Stać cię, by pracować i płacić
Wielu ludzi ogranicza swoje potrzeby i wydatki, ponieważ nie chce im się pracować.
Niechęć do pracy często wynika z poczucia znudzenia wykonywanym zajęciem. Umysł człowieka, który czuje się zmęczony i zniechęcony, potrafi znaleźć mnóstwo wymówek, byle tylko nie zacząć pracować. Jednak poczucie ciężaru związanego z pracą wynika z wyobrażeń, a niekoniecznie ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Np. na pewno spotkałeś ludzi o posturze siłaczy, którzy umierali ze zmęczenia na samą myśl o wyniesieniu wiadra ze śmieciami.
W dzisiejszych czasach najcięższe prace wykonują maszyny. Człowiekowi pozostały te zdecydowanie lżejsze zajęcia. A jednak się męczy, bo mu się zazwyczaj nie chce. I tak ogranicza swoje możliwości korzystania z bogactw tego świata. Gdy pracujesz, bo chcesz pracować, to tak, jakbyś nie pracował.
Teraz pewnie wydaje ci się, że w życiu najważniejsza jest forsa? Co dla niej byłbyś gotów zrobić?
A po co ci forsa? Czyżby była ważniejsza od celu, który chcesz dzięki niej osiągnąć? Czy ważniejsza od twego dobrego honoru i samopoczucia, od twej godności?
Wypełnij test skojarzeń:
Kiedy mam pieniądze, to…
Kiedy nie mam pieniędzy…
Muszę wydawać pieniądze, bo…
Muszę wydawać wszystkie pieniądze które mam, ponieważ...
Zawsze, kiedy coś kupuję, to…
Zawsze, kiedy coś kupuję dla siebie, to…
Zawsze, kiedy coś kupuję dla innych, to…
Najlepszym sposobem na zdobycie pieniędzy, jest…
Najlepszym sposobem na zarobienie pieniędzy, jest…
Kiedy pożyczam pieniądze od innych, to…
Muszę pożyczać pieniądze od innych, bo…
Muszę pożyczać pieniądze innym, bo…
Muszę kraść pieniądze, bo…
Nie lubię mieć pieniędzy, bo…
Nie lubię mieć pieniędzy przy sobie, bo…
Gdybym był o wiele bardziej bogaty niż jestem, to…
Gdybym miał o wiele więcej pieniędzy, to…
Nie mogę uczciwie zarabiać pieniędzy, bo…
Powyżej zamieszczony test ukazuje twoje wierzenia na temat pieniędzy. Czy są one pozytywne? Czy lubisz zarabiać i wydawać pieniądze? Czy masz ich nadmiar? A może boisz się posiadać pieniądze, albo gardzisz ich posiadaczami? I czy czujesz się wystarczająco bogaty?
Jeśli nie, to powinieneś zmienić swoje wyobrażenia na temat pieniędzy, oraz ich zarabiania i wydawania. A może nauczysz się doskonale funkcjonować i mieć wszystko bez pieniędzy?
Pomysł, że musisz za wszystko płacić, jest idiotyczny. Pomysł, że masz płacić za cokolwiek, jest również bez sensu. Pomysł, że wszystko ci się należy darmo, jest rujnujący i wcześniej, czy później doprowadzi cię do klęski. A jednak wszystko możesz mieć za darmo.
O co tu więc chodzi?
Na pewno nie o pieniądze, tylko o twoją otwartość na zaspokajanie twych potrzeb.
Obawiam się, że twój logiczny umysł może tego nie pojąć. Dopiero, gdy otworzysz się na świadomość wszechogarniającego bogactwa, z którego w każdej chwili możesz korzystać bez wysiłku i bez płacenia, zrozumiesz to w pełni. Teraz wystarczy, że zaczniesz rozwijać prosperującą świadomość zaczynając od nieśmiałych prób pozwalania sobie na darmowe korzystanie z duchowych inspiracji, z odkrywania ciekawych, nowych idei drzemiących w twym umyśle. Prawda, że to nic nie kosztuje? A jaki z tego pożytek?
Wyobraź sobie, że teraz bierzesz pieniądze za swoje pomysły. Czyżby jakieś wątpliwości? Przecież konstruktorzy, pisarze, kompozytorzy właśnie z tego żyją, otrzymując wielkie honoraria.
A więc bogactwo jest w twoim umyśle. Czy całe, czy też musisz dawać coś od siebie, żeby dostać coś, czego nie masz?
Otóż tu się ukrywa cały problem płacenia. Musisz dać, żeby i tobie dali coś potrzebnego. I będzie tak, dopóki nie odkryjesz, że też to masz.
