Petrarca Sonety[1], HLP I rok


Francesco Petrarca, Sonety do Laury,

WSTĘP

  1. Wiek XIV we Włoszech.

  1. Życie Petrarki.

  1. Problemy religijne, kulturalne, sens życia.

  1. Nowy styl człowieka - humanisty.

DZIEŁA ŁACIŃSKIE

  1. Koncepcja sztuki, poety i literatury.

  1. Pisma filozoficzne, historyczne i polemiczne.

DZIEŁA WŁOSKIE

  1. „Trionfi”.

  1. „Canzoniere”.

  1. „Canzoniere” a współczesna mu poezja i kultura.

  1. Recepcja dzieł Petrarki i petrarkizm.

TEKST

NA CZEŚĆ MADONNY LAURY ŻYWEJ

3. Był to dzień - Wielki Piątek („dla męki Chrystusa/ Słońce ściemniło swój blask z żalu za Nim”), zakochanie, „mnie twe oczy spętały, o pani”, on bezbronny, może się tylko poddać, ona, zbrojna, nieczuła.

18. Kiedy odwracam się cały w tę stronę - ucieka od miłość, „Lecz nie tak szybko, aby pożąda-nie/ Za mną nie biegło, wierny cień człowieka”, pragnie samotności, „A ja sam pragnę płakać”.

35. Samotny, w myślach, poprzez puste pola - „mnie gna niedola”, szuka miejsca, „Gdzie bym od cienia człowieka był wolny”, chce być samotny, bo ludzie znają jego sekret, „Nie można ukryć serca”, dokądkolwiek jednak pójdzie, miłość zawsze będzie mu towarzyszyć.

36. Poprzez śmierć gdyby wyzwolić się dało/ Od morderczego, miłosnego żaru - chętnie zabiłby się, gdyby miało go to uwolnić, jednak sądzi, że „tym krokiem/ (Wzbronionym) wszedłbym w świat też nieszczęśliwy”, „Więc pozostaję - pół martwy, pół żywy”, miłość skojarzona ze śmiercią „Przy-zywam miłość, głuchą śmierć przyzywam”.

61. Błogosławiony niechaj będzie ów dzień - także o swoim zakochaniu, ale optymizm, radość, uniesienie.

62. Ojcze niebieski - prośba o uwolnienie się spod wpływu miłości, to 11 lat „Już jedenasty rok dźwigam to jarzmo”, udręka, cierpienie, pragnienie powrotu do spraw ziemskich „Pozwól, niech z Twoją pomocą powrócę/ Do spraw wznioślejszych, do życia innego”, miłość - „wróg mój”.

90. Były to włosy złote, rozpuszczone - portret ukochanej: „tysiąc loków”, światło „rozelśnione/ W oczach”, „Twarz była pełna współczucia; czy szczera?”, stąpanie „anielskiego ducha”, jej słowa „Brzmiały inaczej niźli ludzka mowa”.

101. Wiem dobrze - 14 lat, po śmierci każdego czeka szybkie zapomnienie, „Jak krótko miłość za nami rozpacza!”, „Miłość mnie jednak nie zwalnia z więzienia”, walka mądrości z namiętnością, ale zwycięży ta pierwsza, „bo duszę zbawia się mądrością”.

118. Właśnie się kończy rok szesnasty męki - po 16 latach męki z miłości dobiegają kresu, a je-mu się zdaje, „Że co dopiero zaczął się mój smutek”, sprzeczności: „Gorycz mi słodką jest, ciem-nością - jasność,/ Życie ciężarem”, boi się, że ona umrze, „chciałbym mocniej chcieć, i nie chcę także”, jest bezsilny, łzy nowe, ale uczucia stare, on się nie zmienił mimo buntów i walk.

122. Lat siedemnaście zbiegło od tej chwili,/ Gdy zapłonąłem - zadaje sobie pytanie, kiedy skoń-czy się jego męka.

124. Los, myśl, uczucia miłosne najsłodsze - „czasem zazdroszczę/ Tym, którzy przeszli już na drugą stronę”, nieustanna walka „I człowiek się zżera/ Żyjąc w cierpieniu, w nieustannej walce”, strach, że szczęście już nie wróci, „Słowa pociechy są kruche i kłamią”, brak nadziei, rozpacz.

