BAJKI BRZECHWY
CZERWONY KAPTUREK
Narrator: Snuj się, snuj bajeczko!
A było tak: niedaleczko, właśnie tutaj nad rzeczką, mieszkała wdowa z córeczką. Córeczka chociaż mała swej matce pomagała:
Pełła grządki ubogie, chrust zbierała też czasem, bo mieszkała pod lasem. I niosła proso dla kurek, a zwała się po prostu, Czerwony Kapturek. Widziano ją bowiem nie rzadko jak krząta się przed chatką, w ogródku i na podwórku w czerwonym kapturku.
Tak się zwała jak się zwała, często w niebo spoglądała, w modre niebo kędy ptaki szybowały pośród chmurek. Teraz wiecie, kto to taki Czerwony Kapturek
Piosenka: Nie mruczek nie burek, nie jeż nie ptak Czerwony Kapturek to ja zwę się tak
Mam warkoczyk modre oczy, buzie mam jak mak.
Nie mruczek nie burej nie jeż nie ptak Czerwony Kapturek to ja zwę się tak. W tej chatce, przy mamie mój cały świat, nie psocę nie kłamie a mam siedem lat. Nie znam troski śpiewam piosnki, kocham każdy kwiat, pobiegnę na wzgórek a las mi gra. Czerwony Kapturek to ja właśnie ja. W lesie, stąd chyba z milę, a może nawet nie tyle, mieszka babcia Czerwonego kapturka, zbierała lecznicze zioła rosnące dookoła. Miała oswojonego dzięcioła, jeża i wiewiórkę, a bardzo się kochały z Czerwonym Kapturkiem.
Narrator: Pewnego ranka matka rzekła do Czerwonego
Kapturka.
Matka: Był gajowy u mnie z wieczora, przyniósł wieść, że babcia jest chora. Trzeba szybko jej zanieść lekarstwa. Ja nie mogę zostawić gospodarstwa, muszę kota napoić, muszę kozę wydoić,
i przygotować mleko, i nakwasić ogórków. To przecież niedaleko, skocz do babci Czerwony Kapturku. W tym koszyczku jest masło i serek, i leków różnych szereg: Tabletki aspiryny i suszone maliny, proszki od bólu głowy i olej rycynowy, kwas borny do płukania i maść do nacierania. Nie trać córeczko czasu, leć do babci, do lasu.
Idź prosto, jak ta ścieżka, nie zbaczaj tylko z drogi, bo tam w borze wilk mieszka, wilk okrutny i srogi, słuchaj mojej przestrogi.
Narrator: Biegnie Czerwony Kapturek jak przykazała matka, nie zbiera ptasich piórek, nie zrywa nawet kwiatka. Tu strumień, tam pagórek, a w środku ścieżka gładka, biegnie Czerwony Kapturek, tak jak prowadzi dróżka. Na drzewie jemiołuszka śpiewa głosikiem cienkim swoje leśne piosenki. Gil, siedząc na jednej z osik też pragnął zaśpiewać cosik i dźwięczny wytężyć głosik.
Gil śpiewa: Piu-piu! Fiu-fiu! Tu gil! Tu-tu, tu-tu
Tryl-tryl! Czerwony Kaptur-tur-tur,
Uważaj tu bór, tu bór, tu bór, tu las tu lis,
Lis by cię chętnie zgryzł, i lis i każdy zwierz ,
Śpiesz się, dziewczynko, śpiesz!
Piu-piu! Fiu-fiu! Tu-tu,tu-tu tu gil!
Narrator: Wtem kiedy śpiew gil zmilkł. Zatrzeszczał krzak, i zza krzaka wychylił się wilk i odezwał się basem tak:
Wilk: Witam cię mój prześliczny Czerwony Kapturku,
Nie bój się moich ząbków i moich pazurków. Oczernili mnie ludzie przed tobą, a ja jestem niewinną osobą, ja wywodzę się z takich wilków, co nie krzywdzą nawet motylków. Ja mięsa po prostu nie trawię, poprzestaje na jagodach i trawie, a co ludzie mówią - to plotki. Chcesz, dziewczynko, to się z tobą pobawię?
