Jasełka 2010 word


JASEŁKA 2010

Osoby: Narratorzy, Diabeł Rokita, Diabeł Boruta, Diabeł Faber, Lucyfer, Archanioł Michał, Archanioł Gabriel, Archanioł Rafał, Aniołek Rafał, (ewent. inne Anioły-statyści) Królowie: Kacper, Melchior, Baltazar, Rodzina: Jan Pasterz (ojciec) , Maria Pasterz (mama), Kuba (synek), Natalka (córka), Dziadek Władek, Maryja, Św. Józef, Król Herod, Jednoręki Bandyta, Wojsko Heroda, Śmierć

AKT I

NARRATOR I: Znów jasełka zaszczyt mamy

Wam przedstawić! - ZAPRASZAMY!0x08 graphic

NARRATOR II: Podziękować chcemy nimi

Panu Bogu przed wszystkimi.

N. I: Jak co roku, będą „inne”,

Można rzec - nietradycyjne...

N.II.: Ale już nie przedłużajmy,

Lecz czym prędzej zaczynajmy!

N.I.: Pierwszy akt tu zobaczymy,

W nim do piekła w głąb spojrzymy...

N.II.: Tam Lucyfer i szatani...

Być tam?! NIGDY!! Przerąbane...

Diabeł Boruta (D.B.): Znowu wstrętne ludzkie plemię

Ma mieć Boże Narodzenie;

Jak mnie wnerwia ta hołota!

Że też Pan Bóg tak ich kocha!...

Diabeł Rokita (D.R.): Co On widzi na tej ziemi?!

Za co ich tak bardzo ceni?!...

D.B.: To-to białe, żółte, czarne,

A te baby ich szkaradne!!...

Albo w ogóle i czerwone!...

Chciałbyś taką mieć za żonę? błeee...

Choć i ładne się zdarzają...

„Emo” je tam nazywają...

D.R.: E, daj spokój z ich babami,

Niech się z nimi męczą sami!

My tu sprawę przecież mamy,

Lucyfera wciąż czekamy...

D.B.: O, jest Szef nasz!

Czarny Panie! - już jesteśmy na wezwanie...

D.R.: Chciałeś nas, Księciuniu, widzieć,

Jakąś sprawę więc masz chyba...

Lucyfer (L.): Tak, mam sprawę!... posłuchajcie,

Chodźcie, ze mną tu siadajcie..

Więc... znów Boże Narodzenie,

Znów Bóg zstąpić ma na ziemię!

Jak co roku o tej porze,

Czuć się będziem, jak w horrorze...

Choć Horrory my lubimy!,

Lecz „Plebanii” nie znosimy!

Coś z tym zrobić w końcu trzeba!

Dość mam wciąż tryumfów nieba!

D.R.: Świetna mowa! Brawo, Szefie!

Szef to zawsze wie najlepiej!

D.B.: Coś wymyślił, Czarny Panie?!

L.: Wymyśliłem głosowanie!

D.R.: Ja popieram zdanie Szefa!

L.: Durniu, trochę byś poczekał!

O co chodzi, nie mówiłem,

Jeszcze nic nie tłumaczyłem!

D.R.: Ale mi to nie przeszkadza!

Ja popieram, co chce władza!..

D.B.: Ja się z Szefem także zgadzam!

L.: To debile! Nie przesadzam!0x08 graphic

Tylko wciąż podlizywanie...

Macie w ogóle swoje zdanie?!!!

D.R.: Własne zdanie, Panie, mamy,

Lecz się z nim my... nie zgadzamy!

D.B.: Bo z tym też genialny byłeś,

Gdy pluralizm nam zrobiłeś!

No i teraz - przyznasz rację! -

Mamy w piekle demokrację!

D.R.: Wolną wolę w pełni mamy!

Więc się z Tobą wciąż zgadzamy!

D.B.: Kiedyś JEDEN chciał, co wszyscy,

Oj, niefajnie było wszystkim...

D.R.: Teraz u nas prawie eden!

Wszyscy chcą to, co chce Jeden!!

L.: Dobra, skończyć to gadanie!

Siadać!

D.B. D.R.: ROZKAZ, JAŚNIE PANIE!

L.: Otóż... Konkurs rozpisałem,

Ogłoszenia w piekle dałem;

Szukam diabłów z pomysłami,

Może i z wynalazkami,

Co pomogą złu zwyciężyć,

Ludzi lepiej kusić, męczyć!

Konkurs więc dotyczy tego.

Nazwa: „Mam talent... do złego”

D.B.: Świetnie, Szefie, Szef to umie!

Mamy zgłosić się, rozumiem?...

L.: Nie, idioci, my siądziemy,

I komisją zostaniemy...

D.R.: O, to świetnie, Jaśnie Panie,

Śledztwa, kłótnie i ściemnianie...

Ja w tym doświadczenie miałem!

Już w komisjach trzech siedziałem!

A ostatnio w hazardowej...

L.: Porąbało ci się w głowie?!

Tu nie sejm, tu nie gadamy,

Lecz, kto wygra, wskazać mamy...

D.B.: A, to tak jak w telewizji...

W TVN-ie w tej audycji...

L.: Zamknij się! To jest MÓJ pomysł!

Może nie?!! To won do domu!

D.B.: Nie, nie, Panie, super wszystko...

Ilu kandydatów przyszło?...

D.R.: Czy selekcja ma być ostra?

Ilu dalej ma w grze zostać?...

L.: Kandydatów mnóstwo było...

I dwóch dzisiaj się zgłosiło...

D.R.: Więc od razu WIELKI FINAŁ!

No, to czas więc już zaczynać...

(krzyczy:) wprowadzić świadka!... kurde... Wprowadzić kandydata...

D.B.: ooo... diabeł Faber... Tęga głowa...

Przybył tu spod Wasilkowa...

D.R.: Każdy z kandydatów nowych

Numer ma swój porządkowy.

Do wyboru masz ich siedem...

Losuj:...

Diabeł Faber (D.F.): NH1N1

Dzień Zły!