132. Jeśli to nie jest miłość - cóż ja czuję? - pytania retoryczne, np. „Jeśli samochcąc płonę - czemu płaczę?”, żeglarz „Na pełnym morzu, samotny, bez steru”, „Płynę nie wiedząc już sam, czego pragnę”.

133. Miłość na cel mnie wystawiła strzałom - „ochrypłem w końcu/ Prosząc o litość. Lecz ty jes-teś skałą”, oczy jej „Ślą mi śmiertelny cios”, „Tobie - igraszka, a ja z tego ginę”.

134. Nie ma spokoju, choć wojować nie chcę - „Lękam się, cieszę, marznę, to znów płonę”, „Ona mnie trzyma w więzieniu, nędznego,/ Nie chce mnie, jednak odejść nie pozwala”, „Bólem się kar-mię, uśmiecham się łzami,/ Po równo zbrzydły mi i śmierć, i życie,/ Takim się stałem z twojej wi-ny, Pani”.

141. Nieraz do świata przywykły wśród lata - „Miłość rozsądku nie zna, ślepa, rwąca”, pogodze-nie z losem, miłość = śmierć.

153. Bijcie gorące prośby, w serce głuche - nadzieja na wzajemność.

156. Widziałem wzniosłość schodzącą na ziemię - „to, co widzę, jest snem o kobiecie”, „Tyle sło-dyczy napełniło przestrzeń”.

157. Ten dzień, jak zawsze gorzki, lecz szczęśliwy - „Jak często dzień ten wspominam, nie zli-czę”, portret: „Twarz - śnieg gorący, włosy - czyste złoto,/ Rzęsy jak heban”…

159. Z jakiej to sfery nieba - pochodzenie wzoru ukochanej-ideału, idealizowanie obiektu miłości, boskie pochodzenie.

184. Miłość, natura, dusza piękna - miłość prowadzi go do śmierci, pozostanie bez nadziei, gaś-nie.

202.Z bryły czystego i żywego lodu/ Wznosi się płomień, który mnie ogarnia - miłość = śmierć = kataklizm, brak litości ze strony ukochanej, ale ona jest niewinna, to tylko los.

203. Ach, jakże płonę! I nikt mi nie wierzy - brak wzajemności ze strony ukochanej, brak wiary w jego uczucie.

204. Duszo, która tak wiele różnych rzeczy - ona jest jego przewodniczką: „Nie zbłądzę w drodze krótkiej, ale twardej,/ Która na wieczny pobyt mnie wywiedzie”.

205. Słodkie ugody, słodkie rozdrażnienia - „Dla tej jedynej serce me odkryte”, może kiedyś ktoś będzie mu zazdrościł „<<On konał/ Dla najpiękniejszej miłości…>>”, a inny będzie żałował, że jej nie poznał.

208. O bystra rzeko, co z alpejskich dolin - porównanie siebie (miłość) do rzeki (natura), nic nie powstrzyma ich biegu, i on, i rzeka dążą do Laury.

211. Żądza wciąż gna mnie , miłość mnie prowadzi - nadzieja „ślepa i złudna towarzyszka”, „Rozsądek umarł, tu panują zmysły”, 6 kwietnia roku 1327 rano „Wszedłem w labirynt, dotąd nie wyszedłem”.

212. Błogosławiony w snach, we łzach szczęśliwy - „Buduję w piasku i piszę na wietrze”, „Ślepy na wszystko inne (…) Oprócz mej szkody”, to już 20 lat i żadnej zapłaty.

216. Cały dzień płaczę, płaczę również nocą - „po próżnicy” przechodzą mu dni, życie = śmierć, czuje żal, że „ta, co pełna litości głębokiej (…) lecz mnie nie ratuje”.

218. Ze wszystkich kobiet urodziwych, miłych - pragnie jej przyjścia, dopóki będzie na świecie „Życie jest piękne, lecz później się zaćmi”, natura mogłaby zabrać ze świata wszystko, „Lecz straszniej zaiste,/ Gdyby jej oczy zamknęła śmierć”.

219. O świcie śpiewne ptaków zawodzenie - Jutrzenka „Ta, co ma z śniegu twarz, a włosy złote”, „Widziałem oba słońca, (…) To śćmiło gwiazdy, tamto - słońce śćmiło”.

