- 1 -
W r. 1846 Matka Boska objawiła się dwojgu dzieciom: Maksymilianowi i Melanii, w miejscowości La Salette. Objawiła się jako Matka płacząca. Wytłumaczyła dzieciom, że płacze nad grzechami ludzkimi, Zwłaszcza nad nieposzanowaniem dni niedzielnych i świątecznych.
Ks. Dusza T. MSF, Matka prowadząca do Syna BK 3-4 / 1988/, s.167-168
- 2 -
Z pewnością niejedno z was słyszało o umierającej matce. Rzekła ona do otaczających ją dzieci: "Przynieście mi obraz Matki Boskiej". Kiedy dzieci przyniosły, pobłogosławiła je tym obrazem i powiedziała: "Do tej pory ja prowadziłam was przez życie tu, na ziemi, i kierowałam do życia wiecznego w niebie. Ja już odchodzę, bo taka jest wola Pana Boga. Od tej pory prowadzić was będzie do Boga i do nieba Matka Najświętsza, Maryja".
Ks. Dusza T. MSF, Matka prowadząca do Syna, BK 3-4 /1988/, s.167-168
- 3 -
To było już dawno 750 lat temu, kiedy Najświętsza Maryja Panna objawiła się św. Dominikowi i nauczyła go modlitwy różańcowej. Poleciła mu, by odmawiając "Ojcze nasz" i "Zdrowaś" rozważał prawdy wiary: że Pan Bóg zesłał Jezusa na ziemię, a dokonał tego przez Maryję; że Pan Jezus uwolnił ludzi od grzechu przez swoje cierpienia i śmierć na krzyżu; że Pan Jezus zmartwychwstał, poszedł do nieba, Tam zabrał Maryję i stamtąd pozwala swej Matce prowadzić ludzi do Boga. - Potem jeszcze Matka Najświętsza poleciła odmawiać tę modlitwę różańcową Bernardetcie w Lourdes i trojgu dzieciom w Fatimie. - Poznawać wiarę i stosować się do niej - to zalecenia Maryi.
Ks. Dusza T. MSF, Matka prowadząca do Syna, BK 3-4 /1988/, s.167-168
- 4 -
Lew Tołstoj w jednej ze swoich książek opisał konia, który w połowie stromej ścieżki w dół buntuje się: "Mam dosyć ciągnięcia tego powozu i słuchania woźnicy, staję!" Może oczywiście to uczynić, ale płaci wówczas słono. Od tej bowiem chwili wszystko obraca się przeciwko niemu: woźnica okłada go batem, powóz toczy się i najeżdża mu na tylne nogi, pasażerowie krzyczą na niego, bo się boją (ALucciani, List do dawnych postaci). Z wami w codziennym życiu może być podobnie, kiedy wchodzicie na błędną drogę i buntujecie się przeciw Bogu, nie chcecie słuchać rodziców i nauczycieli, złościcie się na koleżanki i kolegów, w końcu na samych siebie. Przychodzi jednak chwila zagubienia, jesteście niezadowoleni z tego, co zrobiliście w szkole, w domu, na placu zabaw. Postanawiacie: dłużej tak nie może być! Przywrócenie pojednania stało się wielką tęsknotą człowieka.
Lew Tołstoj w swoim dziele Zmartwychwstanie pisze: "Można rąbać drzewo, można wyciskać cegły, można kuć żelazo bez miłości, ale człowiek z człowiekiem bez miłości żyć nie jest w stanie". W życiu obserwujemy ciekawe zjawisko: ten sam świat, te same rzeczy, to samo otoczenie i ci sami ludzie mogą stać się całkowicie inni, jeśli wraz z pojednaniem wprowadzimy tam radość i pokój, gdzie przedtem ich brakowało.