Może w kotki, a może w łaskotki, czy w kosi - kosi - łapci?
Czerwony Kapturek: Panie wilku, ja idę do babci.
Babcia chora i czeka od rana.
Wilk: A gdzie czeka babunia kochana?
Czerwony Kapturek: Za polaną, przy siódmym pagórku.
Wilk: No to śpiesz się Czerwony Kapturku.
Czerwony Kapturek: Babcia czeka od godzin już kilku. Muszę lecieć pa- pa Panie Wilku!
Narrator: Biegnie Czerwony Kapturek, biegnie prosto przed siebie, nie ogląda jaszczurek, ani chmurek na niebie, nóżkami szybko drepce, do babci, co w izdebce, na przyjście wnuczki czeka.
Wilk spogląda z daleka, postał jeszcze z minutę, i popędził na przełaj skrótem. Popędził przez ostępy, złowrogi i podstępny,
Mknął szybko borem-lasem tak podśpiewując basem:
Wilk śpiewa: W las dam nurka i Kapturka sprytnie zmylę,
W mą pułapkę złapię babkę już za chwilę.
Ref.Gdy w brzuchu burczy dostaję skurczy
I jem wszystko, że aż furczy
Taki ze mnie wilk. Moim wrogom dzisiaj srogą, dam nauczkę.
Bo mam chrapkę i na babkę i na wnuczkę. Ref.
Narrator: Zaszumiały drzewa żałośnie, zatrzęsły się dębowe żołędzie,
Zaterkotał derkacz na sośnie: Co to będzie? Ojej co to będzie?!
Co to będzie Czerwony Kapturku!?
A wilk stanął przy siódmym pagórku, podwinął pod siebie ogon, rozejrzał się czy nie ma nikogo, i do babci w okienko zastukał, po czym schował się szybko za murek.
Babcia: Kto to puka, i czego tu szuka?
Wilk: To ja babciu, Czerwony Kapturek. Borem-lasem przybiegłam tu sama, z lekarstwami przysłała mnie mama.
Babcia: Jakiś dziwny masz głos...
Wilk: Bo mam chrypkę
Babcia: Nie zdążyłam cię obejrzeć przez szybkę, chodź do okna...
Wilk: Niestety nie mogę, bo po drodze zraniłam się w nogę, ledwo stoję... Ach, wpuść, babciu miła!
Narrator: No i babcia drzwi otworzyła! Możecie sobie moi drodzy wyobrazić, co się wtedy stało. By opisać to słów jest za mało.
Przerażenie zaciska wprost gardło- powiem krótko wilczysko się wdarło i ryknęło:
Wilk: MAM CHRAPKĘ NA BABKĘ! Gdy w brzuchu burczy..itd
Narrator: To rzekłszy wilk połknął staruszkę, tak jak wróbel połyka muszkę. Ale kiszki wciąż grały mu marsza, bowiem babcia, osoba starsza, była koścista i chuda więc mu obiad nie bardzo się udał.
Wilk: Brzuch mam pusty po takiej potrawie, przyjdzie wnuczka, to sobie poprawię, ale zanim ten ptaszek tu sfrunie, przeobrazić się muszę w babunię. Włożę czepek staruszki na głowę, gdzie piżama? Jest! Proszę gotowe...! Teraz-hops! - pod pierzynę do łóżka... o !
Lusterko! No tak... jeszcze chwilka, wykapana babunia staruszka.
Nie podobna zupełnie do wilka, schowam łapę bo widać pazurek.
Idzie! Idzie Czerwony Kapturek!
Kapturek śpiewa: Pobiegnę na wzgórek, a las mi gra, Czerwony Kapturek ta ja właśnie ja!
