KATARYNKA
Autor: Bolesław Prus
Rok powstania: 1880
Rok wydania: 1880
Epoka literacka: pozytywizm
Rodzaj literacki: epika
Gatunek: nowela.
Bohaterowie: Pan Tomasz, niewidoma dziewczynka, dwie kobiety, kataryniarz, dozorca
Motywy: praca, katarynka, dziecko, współczucie, pomoc
Główni Bohaterowie
Pan Tomasz: bohater główny; emerytowany adwokat; stary kawaler; koneser sztuki; nie znosił katarynek; cechy wyglądu: wytworny, elegancki, mężczyzna w średnim wieku, szare oczy, rumiana twarz, nosi nieco wyszarzany cylinder; cechy charakteru: esteta, cieni piękno, interesuje się sztukami pięknymi-szczególnie malarstwem i muzyką; kolekcjonuje obrazy; docenia urodę kobiet; jego życie było ustabilizowane i wygodne, dopóki nie pojawiła się w nim niewidoma dziewczynka; w jego sercu zagościł żal, litość i współczucie.
Streszczenie
W warszawskiej kamienicy mieszkał starszy, zamożny adwokat, pan Tomasz. Był miłośnikiem sztuk pięknych, a zwłaszcza malarstwa i sztuki. Nie znosił katarynek, ponieważ uważał, że mechanicznie odtwarzana muzyka jest tandetna i hałaśliwa. Płacił kolejnym dozorcom, żeby nie wpuszczali katarynek na podwórko. Ale pewnego dnia do mieszkania położonego po przeciwnej stronie podwórza wprowadziły się dwie kobiety z małą dziewczynką. Obserwując dziecko, pan Tomasz zorientował się, że jest ono niewidome. Było mu jej żal.
W tym czasie zmienił się stróż w kamienicy i mecenas nie zdążył uprzedzić go o zakazie wpuszczania kataryniarzy na podwórko. Poczuł się więc przykro zaskoczony i poirytowany, gdy pewnego dnia, kiedy pracował w gabinecie, usłyszał pod oknem dźwięki katarynki. Już miał przepędzić kataryniarza, kiedy usłyszał śmiech i śpiew dziecka. Spojrzał w przeciwległe okno i zobaczył niewidomą dziewczynkę tańczącą po pokoju i klaszczącą w ręce. Przerażony lokaj, który właśnie wszedł do gabinetu mecenasa ciągnąc za sobą stróża, tłumaczył swemu chlebodawcy, że kazał dozorcy wygnać kataryniarza, ale on go nie posłuchał. Jakież było zdumienie służącego, gdy po krótkiej rozmowie pan Tomasz polecił stróżowi-wpuszczać kataryniarzy na podwórko! Nawet rzucił grajkowi drobny pieniądz.
Kiedy lokaj i stróż wyszli z gabinetu, mecenas wziął kalendarz i poszukał w nim adresy okulistów i wypisał kilka na kartce. A ponieważ zachęcony datkiem kataryniarz zaczął coraz głośniej przygrywać tuż pod oknami pana Tomasza, adwokat zabrał swoje papiery i wyszedł z pokoju.