INSCENIZACJA
pt. „Jak Jezus do szkoły przyszedł”
Rola:_______________________________ Aktor:_______________________________
(rozlega się dzwonek szkolny)
Narrator: Opowiem wam bajkę - niebajkę. Prawdziwe w niej będzie to, co najważniejsze; to, co ukaże się na końcu... Jest sobie szkoła. Szkoła ładna i kolorowa, w której właśnie dzwoni telefon. (słychać dźwięk telefonu)
Dyrektor: (podnosi słuchawkę) Halo, dzień dobry! Tu Gimnazjum nr 126, przy telefonie dyrektor Leonard Krzykalski, słucham...
Głos w słuchawce: Dzień Dobry! Ja dzwonię z sekretariatu Rady Niebieskiej i mam dla Państwa wspaniałą wiadomość, otóż do Waszej szkoły ma przyjść dzisiaj Pan Jezus.
Dyrektor: Kto? Pan Jezus?!
Głos w słuchawce: Tak, Pan Jezus, to ktoś ważniejszy od papieża, przywitajcie Go, więc, jak możecie najładniej! (rozłącza się)
Narrator: To ci dopiero niespodzianka i kłopot dla pana dyrektora, który chwycił się za głowę i chodzi tam i z powrotem.
Dyrektor: (spanikowany, chodzi tam i z powrotem) Jezus w szkole!!! Tego jeszcze nie było! A co powiedzą Ci, którzy Go nie znoszą albo Ci, którzy krzyczą, że Go nie ma?! (spotyka na korytarzu malucha, który spóźnił się do szkoły i zaczyna go strofować) A ty co tutaj robisz? Już dawno po dzwonku!
Maluch: (wystraszony, zaczyna się jąkać) Ale ja...
Dyrektor: Żadnych „ale”, marsz do klasy!!! (maluch idzie do klasy)
Jezus w szkole!!! (zwraca się do publiczności) No i powiedzcie, co ja mam zrobić?.. Wpuścić Go?... No dobra, ale kto ma Go przywitać?
Narrator: Pędzi, więc, do najbliższej klasy, otwiera drzwi...(dyrektor wpada do klasy jak bomba)
Klasa: (wstaje) Dzień dobry, panie dyrektorze!
Dyrektor: Siadajcie! (po chwili...) Słuchajcie, idzie Jezus z wizytą! Powiedzcie, kto Go tu przywita?
Nauczycielka: Jak to kto? Ja! Ja tu jestem najważniejsza w klasie. I ondulację mam świeżo od fryzjerki, i szminką się nową pomalowałam...
Dyrektor: (oburzony) Oooo, co to, to nie! Nie ma to tamto! Najważniejszy to ja jestem! I chociaż ondulacji nie mam i szminki tez nie używam, to jako dyrektor mam zawsze rację!
Narrator: Rozmowę te usłyszał pan woźny...
Woźny: (wchodzi do klasy, oburzony) Cooo?! A ja to nie jestem ważny?! A kto najładniej dba o szkołę?! Kto rządzi dzwonkiem?! Mojemu dzwonkowi są wszyscy posłuszni. A klucze od szkoły kto ma i od wszystkich w niej drzwi?! Ja tu spełniam bardzo ważną rolę! No i mam też miotłę!!! Ha!
Prymus: Ja, proszę pana, uczę się na samych piątkach, od końca do początku, od początku do końca. Nie może powitać Jezusa jakiś tuman, nie? Musi to zrobić prymus1 Prymus to znaczy: „pierwszy”, prymus jest najważniejszy!!!
Sportowiec: Co ta czapla znowu papla? Ja powitam, jestem Bartek Sportowiec, zaraz tutaj pokaz zrobię! 10 kozłów, pompek ze 100, przysiadów ze 200, nikt tego nie potrafi w całym naszym mieście.
Cacybuzia: (z ironią) Ha, ha, ha! Z taką gębą? Tylko z ciebie śmiać się będą! Musi to być ktoś z czarującymi oczami, zgrabnymi nogami, tak jak ja, czyli Zuzia Cacybuzia!
Strojnisia: Baju, baju! Słoń „na haju”! To musi być ktoś dobrze ubrany w ciuchy z Francji, czy Italii tak jak ja, Monisia Strojnisia.
Wszyscy: Tere fere, trala lala! (wszyscy zaczynają się wzajemnie przekrzykiwać, rzucać papierami, prócz malucha. W klasie panuje totalny chaos)
Narrator: Podskakiwali jak koguty, gulgotali jak indory, skakali sobie do oczu jak wróble. I taki był wrzask, jazgot i rumor, że nikt nie zauważył, że do klasy wszedł właśnie Pan Jezus... (wchodzi Jezus) Popatrzył na kłótników, pokiwał głową i poszedł do ostatniej ławki, gdzie siedział maluch z katarem pod nosem (słychać psikanie malucha) i ze złamanym długopisem. Siedział smutny z zaschnięta łzą na nosie i tak sobie myślał...
Maluch: Mnie i tak nie wezmą, bo przecież nie mam dobrych ciuchów, jestem brzydki i nawet nie potrafię się nauczyć wiersza na pamięć...
Narrator: Ale Jezus przyszedł właśnie do niego, pogłaskał go po kudłatej czuprynie i powiedział:
Jezus: To ten jest najważniejszy i najbardziej kochany! Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie!!!
Narrator: Ale nikt nie usłyszał Pana Jezusa, ani nikt Go nie zauważył, bo kłótnia była coraz większa, zupełnie jak w klatce małpiszonów... Wziął, więc, Jezus sobie malucha za rękę i poszedł... Gdzie? Tam, gdzie najważniejszymi są najmniejsi, najbiedniejsi i najsmutniejsi...
Opracowano na podstawie fragmentów
opowiadania Tadeusza Rucińskiego
pt. "Spotkał ktoś Jezusa"
Piotr Zuga