O, już chatka babuni,
Co też dzieje się u niej?
Ucieszy się gdy zobaczy Czerwonego Kapturka,
A to co?
Na dachu wiewiórka. Rzuca we mnie orzechy? Może właśnie z uciechy? Nie, złości się jak jędza, po prostu mnie odpędza,
Wiewióreczko, co to znaczy? Witałaś mnie dawniej inaczej.
Powiem babci, dostaniesz burę!
Narrator: Czerwony Kapturek puka do drzwi.
Wilk Kto tam?
Czerwony Kapturek: Ja, Czerwony Kapturek.
Borem-lasem przybiegłam tu sama z lekarstwami przysłała mnie mama.
Wilk: Wejdź kochanie,
Czerwony Kapturek: Już idę, już lecę, może zapalić świecę?
Wilk: Ja wolę kiedy jest ciemno, chodź, chodź Kapturku
Przywitaj się ze mną.
Czerwony Kapturek: Babciu taki dziwny masz głos, dlaczego mówisz przez nos?
Wilk: Jesteś głupia, ugryzła mnie osa, a zresztą nie wtrącaj się do mojego nosa!
Czerwony Kapturek: Babciu, dlaczego jesteś taka zła?
Wilk: Boś za długo do mnie szła. Zresztą nie pytaj mnie już więcej.
Czerwony Kapturek: Babciu, a gdzie twoje ręce?
Wilk: Pod pierzyną, bo mi marzną na zimnie. Przestań pytać i usiądź przy mnie. Dobre są każde zęby, które prowadzą do gęby.
A że jeść tymi zębami wygodnie, zaraz ci udowodnię!
Narrator: To rzekłszy wilk połknął dziewuszkę tak jak wróbel połyka muszkę. Oblizał się jęzorem, mlasnął, wlazł pod pierzynę i zasnął.
Nie troszcząc się więc o nic. Ale to moi drodzy nie koniec! O nie! Bo właśnie Z dąbrowy szedł w tamte strony gajowy. Posłuchał co gil wyśpiewał, posłuchał co szumią drzewa, potem jeszcze przybiegła wiewiórka i tak się dowiedział o losie Czerwonego Kapturka.
Gajowy śpiewa: Ref. Przez lasy, dąbrowy wędruje gajowy, na trąbce w lesie gra i gra A echo niesie tra ra ra.
Ma broń nabitą w dłoń, ta broń go broni, nie straszny mu jest niedźwiedź zły, niestraszne są mu wilcze kły. Ref.
Narrator: Gajowy idzie, wydłuża krok, bo już dookoła zapada mrok.
I głos puchacza leci przez knieje. W oddali chatka babci widnieje - idzie gajowy patrzy przez szybkę - O, tu potrzebne działanie szybkie. Wchodzi do środka, zapałką świeci i cóż zobaczył - zgadnijcie dzieci? Wilk pod pierzyną spokojnie chrapie,
Trzyma czerwona czapeczkę w łapie, a brzuch ma taki pękaty
Że zajmuje nieomal pół chaty, gajowy mu do gardła przystawił dwururkę
Gajowy: Hej Wilku bury łapy do góry!
Coś zrobił z babcią i Czerwonym Kapturkiem? Oddawaj je, bo ci szyję zaraz kulami przeszyję !
Wilk: Ojej po co tyle hałasu, zapomniałem wrócić do lasu, zaspałem, bo myślałem, że to niedziela. Błagam niech pan nie strzela,
Litości panie gajowy!
Gajowy: O litości nie ma mowy. Będziesz miał wilku nauczkę -
oddawaj tu babcię i wnuczkę Liczę do trzech, a potem..
Wilk: Już je oddaję z powrotem, tylko niech pan te lufę odsunie.
Musze się wytężyć maluczko... Ech.. ech.. uch...
Masz pan babunie Uch.. ech.. uch.. Razem z wnuczką.
