Dwie godziny, Slayers fanfiction, Oneshot


To jest jakby sequel "Dwóch dni"... ale nie do końca. W każdym razie najpierw radzę właśnie "Dwa dni" przeczytać, tam jest ogólny zarys sytuacji, tutaj... hmm... punkt widzenia drugiej strony ^__^ Czyli.... przeczytaj "Dwa dni" to się dowiesz :P <nie ma jak reklama :P>

———\\Dwie godziny//———

Dwie godziny.

Tyle stał na cienkiej granicy między astralem, a planem materialnym. I wciąż nie mógł się zdecydować - wrócić na astral, czy zrobić krok naprzód i... Chyba się bał. Chyba. Nie wie, co to strach... A może nie wiedział? Do momentu, kiedy ją spotkał... Wtedy.... chyba przestraszył się po raz pierwszy. Czego? Tego, że nie uda mu się jej... zdobyć? Nie, nigdy jej nie zdobył. Nigdy nie była jego. Może... zauroczyć? Oczarować? Tak... to chyba to, co zrobił.

Podszedł do niej, do ciemnego okna, przy którym siedziała.

Płakała. Jest ci smutno? Z jakiego powodu? Mojego? Delikatnie dotknął jej włosów, złotych loków, które tak uwielbiał. Nie mogła poczuć jego dłoni, nie znajdował się w całości na planie materialnym.

Niech to wszystko cholera.

Niech cholera ten świat, ten dzień, tą kłótnię. Właściwie... to zapomniał od czego się zaczęła. Zadał jej jakieś pytanie, a ona... ona odpowiedziała...i... coś... nie pamiętał co... ale go zabolało. W środku. Tam, gdzie - do ciężkiej cholery - nie powinien mieć nic. A jednak to nic bolało... czyli było czymś. Nic nie może boleć. Nic jedt niczym. I tak zawsze myślał - że nie ma nic, że jest ciemność, że nie ma... no właśnie.. serca?

Więc skąd... skąd... nie chciał tego nazywać. Nie chciał tego mówić, myśleć, uświadamiać sobie. To było złe. To mogło go zabić. Mogło zabrać mu jego siłę. Osłabić. Mogło... wiele. Ale... nie do końca wiedział co. Bo skąd miał wiedzieć? Kto miał mu powiedzieć? Nie zdziwiłby się, gdyby się okazało, że jest jedyny, który... Do cholery jasnej, boi się to powiedzieć! Boi się! Jak jakiś zwykły człowiek... którym nie był. Był... kimś, kto nie może czuć... pozytywnych uczuć. Nie może. Nie może? A gdyby...

Dwie godziny.

Gdyby... tego.. nie czuł, to czy stałby tu jak głupi i wahał się, czy jej się pokazać?? Czy zastanawiałby się nad tym??? Czy miałby jakieś wątpliwości???? Czy... chciałby jej to okazać...? Czule pogłaskał skuloną w fotelu postać po policzku. Dbał o nią. Był dla niej miły. Czuły. Nigdy... przenigdy... jej nie skrzywdził. Nigdy... oprócz tej nieszczęsnej rozmowy dwa dni temu... nigdy nie powiedział jej nic przykrego. Chyba, że musiał, kiedy jeszcze walczyli z Valgarvem... kiedy to było? Dziewięć.. nie, dziesięć lat temu. I przez cały ten czas... byli razem. Cokolwiek się działo... byli razem. I teraz... miał to sobie darować? Odpuścić sobie? Zapomnieć...? Nie, nigdy. Może odejdzie. Może już nigdy z nią nie porozmawia. Ale na pewno nie zapomni. Za wiele zmieniła w jego życiu.

A może... gdyby potrafił powiedzieć... powiedzieć jej... że... że... że ją kocha. Tak, kocha. Może zawsze kochał. Może nie. Ale.. kochał. I to się liczyło.

Ku jego zdziwieniu... nic się nie stało. Nic. Nie upadł, nie zginął, nie zatoczył się z osłabienia. Nic. Nic złego. Bo... dodało mu to siły. Dodało! A powinno... nie, miało - jak słyszał wiele razy - go zabić. Gdyby wiedział... może... może by była tutaj, na tym samym fotelu... przy tym samym oknie.... ale nie sama. W jego ramionach.

To nie jedyny powód, dlaczego nigdy jej tego nie powiedziałem, pomyślał. Jeszcze dlatego, że... te słowa... kiedyś coś znaczyły. Kiedyś. Teraz... teraz można kochać wszystko. Jedzenie, kota, biały kolor. Nic już te słowa nie znaczą. Nie więcej, niż "lubię" czy nawet "nie mam nic przeciwko". Teraz "kochać" znaczy "mieć pozytywne odczucia"... a on... czuł o wiele, wiele więcej. Nie chciał powiedzieć tych dwóch, banalnych, oklepanych i nudnych słów. Tego powszechnego i nic nie znaczącego frazesu.