L.: Dzień Zły!

Witaj, Faber!

D.F.: Witaj, Panie!

L.: Co masz nam do pokazania?

D.F.: Trochę tam majsterkowałem,

Pospawałem, zlutowałem,

Wiedzy trochę mam z fizyki,

Sporo też z elektroniki...

Więc się tym pochwalić chciałem...

Oto, co przygotowałem...0x08 graphic

D.B, D.R., L.: CO TO JEST?

D.F.: Cyberdiabelski Analizator Sytuacyjny...

L.: Co to robi, jak to działa?

D.F.: Analizy przeprowadza...

W każdym czasie i momencie

Zła uczynić można więcej...

W zależności od potrzeby

Aby więcej było biedy...

Milion działań sprawdza, bada,

I najgorsze nam doradza...

Jak trza, gdzie i kiedy robić,

Aby ludziom bardziej szkodzić...

D.R.: To Genialne!

JESTEM NA TAK!

D.B.: JESTEM NA TAK!

L.: (wściekły) To już ja tu nic nie znaczę?!

Zdrajcy! Dranie i krętacze!!

Śmiecie twierdzić tu bezczelnie,

Że mądrzejsze TO ode MNIE?!!

Że TO lepsze ma pomysły?!!

Idźcie wy do nieba wszyscy!!!

JESTEM NA NIE!!

D.B.: eee... ten, tego... Jaśnie Panie,

Więc ja właśnie zmieniam zdanie...

JESTEM NA NIE!!

D.R.: Głupio ja się też wyrwałem,

Ale już to przemyślałem...

JESTEM NA NIE!!

L.: Przykro nam! To przyznać muszę,

Na badania masz fundusze,

By coś stworzyć, a w zasadzie

Tu przynosisz jakiś badziew!

Lepiej bierz się do roboty,

Jak nie, będziesz miał kłopoty!!

D.B.: Wynoś się! TALENTU ZERO!!

D.R.: Dawać nam tu kolejnego!

D.B.: Czego ten tu włazi znowu?!!

D.R.: Powiedzieliśmy! - Do domu!!

L.: Możesz w końcu przestać wrzeszczeć?!

To kolejny nasz uczestnik...

D.B.: Ale przecież, Jaśnie Panie,

On był u nas już w programie...

L.: Lecz ma teraz pomysł nowy.

Nie zawracać mi tu głowy!

D.R.: Skoro tak, to zapraszamy,

Co tym razem oceniamy?

(do Boruty, cicho) Wolniej teraz, bo w łeb zdzielę...

Głosuj już PO Lucyferze...

D.F.: Czarny Panie! Tęgie głowy!

Oto pomysł mam tu nowy!

D.B.: Coś podobne jakieś, zda się...

D.F.: To przenosi ludzi w czasie!...

D.R.: Niech mnie niebo! Ale po co?!!

L.: (zaaferowany wstaje z miejsca) Jak to po co?!! Ty idioto!,

Jeśli działa ta maszyna,

To wiek piekła się zaczyna!

Dobrych można eksmitować,

Będzie mogło zło panować!

Już mam pomysł... czuję wenę...!

Ma być Boże Narodzenie?

Niech się rodzi! Kto powodem,

Ze ocalał przed Herodem?

To Trzech Królów wszak przybyło,0x08 graphic

Wieścią Dziecię ocaliło!

A jeżeli ich zabraknie?!!

Ha! Sensacją mi tu pachnie!

(do F.) Przyjacielu, pójdź w me szpony!

D.B. (do D.R. cicho) Chyba jest zadowolony...

JESTEM NA TAK!

D.R.: JESTEM NA TAK!

L.: I JA TAKŻE! Więc wygrałeś,

No i wolność zachowałeś...

Bo już przyznam się, że chciałem...

No, nieważne, żartowałem...

Przyjacielu - więc przyznaję,

Mniejszy, niż ja - lecz MASZ TALENT!

Teraz wracaj do roboty,

Ominęły cię kłopoty!

Tylko, jak to działa, powiedz...

D.F.: Bardzo prosto w swym sposobie...

Trzeba ten nacisnąć guzik,

I już wszystko!

L.: A więc luzik!

D.F.: Tylko... problem jest też jeden...

Lat ja miałem tylko siedem...

Choć nie jestem amatorem,

Kłopot mam z ... programatorem...

Czyli... nie wiem, gdzie i kiedy

To przeniesie...

L.: Ot, masz biedę!

Ważne, że ich TAM nie będzie...

Mogą sobie bywać wszędzie...

Dobra.... Spadaj... No, panowie,

Problem więc na naszej głowie,

Jak byśmy to im tam dali,

By historię pozwiedzali...

WIEM! Pójdziecie wy w przebraniu,

Pomożecie tym trzem panom...

Wszak czas diabłów nie dotyczy,

To u ludzi się go liczy...

D.R.: Ale czemu my, o Panie?!!

L.: Bo nie ja! Jakieś pytania?!

Aha, jak mi to spapracie,

To możecie już nie wracać...

D.B.: Panie, zlituj się! Spokojnie!...

L.: Zło i dobro są wciąż w wojnie!

Nie spokoju nam potrzeba,

Lecz, by zgładzić Króla Nieba!

Ruchy więc! Brać tę maszynę,

I niech Mesjasz mały zginie!!!

D.R.: Rozkaz, Panie! Więc lecimy...

D.B.: Wolę twoją wypełnimy!...

Akt II

N: W drugim akcie trzej królowie

idą drogą znaną sobie.

Byli już w Heroda dworze,

co się jeszcze zdarzyć może...0x08 graphic

Idą ostrzec Dziecię Boże

i hołd złożyć mu w pokorze...

Ale droga to nielekka,

gdy przeciwko jest moc piekła...

Król Baltazar (K.B.): No, panowie, mocniej świeci,

blisko chyba Boże Dziecię.

Król Kacper (K.K.): No, masz rację od dni paru,

coraz bardziej daje czadu!