Mówi o tym historia - bajka o pewnym generale koreańskim. Po śmierci został on przydzielony do nieba, ale kiedy stanął przed świętym Piotrem, przyszła mu ochota na jedną rzecz i poprosił o nią: żeby mógł, zanim wejdzie do nieba, zobaczyć choćby na parę minut do piekła, tak tylko, aby mieć jakieś pojęcie o tym smutnym miejscu. Niechże tak będzie odpowiedział św. Piotr. Stanął więc na progu piekła i widzi ogromną salę mnóstwem długich stołów. Na nich miski z gotowanym ryżem, suto okraszonym, pachnącym, apetycznym. Zaproszeni siedzieli po dwóch przy każdej misce, jeden naprzeciwko drugiego. Ale cóż? Do jedzenia ryżu mieli - podobnie jak Chińczycy - dwie pałeczki tak jednak długie, że mimo ogromnych wysiłków ani jedno ziarenko ryżu nie trafiło im do ust. Na tym polegała męka na tym polegało piekło. Widziałem, wystarczy mi - powiedział generał, zawrócił do drzwi nieba i wszedł. Podobna sala, te same stoły, ten sam ryż, pałeczki długie; ale biesiadnicy weseli, jedzą z uśmiechem. Dlaczego? Ponieważ każdy, nabrawszy na pałeczkę ryżu, wkładał go do ust towarzyszowi z przeciwka i udawało mu się doskonale (A. Lucciani).
Bajka prawdziwa! Zamiast myśleć, by nam było dobrze, trzeba by raczej myśleć o tym, by czynić dobrze innym, a wtedy wszystko i wszystkim będzie lepiej, wtedy będziemy prawdziwymi "pomocnikami" Maryi w dziele pojednania.
Ks. Leszek Kaczmarek - MARYJA - MATKA POJEDNANIA BK 86/3
- 5 -
Jest wspomnienie kapłana, który udzielał ostatnich sakramentów młodej dziewczynie. Po skończonej liturgii młoda dziewczyna zwraca się do księdza: "Nie boję się śmierci, nie żal mi umierać - idę przecież do Ojca. Żal mi tylko jednego, że nie zdążyłam wyprosić nawrócenia dla mojego brata. Proszę księdza, tu jest mój różaniec, niech go ksiądz zabierze i bardzo proszę chociaż o jedną dziesiątkę za mojego brata". Po kilku dniach do kancelarii przyszedł młody człowiek, aby załatwić formalności związane z pogrzebem. Kapłan na zakończenie rozmowy pokazuje mu różaniec i mówi o prośbie, jaką w jego serce złożyła umierająca dziewczyna. Młody człowiek nic nie odpowiedział. Na łaskę nawrócenia za przyczyną Maryi nie trzeba było długo czekać. Gdy przyniesiono trumnę do kościoła, przy kratkach konfesjonału ukląkł ów młody człowiek, aby w żalu przeprosić Boga i dziękować za łaskę nawrócenia. A potem przyszedł do kapłana i prosił o różaniec: niech mi ksiądz da, bo ja będę modlił się na nim.
Może stajemy tu dzisiaj z bólem w naszym sercu. Polećmy go naszej Matce. Ona cierpienia uleczy i otrze łzy, i otuchę wleje. Módlmy się słowami poety:
"Módl się, Maryjo, ach módl się za nami Chcącymi czynić pokutę ze łzami! Tyś Pośredniczką, Tyś jest Opiekunką, Tyś Dobrodziejką, Tyś naszą Piastunką"!
