Głosowanie rozpoczyna się 14 lutego i potrwa do końca miesiąca. Głosujący powinien wysłać pod numer 7316 SMS o treści:
PT.RK4:2
Róża
Jak Święte Oficjum mogło nie słyszeć o Róży? Cała Aerthia ma na ustach jej imię od czasu, gdy zrabowała prototyp silnika elektrycznego. Ach tak, chcecie bym wszystko opowiedział? Dobrze, powiem, co wiem.
Róża to tylko przydomek albo „pseudonim artystyczny” jak sama mówi. Naprawdę nosi imię Katrina Nikolajewna i pochodzi ze szlachetnego elfiego rodu. Wychowywano ją jak chłopca, już w wieku 11 lat biegle posługiwała się bronią, pobierała też nauki u mistrza Hieronimusa - tak, tego samego, który wyedukował naszego jaśnie wielmożnego króla. Słowem wiodła całkiem spokojne i dostatnie życie. Do czasu.
Gdy miała 17 lat jej rodzice zmarli nagle i dość tajemniczo. Powiadają, że zginęli podczas epidemii Czarnej Zarazy, ale ja myślę, że komuś podpadli. Powszechnie uważa się, że elfy nie chorują, ale co ja tam wiem, cyrulikiem nie jestem - nie znam się.
Po tej tragedii wysłano Różę do klasztoru, lecz nigdy tam nie dotarła. Jej orszak napadła banda zbójów. Wszyscy myśleli, że zginęła. Ale dziewczyna dość szybko się odnalazła, wraz z ową bandą napadła na poborcę podatkowego. Nikt nie uszedł żyw z zasadzki. Wśród ciał konwojentów znaleźli się też niemal wszyscy rozbójnicy - widać drobne niesnaski przy podziale łupów… Na miejscu zbrodni znaleziono również kilka czerwonych róż. Nie wiem, skąd ten pomysł, ale od tamtego czasu Katrina zawsze zostawia po sobie co najmniej jeden kwiat, a ludzie poczęli zwać ją Różą - prawda, że uroczo i niezbyt złowieszczo jak na miano najbardziej poszukiwanej przestępczyni kontynentu?
Wraz z imieniem zmieniła całkowicie metody działania, już nie zabija, stara się unikać przemocy, stała się mistrzynią oszustwa. Wirtuoz iluzji - tak o niej mówią „koledzy po fachu”. Jest bezczelna, na tyle bezczelna, by podając się za jednego z zarządców Kompanii Morskiej, ukraść cały parowiec wraz z załogą i kapitanem. Myśli Święte Oficjum, że to nie możliwe? Że nikt nie jest na tyle przebiegły i szalony, by ukraść cały statek wyłącznie dla zabawy? A jednak, Róża tego dokonała, ma niewątpliwy dar przekonywania, potrafi wmówić ludziom wszystko.
Jest również bardzo dumną kobietą - błękitna krew w żyłach zobowiązuje - działa wyłącznie na własną rękę, nie można jej nająć za żadne pieniądze. To nieuchwytna złodziejka, prawdziwa żyjąca legenda wśród przestępców Aerthii.
Wiem, wiem, Świętego Oficjum nie obchodzą takie historyjki, już przechodzę do sedna.
Było to w zeszłą niedzielę, wybrałem się do muzeum by zobaczyć tę sławetną elektrykę. Po drodze spotkałem niezwykle uroczą, miłą i czarująca młodą elfkę, która również szła obejrzeć wystawę. Jak się potem okazało, była to Nikolajewna we własnej osobie - czego oczywiście wtedy wiedzieć nie mogłem. W niczym nie przypominała wizerunków z listów gończych.
Była wysoka, szczupła, miała długie, jasne włosy splecione z tyłu w warkocz z zieloną wstążką. Pamiętam niebieskie oczy i niewielki, klasyczny nos. Ubrana była w długą, zieloną suknię ze zdobieniami. Do tego miała ciemnozielone pantofle i duży pierścień z turkusem.
Okazała się niezwykle wesołą i pogodną osobą, a i obeznania w tych ustrojstwach elektrycznych jej nie brakowało.
