sen 1


Część 1

Pewnego dnia w wakacje znalazłem bunkier. Był on dość dobrze ukryty, bo choć był wielki nie było go widać. Otwierając drzwi, zastanawiałem się, co tam jest. Gdy wszedłem do środka zobaczyłem wielki okrąg z symbolami chyba z metalu, obok którego leżał laptop. Włączyłem go i zorientowałem się, że znajdowałem się w bazie lotnictwa Stanów Zjednoczonych, a pierścień to Gwiezdne wrota, którymi można podróżować na inne planety za pomocą tuneli podprzestrzennych. Po przeczytaniu raportów, spróbowałem je otworzyć na Px-364 (Atlantyda). Po przejściu przez wrota zobaczyłem wielkie miasto znajdujące się pod wodą.

Rozejrzałem się i zauważyłem cztery konsolę. Próbowałem je włączyć, ale nic się nie działo, wrota również nie reagowały, więc zacząłem szukać czegoś do ich zasilenia, lecz zamiast tego znalazłem broń. Nagle poczułem mocne wstrząsy, jeden po drugim. Wziąłem jeden z pistoletów podbiegłem okna. Ujrzałem jak miasto się wynurza. Po całkowitym wylaniu wody okna i drzwi się otwarły. Poszedłem się rozejrzeć i zobaczyłem wyczerpany Moduł Punktu Zerowego. Urządzenie tworzące bąbel w podprzestrzeni i pobierające stamtąd energie. Wtedy zrozumiałem, że dopóki nie znajdę źródła mocy dopóty, nie wrócę. Byłem już bardzo zmęczony, więc znalazłem kwatery mieszkalne i się przespałem.

Nazajutrz bardzo chciało mi się pić, a gdy poszedłem czegoś poszukać, natknąłem się na zbiornik słodkiej wody. Następnie poszedłem do pokoju, w którym znajdowała się biblioteka i tam spotkałem świecącą istotę. Zwróciłem się do niej:

-, Kim jesteś, czym jesteś? - Jestem Oma, kiedyś byłam starożytną, która zamieszkiwała to miasto -odrzekła. -, Dlaczego świecisz? - Dziwiłem się -, Ponieważ jestem na wyższym poziomie egzystencji, jako czysta energia. - Jak to możliwe?- Nie mogłem wyjść z zdumienia - Mój lud kiedyś tacy jak twój, tylko bardziej zaawansowany technologicznie. Przeszliśmy ascendencję. - Wyjaśniła. - Wiesz jak znaleźć Moduł? - Zapytałem - Wiem, jest ukryty, ale MPZ nie pozwoli ci na powrót. Od wrót odłączono sterownik. - A gdzie on jest? -Na Poziomie szóstym w sekcji naukowej, w szafie koło odczynników. Zaś MPZ znajduje się na planecie oddalonej o 4 lata świetlne stąd. Na górze jest skoczek, którym możesz się tam dostać.- Poinstruowała - Przecież skoczki mają silniki podświetlne. - Ten jest wyposażony w hipernapęd.

Gdy podziękowałem jej za pomoc, przykazała mi nikomu o tym nie mówić. Zgodziłem się i poszedłem szukać potrzebnych mi rzeczy.

Wkrótce znalazłem sterownik i podłączyłem go do wrót. W hangarze odszukałem odpowiedniego skoczka, wystartowałem po kilku ćwiczeniach skoczyłem w hipernapęd. Planet, na której wylądowałem, okazała się tajną bazą widm. Włączyłem pole maskujące i ruszyłem w stronę najsilniejszego odczytu energii w taki sposób, by uniknąć starcia z widmami. Po dwóch godzinach poszukiwań znalazłem MPZ i ruszyłem z powrotem do skoczka. Było dosyć spokojnie. Gdy wróciłem, podłączyłem zasilanie i włączyłem miasto. Na ekranie ukazały się trzy Roje Widm. Prędko zacząłem, przygotowywać plan obrony.

