POLSKA POD ZABORAMI, Polska pod zaborami


Polska pod zaborami

Chcąc dobrze naświetlić problemy przed jakimi stanęła Polska socjalistyczna muszę sięgnąć aż do czasów przed odzyskaniem niepodległości. Paradoksalnie okres najlepszej koniunktury gospodarczej Polski w XVI w jest tym momentem w dziejach naszej historii, kiedy powstała przepaść gospodarczo-społeczna dzieląca nas od cywilizacji zachodniej. To właśnie wtedy Europa podzieliła się na biedny surowcowy Wschód i kupiecki, a potem przemysłowy Zachód. Nasza potęga gospodarcza oparta była na produkcji żywności, gdy tymczasem Europa zmieniała się pod względem struktury społecznej i gospodarczej. Zachód zdobywał nowe kolonie, rozwijał handel i rzemiosło, tworzył nowe warstwy społeczne: właścicieli kapitału i pracowników najemnych. Za zachodnimi granicami uelastyczniono stosunki społeczne na wsi. Chłop mógł u jednego pana użytkować ziemię, a jednocześnie u innego nabywać towary, a jeszcze innemu odrabiać pańszczyznę. Tymczasem my tkwiliśmy w starych sztywnych strukturach, rozwijaliśmy ekstensywne mało unarzędziowione rolnictwo. Bardzo dobra koniunktura na polską żywność na rynkach zachodnich, stosunkowo niskie obciążenia na rzecz dworu sprawiły, że wielu chłopów dorobiło się znaczących oszczędności finansowych. Dochodziło nawet do tego, że niepracująca i hulaszcza szlachta zapożyczała się u chłopstwa. Niestety dobrobyt wsi nie mógł trwać długo. Chciwość i zazdrość szlachty doprowadziła do kilkukrotnego zwiększenia obciążeń chłopstwa na ich rzecz już pod koniec XVI w. Pojawiło się zjawisko, których wieś nie doświadczała od dobrych kilku dziesięcioleci - podaż głodowa. Zjawisko to polega na tym, że rolnik musi sprzedać swoją całą produkcję, pozostawiając niewystarczającą ilość na własne utrzymanie, następne zasiewy, paszę dla zwierząt itd., po to, by wypełnić swoje zobowiązania względem pana lub - w późniejszym okresie - państwa. Czasami musi nawet spieniężyć część majątku. Na tą niekorzystną sytuację wewnętrzną nałożyło się także znaczne zmniejszenie zapotrzebowania na rynkach zagranicznych na naszą żywność z powodu rosnącej konkurencji z podbitych kolonii. Zacofany techniczne i strukturalnie kraj, pogrążający się w ekonomiczną niemoc, nękany najazdami Tatarów, Kozaków, ostatecznie zostaje zniszczony przez zdradę "oświeconej" szlachty tworzącej Targowicę. Po trzecim rozbiorze w 1795r, kraj w końcu znika z mapy świata. Ludność, dobytek, ziemie zostają rozdzielone pomiędzy trzech zaborców: Rosji, Prus, Austrii.

Każdy zaborca reprezentował inny poziom kultury technicznej i stosował inną politykę gospodarczo-społeczną, odmienne prawodawstwo i organizację administracji. Odmienne także były struktury państwa. Ziemie zostały podporządkowane polityce zagranicznej i potrzebom gospodarczym agresorów. Po utworzeniu Księstwa Warszawskiego, a potem Królestwa Polskiego sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała. W ten sposób na ziemiach polskich istniały aż cztery różne systemy gospodarczo -społeczne. Paradoksalnie okres zaborów przyniósł także w pewnych dziedzinach postęp. Można tu wymienić co najmniej cztery dziedziny. Przeprowadzono uwłaszczenie chłopów, zbudowano zręby przemysłu, zmechanizowano rolnictwo, wreszcie wdrożono kapitalizm. Jakby na to nie patrzeć, te zabiegi zmniejszyły dystans cywilizacyjny do reszty Europy. Trzeba jednak pamiętać, że w każdym zaborze sytuacja przedstawiała się odmiennie, a skutki tych różnic są odczuwane do dziś.

Najwcześniej zmiany przeprowadzono w zaborze austriackim. Bowiem już w 1782 r. Józef II wydał Patent, na mocy którego zniesiono chłopom obowiązek nabywania dóbr od dworu. Zakazano podwyższania pańszczyzny, zniesiono całkowicie pańszczyznę wydziałową (nakaz wykonywania w ciągu dnia określonych prac dla dworu). Zabroniono włączania ziem chłopskich do dworskich. Wreszcie wprowadzono dziedziczność ziemi w rodzinie chłopa. Aby wynagrodzić dworom ubytek dni pańszczyźnianych wprowadzono przymusowy najem w okresie żniw i sianokosów (za wynagrodzeniem ustalonym przez administrację państwową) dla wszystkich chłopów odrabiających do 2 dni tygodniowo. Ustalono długość dnia pracy na 8 godzin zimą i 12 godzin w lecie. Mimo tych rewolucyjnych zmian ten zabór był najbiedniejszy (słynna bieda galicyjska). Według ówczesnych zapisków historycznych chłop tylko przez 3-4 miesiące mógł się cieszyć chlebem, przez 5-6 miesięcy w roku jadał tylko kartofle, a przez pozostałe 2-4 miesiące na przednówku na zaspokojenie głodu musiały mu wystarczyć grzyby, trawa, zielsko. Jakby tego było mało, dwór dawał lichwiarskie pożyczki chłopom, by ci mogli korzystać z pastwisk i inwentarza dworskiego w okresie przednówku. W zamian za pożyczki, chłopi pracowali na gruntach pańskich. Odszkodowanie, które szlachta otrzymała za zniesienie pańszczyzny, przeznaczono głównie na cele konsumpcyjne, a nie na inwestycje (np. meliorację, sprzęt). Dominującym narzędziem pracy był pług drewniany, używano bydła pociągowego, a nie koni. W budownictwie wiejskim przeważały kurne chaty.W niewielkim stopniu rozwijano przemysł. Prowadzono jedynie rabunkową gospodarkę surowcową (sól, ropa) bez należytych inwestycji technologicznych. O skali niedorozwoju i zacofania Galicji niech świadczy fakt, że jej produkcja w 1900 r. stanowiła tylko 2,14% produkcji górnictwa i hutnictwa Austro-Węgier. Dla porównania Czechy miały udział 54%, a Śląsk Cieszyński -17% Tylko ten ostatni region stał się wkrótce przemysłowym potentatem, przynajmniej jeżeli chodzi o wydobycie węgla. Jego wydobycie stanowiło 42% całkowitego wydobycia monarchii. Równie opłakane warunki były w sferze zatrudnienia. Dzień roboczy w przemyśle naftowym wynosił 14 godzin i więcej, choć ustawodawstwo formalnie zmniejszyło dniówkę z 12 do 11 godzin. W rzemiośle normą było 16 godzin na dobę. Przy tak tragicznych warunkach życia wzmogła się emigracja zagraniczna. Tylko w latach 1890-1900 opuściło kraj 300 tys. osób.

Podobne zmiany wprowadził rząd carski na terenach zaboru rosyjskiego. Od 1864 r zaczęto uwłaszczać chłopów. Ukazem objęto wszystkich chłopów oraz wszystkie kategorie majątków za wyjątkiem tych, które posiadały przemysł rolniczy (młyny, cegielnie, kuźnie) oraz karczmy. Wykluczono także ziemie dzierżawione. Skasowano wszelkie powinności na rzecz dworu. Państwo przejęło wszystkie odszkodowania wywłaszczeniowe na rzecz ziemian. W praktyce odszkodowania zapłaciło całe społeczeństwo poprzez zwiększone podatki. Rozparcelowaniu uległy także majątki kościelne. Wyłączono z parcelacji natomiast lasy i pastwiska. Niestety nasze ziemiaństwo robiło wszystko, by zniweczyć reformę. Do parcelacji przeznaczano grunty na skraju wsi, często najgorsze jakościowo. Gospodarstwa chłopskie przyjmowały postać "szachownic", były małe - aż 22% z nich było mniejsze niż 3 morgi, tj. ok. 1,7 ha. Mimo to, zmniejszono znacząco liczbę chłopskich rodzin bez ziemi z 1,34 miliona do 220 tysięcy. Po zakończeniu reformy podstawowy areał gruntów folwarcznych nie został naruszony. Duże rozczłonkowanie oraz mała powierzchnia gospodarstw chłopskich, zachowanie niektórych przywilejów (serwituty leśne i pastewne) oraz przytłaczająca rola ekonomiczna folwarków-latyfundiów spowodowała, że stosunki własnościowe nadal pozostały zacofane. Tym jednak razem, chłop na niewydolnym ekonomicznie gospodarstwie zmuszony został do podjęcia pracy najemnej. Tak więc zawitał kapitalizm. Wyrugowany ekonomicznie chłop dla chleba podejmował się pracy w folwarkach, wędrował do miast, czasami emigrował za granicę (głównie do Prus), a nawet za ocean.W drugiej połowie XIX w. podniesiono kulturę rolną, wprowadzono nowe systemy upraw, zintensyfikowano nawożenie pól, zastosowano rośliny pastewne i okopowe. Nastąpiła specjalizacja. Gospodarstwa chłopskie nastawiły się na hodowlę, podczas gdy folwarki - na uprawę zbóż i artykułów leśnych. W przemyśle zmiany postępowały opornie. Jeszcze w latach 70-tych XIX w. istniejący przemysł włókienniczy (wełniany i bawełniany) miał w przeważającej części charakter manufakturowy. Kontrastowało to znacząco z Królestwem Polskim i zaborem pruskim.

Zabór pruski rozwijał się najlepiej ekonomicznie i gospodarczo. To właśnie tu osiągano najwyższe plony w nowoczesnym zmechanizowanym rolnictwie. Na ziemi poznańskiej plony czterech podstawowych zbóż przedstawiały się następująco: żyto - 18,4 q, pszenica - 15,7 q, jęczmień - 14 q oraz owies - 12,6 q. Tak dobre rezultaty osiągnięto głównie dzięki mechanizacji. W latach 1882-1895 liczba maszyn używanych w gospodarstwach rolniczych wzrosła 3,2 raza osiągając 42% ogółu gospodarstw. Jak to zwykle bywa, mechanizacja nastąpiła w folwarkach i gospodarstwach wielkoobszarowych bogatych chłopów, ominęła natomiast średnio i małorolnych. Drugim czynnikiem było dokonanie melioracji i komasacji ziem uprawnych. Trzeci czynnik to nawożenie i noweoczesne metody upraw. Folwarki często przechodziły na hodowlę i uprawy buraka cukrowego. W związku z tym rozwijał się przemysł gorzelniczy i cukrowniczy. Postęp techniczny w rolnictwie promował rząd. Propagowano przechodzenie na płodozmian. W tym celu powołano do życia kredytowe towarzystwa ziemskie (Landschafty. Udzielały one folwarkom szlacheckim kredytów inwestycyjnych na rzecz rolnictwa w zamian za tzw. listy zastawne. Była to ówczesna forma kredytu hipotecznego. Szlachta polska nie po raz pierwszy beztrosko zaciągała kredyty. Zamiast je inwestować w podniesienie produkcji rolniczej, zużywała je na luksusowe życie, hulanki, wycieczki zagraniczne, spłatę starych zaległych zobowiązań, czy wreszcie zakup pozarolniczych ziem folwarcznych. Wielka rozrzutność powodowała postępujące zadłużenie dóbr szlacheckich, które następnie były licytowane za długi. Wiele z nich przechodziło w ręce niemieckie. Na tych ziemiach także nastąpiło znaczące uprzemysłowienie (okolice Śląska, Gdańska). Praktycznie przez cały wiek XIX podnoszono kulturę zarówno techniczną, jak i rolną. Znamiennym przykładem jest rozwój transportu. W latach 1885-1913 długość linii kolejowych tylko na okupowanych ziemiach polskich zwiększyła się z czterokrotnie z 1634 km do 6741 km. Zbudowano znaczący przemysł stoczniowy. Stworzono chemiczny przemysł nawozów sztucznych, przemysł metalowy produkujący maszyny rolnicze i aparaturę dla przemysłu spożywczego. Na Śląsku zbudowano przede wszystkim przemysł górniczo-hutniczy. Postępowała coraz większa mechanizacja pracy. Mimo tych znaczących sukcesów produkcja całego zaboru pruskiego stanowiła wartościowo tylko niewielką część produkcji agresora.

Królestwo Polskie (byłe Księstwo Warszawskie) będąc praktycznie jedynym w miarę wolnym, samorządnym i niepodległym skrawkiem polskiej ziemi w zasadzie powinno było być oazą społeczną i gospodarczą dla wszystkch obywateli. Tak jednak się nie stało. O zgrozo, to właśnie tu wywłaszczono chłopów z ziemi. Stało się to na mocy dekretu z 1807 r. zmieniającego 4 punkt konstytucji. Dokonano dwóch zabiegów. Zniesiono pańszczyznę, jednocześnie zmieniając feudalne podwójne prawo własności ziemi na kapitalistyczną formę wyłącznej własności. Wcześniej własność użytkową posiadał chłop, pan zaś zwierzchnią i ekonomiczną. Oczywiście prawo wyłącznej własności uzyskała szlachta. Pozbawiono chłopa nie tylko prawa użytkowego do ziemi, lecz także własności i prawa do inwentarza oraz zabudowy. Dodatkowo obostrzono przepisy, na zasadach których chłopi mogli opóścić ziemię. Pan - obecnie właściciel - mógł usunąć chłopa z ziemi, wszak z półrocznym wymówieniem. W ten sposób chłop wolny, lecz wywłaszczony i uzależniony ekonomicznie stał się przedmiotem samowoli pana-kapitalisty.Dość smutnym akcentem jest stosunek szlachty do własnego państwa. Przejawiał się on w unikaniu płacenia wszelkich podatków, nierzetelnym i oszukańczym realizowaniu zamówień państwowych, udzielaniu lichwiarskich pożyczek państwu. Najsmutniejsze jest to, że okradano nie tylko państwowe instytucje finansowe, skarb państwa, lecz także pracowników najemnych. Przeciętny dzień pracy w włókiennictwie wynosił 12-13 godzin, w przemyśle ciężkim nieco mniej, bo tylko 10-11 godzin na dobę. Powszechnie stosowano system kar pieniężnych, oszukańcze zaopatrzenie w konsumach fabrycznych itp. Wszystko to miało służyć tylko powiększaniu majątków właścicieli, lecz bardzo poważnie zahamowało rozwój ekonomiczny i gospodarczy kraju, a także niszczyło ledwo co ukształwowany solidaryzm i świadomość społeczno-narodową. Podobnie jak w Prusach, niemoralnie rosnące w potęgę fortuny nie przyczyniały się do rozwoju społeczno-gospodarczego, gdyż spora ich część - jak to było już tradycją - została roztrwoniona na hulaszcze i lukusowe życie.Dobrze obrazuje zacofanie wynikłe z postawy szlachty sytuacja w rolnictwie. Pogoń tylko za własnym zyskiem, brak dostatecznych inwestycji w mniej opłacalny lecz bardziej potrzebny przemysł produkcji dla rolnictwa, niewielkie inwestycje techniczne w rolnictwo sprawiły, że uzyskiwano tutaj dużo niższe plony w zestawieniu z zaborem pruskim. Tak oto przedstawiały się plony czterech zbóż: żyto - 8,4 q (18,4q - Prusy), pszenica - 10,6 q (15,7 q), jęczmień - 9 q (14 q), owies - 7,2 q (12,6 q). Za tymi liczbami kryją się nie tylko o wiele niższe inwestycje, gorsze nawożenie, lecz przede wszystkim tragiczna kultura techniczna i rolna chłopstwa, która rzuca się cieniem do dnia dzisiejszego. Niestety taki sposób bycia i odnoszenia się do dobra wspólnego naszej finansjery ciągnął się przez całą naszą historię, włączając obecne czasy.Nie można wszak twierdzić, że nic nie robiono w kierunku unowocześnienia, choć inwestycje miały charakter żywiołowego pościgu za zyskiem, a nie planowego rozwoju. Od roku 1850, gdy zniesiono cła z Rosją, zmieniło się oblicze gospodarki. Manufaktury przemieniły się w fabryki, przedsiębiorstwa. Niestety rozwój skoncentrował się tylko w obrębie trzech aglomeracji: Łodzi, Warszawy i Dąbrowy Górniczej. W Łodzi stworzono potężny przemysł włókienniczy, głównie bawełniany. Warszawa skoncentrowała przemysł metalowy, maszynowy (Scholtze, Repphan i Ska), garbarski, konfekcyjny, nieco dalej także curkowniczy. Na drodze eksportowej do Rosji był także przemysł wspierający włókiennictwo łódzkie. To właśnie w Warszawie budowano maszyny i urządzenia rolnicze(Lilpop, Rau i Ska), tabor kolejowy. Tu też były przedsiębiorstwa budowy konstrukcji mostowych (Rudzki, Borman, Schwede). Oprócz tego stworzono cały szereg pomniejszych gałęzi przemysłu. Dąbrowa Górnicza i Częstochowa dysponowała nowym przemysłem hutniczym - stalownictwem. Niestety produkcja była głównie przeznaczona na eksport, przede wszystkim do Rosji, nie zaś na rynek wewnętrzny, gdyż ten był skutecznie paraliżowany przez ogromną masę biedoty.Mimo, że postęp uprzemysłowienia i wzrost produkcji był szybszy niż w wielu krajach kapitalistycznych, to i tak wartość prudkcji przemysłowej i rolniczej pozostawała daleko w tyle za tymi krajami. Na tle zacofanego imperium rosyjskiego byliśmy krajem uprzemysłowionym. Z kolei stosunek zaawansowania technologicznego Zachodu do nas, był taki jak Królestwa do Rosji. Byliśmy biednym i zacofanym krajem. Pomimo uprzemysłowienia dalej zostaliśmy w gronie słabeuszy i łachmaniarzy.

Wspomniałem wcześniej, że w wyniku reform upadały małe gospodarstwa chłopskie. Chłopi byli z nich rugowani, a opustoszała ziemia powiększała majątki folwarczne. Był wszakże jeszcze jeden tego efekt. Dzięki temu stworzono olbrzymią masę bezrolnych, a co za tym idzie bezrobotnych, spośród których łatwo było rekrutować niemal niewolniczego pracownika. W obliczu głodu chłopi migrowali do miast. Obok w tabeli przedstawiłem zmianę liczebności miast w przeciągu 30 lat. Jak widać, migracja była ogromnym zjawiskiem. Niestety w miastach spotykała ich praktycznie taka sama bieda, a często większa, niż dane im było zaznać na wsi. Nawet w małym gospodarstwie zawsze można hodować zwierzęta na własne potrzeby, podczas gdy w mieście wszystko trzeba kupić za niewygórowane uposażenie. Warunki pracy po reformie rolnej były w mieście dużo cięższe, niż na wsi. Tak więc, chłopi - jak w przysłowiu - wpadli "z deszczu pod rynnę".. Robotnik ziemny w Łodzi otrzymywał 1 złp dziennie. W latach 1861-1870 zarobek robotnika przemysłowego w Galicji osiągał wartość 7,3 kg żyta dziennie. Kapitalistyczna zasada redukcji kosztów spowodowała, że w następnej dekadzie zarobek ten spadł do poziomu 5,7 kg żyta. Płace robotników-mężczyzn w Królestwie wynosiły dziennie 50-80 kop., kobiet 30-45 kop., młodocianych 23-50 kop.,dzieci 17,5-30 kop. Co prawda płace akordowe były wyższe, lecz kapitaliści chętniej zatrudniali kobitety i dzieci, ponieważ ich wynagrodzenia, co pokazałem powyżej, były znacząco niższe. Fakt pracy dzieci, który większość czytelników zna z lektur szkolnych, nie wynikał li tylko z biedy, lecz przede wszystkim był konsekwencją wdrożenia nowego ustroju społecznego - kapitalizmu. Dziś ten problem pojawia się w związku z globalnymi inwestycjami w krajach Trzeciego Świata. Tam właśnie wielkie zachodnie koncerny przy prostych i jednocześnie najuciążliwszych pracach, w kopalniach, w fabrykach preferują kobiety i dzieci. O dziwo, problem ten zaczyna także odżywać w krajach cywilizacji zachodniejW ostatnim okresie wystąpiło znaczne obniżenie się koniunktury w gospodarce. Dotknęło to zwłaszcza obszar Królestwa. Choć na tym obszarze w latach 1900-1907 liczba użytkowanych maszyn rolniczych wzrosła dziesięciokrotnie, to niestety wydajność pozostała daleko w tyle i niewie różniła się od najbiedniejszego regionu - Galicji. Wciąż najlepszym rolniczo obszarem pozostał zabór pruski.

W takich oto warunkach zbliżał się czas odzyskania niepodległości. Niestety przed spełnieniem się tego marzenia czekała nas wojna - I wojna światowa. Od pierwszych dni wojny wprowadzono system reglamentacyjny (kartki). Na kartki dla jednej osoby przypadało dziennie 200 g mąki (a od kw. 1917 już tylko 120 g), która zawierała domieszkę buraków, słomy itp. W maju 1917 wydawano dziennie 200 g ziemniaków na osobę, a mięsa 50-70 g tygodniowo! Zaborcy znacząco zwiększyli rabunkową eksploatację naszych ziem. Traktowano nas jako niezwykle tanie źródło surowców naturalnych, taniej siły roboczej oraz rezerwuaru "mięsa armatniego" dla wojska. Wywożono surowce mineralne (węgiel i rudy metali) do Niemiec bez dbałości o dostawy dla miejscowego rynku i przemysłu. Wywożono zapasy surowców i wyrobów z zakładów przetwórczych i handlowych (wełna, bawełna, metale, maszyny i ich części ,np. pasy transmisyjne). Rabunek objął także wyposażenie domostw, kościołów. Rekwirowano przedmioty z metali nieżelaznych - miedzi (dzwony, garnki, klamki). Brak inwestycji i wstrzymana produkcja spowodowały zapaść polskiego przemysłu, podczas gdy w innych krajach technika szła mocno naprzód. Przykładem może być rozwój w Niemczech przemysłu chemicznego. Podczas gdy Niemcy cierpiały na niedobór rąk do pracy, w Polsce rozprzestrzeniało się olbrzymie bezrobocie. Okupanci prowadzili rabunkową gospodarkę w lasach. Na terenie Puszczy Białowieskiej powstał tartak w Hajnówce. W zaborze austriackim wyręby pochłonęły 400 tys. ha lasów, w zaborze rosyjskim - 1420 tys. ha, a w zaborze pruskim 710 tys. ha Nie lepiej miało się rolnictwo. Obszar upraw zbóż do końca wojny zmniejszył się o 35% (zab. austriacki), 45% (zab. pruski). Jedynie w zab. rosyjskim nie zanotowano spadku uprawy zbóż. Podobnie, pogłowie koni spadło o 30-40%, nierogacizny o 54%, rogacizny o 24% Jak ogromne były to straty niech świadczy fakt, że bydło i konie były praktycznie jedyną siłą pociągową. Równie znacząco ucierpiał przemysł, choć największe straty ponieśliśmy dopiero pod koniec wojny w czasie ewakuacji wojsk. Spalono 322 szyby naftowe. Wywożono tabor kolejowy. Rozkazano wywiezienie całych przedsiębiorstw. Ogółem wywieziono 150 większych zakładów przemysłowych (fabryki maszyn Lilpop, Rau i Loewenstein, fabrykę mostów K, Rudzki i Ska, fabrykę obrabiarek Gerlach i Pulst). Razem z fabrykami wyjeżdżali robotnicy. Odziały rosyjskie podczas ewakuacji zgodnie z rozkazami zostawiły gołą ziemię tam, gdzie nie były w stanie wywieźć majątku. Wysiedlano ludność, palono gospodarstwa, a nawet całe wsie, niszczono i plądrowano wszelkie zapasy. Podobnie postępowały armie pozostałych zaborców - rekwirowano w majestacie prawa żywność inwentarz żywy, zboża.I wojna światowa wg szacunków całkowicie zrujnowała 18% budynków i gospodarstw na terenie całego kraju. Ziemia zryta amunicją i okopami nie nadawała się do uprawy. Tak oto relacjonuje bilans strat Polski po I wojnie światowej p. W takiej dramatycznej sytuacji ekonomicznej i społecznej przyszło nam odzyskać niepodległość i to bynajmniej nie na drodze pokoju.

II Rzeczpospolita

Kraj zniszczony przez okupantów w trakcie zaborów, a potem w czasie wojny, osłabiony przez bandyckie działania szlachty i feudałów prezentował sobą niezwykłą mizerię. Niewiele krajów świata było biedniejsze niż nasza Ojczyzna. Niestety, pomimo odzyskania wolności, Rosja wciąż stanowiła dla nas realne zagrożenie. Zbrojnie musieliśmy wytyczać granice nowego państwa. Wydatki z tym związane były potwornym obciążeniem. To właśnie one napędziły hiperinflację. Od listopada 1918 wydatki na armię pochłaniały połowę państwowego budżetu, a od czerwca 1919 roku stopniowo wzrastały, tak by przekroczyć poziom 60% (czerwiec 1920 O skali wydatków niech świadczy fakt, iż inne państwa wydatkowały na wojsko około 20% budżetu. Jednakże wydatki wojskowe nie były jedynymi, które przyczyniały się do inflacji poprzez deficyt budżetowy. Poważnym czynnikiem były wydatki Minsterstwa Aprowizacji, Robót Publicznych, Pracy i Opieki Społecznej. Ogólem deficyt budżetu ogólnopolskiego w 1920 r. wyniósł 91% (wydatki przekraczały o 91% dochody) Deficyt musiał zostać jakoś pokryty. Dokonano tego w dwojaki sposób: poprzez druk pieniędzy oraz pożyczki wewnętrzne i zagraniczne. W latach 1919-1921 Polska wzięła kredyty towarowe na kwotę 265 mln $ oraz wypuściła pożyczkę wewnętrzną w wysokości 18,2 mln $. 95% sumy kredytów udzieliły USA, Anglia i Francja. Z Francji przyszedł w formie kredytu sprzęt wojskowy, broń i amunicja. USA przysłały żywność. 59% kredytów zużyto na cele zaopatrzeniowe (w tym wojska), 28% na uzbrojenie armii, a tylko 7,7% na iwestycje państwowe. Resztę wydano na służbę zdrowia i opiekę społeczną oraz na pomoc przemysłowi prywatnemu. Dodatkowym obciążeniem były zobowiązania wynikłe z likwidacji jej stosunków z mocarstwami rozbiorowymi. Państwo polskie płaciło emerytury zamieszkałym na naszym terytorium obywatelom państw zaborców bez otrzymywania na ten cel środków. Na domiar złego, wynikiem ugody zwycięskich mocarstw zostaliśmy zobowiązani do wypłaty "zadośćuczynienia" naszym zaborcom za utratę przez nich ziem. Tak więc, Polska była niepodległa, lecz jednocześnie kompletnie zrujnowana gospodarczo i społecznie. Po zjednoczeniu wszystkich ziem po byłych zaborach Polska posiadała niektóre dziedziny produkcji rozwinięte nadmiernie wobec potrzeb, np. przemysł cukrowniczy, włókienniczy, podczas gdy inne w ogóle nie istniały. Taki stan wynikał bezpośrednio z rozbiorów. Szczególnie niedostatecznie rozwinięty był przemysł maszynowy. Właściwie nie istniał przemysł chemiczny i elektrotechniczny. Dotychczasowe rynki zbytu dla naszej produkcji stały się dla nas niedostępne dzięki cłom, jakie nałoży na nasze towary Rosja i Chiny (główni odbiorcy naszych towarów). Zatem stanęliśmy przed zadaniem poważnej zmiany struktury przemysłu. Trzeba było także scalić w jednolitą całość sieć komunikacyjną, przede wszystkim kolejową. Na mocy postanowień mocarstw, dysponowaliśmy dostępem tylko do 140 km wybrzeża morskiego, a nasz jedyny morski handlowy port - Gdańsk, będąc teoretycznie "wolnym miastem", w praktyce był we władaniu niemieckim. Konieczna stała się budowa nowego protu, co też się stało. Powstał nowoczesny, jak na owe czasy, port handlowy i wojskowy - Gdynia. Jak wcześniej pisałem, dużym problemem były różnice administracyjne i prawne poszczególnych dzielnic.

W pierwszych latach (do 1921r) towary podlegały sprzedaży reglamentowanej (system kartkowy) poprzez upoważnione sklepy prywatne, spółdzielnie, a także specjalne instytucje samorządowe. Państwo kontrolowało handel produktami rolnymi, obowiązywał kontyngent (obowiązkowe dostawy po ustalonych przez urzędy cenach). Kontroli podlegał także obrót surowcami, półfabrykatami i towarami przemysłowymi. Wyłączne prawo importu oraz sprzedaży towarów pierwszej potrzeby miał Państwowy Urząd Zakupu Artykułów Pierwszej Potrzeby. Gospdarką węglem kierował Państwowy Urząd Węglowy, naftą zajmował się Państwowy Urząd Naftowy. Taki stan rzeczy wynikał z faktu, że prowadziliśmy działania zbrojne. W późniejszym okresie konieczne było przestawienie gospodarki wojennej na produkcję cywilną. Tylko w okresie 1921-23 żywność zdrożała ponad 640-krotnie (nominalnie) Z powodu inflacji państwo musiało przejąć rolę banków prywatnych. Aby przyspieszyć odbudowę gospodarki, państwo uruchamiało niekiedy opuszczone prywatne zakłady przemysłowe. Przedsiębiorstwa wyposażano w nowe ciągi technologiczne, odbudowywano hale, a także wykładano kapitał publiczny na wznowienie produkcji. Gdy firma zaczęła funkcjonować to zjawiali się właściciele, którzy wcześniej porzucili zakład, bądź nie inwestowali z powodu braku środków. Teoretycznie właściciel był zobowiązany zrekompensować wydatki. Najczęściej jednak fabryki oddawano za "psie grosze". Za przykład może posłużyć afera żyrardowska, która jest tylko przysłowiowym "wierzchołkiem góry", bowiem taki preceder uprawiano praktycznie przez cały okres międzywojenny. Zakłady włókiennicze w Żyrardowie zostały odbudowane przez państwo. Z budżetu wyłożono na ten cel ponad 47 milionów marek polskich, co w kwietniu 1923r stanowiło równowartość ok. 2,6 miliona franków szwajcarskich. Kiedy w drugiej połowie tego roku zakłady zostały przejęte przez prywatnych właścicieli - kapitalistów francuskich, mieli oni zapłacić tytułem zwrotu nakładów państwa 448 tys. franków, gdyż tyle wyniosło wówczas przeliczenie marek na franki. Z kolei na zapłacenie tej sumy otrzymali kredyt państwowy w markach i ostatecznie w styczniu 1924r. wpłacili jako jego zwrot 18,8 tys. franków. /L.Krzywicki: Wstęp do książki T. Szturm de Sztrema, Żywiołowość w opodatkowaniu..., s.16-17/ Tak oto dzięki machinacjom z udziałem władz oddano przedsiębiorstwo za 1/138 włożonego kapitału. Była to specyficzna forma subwencjonowania przemysłu prywatnego kosztem budżetu państwa.

Szalejąca inflacja wymagała podjęcia zdecydowanych kroków. Problem ten rozwiązano przeprowadzając istotne reformy pieniężne i skarbowe. Słynna reforma Grabskiego polegała na wymianie pieniędzy i obłożeniu podatkami warstwy kapitalistów. Dokonano wymiany pieniądza. Nowy polski złoty otrzymał wartość 1 800 000 marek polskich. Reforma skarbowa polegała na obciążeniu podatkami przemysłowej finansjery oraz zwiększeniu sprawności w ściąganiu należności. Niestety nie po raz pierwszy polska finansjera zbuntowała się przeciwko państwu i narodowi. Nie chciała ponosić cieżarów odbudowy państwa. Od początku roku 1924 zaczęto zwalniać pracowników i obniżać płace. W całej gospodarce przechodzono z płacy dniówkowej na akordową. Centralny Związek Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów (tzw. Lewiatan - stowarzyszenie polskiego kapitału) sformułował żądania zgodnie z którymi rząd miał ograniczyć podatki obciążające przedsiębiorstwa, przyznać ulgi podatkowe oraz obniżyć taryfy kolejowe na wywóz towarów za granicę, zwiększyć kredyty udzielane przez banki państwowe, podwyższyć zamówienia rządowe w przedsiębiorstwach prywatnych. Jednocześnie domagano się przedłużenia czasu pracy, obniżenia płac, zmniejszenia liczby świąt w roku. Takie żądania poprzez stosowany szantaż były próbą nieformalnego sprawowania władzy. W początkowej fazie rząd nie ugiął się. Odpowiedzią na brak reakcji było publiczne wezwanie do niepłacenia zobowiązań podatkowych oraz bojkot wykupu akcji nowo powstałego Banku Polskiego (jednostka emisyjna nowych polskich złotych stworzona w celu przezwyciężenia kryzysu monetarnego). Od drugiej połowy 1924 r. zmniejszały się wpływy z podatków. Przedsiębiorstwa dokonywały bądź fałszerstw, bądź wstrzymywały się z opłatami. Ze sprawozdania z działalności Departamentu Podatków i Opłat za rok 1924 wynika, że na ogólną kwotę 360 mln złotych należnych podatków wpłacono tylko 198 mln złotych, tj. 55,1%. W ciągu całego 1925 roku wpłynęło tylko 20% przewidywanych wpłat Przez trzy lata (1924-26) finansjera walczyła z państwem. Produkcja obniżyła się o 16%, wzrastały ceny towarów. W 1925 zachwiały się finanse państwa z powodu ujemnego bilansu w handlu zagranicznym. Już w czerwcu 1924 r. rząd zrealizował część postulatów - huty uzyskały przedłużenie dnia pracy do 10 godzin oraz obniżkę płac. Wbrew głoszonym przez Lewiatan hasłom, mimo ustępstw rządu pauperyzacja i wyzysk pracowników najemnych, zwłaszcza robotników wzmagał się. Według raportu Inspekcji Pracy z 1924r. ludzie pracowali od 8,5 do 12 godzin. Łamano i obchodzono ustawodawstwo pracy, zwłaszcza przepisy o urlopach. Proceder ten odbywał się w ten sposób, że wymieniano na wiosnę i jesieni grupy robotników między przedsiębiorstwami tego samego typu, skutkiem czego robotnik nie nabywał prawa do urlopu w żadnym z nich. Podobne łamanie prawa odbywało się w rolnictwie, gdzie obniżki płac narzucili obszarnicy. Zawziętość finansjery nie zmniejszyła się nawet w okresie zagrożenia naszej gospodarki w trakcie wojny handlowej z Niemcami. W czerwcu 1925r Niemcy zakazały importu węgla z Polski do czasu zawarcia traktatu handlowego. Niemcy w czasie rokowań postawiły Polsce rządania polityczne. W odpowiedzi rząd polski zakazał importu szeregu wyrobów z Niemiec. Wojna gospodarcza trwała do 1934 roku. Wartość towarów objętych zakazami stanowiła 57% polskiego eksportu do Niemiec i aż 27% całego eksportu. W roku 1925 nastąpiła druga znacząca fala inflacji, co przy spadających płacach jeszcze bardziej pogrążyło robotników. Finansjera jeśli już regulowała należności, to robiła to z dużym opóźnieniem licząc na postępujący spadek wartości pieniądza z powodu inflacji. Kwota nominalna podatku do zapłaty była praktycznie taka sama, lecz jej wartość pod koniec roku była dużo niższa. W okresie buntu bezrobocie wzrosło z 195 tys. do 311 tys. osób. W tej sytuacji w 1926 r. ministrem skarbu zostaje działacz endecki Jerzy Zdziechowski, dotychczasowy wiceprezes Lewiatana. Płace pozostały bez zmian, podczas gdy ceny rosły. Podstawowym zabiegiem, który wykonano była obniżka wartości złotego. Spowodowało to stabilizację na rynku kredytowym i nadwyżkę eksportową. Wreszcie Lewiatan dopiął swego - osiągnął władzę. Już w roku następnym produkcja powróciła do poziomu z roku 1923, czyli okresu przed buntem. W okresie 1926-1929 wzrastała produkcja i zatrudnienie. (wrzesień'28 - 79,9 tys. bezrobotnych) Rosły realnie płace robotników, lecz dopiero na przełomie 1927/28 poziom płac realnych przekroczył stan z pierwszego półrocza 1925. Jednak byli i tacy, których płace były niższe - przędzarze i metalowcy. Według GUS koszt utrzymania przeciętnej rodziny robotniczej na Górnym Śląsku wynosił 240-250 zł miesięcznie, lecz aż 63% górników i 34% hutników otrzymywało zarobki niższe od minimalnych kosztów utrzymania. Czyniono co prawda próby poprawy losu robotników. Dekretami wprowadzono regulacje dotyczące umów o pracę, bezpieczeństwa i higieny pracy oraz rozszerzeno uprawnienia Inspekcji Pracy. Nie zmieniło to wszakże stopnia łamania prawa. O tym jak ciężko się żyło niech świadczy wielka fala emigracyjna. Tylko w 1928 r do Francji i Niemiec wyemigrowało 117 tys osób, czyli cztery razy więcej niż w okresie powstania państwa (25-35 tys. osób rocznie)

Poważnym problemem dla gospodarki i narodu był wysoki udział kapitału zagranicznego w rodzimych przedsiębiorstwach. Przedsiębiorstwa te, podobnie jak dziś, czyniły wszystko, by zyski wywieźć za granicę, a w kraju nie płacić podatków. Dopiero w 1936 roku dekretem wprowadzono ograniczeia dewizowe, gdy Bank Polski tylko w kwietniu '36 stracił w złocie i dewizach 57 mln zł. Te właśnie przedsiębiorstwa opierały się wszelkim regulacjom ustawowym, w czym zresztą sprzyjał rząd łagodnie traktując wszelkie nadużycia i przestępstwa. Zatem taki stan rzeczy został stworzony niejako na własną prośbę. To liberalne rządy za wszelką cenę promowały obcy kapitał, licząc na dopływ waluty, nowoczesnych technologii i rozwój tych gałęzi przemysłu, które były zaniedbane bądź nie istniały. Tymczasem, przedsiębiorcy ci inwestowali tam, gdzie mogli czerpać duże zyski, a nie tam, gdzie wymagał tego interes narodowy. Skutek więc był taki, że raz za razem, groził nam kryzys walutowy, rodzimy kapitał miał poważne problemy, a struktura gospodarki do wybuchu II wojny światowej uległa poprawie tylko dzięki inwestycjom z budżetu państwa. Kolejnym poważnym problemem była kartelizacja przemysłu, tj. współpraca przedsiębiorstw tej samej branży, mająca na celu kontrolę cen. W praktyce oznaczało to stworzenie tzw. oligopolu, który zawyżał dość znacznie ceny na produkowane przez siebie towary. W 1929 r. zarejestrowano 133 porozumienia o charakterze kartelowym. W jak znaczącym stopniu kartel może drenować konsumentów niech zaświadczy przykład kartelu cementowego. Cena cementu w okresie istnienia kartelu wahała się od 64 do 74 zł za tonę. Po przymusowym rozwiązaniu w 1934 r cena obniżyła się najpierw do 40 zł, potem na 24 zł, a w październiku'34 do 12,5 zł za tonę. Co ciekawe, nadal przedsiębiorstwa te osiągały zyski.