Król Melchior (K.M.): Czasu tyle już idziemy,

ciągle to postulujemy,

byś słownictwo swe szlifował,

nad językiem swym pracował.

Wyrażenie „daje czadu”

nie ma gustu ani ładu;

i to nawet nie wypada

aby król się tak wysławiał...

K.K: Weź wyluzuj, bo obciachu

se narobisz tylko brachu.

Jestem czarny, to rapuję,

rymy w sobie bowiem czuje.

K.B.: Znalazł się nam król hip-hopu...

Nie opóźniaj nam tu kroku!

K.K.: Ja opóźniam?! A Melchiora

ta nawijka profesora

to nas w cale nie opóźnia?!...

K.M.:Sprawa jest tu całkiem różna!

Ja oświecić cię próbuję...

K.K.: A ja w sobie hip-hop czuję!

To zaleta a nie wina

afroamerykanina! You, Man!!

K.B.: A niech sobie tu rymuje,

skoro dobrze się z tym czuje...

Melchior, Kacper - spokój dajcie,

siądźcie, bracia, posłuchajcie...

Każdej nocy mocniej świeci...

Wnet ujrzymy Boże Dziecię.

Wiemy już, co Herod knuje,

że Go zabić, drań, miarkuje...

Ale my go ostrzeżemy,

sami potem uciekniemy!

Lecz, gdy dary już Mu damy,

to konkretnie jak wracamy?

K.M.: No, do domu, sprawa prosta,

trza się jak najszybciej dostać!

K.K.: Fakt! Im szybciej tam będziemy,

mniej od żon swych oberwiemy.

Miałem po miesiącu wrócić,

stara mnie tam ukatrupi...

K.M.: Trochę boję się tam dotrzeć,

Też usłyszę „Pater Noster”...

Lecz Baltazar ma najgorzej...

K.B.: Cóż, przeżyje to... być może...

Może złość jej już odleci..

K.K.: Wyszedł tylko wynieść śmieci,

a już miesiąc drugi mija...

K.M.: Ale sprytna to bestyja! (K.B. - No, No!!)

Po tygodniu nas zgoniła.

K.K.: Taką gadkę mu strzeliła,0x08 graphic

że biedaczek aż do rana,

musiał błagać na kolanach,

by mu jechać pozwoliła.

K.B.: Nic to, w końcu mnie puściła...

Obiecałem wrócić w porę,

no i przywieźć futro z norek...

K.M: Ech, do domu tęskno strasznie...

K.K.: Czas, czas wracać... Ano właśnie...

K.B.: Lecz wpierw znaleźć trzeba Boga,

ostrzec, no i dary złożyć!

K.K.: Ja coś słyszę, chłopy, cicho!

Jakieś kroki... co za licho?!

K.M.: W środku nocy?! Dobry Boże!

Któż to idzie o tej porze?

Jakieś dziwne dwie postaci...

D.B.: Ach, witajcie, mili bracia!

B.R..: Wieleśmy o was słyszeli,

bardzo też zobaczyć chcieli...

K.B.: Kim jesteście, skąd nas znacie?

D.B.: O nie lękaj się, nasz bracie...

Podążamy tak za wami,

bośmy... eee... wynalazcami!

D.R.: Bo my króla też szukamy,

tak jak wy, też dar swój damy...

K.K.: A skąd wy o królu wiecie?

D.B: No... Wieść szerzy się po świecie...

Myśmy też gwiazdę odkryli,

no i zarazśmy ruszyli...

Jestem Donald!

D.R.: A ja Jarek!

K.M: Mamy dać ich słowom wiarę?

Dziwni obaj! Nie wiem, czemu,

lecz nie ufam ja żadnemu...

K.B: W obu coś jest, fakt, dziwnego...

Czujesz też to, mój kolego?

K.K: Ja to czuję od niech siarę,

lecz to może buty stare...

K.B.: Posłuchajcie.. Między nami...

Jeśli są wynalazcami,

niech pokażą co tam mają,

może tym nas przekonają!

K.K: Dobrze mówisz, Baltazarze,

co tam wiozą z sobą w darze?

K.M: Hmm... Panowie, więc, witajcie,

i nas samych też poznajcie!

A więc tak... pozwolę sobie...

Baltazar, Kacper - królowie.

By w komplecie nas poznano,

ja Melchiora noszę miano.

K.B.: Raczcie usiąść miedzy nami...

Jesteście wynalazcami?

D.R: Tak, a ten nasz wynalazek,

Panu Świata niesiem w darze...

K.K.: O... A co to? Wolno spytać?

D.B: O, czy wolno? Pytaj, pytaj...

To drobnostka, nic wielkiego...

Wymyśliliśmy z kolegą...

K.M: Lecz do czego to-to służy?

D.R: Eee... tłumaczyć to za długo...

Takie tam techniczne cudo.

D.B.: To... podwójny jest dyfuzor.

K.B.: A co to właściwie znaczy?

D.R.: Takie coś do dopalaczy...

D.B.: Trudno ująć to słowami,

lecz możecie sprawdzić sami...0x08 graphic

D.R.: Kiedy razem tu staniecie

i ten guzik naciśniecie,

wynalazek nasz tak działa,

że będziecie jako strzała

potem przez pustynie pędzić;

nikt i nic was nie dopędzi...

D.B.: Takiej mocy to dodaje,

że i wiatr w tyle zostaje...

K.B.: Więc do domów moglibyśmy,

wrócić szybko?

D.R.: Oczywiście!

To, co dotąd tutaj szliście,

w jeden dzień zrobilibyście.

D.B.: Dziś, nim myśmy tu przybyli,

tysiąc mil żeśmy zrobili.

K.M.: To niesamowite rzeczy!

To geniusze, trudno przeczyć.

Pozwolicie nam spróbować?!

D.R.: Pewnie, nie żałujcie sobie!

D.B.: Więc... Za ręce się trzymacie,

razem tutaj naciskacie

i po chwili, królu bracie,

szybkość wiatru w nogach macie...

