Świadectwo, S E N T E N C J E, Duchowa Adopcja


Świadectwo

Zawsze, odkąd pamiętam towarzyszył mi Bóg, choć byłem młody to wiem, że wiele dla mnie uczynił. Zawsze, gdy Go o coś prosiłem dostawałem, ale po niedługim czasie zapominałem, że to On mi tą przysługę wyświadczył. Byłem wierzący, praktykujący i zawsze z kościołem byłem blisko związany. Moi rodzice wychowywali i wychowują w należytej wieże. Byłem ministrantem i jestem po dzień dzisiejszy, ale już lektorem. Ministrantem zostałem, bo chciałem być bliżej Boga i mu jakoś służyć.

Tak to wszystko pięknie wyglądało aż nie nastał okres dorastania- najcięższy okres w moim życiu. Było mi naprawdę ciężko. Aż w końcu popadłem w różne nałogi, zaczęły się papierosy potem nieczystość aż w końcu nie widziałem sensu chodzenia do szkoły i zacząłem wagarować. Wszystko wydawało mi się takie piękne i proste- nic nie robię nic mnie nie obchodzi, jest wspaniale, muzyka „techno” i do przodu. Długo mój stan się tak utrzymywał, aż w końcu poszedłem do kościoła na spotkanie wspólnoty oazowej. Było przyjemnie i myślałem, że te wszystkie problemy się skończą, ale to borykanie się z moimi zniewoleniami trwało dalej. Choć zacząłem może po części nowe życie, bo przestałem chodzić na wagary- to jednak tak nie było dalej byłem zniewolony jeszcze różnymi rzeczami.

Ksiądz Karol ówczesny wikariusz naszej parafii powiedział mojemu bratu, że w Częstochowie są spotkania pewnej wspólnoty „Mamre”. I to wtedy pierwszy raz usłyszałem o tej wspólnocie. Brat jeździł, nawracał się i ja też, bo jak widziałem, jaki mój brat wracał szczęśliwy taż taki chciałem być. Tak to trwało przez dwa lata. Aż w końcu podjąłem decyzję chcę jechać na mszę o uzdrowienie. Tak się stało. Gdy przyjechałem czułem się dziwnie nie chciało mi się tam w ogóle być- tyle ludzi wszyscy jacyś normalni a ja…Wtedy poszedłem do uroczystego błogosławieństwa, stało się coś niesamowitego, spoczynek w Duchu Św. Doznałem wtedy takiego wielkiego przynaglenia miłości Bożej, że Bóg pragnie mnie przemieniać, ale gdy ja tego będę chciał. Odtąd postanowiłem zmienić moje postępowanie i jeździć na te eucharystie. Bo czułem się tam tak utulony miłością Bożą. Tak właśnie zaczął się okres przełomowy w moim życiu. Przestałem palić papierosy, ale dalej miałem problemy z czystością. Trwałem w tym zniewoleniu, ale i tak było lepiej niż kiedyś. Tak przez cały rok aż do wakacji.

Gdy ksiądz Włodzimierz powiedział, że są zapisy na rekolekcje wakacyjne. Podjąłem bez wahania decyzje, że na nie pojadę, bo chciałem, aby się dokonało do końca dla mnie zbawcze dzieło Boga- niech On mnie wreszcie uwolni! Było wiele problemów z moim wyjazdem na rekolekcje- najpierw brak zgody księdza proboszcza, potem finanse, gdy już wszystko się ułożyło już mieliśmy wyjeżdżać to mój brat powiedział, że nie pojedzie na rekolekcje, bo nie może. Wtedy już totalne załamanie, przecież sam nie pojadę, bo nie mam opiekuna, i osiemnastu lat. Powiedziałem wtedy Bogu: Ty widzisz, że chcę jechać i nawrócić się, ale nie mogę. Zrób coś z tym, bo już nigdy się nie zmienię. Na drugi dzień się dowiaduję, że kolega mnie weźmie pod swoją opiekę, już wiedziałem, że Bóg chce we mnie podczas tych rekolekcji działać wielkie cuda swojej miłości.

Zaczęły się rekolekcje- wspaniały święty czas. Na początku było bardzo trudno, ale Jezus przychodził do mnie ze swoją wielką miłością, aż w końcu z uwolnieniem. Poczułem się wtedy jak nowo narodzony, byłem cały przyobleczony miłością Bożą, zanurzony całkowicie w jego wielkiej radości. Bóg po przez rekolekcje dokonał we mnie wielkiego zbawczego dzieła. Gdyby nie On nie wiem, co by teraz ze mną było- wole już o tym nawet nie myśleć. Ale to nie skończyło się nad tym, że Bóg mnie uwolnił i jest wszystko w porządku On mi również dał swoje przymierzę abym go przestrzegł i nigdy nie złamał i tego się cały czas trzymam, bo inaczej może się to wszystko powtórzyć.

Choć tak daleko byłem od Boga, i tak mnie kochał przez ten cały czas, i to czyni do dzisiejszego dnia. Obdarowywuje mnie swoimi Świętymi darami, i posyła mi swojego świętego Ducha, aby mnie umacniał, prowadził tylko dobrą drogą abym nie zbłądził. Co dziennie przyjmuje go jako mojego osobistego Pana i Zbawiciela, On i tylko On się teraz liczy. Dzięki wspólnocie ”Mamre” poznałem prawdziwe oblicze Boga.

Przez cały czas towarzyszą mi słowa św. Pawła, które w swoim liście wypowiedział do Rzymian: „Cóż, więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” Tak te słowa potwierdzają to, że jeżeli jesteśmy z Bogiem to nic nam się nie może stać, nic przeciwko nam- zły nic nam nie może zrobić.

Za jego miłość, ufność, wielką zbawczą moc. Jemu chwała na wieki wieków.

Irek, lektor



Wyszukiwarka