Wygląda to na jakieś uzależnienie jednych od drugich. Czy rzeczywiście? Czy jesteś uzależniony od piekarza, od kierowcy autobusu, który znów się spóźnia? Czy jesteś zależny od dostawcy mleka, który właśnie się rozchorował?
Z pewnością nie jesteś uzależniony. Możesz sam sobie piec chleb, sam doić krowę, iść do pracy piechotą lub przeprowadzić się bliżej. To nie uzależnienie, lecz wybór, że rezygnujesz z części zabiegów o siebie na rzecz wygody, lub zaoszczędzenia czasu, który możesz poświęcić na robienie tego, co ci wychodzi lepiej niż innym.
Ty coś potrzebujesz i inni też coś potrzebują. I dopóki nie znajdziecie innego sposobu na zaspokajanie waszych potrzeb, to pozostajecie we wzajemnym układzie, w którym jedni dają drugim coś w zamian. Gdy już nie będziesz musiał korzystać z usług i pośrednictwa innych, wtedy wyjdziesz z tego układu. Ale dopóki w nim tkwisz, musisz akceptować rządzące nim prawo rewanżu. Chodzi o to, żeby nie tworzyć stanu niezrównoważenia energetycznego, który się pojawia, kiedy przepływ dóbr czy usług zostaje wstrzymany.
Zdarzają się osoby mające wiele żalów i pretensji do bogatych. Hołdują one swego rodzaju mentalności “Janosika” i usiłują wprowadzać w tym świecie sprawiedliwość na własną rękę: “zabierz bogatemu, oddaj biednym”. Tacy nie żyją ani długo, ani szczęśliwie.
Kradzione nie tuczy.
Kilka lat temu sprzedawałem broszurę “Psychologia robienia pieniędzy”. Kosztowała ona wówczas 100 starych zł. Pewna pani długo przyglądała się tekstowi, zastanawiała się, a później korzystając z zamieszania schowała broszurę do torebki i odeszła. Wątpię jednak, czy cokolwiek z niej skorzystała, gdyż do dziś nie stać jej na zapłacenie za ten wspaniały tekst.
Najlepszym źródłem naszych dochodów jest pomaganie ludziom w osiąganiu pomyślności. Bez względu na to, w jaki sposób doszedłeś do prosperującej świadomości, radzę ci, byś dzielił się owocami swego zrozumienia i owocami zwiększających się dochodów, a szczególnie, byś rewanżował się tym, dzięki którym powodzi ci się lepiej.
Jeżeli gardzisz ludźmi zamożnymi, to tym samym boisz się własnego wzbogacenia. Gdybyś bowiem zgromadził majątek, musiałbyś również siebie znienawidzić. Aby być w zgodzie z własnym sumieniem, robisz wszystko, by się nie wzbogacić. Tu pomocna okazuje się afirmacja:
Im bardziej pomagam innym, tym chętniej oni pomagają mnie.
Pracuj na rzecz bogatych, bo tylko bogatych stać na to, by cię godziwie wynagradzali.
Czasami nie dorabiamy się majątku tylko dlatego, by zrobić na złość rodzicom. Niech się martwią, że wychowali taką niedojdę! W takim wypadku trzeba przebaczyć rodzicom, że cię ograniczali i tłamsili.
Odnoszenie sukcesów jest dla mnie przyjemniejsze i bardziej satysfakcjonujące od zadawania bólu rodzicom (od zemsty na…).
Niektórym bardzo podoba się pomysł, by pozostawać na całkowitym utrzymaniu Boga. To wydaje się takie łatwe, wydaje się uwalniać od wysiłków i obowiązków. A co najważniejsze, jest w pełni możliwe. Z tym zastrzeżeniem, że nie od razu i nie na początku. Zanim jednak tego spróbujesz, pomyśl, że warto uruchomić u siebie mechanizmy przyciągające duże sumy pieniędzy i ukazujące wspaniałe perspektywy na przyszłość. Niech poniżej opisana historia stanie się powodem do zastanowienia.
Kilku moich znajomych wymyśliło, że przejdą na utrzymanie Boga. Porzucili pracę i spodziewali się, że teraz dzięki afirmacjom wszystko przyciągną za darmo. Afirmowali sobie, nie pracowali, nie korzystali z zasiłków i nie żebrali, a zawsze mieli na jedzenie i na mieszkanie. Przez jakiś czas wydawało im się to bardzo satysfakcjonujące, cieszyli się, że to działa. Później jednak zauważyli, że brak im jakichkolwiek środków do zaspokojenia wszelkich potrzeb poza podstawowymi. Wówczas przestało ich to cieszyć i spróbowali pracować. Dopiero wówczas okazało się, że mają więcej.
