„Garść snowskiej ziemi”
Ludwik Spitznagel
Elwira Korcz
Grupa : G3
Postać Ludwika Spitznagela należy do tych mało zarówno dla ogółu czytelników, jak i również dla polonistów. Najczęściej spotykamy się z tym nazwiskiem w związku z poematem Juliusza Słowackiego ”Godzina myśli” , stanowiącym poetycką biografię Spitznagela, prywatnie bliskiego przyjaciela wspomnianego wyżej pisarza. Ludwik Spitznagel pochodził ze Snowia (co jest nie bez znaczenia dla tematu niniejszej pracy), nie mniej jednak z miejscem tym łączyło go coś więcej niż tylko sentyment do kraju dzieciństwa. Tam bowiem poznał miłość swojego życia Anielę Rudułtowską, tam przeżył wiele pięknych chwil w miłosnym uniesieniu, i w końcu tam popełnił samobójstwo (w wieku 22 lat) w majątku Rudułtwoskich. Ze Snowiem łączy zatem autora niezwykle silna więź emocjonalna. Nic więc dziwnego, że „Garść snowskiej ziemi” to utwór zajmujący szczególną pozycję w dorobku literackim Ludwika Spitznagela. Obok „Listu pożegnalnego” jest to jeden z dwóch niedrukowanych dzieł tego autora, łączonego często z jego ostatnimi chwilami życia. Z biografii autora wiemy, że ostatni pobyt Spitznagela w Snowiu, przed momentem pożegnanej wizyty zakończonej samobójstwem, miał miejsce w lipcu 1824 roku. To właśnie wtedy musiało rozgorzeć serce młodzieńca (zaledwie siedemnastoletniego) żywszym uczuciem do Anieli Rudułtowskiej. Na pożegnanie przed wyjazdem, w tym właśnie roku, otrzymał Ludwik garstkę ziemi, która stała się tytułowym motywem omawianego przeze mnie utworu.
Co właściwie oznacza ta tytułowa „Garść snowskiej ziemi”, którą Aniela Rudułtowska podarowała ludwikowi Spitznagelowi? Biorąc pod uwagę symbolikę garści ziemi nie jest to do końca jednoznaczne. Z jednej strony przywodzi nam ona na myśl rytuał pogrzebowy, gdzie to właśnie garść ziemi sypią bliscy na trumnę zmarłego. Symbolizuje ona wówczas ostatnie pożegnanie. Z drugiej strony garść (lub inaczej grudkę) ziemi zabiera się ze sobą na pamiątkę wyjeżdżając z bliskiego nam miejsca. Jest to wówczas coś, co pomoże nam utrwalić w pamięci dane miejsce. Biorąc grudkę ziemi ze sobą mamy jak gdyby fragment tego miejsca cały czas blisko, przy sobie. W liście napisanym przez Marie Rudułtowską (prawdopodobnie bratanica Konstantego i Anieli Rudułtwskich) do Stanisława Kościałkowiskiego opisuje ona w następujący sposób interesujące nas wydarzenie:
„Ludwik żegnając się z Anielą Rudułtowską, prosił ją o jakąś pamiątkę i dostał od niej grudkę ziemi, wziął to za złą wróżbę, a że wiedział, że ojciec Anieli nie zgodzi się na ich związek, poszedł do swego pokoju i napisawszy ten wiersz- odebrał sobie życie”.
Ten wiersz to właśnie „Garść snowskiej ziemi”, zaś cała sytuacja miała miejsce według Marii Rudułtowskiej „ w wigilię wyjazdu wieczorem”. Czymże więc była owa grudka czy też garść ziemi? Czy to pamiątka przyjaźni, miłości łączącej Ludwika Spitznagela z Anielą Rudułkowską, czy też symbol nieszczęścia, dar wróżący następstwo złych wydarzeń? Mogłoby się wydawać, że odpowiedź na to pytanie dają następujące słowa:
„Garść snowskiej ziemi, dar twej drogiej ręki,
Zostanie przy mnie aż po dzień ostatni.
