Piątek z Chestertonem


Piątek z Chestertonem (272)

Tolerancja
0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Co dokładnie mają na myśli ci, którzy mówią, że trzeba szanować poglądy innych ludzi? (...) Rozumiem, że trzeba szanować innych ludzi. Trafiają do mnie słowa Biblii: "Wszystkich szanuj". Istota ludzka, jako taka, posiada pewne zdolności czy aspekty, które są same w sobie szlachetne i których nie da się całkiem wykorzenić. Można uważać, że Neron był ważny po prostu dlatego, że był cesarzem, lecz, patrząc z innego punktu widzenia, był ważny również dlatego, że był po prostu człowiekiem. (...) Toteż jestem w stanie przyswoić sobie ideę, że powinniśmy okazywać tolerancję wobec innych osób. (...) Nie rozumiem jednak, z jakiego tytułu uznawać poglądy za święte i nietykalne. Z czego wynika, że miałbym szanować wyjątkowo paskudny pogląd tylko dlatego, że ten pogląd utkwił akurat w czyjejś głowie? (...)
Tym, którzy bardzo lubią mówić o tolerancji, chętnie bym pokazał dwa wycinki z gazety. (...) Pierwszy z nich podaje następującą informację: "Postępowy ruch w ramach religii kładzie szczególny nacisk na fakt, że należy szanować wszystkie religie i traktować z respektem każdą formę szczerej wiary lub niewiary". (...) Drugi wycinek informuje zaś: "Do smutnego wydarzenia doszło na Wyspach Salomona, gdzie dwóch prezbiteriańskich misjonarzy zostało napadniętych, zabitych i zjedzonych. Na tym obszarze od pewnego czasu odżywają bowiem dawne obyczaje religijne".
Mowa o tragedii, (...) lecz trudno nie uśmiechnąć się pod nosem, widząc to zaskakujące, lecz zupełnie poprawne użycie słowa "religia". Jest pewien czarny humor w koncepcji, że tubylcy na Wyspach Salomona stali się sceptyczni i wolnomyślicielscy, oddalili się od swej wiary i zaczęli lekceważyć związane z nią obowiązki. Zaniedbali prastary kanibalizm, wyniesiony z rodzinnego domu. Wyglądało na to, że zawsze już będą jedli tylko wołowinę i baraninę, jak poganie. Lecz niespodzianie wielką falą przetoczyło się po Wyspach ożywienie religijne, i społeczność powróciła do pobożnej tradycji przodków. (...) Nie da się ukryć, że ci ludzie szanują swoją kanibalską religię. Lecz czy my też powinniśmy ją szanować? (...)
Ludzie (a przynajmniej ja sam) na ogól nie są skłonni, żeby szanować jakiś pogląd tylko dlatego, że jest to pogląd szczery. (...) Jeśli ktoś naprawdę myśli, że powinno się palić żywcem bezpańskie psy, nie szanuję go za to. (...) Jeśli ktoś twierdzi, że genialny oszust jest nadczłowiekiem, nie czuję ani trochę respektu, mimo że jest to opinia najzupełniej szczera; wręcz przeciwnie, wolałbym, żeby była to opinia nieszczera i pozerska. (...)
W gruncie rzeczy szanujemy cudze poglądy tylko wtedy, gdy uważamy, że jest w nich coś dobrego. Inaczej mówiąc, uczciwy człowiek respektuje inne religie, gdy widzi w nich elementy swojej własnej religii. Szanuję konfucjanistów za to, że z rewerencją odnoszą się do starców, bo moja religia też zawiera taki obowiązek. Szanuję buddystów za to, że są dobrzy dla zwierząt, bo moja moralność też mi to nakazuje. (...) Lecz nie zamierzam z tego powodu podziwiać chińskich tortur, hinduskiego pesymizmu ani islamskiej pogardy dla kobiet.
I w ten oto sposób powracamy do podstawowej sprawy, której świat współczesny boi się jak ognia. Musimy sami posiadać wyraziste poglądy, choćby po to, żeby mieć możność porównania. Musimy sami posiadać religię, choćby po to, żeby naprawdę szanować cudzą. Nawet jeśli chcemy po prostu cenić wszystko, co jest dobre w różnych ludzkich koncepcjach, i tak musimy coś czcić - bo inaczej nie będziemy wiedzieć, co cenić.

tłumaczenie -
Jaga Rydzewska

Gilbert Keith Chesterton - fragment eseju, który ukazał się w "The Illustrated London News" w dniu 29.10.1910 r. (d
ata wydania w USA).