O ogromie biedy niech zaświadczy ilość strajków. W 1921 r. wybuchło 720 strajków obejmujących 9143 zakłady, w których uczestniczyło 479 tys. strajkujących. Przez dwa kolejne lata fale strajkowe nasilały się, tak że w roku 1922 r. wybuchło 800 strajków z udziałem 607 tys. robotników, a w 1923 aż 1263 strajki i 849 tys. strajkujących. Przez całe dwudziestolecie liczba strajków w ciągu roku wahała się od 312 (w 1930) do 2078 (w 1937), które obejmowały swym zasięgiem od 1154 zakładów (1931) do 25242 zakładów (1937). W strajkach uczestniczyło od 48 tys. (1930) do 849 tys. (1923) robotnikówWarunki.520 Wyobrażenie, jak wielki był to zakres protestów, może nam dać świadomość, że w tym czasie całkowita liczba zatrudnionych wynosiła ok. milion sto tysięcy osób.

Na wsi sytuacja nie przedstawiała się lepiej. Ogromne spustoszenia wojenne, niedoinwestowanie w techniczne uzbrojenie i socjalne zaplecze (drewniane chałupy), przestarzała, lecz wciąż funkcjonująca stara struktura społeczna - nieformalny fuedalizm, wszystko to nie sprzyjało rozwojowi rolnictwa i wzrostowi zamożności tej najliczniejszej grupy społecznej, jaką było chłopstwo. Choć w pierwszych latach produkcja wzrastała, to dochody chłopstwa w niewielkim stopniu się zwiększały. Występował ogromny głód ziemi (chłopi bezrolni). Mimo przeprowadzanej reformy rolnej popartej dodatkowo ustawą z 1926 r. do 1939 roku niewiele się pod tym względem zmieniło. Taka sytuacja spawiała, że feudalizm nadal się utrzymywał, a wręcz umacniał. Likwidacji tego przeżytku nie sprzyjała chora struktura dochodów ludności wiejskiej. Po zakończeniu odbudowy ze zniszczeń wojennych przeprowadzono w 1924r badanie warunków życia robotników folwarcznych. Badania wykazały, że 42% lokali składało się z izby z piecem kuchennym, 31% z izby z komorą, a tylko 27% z izby i odrębnej kuchni. 17% mieszkań posiadało drewniane podłogi, a 10% podwójne okna na zimę; w 60% mieszkań przeciekały sufity Z innych danych wynika, że przeciętnie na jedną izbę w czworakach (mieszkania folwarczne) na terenie byłej Kongresówki przypadało 6 osób, choć zdarzało się, że mieszkało 10 i więcej osób w jednej izbie; 58% mieszkań było ciemnych, a dalszych 23% niedostatecznie oświetlonych światłem dziennym, 68% mieszkańców musiało korzystać z wody nieodpowiedniej do picia.

Lata 1928-35 były okresem kryzysu gospodarczego. Kryzys ten nie ograniczał się tylko do Polski, lecz obejmował swym zasięgiem praktycznie cały świat. Niemnej jednak na świecie kryzys trwał krócej, bo od 1929 do 1933 roku. Długotrwałość kryzysu w naszym kraju spowodowana była stale pogarszającą się sytuacją rolnictwa, które - jak wynika z danych statystycznych - było w 1931r źródłem utrzymania dla około 61% ludności, podczas gdy z przemysłu i górnictwa utrzymywało się zaledwie 19,2%. Produkcja rolnicza w Polsce w 1929 stanowiła 79% wartości całej wytwórczości, a produkcja przemysłowa zaledwie 21%.W trakcie trwania kryzysu nie tylko spadały płace, lecz również ceny, co na szczęscie zmniejszało realny spadek wartości wynagrodzeń. Ceny zbóż obniżyły się o 66%, a mięs o 57-66%, mleka o 62%. Wraz ze spadkiem cen płodów rolnych obniżył się dochód rolników. Dochód netto z 1 hektara w gospodarstwach o pow. 2-50 ha, w roku 1927/28 wynosił 214 zł, a w 1935 już tylko 18 zł Chłopi, by przeżyć zmuszeni zostali do do zaciągania kredytu lichwiarskiego w wysokości od 3-15% miesięcznie (36-180% rocznie), czasami stopa kredytu osiągała wartość 500-600% rocznie. Grupą społeczną, która udzielała kredytów byli przede wszystkim Żydzi. To właśnie w ten sposób praktycznie cała polska gospodarka została zadłużona hipotecznie. Zadłużeni byli nie tylko chłopi, właściciele ziemscy, lecz także Kościół i przedsiębiorstwa.Paradoksalnie wraz ze spadkiem cen artykułów rolnych następował wzrost cen artykułów do produkcji rolniczej. Z powodu konieczności spłaty podatków i długów (kredytów) rolnicy zmuszeni zostali do oszczędności w artykułach przemysłowych. W latach 1933-35 roczne spożycie na 1 osobę w grupie obszarników wynosiło 10 204 zł, podczas gdy na 1 osobę w grupie chłopów wynosiło zaledwie 158 zł. W gospodarstwach 30-50 ha spożycie to kształtowało się na poziomie 433 zł. Tak oto opisywał sytuację wsi w 1935r Jerzy Michałowski w "Wieś nie ma pracy" (Warszawa 1935 s.39)Do wybuchu II wojny światowej na wsi rarytasem był cukier, sól, jaja, tłuszcze, nie mówiąc już o mięsie. Ograniczano spożycie nawet tak podstawowych artykułów jak chleb, mleko. W gospodarstwach 1-2 morgowych chleb od Nowego Roku do żniw był rzadkością. Dla oszczędności mąki żytniej, chleb pieczono z dodatkiem mąki jęczmiennej, ziemniaków i łubinu. Jaja były przeznaczane praktycznie wyłącznie na sprzedaż. Mięso jadano tylko w okresie świąt kościelnych, w przypadku poważnej choroby członka rodziny bądź wtedy, gdy padło zwierzę. Skoro oszczędzano na żywności to tym bardziej oszczędzano na dobrach przemysłowych. Oszczędzano na opale, często domy były nieogrzewane całą zimę. Były problemy z oświetleniem. Wieczorami na ogół siedziano po ciemku albo używano kaganków i łuczywa. Choć dziś zabrzmi to absurdalnie, to dużym problemem był zakup zapałek. Kupowano je na sztuki (4 za grosz), a dla zaoszczędzenia dzielono je na dwie, a nawet cztery części! Gdy i to okazało się zbyt kosztowne, zaczętko używać hubki i krzesiwa. Praktykowano także przenoszenie ognia od chaty do chaty w kubełku bądź odpowiednio podziurawionej puszce. Podobnie jak zapałki, również papieros był na wsi rzadkościąJeszcze po drugiej wojnie światowej buty ubierano tylko na mszę, przy czym do kościoła chodzono boso, a dopiero przed wejściem obmywano nogi i ubierano obuwie. Skarpetki były również rarytasem. Nowożeniec, by wyglądać elegancko na ślubie, po prostu malował je sobie na stopach.

Nie lepiej żyło się w mieście. Przedsiębiorstwa prywatne praktycznie przez cały okres dwudziestolecia wymagały pomocy państwa. Niejednokrotnie w obliczu narastających problemów właściciele porzucali zakłady. Gdy owe porzucane zakłady były bardzo ważne dla gospodarki, to państwo przejmowało je w zarząd tymczasowy. Inwestowano olbrzymie środki, a gdy przedsiębiorstwo zostało postawione "na nogi", zwracano je bez należnego odszkodowania właścicielom. W ten sposób odbywało się nieformalne dofinansowanie pieniędzmi publicznymi prywatnych fabryk. Praktycznie przez całe dwudziestolecie (do 1936) rządy sprawowała prawica o mniej lub bardziej liberalnym programie gospodarczym. Jednakże, jak pokazałem powyżej, nie przeszkadzało to im sięgać po finanse publiczne. Z jednej strony "Lewiatan" żądał zniesienia praktycznie wszelkich obowiązków podatkowych na rzecz państwa, a z drugiej strony, chętnie sięgał po te "podatkowe" pieniążki, gdy prywatne firmy upadały. Największa fala redukcji i upadłości wystąpiła w okresie 1930-31. Zaowocowało to wzrostem bezrobocia. O ile w 1929 r. liczba osób zarejestrowanych jako bezrobotne wynosiła 70 tysięcy (2,9% ogólu zatrudnionych), o tyle 2 lata później osiągnęła już 312,5 tys. Niestety rejestracji podlegały tylko osoby ubezpieczone. Obowiązkowemu ubezpieczeniu podlegali pracownicy w przedsiębiorstwach zatrudniających powyżej 5 osób. Ubezpieczenia nie obejmowały też handlu i rzemiosła. Narodowy spis powszechny w 1931r ujawnił, że faktycznie bez pracy pozostawało 681 tys. pracowników. Nadmiar pracowników na wsi oceniono na 2 miliony osób. W 1933 roku wg szacunków bezrobocie osiągnęło poziom 43,5% tj. 780 000 osób. Według Moraczewskiego bezrobocie osiągnęło poziom 1 135 000 osób. 28 marca 1933 uchwalono tzw. ustawę scaleniową, która regulowała na nowo kwestie związane z ubezpieczeniami chorobowymi, wypadkowymi i emerytalnymi. Do tej pory zasiłek mógł zostać przyznany na okres 17 tygodni w wysokości 70% płacy otrzymywanej ze stosunku pracy. Warunkiem było przepracowanie 20 tygodnii. Niestety prawicowe rządy - jak to zwykle bywa - w jeszcze większym stopniu obciążyły kosztami kryzysu ludzi najuboższych. Ustawa w większym stopniu niż dotąd obciążała robotników udziałem w pokrywaniu składek, obniżyła świadczenia na wypadek choroby oraz ograniczyła okres pomocy lekarskiej świadczonej z tytułu ubezpieczenia z 39 do 26 tygodni. Równocześnie wprowadzono zasadę pobierania opłat za usługi lekarskie. Zasiłki obniżono z 60 do 50% pensji (już wcześniej obniżono z 70 n 60) oraz skrócono okres wypłacania do 13 tygodni, jednocześnie wydłużając wymagany okres pracy do 26 tygodni, zmniejszono wysokość zasiłku połogowego o połowę, ograniczono prawa rodzin do pomocy lekarskiej i do zasiłku pośmiertnego. Przedłużający się kryzys utrudniał znalezienie pracy. Począwszy od roku 31 liczba bezrobotnych pobierających zasiłek systematycznie malała tak, że w 1934 osiągnęła poziom 13% zarejestrowanych. Roczne wydatki rodziny bezrobotnej wynosiły 921 zł, a na jedną osobę miesięcznie przypadało 19 zł. W tym czasie w Warszawie wydatki rodziny urzędniczej wynosiły 6173, tj. 128 zł miesięcznie na osobę. Bezrobotny poza utrzymaniem musiał pokrywać komorne, elektryczność, przejazdy itd. Z przeprowadzonych badań wynikało, że 30% bezrobotnych nie miało żadnej bielizny, a 46 % miało tylko jedną zmianę. 83% bezrobotnych mieszkało w pomieszczeniach jednoizbowych, przy czym 60% jednoizbówek było zamieszkiwane przez 4 do 7 osób, a 18% przez 8-9, niekiedy 10-15. Tylko 9,3% członków rodzin bezrobotnych miało dla siebie własne łóżko. W Sosnowcu 25% ludności żyło dzięki pomocy opieki społecznej, a w Zawierciu - 75%.Wraz z malejącą liczbą miejsc pracy postępowała obniżka płac pracowników (poza administracją państwową). Przeciętne zarobki godzinowe robotników zmniejszyły się z 1,02 zł w 1929 do 0,80 zł w 1933 i 0,73zł w 1935r Zarobki w rzemiośle kształtowały się na poziomie 1-2 zł na dzień i także spadały. W 1933r. 46,5% robotników zarabiało mniej niż wynosiły minimalne koszty utrzymania! Ogólem w czasie kryzysu poza urzędnikami praktycznie wszystkie grupy odczuły spadek dochodów. Najsilniej zmalały dochody chłopstwa Wartość spożycia w roku 1933 w stosunku do 1929 r zmalała o 66%, podczas gdy w rodzinach robotniczych o 25%, drobnomieszczańskich 22%, w warstwie ziemiaństwa - o 18%. Z grup, które dotknął kryzys, najmniej ucierpiały osoby żyjące z zysku (drobni przedsiębiorcy, kamienicznicy) i osoby wykonujące tzw. wolne zawody (artyści) - spadek o 8%.Wraz z upadkiem ekonomicznym następował upadek kulturalny i społeczny. Liczba dzieci w wieku szkolnym nieuczęszczających na zajęcia wzrosła z 5% w 1929r do 25% w latach 1931-32. Głównym powodem było obcięcie wydatków budżetowych na oświatę, co przy stale malejących dochodach ludności zamknęło znecznej części dzieci możliwości nauki.

Kryzys w przemyśle zaczął ustępować już w roku 1933r. Większość dochodów obywateli i państwa pochodziło z rolnictwa, dlatego za właściwy początek ożywienia całej gospodarki przyjmuje się rok 1936, gdy po raz pierwszy wzrosły ceny hurtowe żywności, a co za tym idzie, wreszcie podniosła się rentowność produkcji rolniczej. Dochód netto z jednego hektara powiększył się do 68 zł (1937). Jednak już w roku następnym nastąpił spadek. Niemniej jednak, nawet tak znacząca poprawa dochodowości nie zmieniła oblicza wsi. Spójrzmy w tabelę obok. Ceny hurtowe żywności w roku szczytowym - 1937 były i tak o 48% niższe, niż przed kryzysem w roku 1927 i o 7-39% niższe, niż w początkach naszej niepodległej państwowości. Tak niekorzystne zmiany były tym bardziej dotkliwe, że nie wzrosła wydajność upraw i hodowli, która mogłaby zrekompensować spadki cen. W latach 30-tych plony ziemiopłodów przedstawiały się następująco: pszenica 11,9q (12,4q), żyto 11,2q (11,2q), jęczmień 11,8q (11,8q), owies 11,4q (10,2q), ziemniaki 121q (103q), buraki cukrowe 215q (245q). W nawiasie podałem średnie plony z lat 1909-1913. Zbiory zbóż w przeliczeniu na jednego mieszkańca malały. Wzrosło pogłowie koni, bydła rogatego i nierogacizny, spadło zaś znacząco pogłowie owiec. Tragicznie wręcz przedstawiała się pod tym względem nasza sytuacja w zestawieniu z innymi krajami. Oto jak przedstawiała się wydajność uprawy prszenicy w wybranych krajach:

Skutek był taki, że polska wieś w roku 1939 w jeszcze większym stopniu była zacofana, niż w okresie zaborów. Podczas gdy świat elektryfikował wieś, wznosił budowle w obszarze rolnictwa (melioracje, młyny, przetwórstwo żywności), polska wieś wracała do starych sposobów życia.Nie lepiej przedstawiała się sytuacja przemysłu. Produkcja przekroczyła poziom przedkryzysowy dopiero w 1938r. Mimo inwestycji, w całym okresie dwudziestu lat produkcja wzrosła tylko o 24%. O zgrozo, poziom produkcji przemysłowej w roku 1938 był jeszcze o 17% niższy, niż przed I wojną światową, tj. w roku 1913 ! Zmieniła się struktura gospodarki. W okresie międzywojennym wzrosła liczba ludności z 27,4 mln (1921) do 35,1 mln (1939). Tym samym produkcja na 1 mieszkańca spadła o 18% (1913-1938). W jedynch dziedzinach nastąpił spadek produkcji (węgiel bruntatny 20 razy), w innych wzrost (sole potasowe 40 razy, cement 3 razy). Jednakże najistotniejsze produkty przemysłowe zanotowały spadek; węgiel kamienny, ropa naftowa, prod. stali, surówki i wyrobów walcowanych. Zmniejszyła się także produkcja taboru kolejowego, maszyn włókienniczych, obrabiarek do metali i konstrukcji stalowych. Wskaźnik produkcji przemysłowej w 1936r w stosunku do roku 1928 był w Polsce niższy, aniżeli w Anglii, Belgii, Czechosłowacji, Danii, Estonii, Finlandii, Francji, Grecji, Holandii, Niemczech, Węgrzech, Włoszech, Rumunii, Szwecji.

Te wszystkie czynniki złożyły się na to, że Polska nawet w okresie najlepszej koniunktury gospodarczej była jednym z najbardziej zacofanych i najbiedniejszych krajów nie tylko Europy, lecz i świata. Nich tą sytuację zobrazuje poniższa tabelka przedstawiająca różnice w dochodzie narodowym w 1929 roku. Nietrudno zauważyć, że od zachodnich cywilizacji dzieliła nas przepaść.

Proszę zauważyć, że dochód w Polsce był 2,5 raza niższy niż we Francji i 5,5 raza niższy niż w Anglii. Nawet Niemcy, które zgodnie z układami pokojowymi po I wojnie światowej miały zostać zmarginalizowane gospodarczo i ekonomicznie wytwarzały ponad trzy razy większy dochód niż nasza Ojczyzna.

O zacofaniu i ubóstwie naszego państwa niech zaświadczą takie oto dane. W 1938 po drogach jeździło 32 tys. samochodów osobowych i 8,6 tys. ciężarowyych. Mniejszy stan posiadały jedynie Bułgaria i Jugosławia. Większy natomiast nawet takie kraje jak Brazylia, Cejlon, Egipt, Estonia, Litwa, Łotwa, Rumunia, nie wspomniając już krajów zachodnich. W całym okresie dwudziestolecia ogólna liczba linii kolejowych wzrosła tylko o 1770 km, w tym magistrala węglowa Śląsk-Gdynia. Rozpoczęto elektryfikację niektórych linii w węźle warszawskim. W 1935 roku istniały w Polsce 244 przedsiębiorstwa zatrudniające powyżej 500 robotników i 195 tys. zakładów rzemieślniczych Wynika stąd, że gospodarka oparta była o niskoefektywne niewielkie manufaktury. Nowoczesnych dużych, a przez to efektywnych przedsiębiorstw było bardzo niewiele. Jednocześnie większość z nich była kontrolowana przez obcy kapitał. Nic więc dziwnego, że gospodarka narodowa nie najlepiej funkcjonowała, mimo ewidentnego wzrostu.

Dość złożona była sytuacja polityczna. Władzę sprawowały różne organizacje prawicowe, popierane przez Kościół Rzymskokatolicki. Dużym poparciem cieszyły się organizacje lewicowe i lewicowo-centrowe (poza komunistami), np. PPS, PSL; które w wyborach do Sejmu uzyskiwały 30-37%. Zorganizowane przez lewicę związki zawodowe już w 1919r zrzeszały 250 tys. członków. Wśród znanych postaci lewicy należy wymienić Ignacego Daszyńskiego, Wincentego Witosa. Do czołowych postaci prawicy należeli Roman Dmowski, Stanisław Grabski, Wojciech Korfanty, Jóżef Piłsudski. Co prawda, tenże ostatni był związany początkowo z PPS, lecz jego nastawienie lewicowe było tylko pozorne. Z tego też powodu doszło do rozłamu w partii. Niestety prawicowe władze ze sloganami o demokracji na ustach bynajmniej nie odnosiły się do swoich oponentów z polityczną poprawnością. Do walki z opozycją lewicową powołano specjalne oddziały, włączono policję, stworzono nawet obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej. Nienawiść partii katolickich do obywateli innych wyznań i poglądów doprowadziła nawet do skutecznego zamachu na życie pierwszego prezydenta Gabriela Narutowicza. Zamachowcem był zwolennik endecki Eligiusz Niewiadomski. Szykanowano i represjonowano ludzi związanych z lewicą. Rozganiano nawet pochody 1-majowe. Zakazywano działalności partiom, rozgramiając ich organizacje przy pomocy policji i wojska, np. białoruska 100-tysięczna Hromada, KPP. Dokonywano nawet fałszerstw wyników na listach wyborczych, np. w wyborach majowych'27 w Warszawie i Łodzi Posunięto się nawet do aresztowania posłów lewicowych. Do zdarzenia doszło w 1928r na otwarciu pierwszego posiedzenia nowo wybranego Sejmu. W czasie przemówienia Piłsudskiego z trybun sejmowych padły okrzyki "Precz z faszystowskim rządem Piłsudskiego!". To wystarczyło, aby minister spraw wewnętrznych chwilę potem wkroczył na salę z oddziałem policji i aresztował 7 poselskich "krzykaczy". Tylko w 1930 roku aresztowano 3775 osób pod zarzutem działalności komunistycznej. Do znanych postaci lewicy, więzionych w Brześiu należeli Barlicki (PPS) i Dubois (przywódca młodzieży socjalistycznej skazany na 3 lata więzienia za mowy polityczne). W śledztwie uciekano się do barbarzyńskich metod, kalecząc, dręcząc i znęcając się psychicznie, moralnie i fizycznie nad przesłuchiwanymi. W Janowie Lubelskim zakatowano na śmierć 7 więźniów politycznych, a w Grodnie zamordowano (głodem) 3 inne osoby. Takich przypadków było dużo więcej. W lutym'31 policja aresztowała 350 uczestników kongresu PPS-Lewicy, po czym rozwiązano partię. Bardzo szeroko władze sanacyjne prowadziły akcje pacyfikacyjne. Demolowano siedziby ukraińskich i białoruskich organizacji społeczno-kulturalnych, czytelń, bibliotek, sklepów i spółdzielni. 20 marca 1936 strajkujące kobiety pracujące w fabryce krakowskiej "Semperit" zostały brutalnie usunięte i pobite przez oddziały policji. Skutkiem tego był strajk powszechny Krakowa 23 marca. 20 tysięczna mianifestacja kierująca się pod budynek władz wojewódzkich została "przywitana" salwą z karabinów maszynowych odziałów policji pod Barbakanem. Doszło do starć. Według oficjalnych danych zabito 6 osób, kilkadziesiąt zostało rannych, a kilkaset aresztowano. Na te wydarzenia w kwietniu w całym kraju przygotowano jednogodzinne strajki ostrzegawcze. 14 kwietnia zaatakowano z użyciem broni palnej demonstrację bezrobotnych we Lwowie, a 16 kwietnia kondukt pogrzebowy żegnający zabitych robotników z innych demonstracji. Zginęło dalsze 50 osób, a 300 zostało rannych. Równie gęsto słał się trup wśród chłopów. Tylko w trakcie wystąpień w Pawłosiowie zginęło 41 osób. Ogólem w trakcie akcji pacyfikacyjnych w Krakowie, Tarnuniu, Warszawie, Bochni, w województwach południowych, w powiatach rzeszowskim, przeworskim, limanowskim, brzozowskim, jarosławskim i Małopolsce wschodniej policja zastrzeliła ponad 1000 osób. Liczbę osób rannych szacuje się na kilka tysięcy. Liczbę poddanych represjom i aresztowaniom ocenia się na 150 tysięcy osób.

W tej sytuacji zwycięzcą w wyborach parlamentarnych w 1936 r. zostaje opozycja "lewicowa". Funkcje premiera obejmuje prawicowiec Felicjan Sławoj-Sładkowski. Powstają plany inwestycyjne. Pierwszy plan na lata 1936-1940 zakłada inwestycje w wysokości ok. 1,8 mld złotych. Jeżeli chodzi o wielkość inwestycji, to nie wyróżniał się on niczym szczególnym. W latach 1924-1932 państwo zainwestowało ok. 6 mld złotych. Miał on wszak jedną zaletę. Przestano trwonić pieniądze na zagraniczne koncerny, a skupiono realizację inwestycji w oparciu o polskie przedsiębiorstwa oraz roboty publiczne. Zostaje on zrealizowany przed czasem (latem 1939r). W wyniku lepszej koniunktury zainwestowano większą kwotę, bo łącznie 2,6 mld zł. Plan zakładał następujące priorytety:

Skoncentrowano się głównie na Gdyni i budowie Centralnego Okręgu Przemysłowego. Podzielono go na trzy rejony: A - kielecki surowcowy, B - lubelski aprowizacyjny i C - sandomierski - przemysłu przetwórczego. Przynosi to wymierne korzyści, przede wszystkim w wymiarze społecznym na rynku pracy. Gospodarka zaczyna nabierać dużego tempa, tak że w 1938 roku poziom produkcji osiąga stan z roku 1923. Zatrudnienie otrzymuje ok. 100 000 osób. Niestety, duży przyrost naturalny niweczy wysiłki, tak że bezrobocie nie tylko się nie obniża, lecz wzrasta. Trzeba wszakże dodać, że inwestycje w 60% przeznaczono na zbrojenia. Duże rozproszenie terytorialne i rzeczowe inwestycji nie przynosi oczekiwanych rezultatów gospodarczych. W tej sytuacji powstaje drugi plan inwestycyjny wicepremiera i minstra skarbu Kwiatkowskiego. Tym jednak razem o wiele szerszym zasięgu i dłuższym okresie realizacji, bo obliczonym na 15 lat Plan podzielono na pięć etapów. Niestety techniczno-ekonomiczną podstawę i rzetelne planowanie miał tylko pierwszy znich. W świetle istniejącej mizerii finansowej nie miał on szans powodzenia. Struktura wydatków inwestycyjnych miała pozostać taka sama: 60% wojsko, 40% inwestycje cywilne. W I okresie (kw. 1939-marz.1942) naczelnym zadaniem była rozbudowa potencjału obronnego. W II okr. (1942-1945) komunikacja: budowa sieci kolejowej, mostów, dróg bitych i wodnych, dalsza rozbudowa Gdyni, rozwój motoryzacji i lotnictwa cywilnego oraz produkcji samochodów. III okres (1945-48) przewidziano na rozbudowę szkolnictwa wiejskiego - powszechnego i zawodowego, na meliorację, usprawnienie handlu produktów rolnych oraz zwiększenie i zróżnicowanie produkcji rolniczej. W tym okresie planowano objąć nauką szkolną wszystkie dzieci wiejskie. IV okres (1948-1951) miał być urbanizacją i uprzemysłowieniem Polski. W V etapie (1951-1954) planowano zatarcie różnic między Polską A i B. Plan dość ambitny, choć w tamtej strukturze gospodarki nierealny.
Nie po raz pierwszy historia spłatała nam figla. Zamiast oczekiwanych inwestycji nadszedł okres najbardziej niszczycielskiej i krwawej wojny w naszych dziejach.

Do niewątpliwych sukcesów należy zaliczyć scalenie terenów trzech zaborów w jeden organizm gospodarczy i państwowy. Uzupełniono braki połączeń w sieci komunikacyjnej pomiędzy terenami pozaborowymi. Ujednolicono przepisy gospodarcze i skarbowe. Stworzono jednolity aparat administracyjny. Wreszcie stworzono ustawodawstwo pracy, w tym zabezpieczenia społeczne, choć w ostatnim wypadku zrobiono to z obawy przed nastrojami rewolucyjnymi. Na koniec warto wspomnieć, że podłożono podwaliny pod niei stniejące do tej pory przemysły: elektrotechniczny, chemiczny i zbrojeniowy. Stworzono przemysł lotniczy, a także niewielki przemysł motoryzacyjny. Wreszcie przygotowano nieliczną, lecz dobrze wyszkoloną kadrę fachowców. Zmieniła się nieco struktura społeczna. W 1938 r. odsetek ludności miejskiej zwiększył się do 30%.

II wojna światowa

1 września 1939 roku wczesnym rankiem wojska hitlerowskie atakują nasze ziemie. 17 września do inwazji przyłącza się Związek Radziecki. Polska osaczona z dwóch stron, bez pomocy zachodnich "sojuszników", słabo uzbrojona dostaje się pod okupację najeźdźców w ciagu pierszych kilku miesięcy. Wojsko polskie niedoinwestowane, zacofane nie może stanowić równorzędnego przeciwnika dla potężnej machiny wojennej Niemiec i ZSRR. Proste zestawienie uzbrojenia nie pozostawia pod tym względem żadnych złudzeń. Niemcy dysponowały 2250 samolotami, 3500 czołgami i 1,5 miliona żołnierzy. Po stronie polskiej było 800 tys. żołnierzy, 150 czołgów i 400 samolotów. Szacuje się, że atak agresorów do końca roku 1939 wyrządził szkody materialne na kwotę 500 mln. zł (ok.100 mln $) Zniszczeniu uległy Kutno, Modlin, Warszawa, Hel, rejon Narwi, część Pomorza, ostał się natomiast przemysł łódzki, śląski oraz COP. W transporcie straty powstały nie tylko w wyniku działania okupanta, lecz także na skutek niszczenia torowisk, wysadzania w powietrze szeregu mostów oraz spalenia i zburzenia wielu budynków kolejowych przez cofające się oddziały polskie.Niezdolność polskiej armii do stawienia skutecznego oporu miała jeszcze inne konsekwencje. W krótkim czasie nastąpiło rozprężenie gospodarcze. Zbyt mało było czasu, by przestawić gospodarkę na tory wojenne. Już w pierwszych tygodniach wystąpiły kłopoty z zaopatrzeniem w i tak już trudnej sytuacji. Zaczęła narastać inflacja. Wybuch wojny w znacznym stopniu sparaliżował gospodarkę rolną. Okres jesieni to czas prac polowych. Tymczasem armia powołała mężczyzn do służby, co uszczupliło znacząco liczbę osób do pracy. Plony w znacznym stopniu zostały zniszczone zarówno przez niedobór rąk do pracy, jak i działania wojenne. Wkrótce pojawiły się kłopoty z aprowizacją.

Zarówno strona niemiecka jak i radziecka okupując nasze ziemie działała przeciwko narodowi. Armia radziecka idąc przez nasz kraj "zaopatrywała się" plądrując zapasy żywności, sprzęt w gospodarstwach chłopskich. Pod wpływem doktryny komunistycznej walczono z wszelkimi prywatnymi właścicielami zakładów pracy, dużych majątków ziemskich. Niszczono kadrę oficerską i inteligencję.
Podobnie postępowali faszyści, lecz w ich przypadku zakres działań był znacznie szerszy. Wiązało się to z tym, że Niemcy dążyli do całkowitego unicestwienia zarówno narodu polskiego jak i żydowskiego. W tym celu wdrożono cały szereg działań. Niszczono naród biologicznie i ekonomicznie. Planowano przesiedlenie od 3 do 5,5 miliona ludzi z ziem anektowanych do Generalnej Guberni. Zdołano wszakże przesiedlić tylko 1,6 miliona osób. Wysiedlanym pozwalano na zabranie najkonieczniejszych rzeczy osobistych (do 20 kg) i nie więcej niż 50 zł gotówką.
Ponieważ w drugiej fazie wojny armia niemiecka ponosiła duże straty, to zaczęło brakować ludzi. Wystąpił także niedobór rąk do pracy. W Generalnej Guberni wprowadzono nakaz pracy publicznej dla osób od 14 do 60 roku życia. Sporą część osób wywożono na przymusowe roboty do zakładów pracy w Rzeszy (Siemens, Volksvagen) Do czerwca 1943 wywieziono do Niemiec 1,280,000 ludzi. Ogółem wywieziono 2,460,000 osób. Na tym jednak nie poprzestano. W celu zgładzenia "gorszych" ras wybudowano obozy koncentracyjne. Największy i najsłynniejszy z nich znajduje się w Polsce w Oświęcimiu. Według trudnych do oszacowania wyliczeń wynika, iż w ten sposób unicestwiono co najmniej 3 miliony istnień ludzkich. Prowadzono także na szeroką skalę terror, aresztowania. Mordowano na ulicach ludność cywilną. Najsumtniejsze w tym jest to, że czynny udział moralny w tym mordzie miał Kościół Rzymskokatolicki. Watykan w osobie papieża podpisał konkordat z faszystkowskimi Włochami i Niemcami. Na dodatek papież pobłogosławił armię hitlerowską, która wybierała się na Polskę. Żołnierze niemieccy na sprzączkach pasków mieli wytłoczone "Bóg z nami" - symbol udzielonego błogosławieństwa papieskiego. Sprawa nienawiści do Żydów bynajmniej nie jest epizodem i sięga Synodu Laterańskiego w 1215r, gdy nakazano syjonistom ubierać dla odróżnienia czapki z wysokim szpicem. W 1431 synod w Bazylei nałożył obowiązek naszywania żółtych kół i noszenia woalek w niebieskie paski przez kobiety judejskie. W 1391 arcybiskup Martinez przewodzi mordowi 4 tys. Żydów. Sprawa ta znalazła swój epilog w okresie faszyzmu. Poparcie dla rozwiązania kwestii żydowskiej udzielił zarówno Kościół Katolicki, jak i kościoły protestanckie.