(K. Beniowska)
Ks. M. Maliński ZATROSKANA O PIELGRZYMUJCY LUD BK 87
- 6 -
W książce pt. Luźne kartki Jan Parandowski opisuje zdarzenie, które mi miejsce w Warszawie zaraz po wojnie. Do tramwaju wsiadł mały chłopi Ubrany był w szkolny mundurek i miał tornister zbity z deseczek. Gdy tramwaj ruszył, do chłopca podszedł konduktor i poprosił o bilet. Chłopiec spuścił głowę i cicho odpowiedział, że biletu nie ma, konduktor podniósł głos i powiedział: bez biletu nie wolno jeździć. Chłopiec zaczął przepraszać, że on do szkoły, że nie zdąży na lekcje, że nie ma pieniędzy. Już zaczął konduktor od nie odchodzić, ale włączył się do rozmowy pan w wojskowym mundurze. Zaczął krzyczeć na chłopca, że on pieniądze od rodziców dostał, ale chce oszukać, gdy stanie tramwaj, to będzie musiał wysiąść. Chłopiec zaczął płakać, łzy spływały po policzkach. Do konduktora i pana w wojskowym mundurze zaczął mówić: "Ja nie mam rodziców, matka zginęła w Powstaniu Warszawskim, ojciec nie wrócił z wojny, zabrali mnie dobrzy ludzie, ale są biedni nie mają pieniędzy. Ja mówię prawdę, mam ze sobą zdjęcie mamusi". I z kieszeni mundurka wyjął zdjęcie, aby pokazać. Pan w mundurze spojrzał na zdjęcie i rozpoznał na nim swoją żonę. Podbiegł do chłopca, uściskał go i ucałował, bo odnalazł swojego syna. Chłopiec dzięki fotografii mamy odnalazł swojego tatusia.
Ks. Stanisław Iłczyk ZATROSKANA O PIELGRZYMUJCY LUD BK 87
- 7 -
Ona zawsze prowadzi do Jezusa, prowadzi drogą swego Syna.
Dowody na to są liczne. Pragnę tu oddać hołd zmarłemu w 1987 r. wspaniałemu poecie poznańskiemu i zacytować na koniec jego (R. Brandstaettera) wiersz pt.: "Madonna ateistów":
Czuwam nad tymi, którzy nie wierzą w Mojego Syna.
Pragnę im pomóc, są moimi dziećmi, jak wszyscy.
Chociaż nic o tym nie wiedzą - modlę się.
Modlę się za tych, którzy się nie modlą!
Gdy krwawią, moją modlitwą jak bandażem owijam ich rany. Gdy toną, rzucam im moją modlitwę jak pas ratunkowy. Gdy umierają, z mej modlitwy czynię wezgłowie,
Dla ich umęczonej skroni. (...)
Rozpal ich swoją Męką. Niech będą Twoim cierniem. Niech będą Twoim krzyżem. Umrzyj za nich.
Umrzyj jeszcze jeden raz. Jeszcze raz. Ostatni raz.
Mój Najukochańszy Synu.
Błaga Cię o to - Twoja Matka. Błaga Cię o to Madonna Ateistów".
O. Albert Antkowiak OFM MATKA PROWADZĄCA DO SYNA BK 88
- 8 -
W r. 1846 Matka Boska objawiła się dwojgu dzieciom: Maksymilianowi i Melanii, w miejscowości La Salette. Objawiła się jako Matka płacząca. Wytłumaczyła dzieciom, że płacze nad grzechami ludzkimi, zwłaszcza nad nieposzanowaniem dni niedzielnych i świątecznych. Gdyby się teraz objawiła niektórym dzieciom powiedziałaby im, że płacze, bo w niedzielę wolą patrzeć w telewizor, niż iść do kościoła, wolą wycieczki, zabawy, niż uczestniczenie w ofierze Jej Syna, Jezusa Chrystusa.
„Zróbcie, cokolwiek wam Jezus powie". - W Wieczerniku Jezus powiedział: "Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje" (Mk 14,22). Pan Jezus ustanowił Najświętszy Sakrament, a w nim daje siebie za pokarm, abyśmy tu, na ziemi, byli umocnieni duchowo.
Ks. Tadeusz Dusza MSF MATKA PROWADZĄCA DO SYNA BK 88
- 9 -
Przed paru laty udałem się z moimi parafianami z pielgrzymką do Częstochowy. Niestety, dzień był pochmurny i deszcz padał nieustannie. Wiadomo, że przy takiej pogodzie nastrój nie jest najlepszy. My jednak cieszyliśmy się, że znowu mogliśmy przyjść do naszej Matki Boskiej Częstochowskiej i paść na kolana przed Jej cudownym wizerunkiem. I w pewnej chwili zobaczyłem wzruszający napis: "Wita cię w swoim domu - Matka!"