Piątek z Chestertonem (274)

O wolności
0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Typową cechą nowoczesnych pomysłów na ulepszenie świata jest przymus. Mamy obowiązkowe szkoły, obowiązkowe ubezpieczenia, obowiązkową służbę w wojsku, a wkrótce pewnie obowiązkowy arbitraż. (...) Oprócz obowiązków mamy też wielką ilość zakazów.
Wyobraźmy sobie, że w jednej z "Opowieści z tysiąca i jednej nocy" opisane jest arabskie imperium, którym rządzi wielki wezyr, prawa ręka sułtana. Wezyr zostaje zamordowany. Okazuje się, że fryzjer przy goleniu poderżnął mu gardło brzytwą. Sułtan natychmiast zabrania ludziom posiadania brzytew, jak imperium długie i szerokie.

Owszem, byłby to zakaz na skalę iście imperialną, lecz trudno uznać, że w ten sposób sułtan dotarł do przyczyn całego problemu i zlikwidował ferment buntu. Nie odkrył przecież, dlaczego fryzjer zamordował wezyra. Jedyne, co odkrył, to narzędzie zbrodni i ciut nadmiernie się nim przejął. A kiedy już urzędnicy odbiorą brzytwę każdemu mieszkańcowi państwa, sułtan, ku swemu bezgranicznemu zdumieniu, dowie się, że następny wezyr zginął, bo służący rozbił mu głowę kijem od szczotki. (...) I w ten oto sposób sułtan, będąc prostym barbarzyńcą, zacznie powoli odkrywać pewną ważną i elementarną zasadę polityki - tę mianowicie, że zło kryje się w ludzkiej duszy, a nie w ludzkich narzędziach czy zabawkach. (...)
Ostatnie, co przychodzi ludziom do głowy, gdy rozważana jest jakaś propozycja polityczna czy społeczna, to pytanie o wolność. Wystarczy, żeby ktoś z takiego czy innego powodu wskazał na jakieś złe ludzkie zachowanie, a zaraz pada sugestia, że powinno się tego zachowania zabronić, ba, że powinna je ścigać policja. Tacy reformatorzy nie mają bladego pojęcia, że gdzieś trzeba wyznaczyć granicę. Bo przecież - myślą sobie - skoro policja zajmuje się pijakami, to dlaczego nie miałaby się zająć palaczami? Skoro zajmuje się piciem i paleniem, to dlaczego nie spaniem, oddychaniem i mówieniem? Człowiek potrafi zrobić krzywdę sobie i innym na tyle różnych sposobów!
Zanikła już idea, że własne problemy każdy powinien rozwiązywać we własnym zakresie, a inni ludzie nie mają prawa narzucać mu rozwiązań. Cały sens wolności i cały sens demokracji można streścić w jednym słowie "samorząd". Słowo to, dziś używane w zupełnie innym znaczeniu, pierwotnie oznaczało, że każdy sam rządzi własnym życiem. Inaczej mówiąc, człowiek nie ma nad sobą innych ludzkich panów, lecz sam musi panować nad sobą. (...) Nad wieloma aspektami swego życia ma sam sprawować moralną kontrolę; a gdy ta kontrola zostaje mu odebrana, staje się niewolnikiem. (...)
To, co dzisiaj nazywa się demokracją, ja osobiście nazwałbym plutokracją. Nie jest to kompletnie żaden samorząd. (...) Żyjemy dziś wszyscy pod władzą sił chaosu, pod dyktaturą jaskrawego blichtru, krzykliwie narzucanych mód i obowiązujących sposobów myślenia, które rozpętały się na świecie, aby zdławić indywidualność. Kiedyś mówiono, że lepsze są rządy bezosobowych parlamentów niż tyrania jednostki. Lecz najgorsze są rządy bezosobowej anarchii.
tłumaczenie -
Jaga Rydzewska

Gilbert Keith Chesterton - fragment eseju, który ukazał się w "The Illustrated London News" w dniu 5.06.1920 r.



Wyszukiwarka