Oprócz w/w bezpośrednich działań eksterminacyjnych, przedsięwzięto cały szereg działań ekonomicznych po to by pozbawić ludzi środków egzystencji i w ten sposób przyczynić się do ich unicestwienia.Jednym z pierwszych posunięć była konfiskata wszelkiego mienia publicznego i prywatnego. Na terenach wcielonych do Rzeszy całą większą własność ziemską przejęła w administrację specjalnie powołana spółka "OSTLAND". W Guberni zaś gospodarstwa zostały zagarnięte na rzecz Niemców, niemniej jednak dotyczyło to przede wszystkim gospodarstw chłopskich. O dziwo właściciele folwarków pozostali na swoich włościach i kierowali produkcją rolną pod nadzorem niemieckim. Ten właśnie fakt stał się później przyczynkiem do wywłaszczenia warstwy ziemiańskiej bez odszkodowania. Wszystkim osobom zamożnym, a więc przede wszystkim Żydom, nie wolno było posiadać więcej niż 2000 zł na rodzinę. Zabroniono im wypłaty z kont bankowych kwot wyższych niż 500 zł oraz nakazano trzymanie wszelkich nadwyżek pieniężnych w bankach, co umożliwiło później ich konfiskatę. Likwidowano zakłady pracy, zwłaszcza małe nieprzydatne dla produkcji zbrojeniowej. Do końca 1942 zlikwidowano 75% istniejących przed wojną warsztatów rzemieślniczych i punktów handlowych. Na 2600 łódzkich przedsiębiorstw włókienniczych pozostało w ruchu tylko 1000. Stopniowo unieruchamiano zakłady przemysłu ciężkiego. Gdy Niemcy weszły w konflikt z ZSRR zaczęto wywozić w głąb Rzeszy przedsiębiorstwa, a gdy czas naglił, niszczyć wszelkie zakłady. Wywożono maszyny, urządzenia, niszczono bloki energetyczne, zespoły napędowe, hale itd. Tylko z samej Warszawy wywieziono 700 obrabiarek, zabrano urządzenia z Państwowych Zakładów Lotniczych na Okęciu. Na 80 największych zakładów przemysłowych aż w 16-tu obiektach zniszczono 70% zabudowań, a w dalszych 20-tu straty były większe niż 30%. Zniszczeniu i wywózce uległy fabryki płatowców na Paluchu, urządzenia z fabryk przemysłu gumowego Stomil w Dębicy, w Sanoku,zakłady Piastów w Piastowie, fabryki materiałów wybuchowych Nitrat w Niewiadowie, Boryszew w Ochaczewnie. Oprócz zawłaszczania przedsiębiorstw Niemcy wykupywali udziały od zachodnich inwestorów w polskich firmach. Nota bene, ten fakt, zgodnie z manifestem PKWN i późniejszymi dekretami, stał się podstawą do szerokiej nacjonalizacji przemysłu, gdyż jak wiadomo udział kapitału obcego przed wojną w polskiej gospodarce był bardzo znaczący.W tej sytuacji nie można się dziwić, że zatrudnienie spadło do 40% stanu przedwojennego. Niemieckim i polskim przedsiębiorcom nie wolno było zwiększać stanu zatrudnienia, ani podwyższać płac. Szalejąca inflacja powodowała gwałtowne ubożenie całego narodu. Z powodu wojny stale rosły ceny, np. cena chleba w 1943 roku była wyższa 40 razy (0,30 zł - 12,20 zł) niż w roku 1936, cena mięsa wieprzowego zwiększyła się 82 razy, słoniny 120 razy. Ludność Guberni w latach 1940-41 rozporządzała tylko 44,5% dochodów przedwojennych. Ceny żywności do grudnia 1944 roku zwiększyły się 119-krotnie. Oprócz zamrożenia płac i zatrudnienia, zniesiono wszelką pomoc społeczną. Z powodu wojny wprowadzono kartkowy system reglamentacji towarów. Nawet w najkorzystniejszym roku-1941 kartki zapewniały jedynie 26% minimalnego zapotrzebowania kalorycznego.Jednakże arsenał działań antypolskich nie kończył się na wyżej wymienionych. Nie dość, że zamrożono płace, to także zwiększono podatek dochodowy do wysokości 70% dochodów. Nakładano także tzw. kontrybucje, tj. kary za działalność przeciw Rzeszy. Najwyższa jednorazowa kontrybucja została nałożona na mieszkańców Warszawy w wysokości 100 mln złotych. Z powodów chronicznego niedożywienia i szerzących się chorób 1,5 raza zwiększyła się śmiertelność. Zwiększyła się liczba inwalidów - o 590 tys. osób, w tym 100 tys. wojskowych. Sam ciężar rent inwalidzkich i zaopatrzenie wdów i sierot po skapitalizowaniu rent, obciążył państwo polskie kwotą 36 mld zł, tj. około 6,5 mld dolarów.

Oprócz terroru fizycznego i ekonomicznego hitlerowcy prowadzili szeroką akcję niszczenia tkanki społecznej przez zlikwidowanie kutlury i oświaty. Niemcy zlikwidowali wszystkie polskie ośrodki akademickie oraz licea ogólnokształcące, zamknęli teatry i biblioteki, zlikwidowali całą polską prasę. Ze szkół powszechnych i zawodowych usunięto przedmioty ogólnokształcące takie jak historia, geografia, historia literatury oraz gimnastykę. Na ziemiach włączonych w obszar Rzeszy zamknięto niemal wszystkie szkoły polskie. Podwyższono dolną granicę zawarcia małżeństwa. W przypadku kobiet dolną granicą był 25 rok życia, a dla mężczyzn - 28 lat.

Straty biologiczne w wyniku wojny wyniosły wg oficjalnych szacunków rządowych 6,028,000 osób, przy czym na skutek bezpośrednich działań wojennych - 644 tys., wskutek terroru okupantów 5,384,000. Do tego należy doliczyć kolejny milion osób, które zginęły w wyniku terroru radzieckiego. Z 3,2 mln Żydów ocalało tylko mniej niż 5%. Polska była tym krajem, który w najwyższym stopniu ucierpiał biologicznie. O ile w Anglii liczba zabitych na 1000 mieszkańców pozostałych przy życiu wynosiła 8, Francji - 15, to w Polsce - 220. Nawet Związek Radziecki, który utracił ponad 20 mln. ludzi, miał wskaźnik 108.W wyniku zmian granic ustalonych na konferencji w Poczdamie i Jałcie, dość znaczny odsetek ludności pozostał poza granicami kraju. Część ludności uciekając przed okupantem do krajów zachodnich pozostała na trwałe za granicą, gdyż tam założyli rodziny, znaleźli lepsze warunki życia. W wyniku terroru okupantów niepowetowane straty poniosła polska nauka i inteligencja. Tabelka obok pokazuje zmianę stanu liczebnego w porównaniu z okresem przedwojennym.

Nasza Ojczyzna także w nawiększym stopniu ucierpiała gospodarczo. O ile Anglia i Francja utraciły około 5% wartości swego majątku, to Polska utraciła aż 38% wartości majątku narodowego w mieniu trwałym, nie licząc skonfiskowanych oszczędności. Były to największe straty w całym świecie. Łącznie straty oszacowano na 260 miliardów złotych wg kursu z 1938r. W przemyśle uległo zniszczeniu 33% urządzeń, a 66% zakładów zostało zrujnowanych. Straty w transporcie sięgały 75% wartości przedwojennej. Zniszczono 1/3 torowisk, blisko 2/3 ogólnej długości mostów kolejowych, 80% parowozów i wagonów. W Gdyni i w Gdańsku szkody wynosiły połowę wartości urządzeń portowych, w Szczecinie - 26%. Drogi były zniszczone w 80%. W miastach aż 295,4 tys. budynków zostało zniszczonych bądź uszkodzenia objęły więcej niż 15% wartości. Ta liczba nie obejmuje obiektów komunikacyjnych, wojskowych i przemysłowych. Z dużych miast największym zniszczeniom uległy Warszawa, Wrocław, Szczecin, Koszalin, Poznań i Gdańsk. W Warszawie całkowitemu zniszczeniu uległo 44% budynków (w Śródmieściu 71,5%), do odbudowy nadawało się 15,2% budynków. Na wsi zniszczeniu lub uszkodzeniu większemu od 15% uległo 466,9 tys. zagród wiejskich. W roku 1945 pogłowie koni wynosiło 44,2%, bydła rogatego 33,5%, trzody chlewnej 17,5%, owiec 36,4% stanu z roku 1938. Jeszcze w 1946 r. odłogi obejmowały 40% gruntów. Plony czterech zbóż w 1946r spadły do 8,8-9,2 q/ha (w 1938 11,7-12,4), a ziemniaków do 176 q/ha (221q).

Jeszcze przed oficjalnym zakończeniem wojny naród zabrał się do odbudowy, a partie wdały się w wir walki o władzę. Każda partia posiadała swój program społeczno-gospodarczy. Wszystkie stronnictwa przewidywały jakąś formę reformy rolnej, tj. podziału wielkich latyfundiów i przekazania ziemi chłopom, różnice obejmowały wielkość majątków przeznaczonych do parcelacji. Jeżeli chodzi o przemysł to niemal wszystkie organizacje opowiedziały się za kontrolą publiczną nad wielkim przemysłem, choć znów i tutaj każda partia miała własny pomysł jak to zrobić. Ogólnie partie prawicowe i ksenofobiczno-narodowe tworzące obóz londyński opowiadały się za kapitalistyczną gospodarką wolnorynkową, podczas gdy partie lewicowe w kraju za nacjonalizacją przemysłu. Panowała ogólna zgoda, co do przejęcia przez państwo polskie majątków poniemieckich i pożydowskich. Duże rozbieżności ideowe, polityczne zagrywki i propaganda komunistycznej lewicy w kraju i katolicko-narodowego obozu londyńskiego za granicą wytworzyły duży niedobry ferment społeczny zarówno w kraju jak i na arenie międzynarodowej.Obóz londyński oprócz legalnej opozycji wspierał opozycję zbrojną, która akcjami terrorystycznymi paraliżowała działania krajowej władzy, rozprężała życie gospodarcze. Obóz socjalistyczno-komunistyczny z kolei posiadał Urząd Bezpieczeństwa, oficjalne państwowe organizacje militarne, np. ORMO. Z winy obu stron w kraju trwała swoista wojna domowa. W tak trudnych warunkach politycznych, społecznych i gospodarczych przyszło nam odbudowywać kraj ze zniszczeń wojennych.

Polska Rzeczpospolita Ludowa

Okres 1944-47:Odbudowa zniszczeń wojennych i walka o kształt nowej Polski

W kraju na wyzwolonych terenach tworzyła się nowa władza złożona z działaczy komunistycznych i socjalistycznych. Tymczasem obecna władza w Londynie po dymisji Mikołajczyka z funkcji premiera rządu traciła na autorytecie wśród zachodnich mocarstw. Na ten fakt złożył się także upór w sprawie granic, gierki polityczne mające na celu degradację moralną w oczach Zachodu władzy w kraju oraz fiasko rozmów w Moskwie. Tymczasem międzynarodowa pozycja PKWN wzrastała. W kraju przekształcono Komitet Lubelski w pełnoprawny Rząd Tymczasowy o charakterze koalicyjnym z obozem londyńskim. 31 grudnia 1944r Krajowa Rada Narodowa powołała Rząd Tymczasowy. Fukcję premiera i ministra spraw zagranicznych objął Edward Osóbka-Morawski (PPS), a pierwszym wicepremierem został Władysław Gomułka (PPR), drugim wicepremierem został Stanisław Janusz (SL). Ogółem do rządu weszło po pięciu kandydatów z PPR, PPS, SL i dwóch z SD. 4 stycznia'45 ZSRR uznał nowopowstały rząd. W ślad za tym poszły państwa zachodnie, jednocześnie wypowiadając władzę rządowi w Londynie premiera Arciszewskiego. Co prawda w rozgrywkach politycznych z ZSRR jeszcze przez jakiś czas oficjalnie udzielały poparcia rządowi londyńskiemu, jednakże ukradkiem wspierały dziłania grupy Mikołajczyka, który wrócił do kraju. Poparcie to zresztą było tylko warunkowe i wynikało z faktu, że obie te organizacje dążyły do restytucji przedwojennego starego porządku społeczno-gospodarczego, a więc także do odbudowy penetracji i uzależnienia gospodarki przez kapitał zachodni.
Jednakże w kraju powodzeniem wśród chłopów i robotników cieszyły się przede wszystkim organizacje lewicowe, w tym PPR i PPS. Już w 45 roku PPR liczyła 300 tys. członków, PPS - 150 tys. członków, SL - 200 tys. członków. Do tych liczb należy dodać liczny udział młodzieży w organizacjach socjalistycznych. W połowie 1945 r. organizacje te zrzeszały 300 tys. osób, zarówno młodzieży miejskiej (Związek Walki Młodych, Organizacja Młodzieży Towarzystwa Uniewesytetów Robotniczych - OM TUR), jak i wiejskiej (Związek Młodzieży Wiejskiej Rzeczypospolitej Polskiej "Wici"). Jakby tego było mało pod patronatem socjalistów stworzono klasowe związki zawodowe, zrzeszające ok. 700 tys. członków. Zatem poparcie dla ówczesnych władz i linii socjalistycznej było bardzo znaczące. Ludzi zjednoczyła wizja budowy nowego sprawiedliwego ustroju, lepszego życia i odbudowy kraju.
Tymczasem został podpisany 21 kwietnia'45 układ o przyjaźni, wzajemnej pomocy i współpracy powojennej pomiędzy Rządem Tymczasowym a ZSRR. Celem układu była antyhilterowska współpraca wojskowa oraz pomoc przy odbudowie ze zniszczeń wojennych. Dwa anglosaskie mocarstwa sprzeciwiły się tej umowie, gdyż godziła ona w ich zamiary restytucji kapitalizmu w Polsce, wiążac nasz kraj z ZSRR i umacniając pozycję Rządu Tymczasowego.
Po powrocie do kraju Mikołajczyk zaczął odbudowywać struktury PSL. PSL stało się jedyną legalną opozycją prawicową. Wokół niego skupiały się wszelkie grupy skrajnej chadecji i endecji. Wspierano także nieformalnie zbrojne organizacje, których celem było przejęcie władzy i paraliżowanie odbudowy kraju. Grupy te prowadząc działalność dywersyjną, ukrywając się po lasach z czasem przerodziły się w bandy zbrojne, które grabiły również ludność cywilną. Mimo rozwiązania rozkazem Naczelnego Dowódcy, dalej działały grupy Armii Krajowej. Powołano polityczną organizację Wolność i Niezawisłość, która niestety działała w dużej mierze zbrojnie przeciwko opozycji. Jak wynikało z raportu struktur bezpieczeństwa w latach 1944-48 działało w Polsce 1400 grup zbrojnych, w tym ponad 1/3 związana była z AK i WiN. Organizacje te prowadziły działalność dywersyjno-sabotażową, wywiadowczą, propagandową. Dokonywano napadów rabunkowych i mordów osób cywilnych, w tym także na funkcjonariuszy państwowych, działaczy partyjnych PPS i PPR. W walkach poległo 20-30 tys. ludzi, w tym ok. 5 tys. żołnierzy i funkcjonoariuszy aparatu bezpieczeństwa. Uznane i legalne władze jednakże nie ograniczały się do działań represyjnych. Kilkukrotnie ogłaszano amnestie, choć dalej następowały aresztowania. Wielu ludzi sądzono w oparciu o "Dekret o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych ...", a potem Mały Kodeks Karny, które to akty prawne przewidywały bardzo surowe kary za działalność na szkodę państwa, w tym za działalność propagandową, szkalowanie narodu i władzy. Odbyło się wiele wyroków. Niektóre procesy miały charakter pokazowy, lecz wbrew temu, co się obecnie mówi, chodziło o zniechęcenie potencjalnych i obecnych bandytów do działalności przestępczej, a nie zastraszanie opozycji, która poza coraz mniej liczną grupą finansjery traciła poparcie społeczne. Niestety, akty prawne umożliwiły także działania odwetowe ze strony lewicowej władzy. Była to swoista zemsta za okres polski sanacyjnej. Na podstawie kodeksu karnego w latach 1945-48 skazano 23 tys. osób, w tym na karę śmierci - 2500, z czego 2/3 wykonano. Ogólną liczbę osób aresztowanych (w tym tymczasowo do wyjaśnienia) do roku 1949 szacuje się na około 100-150 tys.
Podręcznik1.71-72 Trudno jest zrozumieć, dlaczego zbrojne odziały AK nie rozwiązały się, mimo rozkazu dowódcy. Tłumaczenie, że rozkazy nie dotarły jest niewiarygodne, gdyż nawet w najcięższym okresie okupacji radzieckiej i hitlerowskiej nie było problemów z przekazywaniem rozkazów, a tym bardziej takich problemów nie było po ogłoszeniu końca wojny. Niektóre grupy przetrwały do końca lat 60-tych. Wszystko wskazuje na to, że utrzymywanie zbrojnych grup było "na rękę" prawicowej opozyji oraz wspierane przez państwa zachodnie, bo dawało szansę na odtworzenie swoich gospodarczych i politycznych wpływów.

Gdy w 1945 roku trzy mocarstwa: Rosja, USA, Wielka Byrtania wreszcie ustaliły granice, rozpoczęła się olbrzymia migracja ludności. 20 listopada 1945 na mocy planu przesiedleń trzech mocarstw - Sojuszniczej Rady Kontroli, ludność narodowości polskiej z zachodnich terenów Litwy, Białorusi, Ukrainy została przesiedlona na obszar południowej oraz północno-zachodniej części Polski - na Ziemie Odzyskane. Na podstawie odrębnej umowy między TRJN i ZSRR z 6 lipca 1945, do Polski mogli wrócić bądź przenieść się Polacy i Żydzi z terenów całego Związku Radzieckiego o ile mogli udowodnić swoje obywatelstwo polskie. W latach 1944-47 z wschodnich rubieży byłej Polski przybyło ok. 1,2 mln Polaków, a do 1950r. 650 tysięcy z głębi ZSRR. W latach 1955-59 przybyło dalsze ćwierć miliona. Około 200 tys. mieszkańców Kresów Wschodnich przybyło do nas z Zachodu. Tak więc grubo ponad 2 miliony osób powróciło do Polski zza Buga. Z Zachodu powracali głównie robotnicy przymusowi wywiezieni do Rzeszy, emigranci wojenni - ok. 800 tys. osób - oraz ok. 200 tys. osób z Francji, które w okresie międzywojennym wyemigrowały z przyczyn ekonomicznych. Ogólem do roku 1948 na Ziemiach Odzyskanych osiedliło się niemal 4,5 miliona osób. Z kolei ludność niemiecka, została przesiedlona w głąb dwóch stref okupacyjnych Niemiec: radzieckiej i brytyjskiej. Przesiedlono także z terenów Polski ludność białoruską i ukraińską do ich macierzystych krajów. Tylko do sierpnia'47 przesiedlono 2 miliony Niemców. Majątki ziemskie, które nie zostały podzielone między osadników przejęły Państwowe Nieruchomości Ziemskie. Przesiedlenia trwały do 1949 roku, przy czym samorzutnie do roku 1945 wyjechało 0,5 mln Niemców. Oprócz emigracji zagranicznej trwała wielka migracja wewnętrzna. W wyniku tych wszystkich zmian Polska stała się krajem niemal jednolitym narodowościowo. W 1950 roku zamieszkiwało w naszym kraju 500 tys. obywateli obcej narodowości, tj. około 2% wszystkich mieszkańców. Dla porównania, przed wojną ludność narodowości niepolskiej stanowiła ponad 31%.Podręcznik1.56

Tak ogromne przemieszczenia wywołay olbrzymie trudności gospodarcze. Przesiedleńcy mogli zabrać ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy do ustalonej wagi. Zostawiali niemal cały swój dobytek poza granicami. Olbrzymim problemem było zagospodarowanie Ziem Odzyskanych. Trzeba pamiętać, że obszar ten był słaby ekonomicznie nawet w obrębie Rzeszy. Udział w produkcji Rzeszy nie przekraczał 6%. Niższa była wydajność pracy, niższe plony, skromniejsze dochody ludności. Jednakże zamiana nie była aż tak niekorzystna dla nas, bowiem produkcja przemysłowa tych ziem była wielokrotnia wyższa niż na wschodnich rubieżach, któreśmy utracili. Niestety znaczą część potencjału zniszył przetaczający się front. Zarówno Armia Czerwona, jak i Wojsko Polskie traktowało te tereny, jako zdobycz wojenną. Wywożono więc wszelkie dobra w głąb Polski i Związku Radzieckiego. Pewne szkody wynikły także z partyzanckich sabotażowych dziłań Armii Krajowej, która wtedy działała na obszarze wroga, nie wiedząc, że wkrótce tereny te znajdą się w granicach nowego państwa.

Jak wcześniej wspomniałem wszystkie stronnictwa polityczne, poza najbardziej skrajną prawicą, miały w swym programie reformę rolną. Mimo trwających sporów, na mocy dekretu wreszcie wdrożono plany w życie. Podziałowi uległy majątki o powierzchni co najmniej 100 hektarów, bądź 50 hektarów użytków rolnych. Część przejętych gruntów miała pzostać przeznaczona na cele ogólnospołeczne. Za przydzieloną ziemię ustalono zapłatę o równowartości przeciętnych rocznych plonów. Spłata miała nastąpić w przeciągu 10-20 lat. Uzyskiwane pieniądze przeznaczano na Państwowy Fundusz Ziemi, z którego pokrywano wszystkie wydatki związane z prowadzeniem reformy. Do końca 1946r reformą objęto 9327 majątków o powierzchni 3,1 mln ha, w tym 1 mln ha lasów przejęto na własność skarbu państwa. Do końca roku 1947 przydzielono ziemię 403,000 rodzin, z czego ponad 54 tys. to rodziny bezdomne, a ponad 100 tys. - rodziny robotników rolnych. W wyniku reformy rolnej wszyscy chłopi zostali uwolnieni od długów, w tym od osób prywatnych, banków i państwa. Do końca 1949r osadnicy na Ziemiach Odzyskanych otrzymali w wyniku reformy 3,7 mln hektarów ziemi. Liczba gospodarstw wzrosła do 470 tysięcy. Niestety prawie 1/5 z nich stanowiły gospodarstwa maleńkie do dwóch hektarów. Tak jednak uradzili fachowcy, którzy przyznali dwa hektary na produkcję warzyno-owocową. Do czasu uruchomienia pomocy z oenzetowskiej instytucji - UNRRA (United Nations Relief and Rehabilitation Administration) w zasadzie jedyną pomoc rolnictwo otrzymało dzięki strukturom państwowym. Tylko w od wiosny'45 do końca roku, rolnicy otrzymali za pośrednictwem państwa 55 tys. ton nawozów sztucznych, ziarno na zasiew po cenach regulowanych, tj. dużo niższych od rynkowych, inwentarz żywy oraz drewno na odbudowę budynków. Powołano także Państwowe Przedsiębiorstwa Maszyn i Narzędzi Rolniczych. Do listopada'45 dzięki tej instytucji zaorano rolnikom ponad 548 tys. ha ziemi. Od jesieni'45 zaczęła napływać międzynarodowa pomoc od UNRRA. Do czasu rozwiązania UNRRA (1947) Polska otrzymała 125 tys. piskląt, kilkadziesiąt tysięcy kurcząt i kur, 112 tys. jaj wylęgowych, 17 tys. sztuk bydła rogatego oraz 125 tys. koni. Dobrze zorganizowana pomoc dość szybko poprawiła warunki bytowe na wsi. Bezpośrednio po przejściu frontu w 1944r należało uregulować rynek żywnościowy. Niestety duże zniszczenia w dziedzinie transportu, niska dostawa na rynek, niskie plony, prowadzona przez chłopów hodowla i uprawa tylko na własny użytek powodowała ogromne kłopoty zaopatrzeniowe w miastach. Ceny żywności dość szybko wzrastały. W tej sytuacji PKWN nie zdecydował się jeszcze na zniesienie systemu kartkowego, choć zmodyfikowano go. Reglamentacja obejmowała chleb, mąkę pszenną, kasze, mięso, tłuszcze, ziemniaki, cukier i sól. Oprócz żywności kartki obejmowały mydło, naftę, zapałki. Zaopatrzeniem objęto w końcu 1944r. około 1,7 mln osób dorosłych i blisko 300 tys. dzieci. Tymczasowy rząd wprowadził dekretem z sierpnia 1944r. obowiązkowe dostawy płodów rolnych (zboża, ziemniaków, mięsa, mleka i siana). System ten oprócz poprawy zaopatrzenia miast miał służyć aprowizacji wojska oraz poprawić sytuację w najbardziej zniszczonych rejonach wiejskich. Z powodu niskich zbiorów w 45r. ceny żywności znów wzrastały. Z tych powodów zaostrzono rygory ściagania świadczeń rzeczowych (sankcje obejmowały kary finansowe z aresztem włącznie) oraz poprawiono zaopatrzenie w artykuły przemysłowe na wsi przez handel spółdzielczy i Państwową Centralę Handlową. System dostaw obowiązkowych zlikwidowano w lecie 1946r. Na jego miejsce wprowadzono system wymiany wiązanej. Rolnik za wykup artykułów rolnych mógł nabyć po cenach państwowych produkty przemysłowe. O tym, jak korzystna była to wymiana niech zaświadczą takie oto dane. W grudniu'45 wolnorynkowa cena 10 kg węgla w Katowicach wynosiła 2,30 zł, zaś w Warszawie 70 zł. Natomiast cena regulowana (państwowa) znacząco nie odbiegała od katowickiej. Podobnie sprawa przedstawiała się z innymi produktami przemysłowymi. Co prawda ceny państwowe na skupywane artykuły rolne także były niższe (w niektórych regionach połowę ceny rynkowej), jednakże wielokrotnie niższe ceny art. przemysłowych, w tym przede wszystkim do produkcji rolniczej całkowicie rekompensowały te ubytki. Tzw. nożyce cen, tj. stosunek cen produktów rolnych do cen produktów przemysłowych był lepszy niż przed wojną. Dzięki temu znakomicie poprawiło się zaopatrzenie wsi w technologie poprawiające wydajność. W ciągu kilku lat dzięki tym zabiegom średnie plony z hektara na przełomie 1949/50 przekroczyły poziom przedwojenny, tj. wzrosły o niemal 40% (z 8,8q do 13q).

W miarę jak front działań zbrojnych przesuwał się na zachód, coraz to nowe ziemie były wyzwolone. Trzeba było organizować na nowo życie gospodarcze, usuwać zniszczenia. Podstawowym problemem stało się odbudowanie i uruchomienie przemysłu. Małe warsztaty rzemieślnicze i punkty handlowe niemal w całości zostały zlikwidowane przez hilterowskiego okupanta. Mali prywatni przedsiębiorcy pozbawieni swoich oszczędności, pozbawieni narzędzi pracy, kredytów nie byli w stanie odbudować swych zakładów. Z kolei średni i duży przemysł w znacznym stopniu ucierpiał z powodu działań okupantów niemieckiego i radzieckiego. Ponieważ działacze prawicowi działali za granicą głównie na arenie międzynarodowej, a w kraju faktycznie rządy sprawowała lewica, dlatego to pod patronatem organizacji lewicowych - głównie PPR i PPS - zaczęto uruchamiać zakłady na wyzwolonych terenach. Akcje agitacyjne prowadzono jeszcze przed wyzwoleniem spod okupacji. Uświadamiano i organizowano robotników, by ci ukrywali istotne części maszyn, środków, by ochronić je przed wywózką za granicę. Dzięki temu po wyzwoleniu w kilkanaście, kilkadziesiąt dni uruchamiano produkcję. Trzeba wszak pamiętać, że każda produkcja wymaga kapitału. Dokapitalizowanie przedsiębiorstw odbywało się dwoma drogami. Jeden polegał na przeznaczeniu części wynagrodzeń przez robotników na zakup surowców do produkcji i środków do odbudowy, świadczenia usług (odbudowy i naprawy) za darmo. Drugi nie mniej ważny, polegał na przekazaniu na rzecz przedsiębiorstwa środków finansowych z budżetu odradzającego się państwa. Uruchamianie przemysłu napotykało poważne trudności. Brak było wykwalifikowanej kadry kierowniczej, wykwalifikowanych robotników, brak surowców i żywności dla załóg. Kontrolę nad przedsiębiorstwami sprawowały tymczasowe zarządy. Już w listopadzie 1944r. zostały utworzone tzw. grupy operacyjne pod kierownictwem inż. Alfreda Wiślickiego. W ich skład wchodzili inżynierowie, technicy, ekonomiści, a także działacze związkowi i polityczni. Szeroki tymczasowy państwowy nadzór nad przedsiębiorstwami wynikał z faktu, iż właściciele byli nieobecni, często nikt nie wiedział, czy w ogóle żyją, a fabryki należało jak najszybciej uruchomić. Wkrótce po zakończeniu wojny podstawowe działy przemysłu, wszelkie większe przedsiębiorstwa, jak również i sporo pomniejszych, znalazły się pod zarządem państwowym. Odbudowy ich dokonali robotnicy przy pomocy państwa. Wraz z nastaniem wolności do kraju zaczęli wracać właściciele przedsiębiorstw, którzy w obliczu wojny uciekli za granicę. Wracając na swoje, zaczęli się domagać zwrotu zakładów pracy. Zasady zwrotu przedsiębiorstw regulował dekret z 2 marca 1945r, a potem ustawa z 6 maja tego samego roku. Dekret był zgodny z duchem deklaracji PKWN, która głosiła, iż po wyzwoleniu wszystkie przedsiębiorstwa wrócą do swych dawnych właścicieli, za wyjątkiem tych firm, których właściciele zbiegli do nieprzyjaciela (dezercja), kolaborowali z okupantem. Konfiskacie podlegać miały także majątki poniemieckie bądź kontrolowane finansowo przez Niemców (dotyczyło to przedsiębiorstw z udziałem kapitału niemieckiego jak również niemal całego mienia na Ziemiach Odzyskanych) oraz majątki pożydowskie, których rodziny nie miały spadkobierców. Zwrot przedsiębiorstwa mógł nastąpić na podstawie orzeczenia Tymczasowego Zarządu bądź Sądu Wojskowego. Jednakże warunkiem był zwrot poniesionych kosztów na odbudowę i uruchomienie produkcji oraz uregulowanie długów względem państwa jeśli takowy istniał przed wojną. Jak wcześniej napisałem, olbrzymia większość przedsiębiorstw (i majątków ziemskich) przed wojną bądź to znajdowała się pod kontrolą kapitału obcego, bądź była zadłużona, głównie u Żydów i względem skarbu państwa. W czasie okupacji Niemcy wykupywali udziały od obcych kapitalistów, natomast naród żydowski niemal doszczętnie wymordowali. Dlatego też - zgodnie z obowiązującym prawem - niewiele przedsiębiorstw było przekazywane pierwotnym właścicielom. Tam, gdzie to następowało, wybuchały strajki robotników, którzy poprzednio uruchamiali i odbudowywali zakłady. Taka sytuacja była "na rękę" socjalistycznej ekipie rządowej, która planowała nacjonalizację przemysłu. Po wielu burzliwych dyskusjach 3 stycznia 1946r uchwalono rządowy projekt nacjonalizacji przemysłu, jednocześnie uchwalając ustawy o popieraniu prywatnej inicjatywy oraz określające zasady i warunki działania prywatnych przedsiębiorstw. Ustawa nacjonalizacyjna, przewidywała przejęcie tych przedsiębiorstw na własność państwa bez odszkodowania, które należały do Niemców lub też do spółek przez Niemców kontrolowanych oraz do osób, które zbiegły do nieprzyjaciela. Za odszkodowaniem przejmowano wszystkie pozostałe przedsiębiorstwa zatrudniające powyżej 49 pracowników na jedną zmianę. Wyłączono z nacjonalizacji zakłady spółdzielcze i samorządowe. Odszkodowania miały ustalać specjalne komisje. Zanim jednak uchwalono ustawę trwała wojna polityczna o kształt nacjonalizacji. Jedyna legalna krajowa opozycja - PSL Mikołajczyka - będąca reprezentantem obozu londyńskiego robiła co mogła, by zniweczyć nacjonalizację, gdyż prawica w swej olbrzymiej większości była za prywatną gospodarką wolnorynkową. Jednakże brak dostatecznej siły politycznej i nieuznawanie ich organizacji przez rzady zachodnie, wyzwoliły taktykę sabotażową. PSL co prawda "zgadzał się" na nacjonalizację, lecz tylko firm zatrudniających powyżej 100 pracowników.Podręcznik1.60 Jednocześnie licząc na wywołanie burzy na arenie międzynarodowej, forsował pomysł, by nie wypłacać odszkodowania właścicielom upaństwawianych przedsiębiorstw. Gdyby pomysł ten został zrealizowany, to wkrótce - z powodu naruszenia norm międzynarodowych - Polska zostałaby odizolowana od pomocy zagranicznej i gospodarki światowej. W ten sposób zdyskredytowanoby obecną uznaną przez rządy zachodnie, legalną władzę oraz sparaliżowanoby wszelkie jej działania. Niestety żądza władzy i pieniędzy przesłaniała wszystko. PSL był gotów nawet zniszczyć gospodarczo kraj i odizolować go od rynku światowego, międzynarodowej pomocy, sparaliżować odbudowę ze zniszczeń wojennych, byleby zachować stary system społeczno-gospodarczy; system, który przed wojną zubożył polskich chłopów, degradował ekonomicznie i społecznie robotników, a promował złodziei, przestępców, lichwiarzy. Takie fakty wielu osobm wydadzą się nieprawdobodobne, lecz te informacje sprawdziłem naprawdę w wielu różnorakich źródłach i wszystkie one były zgodne, co do propozycji i działań PSL, choć odmiennie, wręcz przeciwstawnie ten fakt komentowały.

Na jesieni'45 powołano Centralny Urząd Planowania, który opracował plan inwestycyjny na rok 1946. W tym roku wartość produkcji przemysłowej osiągnęła 74% poziomu z 1938r. Duży postęp nastąpił na nowo przyłączonych Ziemiach Odzyskanych. Odbudowano wielkie zakłady przemysłowe Wrocławia (w tym Państwową Fabrykę Wagonów - Pafawag) O skutecznych działaniach wcielania nowych ziem zaświadczyła Wystawa Ziem Odzyskanych.Równie szybko co przemysł odbudowywano transport. Do końca 1946 roku odbudowano łącznie 5623 km linii normalnotorowych, mosty o długości 61,55 km, z czego trwale tylko 10,45 km, a prowizorycznie 51,1 km. Szybko liczebnie wzrósł tabor zarówno kolejowy, jak i samochodowy. Uruchomiono produkcję parowozów i wagonów (m.in. Pafawag). Nadal były unieruchomione zakłady samochodowe. Olbrzymia większość samochodów pochodziła z zdobyczy wojennych oraz pomocy z UNRRA i ZSRR. O ile stan liczbebny samochodów ciężarowych i ciągników w 1939r wynosił 12 tys. sztuk, to już w 1947 wyniósł 37 tys. sztuk.

W końcu października 1944r. na terenie woj. białostockiego rozpoczęto wymianę marek niemieckich na złote do sumy 300 zł na osobę dorosłą. 15 stycznia 1945 powołano Narodowy Bank Polski. Zgodnie z dektretem miał on być bankiem centralnym stanowiącym nadzór nad całym systemem bankowym oraz posiadał prawo emisji pieniądza. Na mocy tych samych dektretów weszło postanowienie o wymianie złotych okupacyjnych Banku Emisyjnego oraz o wycofaniu z obiegu rubli. Niestety gotówkę wymieniano tylko do 500 zł na osobę dorosłą. Skutkiem tego była utrata oszczędności ludności, jednakże powstrzymano w ten sposób inflację. Podobny zabieg dławienia inflacji poprzez pozbawienie ludzi oszczędności i części płac zastosował prof. Balcerowicz w 1990 roku.Oprócz NBP powołano cały szereg innych instytucji finansowych. Powołano banki kredytowe, komunalne, kasy oszczędnościowe, banki wspierające produkcję rolniczą, np. Bank "Społem", Państwowy Bank Rolny. Z innych ważniejszych instytucji należy wymienić Pocztową Kasę Oszczędności (PKO), Bank Gospodarstwa Krajowego, banki spółdzielcze i akcyjne: Bank Polska Kasa Opieki, Bank Związku Spółek Zarobkowych, Bank Handlowy. Istotną cechą reformy było to, że wyłączono z nacjonalizacji prywatny sektor bankowy.