Jestem głęboko przekonany, że jeśli my wszyscy prawdziwie czcimy Maryję, Matkę Kościoła, czyli jeśli my tak jak umiemy będziemy wytrwale zabiegali n zdobywanie cnót maryjnych, wtedy żadne ciemne chmury nas nie zmogą. Ufamy bowiem, że kiedyś nadejdzie słoneczny dzień, dzień w którym Maryja Matka Kościoła powita nas w swoim niebiańskim domu!
Ks. Kazimierz Pielatowski BY RODZINA BYŁA BARDZIEJ DOMOWYM KOŚCIOŁEM BK 90
- 10 -
A jednak nawet takie, zdawałoby się namacalne, dowody Bożego działania bywają przez niektórych ludzi odrzucane, ośmieszane i wyszydzane. Gdy zaintrygowany wydarzeniami dokonującymi się w Lourdes francuski pisarz Emil Zola pojechał do tego miasta i przyjrzał się tłumom przybywającym do groty massabielskiej, po powrocie do Paryża napisał na ten temat paszkwil. Jego zdaniem, cała ta rzekoma cudowność została sfabrykowana przez księży, hotelarzy i handlarzy, żerujących na ludzkiej naiwności i robiących w ten sposób niezły interes. Niczego więcej tam nie dostrzegł i tylko utwierdził się w niechętnej postawie wobec religii.
Mniej więcej w tym samym czasie, w 1903 r. odwiedził tę miejscowość Alexis Carrel, znany lekarz i biolog, późniejszy laureat medycznej nagrody Nobla. Udał się do Lourdes w charakterze opiekuna pewnej grupy chorych. Był świadkiem niezwykłego uzdrowienia jednej z pacjentek. Wydarzenie to tak bardzo go zainteresowało, że postanowił zbadać inne podobne przypadki. Po paru miesiącach wrócił do Paryża wstrząśnięty i nawrócony. Jako lekarz nie mógł uznać tych uzdrowień za cudowne; medycyna nie zna bowiem pojęcia "cud". Lecz będąc człowiekiem wierzącym - właśnie pobyt w pirenejskim sanktuarium pomógł mu wyzbyć się pierwotnych uprzedzeń i sceptycznego nastawienia wobec wiary - musiał stwierdzić, że jedynym sposobem wytłumaczenia owych zjawisk jest odwołanie się do nadzwyczajnej Bożej ingerencji.
Ks. Śniegocki J. Z książki IDŹCIE I NAUCZAJCIE
- 11 -
Wspomina pewien starszy zakonnik... Już siedemdziesiąt lat mam na karku, a często wspominam lata dziecięce. Kiedy byłem dzieckiem, moja matka prowadziła mnie za rękę do kościoła parafialnego w Żninie na majowe nabożeństwo. Cieszyłem się z tego bardzo. Pan organista prowadził na organach litanijną melodię, a lud żarliwie śpiewał. W tym czasie kościelny w zakrystii rozpalał węgielki do kadzidła. Na zakończenie nabożeństwa organista zaintonował: "Gwiazdo morza, któraś Pana mlekiem swoim karmiła..." Wsłuchiwałem się w każde słowo śpiewanej pieśni i powtarzałem je. Innym razem organista śpiewał: "Cześć Maryi, cześć i chwała... Ten, co stworzył świat wielki i wspaniały, Syn Jej, a nasz Brat..." Jak to - myślałem, to Pan Jezus jest moim bratem? Ponieważ braci bardzo kochałem, dlatego i Tego Chrystusa muszę kochać jak brata.