Narrator: I wyobraźcie sobie, że z paszczy wyskoczyły mu obie.
Nie naruszone a przy tym w stanie całkiem przyzwoitym
Babcia nawet uzdrowiona. Czerwonego Kapturka chwyciła w ramiona i tak się całowały ściskały cieszyły, że odzyskały zaraz humor i siły. Potem się gajowemu rzuciły na szyję,
Babcia i Czerwony Kapturek: Niech nam pan gajowy żyje sto lat albo i więcej!
Babcia: Cóż my możemy dać panu w podzięce, chyba ten kapturek z czerwonej włóczki na pamiątkę od mojej wnuczki.
Czerwony Kapturek: Świetnie nich go pan przymierzy, nawet całkiem dobrze leży. Trochę jest może zbyt kusy...
Babcia: Dodaj więc jeszcze do kapturka jeszcze dwa całusy,
Narrator: Gajowy był w siódmym niebie, okręcił babcię dookoła siebie. Uściskał się z Czerwonym Kapturkiem, a wilka związał bardzo mocnym sznurkiem. I zawiózł od razu prosto do Warszawy, oto jest koniec bajki i koniec zabawy. A wy wiecie co z wilkiem się dzieje? Wilk pożegnać musiał knieje i zamieszkał w warszawskim zoo, gdzie mu niezbyt wesoło. Toteż jest na wszystkich zły i przez kraty szczerzy kły. Nie podchodźcie do klatki za blisko, bo to bardzo złe wilczysko. A teraz już dzieci koniec. Nie pytajcie mnie więcej o nic, bo gdybym coś więcej wiedział to bym Wam sam opowiedział.
JAŚ I MAŁGOSIA
Narrator: Posłuchajcie , oto bajka, stara bajka, samograjka.
Ale dla was daję słowo, wymyśliłem ją na nowo. Jeśli nie znacie jej, to poznacie. A było to tak: W małej chacie, od ludzkich osiedli z dala mieszkała rodzina drwala. Z czterech osób złożona,
Był więc drwal, jego żona i jak to się w bajkach kleci było także dwoje dzieci. W waszym wieku mniej więcej, ja piosenkę im poświęcę, przysłuchajcie się piosence.
My mieszkamy w chatce drwala trala, la,la tra la la
Naszą chatkę las okala tra la,la ,la tra la la.
A nazywamy się Jaś i Małgosia, bardzo kochamy się Jaś i Małgosia, razem trzymamy się, mamy słuchamy się tra la,la la ,la.
Matka: Dzieci kochane śpiewacie cudnie, ale już minęło południe, ojciec czeka na obiad w lesie. Dziś Małgosia kobiałkę zaniesie.
Małgosia: Pójdziemy z Jasiem we dwoje, bo ja troszeczkę się boję.
Jaś: Dlaczego puszczać ją samą? Pójdę z Małgosią, mamo.
Matka: A kto mi w domu pomoże, A kto uprzątnie w oborze?
A kto zamiecie w komorze? No, dobrze już, tym razem pozwalam wam iść razem. To zresztą niedaleko, w kobiałce jest chleb, jest mleko, a tu gorące pierogi, więc nie zbaczajcie z drogi.
Lećcie szybko jak dwa szczygły by pierogi nie wystygły.
Jaś: Już biegniemy, mamo droga, pamiętamy o pierogach!
(słychać śpiew ptaków)
Jaś: Każdy ptak nam w lesie śpiewa: trala,la,la tra la la
Małgosia: Znamy w lesie wszystkie drzewa Trala-lala,trala-la.
Jaś: A nazywamy się Jaś i Małgosia, razem trzymamy się Jaś i Małgosia: Borem skradamy się wilkom nie damy się, tra la,la,la
Jaś: Spójrz , Małgosiu, jakieś zwierzę!
Małgosia: Ojej Jasiu, strach mnie bierze, wszak to wilk!