W lecie 1945 r. wprowadzono nowe ujednolicone dla całego kraju zasady wynagradzania. Podstawą systemu był dobrze zorganizowany akord, dzięki któremu osoby wydajniej pracujące, o lepszych kwalifikacjach odczuły znaczącą podwyżkę. Jednocześnie wprowadzono surowy regulamin. Za dłuższą kilkudniową nieusprawiedliwioną nieobecność w pracy groziło nawet aresztowanie. Bardzo pomocnym i skutecznym elementem poprawiającym jakość życia okazał się system stołówek przy zakładach pracy. Stołówki te, dzięki dofinansowaniu mogły oferować pracownikom i ich rodzinom po niskich cenach obiady, a później całodzienne wyżywienie. W pierwszym okresie z tej formy pomocy skorzystało ponad milion osób.Absolutnym postępem było objęcie wszystkich pracowników ubezpieczeniem chorobowym i emerytalnym, przy czym - co najważniejsze - koszty z tym związane ponosił zakład pracy. Nie wszystko szło tak gładko. Dopiero w latach siedemdziesiątych ubezpieczeniem objęto rolników. Do końca lat 40-tych nie udało się rozwiązać problemu rent i emerytur, które realnie traciły na wartości. Kolejnym posunięciem ułatwiającym życie rodzinie było stworzenie zespołu przedszkoli i żłobków przy zakładach pracy. Dzięki temu rodzice dość swobodnie mogli zająć się pracą zarobkową i jednocześnie prowadzić życie rodzinne.Oprócz działań na polu finansowo-gospodarczym władze już wtedy realizowały szeroki program działań społecznych. Do 1947 r. uruchomiono 934 biblioteki publiczne, a ich księgozbiór sięgał 2,6 mln woluminów. Rocznik2000 Nakład na książki i broszury sięgnął 39 mln egzemplarzy.Rocznik2000 Odbudowywano z mozołem struktury służby zdrowia. Liczba pracowników medycznych, mimo strat wojennych, wyniosła 24,1 tys. osób, a liczba łóżek w szpitalach osiągneła stan 80,6 tys. Rocznik2000 Rozpoczęto program powszechnego dokształcania społeczeństwa, by zniwelować skutki wojny i zmniejszyć blisko 30% analfabetyzm. Nauczaniem objęto zarówno dzieci, jak i dorosłych. Dużą pomocą ze strony państwa była budowa mieszkań. O ile przed wojną budowano od 17 do 38 tys. mieszkań rocznie, z przewagą mieszkań dwu i trzy izbowych, Warunki.527 o tyle już od 1947 oprócz rekonstrukcji zniszczeń, zaczęto na masową skalę budować całkowicie nowe mieszkania. Zaczęła się zmieniać struktura inwestycji. Zasadniczy trzon budownictwa stanowiły mieszkania o liczbie izb trzy i więcej.
Do końca 1946 r uruchomiono zakłady o niewielkim stopniu zniszczeń, głównie przemysł budowlany, częściowo rybacki, rolno-spożywczy. Nie udało się uruchomić przemysłu ciężkiego (zakładów górniczo-hutniczych), z powodu ogromnych zniszczeń hut (wygasłe piece) i zatopień kopalń oraz przemysłu samochodowego. Mimo tych zniszczeń wyprodukowano 1,6 tys. obrabiarek do metali, 0,5 tys. ton tworzyw sztucznych. Niska była produkcja energii elektrycznej - zaledwie 5,8 TW*h. Trzeba sobie zdawać sprawę, że duże zniszczenia w przemyśle surowcowym, stalowym i chemicznym działały hamująco na odbudowę, gdyż podstawą budownictwa jest stal, piasek, wapno, cement, szkło, a podstawą funcjonowania przemysłu wytwarzającego dobra konsumpcyjne - energia elektryczna. Braki w tym obszarze nie tylko nie pozwalały odbudowywać w tempie pożądanym infrastruktury społecznej (mieszkania, sklepy, ośrodki zdrowia itd), lecz także utrudniały znakomicie odbudowę przemysłu, a dalszej kolejności jego rozwój. Oto dlaczego przez następne dziesięciolecia położono ogromny nacisk na odbudowę i rozwój przemysłu ciężkiego, surowcowego i chemicznego, w pewnym stopniu zaniedbując inne dziedziny gospodarki, np. rolnictwo, sieć handlową. Gdyby nie te początkowe wyrzeczenia, Polska do dzisiaj pozostałaby krajem surowcowo-rolniczym, z niewielkim kilkunastoprocentowym udziałem przemysłu w dochodzie narodowom. To co z tym się wiąże, to zacofanie, gdyż na rynku występowałby chroniczny brak wszelkich dóbr z produkcji przemysłowej od grzebienia, bielizny począwszy, a na meblach, lodówce skończywszy.
Spoglądając wstecz na okres międzywojenny oraz okres powojenny trzeba uczciwie przyznać, że mimo wojennych zniszczeń i trudności politycznych, udało się dokonać tego, co przez 20 lat nie potrafiły uczynić prawicowe władze przedwojenne. Czy konieczne były cierpienia oraz postępująca nędza chłopów i robotników w Polsce przedwojennej? PRL startował w znacznie gorszej pozycji gospodarczej i społecznej. Zniszczenia były dużo bardziej dotkliwsze i rozleglejsze, a jednak w przeciągu 6 lat poziom życia ludności przekroczył ten przedwojenny.

Okres 1947-49

Co prawda wydarzenia, które tu opiszę miały miejsce rok wcześniej, jednak łączą się one nieodzownie z wyborami do parlamentu 19 stycznia 1947.
Rok wcześniej bo w lutym'46 odbyła się narada głównych partii w sprawie wyborów. Obóz socjalistyczny zaproponował, aby wszystkie partie wystąpiły na jednej liście wyborczej, a podział mandatów dokonałby się według klucza. Po 20% mandatów miałyby otrzymać PPR, PPS, PSL i 10% SD i SP. Intencją wnioskodawców było to, by nie prowadzić wojny wyborczej i w ten sposób dzielić naród, lecz wspólnie wystąpić jako Blok Demokratyczny i zaprezentować program odbudowy państwa. Odpowiedź ze strony PSL była jednoznaczna. Ludowcy zażądali 75% mandatów dla siebie oraz stanowisko premiera bądź prezydenta, reszta mandatów miała zostać rozdzielona pomiędzy pozostałe partie. Taki układ oczywiście nie wchodził w grę, gdyż oznaczałoby to władzę monopartyjną z praktycznym zepchnięciem obozu socjalistycznego na margines życia politycznego, gdy tymczasem -jak wskazywałem - cieszył się on dużym poparciem, w odróżnieniu od słabnącej pozycji PSL. W tej sytuacji PPS i PPR wysunęły propozycję przeprowadzenia referendum ludowego, którego celem było zbadanie stopnia poparcia dla przemian, które zaszły w okresie powojennym. KRN uchwaliła odpowiednią ustawę i 30 czerwca zostało przeprowadzone referendum. Przygotowano trzy pytania: czy chcesz (I) zniesienia senatu, (II) utrwalenia ustroju gospodarczego (reforma rolna, nacjonalizacja), (III) obecnej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. PSL chcąc zbadać swoje wpływy w społeczeństwie wezwało do oddania sprzeciwu na pierwsze pytanie, choć przed wojną sami domagali się likwidacji drugiej izby. Oficjalne wyniki przedstawiały się następująco: głosów na tak; I - 68,2% , II - 77,3%, III - 91,4%, tylko w Krakowie na I pytanie 84% odpowiedziało nie. PSL zakwestionował wyniki twierdząc, że w całym kraju negatywnych odpowiedzi na pierwsze pytanie było 83%. Prezentowanie takich danych należy potraktować jako kolejną zagrywkę polityczną, by wzburzyć opinię państw zachodnich i w ten sposób sparaliżować całkowicie działania lewicy. Nie udało się to z powodu pogromu Żydów w Kielcach 4 lipca (wyniki referendum - 12 lipca) dokonanego przez tłum. Zginęło 39 osób narodowości żydowskiej. Nawet takie autorytety jak prymasi Wyszyński i Hlond sprzeciwiły się zganieniu oprawców pogromu kieleckiego. Podstawową przyczyną zajść było tworzenie i kultywowanie stereotypu żydokomuny, tj. sprawowania władzy przez osoby narodowości żydowskiej, co faktycznie miało wtedy miejsce. Dla opinii międzynarodowej było to jednoznaczne, gdyż ostoją antysemityzmu były partie chadeckie i endeckie, które się po wojnie skupiły wokół PSL. Dziś wiadomo, wyniki referendum faktycznie zostały sfałszowane, lecz zakres fałszerstwa z całą pewnością nie był tak znaczący, jak sugerowali to działacze PSL. Taki wniosek wynika jednoznacznie z poparcia (w postaci członków i organizacji), jakie miały poszczególne partie oraz szczegółowej analizy tych fragmentów dokumentacji jaka się zachowała. Wyniki referendum doprowadziły do głębokich podziałów wewnątrz obozu prawicowego. Stanisław Mikołajczyk wznowił negocjacje z PPS i PPR w sprawie klucza mandatów poselskich - domagał się 40% dla PSL, tymczasem socjaliści zgadzali się na 25%. Rokowania nie powiodły się. Od września rozpoczęła się ostra kampania wyborcza. I z jednej, i z drugiej strony padały oskarżenia i niewybredne inwektywy pod adresem przeciwnika politycznego. Oba bloki - socjalistyczny i prawicowy - prowadziły wzmożoną propagandę. Ponieważ obowiązywały dekrety o karach za szkalowanie władzy, a władza leżała w rękach PPS i PPR, więc ucierpiało na tej wojnie przede wszystkim PSL oraz szereg organizacji wspierających, m.in WiN. Po ogłoszeniu wyników, wedle oficjalnych danych PSL otrzymało 10% głosów, SP i PSL ""Nowe Wyzwolenie" ok. 8%, a Blok Demokratyczny - 80%. I tym razem PSL zgłosiło protest. Mikołajczyk utrzymywał, że na PSL głosowało w całym kraju 84% wyborców. Wiadomo, że wybory odbyły się z szeregiem naruszeń zasad demokratycznych, jednakże żadna pojedyncza partia nigdy nie uzyskała w historii takiego wyniku, jak twierdził Mikołajczyk. Poza tym rodzi się w tym miejscu wiele wątpliwości. Czy ludzie, którzy w krótkim okresie czasu zostali uwolnieni od długów, otrzymali pracę i wsparcie ze strony socjalistycznej tymczasowej władzy zagłosowaliby przeciwko tej polityce, przeciwko swoim dobrodziejom? Poza tym, PSL słabło z każdym dniem, nie miało ani środków, ani struktur by skutecznie zachęcać do jego poparcia. Trzeba pamiętać, że olbrzymia większość ludności dorosłej była analfabetami (w tym funkcjonalnymi), nie była wyrobiona politycznie. Z oczywistych względów nie było kampanii medialnej, tak więc jedynym źródłem poparcia była praca w terenie, a tu prym wiedli socjaliści (co przejawiało się w członkostwie). Dziś prawdy już chyba nie dojdziemy, lecz skutki tych wyborów były jednoznaczne dla przyszłej drogi Polski.

Już we wrześniu 1946 przygotowano wytyczne do planu gospodarczego na lata 1947-49. Projeket streszczał się do następujących kwestii:

  1. Odbudowa zniszczeń wojennych, przede wszystkim przemysłu produkującego środki produkcji

  2. Scalenie gospodarcze i administracyjne Ziem Odzyskanych z resztą kraju, w tym zwiększenie udziału tych ziem w tworzeniu dochodu narodowego przez odbudowę zniszczonych gospodarstw i zakładów

  3. Wyrównanie ogromnych różnic regionalnych w poziomie rozwoju gospodarczego (likwidacja podziału na Polskę A i B)

  4. Rozszerzenie udziału gospodarki narodowej w handlu światowym

  5. Obniżenie kosztów produkcji i usług oraz podniesienie wydajności pracy

  6. Umożliwienie powrotu do kraju rodakom na wychodźctwie

  7. Przebudowanie struktury społeczno-gospodarczej oraz utrwalenie socjalistycznej drogi rozwojowej

To były wytyczne. W planie szczegółowym postawiono za cel podniesienie produkcji przemysłowej o 160%, tj. przekroczenie przedwojennego poziomu produkcji przemysłowej, osiągnięcie 110% przeciętnej produkcji żywności na głowę mieszkańca z lat 1936-38. Jak wcześniej pisałem, zniszczenia przemysłu ciężkiego, surowcowego i energetycznego praktycznie uniemożliwiały odbudowę przemysłu dóbr konsumpcyjnych oraz poprawy uzborjenia w środki techniczne pracy żywej w rolnictwie. Dlatego priorytetem inwestycji stał się przemysł środków produkcji oraz surowcowy. Z powodu niskich dochodów brakowało środków na inwestycje. Dlatego środki zaplanowano przeznaczyć przede wszystkim na najmniej zniszczone obiekty, tak by uruchomić jak najwięcej zakładów.

Zanim opiszę szczegółowo realizację planu trzyletniego i poziom życia ludności, to muszę - niestety - napisać o pewnym wydarzeniu polityczno-gospodarczym z dziejów Europy - planie Marshalla. Właśnie w tym miejscu muszę przedstawić jego główne założenia i cele, gdyż wiele osób twierdzi, że to z powodu odrzucenia tegoż planu Polska "zaprzepaściła" swoją szansę na dogonienie poziomu życia czołówki krajów zachodnio-europejskich.
12 marca prezydent USA - Harry Truman publicznie zaprezentował nową doktrynę polityczną, doktrynę "żelaznej kurtyny". Istotą jej była walka na całym świecie z wzrastającymi wpływami komunistów i socjalistów. Walka miała nie tylko odbywać się na polu politycznym, lecz również gospodarczym i wojskowym. Działania przebiegały w dwóch kierunkach. Z jednej strony prowadzono działania gospodarczo-polityczne w formie dywersyji i sabotażu na terenie państw socjalistycznych, w tym celu powołując tajną organizację CIA. Z drugiej strony transferowano ogromne środki finansowe i techniczne do państw "zagrożonych" inwazją socjalizmu, by szybko podnieść poziom życia ludzi i w ten sposób zmiejszyć wpływy socjalistów. Zgodnie z paktem dla Ameryk (1947), żaden kraj na kontynentach amerykańskich nie mógł prowadzić inwestycji gospodarczych oraz polityki społecznej, która mogłaby zagrozić interesom gospodarczym Stanów Zjednoczonych. Teoretycznie kraje i rządy Ameryki Łacińskiej były wolne, lecz w rzeczywistości ściśle podlegały pod dyrektywy Waszyngtonu. Terenem "zagrożonym" w owym czasie była również Europa. Częścią doktryny Trumana był właśnie owy plan Marshalla. Jak uzasadnili to amerykańscy ekonomiści Donald L. Kemmerer i C.Clyde Jones, plan " ... był pierwotnie obliczony, aby ludność tych krajów stała się mniej wrażliwa na propagandę komunistyczną" /D.L.Kemmerer, C.C. Jones: American Economic History, New York, 1959, s.466/
. Taki oto był cel polityczny planu. Drugim aspektem, który należy tu przedstawić są ogólne założenia tego planu. Według planistów Europa Wschodnia miała otrzymać środki finansowe by odbudować potencjał surowcowy i rolniczy, gdy tymczasem Europa Zachodznia miała otrzymać fundusze na odbudowę i rozwój przemysłu oraz technologii. Podręcznik1.48 Taki plan oznaczał utrzymanie, a nawet wzmocnienie starego podziału na rolniczo-surowcowy Wschód i techniczno-przemysłowy Zachód. Polska stałaby się po prostu zapleczem surowców, żywności i taniej siły roboczej dla stechnicyzowanej Europy Zachodniej i USA. Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, że byłaby to forma neokolonializmu. Dziś zapleczem surowcowym dla Zachodu jest Afryka, a mimo tego Afrykanom nie żyje się najlepiej. Następnym warunkiem udzielenia "pomocy" było udostępnienie gospodarki dla szerokiej penetracji kapitału amerykańskiego. Trzecim podstawowym warunkiem było utrzymanie prywatnej gospodarki wolnorynkowej. Po tym krótkim przypomnieniu, teraz dopiero widać jak na dłoni, że nawet dla przedwojennego obozu władzy takie warunki były nie do przyjęcia. Celem władz zarówno przedwojennych, jak i powojennych było uprzemysłowienie kraju i zmiana struktury społeczno-gospodarczej z rolniczo-surowcowej na przemysłowo-rolniczą. W sytuacji jawnych żądań politycznych i społecznych taki plan musiał zostać odrzucony przez Europę Wschodnią, gdyż oznaczałoby to uzależnienie gospodarcze od USA, nieformalne zniewolenie i zachowanie niezmiernie niekorzystnej sytuacji społeczno-ekonomicznej. Zatem plan odrzucono z powodów absurdalnych warunków, natomiast polityczna postawa ZSRR była trzeciorzędnym czynnikiem w zasadzie tylko potwierdzającym decyzje rządów poszczególnych państw. Formalnie przyjęcie pomocy było dobrowolne, jednakże jej odrzucenie stało się pretekstem do izolacji krajów socjalistycznych od wszelkiej pomocy i wymiany handlowej. Restrykcje objęły nawet te towary, które wcześniej otrzymywaliśmy w ramach dostaw UNRRA. Do czasu śmierci Stalina nałożono na kraje socjalistyczne embargo na wszelką technologię. Wkrótce po przedstawieniu Planu Marshalla rozwiązano agendę ONZ - UNRRA. Tym samym Polska straciła jakiekolwiek zewnętrzne zachodnie źródła pomocy rzeczowej, technicznej i finansowej. Jedynym realnym partnerem handlowym i ekonomicznym stał się tym samym Związek Radziecki. O stopniu uzależnienia Europy od USA niech zaświadczy taki oto fakt, że Francja odrzuciła traktat przyjaźni z Polską właśnie po wdrożeniu doktryny Trumana.Podręcznik1.51 Niemcy (RFN) praktycznie dopiero w 1970 roku złożyły deklarację poszanowania dzisiejszych granic, a gwarancje uzyskaliśmy dopiero po roku 90-tym. Zostawmy jednakże sprawy polityczne na boku, a przejdźmy do przedmiotu tego opracowania.

Realizacja planu 3-letniego przyniosła wymierne sukcesy. W kolejnych latach planu produkcja przemysłowa wzrastała o 33%, 37%, 22 %. Łącznie produkcja przemysłowa wzrosła ponad 2,2 raza. Równocześnie wzrosło zatrudnienie o 1,2 mln osób. Taki wzrost zatrudnienia osiągnięto dzięki wprowadzeniu pracy wielozmianowej. W ten sposób zwiększono zatrudnienie bez budowy nowych zakładów. Najważniejsze było to, że wzrost produkcji był większy, niż odpowiadający mu wzrost zatrudnienia. Oznacza to, że wraz ze wzrostem zatrudnienia wzrastała wydajność pracy. Równocześnie spadało zatrudnienie w rzemiośle, a wzrost produkcji tego działu był niewielki. Wraz ze wzrostem zatrudnienia wzrastała realna wartość wynagrodzenia. W 1948 płace wzrosły o 23%, a w 49 o 10%. Szacuje się, że pod koniec planu trzyletniego poziom płac pracowników najemnych osiągnął 107% stanu z 1938 i 207% z roku 1946r. Jednym z największych sukcesów tego okresu było praktyczne zlikwidowanie bezrobocia. Poprawa warunków bytowych dotyczyła przede wszystkim najgorzej uposażonych, stracili na zmianach ci, którzy przed wojną cieszyli się przywilejami, tj. urzędnicy, pracownicy umysłowi i pracownicy przemysłu zbrojeniowego. Trzeba także dodać, że liczba osób w gospodarstwie domowym, które pracowały zarobkowo wyraźnie wzrosła, co wybitnie poprawiło sytuację materialną rodzin. krótkim czasie stworzono Fundusz Wczasów Pracowniczych. Rozszerzono uprawnienia urlopowe oraz zorganizowano kolonie i obozy dla dzieci i młodzieży. W 1947 z wczasów skorzystało 317 tys osób, a rok później 452 tys.. Blisko milion dzieci wyjechało na wakacje w 1948r.Szybko zmieniała się struktura społeczna. W 1950r. narodowy spis powszechny ujawnił, że z rolnictwa żyło 47,1% ludności (w 1931 - 70%), z przemysłu zaś (z rzemiosłem) 20,9% (w 1931 - 12,8%). Spadała liczba osób emigrujących za granicę. O ile przed wojną było to grubo ponad 100 tys. osób w stosunku rocznym, to w 1950 liczba ta spadła do poziomu 60 tys. osób.Poprawiała się sytuacja na wsi. Co prawda ceny artykułów przemysłowych wzrastały szybciej niż ceny żywności, ale w roku 1949 skorygowano je w dół o 10%. Systematycznie wzrastały ceny hurtowe i detaliczne artykułów żywnościowych, dzięki czemu poprawiała się opłacalność produkcji rolniczej. Do końca 1949 odbudowano połowę zniszczonych gospodarstw rolnych (222 tys), z czego 113 tys. odbudowano w wyniku planu trzyletniego. Rozwinięto tzw. kontraktację produkcji rolniczej, tj. gwarantowano rolnikowi skup jego płodów rolnych po cenach ustalonych jeszcze przed rozpoczęciem produkcji i w takiej ilości, jaką zadeklarował rolnik, że wyprodukuje. Taki mechanizm gwarantował zachowanie opłacalności produkcji. Warto przypomnieć, że obecnie od 12 lat rolnicy domagają się bezskutecznie przywócenia kontraktacji dostaw. Już w 1947 kontraktacja objęła większość produkcji, w tym warzywa, ziemniaki, buraki cukrowe, rośliny oleiste, len, a także trzodę chlewną, mleko. Poprzez spółdzielnie "Samopomoc chłopska" znacząco podniesiono wyposażenie techniczne gospodarstw rolnych. Na wsi wreszcie pojawiły się ciągniki, tj. 40 lat później niż na Zachodzie. Z powodu dużej niewydolności i zacofania naszego rolnictwa trzeba było sprowadzać - głównie ze ZSRR - zboża oraz pasze dla zwierząt. Dzięki tym wszystkim wysiłkom poziom produkcji bardzko szybko wzrastał, tak że już w 1948 produkcja globalna osiągnęła poziom 77% z lat 1934-38 (w 1947 tylko 66%), lecz produkcja na jednego mieszkańca przekroczyła o 9% poziom przedwojenny. Tym samym plan został wykonany przed czasem. Warte podkreślenia jest to, że wzrost produkcji odbył się nie tylko przez wrost powierzchni zasiewów, lecz - co najważniejsze - również poprzez podniesienie wydajności z jednego hektara. W 1949 plony przedstawiały się następująco: pszenica - 12,3 q, żyto - 13,1, ziemniaki - 122q, buraki - 184q. W porównaniu z 1938 produkcja rolna na 1 mieszkańca wzrosła o 19%. W następnym roku średnie plony czterech zbóż przekroczyły 13 q. Najsmutniejszym wydarzeniem tego okresu były próby przymusowej kolektywizacji rolnictwa. W 1948 niektórym działaczom przyśniło się uspołecznienie rolnictwa. Tymczasem rolnicy po raz pierwszy od 100 lat byli na swoim i nie obciążeni długami, daninami. Rolnictwo zaczęto traktować drugoplanowo.zrost wydajności w produkcji żywności spowodował znaczące poprawienie się sytuacji rynkowej. W 1947 wyłączono z taniego zaopatrzenia kartkowego grupy wg władz najlepiej zarabiające, tj. przedstawicieli wolnych zawodów, spółdzielców i prywatnych przedsiębiorców. W połowie tegoż roku z taniego zaopatrzenia kartkowego skorzystało 7 mln osób. Już w 1948 r. z systemu kartkowego wyłączono kasze, ziemniaki i cukier. Równolegle systematycznie wyłączano z reglamentacji artykuły przemysłowe. W styczniu 1949 r całkowicie zniesiono kartki.

Najtrudniejszym problemem był handel prywatny, który wykorzystując niedobory produktów podbijał ceny, w ten sposób drenując zarobki ludności miejskiej. Gdyby ktoś miał wątpliwości co do możliwości zaistnienia takiej sytuacji, to spieszę przypomnieć, jak wyglądało zaopatrzenie powodzian w roku 1997. Cena chleba dostarczanego ofiarom powodzi przez prywatny handel przekroczyła 10 zł za bohenek, podczas gdy normalnie kształtowała się na poziomie poniżej 2 zł. Podobny perfidny drenaż miał miejsce właśnie w okresie powojennym. Jednocześnie zaczynała funkcjonować państwowa sieć handlowa, gdzie ceny wszelkich produktow były kilkukrotnie niższe. Z oczywistych względów sieć ta nie mogła zaspokoić wszystkich potrzeb, stąd tworzyły się kolejki. Ludzie buntowali się przeciwko działaniom prywatnych kupców. Wkrótce powołano Społeczne Komitety Kontroli Cen, a na mocy dekretów powołano w maju'47 Biuro Cen, które ustalało maksymalne marże oraz maksymalne ceny artykułów przemysłowych. Za przekroczenie groziły wysokie grzywny, a nawet sankcje karne. Proszę pamiętać, że obowiązywał mały kodeks karny, według którego działalność na szkodę państwa była bardzo surowo karana, w szczególności osoba podlegała aresztowaniu oraz konfiskowano narzędzie przestępstwa, w tym wypadku punkt sprzedaży bądź hurtownię. Jednocześnie wzmożono kontrole i surową egzekucję podatków. W czerwcu 1947 wprowadzono koncesjonowanie handlu prywatnego. Zezwolenia były wydawane przez władze wojewódzkie. Podobny problem przedstawiał się ze spółdzielczością, która wtedy otrzymywała duże wsparcie prawne i finansowe. Tymczasem na przywileje spółdzielczości chcieli się załąpać drobni handlowcy, rzemieślnicy. Jednakże odbywało się to nie poprzez zrzeszanie, lecz tworzenie tzw. "spółdzielni rodzinnych". Była to szczególna forma wyłudzania przywilejów, gdyż warsztat dalej pozostawał w rękach jednej osoby, zatem zaprzeczał idei spółdzielczości. W wyniku podjętych działań liczba prywatnych sklepów systematycznie spadała z 131 tys. w 1947 do 77 tys. w 1949, a liczba hurtowni z 3307 do 1128. Podczas gdy obroty w handlu hurtowym i detalicznym sieci państwowej wzrastały, to prywatnej - przeciwnie - spadały. W 1948 obroty państwowych hurtowni wzrosły o 85%, a udział sklepów w obrotach handlu detalicznego sięgnął 35%. Trzeba tutaj powiedzieć, że takie działania wynikły nie tylko z nacisków społecznych, lecz także z powodów ideologicznych. Niemnej jednak, co by nie mówić, karygodna postawa prywatnych przedsiębiorców nie tylko umożliwiła takie działania ze strony państwa, lecz także je usprawiedliwiła moralnie w oczach opinii publicznej.

Dobre wyniki gospodarcze były nie tylko wynikiem inwestycji, lecz także uzdrowienia rozliczeń finansowych w przedsiębiorstwach. W 1947 wprowadzono kredyty wekslowe, zakaz wzajemnego udzielania kredytów przez przedsiębiorstwa, obowiązek rozliczania się przedsiębiorstw przez banki, obowiązek przechowywania wszystkich środków pieniężnych w jednym banku, zasadę wyodrębniania środków przeznaczonych na inwestycje od środków przeznaczonych na bieżącą działalność. Te wszystkie zmiany były niezmiernie ważne, gdyż jednym z powodów " wielkiego kryzysu " z lat 1929-33 było właśnie wzajemne zadłużenie firm i utrata przez nie płynności finansowej, tj. niezdolność do regulowania zobowiązań podatkowych, wynagrodzeń, płatności, wierzytelności (długów).

Jednym z założeń planu trzyletniego było scalenie gospodarcze Ziem Odzyskanych z resztą kraju. Tak też się stało. Systematycznie podnoszono udział tych ziem w nakładach inwestycyjnych. O ile w 1946 udział ten wynosił 26% ogółu inwestycji, to w 47 już 32%, a w 48 - 38%. Takie przesunięcie środków przyniosło rezultaty. Udział w wartości wytwórczości całego kraju wzrósł i w końcu roku 49 wyniósł 22% Oznaczało to włączenie tych ziem do organizmu państwowego.

Nadszedł czas, by dokonać oceny najważniejszych wskaźników społecznych i gospodarczych okresu odbudowy. Analizie porównaczej poddałem dwa wybrane lata: 1950 i 1946. Rok 46-ty można uznać za początek życia gospodarczego, natomiast rok 50-ty będac rokiem nowej dekady wskaże nam główne zmiany w życiu społecznym i gospodarczym, jakie się zarysowały w okresie 1946-1949. Wyszczególniłem dwie główne grupy: wskaźniki społeczne oraz wskaźniki ekonomiczne.

Przyjrzyjmy się szybciutko zamieszczonym danym. Wzrost liczby narodzin nie wynika ze stopnia nieuświadomienia seksualnego (bo ten pozostaje taki sam), lecz głównie z powodu lepszych warunków bytowych, w tym mieszkaniowych i finansowych. Hipotezę tą potwierdza zarówno malejąca liczba osób opuszczających kraj na stałe, jak również wzrost płac realnych i spożycia, co przejawia się we wzroście sprzedaży detalicznej. Rzecz osobliwa, na którą warto zwrócić uwagę, gdyż przejawiała ona się przez cały okres PRL - szybszy wzrost wynagrodzeń, niż sprzedaży detalicznej. Taki stan powoduje napięcia na rynku towarów, a w gospodarce wolnorynkowej inflację, która umniejsza dochody ludności. Ta nierównowaga wynikła zarówno z niedostatecznego rozwoju sieci handlowej, jak również z niedostatecznej produkcji żywności i przemysłowych artykułów gospodarstwa domowego (towarów konsumpcyjnych). Można także było ściągnąć nadmiar pieniędzy tworząc kasy oszczędności. Niestety nie udało się tego dokonać, gdyż ludzie nie byli oswojeni z usługami bankowymi. Wartym odnotowania są nakłady na oświatę i kulturę. Ogromny postęp dokonał się zarówno w ilości punktów bibliotecznych (w tym na wsi), jak i liczebności księgozbiorów. Nastąpił duży wzrost osób kończących studia wyższe. Duży postęp dokonał się w obszarze służby zdrowia. Wzrosła zarówno liczba miejsc w szpitalach, liczebność personelu medycznego oraz udzielonych porad. Wszystkie te dane dobitnie wskazują, że mimo priorytetowej roli inwestycji przemysłowych nie zaniedbano potrzeb społecznych, wręcz przeciwnie.

Liczby mówią same za siebie. We wszystkich obszarach zanotowano wzrost i to nie byle jaki, bo kilkukrotny. Najwolniej rozwijało się rolnictwo. Pojawiło się całkowicie nowe zjawisko gospodarcze i społeczne - rosły połowy i spożycie ryb. Aby to osiągnąć należało odbudować, a następnie rozwinąć flotę morską, a także techniczne zaplecze, tj. porty, doki, nabrzeża. Polska po raz pierwszy zaczęła produkować samochody cieżarowe. Niestety samochodów osobowych nadal nie produkowaliśmy. Zwrócę uwagę na jeszcze jeden fakt. Otóż nawet u początków PRL-u zadbano o sprawy środowiska naturalnego. Powierzchnia lasów zwiększyła się o 400 000 hektarów.

Gdy spojrzymy na te zbiorcze zestawienia, to każdy, jeśli jest uczciwy, stwierdzi, że kraj się dynamicznie rozwijał zarówno w obszarze gospodarczym, jak i społecznym. Rozwojowi, tj. zmianie w kierunku pożądanym, podlegały niemal wszystkie dziedziny życia. Można zatem ówczesnej koncepcji rozwoju gospodarki wystawić pozytywną ocenę. Zarówno wcześniejsze działania, jak i plan trzyletni spełnił swoje zadanie.

Dekada lat 50-tych

Tak oto weszliśmy w nową i niezwykle burzliwą gospodarczo i społecznie dekadę, dekadę lat 50-tych. Na ten okres przypadają dwa plany gospodarcze oraz jedno z najboleśniejszych doświadczeń - Poznań'56.
Rok wcześniej, bo w styczniu'49 6 krajów socjalistycznych - Polska, Bułgaria, Czechosłowacja, Rumunia, Węgry i Związek Radziecki - utworzyło twór polityczno-ekonomiczny
Radę Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. Porozumienie usankcjonowało i zorganizowało już istniejące umowy dwu- i wielostronne. Organizacja ta w swych celach miała koordynować i usprawnić wymianę handlową pomiędzy zrzeszonymi krajami oraz koordynować działania gospodarcze i rozwój tak, by każdy kraj wyspecjalizował się w określonej grupie produktów. Miało to na celu nie tylko stworzenie kontroli ZSRR nad gospodarkami krajów podległych, lecz przede wszystkim optymalizację inwestycji, by kraje stowarzyszone nie rozwijały nadmiernie tych samych branż, lecz tworzyły branże dopełniające. Dziś, choć nieformalnie, taką politykę gospodarczą prowadzi Unia Europejska. Jak wykazała praktyka, pomysł przyniósł dobre rezultaty, choć nie zawsze - ze względów politycznych.

Niewątpliwy sukces trzylatki spowodował duży optymizm ekonomistów i polityków PZPR. W miarę napływania z gospodarki coraz to nowszych opracowanych danych, kilkukrotnie zmieniano założenia nowego planu podnosząc poprzeczkę do realizacji. Poniżej przedstawiam ogólne założenia I planu sześcioletniego na okres 1950-1955.

Ogółem planowano wybudować 350 dużych zakładów.W lipcu 1950 Sejm uchwalił ustawę 6-letnim planie ekonomiczno-społecznym.

Jak planowano, tak zaczęto program wdrażać w życie. Już w pierwszym roku nakłady inwestycyjne wzrosły aż o 38% w stosunku do roku poprzedniego (tj.1949). Akumulacja (tj. część dochodu narodowego przeznaczona na oszczędności, inwestycje, remotny i powiększenie kapitału obrotowego) stopniowo wzrastała z 21,2% w roku 1950 do 28,5% w roku 1953. W efekcie produkcja przemysłowa w roku 1950 wzrosła o 28%, więc tempo wzrostu było niższe niż w latach poprzednich (1946-49 33%).
Niestety plany pokrzyżowała wojna w Korei. Jak wiadomo w konflikt były zaangażowane, z jednej strony USA, a z drugiej ZSRR. Niestety, jak również wiadomo, wsparcie techniczne i zaopatrzeniowe spadło na kraje podległe, tj. Polskę i inne kraje socjalistyczne w przypadku ZSRR i państwa natowskie w przypadku USA. Nastąpiły przesunięcia środków na produkcję zbrojeniową, co w istotnym stopniu zaważyło na wynikach planu. Na całe szczęście proceder ten nie trwał bardzo długo, bo tylko 3 lata.

Plan 6-letni był szczególnym dla mieszkańców wsi. Oprócz "dobrowolnej" kolektywizacji wprowadzono cały szereg innych niekorzystnych dla rolników rozwiązań. Wzrost dochodów ludności (zarówno płac i zatrudnienia) znacząco wyprzedzał wzrost masy towarowej, w tym wzrost produkcji żywności. Efektem była inflacja, która zniweczyła wzrost płac, tak że do 1953 realne płace spadły o ok. 3%. W okresie 49-53 ceny wzrosły przeciętnie o 95%, lecz żywność w placówkach państwowych aż o 124%, zaś na targowiskach o 170%. Podwyżki tylko częściowo rekompensowały wzrosty cen (wzrost płac nominalnych o 104%). Podobnie działo się w kolejnych latach planu. Mimo to, wzrastała realna wartość sprzedaży detalicznej. Już na początku 1951 sytuacja zaniepokoiła planistów. Przywrócono reglamentację kartkową oraz obowiązkowe dostawy produktów rolnych (zboża, mieso i mleko). Ceny skupu były niższe o połowę, niż targowiskowe. Przeprowadzono wymianę pieniędzy. Jednakże jej formuła po raz kolejny spowodowała utratę oszczędności ludności. Oprócz tego oczywstego regresu nałożono już w 1950 r podatek gruntowy. Gospodarstwa najuboższe płaciły 2% podstawy wymiaru, zaś najzamożniejsze 20%. Niemniej jednak regulowanie tegoż podatku następowało w dużej części w naturze (przez produkty rolne). W następnym roku, prawdopodobnie by przyspieszyć kolektywizację, znacząco zwiększono owy podatek. Tym razem minimalna stawka wynosiła 10%, a najwyższa 48%. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Kolektywizacja bynajmniej nie nastąpiła, lecz wzamian za to pojawiły się zaległości w wysokości 21% należnych sum za rok 1954r. Obciążenie podatków w produkcji czystej zwiększyło się z 11% (1950) do 23% (1952). Ogólem w latach 1952-53 podatki pochłoneły 10% dochodów małych gospodarstw i 38% dużych. W oczywisty sposób zmniejszyły się nakłady inwestycyjne rolników indywidualnych. Konsekwencją tych wszystkich działań był zastój w produkcji rolniczej. Zarówno produkcja globalna, jak i wydajność praktycznie się nie zmieniła. Nie można wszakże twierdzić, że wszystkie te działania przyniosły tylko szkodę. Koniec zwiększonych dostaw dla armii, jak i poprawa na rynku żywnościowym spowodowała zniesienie kartek 3 stycznia 1953 roku.Odzielnym obszarem działań było utworzenie Państwowych Gospodarstw Rolnych. Zaczęły one się tworzyć już w lutym 1949r z majątku Państwowych Nieruchomości Ziemskich, Państwowych Zakładów Hodowli Koni oraz Państwowych Zakładów Hodowli Roślin. W 1950r areał ziemi PGR-ów stanowił 10% ogółu gruntów uprawnych.

