Część druga stoi pod znakiem ukrzyżowań.
A oprócz tego przeczytamy o świecących piersiach, Mosiężnych Ludziach, kolejnych zdolnościach naszych bohaterów i o tym, że jednak wszystko dobrze się skończyło (dla czytających, oczywiście)...
previously: Angelina Lee dowiaduje się, że została strażniczką Hogwartu, co powinno jej pomóc w dojściu do sztuki myślenia. Razem z piątką przyjaciół musi przebyć tajemniczą podróż. Po drodze dowiadujemy się, że Draco - w którym zakochała się główna bohaterka - też chce być strażniczką...
Towarzyszy mi - tak jak ostatnio - Rilla.
- Drodzy uczniowie! Dzisiaj o szkoły dojdą dwie uczennice.
Do WS weszły dwie dziewczyny.
A co z uczennicami?
- Kate Lee - Podeszła do stołka i McGonnagall nałożyła jej Tiare na głowe. Po jakimś czasie krzykneła:
- GRYFFINDOR!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zeskoczyła ze stolka i usiadła między mną i Hermi.
Też bym zeskoczył po takiej fali wykrzykników.
Ja to bym spadła...
- Violette Riddle - tym razem usłyszałam nazwisko Juliette, którą niedawno poznałam. Podeszła do stołka i po chwili na jej głowie wylądowała Tiara.
- GRYFFINDOR!!!!!!!!! - krzykneła.
Usiadła midzy Kate i Hermi.
Ave Czarny Pan - rzuciła.
Poczułam czyiś wzrok na moich plecach. Obruciłam się i zobaczyłam Draco.
Podszedł do mnie, po czym ściągnął z moich pleców swój wzrok i przykleił na twarz.
Czule poprawiłam mu lewe oko, bo odpadało.
Opowiedziałam jej wszystko, co się wydarzyło wczoraj. Miała oczy oprągłe jak kule bilardowe.
- I co mu mam powiedzieć, powiedzałam, że się zastanowe, a on naprawde się zmienił.
- Zgudź się!!!
Nie rób tego. To podstęp. Czuję to.
- HERMI!!!
Co?!
Wtedy drzwi się otworzyły i przerwałyśmy niby kłótnie, bo mu się nigdy nie kłócimy naprawdę. Do pokoju weszły te dwie nowe.
- A wy tu po co?!
- LAVI!!! - skarciła Hermi Lavender.
- A tak se :)
Oplułem klawiaturę... mwahahahah
Rano troche sobie pospałam... Obudziłam się i... u stóp łóżka miałam całe mnóstwo prezentów!!! Stuknełam się w czoło. No tak, Angelina, masz dzisiaj urodziny!!! Jak mogłaś zapomnieć?!
Starość nie radość...
Aż zaczęła sama do siebie mówić.
To była średnia paczka. Otworzyłam ją. W środku była książka. Na niej piało "Quidditch przez wieki". Spojżałam na karteczkę, która była do paczki przyczepiona. Pisało tam: Dla mojej najlepszej przyjaciółki, od Hermi"
- "No tak, a cóż innego miogłam się spodziewać od Hermiony?" - pomyślałam.
Cóż za wyraz radości. Najważniejsza jest szczerość w przyjaźni, no nie?
Już niedługo tylko w „Brawo Girl" - Ałtorka analissuje prezenty bohaterki!
Potem była paczka od Mary Potter. To była bluzka.. Potem od Violette dostałam lustro, i zobaczyłam, jaka byłam rozczochrana.
Myślę, że powinnaś dłużej zastanowić się nad sensem tych prezentów...
Od Ashley Malfoy łańcuszek kształcie krzyża.
Ukrzyżuj ją!
milion prezentów później...
Zobaczyłam śliczny, czerwony zegarek w kształcie serca. Zauważyłam, że można otworzyć „pokrywkę”. Wyglądało to jak otwierany łańcuszek,(zwykle w kształcie serca) tylko, że to był zegarek. Otworzyłam go. Nagle nademną Uniosło się serce z twarzą Draco. Potem znikło i na moich rękach wylądował bukiet składający się z czerwonych róż, a do tego przyczepiona była karteczka „Kocham Cię, Angelina”.
A mugolskie dziewczyny muszą się zadowalać zdechłymi różami i prezentami z "Wszystko za 5 złotych"...
Ja też chcę taki!
Potem zeszłam do WS. Otwarłam drzwi, a tam: prawie połowa Hogwartu się zebrała!!! Jestem popularna :). Wszyscy krzyczeli "sto lat, Angelina!!!" Wszystkie stoły były złączone, a na środku umieszczony był ogromny tort! Potem podszedł do mnie draco z dość dużą paczką. Podał mi ją.
Otworzyłam ją i moim oczom ukazał się wieleeeeeelki zegar do powieszenia na ścianę. Dziękuję wam, pomyślałam, a potem już nie myślałam, bo zegar zrobił BUM.
PIESEK!!! Malutki Golden Retriever! Do łapki miała przyczepioną kartkę: Diana.
Wszyscy podeszli bliżej, żeby z bliska zobaczyć szczeniaczka, ale nikomu nie pozwoliłam go pogłaskać, bo ona jest za delikatna, a oni się żucili jak stado krów.
Krowy zazwyczaj żują, a nie żucają się...
Może chciały szczeniaczka przeżuć?
poprosiłam Hermionę, żebyśmy poszły już do dormitorium, bo mi się chce spać i poprosilam Herry'ego, żeby wzioł Diane, śpiącą w koszyku, a Rona poprosiłam, żeby wzioł razem z Draco reszte jej żeczy, bo przcież ja w MOJE urodziny nie będę się męczyć :).
Ależ księżniczko! W ogóle nie powinnaś się męczyć, dlatego radzę ci NIE MYŚLEĆ!
Raz do roku nas nie uratuje, niestety.
- "T-ty umiesz mówić ze mną?" - pomyślałam, bo właśnie w myślach usłyszałam jej słowa.
- "To nie ja potrafie z tobą mówić, tylko ty ze mną."
- "Ja z tobą?"
- Tak. Masz dar mówienia ze zwierzętami. Tylko, że ty nie urzywasz głosu, tylko porozumiewasz się telepatycznie, czyli gez głosu"
Czyli telepatycznie.
- Poczęstujesz się? - zapytał Hagrid, wskazując ręką na ciosteczka.