Dwa dni później roje przyleciały. Moim pierwszym posunięciem było wypuszczenie Dronów, lecz one zniszczyły tylko żądła i jeden statek. Zacząłem, więc wystrzeliwać salwy rakiet termojądrowych wzbogaconych nakładach, które zniszczyły drugi statek. Nie zauważyłem, jak podleciało żądło. Porwało mnie przez moją nieuwagę Straciłem przytomność, a gdy się obudziłem, widmo zaprowadziło mnie do królowej, które pokazała mi pluskwę mojego skoczka. Próbowała wciągnąć ze mnie informacje o lokalizacji Ziemi. Zastraszała mnie, że wyssie ze mnie energie życiową. Gdy wyciągnęła rękę do mojej klatki piersiowej, zrozumiałem, że zginę straszną śmiercią, jednak, gdy ją przyłożyła, nic się nie stało. Zdenerwowała się. Kazała mnie uwięzić. Siedząc w klatce, przypomniałem sobie, że mam C4. Wysadziłem konsolę sterującą i pobiegłem w stronę hangarów z żądłami. Uciekłem jednym z nich. Po powrocie na Atlantydę otworzyłem tunel i przeszedłem przez horyzont zdarzeń.

Gdy wrota zmaterializowały mnie z powrotem, znalazłem się w tym samym miejscu, z którego wyruszyłem. Nagle w Sali Wrót i centrum kontroli, zaczęli się pojawiać ludzie. Wszystko ustało i przybysz wyciągnęli broń, celują do mnie krzycząc coś w innym języku. Nie mogłem zrozumieć, więc podniosłem powoli laptopa, narysowałem symbol położenia ziemi, licząc, że zrozumieją. Udało się zrozumieli. Dali mi jakieś urządzenie, które tłumaczyło mój język na ich i na odwrót. Wtedy wytłumaczyłem im moją sytuację. Razem doszliśmy do tego, że to rozbłysk Słońca mnie przeniósł w przeszłość. Z kieszeni wyciągnąłem kryształ, który znalazłem w bibliotece. Były w nim informacje na temat rozbłysków. Znaleźliśmy datę najbliższego, niestety okazało się, że nastąpi za dwa lata.

W pierwszym roku uczyłem się podstaw ich nauk ścisłych. Po tygodniu umiałem więcej niż ktokolwiek na Ziemi w moich czasach. Później poznałem plany i funkcje projektu i statku „Przeznaczenie”. Budowałem statki typu Aurora. W drugim roku zaś medytowałem w próbie przejścia ascendenci. Niestety, to się nie udało. Gdy nadeszła data rozbłysku wróciłem w dwie ziemskie minuty po zniknięciu z domu.

Okazało się, że ta niezwykła historia to tylko sen, ale coś mnie niepokoiło, bo 2 dni później wszystko pamiętałem. Najbardziej w pamięci utkwił mi plan MPZ i kamienie komunikacyjne (zamiana umysłami na wielkie odległości). Postanowiłem spróbować zbudować moduł. Gdy tylko uzbierałem materiały, prędko zacząłem pracować. Zbudowałem prototyp, spróbowałem podłączyć ładowarkę i naładować komórkę, lecz ją przepaliło, więc stwierdziłem, że spróbuję podłączyć telewizor udało się, ale szybko go odłączyłem, żeby się nie spalił. Postanowiłem, że zrobię jakiś regulator, żeby nie przepalić wszystkiego, ale też, żeby MPZ nie wybuchnął. Długi czas nie miałem pomysłu, ale w końcu obliczyłem wszystko i okazało się, że wystarczy podłączyć 9 metrów kabla. Nazajutrz podłączyłem cały dom pod Moduł. Po długich godzinach poszukiwań znalazłem wszystkie potrzebne rzeczy do zastosować. Nie mogłem sobie z tym wszystkim poradzić, więc poprosiłem o pomoc kilku znajomych. Nemezis szukała informacji na stronach NASA i CIA, Apollo projektował stację matkę, Nano zaś tłumaczył zapamiętane prze ze mnie starożytne napisy. Artemida zajęła się wyglądem projektu, ja programowałem; Tera pilnowała, żeby nasze ciało się nie rozpadło.

Po dwóch tygodniach udało nam się. Na ochotnika spróbowałem przenieść się do filmu przyrodniczego o bezludnych wyspach. Film się wyłączył, wszyscy zaczęli się zastawiać, co się stało nagle zobaczyli, że mnie nie ma. Sprawdzili zapisy z kamer i parametry na komputerze. Okazało się, że kamery wysiadły, ale na przypływie mocy zobaczyli wielki skok. Na samym początku mówiłem, żeby nie odłączyli kamieni przez 4 godziny po czymś, co się wydarzy.

