Ten epizod jest krótki- ale tak miało być. I nie wnerwiajcie się- to wszystko jest zaplanowane i tak po prostu musi być... Zresztą co się będę tłumaczyć- przeczytacie, zrozumiecie! Komentarze jak zwykle mile widziane... No to tyle- zapraszam do czytania!
Slayers Shimpai
part three
Był w jego gabinecie... Cholera- jak on nienawidził rozmawiać z tym człowiekiem!!! Wyglądał jakby wszystko wiedział i sprawdzał tylko, czy mówi prawdę. Rozumiał oczywiście, że nie jest jego jedynym informatorem- niemniej denerwował się, że wszyscy których spotyka mogą go zastąpić...
-A więc? Wysłałeś swoich grawitantów i tego szczura... A Inwerse jak mniemam...?
-Ekhm... No właśnie... Prawie ją mieliśmy...
-Hmm... Mieliście... Prawie...?
-No bo... Pojawił się ten... Nie spodziewaliśmy się go.
-Czy on nie miał zginąć w zeszłym tygodniu?- Cholera!!! Wiedział! Umyślnie nie podał imienia a on i tak wiedział!!! Co za człowiek...
-Ehm... Widzieliśmy jak jego statek spadał do morza. Osobiście go zestrzeliłem.- Pochwalił się. Bo co? I tak to wiedział ale może trzeba mu przypomnieć... Choć wątpił by on o czymkolwiek zapominał.
-A jednak wrócił. Żywy.- Spojrzał na niego- prosto w oczy. Zimny dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa... Oddałby dusze, żeby nie widzieć tego faceta już nigdy więcej... Choć bądź co bądź- dzięki niemu był teraz komandorem- to on wyciągnął go z szeregowca- a teraz chciał spłaty długu. Lojalności- niczego więcej. I to było najgorsze- nagradzał jak król, ale i karał jak król... I był przebiegły- jak nikt...
-Taak... Ale to samo w sobie niemożliwe!!! Na tym statku była masakra- wszędzie krew i trupy...
-Kto go leczył?
-Co takiego?- Zdziwił się... Co to za pytanie? O jasny piorun- co za człowiek!!!
-To oczywiste, że jeśli statek spadł do morza, on przeżył- mimo ran... Ktoś go musiał pozszywać. Znajdźcie przesłuchajcie i... Wiecie o co mi chodzi- wypadek, samobójstwo...
-Tak jest!
-A wracając do Inwerse... Czy Młody Szakal wciąż jest na naszych usługach?
-Tak proszę pana... Ale... On przecież ją znał- nie sądzę by chciał ją teraz...
-Hmm hmm...- Uśmiechnął się... Jakby to było oczywiste... Mówił jak do nierozgarniętego dziecka.- Szakal jest zawodowcem- podasz mu czas, miejsce i ogólny opis. Żadnych szczegółów. Jemu to wystarczy. Jest zawodowcem... A cenę daj umiarkowaną- niech nie podejrzewa niczego- ot, rutynowa akcja.
-Potem się dowie.
-A co obchodzi nas potem?
-Odejdzie... A jest jednym z naszych najlepszych ludzi.
-Hmm... Mamy jeszcze wielu najlepszych ludzi, czyż nie? A on nie sprzeciwi się nam- może i jest jednym z najlepszych- ale tylko od żelastwa. Do polityki nie będzie się mieszał- wie, że możemy go wrobić jednym palcem.
-Taak... Czy to już wszystko proszę pana?
-Nie...- Zastanowił się... Ciekawe co mogło zmusić go do zastanowienia?- Ten jej przyjaciel... Ten blondyn... Na wypadek, gdyby Szakal zawiódł... Niech dowie się czegoś. Niech przypadkiem coś usłyszy- wiecie- niech zacznie podejrzewać, potem bać się... My już jej nie znajdziemy- jeśli Szakal chybi to po wszystkim- zaszyje się gdzieś i do końca świata- szukaj wiatru w polu! Ale on... On jest w stanie ją znaleźć- bo ona jemu pozwoli się odnaleźć. A on...
-Doprowadzi nas do niej!
-Oczywiście.
-Ale... Szakal może się domyśleć... Może odmówić- w końcu ostatnio chcieliśmy się go pozbyć...- Zauważył z wahaniem. Szef uśmiechnął się lekko i sięgnął po papierosy. Zapalił jednego- złota zapalniczka odbiła światło zachodzącego słońca...
-Dobrze myślisz... Uczysz się- kiedyś może daleko zajdziesz... Taak- może nam odmówić...- Przymknął oczy- myślał... być może nie przewidział takiej możliwości... A może po prostu udawał? W końcu odezwał się.- Ta dziewczyna... Mówiłeś że zaprzyjaźnili się podczas lotu?
-Ekhm... To plotka ale wiarygodna...
-Taak... Jeśliby się nie zgodził... Macie znaleźć ją i zgarnąć. Obojętne, czy będą świadkowie czy nie- nawet lepiej gdyby byli... Musi wiedzieć, że jeśli nie wykona zadnia, ona...- Uśmiechnął się i wgniótł papierosa w popielnicę. Spojrzał na niego. Spojrzał jak patrzył rzadko- groźnie...- Rozegraj to dobrze. Dopnij na ostatni guzik. I nie zawalcie tego tym razem.
-Tak jest!!!- Nie dał po sobie poznać jak bardzo się boi... Chociaż on pewnie i tak wiedział... Ale chciał zachować tą resztkę godności... Tą odrobinę która jeszcze mu pozostała... Godności mordercy.
miju shizukesa shi
miju7@o2.pl
Hmmm... Domyślacie się kimże jest ten "Szakal"? He he- od razu, bez bicia przyznaję się, że ksywkę ściągnęłam z "Tożsamości Bourne'a" Ludluma ^ ^ Wybaczcie, ale uważam te książki za mistrzostwo świata ^ ^ A to takie nawiązanie do literatury sęsacyjno- kryminalnej [z którą mam chyba niewiele wspólnego -.-] Wszystkich fanów pozdrawiam też ^ ^ A wracając do opowieści... Cóż... Hmm- wiecie, kimże jest ten tajemniczy koleś, który pomógł Linie? Wszelkie propozycje mi przysyłajcie ^ ^ W ogóle przysyłajcie mi opinie, komentaże, pomysły na ciąg dalszy, spekulacje, krytyki, przemyślenia czy co tam macie dotyczące mojej "radosnej twórczości" : ) No dobra... Starczy tego- pozdrawiam wszystkich któży czytają!!! Jesteście wielcy!!! :D