Kiedym ci za to liczne składał dzięki
I dłoni dawał pocałunek bratni,
Na ustach twoich był uśmiech anioła (…)”
Z pewnością podmiot liryczny ma pozytywny stosunek zarówno do osoby, od której ową garść ziemi otrzymał (ukochana) jak i również do samego daru. Ręce, z których otrzymał powyższy dar określa epitetem „drogie”, zaś uśmiech swej darczyni przypomina mu uśmiech anioła . Wiemy zatem, że była to dla podmiotu lirycznego osoba bliska , ktoś kogo darzył uczuciem. Podmiot liryczny w żaden sposób nie daje nam także do zrozumienia jakoby miał negatywny stosunek do samego daru. Zapowiada, iż ten towarzyszyć mu będzie do końca jego dni, a za sam gest swej ukochanej „składał liczne dzięki”, całując przy tym jej dłonie. Biorąc pod uwagę wyżej opisane wersy polemiczna zdaje się być opinia Marii Rudułtowiskiej jakoby Spitznagel odczytał gest podarowania garści ziemi jako zapowiedź złych wydarzeń. Co prawda w kolejnych wersach podmiot liryczny wyznaje jednak, iż przyjmując podarunek Anieli był w rozpaczy: „milczącej rozpaczy pokój siadł na lice”. Nie mniej jednak owa rozpacz wywołana mogła zostać perspektywą rozstania na zawsze, które było konsekwencją wyjazdu Ludwika Spitznagela. Przytoczony fragment nie wskazuje także, jakoby podmiot liryczny, który na podstawie biografii autora utożsamiać możemy z nim samym , słowa te wypowiadał mając w perspektywie rychłą śmierć. Podarunek ukochanej miał być przy nim długo, bo aż po kres jego życia. Czy w taki sposób wyraża się, czy też rozumuje człowiek żegnający się ze światem? Daleka bym była od tego stwierdzenia. Moim zdaniem słusznie zatem dostrzegł w swoich rozważaniach Czesław Bobolewski, iż wiersz ten mógł zostać napisany w Petersburgu, po ukończeniu nauki w instytucie Języków Wschodnich na myśl, że przyjdzie mu się pożegnać przed wyjazdem w dalekie strony z bliskimi osobami: przyjaciółmi, rodzinom i wreszcie co najważniejsze ukochaną. Potwierdzają to słowa:
„ I ja polecę, gdzie mnie los poruszy”
Podmiot liryczny wyraźnie liczy się z bliską perspektywą wyjazdu. Co więcej nie buntuje się przeciwko temu, przyjmuje z pokorą co zsyła mu los. Zdaje sobie sprawę z tego, że ludzie przychodzą i odchodzą. Słowa te powtórzone zostały aż w dwóch miejscach, co wyraźnie świadczy o tym , że młodzieniec czeka tylko na rozkaz wyjazdu. Dalej pojawiają się słowa pożegnania:
„Bądźcie szczęśliwi przyjaciele moi
Bądźcie szczęśliwi o bracia moi…
A ty…
Bądź zdrowa, ach bądź zdrowa, gdy mnie w obcej stronie
Do mieszkania spoczynku dłoń czasu potoczy”
Podmiot liryczny żegna się ze swymi przyjaciółmi, rodziną , a w szczególności ukochaną, której życzy zdrowia, gdy jego los rzuci w obce strony gdzie przyjdzie mu dokonać żywota. Tutaj także nie widać perspektywy szybkiej śmierci. Podmiot liryczny mówi w końcu o wydarzeniach, które mają nastąpić w przyszłości. A śmierć jawi się tutaj jako naturalna konieczność , która ma nastąpić po wielu latach. W słowach podmiotu lirycznego widać niepewność, co do tego gdzie to nastąpi. Jedno jest pewne, będzie to na pewno w „obcej stronie” z dala od ukochanej. Wyznaje dalej:
„Rzucę się w zamęt świata i burzę natury,
Pójdę…”