Wbrew pozorom socjalistyczni planiści, mimo częstego prymatu ideologii nad rozumem, nie byli półgłówkami. W obliczu narastających trudności dokonano poważnej rewizji planu gospodarczego. Dokonano tego w 1953r na zjeździe PZPR. Obrady toczyły się w burzliwej atmosferze. Plan i planistów poddano krytyce. Wskazywano na zachwianie proporcji pomiędzy produkcją środków spożycia a środków wytwórczości. Poddano totalnej krytyce kolektywizację. Postanowiono zmniejszyć inwestycje, a budowę reszty zakłądów przemysłu ciężkiego odłożyć na dalsze lata. Postanowiono zmniejszyć obciążenia rolników. Choć z pewnymi oporami, wytyczne zrealizowano. Udział akumulacji w dwóch następnych latach spadł do 23%. Dokonano przesunięcia środków inwestycyjnych na rolnictwo, przemysł konsumpcyjny, budownictwo mieszkaniowe. Korekty szybko przyniosły pozytywne efekty. Obniżano ceny towarów o 10% (1953-55), a skutkiem tego było zmniejszenie dysproporcji wzrostu płac do wzrostu cen o 12% i podniesienie rentowności gospodarstw rolnych. Wycofano się też z forsownej kolektywizacji. Spółdzielnie rolnicze, tak jak przedtem szybko wzrastały, tak teraz się rozwiązywały.

Niestety mimo korekt nie zdołano nadrobić tych strat, które powstały w trakcie realizacji. W okresie 1950-55 ceny detaliczne w państwowych placówkach towarów wzrosły o 62%, w tym ceny żywności aż o 97%, ceny targowiskowe o 134%. Tymczasem płace nominalnie wzrosły o 86%. Ponieważ udział wydatków na żywność w budżetach gospodarstw domowych był znaczący (ponad 60%), to niestety realny wzrost płac wyniósł tylko ok. 3%. Tak niski wzrost w długim okresie czasu był zupełnie nieodczuwalny i oznaczał zastój. Co prawda wzrosło jednocześnie zatrudnienie (z 4 do 6 mln w okresie 49-53), a tym samym całkowite dochody rodziny lecz rozbudzone aspiracje poprzednimi sukcesami były znacząco wyższe. Nie zralizowoano bowiem podstawowych założeń tegoż planu - wzrostu dochodów ludności i kultury technicznej.Praktycznie nic, co planowano, nie zostało zrealizowane w zamierzonej wysokości. Dochód narodowy wzrósł o 73,5%, a plan przewidywał 112%, płace realne 3% (plan - 40%), produkcja rolna - wzrost o 13% (plan - 50%). Jedynie produkcja przemysłowa osiągnęła, a raczej przekroczyła planowany poziom. Dynamika wyniosła 171% w stosunku do 151% planowanej. Niemniej jednak nie można tego okresu spisać na straty. Żadną miarą! Mądrze pomyślane inwestycje wyrównywały poziom gospodarczy różnych rejonów kraju. Na przykład spadł udział w wytworzonym dochodzie narodowym województwa katowickiego z 33% (1949) do 30%, jednocześnie wzrósł udział ziemi krakowskiej, Ziem Odzyskanych, okręgu warszawskiego. Przekształcono gałęzie gospodarki do tej pory o charakterze rzenieślniczym w przemysł fabryczny. Zatem podniosła się wydatnie wydajność i wartość produkcji w tych obszarach. Dotyczyło to przede wszystkim produkcji obuwia i odzieży, przetwórstwa spożywczego - głównie mięsnego i mlecznego - oraz budownictwa. W tym ostatnim wypadku miało to ogromne znaczenie, gdyż zatrudnienie wzrosło o 450 tys. osób osiągając poziom 750 tys. pracowników. Wreszcie zanotowano wzrost ilości oddawanych mieszkań o 26%. Rozszerzono znacząco pracę kilkuzmianową, w ten sposób zwiększając zatrudnienie bez inwestycji oraz stopień wykorzystania środków produkcji. Wreszcie, mimo tych trudności, które przedstawiłem, zbudowano wiele nowych gałęzi przemysłu, a istniejące rozbudowano. Dzięki temu stworzono już teraz dość solidną bazę do rozwoju wytwórczości konsumpcyjnej. Znaczący postęp zanotowały: przemysł stoczniowy, tworzyw sztucznych i hutnictwo. Powstały nowe gałęzie, w tym przemysł samochodów osobowych. Łącznie w przeciągu tych 6 lat zdołano zbudować od podstaw ponad 160 dużych przedsiębiorstw przemysłowych. Z oczywistych względów nie mogę przedstawić tej całej listy, choć z wielką dumą i przyjemnością bym to uczynił. Spróbuję jednakże przedstawić przynajmniej te o największym znaczeniu, najbardziej spektakularnym charakterze. Oto ich lista:
poteżny kombninat metalurgiczny w Nowej Hucie, Huta Częstochowa, fabryka samochodów dostawczych i ciężarowych w Lublinie i Starachowicach, fabryka samochodów osobowych na Żeraniu (FSO), zakłady chemiczne tworzyw sztucznych w Wizowie i Gorzowie Wielkopolskim, cementownia w Wierzbicy, stocznia gdańska i szczecińska.

Ambitny plan, w niekorzystnych okolicznościach zewnętrznych, jak i wewnętrznych (polityka rolna), ujawnił teższereg niedostatków. Przede wszystkim wystąpił ogromny deficyt kadry fachowców zarówno podczas planowania projektów technicznych, obliczania kosztów, jak i realizacji. Słusznie więc założono w wytycznych rozwój jednostek badawczo-rozwojowych i wzrost nakładów na edukację. Niestety nikt nie spodziewał się, że deficyt kadrowy może być aż tak ogromny.

W 1954 zaczęto przygotowania do następnego planu na lata 1955-59. Ekonomiści pomni skutków gospodarczych planu poprzedniego odmiennie podeszli do nowego. Oto najważniejsze cele wyznaczone w nowym projekci

Mimo podniesienia stopy życiowej wzrastało niezadowolenie społeczne. Nic dziwnego, bowiem wzrost dokonywał się głównie poprzez zatrudnienie, a nie podwyżki płac. Poza tym tempo wzrostu było trzykrotnie niższe, niż w planie 3-letnim. Poziom dochodów nadal pozostawał niski, mimo że przekraczał przedwojenny. Przeciętna płaca wynosiła 1100 zł, podczas gdy chleb kosztował do 3 zł, kilogram wędliny do 26 zł. Dziś miediana (średnia pozycyjna=przeciętna) płacy jest nawet niższa przy zbliżonych cenach, lecz wtedy czynsze i koszty opału, prądu, wody była kilkukrotnie (6x) niższe. Zatem poziom życia był zbliżony do obecnego, lecz rozbudzone aspiracje były dużo, dużo większe. Wraz ze śmiercią Stalina, w całym bloku socjalistycznym nastała "odwilż" polityczna. W radiu i prasie można było usłyszeć gorzkie słowa krytyki pod adresem władz, zarówno ze strony partyjnej, jak i opozycyjnej. Krytykowano dosłownie wszystko - władze, plany, sposób realizacji, ustrój. Dziś z perspektywy czasu można śmiało stwierdzić, że tak silna krytyka nie była uzasadniona. Wzrost realny dochodu narodowego w tempie 9-11% rocznie dziś pozostaje tylko marzeniem, nie mówiąc już o produkcji, inwestycjach. Niemniej jednak taka była atmosfera tamtych czasów. Ludzie poczuli swobodę, wręcz pole do samowoli. To wszystko złożyło się na dość gwałtowne obniżenie nastrojów. Na efekty takiej kampanii nie trzeba było długo czekać. Najdonioślejszym i najsmutniejszym zwieńczeniem tej kampanii krytyki, a coraz częściej półprawd, oszczerstw, stały się wydarzenia w Poznaniu.
Sytuacja w Poznaniu była dość specyficzna. Nakłady iwnestycyjne na odbudowę były niższe od innych miast. Skomplikowana była sytuacja mieszkaniowa. Narastał konflikt płacowy w Zakładach im. Cegielskiego. Rok wcześniej zorganizowane Mięczynarodowe Targi Poznańskie, na których ludzie zetknęli się z przepychem (wystawowoym) towarów, zwiększyły poczucie goryczy. 28 czerwca'56 większa część załogi Cegielskiego zastrajkowała. Robotnicy wyszli na ulice, a do nich dołączyli inni. W ciągu kilkudziesięciu minut tłum ziwększył swą liczebność do 100 tys. osób. Strajkujący udali się pod siedzibę Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Mimo prób nawiązania rozmowy, nikt z władz nie czuł się na tyle kompetentny, by rozpocząć rokowania. Niestety w trakcie oczekiwania na rezultaty rozmów delegacji, pojawiła się plotka, iż zostali oni aresztowani i przewiezieni do pobliskiego więzienia. Od tego momentu rozpoczęła się rozgrywać tragedia. Wściekły tłum ruszył na więzienie przy ul. Mickiewicza. Obiekt zdobyto przy okazji go niszcząc, lecz niby-aresztowanych nie znaleziono. Inne grupy protestujących udały się na teren Międzynarodowych Targów, aby w ten desperacki sposób zasygnalizować światu swoje problemy. Inne grupy udały się pod gmach Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Posypały się kamienie. Gdy wreszcie przybyła milicja, demonstranci wznieśli barykady i zaczęli szturmować budynek używając także tzw. koktajli Mołotowa. Na ulicy rozegrało się piekło. Jednakże wezwane wojsko nadal nie podejmowało żadnych działań, jedynie usiłowało osłaniać budynek publiczny, nie użyto żadnej broni oprócz pałek. W miarę jak zamieszki się wzmagały, przyszedł rozkaz użycia broni palnej (o godz. 13). Polała się krew. Do walki z powstańcami użyto oprócz karabinów także czołgi, wozy opancerzone. Walki trwały do świtu 29 czerwca. Pod koniec rozruchów "broniło" się dwustu uzbrojonych cywilów. W wyniku walk zginęło 77 osób, w tym 66 cywilów, rannych zostało blisko 600 osób, zniszczono kilkanaście pojazdów wojskowych, budynki użyteczności publicznej, środki komunikacji miejskiej, stację nadawczą. 150 osób aresztowano i poddano brutalnym przesłuchaniom. Nie mnie oceniać moralnie tamte wydarzenia, ani protestujących, ani władzę. Jedno jest pewne, potwierdzają to zapiski wspomnień. 100-tysięczny strajk nie był aktem spontanicznym, lecz został dokładnie zaplanowany i zorganizowany wcześniej.

Nadal w rolnictwie panowała trudna sytuacja paszowa i zbożowa. Umorzono wcześniejsze niektóre kredyty na łączną kwotę 2 mld rubli udzielone przez ZSRR. Jednocześnie zaciągnięto kredyty zbożowe z terminem płatności na lata 1961-1962. Wspomniana rewizja polityki rolnej sprawiła, że z 10,2 tys. (1956) spółdzielni rolniczych ostało się rok później 1,7 tys. Zlikwidowano najsłabsze gospodarstwa. Na tą sześciolatkę przypada szybkie przywracanie samorządności wsi, głównie poprzez kółka rolnicze i inne organizacje. Już w 1958 r. różnego rodzaju stowarzyszenia objęły swym zasięgiem 40% wsi. Rok wcześniej (57) zniesiono obowiązkowe dostawy mleka, a na pozostałe płody (mięso i zboże) zmniejszono kontyngenty o blisko 1/3. Wprowadzono preferencyjne rolnicze kredyty długoterminowe. Wzrastała produkcja nawozów azotowych (o 30%), produkcja maszyn i narzędzi rolniczych. Dzięki tym działaniom tylko w przeciągu trzech lat realne dochody rolników wzrosły o 24% oraz zwiększył się znacząco poziom technicyzacji.

Przez cały czas realizacji programu udział akumulacji (oszczędności, remontów, inwestycji i wzrostu kapitału obrotowego) wahał się pomiędzy 20-23%. Był zatem znacząco niższy, niż poprzednio. Przesunięcia środków na konsumpcję, budownictwo i rolnictwo bardzo wydatnie poprawiły stopę życiową, zarówno na wsi, jak i w mieście. Co prawda tempo wzrostu wartości produkcji przemysłowej było blisko trzykrotnie niższe, niż poprzednio, lecz i tak wartość rosła w stostunku rocznym o 9-10%. Naistotniejsze jednakże jest to, że znacząco uległy przyspieszeniu: produkcja środków spożycia (o 24%) oraz środków wytwarzania (o 17%). Mało tego, na bazie nowego przemysłu rozpoczęto produkcję zupełnie nowych, nie znanych dotąd, artykułów takich jak telewizory, pralki. Równie żywy rozwój zanotowało budownictwo. Liczba oddawanych do użytku mieszkań wzrosła o 48% i to na dodatek przy stałym poziomie zatrudnienia, co ozaczało wzrost wydajności pracy o ten sam odsetek! Bardzo znacząco poprawiła się sytuacja w służbie zdrowia. Rosła liczba łóżek i lekarzy nie tylko w liczbach bezwzględnych lecz także w przeliczeniu na 10000 mieszkańców, co przy dużym przyroście naturalnym (już wtedy jednym z najwyższych w Europie) pozwala na zdecydowanie pozytywną ocenę.

Z uwagi na rozluźnienie napięć politycznych, w tym czasie nastąpiło wyraźne ożywienie wymiany handlowej z zagranicą, w tym z Zachodem. W 1956 handel zagraniczy z krajami kapitalistycznymi osiągnął 37% wartości całego importu i eksportu. Polska, nadal jako kraj zacofany, eksportowała głównie surowce, a importowała maszyny i urządzenia. Lecz zarysowały się pozytywne tendencje właśnie dzięki tym tak wyklętym wcześniejszym inwestycjom w przemysł ciężki. Mianowicie wzrósł eksport maszyn i urządzeń z 12% w 1954 do 25% w 1956.

Równie korzystnie przedstawiała się sytuacja w obszarze dochodów ludności. Płace nominalne w okresie 1954-58 wzrosły o 45%, lecz jednocześnie ceny żywności zwiększyły się o 4%, a artykuły przemysłowe o 16%. Daj Boże taką dzisiaj inflację! Malał udział żywności w strukturze wydatków domowych. Dzięki temu płace realne wzrosły w całym kraju o ponad 1/4! W tym samym czasie sprzedaż detaliczna wzrosła o 55%. Różnica wynika stad, iż także rolnicy zaopatrują się w towary poprzez sklepy, a ich dochody wzrosły.

Bilans lat 50-tych

Przyjrzyjmy się zbiorczym zestawieniom. Układ tabelek jest taki sam, jak poprzednio.

Choć nie obeszło się bez kłopotów i tragedii, to bilans jest zdecydowanie pozytywny. W niemal wszystkich dziedzinach nastąpił postęp. Polepszyła się opieka zdrowotna, więcej budowano w ciągu roku mieszkań, a wciągu dekady przybyło ich grubo ponad milion. Większe nakłady na naukę, kulturę i oświatę dały zwzrost liczby osób z dyplomem wyższej uczelni. Wreszcie trzeba wskazać na o wiele wyższe zatrudnienie (wzrost o 2,4 mln) i wzrost realnych płac, choć nie aż tak znaczący. Wraz ze wzrostem dochodów ludności zmieniła się strutkura wydatków, a więc tzw. spożycie. Spadło spożycie ziemniaków i produktów zbożowych, a wzrosło spożycie mięsa i ryb (do 30-36 kg na osobę rocznie). Pojawiły się zupełnie nowe produkty, w tym telewizory, pralki i samochody osobowe. Dobrze działo się w rolnictwie, choć nadal utrzymano dostawy obowiązkowe. Nastąpił niemal trzykrotny wzrost liczby ciągników, podniosła się produkcja żywca i plony z 1 hektara.

Pozytywnie kształtowały się stosunki Państwo-Kościół, choć nie obeszło się bez incydentów. Kościoły mogły sprawować kult (msze, pielgrzymki, zgromadzenia zakonne, wydawanie prasy, stowarzyszenia), mógły prowadzić działalność charytatywną, sprawować posługę w wojsku, szpitalach i więzieniach.Podręcznik1.125 Przez pewien czas nauczanie religii odbywało się w szkołach.

Lata 50-te, a zwłaszcza druga połowa, przyniosły duże ożywienie kulturalne.Podręcznik1.175-176 Pojawiły się krajowe wydania literatury emigracyjnej (Gombrowicz, Wańkowicz). Powstało wiele nowych pism literackich, rozwijała się publicystyka i krytyka literacka. Z ważkich postaci twórców kultury należy wymienić Taduesza Różewicza, Wisławę Szymborską, Zbigniewa Herberta, Andrzeja Bursę, Marię Dąbrowską, Kazimierza Brandysa, Tadeusza Konwickiego, Sławomira Mrożka. Równie intensywnie kwitło życie teatralne. Wystawiano utwory awangardy światowej i polskiej, powstał teatr eksperymentu, cały szereg teatrów studenckich (krakowska "Piwnica pod Baranami") Rozwój udzielił się kinematografi. Powstały od podstaw wytwórnie filmowe. Z aktorów i twórców tych czasów należy przypomnieć Zbigniewa Cybulskiego, Andrzeja Wajdę, Anrzeja Munka. Malarstwo także nie pozostawało na uboczu. Z znaczących postaci należy wspomnieć o Anrzeju Wróblewskim, Tadeuszu Brzozowskim, Bronisławie Linke, Tadeuszu Kantorze. Dobrze miała się muzyka polska, zarówno poważna, jak i rozrywkowa. W 1956 zorganizowano I Festiwal Muzyki Współczesnej "Warszawska Jesień" o randze światowej. Międzynarodowe uznanie zyskali Witold Lutosławski i Grażyna Bacewicz. Odtwarzano zespoły ludowe ("Śląsk", "Mazowsze") Kwitła muzyka popularna. Prawie 5 mln osób miało radioodbiorniki, 400 tys. telewizory. Nastąpił rozwój turystyki i sportu. Rozpoczęło się pasmo sukcesów polskich sportowców, które trwało aż do lat 70-tych.
Zgodnie z zamierzeniami, podniósł się odsetek osób z wyższym wykształceniem i był pięciokrotnie wyższy niż przed wojną. Praktycznie zlikwidowano analfabetyzm.

Gdy rozmawiałem z wieloma osobami, które żyły i dorastały w tamtym okresie, to uderzył mnie jeden fakt. Niemal wszyscy wspominają ten okres pozytywnie. Konfrontacja wspomnień z tymi danymi pozwala mi stwierdzić, że lata 50-te były jednym z najlepszych i szczęśliwych okresów w historii pokoleń powojennych.

Dekada lat 60-tych

Dobre wyniki pierwszej pięciolatki (1955-59) skłoniły ekonomistów do nawrotu ku intensywnym inwestycjom. Przed krajem bowiem stanęło nie lada zadanie. Począwszy od drugiej połowy lat sześciedziątych na rynek pracy miały zacząć wchodzić duże liczebnie roczniki. Podobne warunki demografowie przewidywali na lata 70-te. Należało zatem utworzyć dość szybko nowe miejsca pracy. Drugim zadaniem, przed jakim stanęliśmy, to zmniejszenie dystansu technologicznego w przemyśle. Pierwsze kroki poczyniono w poprzedniej dekadzie, wspierając oświatę i naukę, dzięki czemu wreszcie pojawiły się wyszkolone kadry fachowców. Teraz natomiast trzeba było wykorzystać ten potencjał. Postanowiono zwiększyć udział akumulacji do 28%. Wraz ze wzrostem globalnej produkcji (dóbr konsumpcyjnych, środków wytwórczości) oraz płac realnych należało znacząco podnieść wydajność rolnictwa, jak również zabezpieczyć bazę energetyczną pod wzrost. W tej sytuacji pierwszoplanowe stały się inwestycje w górnictwo, elektrownie, hutnictwo oraz przemysł chemiczny (w tym przemysł nawozów sztucznych). Dochód narodowy miał się niemal podwoić, produkcja rolna miała wzrosnąć o ponad 30%, a przemysłowa o grubo ponad 200%

Najgorzej przedstawiała się sprawa rolnictwa. Powodem były klęski nieurodzaju aż w czterech latach (1962,63,64,69). W tym okresie nastąpił znaczący spadek globalnej produkcji roślinnej i pogłowia trzody chlewnej. Już po pierwszym roku kryzysu w listopadzie'63 dokonano korekty planu pięcioletniego. Ograniczono poziom inwestycji wstrzymując rozpoczęte roboty w przemyśle ciężkim, a środki finansowe i rzeczowe przesunięto na rolnictwo. Spowodowało to poprawę sytuacji rynkowej tak, że w następnej pięciolatce (1966-69) wznowiono inwestycje.

Dzięki pracom naukowo-badawczym odkryto złoża węgla brunatnego i rud. Zbudowano kopalnię odkrywkową węgla brunatnego w Turoszowie i Koninie oraz w bezpośrednim sąsiedztwie elektrownie. Inwestycje niekorzystne dla środkowiska, lecz bardzo ekonomiczne, gdyż produkcja energii elektrycznej oparta na węglu brunatnym jest ponad dwukrotnie tańsza od tej - na węglu kamiennym. Rozbudowano Rybnicki Okręg Węglowy (węgiel koksujący). Zgodnie z założeniami powstał potężny przemysł chemiczny. W Puławach - olbrzymi kombinat chemiczny, zakłady azotowe (w tym nawozy sztuczne), w Płocku - przemysł przeróbki ropy naftowej, tj. petrochemia (rafineria). Do zasadniczych iwestycji należą: huta aluminium w Koninie, kopalnia miedzi w Lublinie i Polkowicach, huta miedzi w Głogowie, Wybitnie wzrosła produkcja przemysłu maszynowego, przede wszystkim statki, ciężarówki, tabor kolejowy, sprzęt gospodarstwa domowego. Niestety nakłady na naukę - mimo, że były znaczące w stosunku do dochodu narodowego - nie były w stanie zmniejszyć przepaści myśli technicznej między Polską, a Zachodem. Dlatego podjęto decyzję o zakupie licencji na produkcję samochodu osobowego. Tym pojazdem był Fiat 125p. Od 1967 roku Fiata zaczęła produkować warszawska Fabryka Samochodow Osobowych na Żeraniu. Później dołączono także Poloneza.

Co prawda produkcja przemysłowa przekroczyła planowany poziom, jednakże produkcja rolnicza - dzięki nieurodzajowi - wrosła tylko o niecałe 25%. Wolno rosły płace realne (ok. 2-3% w stosunku rocznym). Tak powolne tempo oznaczało praktycznie stagnację. Co prawda dochody rodzin rosły, gdyż wzrastało zatrudnienie, lecz jednocześnie problemy w rolnictwie spowodowały trudności zaopatrzeniowe. Pojawiły się kolejki. Występował niedobór towarów w stosunku do dochodów. W 1967r. rząd zdecydował się na podwyższkę cen mięsa (o 17%), co w poważnym stopniu umniejszyło - i tak już skromny - wzrost płac. Minimalna płaca w latach 60-tych wynosiła ok. 1100 zł. Tyle zarabiał pracownik bezpośrednio po szkole. Lecz wystarczyło przepracować kilka miesięcy, by płaca wzrosła o 30% przez zmianę zaszeregowania. Czynsze wraz z kosztami opału, wody i elektryczności stanowiły ok. 20% minimalnego wynagrodzenia. Tak niskie opłaty zawdzięczaliśmy dotacjom.
Znacząco wzrosła liczba mieszkań oddawanych do użytku. Co prawda, w drugiej połowie dekady standard mieszkań obniżył się poprzez budowę mieszkań o tzw. ślepej kuchni (bez okien), lecz trzeba uczciwie przyznać, że lepiej mieć własne mieszkanie, niż tułać się po kontach u znajomych bądź rodziców.

Odrębnym epizodem był marzec'68. Cała sprawa zaczęła się w styczniu'68, gdy władze zażądały wstrzymania inscenizacji "Dziadów" Mickiewicza, motywując to antyradzieckimi wystąpieniami widowni. Decyzja władz wywołała protest środkowisk twórczych i akademickich. W lutym skierowano petycję (3000 podpisów) do Sejmu żadającą przywrócenia sztuki. Władze były nieugięte. Zwolniono z uczelni kilku studentów, którzy uczestniczyli w protestach (m. in. Adama Michnika). W wyniku tych działań 8 marca na kolejny wiec studencki przybyły oddziały MO i rozbiły tłum. Tak się akurat złożyło, że zarówno zbieraniem podpisów pod petycjami, jak i organizowaniem protestów, zajmowali się synowie dygnitaży partyjnych pochodzenia żydowskiego. Na domiar złego, wcześniej Izrael dokonał inwazji na Egipt. Sprawa nabrała charakteru politycznego, bowiem wcześniej ZSRR potępił zbrojną inwazję (Egipt należał do wspólnoty socjalistycznej). Z oczywistych względów USA i ich poplecznicy polityczni stanęli po drugiej stronie. Tym samym, w obliczu zimnej wojny, wszystkie państwa socjalistyczne (w tym Polska) także wydały oświadczenia potępiające Izrael. Żłożenie się tych dwóch faktów spwodowoało, że w kraju na krótko zawitała nagonka na ludność żydowskiego pochodzenia. Kraj ogarnęła fala protestów, strajków okupacyjnych na uczelniach, które raz po raz były rozbijane siłami porządkowymi. Posypały się aresztowania (blisko 3000). Wyrzucono co najmniej kilkudziesięciu studentów i kilku pracowników naukowych uznanych za prowodyrów zamieszek. Rozwiązano czasowo kilka wydziałów na Uniwersytecie Warszawskim. Kraj opuściło ponad 15 tys. osób pochodzenia żydowskiego, głównie funkcjonariusze zajmujący wysokie stanowsika w państwie.

Czas na podsumowanie dekady.

Pora powiedzieć co nieco o oświacie, kulturze i sztuce. Początek lat sześćdziesiątych to reforma szkolnictwa (obowiązek nauki do 18 roku życia), nawrót ideologizacji szkoły i wycofanie nauczania religii z placówek oświatowych. Nauczanie madał mogło się odbywać pod nadzorem kuratora, lecz nie na terenie szkół. Liczba studnentów na 10000 mieszkańców nie odbiegała od przeciętnej europejskiej. W roku 1970 liczba osób z wyższym wykształceniem osiągnęła poziom 800 tys. czyli dziesięciokrotnie więcej, niż przed wojną.
Liczba abonentów telewizyjnych wzrosła do 4 milnionów osób. Zakup ponad 3,6 mln w ciągu 10 lat telewizorów świadczy dobitnie o "biedzie" naszego narodu w tamtym okresie. Dodajmy, że telewizor był stosunkowo nowym wynalazkiem, a więc drogim. Polskie społeczeństwo wkroczyło w nowy etap rozwoju kultury - etap medialny. Wcześniej w kulturze masowej dominowało kino (100 mln widzów rocznie!
Rocznik2000) i radio. Wdrożono program dotarcia książki do masowego czytelnika. W tym czasie ukazało się ponad 10 000 tytułów książkowych, przy czym dominującą rolę miała literatura piękna i wydawnictwa popularno-naukowe. Książka była niezwykle tania, a co za tym idzie dostępna. Już w poprzedniej dekadzie dzieci nie musiały zakupywać podręczników szkolnych, gdyż te dostarczała im szkoła. Również rozwijała się prasa. Liczba tytułów wzrosła dwukrotnie do 2000. Dość dobrze radziła sobie sztuka, o ile nie wkraczała na teren polityki. Wśród twórców tego okresu znajdziemy takie osobistościPodręcznik1.225-227: (pisarze) Maria Dąbrowska, Jarosłąw Iwaszkiewicz ("Sława i Chwała"), Teodor Pernicki, Tadeusz Breza. Tadeusz Konwicki, Wojciech Żukrowski, Stanisław Lem, Zbigniew Herbert, Tadeusz Różewicz, Stanisław Grochowiak, Wisława Szymborska, Jerzy Harasymowicz, Stanisław Mrożek. Intensywnie rozwijał się teatr (Kazimierz Dejmek, Adam Hanuszkiewicz). Nowum było stworzenie teatru telewizji oraz Kabaretu Starszych Panów (Jeremi Przybora, Jerzy Wasowski). Warto wspomnieć jeszcze o działającym w Krakowie od 1956r teatrze Cricot 2 Tadeusza Kantora. Ze znanych aktorów warto wspomnieć: Gustawoa Holoubka, Bogumiłowa Kobielę, Zofię Kucównę, Andrzeja Łapickiego, Daniela Olbrychskiego. W kinematografi przeważały filmy z klasyki literatury. Do największych ekranizacji należały: "Krzyżacy" Alexandry Fordy, "Popioły" Andrzeja Wajdy, "Farano" Jerzego Kawalerowicza. Z plastyków wspomnieć należy o Henryku Tomaszewskim - wybitnym twórcu plakatów o międzynarodowej sławie. Znaną postacią, która pojawiła się na arenie twórczej był Władysław Hasior. Światowym uznaniem cieszyli się dyrygencji i kompozytorzy: Witold Lutosławski i Krzysztof Pednerecki.
Oprócz kultury wysokich lotów rozwijała się tzw. kultura masowa. Ogromną popularność zdobyła muzyka pop, zarówno zagraniczna, jak i polska. Z polskich zespołów i wykonawców czołówkę stanowili Czesław Niemen, Ewa Demarczyk, Wojciech Młynarski, Czerwone Gitary, Niebiesko-Czarni. To właśnie w latach 60-tych zaczęto organizować festiwale: opolski i sopocki.

Mimo wydarzeń z marca'68 polska nauka miała się całkiem nieźle. Wielu naukowców dzięki pracom badawczym ze środków budżetowych zyskało międzynarodową sławę. Wbrew obiegowym opiniom rozwijały się zarówno nauki ścisłe, jak i humanistycznePodręcznik1.224. Do czołówki naukowców dyscyplin ścisłych należeli: Karol Borsuk, Kazimierz Kuratowski, Stanisław Mazur (matematycy), Marcin Danysz, Jerzy Pniewski, Leonard Sosnowski (fizycy), Włodziemierz Trzebiatowski (chemik), Władysław Szafer (botanik), Witold Dega, Adam Gruca, Tadeusz Krwawicz (lekarze), Janusz Groszkowski, Romuald Cebertowicz (nauki techniczne), Oskar Lange (ekonomista). Z humanistów światowe uznanie zyskali: Roman Ingarden, Tadeusz Kotarbiński, Władysław Tatarkiewicz (filozofowie), Józef Chałasiński, Maria i Stanisław Ossowscy, Jan Szczepański (socjologowie), Witold Doroszewski (językoznawstwo), Stanisław Herbst, Stefan Kieniewicz, Henryk Łowmiański, Tadeusz Manteuffel (historycy).

Równie sprawnie rozwijał się sport, zarówno ten masowy, jak i wyczynowy, choć nie w tak dużym stopniu, jak w poprzedniej dekadzie. No cóż, trudno, aby stać się hegemonem we wszystkich konkurencjach sportowych ;-) Tylko na olimpiadzie w Tokio Polska zdobyła 23 medale, w tym 7 złotych.

Dekada lat 70-tych

Po doświadczeniach poprzedniego dziesięciolecia wyciągnięto należyte wnioski. Poprzedziły je badania nad gospodarką. Stwierdzono, że zbudowano podstawę surowcowo-energetyczną i przemysł bazowy do produkcji, lecz zachwiane zostały proporcje pomiędzy przemysłem środków wytwóczości, a środków konsumpcji. Do dyspozycji ludzi pozostawało coraz więcej środków, zarówno przez wzrost płac, jak i zatrudnienia, lecz wzrost produkcji dóbr do użytku prywatnego był za niski, by pokryć rosnącą pulę gotówki. Stąd tak dotkliwe podwyżki już w roku 1967. Po drugie gospodarka polska zdominowana była przez przemysł maszynowy i elektrotechniczny, z nastawieniem na urządzenia mechaniczne, duże i ciężkie. Taki profil produkcji powoduje, że gospodarka na jednostkową wartość produckji jest materiałochłonna i energochłonna. Tymczasem gospodarka kapitalistycznych krajów uprzemysłowionych zmieniała swą strukturę w kierunku produkcji urządzeń elektrycznych, optycznych, precyzyjnych i to głównie ukierunkowaną na rynek gospodarstw indywidualnych. Pojawiła się też zupełnie nowa gałąź przemysłu - elektronika. Co prawda już wcześniej istniał przemysł elektrotechniczny (m.in. telewizory), lecz dopiero stworzenie pierwszego układu scalnonego, a następnie mikroprocesora (Intel 4004, 1971) otworzyło drogę do rozszerzenia asortymentu i upowszechnienia. Wszystkie te przyczyny złożyły się na to, że postanowiono zainwestotować w przemysł konsumpcyjny oraz nowoczesne technologie i gałęzie, m.in. elektronikę. Niestety mimo nakładów na naukę, nie zdołano odrobić w ciągu 25 lat, blisko dwu-wiekowego zacofania. Poziom polskiej myśli technicznej wciaż był zbyt niski, a embargo naukowo-techniczne nałożone na kraje socjalistyczne dodatkowo obniżało poziom. Tak czy inaczej, poziom technologiczny był zbyt niski, by zbudować przemysł w oparciu o własne rozwiązania. Podjęto decyzje o rozwoju w oparciu o obce technologie. Wedle projektów lata 70-te miały być okresem rewolucji naukowo-technicznej.