Jest pewno zły, bo okropnie szczerzy kły! Uciekajmy!
Jaś: Wilk jest prędszy, on po śladach nas wywęszy.
Wilk śpiewa: Wilk jest panem w lesie, a gdy jeść mu chce się idzie sobie w lasu głąb, żeby znaleźć coś na ząb. Trzeba szybko zjeść i cześć! Oto widzę jadło co mi z nieba spadło, idzie jakiś smaczny kęs, idzie para świeżych mięs, trzeba szybko zjeść i cześć.
Ruszam prosto na nie, będę miał śniadanie.
Chyba to są owce dwie, do nich język aż się rwie, trzeba szybko zjeść i cześć.
Mówi: Nie to dzieci, mam więc pecha, co mi z dzieci za pociecha?
Małgosia: Patrz on prosto ku nam zmierza, tak się boję tego zwierza, uciekajmy!
Wilk: Ja nie radzę, bo choć tu sprawuję władzę, choć mi w brzuchu burczy z głodu, ale wilki z mego rodu, tym się szczycą od stuleci, że nie krzywdzą małych dzieci.
Jaś i Małgosia: Dziękujemy ci wilku za to!
Wilk: Jadła wyrzekam się z własną stratą.
Teraz zmiatajcie stąd, do widzenia i nie drażnijcie mi już podniebienia. Idźcie prosto, przez tę polanę, a ja o suchym pysku zostanę.
Małgosia: Lećmy Jasiu tędy przez knieje Wilk na szczęście pierogów nie je, a tato lubi je i czeka, Słyszę już jego głos z daleka!
Drwal śpiewa: Zetnę sosnę, sosnę zetnę, będą z sosny deski świetne.
Piło rżnij, siekiero wal, róbcie to co każe drwal.
Lubię chodzić na wyręby, ścinać graby ścinać dęby
Piło rżnij, siekiero wal, róbcie to co każe drwal.
Gdy spiłuje dąb wiekowy, dąb się nada do budowy. Piło...
Gdy zawiozę grab do szkoły będą z niego piękne stoły. Piło...
Jaś: Przynieśliśmy tato kobiałkę, lecz pierogi wystygły już całkiem.
Małgosia: Pierogi są smaczne z grzybami, a te grzyby zbieraliśmy sami.
Drwal: Co? Pierogi? A to ci dopiero!
Zamachnąłem się właśnie siekierą. Zostawcie kobiałkę, zjem potem zmykajcie dzieci z powrotem, bo tu wkoło drzazgi lecą, a ja popracuję co nieco. Nie mam czasu do stracenia.
Jaś: Żegnaj tato!
Małgosia: Do widzenia!
Drwal:Wracajcie tą dróżką na wprost!
(słychać oddalające się uderzenia siekiery, potem śpiewa ptak)
Małgosia: Słyszysz Jasiu, śpiewa drozd.
Jaś: Małgosiu nie drozd, lecz pliszka.
Małgosia: Popatrz jaka dziwna szyszka.
Jaś: Na szyszkę trochę za gładka, spójrz to przecież czekoladka.
Małgosia: Tu jest irys, tu cukierek,
Jaś: Ktoś je poukładał w szereg. Jak w sklepie, taki równiutki!
Małgosia: Tu znowu leżą ciągutki,
Jaś: Wyborne
Małgosia: I słodkie szalenie
Jaś: Trzeba nimi napełnić kieszenie,
Małgosia: Najeść się też nie zawadzi. A dokąd ta droga prowadzi? Bo tam dalej na odmianę widzę krówki rozsypane.
Jaś: A tu znów inne słodycze, jak dużo wprost ich nie zliczę. Marmoladki, czekoladki, rosną wprost jak leśne kwiatki.
Małgosia: To ci dopiero przygoda, nie zjemy wszystkich a szkoda
Jaś: Stój popatrz domek z piernika. Czy to sen? Nie, domek nie znika! Gdzie popatrzeć wszędzie piernik, zbudował go chyba cukiernik.
