Proszę o prawo do śmierci


„Proszę o prawo do śmierci”

Vincent Humbert

Każdy zastanawiał się kiedyś jak przyjdzie mu umrzeć. Sama się nad tym zastanawiałam. Jest to trudne pytanie, dotyczące tej części naszej egzystencji o której rzadko się mówi, myśli. A powinno, w końcu jest to wpisane w nasze życie tu na świecie. Nigdy nie powinno się pochopnie rzucać w objęcia ponurego żniwiarza. Osobiście śmierć jaką sobie wyobrażam jest szybka, bezbolesna, zabierająca mnie do raju w czasie snu. Niestety rzadko jest spotykana ta właśnie forma uwolnienia.

Ostatnio czytałam poruszającą książkę dotyczącą właśnie uwolnienia duszy od jej cierpień. „Proszę o prawo do śmierci” Vincenta Humberta to książka pełna kontrowersji, przepełniona bólem, ale i miłością. Bohater to młody 21 letni chłopak, który po wypadku samochodowym może ruszać jedynie kciukiem i słyszeć. Jest niemy i ślepy, jego ciało sparaliżowane. Jedyną osobą naprawdę mu oddaną jest jego matka czuwająca przy nim cały czas. W akcie desperacji pisze list do prezydenta Republiki Francuskiej z apelem o prawo do śmierci. Niestety nie jest on w stanie mu pomóc, gdyż nie pozwala na to Konstytucja. W tym eseju zamierzam pokazać jak wygląda życie „ludzi - roślin” i dlaczego żądają oni śmierci.

Czytając ta książkę miałam mieszane uczucia. Jestem katoliczka i powinnam sprzeciwiać się eutanazji. Lecz czy eutanazja na pewno jest grzechem? Czy ludzie mają prawo skazywać innych na cierpienie, wegetację? Te pytania dzielą społeczeństwo od dawna. Nigdy tak naprawdę nie zastanawiałam się nad tym pojęciem. Ta książka ukazuje świat po drugiej stronie, stronie gdzie cierpi człowiek zamknięty we własnym ciele, więzieniu dla duszy.

Vincent jako młody chłopak żył w szczęśliwej rodzinie. Jego dzieciństwo było normalne, miał marzenia i plany na przyszłość, która nie nadeszła. 24 września 2000r. ulega wypadkowi w drodze do domu. Jak sam powiedział, w tym dniu śmierć zapukała do niego. Po dziewięciomiesięcznej śpiączce budzi się i odkrywa tą okrutną prawdę. „Jestem rośliną” to zdanie powtarza przez niemal całą książkę. Nostalgicznie mówi o swojej matce:

„…dla mnie przez cały czas była mamusią. Moją mamusią. Zawsze byłem blisko niej. […] Dziś jestem jeszcze bliżej tej kobiety, która poświęciła dla mnie życie, cierpi dla mnie, żyje dla mnie i przeze mnie.”

Pomimo tego w jego myślach pojawia się tylko jedno miejsce, jedyne miejsce na drodze do którego został brutalnie zatrzymany:

„jedyny raj, o którym mogę marzyć, to biały raj, jaki ujrzę za kilka miesięcy. Raj mojej ostatniej podróży, w którą wyruszę w jedną stronę.”

Jest to wstrząsające myślenie szczególnie dla młodego człowieka, któremu nie dane było dorosnąć. Wyrzuty sumienia jakie dręczą go nasilają się z upływem czasu. Nie może sobie wybaczyć że nie pożegnał się odpowiednio z mamusią, że nie powiedział jak bardzo ją kocha. Ciężko mu, że zmusza matkę do tylu wyrzeczeń. Jest świadomy jak bardzo ją rani słowami:

„Przestań powtarzać, że mnie kochasz, bo mnie nie kochasz.

Drgnęła. Powiedziałem jej to pierwszy raz.

-To nie w porządku, Vincencie, oczywiście, że cię kocham!

-Nie, nie kochasz - odpowiedziałem- Gdybyś mnie kochała, uśmierciłabyś mnie.”

Jest to okrutna wypowiedź, budząca we mnie negatywne uczucia. Nikt nie powinien tak mówić do matki. Jednak w miarę zagłębiania się w myśli, uczucia i cierpienie Vincenta, zrozumiałam go. Może się to wydawać egoistyczną zachcianką dzieciaka, który nie jest w stanie znieść tego, co mu Bóg zesłał, jednak to nie jest do końca prawda. Ta decyzja kosztowała go wiele i wierzę, że kierował się również dobrem matki.

Pomimo obecności kochającej i oddanej matki jest samotny w swym pełnym cierpienia więzieniu. Trudno mi było wejść w jego świat, jego rzeczywistość. Jest ona zbyt odległa dla zdrowego człowieka pełnego siły zarówno fizycznej jak i psychicznej.

Ma już dość swojej marnej egzystencji. Chce odejść godnie, tak jak powinien odejść człowiek.