Na wyspach czekałem i chodziłem tam, gdzie były kręcone ujęcia. Nie wiedziałem, jak długo już tam jestem, gdy nagle poczułem, jak coś mnie ciągnie. Przewróciłem się i w uszach zacząłem słyszeć jakby wybuch bomby. Zemdlałem. Ocknąłem się już z powrotem w domu. Okazało się, że wyciągnęli kamienie. Odzyskaliśmy płytkę i udał się nasz główny plan- nie zakłóciliśmy czasoprzestrzeni w filmie. Zaproponowałem im przeniesienie się do krainy fantasy.

Gdy wszyscy zgodzili się na ten pomysł, zaczęliśmy przygotowania. Mogliśmy wziąć ze sobą tylko niezbędne rzeczy i jak najmniej technologii na pewno latarki i ładowarki słoneczne. Lecz co z naszymi strojami? Tam jeszcze chodzą w prostych strojach ze skóry lub jedwabiu… Postanowiliśmy jednak zostać w zwykłych ubraniach. Po zebraniu zapasów i spakowaniu się postanowiliśmy, że wyruszymy jutro rano.

Z samego rana zacząłem przygotowywać sprzęt do automatycznego przenoszenia tam i z powrotem. Naradzaliśmy się, na ile się tam wybieramy. Po długich dyskusji wybraliśmy dwa dni. Wprowadziłem ostatnie procedury i przenieśliśmy się.

Okazało się, że jest już noc. Nagle usłyszeliśmy wycie i szczekanie zaczęliśmy uciekać przed siebie. Schowaliśmy się w jaskini, rozpaliliśmy ognisko i ustaliliśmy się, kto kiedy ma wartę. Pierwsze straż miały dziewczyny, potem ja. Nikt nie mógł usnąć, ale i tak nie poddawaliśmy się. Nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy, na pewno nie w domu. Noc się dłużyła. Wreszcie wzeszło słońce. Już dzień. Próbowaliśmy zlokalizować naszą pozycję, bo mieliśmy mapę. W końcu zauważyliśmy góry i kotlinę. Gdy ustaliliśmy gdzie jesteśmy, postanowiliśmy zobaczyć fortyfikację należącą do czarodziei i czarodziejek. Po jakiś dwóch godzinach dotarliśmy do bram, lecz nie chciano nas wpuścić. Postanowiliśmy pokazać im sztuczkę z prądem- zrobić zwarcie i zaświecić latarkę. Udało się, wypuścili nas, bo uznali, że to magia. Po wejściu zapytaliśmy, czy może ktoś nas oprowadzić po tym zamku. Zgodził się jakiś starszy, ubrany na czerwono czarodziej. Trochę się zastanawialiśmy, czemu wszyscy inni są ubrani na zielono. Weszliśmy do wielkiej Sali z kopułą u szczytu, stołem na środku, nad którym lewitowała czarna kula, a przy ścianach pięcioma szeregami regałów z książkami. Na samym środku czarodziej nam zaczął opowiadać o historii tego miejsca i wytłumaczył, że jest on jednym z najpotężniejszych czarodziei, czyli pierwszego kręgu, dlatego jest ubrany na czerwono. Wtedy pozwolił nam robić, co chcemy, ale nie mogliśmy opuszczać tego budynku. Zaczęliśmy czytać księgi.

Gdy zaczęły dzwonić zegarki, zorientowaliśmy się, że za jakąś minutę wracamy. Minuta minęła, a tu nic nadal jesteśmy tym świecie. Postanowiliśmy poczekać jeszcze 10 minut, tyle wynosił margines błędu. Po 10 minutach nic, po godzinie nic. Dlatego zawołaliśmy tego maga i poprosiliśmy go, o lekcje czarów.