Małgosia: Zaraz kawałek ułamię, Pyszny! Trzeba zanieść mamie.
Jaś: Spójrz Małgosiu na te ścianę - to pierniki lukrowane.
Małgosia: A z tej strony nadziewane. Skosztuj, czy czujesz smak róży? Jaś ułamiemy kawał duży! Kiedy mama go dostanie, będzie miała używanie.
Narrator: Dość długo dzieci drwala zbierały łakocie, ani myśląc o powrocie, a domkiem z pierników tak były zajęte, że dały się wziąć na przynętę to właśnie czarownica zła i gniewna srodze rozsypała słodycze na drodze. I w ten sposób zwabiła Jasia i Małgosie,
Czarownice poznacie po głosie.
Czarownica: Hola! Cóż to za przybłędy maja śmiałość chodzić tędy!
Kto mi domek z pierników objada? O to zuchwalstwo ni lada!
Małgosia: Jasiu, słyszysz, ładne rzeczy. Ktoś nam okropnie złorzeczy!
Czarownica: śpiewa: Jestem groźna czarownica cha, cha,
Zna mnie cała okolica cha, cha, Kiedy dnieje kogut pieje ja się śmieje ucha, cha. Mam ja wilka na posługi cha, cha. Czy to słoty czy szarugi cha, cha, Wicher wieje, z nieba leje, ja się śmieję ucha, cha.
Piernikami dzieci nęcę cha, cha. Kto tu wszedł nie wyjdzie więcej cha, cha Piec się grzeje żarem grzeje ja się śmieje ucha, cha.
Małgosia: Słyszysz co ona śpiewa? Jasiu, Jasiu będzie krewa!
Czarownica: Dawno miałam na was chrapkę, wpadliście w moją pułapkę! Droga do mnie wydała się słodka, a czy wiecie co teraz was spotka?
Jaś: Myśleliśmy , że pierniki są dla nas...
Czarownica: Dobry z ciebie ananas!
Małgosia: Niepotrzebnie się pani złości, myśmy przyszli do pani ...w gości, a przecież ludzie w Polsce słyną z gościnności.
Jaś: Niech nas pani wypuści!
Czarownica: Wypuścić was? A juści. Zaraz w szpony was pochwycę i poznacie czarownicę.
Małgosia: Pani tylko tak straszy.
Jaś: Nauczyciel w szkole naszej od dawna uczy nas przecie, że czarownic nie ma na świecie.
Czarownica: Co? Tego uczą was w szkole! Ja drwić z siebie nie pozwolę! To zuchwalstwo, daje słowo! W mojej szkole jest inaczej, kto nie wierzy, ten zobaczy! Będę trzymać was pod kluczem i upasę i utuczę, Bo nie lubię chuderlaków, mięso chude jest bez smaku, a w dodatku łykowate. Potem wrzucę na łopatę i pod blachą, wczesnym rankiem, upiekę was z majerankiem.
Jaś: Ja nie wierzę, nawet wilk, żarłoczne zwierzę, choć był głodny, nas oszczędził.
Czarownica: Wilk ma w lesie dość żołędzi- to punkt pierwszy, a punkt drugi- wilk jest u mnie na posługi. Kiedy sidła me zastawie ,on już wie co piszczy w trawie. Może nawet szpetnie szczeknie , lecz mojego łupu nie tknie. A teraz już skończymy gadanie, jako rzekłam tak się stanie.
Małgosia: My jesteśmy dziećmi drwala! Tato jeść nas nie pozwala!
Jaś: On siekierę ma ze stali i siekiera mocno wali.
Małgosia: Ma on także ostrą piłę, jeśli pani życie miłe.
Czarownica: Dość już, więcej ani słowa. Klatka dla was jest gotowa.
