze mnie wymienione, czy też bardzo popularny (również wspomniany w rozdziale pierwszym „Filozofii od podstaw” Warburtona) zakład Pascala. Osoby wierzące bądź agnostycy argumentują to tym, że przecież nie ma w takim przypadku, jak opisuje Pascal w zakładzie gracza, nic do stracenia. Lecz co jeśli wszystko co jest nam dane jest właśnie tu i teraz?
Według mnie dowody przeczące istnieniu Boga są bardziej przekonujące, albo jak to ujmował Ockham: „dowody na istnienie Boga są prawdopodobne, ale nie rozstrzygające”, dlatego też uważam że nie ma sensu tracić doczesnego życia, tylko korzystać z niego jak się tylko da.
Co więcej, ważne z perspektywy historycznej argumenty również przemawiają przeciwko istnieniu Boga. Wystarczy przeczytać któreś z dzieł Karlheinz' a Deschner' a, żeby się o tym przekonać.
Poza tym, sama idea religii wynika z filozofii (filozofowie tworzyli swe dzieła, rozprawy czy teorie od V w. p.n.e., a religie powstały przecież o wiele później. Chociażby chrześcijaństwo którego początek nieoficjalnie datuje się na 6 r. p.n.e. - 1 r. n.e. czy islam którego umowną datą początkową jest rok 622 kiedy to Mahomet uciekł z Mekki. To Arystoteles tworzył bodajże jako pierwszy teorie które są tak podobne do systemu funkcjonowania religii i istnienia Boga - mam tu na myśli idee Pierwszego Nieruchomego Poruszyciela. Być może jest to nadinterpretacja wynikająca z mojej niewystarczającej wiedzy, aczkolwiek chciałem o tym wspomnieć, aby uzasadnić swój pogląd) to coś stworzonego przez ludzi, więc gdzie tu boski czynnik? Np. ewangelie, zostały spisane w latach 70-100 n.e., co ważne, spisane - czyli stworzone przez ludzi, wymyślone przez nich.
Reasumując, każdy z nas wierzy bądź nie w istnienie istoty wyższej i zależy to tylko od nas i naszych indywidualnych potrzeb, dlatego też nazywa się to wiarą a nie wiedzą o Bogu i wydaje mi się iż problematyka istnienia Boga na zawsze pozostanie jedynie w sferze rozważań i domniemań.
Bibliografia :
Nigel Warburton ,,Filozofia od podstaw'' - rozdział 1 ,, Bóg''