„DZRZEWO” TADEUSZA RÓŻEWICZA
„Drewno” to krótki wiersz Tadeusza Różewicza, pochodzący ze zbioru pt. „Poemat otwarty” (1956).
Utwór został zbudowany bardzo precyzyjnie, a przy tym można by powiedzieć ascetycznie. Brak tu jakichkolwiek ozdobników, rozwlekłości, rymów. Składa się z czterech części, dwóch trzywersowych oraz dwóch jednowersowych. Ważną rolę zdaje się tu spełniać „światło” pomiędzy kolejnymi częściami, czyli miejsca przemilczenia, które wzmagają napięcie.
W „Drewnie” wprost mówi się o nawiązaniu do średniowiecza, do ówczesnych misteriów. Jednak w tym wierszu, właśnie poprzez skromność środków artystycznych, dokonuje się swoistego odwrócenia cech tego gatunku. Średniowieczne misterium, podobnie jak apokryf, miało na celu uzupełnienie biblijnych przekazów o szczegóły dotyczące wyglądu, życia codziennego Jezusa i Maryji, oraz innych białych plam w Piśmie Świętym. Przeznaczone dla wiernych misterium miało działać na ich wyobraźnie zmysłowym konkretem, dlatego z reguły nie były to utwory o ascetycznym charakterze, cechowała je raczej rozwlekłość, barwność oraz meliczność. Wystarczy porównać wiersz Różewicza z powszechnie znanym „Lamentem świętokrzyskim”, który przez niektórych badaczy jest uważany za pozostałość po średniowiecznym misterium, aby dostrzec wyraźną różnice między ukształtowaniem formalnym oraz sposobem budowania ekspresji w obu przypadkach.
Mamy tu do czynienia z liryką opisu. Pierwszy wers utworu wskazywałby, że tematem wiersza jest opis wyglądu drewnianej figury Chrystusa. Jednak tytuł podpowiada nam coś innego. Centrum wiersza nie jest postać cierpiącego Zbawiciela, ale drewno, czyli materiał, z jakiego została wykonana rzeźba.
Podmiot liryczny wyjmuje ze średniowiecznego misterium jedną scenę, bardzo prawdopodobne, że jest to jeden z upadków Chrystusa, świadczyć może o tym trzeci wers: „idzie na czworakach”. Zastanawia brak krzyża, który w całej drodze Chrystusa na Golgotę jest znakiem sakralizacji jego niepojętego cierpienia i poniżenia. W ten sposób dokonuje się desakralizacja zdarzeń, a co za tym idzie zwiększa się wrażenie osamotnienia Chrystusa.
Następny werset stanowi odrębną całość o niezwykłej sile ekspresji. Podmiot liryczny robi zbliżenie na skórę Chrystusa, który jest „cały w czerwonych drzazgach”. Opisywana figura przedstawia Chrystusa zalanego krwią. Obraz ten może kojarzyć się również z modlitwą Jezusa w Ogrójcu, podczas której poci się krwią. Przypomnijmy, że jest to moment, w którym, Syn Boży zwracając się do Ojca słowami: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich!”(Mt. 26, 39), najpełniej ujawnia swoje człowieczeństwo. Dodatkowy efekt uzyskuje poeta używając słowa „drzazgi” zamiast np. „krople”. Odwołuje się tu do realnej struktury rzeźby, w której krople krwi mogły wyglądać jak drewniane drzazgi. Taki udosłowniony opis potęguje wrażenie bólu, jakiego doznaje Chrystus. Mamy już obraz, nie zakrwawionego człowieka, ale człowieka poddanego ciągłej, wszechogarniającej torturze wbijania ostrych kawałków drewna w ciało.
Kolejna strofka to przyrównanie Jezusa do zwierzęcia, dokładniej do psa. Dokonuje się to poprzez bezpośrednie wprowadzenie psa do metafory oraz poprzez wyposażenie Chrystusa w psi atrybut, czyli w obrożę. Zamiana cierniowej korony na cierniową obrożę powoduje zmianę statusu Chrystusa. Nie jest on w tym obrazie królem człowieka, tylko jego niewolnikiem, gorzej, udomowionym zwierzęciem, którego można wziąć na smycz. Zwróćmy też uwagę, że pies ma szczególny statut wśród udomowionych przez człowieka stworzeń, mówi się o nim, jako o najlepszym przyjacielu człowieka. To niesie ze sobą dodatkowe konotacje, podkreślające zdradę, jakiej dopuścił się człowiek względem Chrystusa.