A ponieważ znałam wypieki Hagrida i wiedziałam, że można na nich złamać sobie ząb, to ukradkiem dawałam ciasteczka Dianie, udając, że je jem
Tak. Niech sobie pies zęby połamie.
Królewskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami się o tym dowie,o!
Nagle zobaczyłam dziwne światło pod moja bluzką (bez skojarzeń). Było to oczywiście smok*.
Nie, wcale nie pomyślałem o fosforyzujących piersiach...
Smok w piersiach?
A może smocze piersi?
Polecieliśmy. Tym razem na miejsce dotarliśmy już po około 5 minutach. Zeszliśmy ze smoka i od razu ujrzeliśmy Wyrocznie. Rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam dziwną różnicę w otoczeniu. I wtedy zajarzyłam, że tym razem planeta przypominała pustkowie, a nie jeden olbrzymi wulkan. Wszędzie było pełno piasku, a gdzie niegdzie rozmieszczone były ogromne kamienie. Draco, Cho i Kate również to zobaczyli.
Nie trudno się było domyślić...
- Diana!!!!!!!! Co ty tu robisz?! - wydarłam się.
- Angelina, czy ty się dobrze czujesz? - zapytał mnie Draco.
- Tak! Spójrz!
Draco się obrucił, a jego oczy wychodziły z orbit.
- Diana?! Tutaj?!
Prez...przecież Ty nie żyjesz! Od dobrych kilku lat!
Tak se wstała.
- Bo macie misję do spełnienia.
- Misję?! Jaką misję? - zapytała Kate.
- Musicie odnaleźć mapę, która prowadzi do klucza.
- Ale po co? - ciągneła Kate
- Zobaczycie, jak znaleziecie.
- Aha...
- A jak go mamy znaleźć? - zapytał Draco.
Nasuwa mi się tylko jedno: AHA...
Najpierw będziecie musieli przejść przez Elfią Ścieżkę. Dotrzecie tam przez jaskinie w Zakazanym Lesie. Eldor, smok, który was ty przywiózł, pokaże wam gdzie to jest. Następnie dojdziecie do krainy Endless*. Razem z wami pójdzie również krasnolud, Lomberg, który was poprowadzi przez góry. Później towarzyszyć wam będzie elf, Methor, który was przeprowadzi przez lasy, morze i Oath** Island (czyt. ołth ajlend), z której przepłyniecie na Dieth Island***, gdzie znajduje się zamek, w którym trzymany jest klucz. Szczegółów dowiecie się później.
* Endless - ang. nieskończone
** Oath Island - ang. Wyspa Przysięgi
*** Dieth Island - ang. Wyspa Śmierci
Czytanie blogasków rozwija nasze umiejętności rozumowania i pozwala nam dokształcać się...
Będziemy na lekcjach czytać blogaski? Proooooooszę.
- A reszta uczniw nie zauważy naszej nieobecności?
- Zauważą. Dumbledore wyprawi konkurs, na którym wygrana jest równa dwóm miesiącom pobytu w hotelu "Diament". Wy wygracie i wszyscy będą myśleli, że odpoczywacie w hotelu, kiedy wy będziecie szukać klucza.
Rowling nie podała nam tylu ważnych informacji i wątków. Na przykład hotel Diament. Pewnie kolejna tajna kwatera Dumbcia ^^
- A możemy powiedzieć prawdę najbliższym osobom? - zapytał Draco.
- Tak, ale tylko tym, do których macie pełne zaufanie. - odpowiedziała stanowczo Wyrocznia.
Mhmmm... Powiedzmy Hagridowi. On na pewno się nie wygada.
- No, bo wiesz... - i opowiedziałam jej wszystko. O tym, jak na balu smok mnie zabrał do Wyroczni. O tym, że wisiorki otwierają jaskinię w Zakazanym Lesie. O strażnikach, o misji i o całej reszcie.
- O Boże! Już za miesiąc tam jedziesz?!
- Po pierwsze: ciszej. A po drugie: tak!
Ach, dyskrecja Hermiony...
Opanowała trudną sztukę Krzyczenia Po Cichu. Za dużo biblioteki.
- A nie mogłabym iść z tobą?
- Nie wiem... a może dało by się to załatwić!
Koperta powinna załatwić sprawę...
- No to, na co czekasz? Prowadź mnie tam!
Poszłyśmy do jaskini. Przeszłyśmy tunelem i już po chwili byłyśmy w "tej" komnacie. Pośrodku niej spał Eldor. Hermi wydała z siebie krótki okrzyk, ale ją "zatkałam".
x__x nie chcę wiedzieć co jej zatkała, gdzie i czym...
Wiem. Mam bardzo ważną sprawę do Wyroczni. To jest moja przyjaciółka, Hermiona Granger. Mam do niej pełne zaufanie.
Nagle Hermiona zaczęła się palić uniosła się trochę ponad ziemię. A ja stałam jak słup, niedowierzając własnym oczom. Po jakimś czasie zauważyłam zimną więź, trzymającą płomienie i oczy smoka.
Zimne więzi są naprawdę straszne!
- Ona się niedługo ocknie. Nic jej nie zrobiłem. To się nazywa "sprawdzanie ogniem", co robić tylko umią smoki.
- Uffffff... kamień z serca...
Na stopę! Na stopę!
Ze stopy na twarz!
Pięć minut później leciałyśmy już na smoku. Następnie wylądowalśmy. Nic się nie zmieniło. Wyrocznia stała przed nami, wpatrując się w szklaną kulę. Obok nie, na kamieniu siedział kruk. LINK
Herma i tajemnica Stonehage.
- Okey. To jest Hermina Granger. Chciałam się zapytać, czy mgła by z nami wyruszyć szukać klucza?
Mgła musi być bardzo pomocna w wielu wyprawach.
Umożliwia lepszą widoczność. Każdy to wie.
- Ona MUSI z wami wyruszyć, szukać klucza.
- Musi?
- Tak. Hermiona jest Klucznikiem. Zawsze klucznik jest z tego samego domu, co Strażnik Główny. Nie przypadkowo jesteś i przyprowadziłaś tu Hermionę.
To się nazywa Pajęczy Zmysł. Albo szósty.