K.B: Melchior, Kacper, szybciej stańmy,

ręce sobie tu podajmy!

Szybko wrócić więc możemy,

jak to tylko naciśniemy!

K.K: Zaraz, czekaj jeszcze, bracie!

Kitu nam tu nie wciskacie?

Macie na to jakiś patent?!

K.M: Weź nie gadaj, dawaj łapę!

Co nam wypróbować szkodzi?!

D.R.: Nikt was tutaj nie chce zwodzić...

D.B.: Jak nie chcecie - nie próbujcie!

Dalej wolno podróżujcie...

K.K.: Ja nie wierzę w te bajery...

K.M: Dawaj rękę! No! Trzy, cztery!....

D.B.: O, cholera! Zadziałało!

Trzech przed chwilą ich tu stało...

D.R: Tak się jakoś zakręcili

i za chwile już się zmyli...

D.B: Ha! Udało się Rokito!

Gadkę masz, że niech cię licho!

D.R: Ha, Boruto! Sukces pełny!

Tryumf piekła już zupełny!

Melduj więc Lucyferowi,

że się nam udało, powiedz!

D.B.: Rozkaz, Panie, wykonany!

Transport królów już wysłany!

Raport po powrocie zdamy!

Hehe!, No! Podwyżkę mamy!

D.R.: A więc bierzmy tą skrzyneczkę,

wrócim - zrobim se flaszeczkę...

W końcu poświętować trzeba tryumf nasz, a koniec nieba!

Lecz, gdzie się to stąd podziało?!!!

D.B.: Kurna! Z nimi odleciało!...

D.R.: Jasny gwint! Wyobraź sobie

Szefa, jak się o tym dowie...

D.B: Pozabija nas, piekielnik,

i usmaży na patelni...

D.R.: Faber mógł choć pisnąć słówko,

że to jest jednorazówka!

D.B.: Szef się wścieknie na pewniaka,

O, na niebo! Będzie draka!

D.R: Ale czekaj! Po co mówić,

że to znikło?! Myśmy królów 0x08 graphic

sprzątnąć mieli... Wykonano?!

Całą trójkę wszak wysłano!.

D.B.: Racja, racja, o, Rokito!

A więc siedźmy tylko cicho!

Rozkaz przecież wykonany!

Mesjasz już i tak przegrany!...

Więc do piekła już wracajmy

i szefowi raport dajmy...

Akt III

N: Teraz niebo odwiedzimy,

co się dzieję tam, sprawdzimy.

Co się wcześniej dotąd działo,

będzie tam znaczenie miało.

Archanioł Rafał (A.R.): Cześć Michale, Jak tam leci?

Archanioł Michał (A.M.): Dziś się zrodzi Bożę Dziecię.

Ale wszystko już gotowe,

wysprzątane, czyste, nowe...

A.R.: Jakieś mieliście kłopoty?

A.M.: Nie, lecz moc było roboty.

Nawet stróżów odwołałem,

do roboty też zagnałem.

A.R.: Dziwne, że tak trzeba śpieszyć,

w niebie czasu nie ma przecież...

A.M.: Lecz Bóg się wśród ludzi rodzi,

czas zaś mierzy każdy człowiek...

A.R.: A co ten tu mały robi?

A.M.: Poprosiłem by mi pomógł,

też chcę tu porządki zrobić,

przed świętami, jak to w domu...

A.R.: Jak na imię masz mój mały?

Aniołek (A.): Rafał.

A.M.: Proszę, proszę, dwa Rafały!

Tylko jeden to archanioł,

a tu rośnie nam stróż anioł!

A.R: Pięknie, pięknie... Coś, Michale,

Gabriela nie ma wcale?

W sumie, gdzie też on poleciał?

Wszak powinien tu być przecież...

A.M.: Był tu, nagły miał telefon,

gdzieś wyleciał jak rakieta,

aż się trochę przestraszyłem,

taką straszną miał on minę.

A.R: Nie pytałeś, co się stało?

A.M.: Ale... w ogóle się nie dało!

Wziął, poleciał stąd jak wicher,

jakby umarł sam Lucyfer, hehe... (nagle wpada Gabriel)

Archanioł Gabriel (A.G): Alarm! Alarm! o, Anieli!

Trzej królowie gdzieś zniknęli.

Pewnie piekło ich porwało!

Alarm!!!

A.M.: Gabi, co się stało?!

A.G.: Nie wiem, nie czas na gadanie,

wziąłeś stróżów na sprzątanie,

jakby to już najważniejsze...

Trzeba trochę myśleć pierwej!

I trzej króla bez ochrony,

wpadli, widać, w diabła szpony!

Aniołowie, jak wrócili,

raport zaraz mi złożyli;

więc sprawdziłem - prawda szczera,

nigdzie nie ma!

A.M: O cholera! 0x08 graphic

A.G.: No więc właśnie! Kurde, Michał!

Aleś biedy nam napytał!

Mesjasz Pan jest zagrożony!

wpadnie wnet w Heroda szpony!

A.R.: Boże drogi! Szukać trzeba!

A.M: Przetrząść każdy skrawek nieba,

no i ziemi i kosmosu!

Ot, narobił jak bigosu!

Alarm! wszystkie tu anioły,

czy kto stary czy kto młody,

niechaj królów trzech szukają!

Stop! Lecz dzieci tu zostają!

A: Ale ja chcę...

A.M: Bez gadania! Jam tu od rozkazywania.

A.R.: Bracia! Piekło ich porwało,

dobrze to zaplanowało!

Zaraz znaleźć ich musimy,

lub Mesjasza utracimy!

Kto Heroda w błąd wprowadzi?!

Gdy ich nie ma, on go zgładzi!

Rzucić wszystko, a ich szukać!

Na tym wszystko ma się skupić!

Zrozumieliście, co trzeba?!

Lećmy! - Młody, pilnuj nieba!

A: Boże! Boże! Co się stało?

Oby ich się znaleźć dało.

Kurczę, chciałbym też im pomóc,

ale muszę siedzieć w domu...

