Mężczyzna subtelnie musnął wargi kobiety w pocałunku. Odwróciła się od niego gwałtownie. Dlaczego wciąż przeciągał tę grę? Przecież mógł zmusić ją, by go przyjęła i zakończyć całą sprawę. On miał inny plan. Chciał, by zaczęła odczuwać przyjemność z ich połączenia, bo wtedy po wszystkim zrodziłoby się w niej poczucie winy. A poczucie winy za czyn, którego się nie popełniło, należało do ulubionych uczuć mazoku.
Położył się obok kobiety. Delikatnie pieszcząc je nagie ciało wyszeptał:
-Trochę tu ponuro, nie uważasz, Fi?
Żadnej reakcji. Skinął dłonią, wokół nich pojawiła się iluzja nadmorskiej plaży o zachodzie słońca. Filia nie poruszyła się.
-Masz rację, to nie jest odpowiednie miejsce.
Kolejny ruch dłonią i znaleźli się na leśnej polanie. Kobieta obróciła się na plecy i w milczeniu przyglądała się płynącym po niebie obłokom. Ostrożnie wsunął rękę po jej głowę.
-Nie bój się-starał się, by jego głos brzmiał jak najcieplej.-Nie chcę cię skrzywdzić-nie kłamał. Chciał tylko sprawić, by nie mogła o nim zapomnieć. Chciał sycić się jej strachem i bólem.
Powoli odwróciła się w jego stronę. Spojrzał jej głęboko w oczy. Nie dostrzegł w nich nic prócz niezmierzonych pokładów smutku.
-Czemu mi to robisz?- wyszeptała.
Nie odpowiedział. Wolną ręką bawił się złotymi kosmykami jej włosów. Znów złożył na jej ustach pocałunek. Gdy zamykał ją w uścisku, czuł jak napręża mięśnie, jak sztywnieje w oczekiwaniu na najgorsze. Zacisnęła mocno powieki i czekała. Ale nic się nie wydarzyło. Otworzyła oczy i spojrzała na mężczyznę. Jego ametystowe tęczówki wciąż błyszczały. Strach, który zdążył się trochę uspokoić, znów zaczął szaleć w jej duszy. Zamknął oczy. Czuł, jak kobieta uspokaja się i odpręża, nie odpowiadając jednak na jego pieszczoty. Ścisnął ją mocniej; znów napięła mięśnie, ale widząc, że nic się nie dzieje, rozluźniła się. Kolejny pocałunek, tym razem dłuższy i bardziej namiętny. Delikatnie wodził dłońmi po jej plecach, cały czas sondując duszę kobiety w poszukiwaniu rodzącej się przyjemności. Wreszcie dostrzegł iskrę nowego uczucia.
-Już czas-wyszeptał jej wprost do ucha.
Nie oponowała zbytnio, gdy zaczął się do niej zbliżać. Dopiero kiedy ich ciała prawie się połączyły, zrozumiała, co się dzieje.
-Proszę, nie...-szepnęła pełnym bólu głosem.
Nie mógł się już wycofać. Jeszcze jeden ruch i...
-AAAAA!!!
Zrobił to. Naprężyła wszystkie mięśnie, ale nie mogła go z siebie wyrzucić. Szeptała więc tylko:
-Skończ już...błagam, przestań...zostaw mnie...skończ, proszę...
Obrócili się. Leżała teraz na plecach, a on górował nad nią jak pan i właściciel. Każdy jego ruch sprawiał jej ból. On jednak nie chciał przerywać. Czuł podwójną przyjemność: cielesną z powodu jej bliskości oraz duchową, gdyż nieprzerwanie raczyła go strachem, odrazą, bólem. Chcąc jeszcze spotęgować te odczucia obsypywał jej nagość deszczem pocałunków. Jego palce nie ustawały w tańcu po najczulszych na pieszczotę punktach ciała. Gdy jego rozkosz sięgnęła apogeum, otworzył szeroko oczy. Zmusił ją, by wpatrywała się wprost w jego ametystowe tęczówki. Nie wiedziała, ile czasu trwa już ten koszmar. Dla niej każda sekunda ciągnęła się w nieskończoność. Jemu czas płynął szybko.
Wreszcie skończył. Gdy tylko ich ciała się rozdzieliły, skuliła się plecami do niego. Jej drobną sylwetką wstrząsnęły dreszcze, zaczęła szlochać. Xellos leżał jeszcze przez chwilę. Skinął ręką-iluzja rozproszyła się, a ostatnie promienie zachodzącego słońca oświetliły ich nagie ciała. Wstał i zaczął się ubierać. Przepaska, spodnie, buty. Ukucnął przy kobiecie. Wciąż nie mogła ukoić łkania. Dotknął jej policzka. Przez krótką chwilę patrzyła na niego z wyrzutem, później znowu się odwróciła. Podniósł się, nałożył koszulę i rękawiczki. Zamknął okno. Wykonał gest dłonią i w pokoju znów pojawiły się meble. Zdjął z fotela koc i przykrył nim Filię, Przez chwilę patrzył, jak otula się pledem. Wreszcie zrobił to, co potrafił najlepiej. Zniknął, pozostawiając ją samą w pustym domu.
CDN...
Dlaczego Xell to zrobił?
Czy to na pewno był on?
I co w tym czasie robi reszta ferajny?
1