- SUPER!!! - krzyknęłyśmy razem z Hermi, a Diana, która jakimś cudem się tu znalazła, szalała z radości. W końcu Hermi to moja najlepsza przyjaciółka, i nie będę sama! Potem Layla dała Hermi wisiorek w kształcie smoka, a po 15 minutach byłyśmy już z zamku.
No to Harry Potter może iść w odstawkę. Nastała era panny Lee.
Od aŁtorki:
W sondzie większość z was głosowała, żebym dawała obrazki do każdej notki. A więc: daję! Na samym końcu zawsze będzie umieszczona jakaś fotka, albo obrazek :)
Właściwie wielu znanych pisarzy tak robi. Jak ostatnio czytałem Mroczną Wieżę, to i owszem. Co kilka stron jakieś różowe jednorożce wyskakiwały i takie tam...
Wtem wszystkie twarze centaurów spoczęły na nas. Na początku chciałam uciekać, ale jak popatrzyłam w oczy królowej (od autorki: ta centaurzyca była królową, tak, jak zauwarzyła Angie). Było w niej coś takiego, co mi mówiło "nie uciekaj, nie musisz, wiem, kim jesteś". Ale nie byłam pewna, bo zaraz po tym ktoś obioł mnie w pasie i poczułam, że unoszę się ponad ziemię. To był centaur, ktory mnie wzioł pod ramię i szedł ze mną w kierunku polany, gdzie stała nieruchomo centaurzyca.
- Co amy z nią zrobić?
Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!
- Wiem kim jesteś.
Zrobiłam głupią minę i wgapiłam się w moje adidasy.
- Jesteś Strażniczką, prawda?
Skinęłam głową
- Możesz iść...
I poszła na śniadanie.
Automatycznie się odwróciłam i pobiegłam w strona Hogwartu. Byłam bardzo zła na Draco, przeciez mógł to przewidzieć!!!
Zgubił swoją czarodziejską kulę...
Odwruciłam się. To był Harry.
- Cześć, Harry.
- Nie przyszłaś na istatni terning Quidditcha.
- Oh, Harry, zupełnie zapomniałam, przepraszm, następnym razem przyjdę! - Jeżeli nie przyjdziesz jeszcze raz, to zostaniesz wywalona z drużyny.
Tak mi przykro *hihihihihi*
- Znicz wypuszczony!!! Pierwszy mecz w tym roku zaął się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Huraa! Zaął się, zaął!
Aj, cóż za cudowna dziewczyna, tylko szkoda, że nigdy nie chce się z mną umówić... - słyszałam głos komentatora, Lee (ma takie samo imię, jak moje nazwisko :D) Johrdana.
*robi wielkie oczy* Łaaa. Wiedzieliście o tym?
<śmiech a la Szerlok Holms> Ja wiedziałam już w pierwszej części!
- Drodzy uczniowie!!! Mamy już wyniki konkursu! A mianowicie wygrali: I miejsce Angelina Lee, II miejsce Draco Malfoy, III Hermiona Granger, IV Cho Chang i V Kate Lavery!!! Uczniowie, których wymieniłem, mają się do mnie zgłosić po obiedzie. Smacznego!
A gdzie Harry ja się pytam! Pytam się! *pyta*
- Witam was! Jak zostało zaplanowane zostaliście zwycięzcami. Za miesiąc wyjedziecie w podróż. Chciałbym powiedzieć, ze serdecznie gratuluję pannie Lee, ona miała najlepszy wynik, poza naszymi planami.
'W planach' właściwie też najlepszy.
Trzej prawdziwi zwycięzcy dostaną miotły, nimbusy, a ponieważ ty miałaś najlepszy wynik, to będziesz sobie mogła wygrać nagrodę, bo miotłę już masz. To tyle, co wam chciałem powiedzieć, możecie już iść…
Uwielbiam monologi dyrektora.
- Musimy jeszcze zrobić wypracowanie na eliksiry, dla Snape'a. Nawet tego nie tknęłyśmy!!!
- Oh my God (o mój Boże)!!!
Właściwie po co nam język angielski w szkołach. Wystarczy dobrze poinformowana aŁtorka.
Ten snape jest rombnięty!!!
Biedne romby HAMa... Zbeszczeszczone w takim oto opku. Romb ich duszom. [*]
Jak można zadawać ucznom wypracowanie na 4 rolki pergaminu?! Za powinno sie iść na stos!!!!
Albo na ukrzyżowanie.
Powiedziałam Hermi, że idę i poszłam.
Powiedziałem swojemu odbiciu w lustrze, że jest głupie i zgłupiało.
- Nazywam się Angelina Lee.
- A ja Marus Snape.
- Snape?!
On puścił głowę.
Wcześniej trzymał ją, aby nie odleciała.
Podniósł ją i skarcił, że się puszcza.
- To znaczy, że jesteś synem...
- Tak - przerwał mi - jestem synem Severusa Snape.
A moją matką jest... *werble* Hermiona!
Ja cię... nie wierzę...
Było mi trochę głupio... W końcu rozmawiam z synem Snape'a.
Myślisz, że on może mu coś donieść? Że niby taki tajny szpieg.
Agent 00S!
- W jakmi jesteś domu?
- W Gryffindorze.
- To dlaczego cię tu wcześniej nie widzialam?
- Bo dopiero niedawno tu doszłem, ale bardzo mi się podoba.
Doszedł dopiero niedawno. Nie dziwię się...
Wyrocznia powiedziała nam, że mamy spakować tylko niezbędne ciuchy,
Herma, bierzesz ten złoty kostium od Diora?
Hermiona spojrzała na nią ze zgorszeniem: „Ależ „skond", złoty jest pasee!"
trochę jedzenia, ale nie za dużo, bo jak dojdziemy do Derrivel*, to tam też dostaniemy coś :)
* Derrivel - miasto elfów.
Chyba jej się HP ze Światem Dysku pomieszał -.-''
Ej. W Świecie Dysku elfy są...krwiożercze?
Nie wiem. Chciałem zabłysnąć. W końcu Ty to czytasz, nie ja :P
- 9:56, za 4 min. jest lekcja! Szybko się zabrałam i poleciałyśmy razem z Hermi do lochów. Uff... Zdążyłam równo z dzwonkiem :)
kościelnym dzwonem.
Wtedy zobaczyłam Draco. Nie umiałam złapać oddechu. On...On chyba motrafi znikać!!!
- Draco! Czy ty masz ze sobą pelerynę niewidkę?
