ŚLUBUJĘ, ŻE BĘDĘ SŁUCHAĆ BICIA TWEGO SERCA
Napisał Z ojcem Kazimierzem Lubowickim OMI rozmowy o małżeństwie
- Ojcze, to nasze ostatnie spotkanie w cyklu „Rozmów z Ojcem o małżeństwie” na łamach „Niedzieli na Dolnym Śląsku”. Świadomie nie poproszę Ojca ani o podsumowanie, ani o przesłanie. Życie małżeństw przecież trwa. Co dalej? Co jeszcze trzeba wiedzieć?
- Nasze spotkania to długi rok pracy, ale wiem od różnych osób, że bardzo owocnej, potrzebnej. Tym bardziej wypada mi powtórzyć kwestie najważniejsze, kluczowe. Małżonkowie, pamiętajcie, że jest jeden jedyny język ciała, którym wypowiadają swą miłość do Boga zarówno osoby konsekrowane, jak i wy. Ci, którzy nie zawierają małżeństwa, oddają Bogu swoje ciało, duszę i całe życie, mówiąc: „Rób ze mną, co chcesz, realizuj we mnie swój plan”. Tak samo jednak małżonkowie oddają Bogu swoje ciała, duszę i całe życie, mówiąc: „Rób w nas, co chcesz, realizuj w nas Twój plan”! Bóg zaś potrzebuje do realizacji swojego planu zarówno wspólnoty małżeńskiej, jak i osób konsekrowanych. Powiedzenie św. Jana od Krzyża, że na koniec sądzić cię będą z miłości, odnosi się również do waszego życia małżeńskiego! Małżonkowie będą jednak sądzeni z im właściwej miłości. Nie z tej więc - na pierwszym miejscu - która kazała im zanieść kwiatek do kościoła czy pójść na pielgrzymkę. Bóg, któremu oddaliście waszą miłość, aby uczynił ją obrazem Jego miłości, zapyta was przede wszystkim: Czy miłość do twojej żony chciałeś uczynić obrazem miłości Boga do Kościoła? Czy miłość do twego męża chciałaś uczynić obrazem miłości Kościoła do Boga? Czy ludzie, patrząc na waszą miłość, mogli na co dzień przeczuwać wielkość i blask miłości Boga?
- Tę miłość pięknie widać w trudnych chwilach: żona opiekuje się chorym mężem, albo odwrotnie. Ale gdy nie ma takich sytuacji?
- Ślubuję, że cię nie opuszczę - nie znaczy tylko, że nie zamieszkam osobno, nie pójdę do innej albo do innego. To przede wszystkim znaczy, że będę z tobą w dobrej i złej doli. Często się podkreśla obowiązek wierności w złej doli. Nie wolno jednak przeoczyć, że małżonkowie są ze sobą zdecydowanie za mało w dobrej doli! Za mało dzielimy się naszymi radościami. W niewystarczający sposób radości żony są radościami męża i odwrotnie. Po pierwsze, często zupełnie nie znamy tych radości. Następnie, nie dzielimy się nimi. Wreszcie, nie stwarzamy warunków, by się nimi dzielić. Jeżeli ktoś otwierając przed współmałżonkiem swoje serce, spotka się z jego milczeniem, to może kilka razy jeszcze podejmie ten wysiłek, lecz po pewnym czasie przestanie się zwierzać. Będzie przeżywał w swym sercu wiele rzeczy, ale nikt tego nie będzie wiedział. Słuchając zwierzeń, zawsze należy pamiętać, że wielkim i cennym darem jest pokazać swoje serce oraz że to nie jest takie łatwe i proste. Nie wolno również zapomnieć, że im bardziej wczujemy się w serce naszej żony czy męża, tym więcej otrzymamy. Rąbek ludzkiego dramatu związanego z dzieleniem się swoim sercem odkrywa dosadna przestroga Chrystusa: „Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały” (Mt 7,6). Często, niestety, jest tak, że człowiek boleje, bo chciałby powiedzieć, a nie może: Wiele miałbym wam jeszcze do powiedzenia, ale dzisiaj tego znieść nie możecie. Popatrzmy, czasami zainteresujemy się, w którym sklepie zostało kupione to mleko, by zaoszczędzić pięć groszy... Ale co my wiemy o radości naszych żon i mężów? Z pewnością trochę wiemy, lecz trzeba by było wiedzieć więcej i w pełniejszy sposób dzielić ze sobą te radości oraz stwarzać warunki, żeby się serce mogło otworzyć. Dialog jest konieczny i to dialog na płaszczyźnie wewnętrznej.
- Rozmowy o życiu wewnętrznym są bardzo trudne. Istnieje lęk, że zostaniemy podejrzani o egzaltację...
- Istnieje, ale tylko wówczas, gdy sami myślimy, że czułe myślenie o Bogu trąci egzaltacją. A nie trąci. To dość proste. Mówisz na przykład: „Wiesz, dzisiaj cały dzień myślę o Jezusie, o Jego samotności…”. (Aby tak mówić, trzeba rzeczywiście najpierw zacząć czule myśleć...) Jeżeli to zwierzenie spotka się z milczeniem, to wszystko skończone. Jeżeli usłyszysz tylko: „To dobrze”, albo jeżeli temat rozmowy przejdzie od razu na coś innego i w odpowiedzi nie usłyszysz z drugiej strony zwierzenia w rodzaju: „A wiesz, nigdy o tym nie pomyślałem…”, albo „Też o tym myślę… Jak to jest z tą samotnością Boga…?”. Jeśli nie przysiądziecie, nie porozmawiacie, to niby jesteście ze sobą, ale bardziej jak przypadkowi podróżni w tym samym pociągu. Chodzi naprawdę o głębsze rozumienie nierozerwalności małżeństwa. Ślubuję […], że cię nie opuszczę zobowiązuje, by razem iść ku dobru i razem iść ku Bogu. To jest ogromnie zaniedbana dziedzina naszego życia. Oczywiście, dzielenie się można zacząć od rzeczy najprostszych, np. od dzielenia się wrażeniami i odkryciami z lektury.
- A w złej doli?
- Gdy myślę o przyrzeczeniu, że nie opuścimy w złej doli, przypomina mi się wiersz Małgorzaty Hillar:
Budził dla niej
nocne żyta […]
Zamieniał jej włosy w płomienie
Kiedy strącono ją do Podziemi
nie poszedł za nią
Uciekł zamykając uszy
na jej wołanie o ratunek
Kiedy wrócił dotknął jej włosów
Nie zamieniły się w płomienie
Były jak umarła trawa […]
Nie można czekać na sytuacje wielkie i nadzwyczajne. Trzeba się sprawdzać w sytuacjach codziennych i wprost banalnych. Sytuacje nadzwyczajne wydarzą się w naszym życiu najwyżej kilka razy. Nie można czekać na wielkie cierpienie czy na wielkie dramaty. Budulcem dla miłości musi być to, co najmniejsze, najprostsze, najzwyczajniejsze. Żyć wiernością na co dzień, to iść krok w krok i to nie tylko wtedy, gdy jest to możliwe, ale również gdy trzeba podjąć trud, gdy trzeba wziąć dzień wolnego, zwolnić się z pracy, zrezygnować z wyjazdu czy z premii. Ślubuję, że cię nie opuszczę… Ślubuję, że będę słuchał/a bicia twego serca. Ślubuję, że wychwycę każdy smutek i każdą radość w twoich oczach...
- Serdecznie Ojcu dziękuję za wszystkie rozmowy.
Rozmawiała Agnieszka Bugała
Niedziela na Dolnym Śląsku, nr 47 z 2005 roku