W poszukiwaniu straconego czasu... / 16 kwiecień 2008
Agnieszka Kawula-Kubiak, Kamil Henne
Do tej samej rzeki nie można wejść dwa razy - twierdził Heraklit. Przeczy temu jednak fala "naszoklasomanii" w Polsce. W nowym serwisie internetowym nasza-klasa.pl kolegów ze szkolnej ławki szuka co piąty Polak. Udaje im się autentycznie zanurzyć w tej rzece wspomnień, czy też raczej brodzą przy brzegu? Na czym polega fenomen Naszej Klasy?
„Ślubuję Ci szkoło, że nigdy cię nie zapomnę, tyle wzruszeń tu przeżyłam...” - taką przysięgę składa dziś Elżbieta, rocznik 53. Tej prawdziwej, wypowiedzianej prawie 40 lat temu w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Łomży, już nie pamięta. Z pamięci nie uleciały jej jednak nazwiska cudownych kolegów i koleżanek z klasy, choć kontakt z nimi urwał się na 35 lat. Dzięki Naszej Klasie Elżbieta odszukała przyjaciółkę z harcerstwa i kolegę z zawodówki. Zadzwoniła do niego z drżącym sercem i… po 30 latach usłyszała: - Eluchna kochana, tyle lat! Jak się cieszę!
Kolega Elżbiety znalazł się wśród ponad 6 milionów osób już zalogowanych na pierwszym polskim portalu społecznościowym Nasza Klasa! Serwis bije rekordy popularności, bo jest egalitarny: rejestracja nie sprawia problemów nawet osobom starszym, nieobeznanym z komputerem, a konto może sobie tu założyć każdy, kto uczył się w jakiejkolwiek szkole - od podstawowej, przez szkoły policyjne i seminaria duchowne po uniwersytety. Wszystkie szkoły otrzymały własne podstrony, gdzie można wirtualnie reaktywować swoją klasę. Nic dziwnego, że listy obecności klas z Polski (i nie tylko) rosną lawinowo. Dziś na Naszej Klasie swoich dawnych znajomych szuka co piąty Polak. Użytkownicy portalu zamieścili już na nim 31 mln archiwalnych oraz aktualnych zdjęć i przesłali ponad 400 mln wiadomości. Z każdym dniem liczby rosną, a serwery nagrzewają do czerwoności i… często zawieszają.
Fenomen Naszej Klasy zastanawia tym bardziej, że to neutralny, wyłącznie społecznościowy serwis - bez biznesowego czy specjalistycznego charakteru. Ponownie łączy ludzi, pomaga im odświeżyć dawne więzi i wrócić do klasowej wspólnoty. - Ten portal opiera się na istotnych dla ludzi, rzeczywiście istniejących więziach społecznych. Nawiązuje do doświadczenia ważnego dla każdego z nas - zauważa dr Łucja Kapralska z Wydziału Nauk Społecznych Stosowanych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Poza tym, za popularnością portalu Nasza Klasa przemawiają również inne jego funkcje: zaspokaja on nie tylko zwykłą ludzką ciekawość („Czy ten twardziel z liceum po 20 latach nie stał się czasem łysiejącym grubaskiem?”), ale również potrzebę wspominania („A pamiętasz, Kaśka, jak pierwszy raz paliłyśmy papierosy w szatni i woźna nas nakryła?”).
Bartek, rocznik 78: - Ciekawie jest korespondować z ludźmi, których pamięta się jako „płaskie” 13-letnie koleżanki i pryszczatych kolegów ze szkolnych ław. Okazuje się, że dziś to piękne kobiety i faceci z rodzinami.
Ślad pokoleń
Mira, rocznik 67: - Odnalazłam przyjaciółkę z podstawówki po 25 latach rozłąki! Kiedy dzwoniłam do niej po raz pierwszy, serce waliło mi, jakby chciało wyskoczyć. Po kilku sygnałach usłyszałam w słuchawce kobiecy głos. Z zaciśniętym gardłem spytałam, czy to moja przyjaciółka. Chwila ciszy, która trwała chyba milion lat... i potem przez następne dwie minuty obie krzyczałyśmy i piszczałyśmy z radości!
O takich wzruszających rozmowach przez telefon opowiada wielu użytkowników Naszej Klasy. - Często poszukujemy zwłaszcza tych osób, które żyły w tym samym czasie i miejscu, co my. Wiemy bowiem, że odwołują się do tych samych znaczeń, więc mamy nadzieję, że prawdopodobnie będą odczuwać tak samo jak my. To coś, często nieuchwytne, co charakteryzuje dane pokolenie, sprawia, że ludzie urodzeni w tym samym czasie, wychowani w podobnym środowisku podobnie myślą i mają podobne zapatrywania na życie - tłumaczy Magdalena Szpunar, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, która przygotowuje rozprawę doktorską „Społeczna przestrzeń Internetu”.