„To mnie męczy, jestem wyczerpany, zdycham. Tak bardzo chciałbym nie żyć, nie czuć tego co czuję. przestać cierpieć, nie sprawiać więcej bólu ludziom, których kocham, nie niszczyć życia mojej matki.”

Jednak w tym ciemnym, przerażającym świecie tli się iskierka nadziei, mały promyczek, który rzuca troszkę światła, ogrzewa. Tym promyczkiem jest mały postęp Vincenta, kiedy to jest w stanie porozumieć się z matką za pomocą kciuka. Na przekór lekarzom, którzy dawno spisali go na straty wraca do życia. Euforia mija równie szybko jak się pojawiła. Nadzieja gaśnie kiedy uświadamia sobie, że tak naprawdę już lepiej nie będzie. Długo myśli nad swoim losem, w końcu jest w stanie zrozumieć to, co go spotkało i podejmuje najtrudniejsza decyzję, decyzję o własnej śmierci.

Długo rozmawia z mamusią, chce żeby go zrozumiała, żeby wybaczyła, pomogła. Pisząc list do prezydenta Chiracka na nadzieję na, jak wyżej pisałam, zrozumienie i pomoc, w końcu jest to głowa państwa.

„Pan ma prawo ułaskawienia a ja proszę Pana o prawo do śmierci.”

Niestety odpowiedź jest negatywna. Nie byłam zaskoczona tym faktem podobnie jak sam Vincent. W swej walce o śmierć wspierany jest przez całe społeczeństwo francuskie. Otrzymuje wiele listów, są też takie które wzruszają do łez. Jednak zdarzają się i takie gdzie katolicy potępiają go, wręcz zabraniają myślenia o śmierci. Nie rozumiem takich ludzi, jak mogą mu zabraniać uwolnienia się od okropnego życia - wegetacji. Tak naprawdę nigdy nawet nie mieli styczności z osobą upośledzoną w takim stopniu jak Vincent. Jednak to im nie przeszkadza w osądzaniu i potępianiu go. Na szczęście są ludzie wrażliwi na to cierpienie.

Właśnie tak czekam na śmierć. Każdego dnia oczekuję, że otworzy swoje jedwabiste płatki. Kiedy ten dzień nadejdzie, zanurzę się w jej powabie i będę mógł spoczywać w spokoju. Kwiat zamknie się, uniesie mnie w swoim sercu, w swojej szkatułce szczęścia wreszcie będę mógł odetchnąć.

Po wielu tygodniach rozmów z matka, załatwieniu wszystkich spraw nadchodzi jego upragniona podróż do białego raju. Nie otrzymawszy pomocy od lekarzy, prezydenta, ukojenie przynosi mu mamusia, jego ukochana mamusia.

Pisząc ten esej jestem świeżo po przeczytaniu tej pełnej emocji i wzruszeń książce. Nie byłam dotąd świadoma jak czuje się człowiek całkowicie sparaliżowany. Podziwiam Vincenta za to, że wytrzymał tyle czasu, że próbował wyrwać się z objęć śmierci ale tez za to, że był w stanie podjąć tą trudną decyzję jaką jest świadoma śmierć. Wiem, że na jego miejscu nie znalazłabym nawet połowy siły jaka on miał.

Powróćmy jednak do sedna moich przemyśleń. Eutanazja, jak przedtem nie mogłam jasno przyjąć jakiegokolwiek stanowiska w jej sprawie, tak teraz mogę z pełną świadomością powiedzieć, że jestem ZA. Cytując Vincenta:

„każdy pacjent w pełni świadomy i odpowiedzialny za swoje czyny ma prawo wyboru pomiędzy życiem a śmiercią.”

Musimy postawić się na miejscu takiego człowieka, poczuć ten ból, niekoniecznie fizyczny aby odpowiedzieć sobie czy jesteśmy w stanie tak żyć. Czy nie myślelibyśmy o eutanazji? Sądzę, że apel, który właśnie w tej książce wystosowuje nam Vincent ma na celu pomóc „skazanym na życie” osiągnąć to, czego się domagają - godnego wyzwolenia.

Elżbieta Lasek



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Prawo do śmierci
2017 10 27 Eutanazja dla nastolatków Kanadyjscy pediatrzy chcą dać dzieciom prawo do śmierci na żąda
PRAWO DO DOBREJ ADMINISTRACJI 2
PRAWO DO PRYWATNOŚCI
Proszę państwa do gazu
Prawo?ministracyjne do kolokwium
Mamo! Czy mogę oddychać, ABORCIA MAM PRAWO DO ZYCIA ! ! !
Polacy i prawo do pracy za ile
Polska do śmierci Mieszka Starego, na podstawie Wyrozumskiego
Hassel Sven Krwawa droga do śmierci part 11
Konstytucyjne prawo do informac Nieznany
Prawo do godziwego wynagrodzenia w doktrynie, Prace
I nie opuszczę cię aż do śmierci
Człowiek ma prawo do prawdy
J Poloczek Mam prawo do
prawo do wykładu 2(19,03,2010r)
Proszę państwa do gazu

więcej podobnych podstron