Ministerstwo pracy zamiast przygotować projekt wydłużenia urlopów macierzyńskich, tworzy podwaliny pod genderową ideologię
W najbliższy poniedziałek, 17 listopada, pod płaszczykiem haseł o równości kobiet i mężczyzn, pracownicy administracji publicznej na różnych szczeblach rozpoczną szkolenia w ramach programu "Gender mainstreaming" uruchomianego przez Departament ds. Kobiet, Rodziny i Przeciwdziałania Dyskryminacji przy Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej. Państwowi urzędnicy, wspierani siłami organizacji feministycznych, będą informowani m.in. o konieczności rozwiązywania takich problemów jak ubóstwo czy zapewnienie godnego życia kobietom. Paniom ma w tym pomóc m.in. upowszechnienie wiedzy na temat metody zapłodnienia pozaustrojowego in vitro oraz zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Zdaniem etyków Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, to przejaw skrajnego zideologizowania.
Szkolenia, które organizuje Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej w ramach programu "Gender mainstreaming", rozpoczną się już 17 listopada i będą trwały do 21 stycznia 2009 roku. Będą w nich uczestniczyć osoby na różnym szczeblu administracji publicznej, m.in. urzędnicy wszystkich resortów, osoby odpowiedzialne za wdrażanie Funduszy Strukturalnych i osoby odpowiedzialne za współpracę z Unią Europejską. Projekt będzie finansowany ze środków Komisji Europejskiej. Jak przekonuje pełnomocnik rządu ds. równego statusu Elżbieta Radziszewska, polityka gender mainstreaming ma służyć rozwojowi państwa. A ma ono się rozwijać... poprzez upowszechnianie metody in vitro i wyrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn.
- Kobiety w Polsce nie są traktowane na równi z mężczyznami w wielu sferach życia społecznego. W innych krajach UE kobiety są poddawane szczepieniom przeciwko rakowi szyjki macicy, mają możliwość korzystania z in vitro. W Polsce tego nie ma i czas najwyższy to zmienić - dodała prof. Małgorzata Fuszara z Wydziału Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego i założycielka Gender Studies na UW.
Według niej, zasada równouprawnienia jest też łamana na płaszczyźnie życia rodzinnego, gdzie wiele kobiet jest poddawanych przemocy fizycznej, oraz w życiu politycznym. Wtórowała jej wiceminister pracy Agnieszka Chłoń-Dominczak, w opinii której wyrazem dyskryminacji kobiet w Polsce jest... szybsze przechodzenie kobiet na emeryturę. Jej zdaniem, należałoby wyrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, gdyż to - i tu uwaga - pozwoliłoby na wypracowanie przez "nasze panie" większej emerytury.
Krytycznie wobec tego ustosunkowują się etycy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w opinii których upowszechnianie takich haseł nie jest zgodne z samą istotą powołania kobiety, która spełnia się w miłości i macierzyństwie.
- Jeżeli kobietę ma uszczęśliwić to, że instrumentalnie traktuje się jej ciało i dziecko, że poddaje się je manipulacji, to uważam, że to podważa jej godność i jest niegodne z jej powołaniem, które najlepiej realizuje się w miłości i macierzyństwie. Dziecko jest owocem aktu miłosnego i jako takie nie może służyć zaspokajaniu potrzeb i "uszczęśliwianiu" kobiety - tłumaczy Marek Czachorowski, etyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Z kolei mówienie o równaniu wieku emerytalnego jest kamuflażem utylitarnego wykorzystania kobiet na rynku pracy, wyciśnięciem z nich sił do końca.