Silny wiatr wionął po pustym stepie
Śnieżną zamieć w obłoki wzbił
Tam śnieżny tuman rwie się i trzepie
Jak z huraganu rzęsisty pył.
A po tym stepie pocztowa droga
Szarfa ze srebrnych uwita nić
Piekłem wyryta czy z woli Boga
Tego odgadnąć na próżno chcieć
A po tym stepie wichrami gnana
Pędzi kibitka w zawiei szlak
I tylko dzwonek jęczy w oddali
Jakby umarłym grobowy znak
A w tej kibitce postać młodzieńca
Smutne lecz dumne spojrzenie miał
Na twarzy jego był ślad rumieńca
Lecz i ten wkrótce już zginąć miał
Na przedzie siedzi moskal na straży
Kajdany dźwięczą u więźnia nóg
Więzień był młodzian z Polski porwany
Za co i dokąd - wie tylko Bóg.
Wyjrzał z kibitki wychylił głowę
Niedbał, że wzbudzi w moskalu gniew
Oczy swe zwrócił w stronę Ojczyzny
I taką smutną zanucił pieśń.
Już ja nie ujrzę drogiej Ojczyzny
Ni ojca mego ni matki mej
Ani też drogiej kochanej dziewczyny
Nigdy ach nigdy nie ujrzę jej.
Łotry mi dłonie skuły w kajdany
Lecz wolnej duszy nie zdołali zgnieść
Zdejmcie kajdany dajcie mi broni
Ja was nauczę jak wolność mieć.
Strząsnął kajdany brzęknęły okowy
I tylko głuchy wydały jęk
Żegnam cię Polsko kochana Ojczyzno
To był ostatni wygnańca zew.