Ach, niepokój, aż rozdziera!

Zajrzę ja do przyjaciela.

Choć nie jestem jeszcze duży,

jestem przecież jego stróżem!

Obaj mało lat liczymy,

no i bardzo się lubimy.

Pewnie teraz odpoczywa....

Matko Boska! On mnie wzywa!

Tam jest Kubuś, mój przyjaciel,

Boże drogi! Chyba płacze!

Dzieje się tam coś strasznego;

czekaj, lecę już, kolego!

Zaraz! Nieba mam pilnować!

Lecz wszak muszę go ratować!

Wszyscy myślą, że pilnuję...

lecz mnie Kuba potrzebuje!

Ale ja dostanę potem...

Trudno, Kuba ma kłopoty!

Lecę już do Ciebie, bracie... No i pusto w naszej chacie!

AKT IV

Narrator: Akt kolejny - to rodzina...

Zobaczymy córkę, syna,

Tatę, mamę i dziadziusia...

Coś się przecież dziać tu musi...

Tutaj czasy się splątały...

Daty ludzi pozmieniały...

Cudów więc tu całą spółka...

Skoro tak... Czyżby Sokółka?...

Natalka (N.): Czego ty się tak tu cieszysz?!

Kuba (K.): No bo święta idą przecież!

I Mikołaj będzie święty,

I Pasterka, i prezenty!

I wigilia, jak co roku!

N.: Toż to ściema! Ma być spokój!

K.: Jaka ściema, co ty mówisz?

N.: Jak już będziesz jak ja duży,

Będziesz wiedział! - te prezenty,0x08 graphic

To rodzice, a nie święty!

To tradycja jest jedynie,

Która kiedyś pewnie zginie...

Jedna wielka bajka głupia!

Jak se w google będziesz szukał,

Będziesz wtedy wszystko wiedział!

Wtedy cicho będziesz siedział!

K.: A Pan Jezus?! Ja mam krzyżyk!

N.: Już we Włoszech nie ma krzyży!

Nikt tam kolęd nie usłyszy!

K.: Tyś walnięta, jak... jak Senyszyn!

N.: Jak kto?!

K: Nie wiem, tak słyszałem.

Tato mówił, powtarzałem...

To nieprawda jest, co mówisz!

Pan Bóg bardzo kocha ludzi!

I dlatego w prostym żłobie

By nas zbawić, się narodzi!

N.: A ty skąd już wiesz tak wiele?!

Gadasz całkiem, jak w kościele...

K.: Bo mi Rafał opowiada!

N.: Jak Rafał? Z kim ty gadasz?

K.: To jest mój przyjaciel z nieba.

On pomaga, jak coś trzeba!

On jest mym Aniołem Stróżem!

Czasem, jak się w nocy budzę,

To się boję... Wnet się zjawia,

Fajnie nam się wtedy gada...

N.: Anioł Stróż?! No, drogi bracie,

Porąbane masz po tacie!

Zanim będziesz już dorosły,

Słuchaj lepiej swojej siostry!

Bo aniołów żadnych NI MA!

K.: Mamo, Tato, znów zaczyna!...

Mama (M.): Czego wy się znów kłócicie?!

Tato (T.): Kiedy wy się pogodzicie...

K.: Mamo, Tato, ona mówi,

Że Pan Jezus nas nie lubi...

I, że ja anioła nie mam!

N.: Bo to wszystko wielka ściema!

I choinka, i prezenty,

Ten Mikołaj nie jest święty!

Symbol dziecka w nędznym żłobie...

Aniołowie, Trzej Królowie...

Bajka to jest dla idiotów!

Boże Drogi! CO to?! Kto to?!

K.B.: Kacprze Drogi, O Melchiorze!

Gdzież jesteśmy, Dobry Boże?!

K.M.: Bracia, co się z nami stało?

Coś widziałem, gdzieś leciałem...

K.K.: Ostrzegałem was! Mówiłem!

W to diabelstwo nie wierzyłem!

Lecz wyście spróbować chcieli!...

Wcale żeśmy nie musieli!...

No i proszę! - teraz macie!

K.B.: Miałeś rację - wybacz, bracie...

K.K.: Ładnieście nas wpakowali!...

Gdzie jesteśmy? I co dalej?!

K.M.: Patrzcie, tu są ludzie jacyś!0x08 graphic

Dziwnie coś ubrani tacy...

Jakby trochę oniemieli...

T.: Chwila, Skądżeście się wzięli?!

I jak żeście do nas przyszli?!

Zaraz dzwonię na policję!

M.: Pewnie jacyś włamywacze!

K.: Ja się boję, (zaczyna płakać) Mamo, Tato...

K.B.: Jak weszliśmy, nie wiem tego;

Lecz nie chcemy my nic złego!

K.M.: Nas straszliwie ktoś oszukał!

I dlatego myśmy tutaj...

K.K.: Że tak z nagła - przepraszamy -

Gdzieśmy wpadli - też nie znamy!

My jesteśmy Trzej Królowie,

Żadni z nas rzezimieszkowie!

TO przyniosło nas tu do was...

K.: Mamo, ja się ciągle boję!

K.B.: Nie bój się! My Trzej Królowie...

Popatrz, dary nasze oto...

Tu Kadzidło, Mirra, złoto...

Chcemy złożyć dar nasz Bogu!

N.: Mogę prosić trochę lodu?!!

A.: Jestem! Kubuś, nic się nie bój!

Będę bronił cię w potrzebie!

Ja cię zaraz uratuję,

Jestem twym Aniołem Stróżem...

K.: O, Rafałek! Tak się bałem!

T.: Nie, ja chyba zwariowałem...

N.: Mamo, Tato, co się dzieje?

Ja na pewno też szaleję!

Tam Trzej Króle, Anioł Stróż?!!

K.: Przecież ci mówiłem już!

M.: My anioła nie widzimy,

Ale... głos jego słyszymy...

Za to dobrze tych trzech panów...