Zgodził się, lecz póki, co kazał nam iść spać, bo nazajutrz zamierzał próbować, czego może nas nauczyć. Z samego rana obudził nas i kazał przebrać się w inne stroje. Dał nam czarne szaty i poradził zostawić nasze rzeczy w komnacie. Na zewnątrz poddał nas pierwszej próbie. Postawił przed nami dwie osoby i każdy z nas miał wybrać jedną tą, która jest czarodziejem. Wybór był trudny, bo jeden z nich był ubrany jak żebrak i nieumyty, a drugi wyglądał na dostojnika. Wystarczyło spojrzeć na ręce, ponieważ czarodziej miał je zawsze czyste, nawet, gdy zanurzył je w błocie. Próbę przeszliśmy wszyscy- wybraliśmy żebraka. Druga próba to już, coś trudniejszego, musieliśmy przejść tor, na którym były rzeczy, od których najbardziej boimy się zginąć, lecz wszyscy przezwyciężyli strach. Wtedy czarodziej oznajmił nam, że zostało jeszcze osiem prób- dziś jeszcze 3, jutro 4, a pojutrze ostatnia. Trzy próby, myślicie pewnie, że to nic trudnego, ale nie: 3próba to chodzenie po ogniu, 4 zabicie psa, piąta, ostatnia dzisiaj, rozcięcie jednym pchnięciem ostrza pnia o średnicy 20 centymetrów. Mieliśmy czas do końca dnia. Gdy nadszedł wieczór, wszyscy stanęli, obserwując nas. Okazało się, że udało nam się- cała ósemka zdała, wszyscy bili brawo. Zasłużyliśmy na odpoczynek. W komnacie wszyscy się cieszyliśmy, lecz musieliśmy iść prędko spać, bo jutro kolejne nieoczekiwane próby.

Księżyc dopiero znikł z nieba, gdy my już byliśmy na nogach, modliliśmy się. Potem wszyscy usiedliśmy w kółku, wspominając wczorajszy dzień i zastanawiając się nad dzisiejszym. Wspieraliśmy się i postanowiliśmy, że nawet, jeśli któreś z nas odpadnie, to inni się nie poddadzą. Promyki słońca wkradały się przez okno. Przyszedł mag. Pierwsza próba była ohydna, na samo jej wspomnienie robi mi się niedobrze. Musieliśmy razem zabić dużą, czerwoną, łuskowatą chimerę i wyciągnąć z niej wnętrzności. Wszyscy przeszliśmy, ale ja, Nemezis i Tera wymiotowaliśmy po tym dobrą godzinę. W następnej próbie musieliśmy zbudować szałas z samych desek na szczerym polu. Ułatwieniem były małe piły wielkości pilnika do paznokci. Gdy przypomniałem sobie pewien program naukowy, uprzytomniłem, sobie, że mogę wyciąć kołki i połączyć nimi deski. Pokazałem to po kryjomu innym i wszyscy przeszliśmy dalej. Kolejna próba poszła gładko- wystarczyło zbudować most na rzece. Ostatnia była trochę trudniejsza, bo musieliśmy w ciemnym pomieszczeniu znaleźć różne przedmioty. Wszyscy przeszli te 9 prób. Czarodziej wtedy nadał nam tytuły Magów bitewnych (czarodziej 2 kręgu) i złożył propozycję nauki w Tm kierunku.