Wilku hej, mój wilku bury. Do mnie wysuń swe pazury
Pokaż kły zuchwałej parce i niech skończą się te harce.
Wilk: Nim zawołasz po raz drugi, jestem już na twe usługi.
Jaś: Ojej! Wilk był grzeczny, gładki, teraz wpycha nas do klatki!
Małgosia: Wilku nie drap tak, powoli
Jaś: Delikatniej, bo ja boli. Czy to jest obyczaj wilczy?
Wilk: Niech kawaler lepiej milczy!
Przykro słuchać tych złorzeczeń, ma być pieczeń będzie pieczeń.
Czarownica: Ja zabieram klucz od klatki, a wam daje czekoladki, marmoladki i karmelki, strucle, ciastka piernik wielki, wór irysów i ciągutek. Jedzcie, by przyśpieszyć skutek. Sprawiam ucztę, na tej uczcie należycie się utuczcie, bo gdy wam przybędzie ciała to ja będę ucztowała!
Małgosia: Pani jest bez serca!
Jaś: Panie jest ludożerca!
Wilk: Przykro słuchać tych złorzeczeń ma być pieczeń, będzie pieczeń.
Czarownica: Ich mowa już mi obrzydła, chodźmy wilku, nastawić sidła, pójdźmy [przez bór przez knieje, zobaczymy co tam się dzieje, wy zaś dziadki jedzcie dużo. A łakocie niech wam służą. (śpiewa) Smażę , ważę smołę w kotle cha, cha . A jak jeżdżę to na miotle cha, cha Trzeszczą knieje m, źle się dzieje ja się śmieję ucha,cha.
Jaś: Poszła sobie lasem borem, pewno wróci przed wieczorem, słodyczami nas upasie no i zje po pewnym czasie.
Małgosia: Niby ładna , niby młoda, a taka niedobra szkoda..
Jaś: Trzeba pójść po rozum do głowy! Posłuchaj mam plan gotowy:
Zawsze noszę drut przy sobie, z drutu różne rzeczy robię, a tym razem w sposób chytry przerobie mój drut na wytrych.
Pomóż mi bo drut jest gruby przystąpię zaraz do próby.
Krata jest trochę za ścisła
Małgosia: Czyżby więc nadzieja prysła?
Jaś: Rozsuniemy trochę kratę. Ty ciśnij na tę ja na tę.
Małgosia: Ty Jasiu rękę masz krzepką a ja?...
Jaś: Pchaj łokciem, kolanem już zaraz się tam dostanę.
Jestem w zamku, drutem kręcę, mam trochę za krótkie ręce.
Małgosia: Musisz się przecisnąć więcej,
Jaś: Opór w zamku nieco słabnie
Małgosia: Ach jak ty to robisz zgrabnie!
Majster z ciebie i mądrala, znać, że jesteś synem drwala.
Jaś: Zamek zgrzytnął, do roboty, jeszcze tylko dwa obroty,
Małgosia: Będę ją podtrzymywała Jasiu jeszcze chwilka mała.
Jaś: Już niedługo , co to ? czy się zamek zatkał? Nie to już otwarta klatka!
Małgosia: Znów jesteśmy wolni, brawo! Uciekajmy teraz żwawo!
Jaś: Uciekajmy, mrok zapada
Małgosia: Ciszej, ktoś ku nam się skrada, skryjmy się , bo sierp księżyca na nas rzuca swoje światło.
Jaś: Teraz uciec już nie łatwo...
Czarownica: Co to? klatka jest otwarta? Gdzie więźniowie? Cóż u czarta. Pewno w kąt się gdzieś zaszyli! Odezwijcie się w tej chwili! Prędzej nie ma żartów ze mną wnet was znajdę choć jest ciemno.
Zrewiduję całą klatkę
Jaś: Patrz Małgosiu, mamy gratkę,
Podkradnijmy się czym prędzej i zamkniemy w klatce jędzę.