- Nie. A czemu pytasz....
Oczy mi się zaokrągliły ze zdumienia.
- T-ty... Ty zniknąłeś!
- Co?
- To, co słyszysz.
- Co ty wygadujesz?!
- Naprawdę! Pomyś o tym, ze chcesz, żebym Cię nie widziała.
Draco zamknął oczy i... zniknął.
- A nie mówiłam! - powiedziałam triumfalnie.
Fantastyczna Piątka i ich pies. LOL.
- A co z tą Parkison? Czemu do ciebie mówiła "Dracusiu"?!
- Ja nie mwiem... To wariatka jest nie obliczalna!
DRACUSIU! DRACUSIU! Jestem już nie obliczalny, czy jeszcze nie?
- Ja jeszcze nie kupiłam śpiworu.
- Ja ci kupiłam.
- Oh, Hermi! Dzięki! Co ja bym bez ciebie zrobiła! - i ją uściskałam. Hermi zawsze o wszystkim myśli :). Gdybym ja tak umiała... To by było fajnie :).
Po raz pierwszy muszę przyznać rację aŁtorce
Przeytarłam oczy. Byłam w SS (skrzydle szpitalnym), a koło mnie stała Hermi.
- Hermi... Co się ze mną dzieje?! - zapytałam przestraszona.
- Ja nie wiem. Najpierw na transmutacji zasnęłaś, tak jakby, ale miałaś otwarte oczy, a twoje zęby były... trochę dłuższe, jak u wampira, a paznokcie przemieniły się w parury jak u wilkołaka.
I miałaś ogon, rogi i wyrosły Ci skrzydła!
I śpiewałaś pod prysznicem
te sny na jawie nie są prawdziwe.
Dość trafne spostrzeżenie.
To tylko pewien stwór je wysyła, żeby cię zniechęcićdo wyjazdu. Ale nie bój się!!! Nic ci się nie stanie. Broni cię moc elfów. Broni cię moc elfów...elfów...elfów - ostatnie slowa były jakby powtarzane przez echo. Obraz zaczynał się stopniowo zniemniać, aż widzałam tylko małą jasną kropkę w oddali.
Idź w stronę światła, idiotko! Idź!
Rozpakowałam po części plecak. Znajdowało się tam wszystko, co powinno tam być. Czyli wsztsko, co wymieniła Hermi.
Bo ja jestem za głupia, żeby wymieniać coś, co było w torbie, ktorą rozpakowałam...
Drzwi się otworzyły, a jego oczy znów zrobiły się szkarłatne. Szliśmy ok. godzinę przez wolny tunel. W końcu doszliśmy do drzwi, bez klamki.
Trafiliśmy - krzyknął radośnie Dumbeldore - Ty pierwsza, Angelino - powiedział, a gdy dziewczyna weszła dalej, zamknął drzwi, śmiejąc się złośliwie.
No i poszliśmy. Szliśmy... szliśmy, gdy nagle...
Uświadomiłam sobie, że idziemy!
Notka krótka, ale to dlatego, że jetem w Norwegii i nie mam zbytnio czasu...
Norweskie Polskie Znaki!
wszędzie zaczęły sie zlatywac male, słodkie, kolorowe wróżki, które zmieściły by mi się na dłoni.
- Jakie one śliczne!!! - krzyknęła Hermi
i natychmiast zamknęła dłoń, słysząc kruszenie kości.
Dowód na to, że aŁtorka powinna pisać horrory. No, albo przynajmniej kręcić:
Wróżki zaczęły tańczyć. Wyglądfało to przepięknie. Wtem jedna z nich zachaczyła nogą o drugą. Pokrzywdzona popchnęła sprawcę. Zaczęly się bić. To trichę trwało. W końcu do nich podeszłam. Do jednej ręki jedną, a do drugiej drugą. Popatrzyły na mnie, jakbym była jakać daunowata. Po chwili ich oczy zaczęły się robić czarwone. Wyrwały mi się. Zaczęły z siebie zdzierać skórę. Reszta wróżek poszła ich śladami. Spod skóry ślicznych wróżek zaczęły się pokazywać szkaradne małe stwory ze skrzydełkami. Z ich szczęk ciekła ślina, która powoli toszyła się po żółtych kłach, a ich czerwone oczy świeciły. Chmury zaczęły czenieć, a do tej pory błękitne niebo zribiło się granatowe. Stwory nas zaczęły gonić!
Oczarował cię 'Labirynt Fauna'. Przeraził 'Sierociniec'. Teraz zaskoczy cię... 'Strażniczka Lee'!
Katie trzymała się za zakrwawioną rękę. Jeden z tych brzydali ją ugryzł! Wkurzyłam się.
- Retrokto!!! - ryknęłam. Wszystkie paskudy wybuchły, a ich krew i flaki znikły.
Darmowe czyszczenie xD
Podeszłam do Kate. Uginała się z bulu. Miała całą zakrwawioną rękę, na której kurczowo trzymała dłoń.
Mrohny zaczyna uginać się z 'bulu'. Ma oblepioną kisielem rękę, którą trzyma kurczowo klawiaturę.
Kate odsłoniła rękę. Brr...wystawała jej kość.
Rzeczywiście, małe musiały być te stwory.
Przypatszyłam się... W ranie jest zielony jad!
Pomachał do Angeliny, po czym skrył się w ranie.
I zaczął ochoczo buszować po ciele Kejt.
Hermi podeszła. Jak to zobaczyła, to o mało nie zemdlała.
- Ojej! To jest Rerriettum!
- Co?!
- Jad, który dają chochliki śmiercionośne.
- Więc to były... chochliki? - zapytał Draco
- Tak.
- A ten jad jest naprawde śmiercionośny? - zapytała przerażona Kate.
Nie. Po prostu tak się nazywa.
- Na szczęście nie. - powiedziała Hermi.
Na twarzy Kate zagościł niemały uśmiech i duża ulga!
x___x''
Szliśmy trzy dni po 20h dziennie.
A nie szybciej byłoby użyć magii?
A po co szpanować?
Nagle zza krzaków wyskoczył jakiś krasnolud. LINK
Zaraz za nim pojawiła się reszta Drużyny Pierścienia.
- Yyyy... Nie wie ie, gdzie jest Diana? - zapytałam resztę. Kiwnęli przecząco głowami.