Poeta dokonał w tym wierszu doskonałej, konsekwentnej syntezy trzech obrazów: biblijnej postaci Chrystusa, drewnianej figury i psa. Chrystus idący na czworakach z pierwszej strofy, koresponduje z porównaniem z trzeciej. Natomiast gest opuszczonej głowy, kojarzy się z wieloma wizerunkami Chrystusa ukrzyżowanego, czy też z Chrystusem pochylonym pod ciężarem krzyża.
Podobnej syntezy dokonuje poeta na poziomie stylu. Styka ze sobą frazeologię potoczną: „zbity pies”, „iść na czworakach”, ze słownictwem stricte literackim, wysokim: „łaknąć”. To zetknięcie dokonuje się w ostatniej części utworu, co dodatkowo daje efekt zaskoczenia, zmusza do wyciągania wniosków.
Ostatni werset to powrót do tematu wyznaczonego przez tytuł:
„jak to drewno łaknie”
W poprzednich trzech mini-strofach została przedstawiona czytelnikowi obrazu w obrazie. Podmiot opisuje nic innego jak figurę, która jest obrazem cierpienia i poniżenia Chrystusa. Można powiedzieć, że nadrzędnym tematem tego utworu jest sztuka sakralna. Taki wniosek może też się nasuwać, po zadaniu sobie pytania, dlaczego poeta wybrał na bohatera swojego wiersza drewnianego Chrystusa, a nie ewangelicznego. W cytowanym wersie niezwykle istotny jest fakt, że podmiot liryczny ujawnia tu po raz pierwszy swoje emocje, to jakby westchnienie współczucia, zdziwienia.
Jak już wspomniano wyżej słowo „łaknąć” należy do stylu wysokiego, literackiego, a oznacza tyle, co „pragnąć”. Tu ponownie nasuwa się skojarzenie z biblijną sceną, kiedy to umierający na krzyżu Jezus, mówi „Pragnę” (J. 9, 28). To zestawienie dodaje mocy temu uczuciu. Ale „łaknąć”, należący do tej samej rodziny wyrazów, co „łaknienie”, niesie ze sobą również konotacje natury biologicznej, wiąże się z głodem. Podmiot liryczny mówi o łaknieniu drewna, czyli materii martwej, mamy więc do czynienia z paradoksem, ale również hiperbolizacją owego „łaknienia”.
Nasuwa się pytanie, czego to drewno tak łaknie. Wydaje się, że poeta daje wskazówkę, wyróżniając dwa pojedyncze wersy. Drewniane ciało Chrystusa, pokrywają drewniane krople krwi. Mimo, że ta figura miała oddawać sensy Męki Pańskiej, to upersonifikowane drewno, z której jest zrobiona, odczuwa niedosyt. Może dlatego, że ono pragnie prawdziwej krwi Chrystusa, prawdziwego zbawienia. Czytając ten wiersz w kontekście całej twórczości Rózewicza, można dojść do wniosku, że cierpienie drewnianego Chrystusa, jest spowodowane poczuciem pustki. Ta drewniana figura okazuje się pustym znakiem. Ważne jest to, że owo łaknienie zostało wypowiedziane ustami ujawnionego podmiotu, bo to również wskazuje, że pustka tego przedmiotu wynika ze świadomości człowieka odbierającego sztukę. W „Spadaniu” poeta napisał:
„z dna można też było
wyciągnąć ręce wołać <>
obecnie gesty te nie mają większego
znaczenia”
W „Drewnie” Różewicz dokonuje obnażenia sztuki sakralnej, jako gestu bez znaczenia, bo też religia, jak i wiele innych wartości została wpisana w poczet pojęć umarłych. Niezwykle zaskakujący okazuje się ten komunikat, po tym jak w doskonały sposób został opisany ból Chrystusa, ale właśnie ten szok najlepiej oddaje dramat człowieka, żyjącego w świecie pustych znaków.