Rozdział 25. Ostatnie próby
W klinice we Fryburgu przeprowadzono w 1953 r. zwykłe badania. Wynikiem tego stacjonarnego leczenia było: "Histeryczna psychopatka, uzależnienie od morfiny". A potem Magda nagle zniknęta, mimo że została tam skierowana przez policję. Spowodowało to wielkie zdenerwowanie i irytację. Prawdziwego powodu jej "ucieczki" nie znał nikt. Lecz sama Magda wiedziała, że w nadchodzącym adwencie jej stan pogorszy się, co uzewnętrzni się niepokojem duchowym. Następstwem tego byłoby zamknięcie jej - choć i tak była trzymana na oddziale zamkniętym - w celi gumowej. Tego się bała. Nikt we Fryburgu nie wierzył, że powróci dobrowolnie W sensacyjnej formie opowiada o tych zdarzeniach Egon-Arthur Schmidt, "Parapsychologischer Zentral - Informations - Dienst" (Heidelberg 1953), przedrukowane w czasopiśmie "Mensch und Schicksal" oraz "Das Griine Blatt".
28 Por. wyżej s. 5, przyp. 2.
Lecz wróciła i prowadzącemu lekarzowi, dr. Orłowi, powiedziała: "Musiałam wrócić i zawsze będę powracała, gdy zdarzy się coś, co posłuży do wyjaśnienia (stanów)". Wiedziała, że to poddawanie się próbom i badaniom należy do jej powołania, do jej zadania. Wrażenie zewnętrzne, jakie sprawiała, jak również dwa duże krzyże (147), które pokazały się w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP i Trzech Króli na jej piersi względnie czole, a wyglądały jak wypalone od wewnątrz wskazywały, że znowu jest opętana.
W nowe badania włączył się teraz dr Erden - człowiek, który szczególnie interesował się zjawiskami parapsychologicznymi. Przywykły do intuicyjnego dostosowania się do mediów i parapsychologicznie reagujących osób, szybko zdobył zaufanie Magdy. Podczas gdy w klinice coraz bardziej zamykała się w sobie, teraz z dnia na dzień odprężała się coraz bardziej. Również w klinice przeżywała Magda kryzysy i gdy tylko czuła, że nadchodzą, kazała zawiadamiać dr. Orta, lecz ten nie spieszył się, przychodził dopiero po dłuższym czasie i nie znajdował niczego, bo kryzys w międzyczasie ustępował. Odpowiedni do tego był potem wynik jego badań. Natomiast dr Erden zawsze w odpowiedniej chwili był na miejscu. Wskutek tego, bez pośpiechu mógł pracować przy zastosowaniu nowoczesnych środków. Fotografował Magdę w najrozmaitszych sytuacjach - również w kryzysach - robił zdjęcia tych dziwnych oparzeń i pręg po tajemniczych uderzeniach batem, których był świadkiem. Nagrywał rozmowy na taśmie magnetofonowej, zarówno te normalne, jak i krótsze lub dłuższe wtrącenie się diabłów. Miał również otwarte oczy i uszy, gdy rozpoczynała się zmiana osobowości i krytycznie obserwując, stwierdzał wiele z tego, co inni w poprzednich latach u niej zaobserwowali, a lekarze w klinikach przeoczyli. Szczególnie interesował się wiedzą Magdy o rzeczach tajemnych i skrytych, telepatią i jasnowidzeniem. Dzięki temu jego eksploracje dotyczące tych punktów były bardzo dokładne. Swoje wrażenia ujął później wobec dr. Kleia w słowach: "Swoją diagnozę może pan ująć w ten sposób, że zachodzą tu bezsprzeczne fakty i zachowania, które według obowiązującego Rituale Romanum i z dawien dawna panujących poglądów Kościoła odpowiadają prawdziwemu opętaniu". Jest przekonany, że istnieją tu demoniczne siły działania, lecz pojmuje je nie jako osobowości, jak czyni to dr Klei, ale jako istoty.
Także dr. Erdenowi jeden z diabłów w czasie kryzysu wyraźnie przedstawił, o co tu chodzi, a o co nie: "Nie chodzi tu o to, czy pan napisze orzeczenie, lecz o to, czy w XX wieku, w erze atomowej opętanie lub obsesja jest jeszcze możliwa, czy nauka ze swoimi wszystkimi nowymi eksperymentami może stwierdzić, czy opętanie jeszcze może istnieć i dotknąć człowieka. To, co tu, w przypadku Magdy, jest pokazywane, nie jest przeznaczone dla tej istoty lub dla propagandy, lecz tylko i wyłącznie dla pokazania, czy duchy z trzeciego, piątego, ósmego Chóru - diabły, które należały do tych Chórów Anielskich - rzeczywiście potrafią mówić. Tu nie chodzi o naukę czy orzeczenie; to, co się tu dzieje, jest łaską".
Z powyższego wynika, że parapsycholog ze swoimi metodami doszedł najdalej, aby zrozumieć opętanie - Widział fakty, których inni nie dostrzegali, przyznawał, że istnieją i nie uchylał się od nich z góry powziętym uprzedzeniem, dotychczasowych opiekunów nie odsuwał po prostu, lecz razem z nimi obserwował i starał się zrozumieć to, co się działo, z ich punktu widzenia, aby uporządkować to według swoich własnych kategorii.
Lekarze, którzy mówili o morfinizmie Magdy i sądzili, że mogą tym wszystko wytłumaczyć, nie przyjmowali faktu, że wszystkie zjawiska opętania zostały u niej zaobserwowane ponad pół roku przed wstrzyknięciem pierwszej ampułki diiauditu. Ponieważ nie wiedzieli, co począć z "rozumieniem języków obcych" przez Magdę i nie potrafili tego zakwalifikować do żadnej kategorii medycznej, bagatelizowali ten fakt.
Pewien lekarz, który widział dawniej Magdę w kryzysie i czytał potem ostatnie orzeczenie o niej, pisał: "Medyczne pojęcie samej tylko histerii, rodzajem i zakresem swego fenotypu nie tłumaczy w przypadku Magdy sumy zjawisk przedstawionych w orzeczeniu. Medyczna diagnoza histerycznej psychopatia postawiona w orzeczeniu nie wyklucza, by przedstawioną przez stronę teologiczną hipotezę oraz szczególne spostrzeżenia Magdy określić jako opętanie; raczej ją uzupełnia".
Granice wiedzy! Swoimi metodami medycy doszli do stwierdzenia: histeria; pozostała cała reszta, która ich nie interesowała, bo nie należała do dziedziny ich specjalności i której nie brali poważnie. Parapsycholog uchwycił tę resztę, która go bardzo interesowała, bo jego metody pomosty mu w jej wyjaśnieniu. Doszedł on do przekonania: "siły lub istoty demoniczne", o których szersza wypowiedź nie interesowała go i do czego też jego metody były niewystarczające. Teolodzy uchwycili tę resztę, bo demoniczne należy do dziedziny ich specjalności. Rozpatrywali to dokładniej i porównywali z istotami demonicznymi znanymi nam z Apokalipsy i nazywanymi demonami lub diabłami. Stwierdzili identyczność i stosownie do tego mówili o opętaniu. Każda metoda prowadziła więc o krok dalej.