Małgosia: Ciszej, skryjmy się za drzewa.
Jaś: TY idź z prawa, a ja z lewa. Cichuteńko bez szelestu.
Gdzie się podział drut mój?
Małgosia: Jest tu!
Jaś: No to bierzmy się do dzieła, by nam jędza nie umknęła.
Jeden ruch drucianym prętem, hops! I drzwiczki już zamknięte.
Czarownica: W klatce nie ma ich! A co to? O smarkaczu, o niecnoto! Mnie uwięzić tak szkaradnie, ciężka na was kara spadnie!
Wilku, hej mój wilku bury, do mnie wysuń swe pazury, ostre kły i zęby ukaż, wilczą paszczą dzieci ukaż.
Wilk: Jestem pani czarownico, ale tym się właśnie szczycą wszystkie wilki z mego rodu, że choć kiszki burczą z głodu, żaden z nich nie skrzywdzi dzieci i tak jest już od stuleci.
Żegnaj, niech się co chce dzieje a ja precz odchodzę w knieje.
Czarownica: No to koniec już zabawy chodźcie do mnie bez obawy
Powiem wam jak stoją sprawy. Bardzo lubię zażartować i was chciałam wypróbować. Bajka nasza się nie liczy, tu jest fabryk słodyczy, za drzewami z tamtej strony stoją szklane pawilony, a te wszystkie czekoladki, raczki krówki spadły dzisiaj z ciężarówki
Ja pracuje w magazynie, odpowiadam gdy coś zginie towar ten to rzecz nie tania, a wy właśnie bez pytania pozrywaliście pierniki.
Chciałam was ukarać smyki, bo cudzego się nie zjada.
Małgosia: Więc to była maskarada?
Jaś: Więc te dziwy się nie dzieją?
Małgosia: Czarownice nie istnieją?
Czarownica: O tym wiecie już ze szkoły. TO był tylko żart wesoły, na nim bajka jest oparta, chyba znacie się na żartach.
Jaś: No a chatka piernikowa?
Czarownica: To produkcja eksportowa. Dl nabywców z zagranicy, zwie się chatką czarownicy. Pakujemy chatki w klatki , ładujemy je na statki i tak właśnie w świat przez Gdynię towar nasz na zachód płynie.
Małgosia: No a wilk co tu wśród sosen mówił do nas ludzkim głosem?
Czarownica: To nie wilk . To pies po prostu, lecz większego nieco wzrostu. Wilczur mądry, tresowany, czy nie znacie tej odmiany?
Jaś: Lecz on gadał najwyraźniej
Czarownica: Chyba w waszej wyobraźni,
Pies nie gada tylko szczeka, a on szczekał już z daleka.
Jaś: Wilk nam się przywidział? Szkoda...
Małgosia: Piękna była to przygoda..
Jaś: No to bardzo przepraszamy,
Małgosia: i biegniemy już do mamy
Jaś: Tato nas na pewno zgani, tak nam przykro proszę pani...
Czarownica: Powiem wam na pożegnanie żeście dzielni niesłychanie. Za to każde z was dostanie po pudełku czekoladek, a dla mamy na wypadek , gdyby bardzo się gniewała będzie ciastek torba cała, może Jaś by sam je dobrał
Małgosia: Pani dla nas taka dobra...
Czarownica: Moja dobroć was zachwyca? Przecież jestem czarownica! Ale o tym sza, nikomu teraz lećcie już do domu
Jaś: Do widzenia
Czarownica: Bądźcie zdrowi! Tędy prosto ku domowi.
Jaś i Małgosia śpiewają: Tak się kończy nasza bajka trala ,la ,la la la
Stara bajka samograjka tra la,la,la,lal,la. Bajka nazywa się Jaś i Małgosia Tu już urywa się Jaś i Małgosia Co z bajką łączy się to dobrze kończy się tra la l a l a.
Kącik radości
Bajki Brzechwy
9
1