I ich dary zza turbanów...

K.M.: Wrócić chcemy my do siebie...

Jak to zrobić, chcemy wiedzieć...

T.: Jeśli prawdę wy mówicie

No to nie wiem, jak wrócicie...

Bo rok teraz - nie ściemniamy!

2009 mamy!

K.K.: Co takiego? Jaki?! Który?!

Czemu nam wciskacie bzdury?!

M.: To nie bzdury, prawda szczera!

Dziadek Władek (Dz. W.): Chcę z powrotem Beenhakkera!!

K.B.: Co to, kto to?!

N.: Dziadek Władek

K. Dobrze, dziadziu, damy radę!

T.: Zaraz wam to wytłumaczę...

Tato, Tato już nie płacze!

Teraz Smuda nas trenuje...

Dz.W.: Smudę lubię, lecz żal czuję... LEO...LEO...

T.: Posłuchajcie, mówiąc szczerze...0x08 graphic

Nie wiem - wierzyć wam, nie wierzyć...

Czy to prawda, żeście króle?

Choć te dary, to argument...

Lecz się poznać możem szczerze...

My mieszkamy tu - Pasterze...

K.K., K.M., K.B.: Kto?!!

T.: No, tak my się nazywamy;

Znaczy - na nazwisko mamy...

Janek, Pasterz, żona Maria,

Dzieci - Kubuś i Natalia...

I Władysław! - to nasz Dziadek...

Dz.W.: Dziadek Władek daje radę

T.: Tato był matematykiem,

I genialnym wprost fizykiem...

Lecz gdy żonę swą pochował,

Trochę potem zachorował...

Teraz żyje wciąż futbolem,

Został jakby tym... kibolem!

Ducha tego sportu poczuł,

Z kibicami się zjednoczył!

Dz.W.: PZPN! PZPN!

- Tato!

- Dziadku!

- No dobra, dobra już, Kochani!...

K.M.: Drodzy Państwo, drogie dzieci,

Kacper i Baltazar - trzeci

Malchior - jam też królem...

K.: Tato, Rafał - tak w ogóle -

Mówi, że dał znać centrali,

Że tu 3 aniołów wali...

K.M.: Ej, nie „wali”, tylko „leci”

Co za język, Drogie Dzieci.

A.G.: Są Królowie, Bogu chwała!

Przeszukana ziemia cała,

I nic! A tu do przyszłości

Skoczyły se wielmożności!

A.R.: Gabriel..., oni nas nie widzą...

A.G.: Lepiej, niech się ostro wstydzą!...

Bóg już zrodzon, leży w żłobie,

A tu w czasie skaczą sobie...

A.M.: Strasznieś ostry dziś i szczery!

Dobra... KOD 34!

Już widzialni my jesteśmy...

N.: (tłucze się w policzek) Auuuu... jak boli!

Więc ja nie śnię!...

A.: Hej, ja też chcę być widziany,

A.M.: Niech ci będzie...

Dalej, Pany...

Teraz szybko już wracamy...

Czasu bowiem nie ma wiele...

K.B.: Lecz jak wrócić, przyjaciele...

Z chęcią byśmy to zrobili,

Nie zwlekając ani chwili...

K.K.: Dwóch nas typów oszukało,

I tym tutaj nas wysłało...

K.M.: Powiedzieli, że będziemy

Szybsi, niźli wiatr na ziemi...

TO NIE BYLI WYNALAZCY!

Oszukali nas, szubrawcy!

K.B.: Gęby wstrętne takie mieli,

No i siarką też cuchnęli...

A.R.: Jednak więc diabelski podstęp!

Już ja im pokażę, łotrom...

Daję Słowo, jakem anioł!

Że dostanie się tym draniom!

K.M.: Tym nas tutaj przyciągnęli,0x08 graphic

Gdyśmy tylko to dotknęli...

A. G.: No to teraz kłopot mamy,

Bo się na tym my nie znamy!...

Dz.W.: Chyba pomóc ja wam mogę...

WSZYSCY: Dziadek Władek?

Dz.W.: Bez hałasu!

Toż to jest wehikuł czasu...

Kiedyś się tym zajmowałem,

I doktorat napisałem...

Ale nikt mi nie chciał wierzyć...

A.R.: Znasz się na tym?

Dz.W.: Mówiąc szczerze,

Nigdy mi się nie udało,

Sprawić, by to coś działało...

Ale, jeśli to już działa,

No, to przecież prosta sprawa!

Trzeba zmienić tu bieguny,

By odwrócić czas, kierunek,

No i tyle!, Już gotowe!

Można zaraz ruszać w drogę!

A.M.: Jesteś Geniusz!

N.: To nasz dziadek!

Dz.W.: Dziadek Władek daje radę!

A.G.: Nie zwlekajmy ani chwili!

T.: Zaraz, zaraz, moi mili,

My też z wami ruszyć chcemy!

M.: Panu Bogu pomożemy!

A.G.: Wy?... Z przyszłości?...

No, ja nie wiem...

K.: Szybciej - tam nasz Bóg w potrzebie!

A.R.: Macie rację, a więc zgoda!

K.B.: Niech nam każdy rękę poda,

Na trzy, cztery naciskamy!

A.R.: My normalnie stąd wracamy!

WSZYSCY: Trzy, cztery!...

Akt V

Narrator: Dwór Heroda. Akt następny

Wstrętny władca ten podstępny

z Lucyferem pogaduje,

straszne rzeczy to zwiastuje...

L: Witaj witaj ,mój Herodzie!

Herod(H): Czemu tu tak jawnie wchodzisz?!

L: Coś dziś mięty król nie czuje..

H: Humor, widzę, dopisuje...

L: A, i owszem! Lecz mam powód,

dzisiaj kres położę Bogu!

H: Proszę proszę, pewność jaka!

L: Wygnaj stąd tego żołdaka,

wtedy wszystko ci opowiem...0x08 graphic

H: Spoko, to mój zaufany człowiek.

Od niedawna u mnie służy,

ale oby jak najdłużej!