220. Skąd miłość złoto wzięła, z jakiej żyły - „Skąd tyle piękna i tak nieziemskiego/ Na pogodniej-szym niźli niebo czole?”, z jakiego słońca powstały jej oczy…

221. Jakaż fatalność, jaki los zjadliwy - „Już rok dwudziesty z rzędu tak goreję”, cierpienie prowa-dzi do klęski, mimo to „Miłość tak słodko znów kłuje i głaska”.

224. Jeśli serce szczere, miłość wierna - pytania retoryczne, „Jeśli to powód, że z miłości ginę/ Płonąc z daleka, zamarzając z bliska,/ Sobie przypiszę szkodę, tobie - winę”.

226. Żaden samotny wróbel na kominie/ bardziej samotny nie był - „Łzy nieustanne - są w sma-ku przyjemne,/ Śmiech - to ból dla mnie, co jem - gorzkie wszystko”…, nie ma swojego skarbu, opłakuje szczęście.

229. Śpiewałem. Płaczę. - żadna jej reakcja nie zmieni jego postawy, nie złamie miłości, szczęś-cie zależy od niej, miłości, świata i przeznaczenia.

230. Płakałem. Teraz śpiewam. - płacz rodzi nadzieję.

253. Słodkie spojrzenia! O rozważne słówka! - nie może doczekać się chwili, gdy ją zobaczy, „Żyć dłuższym szczęściem los mi nie pozwoli”.

261. Jeśli kobieta pragnie dopiąć swego - niech się uczy od Laury „Jak zdobyć honor i jak ko-chać Boga,/ Jak złączyć cnotę z wdziękiem, co urzeka”, jednak nikt nie nauczy się urody, która pochodzi z raju.

265. Głuche, kamienne serce i złe chęci/ W pokornej, wdzięcznej, anielskiej postaci - bez wzglę-du na porę roku on zawsze smutny, „Boli mnie los mój, kobieta i miłość./ Nadzieją żyję, uparty, wytrwały”, kropla drąży skałę, „Nie ma tak twardej woli, by nie zmiękła”.

NA CZEŚĆ MADONNY LAURY UMARŁEJ

267. O oczy piękne, których nikt nie zbudzi! - „Słodki uśmiechu, skąd szedł cios i łaska!”, nie wi-dzi szczęścia dla siebie oprócz śmierci, „Za krótko wśród nas, a za wcześnie w niebie”, „dziś już słowa jej rozwiane w wietrze”.

271. Węzeł, co pętał bez chwili wytchnienia/ Przez lat dwadzieścia jeden moje serce,/ Śmierć roz-wiązała - nowe, nieznane cierpienie, „Lecz ból nie uśmierca”, on jest zahartowany w bólu.

272. Życie ucieka - wspomnienia, samotność, port, rozdarte żagle.

278. W swym najpiękniejszym - Laura odchodzi w kwiecie wieku, wniebowzięta, śmierć przed trzema laty.

280. Nie byłem nigdy w miejscu, gdzie bym widział - wszystko rzeczy na ziemi „Proszą, bym ko-chać nie przestał ni śpiewać”, prośba do duszy, by modliła się, „Bym oparł się świata pokusom”.

282. Duszo szczęśliwa! Pociecho łez miła - przychodzi do niego nocą, „Nie ciebie płaczę, ale moją stratę./ Jedyną ulgę mam w tej chwili smutnej”, kiedy ona wraca do niego.

283. Śmierci! Odarłaś z barw - pretensje do śmierci, ale Laura wraca.

285. Nigdy synowi matka - Laura patrzy na niego z raju, ukazuje mu drogę przez życie.

292. Oczy, o których żarliwie mówiłem - Laura urzekła go, odarła z siły i uczyniła go dziwakiem wśród świata, teraz jednak włosy, uśmiech… „Co zamieniły ziemię w raj przeczysty -/ Garścią popiołu są, co nic nie czuje”, tuła się po morzu, „Koniec miłosnej pieśni. Nie mam siły”.

293. Gdybym przewidział - już nie potrafi pisać, „Płaczu szukałem, a nie sławy z płaczu./ Dziś chciałbym pisać pięknie, ale ona/ Woła mnie w górę, niemego z rozpaczy”.