Zanim omówię inwestycje i stan gospodarki, to najpierw przedstawię dość istotne dwa wydarzenia.
12 grudnia 1970 rada ministrów, w sytuacji rosnącej luki inflacyjnej (pieniądze bez pokrycia w towarze) zdecydowały się na regulację cen. Miała zdrożeć żywność, natomiast obniżka objęła produkty przemysłowe. Okres niefortunny, bo przedświąteczny. Na efekty nie trzeba było długo czekać. 14 grudnia wybuchły strajki na Wybrzeżu. Zwołano w Stoczni Gdańskiej wiec. Protestujący domagali się przywrócenia cen z 12 grudnia (pkt 2) oraz podwyżki płac o 30% (pkt 3) . Uczestnicy przeszli pod budynki Komitetu Wojewódzkiego PZPR. W miarę jak protesty się nasilały wzrastała także agresja tłumu. Doszło do starć w okolicach Dworca Głównego i KW PZPR z siłami porządkowymi. Odnotowano przypadki grabienia sklepów. Wprowadzono godzinę milicyjną. Następnego dnia strajki objęły porty i stocznie Trójmiasta. Jak dzień wcześniej, uformowany pchód (ok. 10 tys. osób) w Stoczni Gdańskiej wyruszył do miasta. Niestety, jak poprzednio, rozpoczęły się walki. Oblężono KW MO oraz KW PZPR. Wkrótce podpalono gmach PZPR. W tym momencie do akcji wkroczyło wojsko. W Gdyni protest miał łagodny przebieg i nie było ekscesów. Tymczasem w Gdańsku w kolejnych dniach dochodziło do rozruchów. 17 grudnia wojsko otworzyło ogień do ludzi idących do pracy (nieporozumienia we władzach). Zginęło 18 osób. Tegoż samego dnia robotnicy Stoczni im. Adolfa Warskiego zdemolowali i spalili budynek KW MO. 20 grudnia zawarto porozumienie, jednakże nie zgadzali się na nie robotnicy. 21 grudnia powołano Międzyzakładowy Komitet Strajkowy obejmujący ok. 100 zakładów. Po zmianach w kierownictwie partii Komitet zakończył strajk i orzekł poparcie dla nowych władz. W okresie 14-22 grudnia zginęło 45 osób, w tym 5 wojskowych, 1164 zostało rannych, przeszło 5000 aresztowano. W strajku, a raczej burdach ulicznych uczestniczyła młodzież. Zniszczeniu uległy budynki państwowe, sklepy, pojazdy cywilne i wojskowe. Straty materialne wyceniono na 450 mln złotych.
Do podobnych wydarzeń doszło w czerwcu 1976, gdy Sejm przyjął projekt podwyżek cen i zasad ich rekompensat. Według niego mięso i wędliny miały wzrosnąć nominalnie o 70%, a cukier o 100%. Tak duże podwyżki wynikły z tego, że po wydarzeniach z grudnia'70 władze zastosowały politykę szytwnych cen żywności. Różnice między ceną realną a rynkową pokrywano przez dotacje budżetowe. Na takie rozwiązanie naciskał także ZSRR, ktory udzielił w tym celu pożyczki (1971). Niestety nierównowaga rynkowa wzrastała, a dotacje groziły załamaniem budżetu. Po przedstawieniu propozycji podwyżek 25 czerwca wybuchły strajki w Radomiu, Ursusie i w Płocku, które później rozszerzyły się na inne ośrodki. W Radomiu tłum spalił kilka budynków, m.in. budynek PZPR. Zanotowano liczne przypadki grabienia sklepów. Milicja używała armatek wodnych, pałki i gazy łzawiące. Wieczorem do akcji użyto ZOMO. Zginęło dwóch uczestników demonstracji. Aresztowano ok. 2000 osób. Władze wycofały się z podwyżek. W lipcu w wyniku prowadzonego dochodzenia kilkaset osób trafiło przed Kolegia do Spraw Wykroczeń. Skazano przez sądy 200 osób, z czego 24 przez Sąd Wojskowy. Zwolniono dyscyplinarnie z pracy kilka tysięcy osób. Było to więc pyrrusowe zwycięstwo ze strony demonstrantów i to nie tylko z powodu zwolnień i kar. Deficyt nadal wzrastał, tak że w 1981 roku sięgnął niemal połowy budżetu państwa! O konsekwencjach napiszę w dalszej części.

Dekada lat 70-tych to najlepszy okres dla rolnictwa, przynajmniej jeżeli chodzi o stronę ekonomiczną i socjalno-społeczną. Niestety na polu produkcji przydażyło się kilka lat klęsk nieurodzaju. Pierwszym takim rokiem był 1970. Wtedy z tego powodu pojawiły się kłopoty zaopatrzeniowe. W okresie 1971-76 dochody rolników rosły rocznie o 15%. Wreszcie zniesiono obowiązkowe dostawy. Rozwinięto system konrtaktacji i skupu. Utworzono linie kredytowe na szczególnie dobrych warunkach. Dzięki temu niemal cała wieś przebudowała swoje domostwa i gospodarstwa. Drewniane budynki, nierzadko kryte strzechą, zastąpiły murowane z łazienkami i ubikacjami. Był to więc olbrzymi postęp. Znaczący postęp zanotowano w infrastrukturze; wodociągowej i elektrycznej. Na początku dekady (1972) objęto rolników ubezpieczeniem rentowym i emerytalnym. Nie od dziś wiadomo, że gospodarstwa małe są mniej efektywne od średnioobszarowych. Jednocześnie następował duży odpływ młodziezy do miast. Następowała zmiana struktury ludności wiejskiej. Wieś zaczęła się starzeć. Na gospodarstwach zostawali ludzie w wieku emerytalnym bez spadkobierców. W tej sytuacji rząd stworzył projekt. Rolnik mógł zrzec się na rzecz skarbu państwa ziemię ze swojego gospodarstwa, a w zamian za to otrzymywał emeryturę. Ziemie te następnie włączano w obszar PGRów. Niestety zaniedbano przy tym wpisu do ksiąg wieczystych i dziś nieuczciwi spadkobiercy domagają się zwrotu ziemi w oparciu o zapisy w księgach. Pewne problemy zaczęły się pojawiać po roku 77, gdy załamał się import pasz. Niestety mimo inwestycji przez tyle lat nie zdołano zwiększyć produkcji pasz do wystarczającego poziomu. Skutkiem tego było załamanie się produkcji mięsa w 1980r.

Od 1971 roku wprowadzono zupełnie nową politykę gospodarczą. Zmieniły się nie tylko założenia polityczne, lecz i ekonomiczne oraz organizacyjne. Pierwsze kroki podjęto już w 1957 r, rozpoczynając decentralizację gospodarki, gdyż model sterowania centralnego na tym poziomie rozwoju stał się mało skuteczny. Lata 70-te przyniosły dalsze usamodzielnienie przedsiębiorstw. Od tej pory przedsiębiorstwa zaczęły prowadzić pełną kalkulację ekonomiczną zysków i kosztów. Nadal plany produkcyjne wyznaczało centrum, ono także koordynowało transfer produktów pomiędzy przedsiębiorstwami i rozdział produkcji na rynek. Oczywiście nie wszystko działało dobrze. Takim komicznym przykładem, lecz dotkliwym w skutkach był brak sznurka do snopowiązałek w rolnictwie. Zmieniono także politykę społeczną. O ile wcześniej za efekty gospodarcze odpowiadała tylko władza, to teraz za efekty w firmie współodpowiedzialność mieli wziąć zatrudnieni. Wprowadzono w tym celu tzw. system bodźców materialnych mający na celu zachęcenie do lepszej pracy i wykorzystanie inicjatywy pracowniczej. System obejmował także nowe sposoby wynagradzania. Zreformowano system płac. Choć pewne regulacje istniały wcześniej, to jednak dopiero teraz wprowadzono pełną regulację. Rozpiętość płacy zasadniczej w obrębie przedsiębiorstwa nie mogła być większa jak 1:4, tj. dyrektor nie mógł mieć stawki czterokrotnie większej, niż najniżej uposażony pełnoetatowy pracownik w firmie. W skali całego kraju relacja ta wynosiła 1:9 i obejmowała najwyższe władze administracyjne i partyjne. System ten także w pewnym stopniu uzależniał wypłaty od kondycji przedsiębiorstwa. W ten sposób dokonało się znaczne zróżnicowanie regionalne płac. Warto też wspomnieć, że oprócz płacy zasadniczej wliczano dodatki: rodzinny, wysługę lat, wykształcenie (poprzez zaszeregowanie) oraz nadgodziny. Odrębnym wynagrodzeniem objęto tzw. projekty racjonalizatorskie. Pracownik, nawet po szkole podstawowej, mógł zgłosić projekt racjonalizatorski dotyczący funkcjonowania przedsiębiorstwa (np. produkcji). Projekt ten następnie kierowano do oceny i rzeczowo-ekonomicznego przygotowania przez zespół fachowców po studiach, także zatrudnionych w tym przedsiębiorstwie. Jeżeli analiza wykazała jego przydatność, takiemu pracownikowi przysługiwało specjalne wynagrodzenie - premia. W takim wypadku wynagrodzenie przysługiwało także zespołowi koordynującemu. Jeśli projekt nie mógł zostać oceniony w przedsiębiorstwie, bądź wykraczał poza profil działalności tejże firmy, wtedy taki projekt przesyłano do NOTu. W przypadku wdrożenia, pracownikowi przysługiwały prawa autorskie i wynagrodzenie. Niestety system ten został poważnie nadwątlony przez dyrekcję wielu zakładów, która także chciała "coś mieć z tego"

Tym, czym wyróżniła się ta dekada, to inwestycje w przemysł lekki i konsumpcyjny. Zbudowano także od podstaw przemysł elektroniczny (np. MERA-ELZAB, ELWRO). Ogólem w okresie 1971-76 zainwestowano przeszło 2 biliony złotych (w cenach z 1976), tj. ok. 570 miliardów dolarów. Na cele inwestycyjne zaciągnięto także cały szereg pożyczek w krajach zachodnich. Łączna ich kwota wyniosła ok. 10 mld $. Wydano je głównie na zakup licencji i niektórych materiałów i prefabrykatów. Produkcja z tych licencyjnych zakładów była w znacznej części przeznaczona na eksport. W ten spsoób chciano zapewnić samospłacenie się inwestycji. Obliczono, że pierwsze zyski netto przedstiębiorstwa te miały przynieść dopiero pod koniec lat 70-tych i w latach 80-tych, tj. po wybudowaniu zakładów wytwarzających produkty wyjściowe do produkcji i spłaceniu długów. W wyniku inwestycji wartość majątku produkcyjnego zwiększyła się ponad 2,5 raza. Gospodarka polska pod koniec lat 70-tych była jedną z najmłodszych gospodarek w bloku socjalistycznym i kapitalistycznym oraz najnowocześniejszą w bloku wschodnim. Blisko 80% przedsiębiorstw zostało wybudowane bądź poważnie unowocześnione i zmodernizowane po wojnie, lecz jednocześnie aż 2/3 przedsiębiorstw stanowiły zakłady bądź nowo wybudowane, bądź ich okres eksploatacji nie przekraczał 15 lat. Proszę pamiętać, że o wiele łatwiej jest zmienić linię technologiczną w istniejącym zakładzie, niż wybudować zakład od podstaw włącznie z uzbrojeniem terenu (infrastrukturą), tj. wybudowaniem kanalizacji, wodociągów, sieci energetycznej, dróg, linii kolejowych, linii telekomunikacyjnych itd. Szacuje się, że koszty infrastruktury przekraczają 60% ogółu nakładów inwestycyjnych. Ciągi technologiczne nie stanowią więcej niż 20% wartości całościowej inwestycji. Rozwój gospodarczy nie mógłby się dokonać bez ożywienia wymiany handlowej z zagranicą, zwłaszcza z Zachodem. Sprzyjały temu dwa zjawiska. Po pierwsze RFN w połowie roku 1970 uznał nienaruszalność granic w Europie, co umożliwiło nawiązanie dobrych kontaktów dyplomatycznych. W grudniu 1970 podpisano umowę o przyjaźni. Na całym świecie dało się odczuć odprężenie polityczne. Po drugie, wojna izraelsko-arabska spowodowała perturbacje gospodarcze w świecie zachodnim. Poza tym Zachód posiadał do dyspozycji wolny kapitał, lecz nie miał gdzie go lokować. Stąd z dużą łatwością i chęcią udzielano kredytów, nawet bez odpowiedniego przygotowania planu inwestycyjnego. Chętnie sprzedawano nawet nowoczesne technologie. Szeroko rozwinęła się współpraca naukowa. Ułatwiono wyjazdy za granicę. Te wszystkie działania, zarówno w polityce wewnętrznej i zagranicznej, jak i w gospodarce sprawiły, że był to okres największych i najnowocześniejszych inwestycji oraz szybkiego wzrostu dochodow. Średnie tempo realnego wzrostu płac wyniosło w okresie 1971-76 6-7%. Produkcja przemysłowa rosła w tempie 10-11% rocznie. O sukcesie niech świadczy fakt, że tylko wartość produkcji przemysłowej Warszawy zwiększyła się realnie przeszło sto razy w stosunku do 1946 roku!

Przed przystąpieniem do analizy tabel konieczna jest mała uwaga. Rok 1980 był tym rokiem, gdy gospodarka zanotowała wyraźny spadek w produkcji i tym samym w dochodach. Zatem wybrany rok niewpełni poprawnie ukazuje stan gospodarki po inwestycjach dekady "wielkiego skosku". Jednakże ze względów formalnych pozostawiłem wybór lat bez zmian.
 

Jak wspominałem, spadek nastąpił w rolnictwie z powodu klęsk nieurodzaju i kłopotów z importem pasz. W praktycznie wszystkich pozostałych obszarach nastąpił postęp nie tylko ilościowy, lecz i jakościowy. Zmieniła się struktura gospodarki. Rozwinięto przede wszystkim przemysł środków konsumpcji, niewiele zmieniając produkcję dla przemysłu (np, liczba obrabiarek nie zmieniła się). Wzrosło zatrudnienie o ponad 2,3 mln osób. Mimo inwestycji w energetykę, Polska odczuwała na tym polu deficyt. Zdarzały się coraz częściej wyłączenia prądu, przede wszystkim w przemyśle, a w drugiej kolejności u odbiorców indywidualnych. Bilans dopiero uległ poprawie w następnej dekadzie, dzięki dokończeniu inwestycji, m.in. Bełchatów.

Dekada lat 70-tych przyniosła rozwoj polskiej nauki, kultury, sportu Podręcznik1.269-274, choć nie tak ekstensywny, jak w latach poprzednich. Kontynuowano badania naukowe. To właśnie w Polsce opracowano modularną architekturę skalarną komputera. Niestety z przyczyn politycznych (ZSRR) nie można było kontynuować prac. Rozwiązania te znalazły swoje miejsce w przemyśle amerykańskim. Dużo więcej suckesów odnotowano na polu teoretycznym. Światowym uznaniem cieszyli się Sylwester Kaliski (fizyka), Kazimierz Urbanik (matematyka), Jan Kielanowski (biologia), Marian Weiss (medycyna), Stefan Nowak, Jerzy Szacki (socjologia). Polscy uczeni także włączyli się do badań kosmicznych. Dużym uznaniem w świecie cieszyła się polska kultura. Od 1971r organizowano Warszawskie i Międzynarowe Spotakania Teatralne. We Wrocławiu organizowano doroczne spotakania teatru otwartego, na które zjeżdżała się awangarda z całego świata. Do szanowanych teatrów należały Teatr Stary w Krakowie, Teatr Dramatyczny w Warszawie (dyr. Gustaw Holoubek) i Teatr Narodowy (dyr. Adam Hanuszkiewicz). Oprócz tego prężnie działały Teatr Cricot 2 T. Kantora, Teatr Laboratorium J.Grotowskiego, teatry studenckie. Malarstwie i rzeźbie oprócz znanych twórców (plakat - Franciszek Starowieyski) pojawił się Jerzy Duda-Gracz. Muzyka poważna cieszyła się międzynarodową sławą. Mieliśmy wspaniałych twórców, kompozytorów, muzyków, których sława trwa do dziś. Wymieńmy tylko kilku z nich: Krzysztof Pednerecki, Wojciech Lutosławski (kompozytorzy), Jerzy Maksymiuk, Bogdan Wodiczko (dyrygenci), Krystian Zimmerman (pianista), Teresa Żylis-Gara, Wiesław Ochman (śpiewacy operowi). Równie prężnie działała polska kinematografia: Andrzej Wajda ("Wesele" 1972, "Człowiek z marmuru" 1977), Krzysztof Zanussi ("Iluminacja" 1973, "Barwy ochronne" 1977), Krzysztof Kieślowski (kino moralnego niepokoju). Dużym zainteresowaniem cieszyły się polskie seriale ("Czterdziestolatek","Dyrektorzy") i filmy pełnometrażowe ("Noce i dnie", "Seksmisja" itd). Sukces film polski zawdzięczał nie tylko dobrym reżyserom, scenarzystom, lecz także aktorom. Uznaniem cieszyli się: Krystyna Janda, Maja Komorowska, Daniel Olbrychski, Jerzy Stuhr, Zbiniew Zapasiewicz. O dziwo, w kraju propagadny i cenzury, światowym uznaniem cieszył się polski film dokumentalny. Koniec lat 70-tych jest okresem wejścia na estradę nowych twórców, w tym w obszarze piosenki studenckiej. Rozwijały się kabarety ("Pod Egidą", "Elita"). Oprócz działalności oficjalnej rozwija się tzw. drugi obieg. Wydane zostają przekłady dzieł literatury obcej, a także emigracyjnej (Czesław Miłosz). Działa Towarzystwo Kursów Naukowych - zespół pracowników naukowych wykładających nieoficjalnie zakazane tematy, np. inwazja radziecka 17 września 1939.
Lata 70-te to chyba jeden z najlepszych okresów polskiego sportu wyczynowego. Niemal na każdej olimpiadzie i zawodach nasi zawodnicy zdobywali medale: Monachium 1972 (21), Montreal 1976 (24). Sukcesy odnosili piłkarze (MŚ '74 w RFN, III miejsce), kolarze (Ryszard Szurkowski, "Wyścig Pokoju").

Początki kryzysu i jego przyczyny

Kryzys 1976-1983, którego wielu z nas doświadczyło miał bardzo złożone przyczyny. Część z nich już wcześniej wspomniałem. Tutaj spróbuję zebrać je wszystkie i powiązać w logiczną całość. Zasadniczno można wyróżnić trzy grupy przyczyn:

  1. Przyczyny społeczne.
    W tej grupie należy przede wszystkim wymienić naciski na płace i stałe ceny. Podstawowym środkiem używanym, a raczej nadużywanym w swych formach był strajk. Strajki nie tylko zaburzały życie społeczne, lecz rozprężały życie gospodarcze i wyrządzały ogromne szkody materialne. O ile w gospodarce wolnorynkowiej strajki obejmujące kilka zakładów nie wpływają znacząco na kraj, o tyle w przypadku gospodarki planowej, strajk nawet dwóch zakładów może rozłożyć niemal całą działalność produkcyjną i handlową, z uwagi na ścisłe powiązania produkcyjne zakładów między sobą. Władze doskonale zdawały sobie sprawę z tych faktów, dlatego "dla świętego spokoju" cofały podwyżki cen, czym tym samym utrwalały nierównowagę rynkową. Skutki były dwojakie. Po pierwsze, sklepy była ogałacane ze wszystek towarów. Wkrótce utrwalił się fałszywy stereotyp, że towaru jest za mało i należy zaopatrzyć się na zapas. Gdy więc przyszła dostawa, natychmiast ustawiały się kolejki, a ludzie wykupywali wszystko w nadmiarze, zakupując nawet telewizory po kilka sztuk. Tego typu niemal panika rynkowa potrafi sparaliżować nawet tak zorganizowane gospodarczo kraje, jak USA. Jakiś czas temu mogliśmy zaobserwować dowód tej hipotezy. Po drugie, konieczność utrzymania stałych cen przy jednocześnie wzrastających płacach, zmusiła władze do nadmiernego dotowania towarów rynkowych. W miarę jak rosły płace, dotacje zwiększały się, a tym samym nierónowaga budżetowa i presja inflacyjna. Było to samonapędzające się koło autodestrukcji. Płace i dotacje rosły, wraz z inwestycjami rosło zatrudnienie, a więc i dochody ludności, tymczasem masa towarowa nie wzrastała tak szybko, tak więc luka rynkowa stale powiększała sie.

  2. Przyczyny gospodarcze.
    Wojna izraelsko-arabska i deklaracja RFN o poszanowaniu granic paradoksalnie ostatecznie spowodowały ożywienie wymiany handlowej z krajami Zachodu. Odprężenie polityczne wydawało się być stabilne i trwałe. Zaciągnęliśmy więc kredyty dolarowe na korzystnych warunkach, kupiliśmy technologie, zbudowaliśmy zakłady, które miały produkować na rynki zachodnie. W ten sposób miało dokonać się spłacenie inwestycji i unowocześnienie gospodarki. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie rozwijający się kryzys gospodarczy i hiperinflacja w krajach zachodnich. O ile eksport był w tej sytuacji korzystny, o tyle import wręcz tragiczny. Rzecz w tym, że nie zbudowaliśmy fabryk do półproduktów. Chcąc wywiązywać się z spłat kredytów musieliśmy kupować coraz droższe półprodukty do fabryk na technologii zachodniej. To znakomicie przekreślało wszelkie zyski. Drugim problemem był import pasz. Przez 30 lat nie udało się skłonić rolników do produkcji roślinnej na pasze. W sytuacji, gdy bilans handowy z zagranicą był ujemny (więcej wydawaliśmy dolarów na import, niż uzyskiwaliśmy z eksportu) zaczęło brakować środków na zakupy pasz. Klęski żywiołowe (przede wszystkim susze) spowodowały nieurodzaj w kolejnych latach począwszy od 78. Tym samym gwałtownie spadała produkcja mięsa (blisko o połowę). Dodatkowo sytuację komplikował sposób rozliczania się z handlu w ramach RWPG. Ceny ustalano na podstawie tzw. pięcioletniej średniej kroczącej cen światowych. O ile w czasie stabilizacji system sprawował się dobrze, o tyle w trakcie kryzysu Zachodu - ogałacał nas.

  3. Przyczyny polityczne.
    W zasadzie, to właśnie one przesądziły o katastrofie, która miała miejsce w roku 1981. Jak wcześniej wspominałem, kierownictwo KPZR naciskało na to, by trzymać stałe ceny. W tym celu udzielono nam pożyczkę na wyrównywanie deficytu budżetowego. Nie muszę chyba już tłumaczyć, że utrwalało i pogłębiało to z każdym rokiem kryzys. Jest wszakże jeszcze jednen zespół przyczyn, który wchodzi w tą grupę. Jestem pewien, że zaskoczy bardzo wiele osób. Mianowicie, padliśmy ofiarą polityki państw zachodnich - wciągnięto nas w pułapkę zadłużenia. Pokrótce sprawa tak się przedstawiała. Tuż po wojnie odbyła się konferencja (GATT), na której omawiano zagadnienie handlu światowego. Od samego początku kraje kapitalistyczne wysuwały żądania polityczne w stusunku do obozu socjalistycznego. Z powodu gospodarki planowej nie chciano nawet przyjąc nas (i inne kraje socjalistyczne) do stowarzyszenia. Jednakże w końcu udało się przekonać zachodnich "partnerów" o korzyściach wynikających z wzajemnej wspópracy. Kraje, które ratyfikowały porozumienie uzyskały tzw. KNU (Klauzula Najwyższego Uprzywilejowania). Polska też ten status uzyskała (1947). Owe KNU miało oznaczać, że kraje je posiadające nie mogą być w jakikolwiek sposób szykanowane w wymianie handlowej, kraj importer nie będzie stawiał żadnych ograniczeń prawnych, gospodarczych, finansowych. Jeżeli chodzi o cła, to mialy one być dużo niższe, niż dla krajów bez statusu KNU. Porozumienie swoją drogą, a praktyka inną. Nie dość, że Amerykanie nałożyli swoiste embargo na kraje socjalistyczne (a więc i na nas), to jednocześnie wbrew zapisom porozumeinia z GATT rozwijano z wyłączeniem nas oddzielne porozumienia międzynarodowe o wolnym handlu. Efekt był taki, że już pod koniec 1979 kraje socjalistyczne były jedynymi, które - mimo statusu KNU - były obłożone najwyższymi cłami. Najbardziej niewiarygodne łamanie porozumień miało miejsce ze strony Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. EWG w ramach działań ochronnych własnego rynku stosowała nagminnie tzw. cła antydumpingowe na produkcję socjalistyczną, która rzekomo - wg nich - była dotowana i przez to tańsza. Wprowadzono koncesjonowanie (pewna forma reglamentacji) importu z krajów socjalistycznych. Zniesiono gwarancje bankowe i rządowe na obrót ze Wschodem. Wszystko to powodowało, że mieliśmy niewielkie szanse na zwiększanie wymiany handlowej z Zachodem. Pierwsza połowa lat 70-tych cechowała się otwarciem Zachodu na Wschód, tym i Polskę. Niestety w drugiej połowie, na arenę wkroczyła nowa idea religijno-ekonomiczna: neoliberalizm z M. Friedmanem na czele. Jak powszechnie wiadomo, neoliberałowie z zaciekłą nienawiścią odnoszą się do wszystkiego, co choć przypomina socjalizm. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wprowadzono względem nas ostre restrykcje wszelkiego rodzaju, od odrębnych wyższych norm techniczno-sanitarnych na nasze produkty, poprzez cła, do zakazu importu włącznie. Apoegum antypolskiej polityki osiągnięto w roku 1982, gdy prezydentem USA został Ronald Reagan. Wtedy to zamrożono nam możliwość spłaty kapitału kredytu. Mogliśmy spłacać jedynie odsetki. Podniesiono niemiłosiernie stopy procentowe. O ile całkowite zadłużenie w końcu 1979 roku sięgało 19 mld $, to już trzy lata później 39 mld $. Zostaliśmy wepchnięci w pułapkę zadłużenia. Pozbawieni realnego i uczciwego dostępu do dolarowych rynków zbytu, z lichwiarskimi kredytami, pogrążaliśmy się w maraźmie gospodarczym.

Jak widać, przyczyny kryzysu są bardzo złożone. Złożyły się nań warunki wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Niemniej jednak decydujące znaczenie miała postawa Zachodu, który za wszelką cenę dążył do zniszczenia gospodarczego Wschodu, a więc i nas.
Paradoksalnie, ten sam kryzys, który na chwilę otworzył okno na bogaty świat, później stał się współprzyczyną naszych trudności. Konsekwencją wojny izraelsko-arabskiej był tzw. kryzys naftowy, w czasie którego państwa arabskie zrzeszone w OPEK podnosiły ceny ropy. To wywołało właśnie kryzys gospodarczy w całym zachodnim świecie. Ceny rosły, stopy procentowe kredytów również. Musiało się to też odbić na nas. Już w 1976 r. wstrzymano niemal wszystkie inwestycje. Pojawiły się olbrzymie problemy z zaopatrzeniem zakładów w prefabrykaty i pasze z zachodu. Gospodarka zaczęła zwalniać swe tempo, tak że już w 1978 zanotowaliśmy regres gospodarczy.

Dekada lat 80-tych

Ostatnie dziesięć lat PRL, to okres niezwykle burzliwy i obfitujący w dramatyczne wydarzenia. Oprócz 1,5 rocznego stanu wojennego, represji wobec ruchu społecznego "Solidarność", doświadczyliśmy niemal katastrofy gospodarczej. Najtrudniejszy okres przypadł na lata 1980-1982. Już od 1983 odbiliśmy się od dna, a w 1988 uzyskaliśmy poziom z 1980 r. Rok 1989 był przełomowy politycznie i gospodarczo, a jednocześnie w gospodarce nastąpiła stagnacja. Mimo dość szybkiego odrabiania strat w średnim tempie 5% rocznie, nie zdołaliśmy uzyskać poziomu z roku 1978. Jeżeli chodzi o nakłady inwestycyjne, to z roku na rok coraz bardziej malały, osiągając zaledwie 50% wielkości z roku 1980. Dokończono duże inwestycje (w przemyśle paliwowo-energetycznym), przesunięto środki na rolnictwo (15% ogólu inwestycji) oraz przemysł konsumpcyjny, głównie rolno-spożywczy. Niezwykle niskie były odpisy amortyzacyjne (do 1,5% rocznie), co zdecydowanie pogorszyło stan techniczny gospodarki. Pod osłoną stanu wojennego dokonano cały szereg ważnych reform gospodarczych. Choć w okresie '83-85 pod tym względem zanotnowaliśmy nawet regres, to po '85 znowu powróciliśmy na ścieżkę reform.

Niewątpliwie najbardziej burzliwy społecznie, a jednocześnie najbardziej dotkliwy dla gospodarki był okres 1980-82. Już od '76 wprowadzono tzw. talony na cukier. Szereg lat klęsk nieurodzaju oraz problemy zaopatrzeniowe z paszami spowodowały ogromny regres w produkcji żywności. W 1981 pogłowie zwierząt rzeźnych spadło o 28%, spadła globalna produkcja roślinna i wydajność z 1 ha. Polska stanęła w obliczu klęski żywnościowej. Jednocześnie stale wzrastały płace (o 30% w 1980). Nastąpiły olbrzymie kłopoty zaopatrzeniowe (długie kolejki). Trudności z nabyciem występowały nawet z pieczywem. Nic zatem dziwnego, że posypały się fale strajków. 1 lipca 1980 rząd dokonał nieformalnej podwyżki cen żywności, głównie mięsa i wędlin. Mianowicie, lepsze gatunki wyrobów garmażeryjnych skierowano do tzw. sklepów komercyjnych, tj. takich w których obowiązywały ceny rynkowe (bez dotacji). W tym momencie wybuchły strajki. Pierwsi zastrajkowali robotnicy WSK Mielec i ZM Ursus. Rząd przystał na postulaty podwyżek płac. Ustępstwo to skłoniło inne zakłady do rozpoczęcia strajków. Następne w kolejności były strajki w Lublinie, na Dolnym Śląsku, Wybrzeżu, Łodzi, Warsawie. W przeciągu pięciu tygodni zastrajkowało 190 tys. osób w 200 zakładach. W każdym wypadku władze poszły na ustępstwa i zobowiązały się do podwyżek. Liczono, że fala strajków opadnie, co było w coraz gorszej sytuacji gospodarczej bardzo pożądane. Niestety 14 sierpnia'80 wybuchł strajk okupacyjny w Stoczni Gdańskiej (wtedy im. Lenina). Rządano podwyżki płac i przywrócenia do pracy Anny Walentynowicz. Na teren zakładu przedostał się Lech Wałęsa (wcześniej zwolniony), który objął przywództwo nad strajkiem. Wkrótce do tych dwóch postulatów dołączono inne, w tym polityczne. Po natychmiastowych rozmowach władze przystały na te żądania. NIestety 16 sierpnia Wałęsa ogłosił strajk solidarnościowy, tj. mniejsze zakłady miały być wspierane strajkami przez większe, o strategicznym znaczeniu dla gospodarki narodowej. Powołano Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Znów wysunięto żądania, lecz tym razem na pierwszym miejscu polityczne. Mimo napomnień prymasa Wyszyńskiego, następowała eskalacja strajków. Jak wcześniej wspominałem, w gospodarce planowej unieruchomienie nawet dwóch zakładów może spowodować poważne perturbacje w całej gospodarce. Tymczasem strajki objęły praktycznie wszystkie okręgi przemysłowe, w tym kopalnie. Skutkiem tych ostatnich, były kłopoty energetyczne kraju, a co za tym idzie - wyłączenia prądu dla zakładów przemysłowych, a więc wstrzymania produkcji. W ten właśnie sposób nakręcała się spirala destrukcji, żeby nie powiedzieć zagłady. 31 sierpnia podpisano porozumienia, choć w nierównej pozycji. Przegraną stroną był rząd, lecz w konsekwencji, także cały naród. Uzgodniono m.in, że zostaną wypłacone wynagrodzenia za czas strajków, stopniowo będą podwyższane płace, zostaną wdrożone reformy gospodarcze, nastąpi poprawa zaopatrzenia w mięso poprzez wprowadzenie reglamentacji kartkowej, nastąpi poprawa warunków pracy w służbie zdrowia, wprowadzone zostaną wolne soboty oraz skrócony zostanie czas oczekiwania na mieszkanie. Oprócz postulatów ekonomicznych przewidziano m.in. powołanie socjalistycznych w charakterze i apolitycznych Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych, wmurowanie tablicy upamiętniającej wydarzenia z grudnia 1970, dostęp do radia kościołów itd. Niestety, mimo że władze szeroko informowały o prawdziwym stanie gospodarki, nikt nie chciał w to wierzyć. Na przykład twierdzono, że braki w zaopatrzeniu żywności są związane z faktem, że władza celowo ukrywa ją przed narodem bądź eksportuje większe ilości. Tymczasem ani jedno, ani drugie w tamtym okresie nie miało miejsca. 24 października Sąd Wojewódzki, a następnie 10 listopada Sąd Najwyższy zarejsetrował NSZZ "Solidarność" Od tego momentu zaszło wiele zmian. Na uczelniach dokonano wyboru nowych władz (80% z Solidarności), tworzyły się stworzyszenia studenckie, np. Niezależne Zrzeszenie Studentów. Wydawano oficjalnie literaturę emigracyjną, różne prace naukowe, dostęp do gazet otrzymały osoby niezwiązane z PZPR. Pod koniec listopada'80 ujawniono tajne materiały operacyjne prokuratury, które dotyczyły ścigania członków opozycji antysocjalistycznej. Dotyczyło to oczywiście także tych członków Solidarności, którzy niezgodnie z statutem Związku występowali przeciwko ustrojowi. Za ujawnienie tajnych dokumentów aresztowano kilka osób. Od tego momentu Polska zaczęła się staczać w otchłań. Znów rozpoczęły się strajki i szantaże strajkowe. Solidarność zaczęła się przemieniać w ruch polityczny. Zaczęto szkalować wszelkie organa władzy, różne kraje, różne narodowości (w tym Rosjan). Rokowano z Solidarnością i uzgadniano dalsze działania reformistyczne. Prace szły niezwykle opornie, gdyż przedstawiciele strony solidarnościowej nie chcieli iść na żadne ustępstwa, a gdy to już następowało, to nierzadko wycofywali się z uprzednich uzgodnień. Wreszcie zaczęto wysuwać następne żądania polityczne, w tym tzw. społeczną (czyli solidarnościową) kontrolę nad Sejmem i Rządem, co oznaczało formalną władzę działaczy Solidarności. Ze strony władz przedstawiono propozycję utworzenia ciała społecznego, w skłąd którego wchodziliby członkowie związków zawodowych, Kościoła katolickiego, członkowie rządu. Ciało to miało mieć charakter opiniodawczy wraz z możliwością przedstawiania projeków ustaw. Decyzje miały być podejmowane na zasadzie consensusu. Niestety ze strony Solidarności nie było odzewu, gdy tymczasem wszystkie pozostałe strony przyjęły propozycję z wyraźnym zainteresowaniem. Nic dziwnego bowiem w łonie Solidarności wśród przwyódców rozgorzał spór. Jedni opowiadali się za pozostawieniem charakteru związkowego, a inni postawili sobie za cel obalenie władzy (np. Kuroń-rewolucja zbrojna). Niestety zwycieżyła opcja druga, co przypieczętował I Zjazd Krajowy (wrzesień'81). Solidarność przeminieniła się w organizację, która na drodze paraliżu gospodarki, sabotażu (namawiano rolników, by nie odsprzedawali plonów) miała zniszczyć ustrój i obalić władzę. Strajki trwały non stop obejmując swym zasięgiem ponad milion robotników i 3000 zakładów. Kraj pogrążał się w chaosie. Nie wywiązywaliśmy się z dostaw w ramach RWPG. Skutkiem czego była izolacja naszego kraju pod względem gospodarczym i politycznym. Na niemal wszelkie nasze zamówienia zewnętrzne otrzymaliśmy odpowiedź negatywną. Odwołano naszych studentów, pracowników naukowych z placówek zagranicznych, zamknięto granice dla ruchu osobowego. Załamała się produkcja, spadał dochód narodowy (11% rocznie), wystąpił kryzys energetyczny, co groziło katastrofą w obliczu ciężkiej zimy (śmierć z zimna). Mimo wezwań Kościoła i Rządu do mediacji i spokoju ze strony zradykalizowanej Solidarności nie było odzewu. W tej sytacji, zawiadomiwszy uprzednio prymasa Glempa, wprowadzono 13 grudnia 1981 stan wojenny. Zawieszono niemal wszelkie prawa obywatelskie, tytuły gazet (poza dwiemia), w grudniu zamknięto szkoły i uczelnie, internowano przywódców ruchu związkowego, choć Solidarność nadal mogła legalnie działać. W trakcie pacyfikacji kop. Wujek zginęło 9 górników. Po demonstracjach w maju'82, gdy zginęło 5 osób w starciach z ZOMO, zdelegalizwoano Związek. W sierpniu na kolejnych demonstracjach zginęły 3 osoby. Internowania objęły 5 tys. osób (w rządowych ośrodkach wypoczynowych). Przez areszty przewinęło się w sumie około 10 tys. osób. Kilkanaście osób z władz Związku aresztowano i skazano na więzienie za działalność na szkodę państwa polskiego. W grudniu'82 zawieszono stan wojenny, a w kwietniu'83 odwołano. Raz po raz odbywały się amnestie. Już w pierwszym roku stanu wojennego zwolniono niemal wszystkiech internowanych i aresztowanych. Po 1985 zwolniono ostatecznie wszystkie osoby.
Jestem młodym człowiekiem, który nie uczestniczył bezpośrednio w tamtych wydarzeniach. Patrzę więc na to z pozycji zewnętrznego bezstronnego obserwatora. Jedno jest dla mnie pewne. Radykałowie Solidarności, wykorzystując społeczne poparcie dla socjalnych i socjalistycznych postulatów cichaczem zapragnęli zamienić ustrój na kapitalizm, dojść do władzy, co też uczynili po roku 1989. Znamienne jest, że ludzie oddani sprawie robotników, tacy jak Andrzej Gwiazda (głowny założyciel Solidarności i inicjator strajków), Jacek Kuroń, Ryszard Bugaj, dziś zostali wyklęci przez solidarnościowych zamieniaczy ustroju. Nie są nawet wymieniani na zdjęciach w pdoręcznikach szkolnych
Podręcznik1.297 Wielu ludzi ze ścisłego kierownictwa Związku przeprosiło za Solidarność. Wielu, w tym wspomniany A. Gwiazda, paradoksalnie, dziś ramię w ramię staje z socjalistami w obronie Polaków przed bezlistosnym działaniem kapitalistów oraz ich solidarnościowych i eseldowskich popleczników.