- Diana! - cisza - Diana!! - cisza - Diana!!! - cisza - DIANA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Usłyszałam czyjeś kroki. Obróciłam się, a za mną stał... ogromny biały smok!!!
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - wszyscy krzyknęli.
Gdyby nie to, że nie mogę wydać z siebie żadnego głosu, też bym krzyknął.
Smok zatrzepotał skrzydłami i lekko się uniósł.
- Cześć!!! - powiedział wesoło.
Nikt nie odpowiedział.
- Nie bójcie się mnie, to ja, Diana!
- C-co? - byłam przerażona!
- Ja jestem Diana!
Nie zginełam w tym wypadku w dziewięćdziesiątym-którymś. Po prostu zamieniłam się w smoka i ocalałam... Kolejny dowód na to, że telewizja kłamie.
- Przecież Diana to pies, ty jesteś smokiem!!!
- Jestem białym smokiem - powprawiła mnie.
-A jaka to różnica?!
- Duża! - powiedziała, udając urażenie.
- Ehhh... to znaczy... że w tej... krainie jesteś...smokiem?
- Niezupełnie. Mogę się przemieniać i w smoka i w psa - powiedziała z dumą.
Myślałam, że się przewrócę. Diana smokiem... I do tego umie mówić!!!
Ja już się przewróciłem...
Osobą, która mnie obudziła był Draco.
- Gdzie jest reszta?! - zapytałam pół szeptem.
Porwano ich. To były chyba gobliny... Udało mi się Ciebie tu przywlec.
Przy okazji dostałaś kilka razy korzeniami w głowę, ale myślę, że nic Ci nie będzie.
Wlókł ją za włosy, rzecz jasna.
Szłam...szłam, i w końcu... zobaczyłam Kate i Cho, przykute do skały!
Ukrzyżowane po raz pierwszy... drugi... trzeci!
Były nieprzytomne. Za nimi ciągnął się korytarz... Podbiegłam do nich.
- Cho... Kate! - krzyknęłam.
Odsunęłam pare kosmyków z twarzy Cho, dałam jej za ucho i...
Zaczęłam ją rozbierać. Tak btw. co ona jej dała za ucho? o__O
Biegniemy... biegniemy, a tu... zobaczyłam, jak tyż za nami biegną gobliny.
- W nogi!!! - krzyknęłam.
- BUUUUUUUUUUUUUM!!!!! - wywaliłam się.
Moja głowa bezwładnie opadła na skałę. Straciłam przytomność.
Zdarza się. Szczególnie, gdy uderzymy w pustą czaszkę.
Obudziłam się... sama nie wiem, gdzie. Było ciemno i nic nie widziałam. Byłam spocona i chyba miałam gorączkę.
Od upadku. Na pewno.
Na moje plecy kalały lodowate krople wody.
Jak to było o tych ptakach i gnieździe?
Było mi bardzo zimno, a jednocześnie gorąco od gorączki.
Anomalie pogodowe.
Będzie „Pojutrze"...?
Odpioł mi kajdany. Potem przerzucił mnie przez ramię i jakby nic i szedł. Kopałam, wyrywałam się, ale to nic nie dawało...
W końcu zaczęłam myśleć. Puścił mnie natychmiast, w obawie, ze mogę coś wymyślić.
W końcu dotarliśmy na miejsce, a goblin rzucił mnie na zięmię. Przedemną stał tron, na którym siedział mosiężny człowiek, o blond włosach, które mu opadały na ramiona, a u jego boku leżał... ogromny, obrzydliwy smok!!!
Malfoy! Człowiek o blond włosach, nie smok...
- Zostaw ją tataj, mamy pare spraw do obgadania... - i tu przeszły po mnie ciarki. Co on chce zrobić? A jeżeli on nie zabije? Gdzie jest Draco i inni?
Najpierw cię zabije, a potem z tobą pogada.
Tak nakazuje procedura zgodna z kodeksem Mosiężnych Ludzi.
- Nie chciałabyś się do mnie przyłączyć?
- NIE!
- Dlaczego?
- Bo nie chcę, żebyś zniszczył tą piękną krainę Endless!
A kiedy o tym była mowa, bo chyba przysnąłem...
- Ja?! Draczego miałbym to zrobić?
- Bo nie jesteś dobry, tak mnie.
trktując - kto mi to przeczyta?
- Jak? - zapytał nadzwyczaj spokojnie.
- Trzymajac mnie w jakimś zimnym powiszczeniu. Karząc jakiemuś brzydalowi, żeby mnie tutaj zaniusł, choć mi to nie pasowało!!! Japiąc moimch przyjaciół!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - złość się we mnie gotowała.
Aż w końcu ugotowałam się na twardo.
- Oh... Przepraszam...
Spojżałam na niego spode łba.
- Jeżeli - ciągnął dalej - zostaniesz moją żona, to uwolnie twoich przyjaciół, a ty będziesz walczyć u mojego boku, dobra?
- NIGDY!!!!!!!!!!!!!!! - ryknęłam.
Jak się później okazało, mogę zamieniać się w lwa.
Pies w smoka, boCHaterka w lwa...menażeria?
Dopiero teraz auwarzyłam, że nie jest odemnie więcej, niż 4 lata starszy!
Ładną składnie masz, komu ją dasz?
Miała do wykorzystania dwa przecinki to dała na chybił-trafił. Dobrze, że to nie totek.
Podeszłam do schowka na miecze. Wyciągnęłam jeden. Zgrabnym ruchem sie odwruciłam i przycinęłam mu do gardła.
Czuję się jak u siebie w dormitorium - powiedziała, po czym zaczęła się zastanawiać skąd wie o schowku na miecze...
- Widzę, że umiesz władać mieczem... Ale i tak byś mnie nie zabiła! Masz zbyt miekkie serce! - zatkało mnie. Jak on tak może. Zamachnęłam się, ale faktycznie: nie umiałam!!! Stałam jak wryta. On odsunął miecz, sprzed swojego gardła.
- Ja Cię za to mogę nauczyć, być niepokonaną. Musisz się tylko ze mną ożenić... - szepnął mi do ucha.
Będziemy razem schodzić na śniadanie...
Kusząca propozycja, pomyślała.
Milczałam. Chciałam być niepokonaną, ale nie takim kosztem! Mam sie ożenić z jakimś świrem?! O nie!!! Co to, to nie! A dodatkowo, mam chłopaka, Draco!