Ostatni dzień, ostatnia próba. Wstaliśmy, gdy księżyc był jeszcze wysoko na niebie. Jeszcze raz usiedliśmy w kręgu po modlitwie. Zaczęliśmy rozmowę o powrocie, powiedziałem, że najlepiej tym się nie przejmować i że zajmę się tym po próbie i nauce. Zapukał do pokoju jakiś mag, ale nie ten, co wcześniej, tylko jakiś inny, który był ubrany na niebiesko. Miał na imię Krlas i powiedział, że jest, arcymagiem, czyli głównym magiem i przewodniczącym czarodziejów i czarodziejek. Na zewnątrz był ogromny tłum. Naszym ostatnim zadaniem było zdobyć jabłko znajdujące się na środku placu. Dostaliśmy miecze i pochodnie. Spytałem, go, na co nam one, skoro jest dzień. Nikt nic nie odpowiedział, mieliśmy po prostu przejść. Nagle mag spytał, czy idziemy całą szóstką czy każdy osobno. -Razem- powiedzieliśmy chórem -Zaczynajcie, więc. Postawiliśmy pierwsze kroki i nic, idziemy dalej nagle zaczyna się robić ciemno, w końcu zapadł zupełny mrok. Widzieliśmy tylko siebie nawzajem. Nagle spostrzegłem, że w pochwie na miecz mam jakąś kartkę. Była to mapa, a punkty na niej to my. Pierwszy napis, który nagle się pojawił to; Nie poddawajcie się i idźcie na przód do chwili, gdy wyjdziecie z mroku. Po jakiejś godzinie marszu zobaczyliśmy słońce, byliśmy ogromnie szczęśliwi. Popatrzyliśmy na mapę i pojawił się napis: ”Gratulacje, pierwszy etap zakończony. Teraz idźcie w stronę rzeki. Nie widać jej, ale słychać i zaznaczona jest na mapie.” Szliśmy najpierw na północ, ale potem usłyszeliśmy dźwięk ze wschodu. Maszerowaliśmy, natknęliśmy się na zgraję wilków, które zaraz nas otoczyły, lecz nie atakowały. Zerknęliśmy na mapę, a tam tylko napis „Walka”. Wyciągnąłem miecz a za mną reszta i zaczęła się bitwa. Ująłem ostrze w obie ręce i pozwoliłem, by opanował mnie gniew. Nie zwracałem uwagi na nic, tylko wbijałem broń w zwierzęta i je rozcinałem. Wszystkie zginęły. Wtedy poczułem straszny ból, nie wiedziałem, co się dzieje, myślałem, że to koniec. Okazało się, iż jeden mnie ugryzł i dopiero po opanowaniu gniewu poczułem ból. Tera znalazła w swoim pokrowcu kawałek płótna i opatrzyła mi ranę. Po jakimś czasie postanowiłem, że się nie poddam i pójdziemy dalej razem. Kolejny napis na mapie brzmiał „spójrz na ranę”. Wtedy spostrzegłem, że rany nie ma nic już mnie nie boli. Następnie pokazało się; „Idźcie na północ, w stronę środka”. Szliśmy jakąś godzinę i wtedy ukazał się obraz, a na nim my. Wszyscy dosłownie zastygliśmy, tylko Artemida mogła się ruszać, spróbowała, więc przemalować obraz i udało jej się z jednym wyjątkiem, bo nie mogliśmy ruszyć mieczy. Nie chcieliśmy się poddać, więc poszliśmy bez dalej żadnej broni. Na mapie pojawiła się napis: „Idźcie w stronę środka, to już ostatnia pomoc”. Więc poszliśmy naprzód i wtedy zobaczyliśmy skałę, a przed nią harfę. Apollo postanowił spróbować zagrać i wtedy ściana zaczęła się kruszyć. Następne były układanki, a koło nich książki. Za to wziął się Nano i udało mu się. Nagle zostaliśmy tylko ja i Nemezis. Kolejna próba była strasznie trudna, pojawił się tylko napis; „Przenieś i zniszcz”, ale nie mogliśmy podejść, blisko, bo coś nas blokowało. Obeszliśmy w koło i zobaczyłem dwa kostury: jeden podpisany „Eli”, czyli ja, drugi zaś „Nemezis”. Wziąłem mój i nagle zaczął świecić, więc wycelowałem nim w jabłko na środku, po czym je podniosłem, Nemezis zniszczyła. Wróciliśmy, wszyscy bili nam brawa. Arcymag zaprowadził nas do reszty i razem poszliśmy do kwatery. Tam powiedział nam, że właśnie zaliczyliśmy wszystkie próby i te zadania, które tylko my mogliśmy wykonać, to moce, których będzie miał zaszczyt nas nauczyć, ale dopiero jutro. Spostrzegłem się, że już noc. Poszliśmy spać. Usnąłem zaraz, gdy się położyłem.

Gdy rano obudził nas mag, zaprowadził nas do jadalni, ponieważ nic nie jedliśmy od dwóch dni. Wyprawiono ucztę, lecz nie wiem, dlaczego. Chleb był omijany przez magów, woleli, co innego. Po uczcie zagrano nas do wielkiej Sali, w której mag przydzielił nam stanowiska i wytłumaczył, o co chodzi. Musieliśmy przeczytać księgi o posługiwaniu się magią i statut Gili Magów. Gdy wszystko skończyliśmy, podzielił nas tak, że każdy miał uczyć się w inny dzień. Ja trafiłem na czwartek, a była niedziela. Postanowiłem, że pójdę pozwiedzać okolicę. Gdy tylko opuściłem zamek, zobaczyłem piękne lasy. Odszedłem trochę dalej i zatrzymało mnie dwóch magów. Jeden z nich powiedział, że nie mogę iść dalej, ponieważ trwa wojna. Wróciłem do zamku i poszukałem jakiegoś wolnego czarodzieja, którego zapytałem, co się dzieje. Wytłumaczył, że dwie krainy pokłócone od lat wypowiedziały sobie wojnę, lecz czarodzieje się do niej nie mieszają i do jej zakończenia nie opuszczają zamku i lasów w promieniu 2 kilometrów. Do czwartku siedziałem w komnacie lub chodziłem po budynku.