Od połowy 1980 pogarszała się sytuacja gospodarcza. Napływ towarów na rynek malał (strajki, wstrzymanie importu), a płace wzrastały. W 1981r nadmiar pieniędzy osiągnął 500 miliardów złotych, tj. 40% budżetu państwa. Zgodnie z postulatami sierpniowymi wiosną'81 wprowadzono kartki na żywność . Potem stopniowo reglamentacja zaczęła obejmować coraz to dalsze artykuły; alkohol, paliwo, czekoladę, kawę, śodki czystości, papierosy, buty. Od 1993r. zaczęto redukować system reglamentacji. W końcu 1986 zniesiono kartki na żywność (oprócz mięsa). Do 89r. utrzymały się tylko kartki na paliwo, mięso oraz talony na samochody. Od 1982r. zostaliśmy odcięci od gospodarki światowej (poza RWPG). Wstrzymano nam możliiwości eksportu, zamrożono spłatę kapitłu kredytu, jednocześnie podnosząc stopy kredytu. Mimo, że do 1989r kosztem ogromnych wyrzeczeń inwestycyjnych i w spożyciu spłaciliśmy całkowicie dług (łącznie 29 mld $), to i tak się on nie zmniejszył, wręcz przeciwnie osiągnął wartość 40 mld $, wszystko dzięki lichwiarskim odsetkom. Wartość kredytu wynosiła 10 mld $, a odsetki w 1979 - 19 mld $. 300% w skali dzięsięciu lat jest rozbojem i nie ma nic wspólnego z działalnością kredytową. Gdy inflacja wynosi 4%, to kredyt w wysokości 25% w stosunku rocznym jest po prostu złodziejstwem. Trzeba jasno i głośno powiedzieć narodowi, że zostaliśmy okradzeni przez Zachód, ten sam, któremu tak się teraz podlizują współczesne władze. Ciekawie miała się rzecz z Rumunią, która krwawicą spłacając swój dług, ograbiając siebie z przemysłu i spożycia spłaciła czterokrotnie więcej niż wynosiło jej zadłużenie, a i tak ono się nie zmniejszyło! Podobnie i my, cierpieliśmy biedę spłacając złodziejski 'kredyt' z wiadomym skutkiem. W 1986 r przystąpiliśmy do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, co miało pomóc w spłacie długu. USA zniosły sankcje gospodarcze na nasz kraj, mieliśmy dodatnie saldo w handlu zagranicznym, spłacaliśmy długi w zębach zaniedbując rynek wewnętrzny (stąd te kłopoty z kupnem towarów) .Niestety, nic to nie pomogło.
Już w 1981 r. przygotowano projekty reform gospodarczych uwzględniając postulaty Solidarności. W 1982r w trakcie trwania stanu wojennego wdrożono je w życie. Już w lipcu'81 ropczęto reformę drobnej wytwórczości i PGR. Zmieniono struktury administracji rządowej (redukcja o połowę liczby ministerstw). Usamodzielniono przedsiębiorstwa pod względem finanoswym. Przedsiębiorstwo od tej pory odpowiadało za wynik finansowy, ponosiło odpowiedzialność za decyzje ekonomiczne. Dopuszczono kapitał obcy w postaci tzw. "firm polonijnych", punkty sprzedaży detalicznej oddano w ajencję na postawie umowy agencyjnej. Rozwinęło się rzemiosło wszelkich gałęzi (w tym produkcyjne). Już w 1982 było ponad 200 tys. prywatnych zakładów rzemieślniczych i placówek handlowych. W 1986 prywatne zakłady dawały źródło utrzymania poand 1 milionowi osób. Zmieniono zasady obsadzania stanowisk dyrektorskich (zgodna rady pracowniczej i administracji gospodarczej). Zreformowano centrum planowania. W styczniu'82 zlikwidowano zjednoczenia i wprowadzono reformę cen zaopatrzeniowych. Zreformowano banki. Okres 1983-85 był zastojem, gdyż do władzy dostał się " partyjny beton " Jednakże okres ten nie został zmarnowany. Bowiem to właśnie wtedy zahamowano spadek produkcji i dochodu narodowego. Wtedy to dokonano zmian w strutkurze nakładów finansowych. Przesunięto środki na rolnictwo, przemysł spożywczy oraz budownictwo mieszkaniowe. Według planów 60% ogółu środków miało zostać przeznaczone na te cele. Zmniejszono iwestycje. Zmalała stopa akumulacji do 19-21%. Wtedy to właśnie postawiono na eksport, w tym eksport żywności. Skutek był taki, że mimo wzrostu produkcji rolno-spożywczej coraz to bardziej ograniczano przydziały kartkowe. Postawiono na produkcję opartą o rodzime surowce. Dzięki temu zmniejszył się wydatnie import i Polska po raz pierwszy od wielu lat uzyskała dodatni bilans handlowy z zagranicą. Osiągnięte wyniki produkcyjne w 1983-85 były lepsze od planowanych. W okresie 1980-86 produkcja rolnicza zwiększyła się 2,5 raza. Po 1985 znów powrócono do reform. Zmieniła się struktura zatrudnienia i przemysłu. Wreszcie produkowaliśmy znacznie więcej towarów rynkowych. Średnie tempo wzrostu dochodu narodowego wynosiło ok. 3,5 %. Rok 1989 był ostatnim okresem wzrostu, a 1988 wzrostu dynamicznego. Dekadzie lat 80-tych towarzyszyły zjawiska inflacyjne (podwyżki cen). W 1981 r. płace wzrosły o 30%, a ceny o 21%. W następnym roku dokonano podwyżek cen oraz płac zasadniczych, lecz podwyżki płac nie rekompensowały wzrostu cen. Ceny wzrosły o 105%, przy czym żywność o ponad 150%, a płace zasadniczne tylko o 50%, lecz realnie wartość wynagrodzeń zmniejszyła się o 15%. Rok później ceny wzrosły o 21%, a płace zasadnicze o 25%. Zatem przełamano złą passę. Trzeba wszakże przyznać, że dokonane reformy spowodowały, że przedsiębiorstwa przynoszące zyski wypłacały sowite premie. I tak. O ile w pensja zasadnicza wynosiła 9000 zł, to premia mogła wynieść nawet w miesiącu 30000 zł, tak więc rzeczywiste wynagrodzenie było dużo wyższe, niż prezentowane średnie płac zasadniczych. W kolejnych latach płace realne rosły mimo kroczącej inflacji, aż do końca PRL. Od 1984r narastała inflacja, od 14,8% w 1984 do 61,3% w 1988 i 237,9 % w 1989r. Ogółem do 1989r ceny nominalne zwiększyły się od 1980 roku 22,6 raza, podczas gdy płace - 22,9. Odrobiliśmy zatem straty w wynagrodzeniach. Jednocześnie dokonano wielu zmian w strukturze cen i dochodów. Największe zmiany rewolucyjne zaszły w 1988r. Zniesiono dotacje do czynszów, lecz i tak, całkowite koszty utrzymania mieszkania nie przekraczały 30% minimalnej płacy. Uwolniono ceny wielu artykułów przemysłowych. Wydatnie zmniejszono dotacje do żywności.
Po strajkach OPZZ w 1988, władza nie wierzyła już w możliwość dalszego kontynuowania reform. Już pod koniec roku rozpoczęto rozmowy w sprawie uczestnictwa we władzach opozycji. Rok 1989r upłynął pod znakiem obrad okrągłego stołu (luty) i wyborów do parlamentu (lipiec). Trzy strony: Władza socjalistyczna, Kościół Rzymskokatolicki i radykalny obóz Solidarnościowy podzieliły się władzą (i majątkiem). W tym momencie okres PRL został zakończony.
Podsumowanie i analzię inwestycji zamieściłem w ósmym rozdziale, po to, by nie powtarzać tych samych danych i tym samym niepotrzebnie zwiększać objętość dokumentu.

III Rzeczpospolita

Rok 1989 rozpoczął zupełnie nowy etap w historii naszego państwa i narodu. Władze wybrane do parlamentu w pół demokratycznych wyborach miały rozpocząć proces naprawy państwa w ogólności, a gospodarki w szczególności. Niemniej jednak skonstruowany rząd poszedł w zupełnie innym kierunku - kierunku wyznaczonym przez neoliberalnych doradców Banku Światowego. W 1990 roku rozpoczął się proces przemiany ustroju gospodarczego z socjalistycznego na neoliberalny kaptializm wg koncepcji Miltona Friedmana. Trzeba odważnie tutaj napisać, że ówczesne ekipy rządzące złamały obowiązującą konstytucję, bowiem nadal istniał zapis, iż Polska jest krajem socjalistycznym. Jakby tego było mało, mimo deklaracji o demokratycznym charakterze władz i poczynań, nikt nie przedstawił społeczeństwu ogólnych założeń nowego ustroju, nikt nie zapytał choćby w referendum, czy Polacy życzą sobie takiego kierunku przemian. Dziś można już z całą pewnością stwierdzić, iż taka forma przemian została dokonana wbrew woli narodu, a przynajmnej tej jego części, która utrzymuje się z pracy własnych rąk. Ludzie głosując na obóz solidarnościowy, a potem dając nieformalne przyzwolenie na reformy byli zupełnie nieświadomi, co przygotowała im ekipa "związkowa" Spróbujmy zatem prześledzić tutaj najważniejsze decyzje i zjawiska, które zaszły w ostatnich 12 latach Polski kapitalistycznej. Dane, które tu zaprezentuję pochodzą z rocznika statystycznego na rok 2000, co oznacza, że ostatnim rokiem statystycznym jest rok 1999. Tam, gdzie byłem w stanie dotrzeć do nowszych informacji, niezwłocznie je zamieściłem.

Wiele przedsiębiorstw straciło opiekę ze strony dyrekcji. Ludzie ci formalnie zajmując stanowiska, w praktyce nie wywiązywali się ze swych funkcji organizując sobie samemu własne prywatne firmy. Często dochodziło do kradzieży majątku. Kierownictwo wynosiło lub przywłaszczało sobie najcenniejsze wyposażenie (za wyjątkiem ciągów technologicznych). Podobnie stało się z PGR-ami. Decyzją prof. Balcerowicza w jednym dniu postawiono wszystkie Państwowe Gospodarstwa Rolne w stan upadłości nie bacząc na wyniki finansowe poszczególnych przedsiębiorstw rolnych, zresztą wbrew raportom naukowców. Inne kraje bloku wschodniego zachowały "pegieery". Jak pokazuje doświadczenie, postąpiły słusznie. Tymczasem w Polsce ziemię przejęła Agencja Własności Rolnej, natomiast majątek ruchomy (maszyny, zapasy, zwierzęta) odrębną tajną decyzją przejęli bądź byli dyrektorzy tychże zakładów, bądź sołtysi. Wkrótce na mocy ustaw o zwrocie majątków kościelnych, uwłaszczył się Kościół Rzymskokatolicki, wchodząc w posiadanie zarówno ziem przedwojennych, jak i nowych, które zostały mu " ofiarowane" przez solidarnościowe samorządy. Wystarczy wsponnieć zdarzenie, które miało miejsce w Gdańsku 13 czerwca 2001r. Na mocy decyzji nr SOC.V.341/101 wojewoda przekazał nieodpłatnie parafiom katolickim p.w. św. Anny i św. Joachima grunty o powierzchni łącznej 17,7 ha na 'współwłasność'. Jakby tego było mało, " przejęcie własności tej nieruchomości jest wolne od opłat i podatków związanych z tym przejściem, a wynikające z niego wpisy do ksiąg wieczystych lub założenie nowej jest wolne od opłat."FIM.Nr 27 (70) Nie jest to bynajmniej jedyny przypadek 'podarunku'. Podobnie stało się w Krośnie, gdzie radni AWS, przekazali odpłatnie Kościołowi budynek przy ul. Grodzkiej 6. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ów budynek został wyremontowany za kwotę 2,5 mln zł z pieniędzy Kuratorium Oświaty, ponieważ pierwotnie był on przeznaczony na Krośnieńskie Centrum Kultury. W lutym'98 Rada Miasta zdominowana przez AWS 'sprzedała' owy budynek michalitom za kwotę 300 tys. zł.FIM.Nr 24 (67) Tak więc wśród "uwłaszczonych" tą drogą znaleźli się zarówno członkowie PZPR, Solidarności, jak i Kościoła. Wraz z decyzją o likwidacji PGR-ów podjęto także decyzje o likwidacji przedsiębiorstw, w tym także takich, których inwestycje zostały dopiero ukończone. Chodziło głównie o przedsiębiorstwa rolno-spożywcze na zachodnich technologiach produkujące na eksport. Takim przykładem może być zakład koło Tarnowskich Gór, który zakontraktował z rolnikami skup, miał przydzielone kredyty i podpisane kontrakty zagraniczne. Zabrakło ok. 10 dni do uruchomienia produkcji. Władza była nieugięta. Przedsiębiorstwo zlikwidowano. Likwidacją objęto także Pewex, Baltonę, szereg zakładów spółdzielczych, w tym głównie "Społem" Do 1999 roku poddano likwidacji w obszarze przemysłu ponad 1661 przedsiębiorstw, a wraz z sektorem rolniczym, procesowi likwidacji uległo ponad 3300 dużych firm. Oprócz likwidacji podjęto szybką prywatyzację. Według koncepcji liberałów chodziło o to, by przedsiębiorstwa państwowe, czyli niczyje, zyskały właściciela, który będzie lepiej gospodarzył, niż państwowy "nikt" Za wzór stawiano Argentynę i Wielką Brytanię. Według liberałów, przedsiębiorstwa prywatne mają wyższą rentowność od przedsiębiorstw publicznych (samorządowych, państwowych) i są bardziej elastyczne, dlatego należy całą gospodarkę sprywatyzwoać. Do 1999 roku sprywatyzwoano prawie 6500 zakładów. Rozpoczęto prywatyzację strategicznych działów gospodarki, tj. banków, przemysłu surowcowo-energetycznego, transportu drogowego, morskiego i kolejowego. Wartym podkreślenia jest fakt, że nie było nigdy przyzwolenia społecznego na całkowitą i bez ograniczeń prywatyzację. W badaniach socjologicznych odsetek zdecydowanie popierających te działania wahał się w granicach 10-49% w zależności, czego prywatyzacja dotyczyła, lecz nigdy nie osiągał bezwględnej większości. Badania.225-237 Jeżeli chodzi o przemysł to zarówno specjliści, jak i zwykli pracownicy w niewielkim stopniu popierali nieograniczoną prywatyzację (odsetek 7.0 do 25.2). Dominowała natomiast zgoda na ograniczoną prywatyzację. Duży był także odsetek osób sprzeciwiających się (ok. 17-33%). Tak więc dekada lat 90-tych to okres przekształcenia z państwowej gospodarki planowo-rynkowej na prywatną wolnorynkową gospodarkę kapitalistyczną wbrew woli społeczeństwa. Prywatyzacja dokonała się na kilka sposobów. Oprócz prywatyzacji z udziałem pracowników, posługiwano się innymi metodami. Podstawową metodą było doprowadzenie przedsiębiorstwa do bankructwa poprzez odpowiednie przepisy i działania członków zarządu, także tych delegowanych z władz centralnych. Przepisy stwarzały nierówność prawną i ekonomiczną wśród podmiotów gospodarczych, tj. preferowano (i czyni się to do dziś) firmy prywatne, natomiast eksterminowano państwowe. Z kolei działania członków zarządu delegowanych z rządu, zmierzały do tego, by wartość przedsiębiorstwa znacząco się obniżyła. Członkowie zarządów, jak i obsadzeni kierownicy, dyrektorzy z klucza politycznego (na przemian z partii solidarnościowych i postpezetpeerowskiej) szybko się bogacili, dzięki zniesieniu regulacji płac, tj. ograniczeń dla technostruktury (kierownictwa, zarządu). Wartość przedsiębiostw na tyle się obniżała, że pojedyncze osoby, bądź ich zespoły były zdolne do wykupu tych zakładów z pieniędzy wyciągniętych w trakcie dyrektoriatu i prezesostwa. W ten oto sposób doszło do wykształcenia się nowej klasy średniej. Część przedsiębiorstw w ramach dyrektyw BŚ i MFW wystawiono do nabycia przez spekulacyjny kapitał zagraniczny.

Po gwałtownym - bo, z dnia na dzień - zliwkidowaniu centralnego planowania (1990) i rzuceniu przedsiębiorstw w mechanizmy niefunkcjonującego jeszcze rynku, nastąpiło silne załamanie się produkcji i handlu we wszystkich sektorach. Tylko w 1990 roku Produkt Krajowy Brutto zmalał o niemal 12%, w następnym roku o 7%. W 1992 nastąpiło odbicie od dna. Łącznie w okresie 1990-91 Produkt Krajowy Brutto (mniej więcej ta kwota wytworzonych w ciągu roku dóbr, które naród może spożytkować) obniżył się o 17,8%. Siła kryzysu była porównywalna z tą, z lat 1978-82. Od 1992 PKB wzrasta nieustannie do tej pory. W kolejnych latach przyrost PKB przedstawiał się następująco: 2,6% (1992), 3,8% (93), 5,2% (94), 7,1% (95), 6,1% (96), 6,9% (97), 4,8% (98), 4,1% (99). W roku 2000 dynamika (zmiana) PKB spadła poniżej 4%, a w drugim kwartale 2001 wyniosła 0,6%. Mamy zatem do czynienia ze spadkową tendencją. Z analizy technicznej wynika, że taki trend może utrzymywać się przez najbliższe dwa, trzy lata (przy niezmienionej polityce gospodarczej), co oznacza spadek dochodów ludności w najbliższych latach. Za tymi przewidywaniami przemawia fakt rosnącego bezrobocia i spadku obrotów przedsiębiorstw. Ostatnio nawet zarysowała się tendencja spadku średniej wynagrodzeń. Spadek dochodów ludności musi w konsekwencji spowodować spadek produkcji i zatrudnienia, a więc i spadek PKB, choć te ostatnie wskaźniki reagują z oczywsitych względów z opóźnieniem. Wszystko wskazuje na to, że zakończyliśmy pełny cykl koniunktury z charakterystycznymi fazami: ożywienia (1992-93), boomu gospodarczego (94-98), stopniowego spadku (1999-2000), aż do stagnacji bądź recesji rozpoczynającej się obecnie. Pierwszy wyraźny spadek obrotów zanotowano już w roku 2000, lecz zniwelowano go przez wyższe ceny, zamianę sortymentów. W tym roku, możliwości przetrwania i przystosowania przedsiębiorstw skończyły się. Zanotowano gwałtowny przyrost banktructw i zwolnień. Wszystko do odbiło się na dochodach budżetowych obecnego roku. Ogółem w okresie 1990-99 na 245 wyszczególnionych przez GUS wyrobów, aż w 128 zanotowano spadek bądź zanik produkcji, a tylko w kilku wyraźny wzrost.Godzi się w tym miejscu przypomnnieć, iż gdy w 1997 r. władzę finansową w rządzie objął ponoownie prof. Balcerowicz, zapowiedziano 'schładzanie gospodarki' z powodu jej 'przegrzania'. Co oznacza termin 'przegrzanie gospodarki'? Według ekonomistów jest to stan w którym wzrost popytu krajowego (głównie dochody ludności) wyprzedza wzrost produkcji towarów rynkowych, co powoduje bądź inflację, bądź wzrost importu i zadłużenia. Jest to więc po prostu fachowe określenie stanu, z którym borykał się przez cały czas PRL. Jednakże w tamtym przypadku decydowano się na podwyżki cen, co wywoływało strajki. Obecnie wzrasta dług państwowy oraz przedsiębiorstw i w roku 2000 przekroczył on wielkość całorocznego budżetu państwa (centralnego i gmin). Według liberalnych koncepcji podstawowym środkiem zaradczym jest zmniejszenie tempa wzrostu gospodarczego oraz obniżka płac. Podstawowymi instrumentami są wysoko oprocentowane kredyty oraz szybka prywatyzacja istniejących państwowych przedsiębiorstw. Sprzyjającym zjawiskiem (wg liberałów) jest także bezrobocie.

Trwałym elementem nowego ustroju stało się właśnie bezrobocie, które nigdy nie było niższe niż 1 mln osób. W czerwcu'2001 liczba bezrobotnych zarejestrowanych w Urzędach Pracy wyniosła 2849200 osób (15,8%), z których aż 2296100 osób nie miało prawa do zasiłku (80,6%).GUS Trzeba jednakże nadmienić, że Polska i pod tym względem jest zróżnicowana. Największe bezrobocie występuje w woj. warmińsko-mazurskim (25,5%), a najniższe w mazowieckim (11,9%). Są wszkaże i takie gminy miejskie, gdzie bezrobocie przekracza 40%. Niestety ofert pracy w czerwcu'2001 było tylko dla 12,1 tys. osób. Wśród bezrobotnych dominują ludzie młodzi (do 24 r. życia). Rośnie odsetek osób długotrwale bezrobotnych (ponad 1 rok) i obecnie wynosi 46,6%. Niemniej jednak jest to tylko tzw. rejestrowane bezrobocie. Faktyczny jego poziom jest dużo wyższy. Obrazuje to metoda rejestracji BAEL (Międzynarodowej Organizacji Pracy).GUS Wedle tej metody liczba bezrobotnych w I kwartale 2001 wyniosła 3,2 mln osób (18,2%), przy czym w stosunku do IV kwartału'2000 wzrosło ono o 400 tys. osób, tj. o 14,4%. Stopa bezrobocia wśród młodych ludzi do 24r życia wyniosła 41,2%. Jeżeli chodzi stopę bezrobocia wg poszczególnych poziomów wykształcenia, to jest ona równomierna wśród osób z wykształceniem podstawowym, zawodowym, średnim i wynosi ok. 21%, natomiast z wyższym wykształceniem - 5,5%, a więc 4x niższa. Niemniej jednak zaskakujący jest odsetek bezrobotnych wśród absolwentów z wyższym wykształceniem, ponieważ wynosi on aż 28,8%, co oznacza że co najmniej 1/4 absolwentów uczelni wyższych ma kłopoty ze znalezieniem pracy w przeciągu roku. Co prawda jest to i tak niższy wskaźnik, niż np. wśród osób z wykształceniem średnim ogólnokształcąceym, gdzie odsetek ten wynosi aż 60%. Ogółem 48% absolwentów nie może sobie znaleźć pracy w przeciągu roku od ukończenia szkoły. Jeżeli przyjąć średnie tempo kwartalnego przyrostu osób bezrobotnych, to do końca roku 2001 liczba bezrobotnych może osiągnąć 4,4 mln, tj. 25%.
Skutkiem wzrastającego bezrobocia jest kurczący się rynek dla działalności przedsiębiorstw zarówno dla produkcji towarów, jak i sprzedaży. Jest to związane przede wszystkim z faktem, iż każde zwolnienie jednej osoby umniejsza rynek konsumencki o co najmniej 6000 zł rocznie, a rynek globalny o 18 tys. zł rocznie, przy założeniu że osoba pozostająca bez pracy otrzymuje zasiłek. Gdy zasiłek zostaje cofnięty straty się podwajają. W najbliższym czasie należy się spodziewać dalszych zwolnień, jak również problemów z budżetami gmin oraz budżetem centralnym, gdyż wzrost bezrobocia umniejsza wpływy z podatków dochodowych od osób fizycznych, firm, składek ZUS oraz podatków pośrednich od sprzedaży rynkowej (m.in. VAT), które obecnie stanowią główne źródło dochodów.

Stałym elementem ustroju, podobnie jak bezrobocie, stały się strajki. Poziom strajków w ciągu roku osiągnął wartości nie notowane w okresie PRL. Rok w rok liczba strajków sięga kilkudziesięciu, przy czym w roku 1993 strajków odnotowano 7443, a w 1999 990. Najniższa fala strajkowa była w roku 1996 - 21. Trzeba wszakże pamiętać, iż strajki w Polsce obejmować mogą tylko duże zakłady, w których funkcjonują związki zawodowe. W przypadku małych firm, jedyną drogą protestu jest forma sądowna, co przy absurdalnie długim okresie rozpatrywania spraw i szantażu ze strony pracodawcy (autamatyczna utrata pracy) jest wysoce zniechęcające. Tak więc, niespełna 25% pracowników najemnych w Polsce może realnie skorzystać z prawa do strajku.

Inwestycje zmieniały się wraz z koniunkturą gospodarczą. Według GUS realna wartość inwestycji w środki trwałe w 1999r była wyższa o 126,7 %, niż w roku 1990. Wielkość akumulacji ogólem zwiększyła się w tym okresie o 184,6%. Jest to kwestia dość dyskusyjna z uwagi na przyjętą metodologię. W 1990r całkowita wartość inwestycji wyniosła w nowych złotych 11,581 mld zł, natomiast w 1999 125,954 mld zł. Wg Gus ceny usług i towarów konsumpcyjnych w okresie 1990-99 wzrosły 7,55 raza, co w daje kwotę 87,437 mld zł w cenach stałych roku 1999. Zestawienie tych dwóch kwot wskazuje, że wzrost nastąpił na poziomie 44%, a nie 127% jak sugeruje GUS. Widać więc, że coś jest nie w porządku publikacjami GUS. Jeśli jednak uwzględnić to, iż inwestycje w 1990 roku odbywały się przy hiperinflacji (249,3%), to ten fakt znacząco zmienia realną wartość dokonanych inwestycji w tym roku. Jeśli przyjąć, że inwestycje dokonywały się równomiernie przez cały rok, a inflacja kształtowała się podobnie, to wskaźnik cen wyniesie nie 7,55, lecz 16,96 w stosunku do połowy roku. Zatem, gdyby przyjąć ceny stałe za rok 1999, to wartość inwestycji w roku 1990 wyniosła 196,414 mld zł, a zatem była wyższa niż w 1999r o 56%. Zatem w roku 1999 inwestycje były niższe o 70 mld zł, tj. 36%. Taki wynik wydaje się być bardziej realny, bo potwierdzający obserwacje zwykłych ludzi i przedsiębiorstw o spadku inwestycji i zastostoju na tym polu. Poza tym, jeśli tak dynamicznie wzrastały nakłady inwestycyjne na środki trwałe (ponad 2,2 raza), to dlaczego wartość brutto środków trwałych zwiększyła się zaledwie o 27%. Czyżby majątek po PRL był aż tak olbrzymi? Szczególnie dotkliwy był spadek nowo wybudowanych mieszkań z 150 tys. w 1989r do 82 tys. w 1999, lecz dół przypadł na rok 1996, gdy oddano do użytku tylko 62,1 tys. mieszkań. Zmieniła się znacząco struktura inwestycji. O ile w 1990 na rolnictwo i leśnictwo przypadało 8,8 % ogółu inwestycji, to w 99 już tylko 1,9% ! Taki spadek trwa od 1993r, gdy udział tego sektora gospodarki wynosił tylko 3,2%. Spadł udział inwestycji w przemyśle z 38,6% do 32,9%, wzrósł natomiast budownictwa z 4,2% do 6,8% oraz handlu i usług z 48,4% do 58,4%. Należy nadmienić, że najbardziej wzrosła wartość środków trwałych w handelu i naprawach (158%), pośrednictwie finanoswym (o 1295%, tj. prawie 13 razy). Pośrednictwo finanoswe obejmuje banki, instytucje badania rynku, obsługę księgowo-finansową, obsługę nieruchomości itd. Handel z jednej strony uległ niezywkle silnemu rozdrobnieniu (ucieczka ludności w handel), z drugiej pojawiły się olbrzymie jednostki handlowe zwane supermarketami, które skutecznie niszczą ten drobny. W 2001 roku liczba tych jednostek przekroczyła 1000. W 1999 roku rozkład inwestycji przedstawiał się następująco. W rolnictwie zainwestowano 2,45 mld zł, w przemyśle 41,43 mld, w handlu 14,5 mld, transporcie 4,2 mld, telekomunikacji 9,4 mld, w finansach 10 mld, a obsłudze nieruchomości i firm 19,1 mld. W przemyśle inwestycje dominowały w przetwórstwie drewna, kosku i ropy naftowej, wyrobów niemetalowych oraz w instalacje zaopatrzenia w wodę, gaz i elektryczność. Taki układ inwestycji świadczy o zapaści nie tylko polskiego rolnictwa, lecz także wielu gałęzi przemysłu. Należy wspomnieć, że z kwoty 125 mld z, w Warszawie i okolicach zainwestowano grubo ponad 30 mld zł, tj. blisko 1/4 ogółu inwestycji. Tak silna koncentracja powoduje zwiększanie się dysproporcji pomiędzy regionamiu. Już teraz woj. mazowieckie dominuje w sprzedaży detalicznej (24% wartości sprzedaży w kraju), co w przeliczeniu na mieszkańca daje kwotę 15 600 zł, a ścisła aglomeracja warszwska zbiera prawie 21 tys zł na osobę. Jeszcze tylko w przypadku Górnego Śląska wartość ta wynosi 8 400 zł, natomiast dla reszty kraju 7100 zł. Następuje podział kraju Polskę A (Warszawę) i Polskę B (reszta kraju). O ile w PRL z ogromnym wysiłkiem i mozołem zmniejszano dysproporcje regionalne, tak teraz zaledwie w ciągu dekady niemal przywrócono stan przedwojenny. Upadł cały szereg zakładów, a wraz z nimi miast, np. Radom, Ursus, Świdnik i wiele innych. Jakby tego było mało, w zasadzie nie przybyło żadnych znaczących przedsiębiorstw produkcyjnych. Co prawda, wybudowano nową fabrykę Opla w Gliwicach, fabryki żarówek Philipsa, ale one stanowią tylko rozszerzenie dotychczasowych gałęzi, zwłaszcza ostatnia tylko zastąpiła stare fabryki wcześniej zlikwidowane. Nastąpił natomiast olbrzymi postęp w technologii produkcji. Co prawda energochłoność technologii nie zmieniła się znacząco w stosunku do PRL (o 7-10% co dobrze świadczy o poziomie socjalistycznej gospodarki!), lecz wzrosło zautomatyzowanie linii produkcyjnych. W 1995 liczba robotów wynosiła 615 sztuk, natomiast w 1999 już 1291. Podobnie rzecz przedstawia się odnośnie sterowania (3999, wzrost z 1568) i zautomatyzowania linii (6438 z 3662 w 1995). Zatem w tej materii nastąpił znaczący postęp. Niemniej jednak skutkiem automatyzacji było odejście olbrzymiej masy pracowników. Ci, którzy mogi przeszli do znacznie gorzej płatnych zajęć (głównie handlu), a reszta na bezrobocie trwałe, bądź cykliczne.

Nakłady na naukę od 1990 r systematycznie maleją i w 1999 wyniosły 4,6 mld zł, tj. 0,72% PKB. Spadła liczba jednostek naukowo badawczych z 390 ('90) na 342 ('99), wzrosła natomiast liczba uczelni wyższych z 80 na 115. Wzrosła liczba finansowanych przez KBN projektów naukowych z 2598 na 7596, co oznacza, że realne nakłady na jeden projekt znacząco się obniżyły. Liczba wydanych tytułów książek i broszur co prawda wzrosła z 10242 ('90) do 19192 ('99), lecz jednocześnie nakłady spadły z 175,6 mln ('90) do 78 mln ('99). Najdotkliwszy spadek zanotowano w podręcznikach szkolnych 38,7 mld na 24,4 mld, wydawnictwach popularno-naukowych z 59 mln, na 21,7 mln oraz w literaturze pięknej z 65 mln do 21 mln, przy czym nakład książek dla dzieci młodzieży spadł z 19 mln ('90) do 4,6 mln ('99). Zmieniła się też struktura tytułów wydanych w obszarze literatury pięknej. Obecnie zdecydowanie dominują w niej romanse (Harlequin) o charakterze kwasiporongraficznym (poronografia dla kobiet). Spadło czytelnictwo książek i prasy. Liczba bibliotek zmniejszyła się o ponad 1000 placówek, przy czym tzw. punktów bibliotecznych na wsi spadła z 15044 w 1990 do 2050 w 1999. Księgozbiór zmalał o 1,3 miliona woluminów w badanym okresie (1990-99). Wzrosła natomiast liczba muzeów i teatrów. Spadła natomiast liczba kin z 1435 na 695. Spadła produkcja filmowa we wszystkich rodzajach filmów od fabularnych począwszy (717 na 404), po dokumanetalne (247 na 218), oświatowe (155 na 128) i animowane (115 na 17) skończywszy. Spadła liczba organizacji i klubów sportowych z 29557 na 11898. Zlikwidowano niemal wszystkiie wytwónie filmowe, w tym największą w kraju i Europie - w Łodzi. Oblrzymia większość placówek kulturalno-oświatowych ma kłopoty finansowe, jakich nigdy nie zaznano w okresie PRL. Brakuje pieniędzy nie tylko na bieżącą działalność, np. na czynsze, prąd, wodę, lecz także nawet na płace dla pracowników.
Pozytywnym zjawiskiem jest niewątpliwie wzrost liczby osób studjujących, jak i absolwentów wyższych uczelni. Niestety statystyki mają to do siebie, iż niekompletne potrafią zafałszować rzeczywisty obraz. Wg Rocznika GUS liczba absolwentów w 1999r sięgnęła 215 tys. Niestety dopiero z innych źródeł można dowiedzieć się, iż 80% tego 'ruchu studenckiego' jest generowane przez 20% populacji. Tłumacząc to z polskiego na nasze, po prostu ponad 90 tys. studentów danego roku studjuje na co najmniej dwóch kierunkach równocześnie, a ok. 50 tys. na jednym. Zatem faktyczna liczba absolwentów nie przekracza 150 tys. rocznie. Tak więc realnie liczba studiujących i kończących z sukcesem wzrosła dwukrotnie w stosunku do okresu PRL, a odsetek z wyższym wykształceniem danego rocznika nie przekracza 30%, co w istocie jest granicą biologiczną.

Szczegółowa analiza pokazuje, że dochód narodowy (PKB + bilans handlowy z zagranicą) zwiększył się o 53% w okresie 1991-99 z 400,5 mld zł do 615,6 mld zł w cenach stałych roku 1999. Jednocześnie akumulacja (inwestycje + zwiększenie kapitału obrotowego) zwiększyła się prawie dwukrotnie z 86,3 mld do 162,3 mld zł. W tym samym czasie spożycie indywidualne ludności wzrosło z 233,5 mld do 397,8 mld zł, tj. o około 70 %. Tym wszystkim zjawiskom nie towarzyszy proporcjonalne zwiększenie dochodów instytucji państwa, tj. budżetów samorządów i budżetu centralnego. Wydatki skomasowane wyniosły w 1991r 139,3 mld zł, a obecnie 268,6, czyli nastąpił wzrost realny o 93%, co oznacza zwiększenie obciążeń fiskalnych ludności o niemal połowę. Tymczasem zarówno gminy, jak i budżet centralny cierpią olbrzymi niedostatek. Brakuje pieniędzy na wszystko. O ile deficyt w 1990 wyniósł 2,57 mld zł to w 1999 już 16,9 mld i wciąż jest pieniędzy za mało. Mało tego, zmieniła się struktura wydatków. Zlikwidowano wszelkie dotacje do konsumpcji społecznej, w tym dotacje do czynszów. W zamian za to, zwiększono środki na pomoc społeczną, gdyż według badań 40% lokatorów mieszkań ma kłopoty z opłaceniem czynszu. Niestety kwoty przeznaczane na pomoc są za niskie. Nie da się ukryć, że 30 zł miesięcznej zapomogi jest niewystarczające. Problem polega na tym, że obecnie ponad połowę środków pochłaniają różnorakie fundusze i fundacje, nad którymi nie mamy żadnej kontroli. Tymczasem z niezależnych badań wynika, że koszty fundacji sięgają 80% ogółu otrzymanych środków finansowych, tj. tylko 20% jest kierowane na właściwy cel, a reszta na uposażenia prezesów, koszty przejazdów, wynajmu lokali itd. Jeśli przeliczymyy rzeczywiste wydatki w oparciu o ten wskaźnik, to faktycznie sfinansowane wydatki w roku 1999 wyniosły tylko 160 mld zł. Reszta, tj. ok 70 mld zł, zostało po prostu ukradzione przez tzw. nomenklaturę, czyli kolegów partyjnych, którzy piastują stanowiska prezesów w wybranych fundacjach, na które przelawane zostają środki publiczne. Nic więc dziwnego, że gminom i państwu brakuje na najpotrzebniejsze wydatki, gdyż faktycznie dostarczona na cele społeczne kwota jest niższa niż w roku 1990, gdyż trzeba dodatkowo zoraganizować pomoc dla osób bezrobotnych, bezdomnych, niezdolnych do regulowania należności czynszowych itd. Wydatki w 1990 r na te cele były wielokrotnie niższe. W 1990r bezrobocie rejestrowane wynosiło ok. 1,1 mln osób, tymczasem w 1998 wyniosło ok. 1,8 mln, a obecnie w roku 2001 przekroczyło 3 mln i nadal wzrasta. Szacunki wskazują, że przy tym tempie spadku dynamiki PKB liczba osób bezrobotnych może przekroczyć pod koniec roku 4 mln osób. Obecnie są kłopoty z deficytem budżetowym. W lipcu rząd skierował projekt nowelizacji budżetu w celu okrojenia wydatków i zwiększenia deficytu. Brakującą kwotę oceniono na 16 mld zł.