Wow. Przypomniała sobie.
O takich rzeczach się nie myśli,jak świry chcą cię pojąć za żonę.
Odwruciłam się, otwarłam dębowe drzwi i pobiegłam przed siebie, trzytmając miecz w jedej dłoni, a pokrowiec od niego w drugiej... Moim celem było uwolnienie przyjaciół...
Po co jej pokrowiec na miecze? Pochwa nie lepsza?
Eee... bez skojarzeń proszę.
Nie chciała być wulgarna, jak niektórzy.
Biegłam korytarzami, nie zwarzając na niewygodę i ból.
Kopnęłam niewygodę, a ból zadźgałam mieczem.
Wreszcie dotarłam do stalowych drzwi.
Wydedukowałam, że Malfoy nie dałby się zamknąć w pomieszczeniu innych, niż ze stalowymi drzwiami.
Żeby je przewiercać stalowymi oczyma.
Kopnęłam je... nic. Uderzyłam pęści... nic! W końcu dla czystego sumienia nacisnęłam klamke i... otworzyły się!!!
Ja dla czystego sumienia za chwilę nacisnę czerwony krzyżyk...
Weszłam do komanty. Wszędzie było ciemno. Wróciłam się do korytarza i wzięłam pochodnię. Pomachałam pare razy pochodnia, żeby coś zobaczyć i zobaczyłam... DRACO!!!
Zobaczyłam coś... Tym czymś był DRACO!!!
Wzięłam Draco pod ramię i szłam tak szybko, na i pozwalało mi "leciutkie" ciało Draco...
"leciutkie" ciało Draco niemal lewitowało w powietrzu.
Okazało się, że nasza bohaterka przechodziła próbę, przeprowadzona przez matkę Diany, czyli psa/smoka. Wszystko było ustawiane, ona sama zaś spała tydzień. Gdy się obudziła spotkała swoją pra pra pra babkę - Xaiydę Gryffindor, która prowadzi ją do przyjaciół...
- Co to jest? - zapytałam.
- Winda.
- A do czego ona prowadzi?
- Zobaczysz - powiedziała (jak zwykle) tajemniczo Xayida.
- ?
- No, chodź!
- Ale jak?
Teraz zauważyłam, że na środku było maleńkie wgniecenie w kształcie dłoni.Xayida położyła tam rękę, a kamień się przesunął, ukazując wyżłobiony otwór, z"ławkami".
W każdym razie z czymś ławko-podobnym.
Kościół?
Towarzysząca mi nacisnęła jakiś guzik, usiadła na ławce i przypięła się czymś w rodzaju pasów. Ja stałam w miejscu. Winda drgnęła i... zaczęła spadać!
I upadła. Ale jako, że jestem Mary Sue, nie zginęłam! Nawet nie miałam zadrapania.
No więc, kiedy ja tak sobie ryczałam (jak ja to lubię xD, fajnie jest tak sobie od czasu, do czasu pokrzyczeć...)
zajebiście wręcz.
Uła, wręcz bosko.
winda zaczęła stopniowo zwalniać, aż w kończu się zatrzymała. Lekko przygładziłam włosy ręką, bo stanęły mi dęba i czekałam, aż kamień się łaskawie odsunie. Wreszcie! Kamień raczył się odsunąć.
Pod wpływem moich fal mózgowych. Ach, nie... pod wpływem fal mózgowych Xayidy.
- Gdzie my jesteśmy?
- W podziemiach.
Odkrywamy kolejne bunkry. Tylko gdzie jest Locke?
- Pod ogrodem?
- Ymhmmmm...
- A po co?
- No bo, o ile się niemylę, chciałaś zobaczyć swoich przyjaciół + chciałabym Ci jeszcze kogos przedstawić.
- Aaaaaaaaa...
No. Trzeba było tak od razu.
Byłyśmy w podobnym tunelu, tylko ten był szerszy, a na ścianach rosły... kwiaty! Ale to nie były zwykle kwiaty.
Tak, nie były zwykłe. Były porośnięte pleśnią.
Miały one płatki z diamentu i były one... żywe.
Pokemony?!
- To są diamentowe kwiaty - powiedziała babcia, widząc moje zaciekawienie.
- Z diamentu?
- Zależy, o jakim diamencie mówisz - powiedziała z uśmiechem.
- ...
braksłów -.-
- Bo jeżeli chodzi Ci o takie diamenty, jakie Wy macie na ziemi, to nie. To są tylko obumarłe szczątki diamentowych kwiatów i drzew. My tu mamy żywe diamenty. Możemy np. Wyciskać z nich diamentowy sok, jest to jeden z najlepszych napoi we wszechświecie.
*_____* Nie proście mnie o komentarz...
*po chwili zastanowienia* Może z tych diamentowych łez można by wycisnąć trochę tego soku, co?
A za stołem leżała, z łbem ułożonym na przednich łapach, Diana!... Moja KOCHANA Diana ^^. Gdy tylko weszła zerwała się na nogi... to znaczy łapy i rzuciła się na mnie.
Bo chciała cię zagryźć.
Słońce powoli obudziło sie z głębokiego snu, krople rosy spadały z trawy na ziemie, a ja patrzyłam się w okno z myślą, ze niedługo opuszczę tę krainę, Xayide i Leylah.
Xayide kojarzy mi się z Sayidem, a Leylah z Heyah. Tylko ja mam takie skojarzenia?
Tak.
- Angelina, co sie dzieje? - zapytał Draco.
- Nic... nic...
- To po jaka cho**re tam idziesz?
- Tak sobie.
Och, cóż to za brzydki wyraz? ><
Zaczeliśmy biec ile sil w nogach. za nami biegło stado wilków. Wydostaliśmy sie z lasu. Przed nami był obrzymi klif. Zatrzymaliśmy sie na samej krawędzi. Wilki były coraz bliżej. Nie mieliśmy gdzie uciec. Osaczyły nas. Największy wilk nagle się na mnie żucił. I wszysko było jak w zwojnionym filnie. Walnał o mój brzuch i obaj polecieliśmy. W ostatnim momęcie złapałam się krawędzi. Potem Draco złapał mnie za rękę.
Oh, ta akcja. Te napięcie...
...przedmiesiączkowe
Ze łzami w oczach starałam się podciągnąć. Moje ręce coraz bardziej sie pociły i zaczęły sie slizgac.