Ks. Jerzy Rychlewski - PAMIĘĆ I WDZIĘCZNOŚĆ DLA MATKI KOŚCIOŁA! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(136) 1996
- 12 -
Było to w czasie II wojny światowej - rok 1942. Miliony ludzi wyrzuconych ze swoich domów, szukało kawałka chleba. W tym czasie klęska głodu dotknęła naszą stolicę, Warszawę. Opowiadał człowiek, który w tym czasie będąc w Warszawie, przeżywał głód. Mówił, że widział wtedy na stacji kolejowej Szymanów chłopca, może dwunastoletniego, zgiętego do ziemi: dźwigał na swych barkach pół worka ziemniaków, a w lewej ręce trzymał bukiet żółtych kaczeńców. "Dla kogo niesiesz te kwiatki? - zapytał ów pan - przecież ci ciężko i niewygodnie. Kwiaty zwiędną, nim dojedziesz do Warszawy". Kwiatki te chciał chłopiec włożyć do wazonu i postawić na ołtarzyku ku czci Matki Bożej. Mówił dalej ów pan: Długo patrzyłem na chłopca ze wzruszeniem w sercu. Nie zginęła Polska - myślałem, gdy mamy jeszcze takie dzieci.
Ks. Jerzy Rychlewski - PAMIĘĆ I WDZIĘCZNOŚĆ DLA MATKI KOŚCIOŁA! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(136) 1996
- 13 -
Sześcioletni Robert codziennie w modlitwie wieczornej mówił tak: "Panie Boże, daj zdrowie: tatusiowi, mamusi, siostrze i mnie". Naraz, jednego wieczoru, Robert w czasie modlitwy nie wymienił swojej mamusi... Wiecie dlaczego nie wymienił? Otóż... pogniewał się na swoją mamę, ponieważ krzyczała na niego za to, że był nieposłuszny. Okazał się niewdzięcznym dzieckiem. Później przeprosił swoją mamę i się poprawił.
Jacy jesteśmy dla Maryi - Matki Boga i Matki naszej?
Ks. Jerzy Rychlewski - PAMIĘĆ I WDZIĘCZNOŚĆ DLA MATKI KOŚCIOŁA! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(136) 1996
- 14 -
Pośród mroków wieczoru wraca znad Jeziora Galilejskiego wzdłuż rzeki Jordan grupa księży do Jerozolimy. Jeden z nich mocno przytknął czoło do okna autobusu. Patrzy na ostatnie pobłyski Jordanu. Ale nie to było głównym powodem. Zapragnął ukryć obfite łzy. Dlaczego łzy? Przecież każdego dnia zwiedzali tyle cudownych miejsc Ziemi Świętej. A powód był ten: Tydzień przed wyjazdem zmarła księdzu matka. Nagle uprzytamnia sobie: za dzień powrót. Nie ujrzy już w progu swej matki. Nie spojrzą na niego jej dobre oczy. - Tak, matka jest wielkim skarbem na ziemi.
Ks. Janusz Szajkowski - MATKA KOŚCIOŁA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997
- 15 -
Niezwykle podniosła uroczystość miała miejsce w szkole z okazji Dnia Matki. Dzieci już od kilkunastu dni przygotowywały przepiękną akademię, na którą zaprosiły swoje mamy. Z bijącym sercem i wypiekami na twarzy, ustawione na scenie, deklamowały wiersze i śpiewały piosenki. Po akademii zeszły ze sceny z kwiatkiem w dłoni i uśmiechem na twarzy kierując kroki do swoich ukochanych matek. Bardzo mocno przytuliły się do tych, które ich tak bardzo kochają, a niejednej mamusi aż od tego wszystkiego zakręciła się łezka w oku. Lecz w pewnej chwili moją uwagę zwrócił mały Tomek, który podczas akademii najpiękniej wyrecytował swój wiersz, a teraz stoi smutny i samotny obok sceny... Podszedłem do niego i powiedziałem: "Tomku, twoja mama się coś za bardzo spóźnia..." Lecz on podniósł swoje załzawione oczy w górę i powiedział: "Moja mamusia nie przyjdzie do mnie i nie usłyszy moich życzeń. Ona rok temu umarła. Ja ją bardzo kocham, i bardzo, ale to bardzo potrzebuję. Tak bardzo chciałbym się do niej teraz przytulić..." - "Tomku - mówię do niego - wiem, co teraz czujesz, lecz pamiętaj, że ona tam w niebie słyszy cię i wyprasza dla ciebie opiekę najlepszej z matek, opiekę Matki Bożej. Dzisiaj najpiękniejszymi życzeniami dla niej będzie twoja modlitwa". - "Tak? To pójdę dzisiaj, w Dniu Matki, do kościoła razem z tatusiem - odpowiedział Tomek - a później na cmentarz, by na grobie położyć ten kwiatek, który trzymam w ręce". Człowiekowi w życiu tak bardzo potrzebna jest dobra i kochająca matka, do której może przyjść, przytulić się i powiedzieć o swoich radościach i trudnościach...