Zanim omówię dochody ludności to muszę tutaj uściślić i wyjaśnić terminologię, którą zastosuję. Umówmy się, że wartość średnia oznacza taką wielkość jaką podaje GUS pod określeniem wartość przeciętna (np. przeciętne wynagrodzenie). Medianą zaś będę określał taką wartość, która dzieli zbiorowość na dwie równe liczebnie części, tj. połowę wartości większych lub równych medianie i połowę wartości mniejszych lub równych miedianie. Tłumacząc to z polskiego na nasze, jest to taka wielkość (wartość), która najlepiej charakteryzuje np. płacę przeciętną. Miediana należy do tzw. średnich pozycyjnych, w odróżnieniu od średniej arytmentycznej stosowanej przez GUS, która to należy do średnich klasycznych. Rzecz w tym, że średnia pozycyjna (tutaj miediana) jest znacznie bardziej bliższa prawdy wtedy, gdy np. płace są bardzo zróżnicowane pod względem wysokości, tj. gdy jeden pracownik zarabia 500 zł, a inny 50000 zł. Zresztą zrozumiecie to Państwo, przy omawianiu konkretnych przykładów. Poniżej przedstawiam dane, które przetworzyłem z roczników. Metodologię zaczerpnąłem z "Analiza danych statystycznych" Proszę się przyjrzeć następującym tabelkom, które oddają strukturę wynagrodzeń w roku 1993 i 1999. Wszystkie wynagrodzenia przeliczyłem na kwoty netto, tj. wynagrodzenia wypłacane pracownikom w gotówce. Z oczywistych względów musiałem zastosować uproszczenia, które wszakże nie obarczają błędem 90% przedstawionych płac. Odrębnie przedstawia się sytuacja w pozostałej - najwyżej uposażonej grupie, lecz i tu odchylenie od rzeczywistej wartości nie powinno być większe od 15%. Problem tejże grupy sprowadza się do tego, że osoby wysoko upsażone teoretycznie powinny płacić wyższe podatki (wyższy odsetek), lecz w praktyce nie płacą go w ogóle (dane ministerstwa finansów), ponieważ bądź to korzystają z ulg, bądź swoje rzeczywiste dochody "topią" w działalność firmy, bądź dokonują różnych manipulacji podatkowych.

* Kwantyl - grupa obejmująca 20% pracowników
** V kwantyl został rozbity na dwie grupy 17% i 3% pracowników, gdyż ostatni przedział podany przez GUS jest otwarty
*** Wartość średnia dla tego przedziału wyznaczona na podstawie analizy całkowitej sumy wypłaconych wynagrodzeń i ich struktury oraz spożycia

Spróbujmy wyciągnąć jakieś informacje z tych tabelek. Jak można zauważyć wszystkie płace zanotowały wzrost, lecz rozłożył się on nierównomiernie na poszczególne grupy pracowników. Struktura płac zmieniła się zdecydowanie na gorsze, ponieważ stosunek średniego wynagrodzenia z najwyższej grupy do wynagrodzenia minimalnego zmienił się na niekorzyść najuboższych. O ile jeszcze w 1993r wynosił on 6,9 to w roku 1999 aż 31,4. Oznacza to, że osoby o wysokich wynagrodzeniach w znacznie większym stopniu zyskały na podwyżkach płac. Wystarczy spojrzeć w wiersz 'dynamika', który obrazuje poziom podwyżki. O ile dolne 20% pracowników ucieszyła podwyżka płac o 29%, to w przypadku technostruktury wzrost płac sięgnął 448%, tj. płace wzrosły około 5 i pół raza!
Spróbujmy przeanalizować dynamikę płac w stosunku do wzrostu PKB. W ten sposób będziemy mogli się przekonać, czy wzrost płac jest sprawiedliwy i proporcjonalny do ilości wytworzonego dobra. Gdyby płace rosły w takim tempie jak PKB to rozkład płac przedstawiałby się następująco: minimum - 556 zł, I kwantyl - 781 zł, II kwantyl - 995 zł, III kwantyl - 1226 zł. IV kwantyl - 1600 zł, grupa 17% - 2793 zł, najbogatsi - 3818 zł. Nie trudno zauważyć, że odkrojono 60% pracowników od 25 zł do 76 zł, przy czym ta ostatnia kwota dotyczy najbiedniejszych. W okresie 1993-99 PKB wzrósł o 39%, tymczasem aż trzy kwantyle miały wzrost poniżej tej wartości. Tak samo przedstawia się sytuacja z średnią GUS i medianą. Ogólem ponad 70% płac pracownczych wzrastało wolniej, niż PKB, tymczasem reszta szybciej i to ponad dwurkotnie! Absolutny rekord pod tym względem zanotowała ostatnia grupa 3% najbogatszych. Co to oznacza w praktyce? Używając frazeologii socjalistycznej mógłbym napisać:
najbogatsi wzbogacili się kosztem najbiedniejszych i klasy średniej. Taki wniosek jest jak najbardziej uprawniony, gdyż to właśnie pracownicy zarabiający minimum otrzymali najniższe podwyżki, bo tylko ok. 20%! Przy okazji, tutaj właśnie widać różnicę pomiędzy medianą, a średnią gusowską. Średnia jest zawyżona w stosunku do rzeczywistej przeciętnej o co najmniej 20% i ta dysproporcja będzie wzrastać w miarę upływu czasu, gdyż o wiele szybciej wzrastają wynagrodzenia kadry kierowniczej, niż pracowników szeregowych. Do 1989r wynagrodzenia dyrektorów i kierowników przedsiębiorstw w zasadzie nie przekraczały dwukrotnej wartości mediany płac. Teraz natomiast przekraczają ją co najmniej 14 razy, a często zdarza się, że i 100 razy. Niemniej jednak trzeba uczciwie przyznać, że siła nabywcza płac wzrosła we wszystkich grupach. Niestety nawet taki wzrost wynagrodzeń nie oznacza, że ludziom żyje się lepiej. Szokująca jest informacja, że połowa pracowników otrzymuje wynagrodzenie do 1050 zł, natomiast 20% do 726 zł. Co pod tym się kryje? Ni mniej, ni więcej tylko to, że połowa stanowisk pracy jest nierentowna, gdyż nie pozwala pokryć podstawowych kosztów utrzymania jednej osoby, a więc pracownicy dopłacają do swego miejsca pracy, by móc świadczyć pracę przedsiębiorcy. Jeśli zważymy, że opłaty za czynsz i media (woda, gaz, prąd), przejazd do pracy i wyżywnienie wraz z środkami higieny osobistej pochłaniają ponad 900 zł, to blisko 40% pracowników otrzymuje wynagrodzenie poniżej minimum egzystencji! Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę co najmniej dwa czynniki. Pierwszy to opłaty stałe, tj. koszty utrzymania mieszkania, które w okresie 1990-99 wzrosły ponad szesnastokrotnie (16,6x). Obecnie koszty utrzymania lokum przekraczają wartość minimalnego wynagrodzenia w pełnym wymiarze godzin! Najbardziej cierpią na wzroście tych kosztów pracownicy szeregowi, gdyż pochłania to około 60% ich płacy, gdy tymczasem kierownictwa wyskokiego szczebla - do 12%. Po drugie, osoby o niższych dochodach częściej doświadczają bezrobocia. W zasadzie bezrobocie tylko ich dotyczy. W praktyce oznacza to, że w niemal każdej rodzinie, w której pracownik otrzymuje wynagrodzenie mniejsze niż miediana, bezrobotnym jest współmałżonek. Tak więc, blisko 1/4 rodzin w Polsce ma do dyspozycji tylko 1000 zł bądź mniej, co po odliczeniu stałych kosztów daje 100 zł na osobę w rodzinie z dwójką dzieci. W znacznie lepszej sytuacji są rolnicy, gdyż mogą oni wychodować na własne potrzeby zarówno mięso, jaja, jak i warzywa i owoce. Niemnej jednak taka gospodarka nie pozwala na czynne uczestnictwo w życiu społecznym. Trzeba wszakże pamiętać o blisko półmilionowej rzeszy byłych pracowników zlikwidowanych PGR-ów. Większość z nich do dziś pozostaje na bezrobociu pozbawiona wszelkich racjonalnych form pomocy socjalnej. Ludzie ci nie posiadają także własnej ziemi, więc nie mogą praktycznie nic hodować na własne potrzey. Ponieważ ponad 80% gospodarstw wiejskich ma dochody (łącznie z spożyciem w naturze) niższe niż 12000 zł, to łącznie ponad 5 milionów gospodarstw domowych, tj. ok. 40% ma kłopoty z przetrwaniem biologicznym i znajduje się poniżej międzynarodowego poziomu nędzy. Jeżeli weźmiemy pod uwagę liczbę rodzin pracowniczych w mieście, liczbę rodzin rolników oraz biedną część emerytów i rencistów, to ponad 2/3 ludności kraju ma poważne kłopoty z utrzymaniem się. Te grube szacunki znajdują pokrycie w badaniach dotyczących oszczędności ludności. Od wielu lat grubo ponad 60% ludzi nie posiada żadnych oszczędności w formie pieniędzy, akcji lokat bankowych itd. Wynika to nie tyle z rozrzutności (co sugerują liberałowie), lecz z braku możliwości odłożenia jakichkolwiek środków finansowych, gdyż koszty utrzymania domu pochłaniają wszystkie dochody. W najlepszej sytuacji są małżeństwa bezdzietne oraz - paradoksalnie - emeryci, a w najgorszej - rodziny wielodzietne.
Tymczasem osoby na kierwoniczych stanowiskach mogą zatrudnić członków swojej rodziny, posiadając stosowne wpływy i znajomości. To jeszcze bardziej zwiększa dysproporjce dochodów. Jakby tego było mało, kierownictwo wysokiego szczebla oraz właściciele przedsiębiorstw stosują cały szereg praktyk, by zmniejszyć swoje podatki. Podstawowym działaniem jest przerzucenie wydatków rodzinnych na firmę (zakupy żywności, towarów, wydatki na samochód, urlop, wyjazdy zagraniczne). W ten sposób osoby te nie tylko umniejszają podatki dochodowe, lecz także pośrednie (VAT). W efekcie nabywają oni towary po niższych cenach (około 30-40%), niż pracownicy szeregowi. Osoby zamożne korzystają także z ulg oraz usług prawników, którzy doradzają, jak zmniejszyć bądź ukryć podstawę dochodów do opodatkowania, jak wyłudzić emerytury i renty od ZUS itd. Znam osobiście przypadek przedsiębiorcy, który dysponując dochodem 100 mln złotych rocznie, załatwił pełnosprawnej małżonce rentę miesięczną w wysokości 6000 zł. Tak więc siła nabywcza nowobogackich jest nieproporcjonalnie większa w stosunku do ich dochodów. Tragicznie przedstawiają się warunki pracy. Wraz z postępującą prywatyzacją będą zwiększały się zwolnienia oraz spadały realne (względem kosztów utrzymania) płace. Według GUS przeciętne wynagrodzenie brutto (czyli wraz z częścią zusowską i podatkiem) w roku 1999 w przedsiębiorstwach państwowych i prywatnych przedstawiały się następująco:

Na 16 wyszczególnionych przez GUS działów w 13 prywatni przedsiębiorcy płacą mniej. W tym przede wszystkim w obszarach obejmujących znaczny odsetek zatrudnionych, tj. przemyśle, handlu i usługach. Oprócz wysokości płac prywatni przedsiębiorcy nie wywiązują się z podstawowych praw pracowniczych wynikłych z Kodesku pracy. Niechętnie zatrudniają kobiety z powodu możliwości zajścia w ciążę, niechętnie udzielają urlopów i podwyżek. Powszechne jest nieopłacanie nadgodzin, praca ponad ustawowe normy, w soboty, niedziele. W zasadzie firmy prywatne nie dbają o bezpieczeństwo pracy (BHP). Państwowa Inspekcja Pracy z roku na rok notuje coraz więcej przypadków łamania prawa (przypadających na 1000 zatrudnionych). Tylko w 1999r PIP stwierdziła 556 tys. naruszeń prawa w skontrolowanych przedsiębiorstwach (63474). Najwięcej przypadków zanotowano w przemyśle produkcyjnym, budownictwie i handlu, a więc tych działach, które są całkowicie prywane. Można zatem stwierdzić, że wraz z postępem prywatyzacji będą się pogarszały warunki pracy.

Znane są socjologii i psychologii zależności pomiędzy liczbą przestępstw, a warunkami życia w ogólności i warunkami pracy, płacy w szczególności. Generalnie mechanizm jest taki, iż im gorsza jest sytuacja materialna rodzin, gorsze warunki pracy żywicieli rodzin, tym większa ilość przestępstw, przede wszystkim przestępstw wśród nieletnich. Spójrzmy zatem, jak w nowej Polsce to zagadnienie się przedstawia. Całkowita liczba przestępstw w okresie 1990-99 wzrosła tylko o 48 tys. i osiągnęła poziom 931 tys. Niemniej jednak zmieniła się ich struktura. Niemal dwukrotnie (o 7,9 tys) wzrosła ilość przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu, 2,5 raza - przestępstwa przeciwko wolności i obyczajności (do 25 tys), 3,4 raza - przestępstwa gospodarcze (do 20 tys), 11,3 raza - fałszerstwa dokumentów (72,6 tys.), 3,4 raza - przestępstwa przeciwko porządkowi publicznemu. Jednkaże najczulszym probierzem zdrowia rodzin jest dynamika wykroczeń i przestępstw nieletnich. Niestety, także i tu zanotowaliśmy 'sukces', bo wzrost orzeczonych kar dla nieletnich niemal dwukrotny z 4050 do 7876 (1990-1998). Ponad 1/3 kar orzeczono wobec dzieci do lat 12. Największy wzrost zanotowano w następujących wykroczeniach: używanie alkoholu (wódka, wino, piwo) - z 184 do 1051, używanie środków odurzających - z 67 do 391, włóczęgostwo i udział w grupach przestępczych - z 254 do 883. Taki stan wynika nie tylko z nowych propagowanych liberalnych modelów życia, lecz przede wszystkim z bezrobocia i długiego dnia pracy (rodzic gościem w domu, dom-sypialnia), wzrostu zachorowań na nerwice, w tym choroby afektywne (dystymia, tj. pewna odmiana przygnębienia, depresji)

Nadszedł czas na bilansową tabelkę, którą już wcześniej prezentowałem. Dane w zasadzie nie wymagają objaśnień.

Polska Rzeczposopolita Ludowa na tle świata i pozostałych okresów historcznych

Dobiegamy już końca analizy. Przyszedł czas na zestawienie dorobku PRL z innymi krajami, jak i II i III Rzeczpospolitą. Do analizy wybrałem następujące lata: 1938, 1946, 1950, 1960, 1970, 1980, 1989, 1990, 1999. Dane dla poszczególnych lat zostały zaczerpnięte z przede wszystkich z roczników statystycznych. Tam, gdzie dane są niekompletne zamieściłem znak '-'. Dane przetworzone przeze mnie zostały opatrzone stosownym odsyłaczem.
Spójrzmy zatem, jak przez poszczególne dekady kształtowały się ważniejsze wskaźniki społeczne i gospodarcze. Układ tabeli jest taki sam, lecz znacznie rozszerzony. Kolorem ciemnym zaznaczyłem te komórki, które należą do okresu PRL.
 

Tabela jest dość obszerna, ale już pobieżna jej analiza wskazuje, że w praktycznie wszystkich dziedzinach nastąpił postęp w okresie PRL, czego nie można powiedzieć o ostatnich 12 latach. W tym biednym kraju, jakim była Polska Ludowa wybudowano ponad 5 milionów nowych mieszkań (średnio 1,25 mln w ciągu dekady), a dalsze 2 i pół miliona na wsi zostało poważnie zmodernizowane. Praktycznie stworzono od podstaw całą infrastrukturę komunalną, komunikacyjną oraz przemysł. Podniosła się kilkakrotnie produkcja i wydajność rolnicza. Tymczasem w III Rzeczpospopolitej, niby dynamicznie się rozwijającej, wybudowano zaledwie 860 tys. mieszkań, produkcja olbrzymiej większości artykułów praktycznie się załamała, brakuje na wszystko pieniędzy, a dochody zasadniczego trzonu społeczeństwa realnie spadły (uwzględniając czynsze).

Oto niektóre inwestycje PRL: Geografia.227-303

Ogólem, w okresie PRL zbudowano ponad 7500 dużych zakładów, a prawie 16 tys. mniejszych odbudowoano.

Tabeleczka obok powie nam nieco o miejscu PRL w świecie. Kraj, który pod względem ludności zajmuje 25 miesce, a pod względem powierzchni 62 zdołał się wznieść w wielu aspektach powyżej swego miejsca w 'szeregu'. Pragnę przypomnieć, że w roku 1986 nawet nie zdołaliśmy odrobić strat spowodowanych kryzysem lat 1978-1983. Mimo tego nasza pozycja była bardzo wysoka. Proszę zauważyć, że w wielu obszrach lokowaliśmy się w ścisłej dziesiątce państw świata, a w pozostałych na początku drugiej dziesiątki. Te wysokie pozycje bynajmniej nie dotyczą tylko wydobycia surowców i produkcji rolno-spożywczej, lecz także produkcji artykułów wysoko przetworzonych, nie wspominając już o wskaźnikach społecznych (np. dostęp do kultury). W tych ostatnich poziom życia na niektórych polach był wyższy nawet w stosunku do potęg gospodarczych, takich jak USA, czy Wielka Brytania. Dotyczyło to przede wszystkim dostępu do służby zdrowia (w USA ubezpieczenia zdrowotne są drogie i dobrowolne) oraz kultury (tania prasa, kino, teatr i książka, duża liczba punktów bibliotecznych). W wielu obszarach do dziś zajmujemy czołową w świecie pozycję. Jednakże godzi się przypomnieć, iż zawdzięczamy to właśnie socjalistycznej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Poniżej zamieściłem tabelkę obrazującą zmianę spożycia artykułów żywnościowych oraz ich relację do innych krajów świata.
 
Znów konieczne jest parę słów, choć dane mówią same za siebie. Nie można zaprzeczyć, iż to właśnie w okresie PRL nastąpiły najkorzystniejsze zmiany w jadłospisie Polaków. O ile przed wojną warzywa, owoce, mięso i ryby były rarytasem, o tyle w socjalizmie stały się praktycznie codziennością. Spożycie warzyw wzrosło trzykrotnie, a owoców nawet 12 razy!! Teoretycznie tym, co wyróżnia kraje biedne od bogatych jest spożycie mięs, podrobów i wędlin. Na tym polu także nastąpił postęp, spożycie zwiększyło się blisko czterokrotnie. Trzeba wszakże dodać, że nasza struktura spożycia według dietetyków była i jest o wiele bardziej zdrowa, niż np. Amerykanów, czy Francuzów. Powodem jest prawidłowy układ (tzw. piramida produktów) spożycia poszczególnych produktów, dominują zboża, następnie warzywa i owoce, a na samym końcu mięso i ryby, choć ryby - teoretycznie - powinny być przed mięsem. Trzeba także zwrócić uwagę na fakt, iż nasze spożycie wybitnie zbliżyło się do zamożnych krajów, w tym także w ilości spożywanych ryb!

Poniżej przedstawiam dość obszerną tabelę, która ma nam uświadomić dystans do drugiej po USA potęgi gospodarczej - RFN oraz pokazać pozycję względem kraju o porównywalnym potencjale ludnościowym - Hiszpanię. Trzeba tutaj nadmienić, że Hiszpania praktycznie wcale nie ucierpiała w okresie drugiej wojny światowej, co z oczywistych względów musi rzutować na wyniki. Podobnie było i z NIemcami. Chociaż w tym kraju zniszczenia były znaczące, to jednakże doktryna Trumana mająca na celu odbudowę potęgi gospodarczej Niemiec za wszelką cenę zniwelowała skutki do zera. Przypomnę w tym miejscu, że przed wojną poziom zarówno dochodów, jak i produkcji Niemiec przewyższał nas ponad trzy razy. Zobaczmy, jak to zagadnienie przedstawiało się w 1985 roku.
 

Trzeba byłoby dużo chęci, aby nie zauważyć, że byliśmy na podobnym poziomie rozwoju co Hiszpania, a w wielu obszarach nawet ją przewyższaliśmy. Jeżeli chodzi o dystans do RFN, to porażający jest fakt, że w niemal wszystkich obszarach poziom naszej produkcji był tego samego rzędu, co tej niewątpliwej potęgi gospodarczej. Tylko w nielicznych dziedzinach wielkość różniła się więcej niż 10 razy. Z reguły poziom produkcji wahał się w stosunku 2-4:1, na korzyść Niemiec. Przy czym trzeba zauważyć, że poziom naszej produkcji nie uzyskaliśmy dzięki ekstensyfikacji, lecz także wydajności! Wystarczy spojrzeć na rolnictwo.
Trudno powsztymać się przed kometarzem, że swoją pozycję w świecie zawdzięczamy właśnie tej nieszczęsnej gospodarce socjalistycznej. Proszę także zauważyć, że nawet potęgi gospodarcze posiadają znaczący przemysł ciężki. Dziwne jest zatem oskarżenie neoliberałów, że Polska łożyła na przemysł surowcowo-energetyczny. Kim dzisiaj byśmy byli, gdyby nie poczyniono tych inwetycji? W którym miejscu byśmy się znajdowali? Czy byłby może to polski Bangladesz, gdybyśmy przyjęli plan Marshalla?

Płace w PRL a w III Rzeczpospolitej

Niestety dopiero tutaj mogę przedstawić porównanie siły nabywczej płac obecnych z tymi w PRL. Pokażę także przykładowe ceny, płace.

Nietrudno zauważyć, że nominalny poziom płac był bardzo zbliżony do dzisiejszego, przynajmniej jeśli chodzi o zasadniczą część pracowników. Zdecydowanie niższe były wynagrodzenia kadry zarządzającej - około 4,7 raza, co - jak wcześniej wspominałem - wynika z ustawoweego związania płac kierowniczych z płacami minimalnymi. Trzeba jednakże zauważyć, że nieproporcjonalnie wzrosły opłaty stałe, tj. czynsze, przejazdy, media (woda, gaz, prąd), co dziś uderza przede wszystkim w najuboższych. Spróbujmy zatem zobaczyć, jaką siłę nabywczą posiadała 4 osobowa rodzina w PRL, a jaką dziś po podliczeniu kosztów stałych.

Tutaj konieczne jest kilka uwag. Po pierwsze, różnica w dochodach z pracy rodzin PRL i RP wynika z faktu bezrobocia w RP. Dotyka ono szczególnie mocno osoby z niskim wykształceniem, a więc te, które już zarabiają mało. Po drugie, ceny poszczególnych artykułów zaczerpnąłem z właściwych dla danego roku roczników, a przeliczeń dokonałem na wartościach bieżących z danego roku, zarówno odnośnie płacy, jak i cen. W ten oto sposób zachowana została struktura cenowa rynku z danego roku. Dla płac z PRL przyjąłem wskaźnik cenowy - 0,0442. Nie zaczerpnąłem danych dotyczących przychodów z badań budżetów gospodarstw domowych, ponieważ zestawienie dochodów rodzin PRL z III RP, jest dla tych ostatnich druzgocąco niekorzystne. Dla przykładu miediana dochodu 4 osobowych gospodarstw domowych pracowników szeregowych wynosiła ok. 2681 zł, tymczasem ja przyjąłem wartość 1950 zł. Po trzecie przyjąłem, iż 4 osobowa rodzina zamieszkuje w mieście w mieszkaniu o powierzchni 60 m2. Koszty dojazdu obliczyłem na podstawie miesięcznych biletów komunikacji miejskiej, zużycie wody, gazu, prądu i czynsze przyjąłem z roczników.
Nie będę oczywiście szczegółowo omawiał danych w tabeli. Byłoby to zbyteczne powtarzanie. Pragnę wszakże zwrócić uwagę na kilka generealnych tendencji.
W kilkunastu pozycjach
siła nabywcza dziesiejszej rodziny o średnich dochodach jest wielokrotnie niższa, niż siła nabywcza rodzin z I kwantyla, czyli najbiedniejszych w PRL! Dotyczy to przede wszystkim usług i towarów nieżywnościowych. Średnie rodziny z PRL dysponowały większą siłą nabywczą, niż średnie rodziny obecnie. Tylko w ośmiu pozycjach siła nabywcza dzisiejszych średnich rodzin jest wyższa, niż rodzin średnich w PRL. Jeżeli chodzi o zestawienie rodzin biednych, to tylko w jednej pozycji dzisiejsze rodziny odczuły poprawę, mogą nabyć więcej obrączek śłubnych. W pozostałych towarach nastąpiło zastraszające zubożęnie. Siła nabywcza dzisiejszych biednych rodzin obniżyła się kilkukrotnie (od 2 do 12 razy, średnio 4 razy) zarówno w obszarze żywności, agd, jak i usług. Skrajnym przykładem jest siła nabywcza mleka - rodziny w RP mogą kupić średnio 9 razy mniejszą ilość mleka za swoje pieniążki. Warto przyjrzeć się takim pozycjom jak 'dywan', 'centralne ogrzewanie', samochody, żywność. Różnice w sile nabywczej mają swe podłoże przede wszystkim w bezrobociu, którego praktycznie w okresie Polski socjalistycznej nie było.

W tym miejscu muszę zająć sie kilkoma kwestiami dość często poruszanymi w rozmowach. Mianowicie, chodzi o jakość towarów produkowanych w okresie socjalizmu. Często słyszymy, że teraz dopiero mamy do czynienia z artykułami wysokiej jakości. Niestety jest to półprawda, ponieważ przedmioty markowe, dobrej jakości są niezwykle drogie, natomiast dla zwykłych ludzi dostępne są te z Azji. Generalnie rzecz biorąc, gdyby ubrania i buty tej jakości, co dziś sprzedawano w PRL to niemal każdy by uznał je za 'buble'. Buty musiały wytrzymać co najmniej rok, tymczasem dziś z trudem daje się przechodzić pół roku i to nawet w tych markowych. Ubrania często są źle skrojone, niedopasowane do sylwetki i proporcji Polaków (robione wg norm Unii Europejskiej). Jeżeli chodzi o sprzęt agd, to też niczym się on nie wyróżnia pod względem funkcjonalności i niezawodności oprócz wyglądu przyciągającego wzrok. Dziś na własnej skórze możemy się przekonać, że te niby-buble wcale nie były aż tak złe. Do dziś w wielu domach są w użyciu sprawne socjalistyczne pralki, lodówki, żelazka, radia, rowery, nie mówiąc już o samochodach, a przecież od 1989r minęło już 12 lat. Jakby tego było mało, dzisiejsze warunki gwarancji są znacznie gorsze niż w PRL, nie mówiąc już o możliwości ich wyegzekwowania. Często sklepy są liwkidowane w przeciągu kilku miesięcy i nie ma się gdzie zwrócić z wadliwym towarem. Sprzedawcy nierzadko czynią uniki, nie wywiązują się z terminów napraw itd. Potoczna obserwacja pozwala stwierdzić, iż niestety pod tym względem się pogorszyło w stosunku do PRL.
Druga sprawa to ukryte bezrobocie w socjalizmie. Dziś ekonomiści zgodnym chórem twierdzą, że bezrobocie jest zjawiskiem korzystnym bo wymusza podnoszenie kwalifikacji ludzi pracy, wymusza przedsiębiorczość itd oraz pokazuje rzeczywiste zapotrzebowanie na pracę i zwiększa wydajność pracy. Można przeciwstawić tym argumentom dwa fakty. Bezrobotny musi z czegoś żyć, więc albo trzeba mu zwypłacić zapomogę, opłacić mieszkanie, albo zostaje on zmuszony do pracy 'na czarno', tym samym stając się przestępcą. Niewątpliwie w każdym przypadku są to koszty, które ponosi całe społeczeństwo (choćby utrzymując takiego więźnia z bezrobocia), następuje zaburzenie życia rodzinnego itp. Natomiast w socjaliźmie człowiek zatrudniony (nawet nadmiarowo) zawsze wykonuje jakąś pracę, a więc przysparza nowej wartości. Nawet jeśli koszty jego płacy przewyższają, to co on wypracowuje, to i tak zawsze jakaś część wynagrodzenia jest przecież przez niego wypracowana. Rodzina ma źródło dochodów, nie ma perturbacji prawnych, społecznych, człowiek nie traci swoich kwalifikacji zawodowych, jak to ma miejsce w kapitalistycznym bezrobociu. I jeszcze jedna sprawa - wydajność pracy. Wydajność pracy w ekonomii kapitalistycznej liczy się względem przedsiębiorstwa. W efekcie suma wydajności przedsiębiorstw nie jest równa wydajności kraju, własnie z powodu bezrobocia, bowiem produkcję i dochody przelicza się tylko w stosunku do zatrudnionych. Jeśliby przeliczyć ją na wszystkich włącznie z bezrobotnymi (poczyniono takie analizy), to okazuje się wydajność gospodarki socjalistyczniej w niewielkim stopniu ustępuje tej liberalnej kapitalistycznej, w zasadzie tylko tam gdzie w grę wchodzą wyśrubowane normy pracy i technologie high-end. Zysk jest przede wszystkim w wymiarze społecznym i na rynku konsumenckim, gdyż nie zostaje on umniejszony.
Muszę troszkę napisać o współczesnej ideologii gospodarczej. Dziś przedsiębiorcy szczycą się na spotakaniach, że udało im się oszukać 'fiskusa', pracowników, że udało im się zmniejszyć koszty pracy (czyt. płace i świadczenia na rzecz pracowników). Podstawowym kryterium doboru kadry kierowniczej jest ......... bezczelność, bezwględność i zdolność pezpardonowego traktowania podległych pracowników. Jakby na to nie przatrzeć, tego typu postawy kiedyś w literaturze psychiatrycznej określano mianem psychopatii, nerwic, socjopatii itp. Dziś natomiast to ma być norma i wzrór do naśladowania. Poza tym, taka mała moja dygresja, jak ma się kraj dobrze rozwijać społecznie i gospodarczo, skoro wszyscy główni gracze życia gospodarczego (przedsiębiorcy) działają na szkodę struktur i instytucji państwa, a więc i społeczeństwa?
Patrząc retrospektywnie na to, co się stało z przemysłem i gospodarką w ostatnich dwunastu latach ciśnie się na usta pytanie, czy perspektywą dla polskiej gospodarki ma być przysłowiowa budka z frytkami?

Skorko było tak dobrze, to czemu było tak źle?

Postaram się krótko odpowiedzieć na to częste pytanie.
Po pierwsze, startowaliśmy z niezwykle niskiego poziomu społecznego i gospodarczego. Byliśmy bardzo zniszczonym krajem, podczas gdy kraje zachodnie nie ucierpiały w odczuwalnym stopniu (poza Niemcami).
Po drugie, wpadliśmy w pułapkę zadłużenia, którą nam stworzył Zachód.
Po trzecie, strajki solidarnościowe obniżyły nam dochód narodowy o ponad 20%, tak więc straciliśmy przez to co najmniej dziesięć lat.
Po czwarte, Polacy, którzy wyjeżdżali za granicę zachwycali się zewnętrznym blichtrem, wielkimi sklepami (supermarketami), nie wnikając w problemy życia tamtych społeczeństw. Stworzył się więc mit bogatego Zachodu, który niestety pokutuje do dziś. Tymczasem, społeczeństwa Zachodu rozwarstwiają się pod względem zasobności bardzo mocno; bogaci się bogacą, a średni i biedni ubożeją. Teraz i my w Polsce mamy świecące szklane domy. Czy jednak przez to żyje nam się lepiej?
Po piąte, trzeba przyznać, że brakowało inwestycji w przemysł środków konsumpcji, co skutkowało niedostatkiem towarów przy olbrzymim głodzie popytowym
Po szóste, eksportowano w latach 80-tych żywność, pogarszając w ten spsób i tak już trudną sytuację rynkową. To jest błąd, którego nie można wybaczyć władzy.

Nowomowa

Ten rozdział poświęciłem na ukazanie, jak dzisiaj kształtuje się mentalność młodych ludzi, czego się naucza dzieci na lekcjach historii. Rozdział ten został wyodrębniony z całości i obecnie stanowi samodzielne opracowanie pt Indoktrynacja i manipulacja młodzieży szkolnej lat 90.

Zakończenie

Bilans dokonań władz i narodu w okresie 1944-1989 jest zdecydowanie pozytywny. Ocena jest tym lepsza, gdy zestawimy dokonania PRL z III RP. Socjologowie zastanawiają się, dlaczego tak duży odsetek Polaków żywi sentyment do okresu Polski 'zniewolonej', skoro teraz rzekomo żyje się lepiej. Ja natomiast stawiam pytanie, czy ludzie mają źle poukładane w głowach, czy może im się tylko wydaje, że w PRL-u lepiej się żyło? Po tych analizach odpowiedź wydaje się być oczywista. Po 1989r tylko niewielka część narodu może poszczycić się stabilnymi dochodami, wzrostem realnych dochodów rozporządzalnych. Niestety dla zdecydowanej większości nastały ciężkie czasy. Brak pracy, trwoga przed dniem jutrzejszym, niemożność zrealizowania nawet najbardziej podstawowych potrzeb, złe wszystkie reformy przeprowadzone po 1989r. Przypomnijmy w skrócie, jakie były cele reform i przemiany ustrojowej. Chodziło o skrócenie czasu oczekiwania na mieszkanie, realny wzrost dochodów rodzin i siły nabywczej przez prywatyzację oraz zwiększoną wydajność pracy, leszpe funkcjonowanie aparatu administracyjnego i wymiaru sprawiedliwości, lepszy dostęp do służby zdrowia itp. Co z tego zostało zrealizowane dla zwykłych ludzi? NIC !!! Zatem nie można się dziwić, że ludzie pozytywnie oceniają okres Polski Ludowej. Mogę tutaj stwierdzić z całą mocą na podstawie analizy, że ludziom się bynajmniej nic nie wydaje, lecz jest to fakt - zwykłym ludziom w PRL żyło się lepiej.
Obecnie Polska rozwarstwia się nie tylko pod względem wynagrodzeń, lecz i terytorialnie. Zatem zaprzepaszczone zostało to, co z takim trudem wypracowały pokolenia powojenne. Cofneliśmy się w wielu dziedzinach do poziomu przedwojennego. Liberalni ekonomiści twierdzą, że jesteśmy w fazie przejściowej, lecz jak długo ta faza ma trwać? 20 lat, 50, a może 200? Jak długo będziemy dalej tolerować antynarodowe, antyspołeczne i antypaństwowe działania i doktryny?
Przebudźcie się moi Rodacy!
Gdy zaczynałem pisać to opracowanie blisko rok temu, nie przypuszczałem, że uzyskam taki pozytywny obraz PRL. Z pewnością tego okresu nie można określić czasem dobrobytu, lecz w zestawieniu z dzisiejszymi warunkami, takie określenie nie jest pozbawione podstaw. Mam nadzieję, że przedstawione tu informacje pomogą choć niektórym osobom w otrzęsieniu się z liberalnego odurzenia.



Wyszukiwarka