- Draco... nie puść mnie...
Moje ręce sie wyślizgnęły, a ja poleciałam w przepaść, do rzeki. Uderzyłam w głowę o coś. Przed oczami miałam ciemność..
Uderzyłam o kawałek papieru.
nademną zobaczyłam czyjąś twarz... A raczej łeb. Był to...
Draco?
Mrohny,czy Ty nie masz kompleksu Draco?
Och, odkryłaś mnie. Zawsze chciałem mieć takie blond włosy i stalowe oczy...
Rozejrzałam się dookoła. Leżałam właśnie na plaży, na skraju yyy... chyba lasu, czy czegoś w rodzaju... lasu... Obok mnie stał kań, skubiąc trawę.
Kań skubnął trawę trzy razy po czym uciekł.
Resztkami sił wsiadłam na siodło i pojechałam... gdzieś. Nie wiem gdzie, bo nawet nie wiem, gdzie ja jestem... No ale ważne, że gdzieś jechałam.
To brzmi jak "wsiąść do pociągu byle jakiego..."
Wjechałam na jakąś ścieżkę. Drzewa były coraz bardziej rzadkie
Po chwili zobaczyłam wielką srakę drzew!
Owy jeździec, to była smukła, jasnowłosa dziewczyna o wściekle niebieskich oczach. Ubrana była w niebieską, krótką bluzkę, podkreślającą kolor jej oczu i czarne, skórzane spodnie.
Brakuje mi jeszcze tylko zdjęcia.
Była mniej więcej w moim wieku. Podjechałam do niej.
- Cześć - przywitałam się.
- Cześć. Kim jesteś?
- Hmmm... prawdę mówiąc, to nie wiem. Obudziłam się dzisiaj rano na brzegu morza. Nic nie pamiętam. Jedyne wspomnienie, to wilk.
- Wilk?!
- Wiem, że to dziwne, ale tak.
Tak, wilki w lasach to widok co najmniej dziwny.
Mm, jakie zawiązanie akcji ;>
- Ja jestem Alexandra, ale możesz mi mówić Alex.
- Miło mi. Gdzie jedziesz?
- Odnaleźć jakiegoś Lomberga... i pięcioro dzieciaków, podróżujących z nim.
- Mogę jechać z Tobą, bo nie wiem, gdzie mam sama pojechać, a Ty chyba się mniej więcej orientujesz w tych okolicach.
- Pewnie! Mogę Ci mówić Jessica? Bo skoro nie wiesz, jak masz na imię, to tymczasowo mogę na Ciebie tak wołać...
A dlaczego nie Ashley? ;(
- Coś kojarzę, ale nie umiem sobie przypomnieć.
- To ty chyba z jakiegoś klifu spadłaś! Pewnie straciłas pamięć...
Pewnie dlatego, że nic nie pamięta.
- Co się dzieje? - zapytała jeszcze nieprzytomna Alexandra. - To przecież tylko mały smok. Pewnie nawet nie umie zionąć ogniem!
- Amy, nie poznajesz mnie? - zapytał smok, nie zwracając najmniejszej uwagi na niebieskooką.
- Ja nie jestem żadna Amy!...
Skąd wiesz, skoro nic nie pamiętasz?
- Jesteś Angelina Lee.
- Ja? Kim jesteś - powtórzyłam, z większym naciskiem na dwa ostatnie słowa.
- Ja jestem Diana, jestem twoim psem - powiedziała, spokojnie, patrząc mi w oczy.
- Ale ty jesteś smokiem... Ty... ty wiesz, co się stało, zanim znalazłam się na brzegu morza?
- Ależ oczywiście! Chodź ze mną, powiem Ci w drodze do reszty.
*macha ostrzegawczo rękoma* Nie ufaj nieznajomym!
Zebrałam wodze i weszłam na konia.
Duży musiał być ten KOŃ. *chwila namysłu* Ach, koooooń... Wiedziałem przecież, że chodzi o konia... ^^'
Byłyśmy już coraz bliżej.
- A-Angelina? - zapytał blondyn.
Chłopak poszedł do mnie. Spojrzałam w jego stalowo-szare oczy. Tak, to on! Ja go pamiętam!
To ten od stalowych drzwi!
To ten, który przylepiał swój wzrok do moich pleców, bezczelny!
- Draco - szepnęłam.
Nasze usta się do siebie zbliżały. Serce zaczęło walić jak łomot. Dreszcz przeszedł mi przez plecy.
BUUUUUM!
Eksplodowała? *na twarzy Mrohnego pojawia się dziki uśmieszek*
Poleciałam na ziemię. Na mnie leżała owa dziewczyna z brązowymi włosami.
- Och, Angie! Ty żyjesz! Gdzie ty byłaś?! Nawet nie wiesz, jak my wszyscy się baliśmy i ciebie! Och, Angelino!!!
Po chwili nos dziewczyny zaczął się wydłużać...
Czułam się tak, jakbym po wielu latach wracała do domu. - Och! Już jesteście! To bardzo dobrze. Dumbledore już na Was czeka w swoim gabinecie. Hasło to: czekotubka (:D).
*zwija się ze śmiechu na podłodze* A myślałem, że nic mnie już nie zdziwi.
<ómarła>
Szłam i szłam, zastanawiając się gdzie może być gabinet Snape'a.
- O! Cześć, Lee. Co tam u Ciebie?
Odwróciłam się. Ten głos bym poznała na końcu świata. Oczywiście ta wredna oragnutanica, Pansy Parkinson.
(to ta od Zielonych Penisów - przyp. anal.)
- Po co mnie tu prowadzisz?
- Nie pożałujesz. Będziesz mi jeszcze dziękować.
Wnet zza zakrętu wyłonił się Draco z jakąś wiszącą na nim dziewczyną! Myślałam że zemdleję. Całowali się. A więc mnie zdradził!
- Draco! - ryknęłam wściekła.
Oderwałam parę od siebie
Byłam zaparowana.
walnęłam chłopaka z liścia.
- Zrywam z tobą.
Pobiegłam w górę, becząc.
I tak kończą się wszystkie pieprzone miłości...
- Och... ale jesteś kapryśna. Księżniczką jeszcze nie jesteś - powiedziała, wyraźnie niezadowolona.
- Jestem!
- No to chodź przynajmniej ze mną na śniadanie!