Portal Nasza Klasa stał się więc wirtualną przestrzenią spotkań poszczególnych pokoleń. Dzięki spotkaniom w Sieci mają nadzieję, że - jak w przeboju „Kombii” - choć „każde pokolenie odejdzie w cień, nasze nie”! Odżywają wspomnienia, a wraz z nimi namiętności, ideały, marzenia. Na Naszej Klasie pokolenia przypominają sobie, jakim głosem przed laty mówiły, w co wierzyły i o co walczyły... Mira dojrzewała w latach osiemdziesiątych, należała do niesfornej młodzieży, której wydawało się, że może urządzić świat według własnych reguł. - Rówieśnicy najlepiej rozumieją moje wspomnienia. Dla moich rodziców i moich dzieci to były „straszne lata”. Starsi rozpamiętują zły socjalizm, a młodszym nie mieści się w głowach, jak mogliśmy żyć bez telefonów komórkowych.
Dozwolone do lat 100
Największym zaskoczeniem dla twórców portalu dla klas szkolnych jest jego popularność nie tylko wśród osób młodych. - Naszym użytkownikom udało się odnaleźć znajomych po 20, 30, 40 latach od ostatniego spotkania. Z ogromną satysfakcją obserwujemy, jak starsze osoby, sceptycznie nastawione do Internetu i komputera, rejestrują się na portalu - mówi Joanna Gajewska z Naszej Klasy odpowiedzialna za kontakt z mediami.
Marta, rocznik 82: - Któregoś wieczora znalazłam podstawówkową klasę... mojej mamy. Potem tata założył profil w swojej szkole średniej. Dopiero wtedy w pełni zrozumiałam, jaki zasięg ma ten portal!
Według Barbary Przywary, socjologa z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, zaangażowanie starszych roczników na tym portalu odzwierciedla zmiany w strukturze użytkowników Internetu. - Badania wskazują na coraz liczniejsze uczestnictwo w Sieci osób starszych. Z pewnością jest to nieraz zaskoczenie dla wielu młodych użytkowników Internetu, którzy nie podejrzewaliby swoich rodziców i dziadków o taką aktywność - przyznaje Barbara Przywara. Jej rozprawa doktorska będzie poświęcona nowemu typowi więzi społecznych powstających w rzeczywistości wirtualnej.
Największą miłą niespodzianką dla zespołu Naszej Klasy była rozmowa z 95-letnią kobietą. Zadzwoniła do nich i poprosiła o zniesienie bariery wiekowej, która osobom w jej wieku uniemożliwiała założenie konta na portalu. 95-latka internautka jest już zalogowana na naszej-klasie. - Przyszłość Internetu to ludzie dojrzali, seniorzy. Oni mają dużo czasu i mogą załatwić wiele spraw dzięki Internetowi. Poza tym jego zaletą jest to, że w pewnym stopniu usuwa cielesność z kontaktów. Nie do końca wiemy, czy nasz rozmówca jest stary czy młody, ładny czy brzydki, jakiej płci. Dlatego w tej samej wirtualnej wspólnocie funkcjonują ludzie młodzi i starsi - uważa dr Łucja Kapralska. Serwis Nasza Klasa stwarza także szansę na łączenie się pokoleń, bo na nim swoje kontakty reaktywują dziadkowie, rodzice i dzieci.
Znajomi nieznajomi
Od początku istnienia portal działa w dwóch wymiarach. Z jednej strony pozwala odszukać ludzi ze szkolnych ław, z drugiej zaś umożliwia poznanie zupełnie nowych osób. Dzięki wbudowaniu funkcji pozwalającej sprawdzać, kto z naszych list kontaktów Gadu-Gadu i Skype zarejestrował się też na naszej-klasie.pl, użytkownicy portalu mogą poznawać „znajomych swoich znajomych”. Często kończy się to jednak... wyścigiem na kontakty: im więcej masz na portalu „znajomych”, tym lepiej! A najlepiej, żeby znalazł się wśród nich ktoś znany - gwiazda serialu telewizyjnego, popularny prezenter, polityk z pierwszych stron gazet.
Magdalena Szpunar nazywa to „efektem pławienia się w odbitym świetle”. - Zawsze dobrze widziane i modne było pochwalenie się, że zna się kogoś znanego, kto odniósł sukces. Wiele osób myśli, że jeśli wykażą się odpowiednimi znajomościami, ich prestiż w środowisku od razu wzrośnie.