Znam kilka podobnych przypadków i wiem, że na zaspokojenie podstawowych potrzeb niekoniecznie trzeba pracować. Bóg o nas dba wystarczająco, byśmy nie zginęli z głodu. Na przeżycie nam wystarczy. I to powinno dla ciebie stanowić pewną granicę bezpieczeństwa, granicę, poza którą nie istnieje realne zagrożenie dla twego życia. Jeśli sam nie chcesz się zabić, to nędza i głód na pewno cię nie zabiją. Jeśli chcesz mieć więcej, niż na zaspokojenie twych podstawowych potrzeb, zdecyduj się na pracę na rzecz innych (np. świadczenie usług).
Czym innym jest pozostawanie na utrzymaniu Boga, a czym innym na utrzymaniu sponsora. I zupełnie inne konsekwencje karmiczne to pociąga za sobą. Życie na cudzy koszt jest nierozsądne, choć może się wydawać wygodne. Oczywiście, że w szczególnym przypadku twój sponsor może okazać się twoim byłym dłużnikiem. Ale, jeśli nie, to ty zaciągasz dług, który trzeba będzie spłacić. Nieświadomi tego prawa wyznają z reguły zasadę, że “można się bawić, byle nie za swoje” lub usiłują zdobyć dobry posag.
Pomyśl jednak, jakbyś się czuł przez całe życie nic nie robiąc i korzystając tylko z tego, co ci inni dają? Czy czułbyś się spełniony?
Na pewno nie, bo brakłoby ci własnej aktywności i w pewnym momencie doszedłbyś do wniosku, że byłeś tylko pasożytem. Może umilającym sobie czas, ale jednak pasożytem. Założę się, że czułbyś wobec siebie niesmak, że nie wykorzystałeś szans, by być dla kogoś pożytecznym. Teraz pomyśl, że masz ręce, głowę, nogi i jakieś tam wykształcenie, które może być przydatne. Spróbuj być twórczy i wykorzystaj swe atuty. To ci poprawi humor i da szansę uczynienia cię zamożniejszym.
Dopóki nie potrafisz spontanicznie korzystać z całego bogactwa Boga, to podlegasz prawu rewanżu. Oczywiście prawo rewanżu nie musi być dla ciebie ciężarem. Możesz się przyzwyczaić do rewanżowania się ze spontaniczną radością i wdzięcznością. Możesz zrezygnować z usług czy towarów, albo też uświadomić sobie, że zawsze masz do zaoferowania coś cennego w zamian. A jeśli nie chcesz dawać innym nic za ich starania o ciebie, za ich usługi, to z pewnością nie tylko zrażasz ich do siebie, ale i zaciągasz wobec nich długi. I z pewnością urzeczywistniasz w swym umyśle wyobrażenie, że masz zbyt mało, że cię nie stać itp. A twój umysł realizuje twój pogląd w materialnej rzeczywistości. I po prostu masz zbyt mało. Tak właśnie tworzy się świadomość nędzy.
Jedno jest pewne: jeśli uważasz, że na coś cię nie stać, to nie wyciągaj po to ręki, bo narobisz tylko mnóstwo kłopotów. Zacznij od zaakceptowania, że cię stać na wszystko, co najlepsze, co ma najwyższą jakość, a twój cel zrealizuje się.
Kiedyś może uda ci się podnieść samoocenę aż tak, że odkryjesz w sobie niezwykłe moce umożliwiające ci zaspokajanie każdej z twych potrzeb bez pracy i wysiłku. Dopóki tego nie potrafisz, musisz zgodzić się na płacenie tym, którzy pracują na zaspokajanie twoich potrzeb.
Jeśli ten piękny dzień dla ciebie jeszcze nie nastąpił, zaakceptuj przynajmniej konieczność pracy nad sobą, nad wychowywaniem twej podświadomości tak, by chętnie i z łatwością przyjmowała wszelkie dary i błogosławieństwa, by akceptowała, że jesteś ich godny i niewinny, gdy z nich korzystasz.
Najłatwiej uwalniasz się od presji prawa rewanżu, gdy wszystko przyjmujesz z wdzięcznością, gdy z chęcią odwdzięczasz się za wszystko. Tylko Bogu nie potrzebny twój rewanż. Ale nie zapominaj o wdzięczności dla Niego. Ona jest potrzebna przede wszystkim tobie, byś mógł bez wyrzutów sumienia korzystać z całego bogactwa Wszechświata.
Na koniec zapamiętaj:
Bóg jest bogaty, a ty możesz korzystać z całego jego bogactwa.
Jeśli stać cię na bogactwo, stać cię i na odrobinę więcej bogactwa!