A nawet gdyby.... gdyby nie zmarnował swojego czasu... to czy ona odpowiedziałaby to samo? Nie potrafił wyczuwać pozytywnych emocji. Mógł czuć negatywne - znał je doskonale, rozpoznawał je bez problemu. A te dobre... to dla niego jak czarna magia dla dziewiczej kapłanki. Jaką była... może to dlatego? Może trening kapłański wytępił z niej takie uczucia, pozostawił tylko obojętność... Bo przez te dziesięć lat ani razu nie zrobiła nic, by pokazać mu co czuje, czy go chociażby lubi.

On... starał się jej to okazać na wszelkie znane mu sposoby. Robił dla niej wszystko, co tylko przychodziło mu do głowy. Dbał o nią. Troszczył się. Pomagał przy gotowaniu, sprzątaniu, praniu...a w nocy... był tak czuły i delikatny, jak tylko mógł. Dla niej ignorował rozkazy jego pani, aż w końcu wyrzuciła go, prawie zabijając. Dla niej przez dwa tygodnie leczył się nocami, żeby nie czuła się winna. Dla niej przez dziesięć lat nie zrobił nic, co robił przez stulecia zanim ją spotkał. Dla niej się zmienił. Przez nią teraz stał jak głupi i miał te wszystkie cholerne wątpliwości. Dla niej i przez nią.

Zobaczył, że zaczęła się trząść od płaczu. Chciał ją objąć, chciał ją pocieszyć, szepnąć do ucha kilka słów... naprawdę chciał. Ale jednocześnie się bał. Że tylko pogorszy i tak paskudną sytuację, że tylko pogłębi rany.

Jej szczupły palec zaczął błądzić po szybie, zaczął malować na zaparowanym oknie jakieś wzory. Początkowo nie zwracał na nie uwagi, nie obchodziły go. Aż nie skończyła... bo kiedy skończyła, zobaczył wypisane na szkle dwa słowa.

Kocham cię.

A pod spodem jego imię.

Przeszła go ogromna fala szczęścia i nieopisanej radości. Ona... ona.. onago kochała! Kochała... i przyznała to! Nie wiedział co zrobić. Jak się zachować.

Podszedł do szyby, napisał na niej trzy słowa. I przeszedł na drugą stronę ściany, na werandę jej domu. Przyłożył dłoń do szyby w miejscu, gdzie po drugiej stronie spoczywała jej dłoń.

Po chwili otarła łzy z oczu, i zauważyła jego słowa na oknie... i jego dłoń. Jej oczy jeszcze raz powędrowały do napisu, jakby chciała się upewnić, czy nie śni. Ale był tam.

Ja ciebie też.

Jej oczy rozszerzyły się... ze szczęścia?

_______________________________________________

Heh... nawet nie wiedziałam, że napiszę jeszcze coś, a tym bardziej drugą część "Dwóch dni"... Bo nie wiedziałam, że to sie komukolwiek spodoba ^__^ Ale dostałam odowiedź na mojego maila od Ly...i to jej dziękujcie <albo ją wińcie ^__^> za tego fica.

Thank you, Ly! Thank you very much!

Ale to nie koniec... to będzie <tak jakby> trylogia. Ale ta ostatnia część nie powstanie szybko - właśnie zaczyna się najgorszy tydzień w miom szkolnym życiu. Tyylu sprawdzianów to ja jeszcze nie miałam... w każdym razie... dziękuję za przeczytanie obu ficów.

A tak w ogóle... to ten fic jakby sam się napisał. Po prostu usiadłam, godzinka... i jest. Żadnych poprawek, nic...

No-one

nothing_important@wp.pl <— zniosę wszystko ^__^

2



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Domek z kart, Slayers fanfiction, Oneshot
Kiblowe perypetie, Slayers fanfiction, Oneshot
Szkarłat, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajka bez tytułu, Slayers fanfiction, Oneshot
Przeznaczenie, Slayers fanfiction, Oneshot
Familiada, Slayers fanfiction, Oneshot
1+1+1=2, Slayers fanfiction, Oneshot
W domu Xella, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajarz, Slayers fanfiction, Oneshot
Reakcja, Slayers fanfiction, Oneshot
Droga, Slayers fanfiction, Oneshot
Królowa Gołębi, Slayers fanfiction, Oneshot
Die, Slayers fanfiction, Oneshot
Wielki - Większy Dzień, Slayers fanfiction, Oneshot
Czekolada, Slayers fanfiction, Oneshot
Związki Zawodowe, Slayers fanfiction, Oneshot
Bambo 2, Slayers fanfiction, Oneshot
Doubt, Slayers fanfiction, Oneshot
Już Nigdy, Slayers fanfiction, Oneshot

więcej podobnych podstron