Cóż, pobiera niezłą pensję,

ale jakie referencje!

Znany koleś - jakbyś pytał-

Jednoręki to Bandyta.

L: Coś słyszałem tam od ludzi,

Mirek, Rysiek coś też mówił...

No, nieważne, jak swój człowiek,

niech zostanie - więc opowiem...

Słuchaj, mam geniusza w piekle,

wynalazki trzepie wściekle,

bez rozgłosu, bez hałasu,

dał mi dziś wehikuł czasu!

H: Brzmi znajomo, nie wiem czemu.

Aaa... Słuchałem kiedyś Dżemu.

L: Zamknij się i mnie posłuchaj.

Aleś ty jest, Herod, głupi!

Urządzenie to tak działa;

ludzi w inny czas wywala,

Więc Trzech Króli wychrzaniłem,

i Mesjasza tym zgładziłem!

H: Ale oni u mnie byli,

i nic złego nie zrobili,

Coś o gwieździe tam mówili...;

wziąłem ich ja za debili.

Króla-dziecka gdzieś szukali,

widać ostro zwariowali!

no, i sobie pojechali...

L: A co mieli zrobić potem?

H: Jak Go znajdą, to z powrotem,

mieli u mnie się tu zjawić,

a ja kazałbym ich zgładzić.

L: Gdyby króla wszak znaleźli?

H: Cóż... ten malec także szczezłby!

Ja tu tylko jestem królem!

Panem! Władcą... i w ogóle!

L: Żeś idiota, pewny byłem,

lecz, że taki - nie sądziłem!

Z kim zawarłeś pakt, króliku?!

H: Z Tobą! Dałeś tron, kasy bez liku,

znajomości i układy...

W zamian dusza - nie ma rady...

L: Wiesz do kogo tak jechali?

kogo pilnie tak szukali?.

H: Więc jest król?!... ja nie sądziłem...

L: Właśnie! Tego pewny byłem.

Do Mesjasza! Pan nad Pany,

już na ziemię jest wysłany!

I wiesz?!- Oni podsłuchali,

co chcesz zrobić z królem małym!

Więc jakby Go już znaleźli,

ostrzeżenie by dowieźli.

Inną drogą by wrócili,

durnia z ciebie by zrobili.

No i Święta nam Rodzina,

zwiałaby stąd wraz z Dzieciną...

H: Zgroza! A więc jest król nowy!

L: Już niedługo, na me szpony!

Twoi pójdą tam żołnierze,

nikt Rodziny nie ostrzeże,

i Bóg zginie! plan genialny,

w stu procentach wykonalny!

H: Nie ma więc co długo zwlekać!

Wojsko! Siadać na koń, jechać!

Kurde, znam proroctwa stare,

wiem, gdzie szukać doskonale.

Lecz nie będę ryzykować,

wszystkie każe wymordować!

Wojsko! Z krwią się dziś nie liczyć,

dzieci zabić w okolicy!

Do lat dwóch, i bez pardonu!0x08 graphic

sprawdzić, zabić w każdym domu!

L: (bije brawo) Trza stanowczym być w złym czynie!

(na stronie) zwłaszcza, że i twój syn zginie!

H: Weźmiem my obstawę małą,

i pojedziem gdzie wskazano!

by wygrała zaś moc złego,

wezmę też Jednorękiego!

On zabiję tę Rodzinę

L: Ja z Mesjaszem się uwinę!

Sam zabiję króla tego

świat dostanie się w moc złego!

Akt VI

Narrator: Akt ostatni się zaczyna,

finał nam się rozpoczyna,

starcie dobra z mocą piekła,

konfrontacja to zaciekła!

Dzieje się to przy Betlejem,

w sile dobra jest nadzieja...

T: No jesteśmy! Nieprzyjemnie,

latać tak -chyba mnie zemdli!

K.B: Nie zwlekajmy ani chwili,

Boże, daj byśmy zdążyli!

A.G.: To ta szopka, szybko, prędko!

Zdążyliśmy! Bogu dzięki!

Święty Józef (Ś.J): Skądżeście wraz tu przybyli?!

A.M: Nie ma do stracenia chwili!

K.K: O, Józefie! O, Maryjo!

Wszak Dzieciątko tu zabiją,

Jeśli stąd nie uciekniecie!

Maryja: Kto chce zabić moje dziecię?!

K.M.: Herod, potwór, ta gadzina,

pragnie zabić Boga Syna!

K.B.: Podsłuchaliśmy we dworze,

co się dzisiaj zdarzyć może!

To jest mirra to kadzidło,

trochę złota, jedźcie szybko!

T: My nic z sobą tu nie mamy,

lecz coś tu z ubrania damy.

M.: Byście nie zamarzli w drodze,

Jedźcie! Jedźcie! W imię Boże.

A.R: To jest do Egiptu droga,

jedźcie i ocalcie Boga.

A.R: Gdy nadjadą, takie syny,

my zasadzkę urządzimy.

Uciec wam spokojnie damy,

pogoń tutaj zatrzymamy,

N: Oczom swoim ja nie wierzę!

To naprawdę jest Pan Jezus?!

Choć pokłońmy się przed Panem!

K.K: Masz ty rację! Na kolana!

K: Bądź pochwalon, Boże Panie!

Niech królestwo Twe nastanie!

Maryja: Dzięki! Dzięki wam, kochani,0x08 graphic

Oto Pan! To wy go sami,

ratowaliście w potrzebie,

wszyscy się spotkamy w niebie!

A.R: Matko Boska! O, Józefie!

Tam nam wszystkim będzie lepiej,

wtedy będzie czas na wszystko,

lecz zbrodniarze są dziś blisko,

nie wiem, czy ich zatrzymamy,

chociaż wszystko z siebie damy!

Maryja: Zawsze będę pamiętała,

w sercu wdzięczność będę miała...

J: Mario, szybko uciekajmy,

Życie Boga ochraniajmy!

A.M: A więc, żeśmy tu zdążyli,

chyba już ostatniej chwili!

