name calling

Narzędzie propagandowe „name calling” jest bardzo często wykorzystywane w propagandzie wyborczej. Myślę, że jest to zjawisko znane nam wszystkim podczas kampanii wyborczej. Plakaty, spoty reklamowe, debaty i wypowiedzi, w których łączy się osoby, sytuacje czy nawet grupy z negatywnym odniesieniem… Doczepia się wtedy epitety, aby zniechęcić wyborców do innych grup, czyli pośrednio zachęcić do siebie i zyskać większe zainteresowanie. Politycy niestety bardzo lubią „name calling”. Szczególnie podczas propagandy wyborczej. Wykorzystują różne sytuacje i wypowiedzi swoich konkurentów, aby oczernić ich w oczach wyborców. Jest to wykorzystywane zarówno w wypowiedziach, ale także przedstawiane bardzo zabawnie w postaci plakatów wiszących w centrum miast… Wybiera się słowa, które zazwyczaj kojarzą się nam negatywnie i celowo określa się nimi przeciwników, dopisuje się do nich. Najwięcej krytyki wobec rządu pada z ust polityków PIS, stosują oni tą metodę w celu obniżenia wartości innych partii. Społeczeństwo bardzo często wierzy w to, nie myśląc racjonalnie, nie zastanawiając się nad tym głębiej. Bardzo często wykorzystywanymi słowami, typowymi, które w powszechnej świadomości kojarzą się negatywnie mogą być np. faszysta, terrorysta, Żyd. Dopisując takie wyrazy przeciwnikom w kampanii wyborczej tworzy się ich negatywny obraz, zniechęca się wyborców do poparcia takiej osoby czy grupy. Stosowanie tego narzędzia w propagandzie, a szczególnie wyborczej jest coraz częściej spotykane, jest to łatwy sposób na zyskanie aprobaty.