Poeta wyznaje tutaj, że ma zamiar iść w świat (iść w życie), nie natomiast jakby wynikało z przytoczonego wcześniej listu Marii Rudułtwoskiej, w świat zmarłych. Wacław Derejczyk wskazuje także na fakt, iż podmiot liryczny wyznając „Gdyby jeszcze wróciły te lata, gdy żył mój ojciec” jednoznacznie określa czas powstania utworu. Z biografii autora wynika bowiem, że wiadomość o śmierci ojca otrzymał Ludwik po egzaminach w Instytucie, czyli najwcześniej w maju 1826 roku. Fakty te wskazują, że utwór powstał w okresie oczekiwania na przydział konsulatu po ukończeniu Instytutu. To wyjaśniałoby wcześniejsze słowa niepewności odnośnie tego, gdzie bohatera rzuci los, jak i również pożegnanie z bliskimi osobami. Podmiot liryczny stając przed świadomością wyjazdu wspomina chwile, które przeżył. Snuje refleksje nad czekającym go pożegnaniem (być może już na zawsze) bliskich mu osób. Najbardziej bolesne jest oczywiście rozstanie z ukochaną, stąd też to ona staje się inspiracją dla poety do napisania omawianego utworu. Ludwik zdaje sobie sprawę z faktu, iż kiedy ją pożegna „przestrzeń i straszna wieczność ich rozdzieli”, zaś imię jego z dnia na dzień będzie zanikało w jej pamięci. Myśl ta jest dla bohatera niezwykle bolesną, prosi zatem ukochaną, o to by ta wspominała go, jeśli nie jako kochanka, to tak jak się wspomina zmarłego brata. Nie prosi o żywe uczucie tęsknoty lecz o wspominanie, które wynika z
tradycyjnego nakazu pamiętania o umarłych:
„Lecz, nie, o piękna, o dobra Anielo
Wspomnij mnie czasem jak zmarłego brata”
Podmiot stając przed koniecznością wyjazdu zdaje sobie sprawę także z tego, że i on będzie musiał pożegnać się z myślą o ukochanej, uśpić w sobie pragnienie o niej („I każe myślom, nie myśleć o Tobie”). Myśl o ukochanej w takiej chwili może być bardzo bolesna. Dlatego podmiot chce takie myśli odesłać jak najdalej od siebie. Wyznaje jednak dalej, że czasem we śnie widzi ukochane przez niego „doliny”, gdzie spędził tyle beztroskich chwil, gdzie rozciągają się piękne ogrody po których stąpała ukochana. Podmiot mówi również, że chciałby wrócić te chwile, gdy żył jeszcze ojciec. Wtedy wszystko bowiem było łatwiejsze, w ojcu znajdował oparcie, u niego szukał rady, wtedy gdy jemu jeszcze „kwietnych nadziei błyszczała się zorza” . Szczególne miejsce zajmuje w utworze wspomnienie chwil, kiedy u boku swej lubej jechał do Kamienia. Obraz przeżyć tamtej nocy stoi poecie jak żywy:
„Snem pochylona, Twoja twarz wdzięczna
Z lekka u mego spoczęła ramienia,
Na twe melancholijne, na twe blade lica,
Z lekka spływała światłość księżyca.
Chciwie się moja pasła źrenica,
Czułem Twój oddech miły
Czułem twego serca drżenie
I dłonie twoje do mych się tuliły
Chwile te wywarły na podmiocie lirycznym niezwykłe wrażenia. Nic dziwnego, mamy tutaj bowiem typowy obraz miłości romantycznej. Miłości słodkiej, ognistej ale też bolesnej i nieszczęśliwej. Powyższe wersy ukazują jak wielkim uczuciem darzył Ludwik Anielę. Opis lubej pełen jest uczucia, namiętności. Mamy tutaj romantyczną kobietę idealną. Nic więc dziwnego, że bohater prosi, aby przed śmiercią dane mu było przeżyć jeszcze jedną taką właśnie chwilę. „Ujrzeć taką chwilę, a potem wiecznie spocząć w mogile”. Równie cudownie byłoby dokończyć żywota u boku ukochanej. Ujrzeć jej twarz przy zgonie i poczuć jej dłonie na stygnącym już czole. W słowach tych odnajdujemy typową postawę romantyków, dla których miłość do kobiety była ideałem. Jednakże w końcu dochodzi do głosu rozsądek. Wcześniejsza myśl wydaje się poecie zbyt śmiała i nierealna. Uspokaja on zatem
wcześniejsze marzenia słowami:
„Lecz pokój dzikim marzeniom
Płonącym żądaniom i pysznym wspomnieniom”