Ks. Krzysztof Maj - WSZYSCY MAMY JEDNĄ MATKĘ! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998
- 16 -
Maryja dla wielu jest natchnieniem we wierze, zachętą do modlitw, umocnieniem w szlachetnym życiu. Świadczą o tym liczne wypowiedzi ankietowe zawarte między innymi w książce: "Matka Boża w moim życiu". Pisze młody górnik, że Matka Boża stała się w jego życiu jakby fundamentem. Bez mary w Jej bliskość czułby się zagubiony, a jego życie byłoby pozbawione sensu. Opiekę Jej może najlepiej odczuł, gdy uległ ciężkiemu wypadkowi na kopalni. Miał pękniętą podstawę czaszki, nastąpił wyciek płynu mózgowego i została poszarpana cała szczęka; palce u prawe ręki trzeba było amputować. Przeszedł dwie śmierci kliniczne. Jednakże dzięki silnej wierze w opiekę Matki Bożej przeżył to wszystko. Maryja jest dla niego jedyną ostoją wśród piętrzących się trudności. Pewna kobieta wyznaje znów, że siłą dla niej jest różaniec. Ziarenka różańcowe to "witamina", która wzmacnia. A życie jej było ciężkie. Miała trudności z urodzeniem każdej z trzech córek. Dzieci rodziła w ogromnym bólu trzymając w mokrej od potu ręce różaniec. Różaniec był je nadzieją i tak dochodziło do szczęśliwych rozwiązań. 25 letni student pisze, że w pokoju akademika, w którym mieszka umieścił na słomiance nad łóżkiem kolorową reprodukcję obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, którą otrzymał w podarku od kogoś bardzo bliskiego. Gdy kładzie się spać spogląda na dobrą, zasmuconą twarz Matki Boże. Przypomina sobie wówczas słowa dedykacji na odwrocie: "Ta, która nigdy nie opuszcza. Ta, która pragnie, abyśmy Ją naśladowali, żyli najpiękniej jak można".
Na pewno każdy z nas nosi w sercu tajemnice osobistego spotkania z Matką Bożą. Na pewno te spotkania były różne. Ktoś może Ją umiłował od wczesnego dzieciństwa, a ktoś inny długo przed Nią uciekał, krył się, aż w końcu doświadczył Jej macierzyńskiej obecności. Ktoś Ją odnalazł na klęczkach, z różańcem w ręku, a ktoś inny w pustce i samotności grzesznego życia. Ktoś spotkał Maryję w radości, a inny w cierpieniu. Jeden zbliżył się do Niej w zaciszu ogniska domowego, a drugi w chłodzie i nędzy celi obozowej, więziennej czy w miejscu oddalenia czy osamotnienia. Bo Matka Najświętsza spieszy z pomocą zawsze, nieustannie, nie tylko w znaczeniu czasowym, w ciągu dni i lat, ale i przestrzennie; nie zmniejsza się Jej działanie nawet na największą odległość. Jej pomoc dociera poza przestrzeń oddalającą dzieci niewdzięczne, zapominające o Matce, które chcą się, stracić z Jej oczu".