Tak samo działamy w Internecie. Im większa jest nasza lista kontaktów w serwisie społecznościowym, tym społecznie wydajemy się ważniejsi i bardziej towarzyscy. Nawet jeśli liczba „znajomych” w portalu nie ma nic wspólnego z rzeczywistymi kontaktami!
Użytkownicy Naszej Klasy chętnie uciekają w iluzję, tworząc całkowicie zmyślone profile. Spotykamy tu więc... Papierosa Peta z Papierośnicy Wielkiej, Muminki, Strusia Pędziwiatra, Kłapouchego i Misia Uszatka. Nie brakuje też fikcyjnych szkół. Wielu użytkowników ukończyło Wyższą Szkołę Picia, Wyższą Szkołę Odpoczynku czy Dolnośląską Wyższą Szkołę Procentów Stosowanych. Wiele osób podszywa się też pod gwiazdy show-biznesu (postać wykreowana przez Szymona Majewskiego - Ędward Ącki - ma aż 27 profili).
Dlaczego uciekają w anonimowość, nie tworząc profilu ze swoim nazwiskiem? Według Barbary Przywary, anonimowość pozwala bezpiecznie trollować (czyli rozrabiać, obrażać innych) w Sieci, bez ponoszenia konsekwencji swojego działania.
- W Internecie zawsze jest pełno trolli - ludzi, których bawi drażnienie innych, spamowanie, floodowanie, udawanie. Część tych zjawisk na naszej-klasie to zwyczajne żarty, na taką skalę możliwe tylko w Sieci - przyznaje Barbara Przywara.
Poza tym, na portalu tworzy się nowa jakość kontaktów międzyludzkich, bo anonimowo łatwiej oceniać innych szczerze. Niektórzy użytkownicy z fikcyjnymi profilami w Naszej Klasie kanalizują w ten sposób swoją agresję. Ale są i tacy, ukrywający się pod płaszczem anonimowości, którzy w realnym świecie mają duże trudności z nawiązywaniem kontaktów, bądź też mają problemy z własną tożsamością.
www.dekonspiracja
Z kolei ci użytkownicy Naszej Klasy, którzy nie uciekają w fikcyjne profile i logują się na prawdziwe dane osobowe, piszą o swoich zainteresowaniach, majątku, odsłaniają swoją autentyczną filozofię życia, mogą tym samym wpływać na to, jak są odbierani w realnym świecie. Pracodawcy często bowiem szukają na portalu dodatkowych informacji o pracowniku lub weryfikują te, które on sam podał w CV. Dr Łucja Kapralska zauważa: - W tych portalach ludzie znają się z imienia i nazwiska, profilu czy opisu swojej osoby zgodnie z wytyczonym standardem. Dopełnieniem obrazu użytkownika są przedstawione tu przez niego zdjęcia, a więc jego wygląd, i widoczna sieć znajomych, którzy - podobnie jak w realnym życiu - świadczą o pewnych koneksjach.
Zatem Nasza Klasa to olbrzymia baza danych. Barbara Przywara zna przypadki, w których firmy head-hunterskie wychwytywały z portalu osoby prowadzące na nim bloga i proponowały im pracę. - Ponadto sami użytkownicy Naszej Klasy mogą wymieniać między sobą informacje o miejscach pracy i dobrych firmach. Polecają sobie biura podróży, szkoły i przedszkola dla swoich dzieci, sprawdzone wirtualne sklepy - wylicza Przywara.
Ale jest też druga strona medalu. Dla policjantów ujawnienie na portalu było równoznaczne z dekonspiracją. Przestępcy z łatwością rozpoznali ich na zdjęciach, więc teraz mundurowi wylogowują się z portalu. Jeden z nich, Robert, rocznik 68, zastanawia się, czy policjanci powinni umieszczać swoje zdjęcia na Naszej Klasie: - Każdy robi to dobrowolnie, nie zastanawia się nad skutkami. Z mojej jednostki zapisało się ponad 30 procent kolegów z różnych pionów. Drugie tyle, to znajomi policjanci z innych jednostek. Chciałem nawet kiedyś założyć „klasę” z ludźmi pracującymi w mojej komendzie, ale teraz nie chcę, bo może komuś to zaszkodziłoby.