Poeta ma świadomość, że są to tylko nierealna marzenia. Nie chce więc ranić siebie wspomnieniami, które teraz wydają mu się pyszne i refleksjami na temat ukochanej. Nie chce rozdrapywać jeszcze przecież tak świeżych ran. Postanawia więc iść tam gdzie los go rzuci. Dodaje przy tym , że jest mu odtąd obojętne „czym go los obsypie”. Tak więc myśl o ukochanej, o możliwości szczęścia erotycznego przyniosła tylko rozgoryczenie i obojętność na koleje losu. Co zatem pozostaje? Pozostaje tylko odejść, pożegnawszy wszystkich bliskich, życząc ukochanej szczęścia, choćby za cenę własnego bólu. Bo jeśli nawet ukochana nie
będzie mogła mu towarzyszyć w chwili zgonu to przecież :
„Znajdą się, znajdą jeszcze przyjazne takie dłonie,
Co tę garść snowskiej ziemi posypia na oczy”
Garść ziemi jako pamiątka dana komuś kto udaje się w daleka podróż stała się zatem garścią ziemi rzuconą do grobu podmiotu lirycznego. Innymi słowy dar Anieli okazał się darem dwuznacznym. M. Rymkiewicz w „Do Snowia i dalej…” zadaje czytelnikowi myślę ważne pytanie : Czy to Ludwik Spitznagel, pisząc swój ostatni wiersz nadał te dwa znaczenia podarunkowi, który ofiarowała mu Aniela? Czy też to właśnie ona umyśliła sobie, że ofiaruje ukochanemu taką właśnie dwuznaczną pamiątkę? Dwunastoletnia dziewczynka wyciąga dłoń, na dłoni leży kilka grudek ziemi. I mówi, uśmiechając się przy tym dwuznacznie: - To od Anielki dla Ludwika.
„Garść snowskiej ziemi” to jedyny napisany przez Spitznagela wiersz tak naprawdę liryczny. Poeta pokazuje nam w nim fragment swojej duszy. Utwór jest zapisem głębokich przeżyć wewnętrznych poety.. Poeta jak na spowiedzi wyznaje nam to, co go boli, opisuje chwile najwyższych uniesień, zaprasza nas przy tym do wspólnego ich przeżywania. Jest to zapis prawdziwy i szczery. To właśnie ta szczerość uczuć wpłynęła na taki, a nie inny kształt wiersza. Załamanie się uczuć oddane jest między innymi poprzez nierówny, zmienny rytm utworu, z kolei układ rymów (także nierówny) łatwych i pospolitych sprawia, że mamy wrażenie , iż jest to bezpośrednia improwizacja. Całość utworu owiana jest lekką melancholią i rozgoryczeniem. Rzecz w końcu idzie o nieszczęśliwą miłość. „Garść snowskiej ziemi” to utwór niezwykły również ze względu na swoją dwuznaczność. Nic tutaj nie jest do końca pewne. Tak jak pewny nie jest los człowieka.
Bibliografia
Literatura przedmiotu:
Rymkiewicz M., „Do Snowia i dalej…”, Kraków 1996, s. 109-220
Bobolewski Cz., „Ze spuścizny rękopiśmiennej Ludwika Władysława Spitznagela „(Księga Pamiątkowa Koła Polonistów, Słuchaczy Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, Wilno 1932,
Derejczyk W., Ludwik Spitznagel przyjaciel Juliusza Słowackiego, Warszawa 1994, s. 64
Literatura podmiotu:
„Garść snowskiej ziemi” w : Księga Pamiątkowa Koła Polonistów, Słuchaczów Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, Wilno 1932, s.219-224
Rymkiewicz M., Do Snowia i dalej…, Kraków 1996, s. 109-220
Bobolewski Cz., Ze spuścizny rękopiśmiennej Ludwika Władysława Spitznagela (Księga Pamiątkowa Koła Polonistów, Słuchaczy Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, Wilno 1932
Tamże, s. 222
Bobolewski Cz., Ze spuścizny rękopiśmiennej Ludwika Władysława Spitznagela (Księga Pamiątkowa Koła Polonistów, Słuchaczy Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, Wilno 1932
Tamże, s.- 222
Tamże, s. 222
Derejczyk W., Ludwik Spitznagel przyjaciel Juliusza Słowackiego, Warszawa 1994, s. 64
Bobolewski Cz., Ze spuścizny rękopiśmiennej Ludwika Władysława Spitznagela (Księga Pamiątkowa Koła Polonistów, Słuchaczy Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, Wilno 1932, s. 222
Tamże, s-223
Tamże , s. 223
Rymkiewicz M., Do Snowia i dalej…, Kraków 1996, s. 109-220