To wszystko stało się nagle! Podziwialiśmy właśnie „Świetlaną Bańkę”, gdy powietrze rozdarł przeraźliwy huk, a cały budynek się zatrząsł. Wszyscy krzyczeli, wokół było pełno dymu, istny chaos! Myślałem nawet, że oto nastał Sądny Dzień.
Ona była na to wszystko przygotowana, gdy tylko się zaczęło, spokojnie przez nikogo nie zatrzymywana podeszła do prototypu i jak gdyby nigdy nic schowała go do torebki. Strażnik, który stał obok jedynie oblał się rumieńcem, gdy teatralnie posłała mu całusa. Reszty nie widziałem, wstyd się przyznać, ale uciekłem. Uciekałem ze wszystkimi, ktoś krzyczał że się pali, że budynek za chwilę runie.
Na zewnątrz zobaczyłem, że we wschodnią ścianę muzeum wbił się niewielki sterowiec i natychmiast ogarnęły go płomienie. Jak zapewne Świętemu Oficjum wiadomo pożar udało się szybko ugasić, ale z muzeum znikła bezcenna machina.
Gdy już trochę ochłonąłem, znalazłem w kieszeni to - małą obsydianową broszkę w kształcie róży.
Od tamtego czasu Katrina stała się niezwykle popularna, szczególnie wśród biedoty. Powiadają miedzy sobą, że Róża ma zamiar rozdać całe zrabowane bogactwo najuboższym… Moim zdaniem prędzej Gromid Szary zetnie swą sławetną brodę niż tak się stanie. Między gnomem a prawdą myślę, że ona szykuje coś naprawdę wielkiego, coś co ruszy z posad całą Aerthię. Ciekawe tylko co?
Johnatan T. M. Westwood
Jestem Westwood. Johnatan Tyron Matuzalem Westwood... ale mów mi Johnny!
„Postać Johnatana budzi na świecie wiele kontrowersji. Jest oskarżany o kradzieże, bezczeszczenie elfich świątyń, wszczynanie bijatyk i strzelanin oraz słabość do hazardu i kobiet. W większości te negatywne opinie pochodzą prawdopodobnie od innych jemu podobnych łowców przygód lub mężczyzn zazdrosnych o jego charyzmę. Pewne jest natomiast, iż Johnny za życia stał się legendą i jego imię zna cała Aerthia.
Trzydziestojednoletni pan Westwood to postawny, dobrze zbudowany mężczyzna o długich, jasnych włosach i twarzy poznaczonej bliznami dodającymi mu niezwykłego uroku. Gibkość jego ciała i siła mięśni są legendarne. Spojrzeniem szarych, figlarnych oczu potrafi sprawić, by damy wkoło mdlały, lecz o dziwo tymi samymi oczyma paraliżuje nawet najodważniejszych spośród swych nieprzyjaciół. Johnatan za nic ma nowe trendy w modzie i fatałaszki elfich projektantów nie robią na nim wrażenia. Jest prawdziwym mężczyzną, więc zwykle ubiera się w prosty, acz wygodny, strój podróżny. Lubi luźne koszule, przetarte jeansy, ciężkie, mocne buty i kapelusze z szerokim rondem.
Osobowość Johnny'ego jest niezwykła. "Szlachetny wobec przyjaciół, bezlitosny dla wrogów" - tak mawiają o nim ludzie. W towarzystwie kobiet zachowuje nienaganne maniery i gdyby nie jego złote serce byłby doskonałym uwodzicielem. Przeważnie jest wesoły i beztroski, lubi pożartować, jednak gdy trzeba przybiera pozę poważnego i pozbawionego uczuć drania. Mówi się nawet, że rozjuszony potrafi być straszliwy niczym demon, lecz trudno w to jakoś uwierzyć. W obliczu zagrożenia Johnatan odznacza się odwagą, a często nawet lekkomyślnością - jakby nie obawiał się ni ran, ni śmierci. Mimo tych wszystkich zalet nasz Johnny jest niezwykle skromnym człowiekiem.
