Miłosierdzie pragnące sądu najłagodniejszego |
Zagadnienia poruszane na stronie ujęte w formie pytań:
e) Miłosierdzie pragnące sądu jak najłagodniejszego
Bóg dobry i bogaty w miłosierdzie pragnie, aby śmierć nie była dla nas spotkaniem się z nieubłaganą sprawiedliwością karzącą nas za grzechy, lecz z dobrocią naszego Ojca, który pragnie z miłością przygarnąć do siebie na zawsze nas, Swoje dzieci.
Miłosierny Bóg nie tylko daje każdemu człowiekowi tyle łaski, aby mógł się zbawić, ale ustawicznie pomaga mu, aby sąd po śmierci był dla niego jak najłagodniejszy. Śmierć zatem nie musi być zetknięciem się z bezwzględną Sprawiedliwością, z surową Prawdą o naszych złych czynach. Może ona być spotkaniem z kochającym i miłosiernym Ojcem, gdyż Bóg chce nam okazać miłosierdzie także w godzinie naszej śmierci.
Gabriela Bossis patrzyła kiedyś na wschód słońca i usłyszała zapewnienie Jezusa: "Światłość moja wzejdzie nad tobą dnia ostatniego. Jakiż będzie wtedy twój zachwyt... Poznasz dobrodziejstwo zbawienia. Ogarnie cię i jakby zaleje Moje Miłosierdzie. Już teraz przez wiarę (w życie przyszłe) śpiewaj swą wdzięczność" (On i ja, I, 820).
Co należy czynić, aby śmierć nie była dla nas spotkaniem z karzącą sprawiedliwością, lecz z Bożym miłosierdziem? W Piśmie św. możemy znaleźć odpowiedź na to pytanie: należy okazywać miłosierdzie innym, siebie zaś osądzać w całej prawdzie, bez okazywania sobie szkodliwej pobłażliwości. Przez bł. Faustynę Chrystus poucza nas, że nie podlega sądowi ten, kto wypełnia wolę Bożą, i że na miłosierdzie Boże w chwili śmierci może liczyć każdy, kto w ciągu życia uciekał się do tego miłosierdzia i pomagał je poznać innym ludziom, aby ich przyciągnąć do dobrego Boga, który zbawia. Zastanówmy się nad zasygnalizowanymi prawdami.
- Miłosierdzie dla miłosiernych
Okazywanie miłosierdzia innym to jeden z podstawowych warunków, aby spotkać się z Bożym miłosierdziem i uniknąć surowego sądu potępiającego na wieki. Jezus zachęca nas do okazywania miłosierdzia, bo wtedy sami go dostąpimy: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7). Nasze miłosierne czyny wobec bliźnich, nasze zrozumienie ich, współczucie, pomoc okazywana potrzebującym - wszystko to ściąga na nas Boże miłosierdzie. Miłosierny człowiek jest prawdziwym obrazem i podobieństwem dobrego Boga.
Kto nie kieruje się miłosierdziem w swoim życiu, ten nie może liczyć na miłosierdzie Boże. Dlatego św. Jakub mówi o surowym sądzie, który spotka ludzi pozbawionych miłosierdzia wobec innych: „Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia: miłosierdzie odnosi triumf nad sądem” (Jk 2,13). Mamy traktować innych z taką miłością, cierpliwością i miłosierdziem, jakiego oczekujemy od Boga w odniesieniu do nas samych.
Miłosierdzie wobec bliźnich polega między innymi na powstrzymywaniu się od wydawania na nich sądów potępiających. Bóg nie chce sądzić nas za nasze osądzanie innych ani też nas potępiać za nasze potępianie bliźnich (por. Mt 7,1; Łk 6,37). Dlatego też nie powinniśmy się stawać dla naszych bliźnich sędziami, którzy - swoimi słowami lub tylko w myślach - ustawicznie ich potępiają, oskarżają, obwiniają o złe intencje, przypisują grzech. „Nie sądźcie - mówi Jezus - abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą”. (Mt 7,1-2)
Sądem są nasze bezpodstawne wewnętrzne oceny oraz wypowiadane słowa. Każda obmowa i nieuzasadniona krytyka jest takim sądem. Często, zamiast leczyć ludzi z choroby zła, oceniamy ich. Zamiast wzbudzać naszymi słowami miłość do bliźnich, współczucie i chęć udzielania im pomocy, nierzadko naszymi słowami krytyki, obmowy lub nawet oszczerstwami wzbudzamy niechęć do nich. W ten sposób niszczymy w innych miłość do bliźniego.
Chrystus mówi, że taką miarą będzie nam odmierzone, jaką sami mierzymy: albo spotkamy się ze sprawiedliwością karzącą, jeśli będziemy dla innych bezwzględni i bez litości, albo z - wyrozumiałą miłością i miłosierdziem, gdy będziemy okazywać litość innym. Bóg nie chce wymierzać nam kary tak surową miarą, jaką nieraz my posługujemy się wobec innych ludzi (por. Mt 7,2). Dobry Bóg za nasze dobro pragnie dać nam nagrodę odmierzoną miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą (por. Łk 6,38), bo daną przez nieskończoną Miłość i Miłosierdzie.
Przejawem miłosierdzia jest też przebaczanie bliźnim. Kto przebacza, ten okazuje miłosierdzie i sam dostąpi miłosiernego przebaczenia swoich win. Kto nie przebacza, ten nie ma miłosierdzia, dlatego nie może liczyć na miłosierdzie Boże i Jego przebaczenie, jak o tym poucza Jezus Chrystus w przypowieści o dłużnikach (por. Mt 18,24-35).