Gdy nadszedł dzień mojej nauki poszedłem do Arcymaga. Zaczęliśmy od podnoszenia bardzo lekkich rzeczy, potem przyszła kolej na lekkie, ale nie przeszliśmy do ciężkich. Nie na tym koniec, później musiałem wejść do jego umysłu i zobaczyć, o czym myśli. Było to trudne, ale się udało. Po jeszcze kilku próbach, podobnych do tych wcześniejszych, przyszło najtrudniejsze musiałem zrobić dookoła siebie pole ochronne i zatrzymać strzały lecące w moją stronę. Stworzyłem tak silne pole, że nie tylko zatrzymałem strzały, ale roztrzaskałem je i stworzyłem silny podmuch. Niestety wyczerpało mnie to i mag zaprowadził mnie do kwatery. Drugiego dnia razem z Terą, Nemezis i Artemidą ćwiczyliśmy na własną rękę, ale tak, żeby nie przeciążyć umysłu. Kolejny dzień minął tak Amo i wtedy, gdy wszyscy mieli wyćwiczone swoje moce, postanowiłem zdradzić mój tajny plan, w którym gdyby pojawił się jakiś błąd, mógłbym ręcznie odłączyć kamienie za pomocą stale włączonego minimalnego tunelu, przez który przechodzi sygnał bez przewodowej sieci łączącej laptop z robotem. Problemem było to, że aby dostać się tam, musieliśmy przejść przez samo serce wojny. Nie było innego wyjścia, musieliśmy się tam dostać. Okłamaliśmy Arcymaga, że przyjaciel nas wzywa i wyruszaliśmy. Dostaliśmy mapę, na której były zaznaczone punkty obronne, obozy i fronty.

Przed pierwszym posterunkiem czekaliśmy, aż się ściemni i dopiero wtedy wyruszyliśmy. Do frontu doszliśmy bez przeszkód, lecz gdy chcieliśmy go przekroczyć, dostrzegliśmy strzały lecące w naszą stronę. Stworzyłem pole ochronne wokół, na, lecz zaczęli nas gonić, więc Apollo wyczarował skałę pomiędzy nami a nimi. Uciekliśmy stamtąd jak najszybciej i dotarliśmy do ukrytego schronu. Uruchomiłem program i postanowiłem, że przyniosę siebie i sam odłączę resztę kamieni. Gdy wróciłem, zobaczyłem, że reszta leży nieprzytomna na podłodze ze słabym pulsem, ale kamienie były na miejscu, więc odłączyłem je szybko. Podnieśli się jak gdyby nigdy nic. Odetchnąłem z ulgą. Chciałem sprawdzić, dlaczego na nie przeniosło z powrotem. Okazało się, że komputer się przepalił, robot także, ale na szczęście ocalały twarde dyski.

Okazało się, że podczas próby odłączenia powstał impuls elektro-magnetyczny, który przepalił komputer. Sprawdziłem odczyty z wcześniejszej podróży to samo, lecz ten impuls nie szkodzi człowiekowi. Gdy to powiedziałem, stwierdziliśmy, że to już ostatnia podróż, bo to zbyt niebezpieczne. Zastanawiała mnie jeszcze jedna rzecz czy nasz moce zostały. Okazało się, że nie tylko zostały, ale są jeszcze większe niż wcześniej. Ustaliliśmy, że nikomu o tym nie powiemy a ja mam zabezpieczyć lub zniszczyć kamienie i stację matkę. Postanowiłem ją zostawić poeksperymentować, oczywiście w granicach rozsądku, lecz nikomu o tym ni powiedziałem, bo by się nie zgodzili.