A czym się on zajmuje? Wszystkim! Jest podróżnikiem, odkrywcą, łowcą nagród i poszukiwaczem skarbów. W pojedynkę przemierzył pustynię Maubi i rozbił po drodze plemię złych beduinów. Gdy powrócił z setką wielbłądów i kuframi złota do cywilizacji, skwitował swój wyczyn jednym słowem - „spacerek”. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy mniej odważnych wędrowców. Ich zdaniem Johnatan odwiedził po prostu pałace sułtana Ezimaala i zabawił trochę czasu w jego haremach.
Wiadome jest, że pan Westwood odnalazł dziesiątki prastarych twierdz oraz grobowców. Jednym z nich był tajemniczy Magnis Crum - miejsce spoczynku Bestii z Kas'Naraga. Nikt nie wie ile w tym prawdy, ale Johnny i jego kompani utrzymują, że musieli się w nim zmierzyć z potężną inkarnacją Bestii, a wcześniej rozwiązać około tuzina dziwnych, magicznych zagadek i układanek. Dzisiaj jaskinia Magnis udostępniona jest zwiedzającym i można w niej obejrzeć kamienną formację, która podobno jest zwłokami zabitego potwora.
Chyba każdy pamięta głośną sprawę Edgara Maulgrima - szaleńca, który w 74-tym porwał pociąg Thorfinson & Co. Szczęśliwie się złożyło, że nasz bohater był w tym pociągu i uniemożliwił złoczyńcy wykonanie swego planu. Obezwładnił on Maulgrima i zatrzymał pociąg dosłownie w ostatniej chwili unikając upadku na dno kanionu Restpointa. Według Johnatana była to najbardziej stresująca przygoda w jego życiu.
W końcu to właśnie pan Westwood odnalazł insygnia króla Yeremiasha XII, które dzisiaj możemy podziwiać w Muzeum Teranckim. Ta historia jest o tyle ciekawa, że atrybuty królewskie już znajdowały się w Muzeum, lecz Johnny podważył ich autentyczność w sprzeczce z sir Ghadramem Barnem (z Klanu Lawiny - przyp.). Dwa miesiące później poszukiwacz zdobył autentyczne insygnia i podarował je Muzeum. Nie wiadomo jak wszedł w ich posiadanie.
Konflikt z sir Ghadramem jest częścią wielkiej legendy Johnatana Westwooda. Ich zatarg trwa ponad dekadę, a jego powód jest znany chyba wyłącznie dwóm zainteresowanym. Obaj łowcy przygód prześcigają się w dokonaniach i rywalizują w każdej możliwej kwestii. Jak sami twierdzą jest to świetna motywacja, gdyż żaden nie spocznie nim drugi nie wywiesi białej flagi i zrezygnuje z aktywnej działalności. Aktualnie Johnatan góruje - jest o dwa odkrycia „do przodu” względem sir Ghadrama i pojmał znanego przestępcę, Maulgrima, czym sir Barn nie może się pochwalić. W najbliższym czasie Johnny planuje powiększyć przewagę, bo jak mówi „wstrętny krasnal będzie miał te pięćdziesiąt lat życia przewagi, nie?” W tym roku będziemy mieli okazję obserwować kolejne starcie tych wielkich poszukiwaczy podczas Wyścigu im. Wergila Brighta, w którym z pewnością będą brali udział. Przed trzema laty tryumfował sir Ghadram, więc jak mniemam czas na rewanż.
Johnatan Westwood nie uważa się jednak za żadnego bohatera. Wszystko co robi przynosi mu znaczne zyski, a ponadto często był zmuszony posłużyć się nielegalnymi metodami w swych poszukiwaniach. Zdarzało mu się nawet przebywać w zakładach penitencjarnych i azylach dla obłąkanych, lecz dzięki przyjaciołom jego wrogowie nie długo cieszyli się tym stanem. Dla mnie Johnatan jest prawdziwym herosem naszych czasów. To symbol męskości, z którego wielu panów powinno brać przykład. Usłyszymy o nim jeszcze niejednokrotnie, a jego przygody już zawsze będą inspirowały młodych śmiałków do podróży w nieznane i zmierzenia się z każdą legendą.”
- Kate Rosensail „GoldAge Magazine”