Co wolno Owsiakowi to nie tobie, narodowcu
Ursa Minor, 21 października, 2013 - 12:27
Jako, że dzień 11 listopada zbliża się nieuchronnie, postępowcy nie mogą przespać czasu, który im jeszcze pozostał do tego dnia. Czasu, który należy spożytkować na walkę z faszyzmem.
Któż inny dałby sygnał do walki z faszystowskim zagrożeniem na ulicach Warszawy, jeśli nie gazeta, która trzy lata temu zachęcała do tego, by wziąć w dłoń specjalny gwizdek (oczywiście sponsorowany przez ową gazetę) i wygwizdać faszyzm na ulicach stolicy? Któż inny mógłby dać sygnał, że faszyści już blisko, jeśli nie dziennik, który zachęcał by brać udział w manifestacji Kolorowa Niepodległa? Zgromadziły się tam piewcy zboczeń, feministyczne jędze i gwiazdy lewicowej publicystyki by, śpiewając ruskie piosenki, wykpić (bo przecież nie uczcić) Narodowe Święto Niepodległości. O jakiej gazecie mowa? Oczywiście, że o „Gazecie Wyborczej”.
Ona właśnie natrafiła na niezbity dowód, iż hordy łysej łobuzerii, witającej się oczywiście gestem wyrzucania przed siebie prawej dłoni, najadą Warszawę 11 listopada. Ślad ten to straż Marszu Niepodległości. Jak doniosła „GW”, ma go organizować Falanga na wzór hitlerowskiej SA! Proszę się więc tam, w Warszawie nie zdziwić, jeśli 11 listopada z dworca Warszawa Centralna wyleje się potężna grupa pięciuset identycznie wyglądających gości, z grzywką w ząbek i malutkim, nienagannie przyciętym wąsikiem. W końcu jak po hitlerowsku, to po hitlerowsku.
Nie jestem sympatykiem Falangi, ale wiem jedno - to, że organizatorzy Marszu Niepodległości chcą mieć do dyspozycji kilkaset osób strzegących pochodu jest bardzo dobrym pomysłem, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę wydarzenia z ostatnich lat. Media głównego nurtu zalewały nas wówczas jednostronną narracją: oto hordy dzikich narodowców (faszystów, wznoszących zachęcające do nienawiści hasła, jak „Bóg, Honor, Ojczyzna”) ścierały się podczas Marszu z policją. Ale, na szczęście, nie żyjemy już w czasach, gdy telewizja była medium najszybciej dostarczającym nam informacje i najbardziej wpływającym na społeczną świadomość. Coraz bardziej wpływowy staje się bowiem Internet, a ten, jak na razie, nie znalazł się jeszcze pod kontrolą państwa i oligarchów, którzy z tym państwem żyją w symbiozie. I właśnie w sieci można było zobaczyć niepokojące zdjęcia czy filmy, na których czarno na białym widać, jak policja prowokuje i nadużywa przemocy wobec uczestników Marszu. A dobrze zorganizowana Straż może mieć kontrolę nad prowokacyjnym zachowaniem mundurowców.
Jasne, że „GW” nie przeszkadza przemoc policji, jeśli ta pałuje narodowców. Gdyby butem w łeb dostał jakiś „kolorowy niepodległy”, larum na Czerskiej podniosłoby się tak głośne, że usłyszałby cały świat. A przynajmniej Europa. Natomiast łysego „faszystę” można skopać i prowokować. Bo, jak napisał publicysta „GW”, Paweł Wroński, posiłkując się mądrościami ministra Bartłomieja Sienkiewicza, „państwo ma monopol na przemoc”. Guzik prawda, Wroński bredzi. Jeśli państwo ma mieć na coś monopol, to na przymus. A to jednak coś innego niż przemoc. Chyba, że Wrońskiemu chodzi o monopol stosowania przemocy wobec uczestników Marszu Niepodległości…
Ale gdyby nawet o takim monopolu pisał Wroński, to i tak należałoby uznać, że pisze ironicznie lub blefuje. Bo przecież, obok policji, monopol na przemoc wobec uczestników Marszu miała jeszcze niedawno Antifa, a teraz najprawdopodobniej taki monopol dostaną całe zastępy lewackich bojówek, które zjadą do stolicy na szczyt klimatyczny. Wszystko oczywiście po to, by doprowadzić do wielkiej ustawki między lewakami a grupami co bardziej krewkich uczestników Marszu. Pomijając już żenujący fakt, że zamiast świętować pamiątkę odzyskania niepodległości, wszystkie media i politycy 11 listopada będą huczeć od rana do nocy o ocieplającym się klimacie, gazach w powietrzu i złym człowieku, który to powietrze zanieczyszcza.
Straż Marszu Niepodległości to, w powyższym kontekście, wcale nienajgorsza inicjatywa organizatorów tego wydarzenia. Pytanie tylko, jakie dostanie ona zadania i jak się spisze. „GW” już wie, że Straż ma na celu walkę z policją. I szczuje skutecznie jednych na drugich, bo rzecznik mundurowych już zapowiedział, że policja Straży się nie boi. To oczywiście klasyczna manipulacja, dlatego warto przypomnieć, że nawet jeśli Straż Marszu liczy kilkaset świetnie wyszkolonych osiłków, to państwo dysponuje znacznie większymi siłami uzbrojonych po zęby policjantów i żołnierzy. I każdą taką Straż mogłoby zmiażdżyć jak małego robaczka. Próba udowadniania, że narodowcy chcą pójść na siłową konfrontację, to bajeczka z Czerskiej dla naiwnych.
Ale, jak głosi przysłowie, co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie. Co wolno autorytetom, tego nie wolno narodowej „chuliganerii”. Przecież taki Jerzy Owsiak, czyli autorytet niekwestionowany, też ma swoje grupy porządkowe (tzw. Pokojowy Patrol), które strzegą rokrocznie porządku na Przystanku Woodstock.
Oczywiście, nie dochodzi tam do żadnych bójek, wszyscy są grzeczni, narkotyków nie ma, nikt nikogo nie zgwałci, a jak alkohol to tylko dwa piwka. Jasna sprawa. Tyle, że policji na Przystanku próżno szukać, a to oznacza, że nikt tak naprawdę nie wie, co skrywa woodstockowe błoto. Dla Wrońskiego takie porównanie byłoby oburzające. Przecież na Woodstocku nie ma faszystów, więc i po co stosować tam przemoc? A jak przemoc niepotrzebna, to policja precz. Owsiakowi autorytet wystarczy. Ten to ma dopiero monopol - na przemoc i na wszystko inne.
Krzysztof Gędłek