Świt. Puszek nie spał. Obawiał się okrutnie tego, jak skończy... Że skończy jak nędzny, nic nie warty śmieć, którym będą wszyscy miotać i poniewierać... Nie wie, co planują Rutek z Morusem, a to jest najgorsze... Ta niewiedza, niepewność...
Ciekawe co dziś dostanie do jedzenia? Nasiona?
Kocur zmizerniał i schudł w ciągu trzech dni. W dodatku stał się tylko cieniem dawnego wspaniałego Puszka, który walczył zaciekle z innymi kotami, bronił domu i rodziny...
Teraz wygrałoby z nim nawet kocię.
-Chucherko! -Usłyszał głos Rutka, lecz nie wiedział, gdzie ów kocur się znajduje.
-To z twojej przyczyny-odpowiedział Puszek. -Ty byś też tak wyglądał na moim miejscu.
-To nie ja opuściłem rodzinę...
-Nie śmiej nawet nazywać się mym bratem-warknął Puszek. -Brat brata nie krzywdzi.
-To czemu o nas zapomniałeś?
Cisza. Rutek wyszczerzył zęby groźnie.
-Niedługo, braciszku poznasz, jak to jest być nikim. Zginiesz znienawidzony, a twoje ciało zostanie skopane i rzucone na pożarcie dla ptaków i innych rzeczy...
Puszek westchnął. Niech to się już skończy...
-Wstawaj. Wciąż Powroźnik.
-Yyyuuee ...?
-WSTAWAJ!
-Nie drzyj się tak! -Obruszyła się Kari podnosząc z ziemi. -Aaa, mój kark-jęknęła zbolała. -Nie za wygodnie się tu sypia...
-To jedyna noc w tym miejscu. Dziś mamy zamiar dotrzeć do Krynicy, co?
-nie mam siły-westchnęła Kari. -Bardzo chce pomóc tacie, a nawet nie mam siły na nic.
-Zacznij od chłodnej kąpieli -polecił Junior. -Tu gdzieś widziałem małe jeziorko. Może pójdziesz się pomoczyć, a ja coś złapię do jedzenia..
-Świetna myśl... Spotkajmy się tu za 10 minut.
Poszła. Junior skoczył w krzaki, poszukać czegoś do zjedzenia.
Jeziorko było rzeczywiście niedaleko. I woda o tej porze roku... Bardzo zimna! Ale Kari mimo wszystko zanurzyła nogę w wodzie.
-Nanana... -Zaczęła nucić. Tymczasem w krzakach siedział duży, groźnie wyglądający kocur i wpatrywał się w koteczkę. Po chwili zaczął się skradać w jej kierunku.
-Junior, złapałeś coś? -Zapytała koteczka nie odwracając głowy.-Woda jest cholernie zimna, chyba zaraz zamarznę, lepiej już wyjdę-dodała i odwróciła się. W tym momencie zobaczyła kocura tuż za sobą.
-Kim jesteś? -Zapytała, lecz kocur nie odpowiedział tylko pchnął kicię w lodowate odmęty jeziorka...
-Miałeś rację, Rutek-powiedział Morus, wracając. -Wysłali pościg. Dosyć żałosny, ale wysłali.
-?
-Ta mała... Twoja córka-dodał wskazując na Puszka. -Głupie dziecko. Zauważyłem ją na przedmieściach.
-I co?
-Nie musisz się martwić. -Uśmiechnął się kocur.-Nadarzyła mi się świetna okazja, więc ją wykorzystałem.
-Co zrobiłeś z moją córką?! -Warknął Puszek zdenerwowany.
-Załatwiłem na cacy-odparł kocur i odszedł.
Światło.
"Czy ja odchodzę?" -pomyślała Kari. Było jej przeraźliwie zimno cała zdrętwiała. Nie mogła oddychać, już czuła śmierć za plecami...
-Kari...
-Kto mnie woła? -Kotka zauważyła, że może rozmawiać! I nie jest jej już tak zimno.
-Kim jesteś? -Zapytała zdumiona na widok kotki idącej w jej stronę. Szła pośród jasnej poświaty a jej stopy... Nie dotykały dna!
-Myślę, że mnie znasz! -Mrugnęła do niej kocica i orzekła:
-Wiedz, moja kochana, że to jeszcze nie twój czas!
-Skąd ty... Mister?! -Kari spojrzała na nią zdumiona. -Umarłam, czy co?
-Wciąż żyjesz... -Odparła kotka przechylając... PROSTĄ (!!!) głowę w lewo. -Kochanie, teraz wyjdziesz z wody. Potem jak najszybciej ruszysz w stronę ojca...
-Jak wyjdę? No, i ja nie wiem gdzie jest tata...
-Poprowadzę cię...
Kari otworzyła oczy. Znajdowała się na brzegu, odkaszlując wodę z płuc. Przybiegł Junior.
-Boże, Kari! -Pisnął. -Wystraszyłaś mnie nie na żarty!
-Ona mi pomogła... -Przymknęła oczy koteczka. -Mister...
-Mózg ci się chyba nie dotlenił... Ale fakt, to zastanawiające, że jesteś na brzegu!
Kari wstała.
-Idziemy w lewo...
-Czekaj, mieliśmy iść w prawo!
-Idź za mną-zdecydowała Kari niesiona jak na skrzydłach. Wiedziała, że nie miała zwidów na granicy życia i śmierci...