Ks. Wiesław Wilk - MATKA NASZA Współczesna Ambona - Kielce 1990 Rok XVIII Nr 2
- 17 -
W znanej powieści Stefana Żeromskiego "Syzyfowe prace" jest taki epizod. Marcinkowi Borowiczowi, uczniowi kieleckiego gimnazjum, matka załatwiła niespodziewane zwolnienie ze szkoły z okazji Zielonych Świąt. Marcin nie posiadał się z radości, że razem z mamą pojedzie na święta do rodzinnej wioski. Jechali furką. Świętokrzyskie wzgórza umajone zielenią wyglądały prześlicznie. Powoli zbliżali się do rodzinnej wioski. Przed wsią, w pustce na wzgórzu stała drewniana kapliczka, spróchniała już zupełnie od przyciesi aż do żelaznego kogutka na szczycie dachu. Dookoła tej kapliczki rosły bujne bzy z ogromnymi kiściami pachnącego kwiecia. Marcinek wyskoczył z wózka, szybko pobiegł ku kapliczce, wspiął się na płot i złamał ogromny pęk kwitnącej gałęzi. Wózek oddalił się nieco i zbliżał się ku wiosce. Chłopiec pędem pobiegł za wózkiem, strząsnął rosę z kwiatów i zziajany cały ten pęk rozkwitły rzucił na kolana swej ukochanej matki.
W tym krótkim epizodzie zamknął Żeromski bardzo oczywistą i zarazem bardzo głęboką prawdę o niepowtarzalnym stosunku dziecka do matki. Oprócz codziennych spraw, którymi żyje rodzina, przychodzą chwile, w których dzieci całą swą miłość i wdzięczność wobec matki pragną w jakiś sposób uzewnętrznić, nadać jej charakter odświętny. Okazją ku temu są imieniny, rocznice, święto matki itp.
Podobnie dzieje się w naszym odniesieniu do Matki Bożej. Przejawem wdzięczności wobec Maryi stają się często znaki zewnętrznego kultu. Do nich należą kwiaty czy świece, którymi zdobimy obrazy Matki Bożej. Wyrazem tego są też różne wota w postaci złotych łańcuszków, sznurów korali i pereł, różnych emblematów, złotych czy srebrnych serc. Kaplice, gdzie znajdują się wizerunki Maryi, słynące łaskami, obwieszone są takimi wotami. Wystarczy wspomnieć tu kaplicę Matki Bożej na Jasnej Górze. Przejawem szczególnej wdzięczności wobec Maryi, Matki naszej, są koronacje Jej obrazów czy figur. Piękne to zwyczaje i szlachetne gesty wdzięczności. Pamiętajmy jednak, że Matka Najświętsza czeka nie tyle na zewnętrzne znaki wdzięczności, ile na żywe wota naszych serc. Przede wszystkim oddajmy w darze swe serce Matce, a przez Nią Bogu, Ojcu naszemu. "Serce czyste Bożej Matce darujmy" - śpiewamy w jednej z pieśni maryjnych.
Ks. Wiesław Wilk - MATKA NASZA Współczesna Ambona - Kielce 1990 Rok XVIII Nr 2
- 18 -
"Nie tylko pod krzyżem
- mówiła Matka Boska - ale i w niebie zmartwienie święty Piotr pilnuje bramy, święty Mikołaj klei anioła na gwiazdkę, Agnieszka suszy baranka
Izydor orze, święty Roch zagląda chorym zwierzętom w pyski przypomina jeżom że się budzą w marcu liściom wiązu że mają nerwy nie do pary.
Każdy ma swoje własne zajęcia tylko ja zwyczajnie jak mama muszę mieć czas na wszystko i dla wszystkich"
("Matka dla wszystkich", ks. J. Twardowski )
Zapamiętajmy tę skargę naszej Matki. Każdy powinien postanowić, aby nie sprawiać kłopotów ani swojej ziemskiej mamie, ani Matce Pana Jezusa i nas wszystkich. Bądźmy naprawdę dobrymi dziećmi.
Ks. Waldemar Pawlik - MATKA WSZYSTKICH Współczesna Ambona 1997