Chociaż dane osobowe (nawet tak pozornie błahe, jak numer komunikatora czy numer telefonu) mogą stać się źródłem nieprzyjemnych sytuacji, użytkownicy Naszej Klasy nie boją się ich ujawniać. Marta Klimowicz, socjolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, uważa, że dzięki temu portalowi padło pewne tabu. Nie ukrywamy już skrzętnie swoich adresów i wszelkich danych pozwalających do nas dotrzeć. - Przed Naszą Klasą istniały już w polskim Internecie serwisy, w których większość osób występowała pod własnym imieniem i nazwiskiem (np. GoldenLine). Jednak nie przypominam sobie, by kiedykolwiek wcześniej tak wiele osób podawało nie tylko swoje imię i nazwisko, ale również numery Gadu-Gadu, nicki na Skypie, numery telefonów, wreszcie - określało kiedy i do jakich szkół uczęszczało, udostępniając tym samym naprawdę wiele informacji na swój temat. Dodajmy do tego listę znajomych oraz publiczne galerie fotografii, a otrzymamy cenny łup zarówno dla marketingowców, jak i przestępców - ocenia Marta Klimowicz.
Dlaczego Internet usypia czujność jego użytkowników? - Nowy wymiar przestrzeni społecznej, jaką jest rzeczywistość wirtualna, generuje specyficzny typ komunikacji - tłumaczy Barbara Przywara: - Andrew F. Wood i Matthew J. Smith wskazali na różne jej odmiany: bezosobową, międzyosobową i hiperosobową. Ten ostatni typ pojawia się właśnie wtedy, gdy uczestnicy interakcji komunikacyjnej czują się pewniej, bezpieczniej i zachowują się śmielej online aniżeli w interakcjach bezpośrednich.
Niestety, pewniej w Sieci czują się również osoby, które tutaj nie obawiają się uprzykrzać życia innym. - Podszywają się pod danego użytkownika i w jego imieniu prowadzą wirtualne życie bądź szkalują go. Często robią to byłe żony lub eksmężowie. Zakładane przez nich fikcyjne konta są usuwane, a problem personalnych ataków staraliśmy się zniwelować poprzez funkcję „zablokuj”, która uniemożliwia osobom zablokowanym zostawianie komentarzy, wysyłanie do nas maili, przeglądanie galerii zdjęć - wyjaśnia Joanna Gajewska.
Złudzenie bliskości
Koleżanka Marty, rocznik 75, mieszka w Berlinie, studiuje, nie zamierza wrócić do kraju. Koledzy z klasy Marty pracują w Niemczech, jedna przyjaciółka w Szkocji, inna w Paryżu. Inni znaleźli pracę w największych polskich miastach. Oddaleni o tysiące kilometrów - spotykają się na portalu...
Bo Nasza Klasa ma szczególną wartość dla pokolenia trzydziestolatków. To oni przeważają wśród polskiej emigracji zarobkowej. Ich portfele są w Anglii, ale serca nadal w kraju. Regularny internetowy kontakt ze znajomymi pozwala im zmniejszyć stres związany z oddaleniem. Odświeżanie kontaktów dzięki portalom społecznościowym, choć cenne, może być jednak dość krótkotrwałe - po pierwszej fascynacji i spotkaniach przyjdzie znów zapomnienie.
Karolina, rocznik 84, uważa, że poza listą kontaktów i możliwością sentymentalnego wspominania, nie ma na Naszej Klasie nic ciekawego: - Widzę ludzi, którzy początkowo są zafascynowani jej fenomenem, logują się, wrzucają kilka zdjęć, posiedzą chwilkę na forum. Potem nie ma ich przez długi czas, a wchodzą tylko po to, żeby zobaczyć, czy ktoś komentuje ich wypowiedzi. I tak całe zainteresowanie umiera śmiercią naturalną. Naprawdę przetrwają te kontakty, które podtrzymywane są poza Siecią.
Czy te internetowe kontakty faktycznie są bardziej powierzchowne niż rzeczywiste? Dr Łucja Kapralska dostrzega ich płytkość, ale podkreśla, że w życiu społecznym jest podobnie. - Część z naszych więzi jest bardzo silna: to więzi rodzinne, słabsze łączą nas z przyjaciółmi, potem, jeszcze słabsze, na przykład z kolegami i najsłabsze ze znajomymi. Gdybyśmy żyli tylko w kręgu silnych więzi, nasz świat społeczny byłby bardzo zawężony - podkreśla Łucja Kapralska. Jej zdaniem problem tkwi w tym, że współcześnie więzi społeczne są w ogóle znacznie wątlejsze niż 20-30 lat temu. Internet odgrywa tu pewną rolę, bowiem poszerza krąg znajomych, ale niekoniecznie pogłębia więzi. Socjologowie i psychologowie tak określają te nowe więzi: bliskość na bezpieczną odległość.