Słyszę tam żołnierskie kroki.

Ukrywamy się na boki,

ja dam sygnał! Uderzymy,

a co będzie - zobaczymy!

K.M.: Póki życia nie stracimy,

dalej ich nie przepuścimy.

L: Tutaj, mówisz?

H: Tutaj, panie.

Pismo jasne ma wskazanie!

L: Czas na zemstę, mówiąc szczerze!

A.M: Guza szukasz, Lucyferze?!

L: Michał?! Jeden?! Zejdź mi z drogi!

A.R: Nie bądź, Lucek, taki srogi,

bo ci urwę twoje rogi!

L: Rafał też tu?! Skąd się wziąłeś?!

A.G.: Może ja ci dam odpowiedź?!...

L: Gabriel?! będą kłopoty!

A.M: No to, bracia, do roboty.

H: Co to znaczy?! Ktoś nas zdradził!

Wojsko! Zaraz wszystkich zabić!

Jam jest królem, tam do kata!

Ja panować będę lata!

DZ.W: Lato?! Laty?! Nie chcę Lata!!!

to za Leo, wy psubraty!

Żołnierz 1: Wariat jakiś, świr straszliwy

Żołnierz 2: Uciekajmy ile siły.

K.K: Dziwna jakaś to strategia!

DZ.W: Ha, Ha! Jak na meczu z Legią!

Na stadionie ja spokojny,

ale dziś jest tu stan wojny!

K.B.: Patrzcie! Zwiali! Wiwat Dziadek!

DZ.W: Dziadek Władek daje radę!

PZPN...

- Tato! - Dziadku!

DZ.W: Dobra, dobra już, kochani...

H: Pewniście, żeście wygrali?!

Lecz nic z tego! Ja gram dalej!

Obok mnie, jakby kto pytał,

Jednoręki jest Bandyta!

Zabij wszystkich!(z ironią) żegnam czule!

Jednoręki B.: Ani myślę! Rączki w górę!

H.: Masz dwie ręce?! Co się dzieje?!

Czemu oni tak się śmieją?

A.R.: Tak! Ma, nasz Herodku drogi!

Ma dwie ręce i dwie nogi...

Właśnie cie pozbawił tronu,

to nasz tajny agent Tomek!

A.G.: Dawno to podejrzewałem,

Twój flirt z piekłem przeczuwałem!

Słono nas to kosztowało!0x08 graphic

Ale w końcu się udało!

A.M: Paktowałeś z Lucyferem!

No, i mamy znów aferę!...

Nagrał nam to na kamerę!...

L: Nie mówiłem, durniu jeden?!

„to swój człowiek”!, „pewność ma”!

A to agent CBA.

A.R.: Hmm, hmm... Wygrać- wygraliśmy,

i dwóch tych też zatrzymaliśmy...

Przecież łbów im nie skręcimy...

Co my z nimi tu zrobimy?!

(pokazuje na Heroda) Ten przed jakim stanie sądem?!

Śmierć: Już ja niosę mu szczepionkę!...

Przeciw grypie znakomita!

No i proszę... Już nie dycha!

A.G.: Szczepionki?! Ty?! Przeciw chorobie?!

Śmierć: Kryzys jest! Dorabiam sobie....

Z jakichś pięć pogrzebów dziennie...

Zmykam! Bay! Mam tu pandemię!!

A.M: (pokazuje na Lucyfera) Tego puścić trzeba chyba...

Na dno piekła niech się zmywa!

A.R.: Jeszcze jedno, Lucyferze...

Ten twój Faber... Mówiąc szczerze...

Hmm... Odwiedziło go dwóch panów...

Wpuścił, myślał, że szatani...

Żyje, spoko... tylko czuję,

że już nic nie skonstruuje...

A ten wynalazek chory,

zaraz zniszczym, bardzo sorry!

L: Tak zwycięstwo było blisko!

Znów przegrałem, wszystko prysło!

Skąd wehikuł czasu wzięli?!

przecież moi wciąż go mieli!

Wracam w piekło, na me rogi!

Ktoś mój gniew poczuje srogi!

A.G: Czas już kończyć, przyjaciele.

Czasu mamy już niewiele...

Teraz szybko się żegnamy,

lecz się w niebie wszak spotkamy...

I Pasterze i królowie;

wtedy pogadamy sobie...

DZ.W: Jeśli mamy się przenosić,

chciałbym jeszcze o coś prosić.

A.R.: Dziadku, wszystko masz spełnione!

DZ.W: Pozdrów, proszę, moją żonę,

powtórz jej, że czekam chwili,

byśmy znów się połączyli...

A.R.: To wspaniała jest kobieta!

Wiedz - nie będziesz długo czekał...

Oczywiście, że przekażę...

DZ.W: Idę, bo się tu rozmażę...

A.M.: (wskazując na wehikuł czasu, do Rodziców) Wiecie, co z tym trzeba zrobić,

kiedy już będziecie w domu?

T: Sam to zniszczę osobiście.

M.: Ja pomogę, oczywiście!

K: (do Aniołka R.) Przyjdziesz?

A: Zawsze, Przyjacielu!

A.G.: Zuchy z was, jakich niewielu...

(do Natalki) Głupot już nie gadaj więcej!

N: Po tym?! Nigdy!!

T: Podajcie ręce...

K.M: My też tutaj się żegnamy,

i do żon swych prosto gnamy.

A.R.: Choć się widzieć nie będziemy,

zawsze blisko was będziemy!

Więc, do zobaczenia w niebie!

Już wrócili, są u siebie!

A.M: I nam wracać czas do nieba,

poświętować w końcu trzeba!0x08 graphic

A: Lecz się jeszcze pożegnamy,

bo jasełek koniec mamy!

A więc chodźcie, tu aktorzy,

i kończymy w imię Boże!

KONIEC!!!

1.

2.

3.

4.

5.

6.

7.

8.

9.

10.

11.

12.

13.

14.

15.

16.

17.

18.



Wyszukiwarka