Prawdziwa księżniczka powinna chodzić na śniadanie, Angelino! Śniadanie powinno przyjść do ciebie!
- Angelina! Angelina! - usłyszałam znajomy głos.
Przed WS, z którego właśnie wychodziłam, stał nie kto inny, jak...
- Draco! Co ty tutaj robisz? - zapytała Hermiona.
Schodziłem na śniadanie, a Ty? - spytał zdziwiony.
- Proszę, wysłuchaj mnie... - powiedział, błagalnym tonem. - t-to nie ja... zrozum... to nie moja wina.
Próbowałam na niego popatrzeć tak, jak by mnie to nie obchodziło, ale chyba mi nie wyszło.
- Zrozum....
- WAL SIĘ!!! - krzyknęłam, wzięłam za rękę Hermionę i pobiegłam w stronę dormitorium z oczami pełnymi łez. Hermiona nawet nie zapytała o co chodzi.
Ponieważ potrafiła czytać w myślach.
Szybko ubrałam łyżwy i cała zadowolona hasałam po lodzie. Wszystkie moje troski zniknęły. Byłam tylko ja i jezioro, piękne jezioro idealne do jeżdżenia na łyżwach. Jak ja to kocham!
Ja też *rozpływa się w marzeniach* <3
Nagle spostrzegłam, że ktoś właśnie wszedł na lód i uważne się mi przygląda. Był to chłopak. Miał miłą twarz, ciemne włosy i piękne, orzechowe oczy.
Zobaczyłam to z odległości ponad kilometra.
Miałam nadzieję, że lód się pod nim załamie.
- Cześć. Jestem Matt - przedstawił się.
- E... cześć. Jestem Angelina.
- Miło mi - uśmiechnął się i podał mi rękę.
- Mi też.
- Czy... Czy ty jesteś kuzynem Hermiony? - zapytałam.
- Hermy? - zapytał.
- Nie, Her-mio-ny.
- Czyli Hermy. - oznajmił, zdziwiony.
- Pozwala ci się tak nazywać? - zapytałam, podejrzliwie.
- Nie - odparł z uśmiechem.
- To znaczy, że jesteś tu nowy, tak?
- Na to wygląda...
Sam nie wiem - dodał. Nigdy się tu nie spotkałem.
Po jakimś czasie zobaczyłam, że ktoś biegnie w moją stronę.
Osoba zdążyła już przybiec do mnie pięć razy, nim to zauważyłam.
Dopiero potem skojarzyłam jasne włosy ślizgona.
- A... An... Angelina... - wydyszał, zasapany - Ja... to znaczy one...
- O co ci chodzi, Malfoy? - warknęłam.
- Bo... bo one...
- Mów!
- Parkinson i ta druga... one to uknuły! To nie moja wina!
Przyczepiły mi moje usta i samo wyszło - powiedział Draco, pełen nadziei, ze Angelina uwierzy.
To on cały się składa z odczepianych elementów? Łał...Prawie jak Barbie!
Faktycznie, leżał na nim list. Powoli go wzięłam do ręki i przeczytałam:
Czy moglibyśmy się spotkać dzisiaj o północy w pokoju wspólnym? Chcę ci coś pokazać.
Matt
Taaa... cos pokazać *nie ma zboczonych myśli*
Gdy wybiła dwunasta zeszłam do PW. W fotelu już na mnie czekał Matt.
Miał na sobie obcisłe lateksowe stringi i wytatuowaną pierś.
- Co chciałeś mi pokazać?
Mraaau - powiedział. - Nie widzisz kotku?
Sięgnął do kieszeni i wyjął coś, co wyglądało na łańcuszek.
- To - powiedział i dał mi do zrozumienia, żebym to wzięła.
Dał jej TO do zrozumienia. Bardzo dobra aluzja.
- Musze ci coś powiedzieć. I musisz mnie wysłuchać.
- Muszę? - zapytała z ironią i wstała.
- Tak, musisz - odpowiedziałam, ciągnąc ją za rękę, żeby usiadła. - To ma związek z Leylah - dodałam, gdy już chciała się wyrwać.
Orzechowe oczy Hermiony zrobiły się większe i posłusznie usiadła na łóżku.
Siad! Dobra Herma, grzeczna...
Rzucił jej kość,za dobre sprawowanie.
- Ja też cię przepraszam - odpowiedziałam i przytuliłam ja do siebie.
Przytuliłam swoje JA.
- Nie będę grała w meczu - powtórzyłam nieco głośniej.
- Dlaczego? - zapytały wszystkie trzy razem.
- Zapytajcie Pottera - odpowiedziałam ponuro.
Potter - skarbnica wiedzy. Lepszy niż niejedna encyklopedia.
- Jak to? Wywalił cię z drużyny?! - zapytała Hermiona.
- Nie, z drużyny mnie jeszcze nie wywalił, ale chyba to niedługo zrobi, bo chyba uznał, że moje dłuższe nieobecności szkodzą drużynie, ale nie będę grała w meczu, bo już obiecał małej wiewiórce Weasley... I nie umie je odmówić bo - tu zmieniłam ton, na nieco wyższy - tak bardzo się cieszy.
Nie mogę niszczyć tego związku - szepnęła po czym rozpłakała się.
- Katie Bell miała... jakiś wypadek i nie może grać - wyszczerzyła się Lavender.
- Ja chyba śnię... - mruknęłam, wzięłam moją miotłę i zeszłam szybko z Hermioną na śniadanie.
W końcu miotła też musi coś zjeść.
Karmią ją puddingiem z (wie)wiórów?
- Zawodnicy wsiadają na miotły i... wystartowali! Weasley od razu śmiga po kafla, podaje do Demelzy, do Lee, mogła by lepiej złapać tą piłkę, bo prawie jej wypadła z rąk, znowu do Weasley i... GOOOL dla Gryfonów! Ja bym to pewnie zrobił lepiej...
"Co za palant" - pomyślałam.
"Oczywiście, że to ja jestem najlepsza!"
- Teraz Puchoni przejmują kafla! - słychać było komentowanie McLaggena. - Smith już leci w kierunku pętli Gryfonów! Dalej! Dalej, ograjcie go, Gryfoni! No dalej, kretyni! Przepraszam, profesor McGonagall. Ograjcie go!
BUUUM!
I tym optymistycznym akcentem kończymy transmisję...