To jednak wcale nie zraża samych internautów, którzy uważają, że mimo wszystko warto o nie walczyć. Jola, rocznik 67, nawiązała kontakt z osobami, z którymi po raz ostatni widziała się na studniówce. Teraz spotykają się całymi rodzinami nie po to, by wspominać, ale również przeżywać wspólnie to, co w ich życiu dzieje się dziś. - Moje życie zawodowe jest bardzo intensywne. Jeszcze niedawno nie mogłam znaleźć chwili dla znajomych i rodziny. Zrozumiałam jednak, że życie to nie tylko praca. To przede wszystkim ludzie i nasze kontakty z nimi. Aby żyć, musimy się dzielić sobą z innymi - deklaruje Jola.
Agnieszka Kawula-Kubiak
***
Odnaleźć wspólnotę
Popularność serwisów internetowych, takich jak MySpace, FaceBook, a w Polsce Grono.net czy nasza-klasa, wiąże się bezpośrednio z ich społecznościowym charakterem. Badania pokazują, że dominującym celem, dla jakiego ludzie korzystają z Internetu jest - obok zdobywania i wymiany informacji - właśnie poszukiwanie towarzystwa, chęć komunikowania się, potrzeba przynależności i wspólnoty. Nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę atomizację i mobilność współczesnego społeczeństwa, w którym coraz mniej czasu mamy na podstawowe, bezpośrednie relacje interpersonalne.
Internet może przyczyniać się do tworzenia i podtrzymywania nowego typu związków, opartych nie na wspólnocie terytorialnej lub czasowej, ale bazujących na podobieństwie poglądów, problemów lub zainteresowań. Grupy te nie muszą charakteryzować się ulotnością czy powierzchownością więzi, jak sugerują niektórzy badacze Internetu. Przeciwnie, uczestnicy tych mikrospołeczności mogą uzyskiwać wsparcie emocjonalne, praktyczną pomoc i obdarzać się zaufaniem niezbędnym do ujawniania bardzo prywatnych treści - wszystko zależy od motywacji członków społeczności i przekłada się na zaangażowanie w grupę oraz trwałość relacji.
Niewątpliwą atrakcją, która przyciąga do zakładania kont w społecznościowych serwisach online, jest duża swoboda kreacji swojego profilu internetowego - swoistej sieciowej tożsamości, która niejednokrotnie jest bardziej zgodna z „ja prawdziwym”, niemożliwym do spełnienia w świecie rzeczywistym. W Internecie możemy być „dostrzeżeni”, a nie „oglądani”, łatwiej nam zarządzać pierwszym wrażeniem, co nie jest bez znaczenia dla osób z niskim poziomem umiejętności społecznych. Ta swoboda kreacji sieciowej postaci zawiera w sobie oczywiście możliwość podawania nieprawdziwych informacji, jednak, jak wskazują badania, nie należy przeceniać częstości występowania takich zdarzeń - prawdziwe relacje wymagają prawdziwych informacji. Poczucie bezpieczeństwa, jakie daje Internet, może także skutkować podawaniem bardzo szczegółowych danych na swój temat, takich jak status materialny, ścieżka kariery, informacje o rodzinie itp., co szczególnie często obserwuje się w przypadku naszej-klasy. Funkcją takich zachowań (przecież ryzykownych) jest odpowiednia autoprezentacja przed dawnymi znajomymi - ma ona wskazywać, że odnieśliśmy w życiu sukces.
Serwisy typu nasza-klasa odznaczają się pewną specyfiką na tle „zwykłych” grup dyskusyjnych - tutaj wspólnoty zawiązują się (czy raczej: odnawiają) na podstawie istniejących wcześniej więzi. Reaktywują się stare przyjaźnie, odżywają wspomnienia i związane z nimi emocje. Uczestnicy zyskują poczucie ciągłości i więzi z czasami, które - wydawałoby się - minęły bezpowrotnie. Tu właśnie należy szukać przyczyny tak dużej popularności serwisu, określonej liczbą użytkowników - oprócz osób młodych korzysta z niego także pokolenie „przedkomputerowe”, zatem grupa docelowa jest tu znacznie szersza niż w przypadku innych usług internetowych.
Bez wątpienia jest wiele innych powodów, dla których ludzie korzystają ze społecznych usług internetowych. Ważne jest jednak uświadomienie sobie, że w większości serwisy te stanowią jedynie namiastkę relacji w rzeczywistym świecie. Mogą te związki odnawiać, wzmacniać, uzupełniać, ale, póki co, nie zastąpią ich.
Kamil Henne, Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej w Warszawie