O konieczności okazywania innym miłosierdzia przez przebaczanie przypominają nam też słowa modlitwy Ojcze nasz. Mówimy: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Prosimy więc Boga, aby zastosował wobec nas taką miarę, jaką my się posługujemy. Jeśli przebaczamy, prosimy: przebacz nam; jeśli zaś nie przebaczamy, mówimy, choć może nie zdajemy sobie z tego sprawy: nie przebaczaj nam, tak jak my nie przebaczamy bliźnim.
Kto więc nie przebacza innym, ten gotuje sobie surowy sąd w chwili śmierci.
- Nie będziemy sądzeni, gdy sami siebie osądzamy
Św. Paweł poucza nas, co powinniśmy czynić, aby uniknąć surowego wyroku sprawiedliwego sądu, który odbędzie się w godzinie śmierci, i doznać Bożego miłosierdzia. Mówi: „Jeżeli zaś sami siebie osądzimy, nie będziemy sądzeni” (1 Kor 11,31).
To określenie: „nie będziemy sądzeni”, nie oznacza, że nie będziemy podlegać sądowi szczegółowemu ani ostatecznemu. Znaczy tylko, że jeśli człowiek w ciągu życia sam osądzał siebie i swoje czyny po to, aby stale się nawracać, nie spotka się na sądzie z wyrokiem potępiającym go na wieki.
Okazją do takiego ocalającego nas osądu siebie jest sakrament pojednania. W nim - przez żal za grzechy, postanowienie poprawy i wyznanie naszych win - stajemy się sędziami i oskarżycielami dla samych siebie. Bóg zaś ujawnia się jako Sędzia pełen miłosierdzia, gdyż Jego odpowiedzią zawsze jest przebaczenie, przywrócenie nam pokoju.
Katechizm Kościoła Katolickiego zachęca nas do poddawania się temu miłosiernemu sądowi, jakim jest sakrament pojednania: „W sakramencie pokuty grzesznik, poddając się miłosiernemu sądowi Boga, uprzedza w pewien sposób sąd, któremu zostanie poddany na końcu życia ziemskiego. Już teraz bowiem, w tym życiu, jest nam dana możliwość wyboru między życiem a śmiercią, i tylko idąc drogą nawrócenia, możemy wejść do Królestwa, z którego wyklucza grzech ciężki (por. 1 Kor 5,11; Ga 5,19-21; Ap 22,15). Nawracając się do Chrystusa przez pokutę i wiarę, grzesznik przechodzi ze śmierci do życia i "nie idzie na sąd" (J 5,24) (KKK 1470).
- Nie podlega sądowi ten, kto wypełnia Bożą wolę
Któregoś dnia bł. s. Faustyna napisała w swoim Dzienniczku: „Od dziś nie istnieje we mnie wola własna... Od dziś pełnię wolę Bożą, wszędzie, zawsze, we wszystkim”. Otrzymała zapewnienie Pana: „Od dziś nie lękaj się sądów Bożych, albowiem sądzona nie będziesz” (Dzienniczek, p. 374). Tak więc nie musi obawiać się potępienia człowiek, który jak bł. s. Faustyna pragnie w każdej chwili swojego życia kierować się wolą Bożą, Jego przykazaniami.
- Miłosierdzie dla uciekających się do Bożego miłosierdzia i głoszących je innym ludziom
Oprócz okazywania innym miłosierdzia, osądzania siebie - zwłaszcza w sakramencie pojednania - oprócz pełnienia woli Bożej istnieje jeszcze inny sposób na to, by w godzinie śmierci spotkać się nie z Sędzią, lecz z miłosiernym Panem. Tym sposobem jest uciekanie się do Bożego miłosierdzia i głoszenie go innym ludziom, aby z ufnością szli do dobrego Boga, który pragnie zapewnić im wieczne zbawienie. Jezus powiedział bł. Faustynie: „Dusze, które szerzą cześć miłosierdzia Mojego osłaniam przez całe życie, jak czuła matka swe niemowlę, a w godzinę śmierci nie będę im Sędzią, ale miłosiernym Zbawicielem. W tej ostatniej godzinie nic dusza nie ma na swą obronę, prócz miłosierdzia Mojego, szczęśliwa dusza, która przez życie zanurzała się w zdroju Miłosierdzia, bo nie dosięgnie jej sprawiedliwość. (Dzienniczek, p. 1075)
PODSUMOWANIE
Tak więc - według powyższych pouczeń - lękać się sprawiedliwości Bożej powinien ten, kto nie wypełnia woli Bożej, kto nie ma dla innych miłosierdzia, a dla siebie jest pobłażliwy, bo nie widzi w sobie winy ani grzechów. Nie może też liczyć na miłosierdzie Boże w chwili śmierci człowiek, który ani go nie praktykował w swoim życiu, ani też nie szukał go w Bogu poprzez prośbę o Jego przebaczenie. Kto zaś kocha Boga i ludzi, wypełnia Jego wolę i pełni czyny miłosierdzia, kto w pełnej prawdzie umie spojrzeć na siebie i z żalem szuka przebaczenia u miłosiernego Boga i do Niego prowadzi też innych ludzi - ten może mieć nadzieję, że w chwili śmierci spotka rozwarte ramiona Boga bogatego w miłosierdzie.