300. Jakże zazdroszczę Tobie - ziemia ma w sobie jej ciało, duszę - niebo, duchy są jej towarzy-szami, śmierć jest w jej oczach, ale ona go nie wzywa.

302. Wzniosłem się myślą w górę - jej dusza znajduje się w raju, rozmawia z nią.

306. To słońce - czuje się jak zwierzę w lesie, szuka miejsc drogich jemu, ona przebywa w raju.

312. Ani błyskanie gwiazd - nic go nie poruszy, nie chce żyć, wzywa do siebie śmierć.

329. Chwilko! Godzino! - jego nadzieje poszły z wiatrem, ślepy na wyrok śmierci Laury.

335. Ujrzałem jedną - ona była zawsze przeznaczona dla Boga.

336. Wraca mi w myśli - Laura zmarła 6 kwietnia 1348 r., widzi jej zjawę.

338. Śmierci! Bez słońca świat pozostawiłaś - a on „w rozpaczy, sobie obrzydły”, cała natura po-winna ją opłakiwać, „Świat nie docenił jej, choć ją posiadał”.

340. Moje miłosne ukochane wiano - „Zwykłaś pojawiać mi się w snów godzinie”, tylko ona może położyć kres jego męce, „Zjaw mi się we śnie skargi me ukoić”.

341. Jakiż to anioł litościwy skraca/ Chwile cierpienia - czuje, jak „nocami wraca/ Pani snów moich, czysta, złotowłosa”, „Gdy się ją widzi, umierać się nie chce”, za życia była dla niego sroga „przez wzgląd na nas samych”.

342. Karmiony strawą obfitą miłości - jest „Pamiętny rany ciężkiej a dotkliwej”, ona znów go na-wiedza i przemawia do niego: „Nie płacz już więcej, czy nie dość płakałeś?/ I bądź żywy, jak ja nie umarłam!”.

344. Być może, niegdyś miłość była rzeczą/ Słodką - tego on nie pamięta, teraz pełna goryczy, ona jest teraz w niebie, a on utracił spokój, „Szczęście zabrała mi stąd śmierć okrutna”, brak po-ciechy, „Dawniej umiałem płakać oraz śpiewać,/ Dziś wiersza złożyć nie umiem”.

350. To nasze kruche - kruche szczęście, Laura tak krótko była na tym świecie.

352. Duszo szczęśliwa! Jak słodko i lotnie - widział ją kroczącą w promieniach słońca, nie kobie-ta, lecz anioł, „Z twoim odejściem odeszła stąd miłość/ I dobroć”, śmierć słodka i brak słońca.

356. W snach święta postać mi się ukazuje - wzrusza ją jego cierpienie, żal wybudza go ze snu.

358. Nie może pięknej twarzy śmierć zohydzić - pociechę śle Chrystus, od jej śmieci „jednego dnia nawet nie żyłem”.

361. Często powiada mi wierne zwierciadło - jest już stary, sił ubywa, „I widzę dobrze: życie jest przelotne,/ Na ziemi żyje się tylko raz przecie”, ona jedna za życia „wzięła wszystkim chwałę”.

362. Często ulatam w niebiosa myślami - zagląda do nieba, raz usłyszał jej głos: „Miły! Teraz cię kocham i szanuję,/ Zmieniłeś bowiem zwyczaje i włosy”, ona prowadzi go do Boga, prosi Go, by mógł pozostać w niebie razem z Laurą, Bóg jednak odpowiada mu: „Twój los już ustalony”.

364. Przez lat dwadzieścia jeden w poniewierce/ Miłość więziła mnie, w szczęściu, w rozpaczy - po śmierci Laury żył jeszcze 10 lat „w płaczu”, „Teraz, zmęczony, dźwigam się z upadku”, „Re-sztę dni Tobie, poświęcam, mój Boże”, żałuje, że zmarnował całe życie, „gdy lepiej można by je przeżyć/ Żyjąc w spokoju, a nie płonąc cały”, prośba o wybawienie od kary wiecznej, wyznaje swój grzech, „sobie nie przebaczam”.

365. Życia mojego opłakuję dzieje - życie zmarnowane w miłości śmiertelnej, zwraca się do Bo-ga, jak po latach wichury do portu, Bóg jest jedyną nadzieją.

1



Wyszukiwarka