TWARZ KONIA
Jestem wstrząśnięta
Okrucieństwem ludzi
Przeraża mnie bestia
Która, przyczajona
We mnie śpi.
Człowiek odkłada skrzypce i
Bierze do ręki nóż.
Wczoraj widziałam konia
Pędzonego na rzeź.
Przejęte niewyobrażalnym
Cierpieniem i smutkiem
Jego wielkie i piękne oczy
Zaszokowane zdradą
( Wydawałoby się przyjaciela )
Były pełne łez.
W czasie przeładunku
Z ciężarówki do wagonu
Zbity do krwi
Nie mógł ustać na połamanych nogach
Nie był w stanie utrzymać głowy
Na miażdżonym tępymi ciosami karku.
Stary, zmęczony harówką
Swego wiernego i oddanego życia
Koń
Cierpiał z godnością
Oniemiały furią i przekleństwami
Dwunożnego oprawcy.
Jedynie wiatr
Całował jego grzywę
tak samo jak dawniej
Kiedy biegał po łące
- Tak, jakby pragnął uśmierzyć
Rozpacz i ból
Ocierając białą chustą Weroniki
Jego umęczoną twarz
Twarz konia
Pędzonego na rzeź.
Panie, który władasz tym światem
Wstrząśnij nami
Zsyłając zasłużone
Żywioły, zarazy i plagi
Abyśmy wyrwali się
Z koszmarnego snu.
Upokorzony własną wygodą i
Bezsilnością
Odprowadzam go tymi słowami
Tak, jak to działo się
Dwa tysiące lat temu