Po dwóch tygodniach zacząłem eksperymenty. Pierwszą próbą było sprowadzenie jakiegoś materiału zaprogramowanego w komputerze. Udało się, więc spróbowałem złożony mechanizm. Wszystko wypaliło, ale pobierało to znaczną ilość energii, więc zmaterializowałem części na nowy moduł. Gdy skończyłem tworzyć postanowiłem zrobić symulację, ile energii zeszłoby na zrobienie podziemnego kompleksu. Wyszedł jeden MPZ, dlatego postanowiłem go podłączyć i uruchomić operację. Z obliczeń wynikło, że zajmie to jakieś dwa dni.

Dwa dni później postanowiłem zobaczyć tę konstrukcję. Wyszła cudownie, 3 hangary na duże bojowe statki kosmiczne, dwa hangary po 20 miejsc na małe zwiadowco-bojowe, 6 laboratoriów i 2 opancerzone pomieszczenia do magazynowania i na generator MPZ. Gdy przeniosłem wszystkie mechanizmy do jednego laboratorium, postanowiłem wziąć się za robienie modułów. Po skonstruowaniu 20, postanowiłem podłączyć trzy z nich do generatora i przełączyć na niego zasilanie całego kompleksu. Gdy wszystko już zostało podłączone, postanowiłem zmaterializować wcześniej zaprojektowane syntezatory osłon, tworzące kopułę nad domem i podziemiami.

Gdy wszystko było już na swoim miejscu postanowiłem, że potrzebuję pomocy przy zrobieniu statków. Zacząłem pytać od Nano, potem Nemezis, a na końcu Apollo. Wszyscy się zgodzili. Wzięliśmy się do roboty, zaczęliśmy od dużego bojowego statku kosmicznego, wyposażonego w magazyny i wyrzutnie Dronów (małe, żółte podobne do ośmiornicy pociski, niszczące wszystko na swojej drodze). Ja produkowałem pociski i materiały na krążownika. Dałem plany reszcie i spytałem, czy mogą sami budować, gdy ja będę materializował części- silnik podświetlny i hipernapęd. Nie mogłem jednak poradzić sobie przy wiązce transportującej

Miesiąc później wreszcie zakończyliśmy, lecz wiązki nie zrobiliśmy, dlatego zastąpiliśmy ja pierścieniami transportującymi. Odbyła się pierwsza podróż w kosmos, lecz musieliśmy uważać na samoloty, więc włączyłem pole maskujące, które przeniosło nas do wymiaru, gdzie my widzieliśmy wszystko, ale nas nie widział nikt. W kosmosie postanowiliśmy przetestować hipernapęd. Zrobiliśmy krótki skok w stronę Marsa, lecz źle obliczyliśmy odległość i dolecieliśmy do Plutona, gdzie przetestowaliśmy wyrzutnie Dronów. Wszystko było sprawne, dokładnie obliczyliśmy odległości i dolecieliśmy do Księżyca, skąd z powrotem zaparkowaliśmy w hangarze. Zrobiliśmy jeszcze dwa taki. Budowa następnych poszła dość szybko, bo wiedzieliśmy, co i jak. Gdy skończyliśmy, chciałem jeszcze, żeby pomogli mi przy budowie małych myśliwców, lecz w nich nie dało się zamontować pierścieni, więc musieliśmy wybudować wiązkę transportową. Cały czas trwały nad nią badania, komputer liczył i każda symulacja wyglądała tak samo, pobiera, ale nie wraca w tym samym kształcie. Reszta budowała myśliwce 10 z hipernapędem, 10 z wyrzutniami rakiet, 5 wyposażonych w bomby z rdzeniem termo-jądrowym, a 15 z wewnętrznymi miotaczami plazmowymi. Wszystkie 40 oprócz tego były wyposażone w wyrzutnie z zapasem 8 Dronów. Towarzysze zamontowali już wszystko, lecz jeszcze czekali na wiązkę transportującą. Wreszcie wpadłem na pomysł, dlaczego nie wychodzi przecież dysk ma za mało pamięci! Spróbowałem z moim prototypem dysku z pojemnością 1000 terabajtów, symulacja wypadła poprawnie, zamontowaliśmy wszystko. Gdy zainstalowaliśmy oprogramowanie, pierwsza próba lotu i transportu wiązką. Udało się wróciliśmy na Ziemię. Zostaliśmy u mnie, gdy przyszła noc, rozległ się alarm, poszedłem zobaczyć i okazało się, że ktoś z zewnątrz próbuje wejść. Poszedłem sprawdzić, kto to, okazało się, że generał sił lotniczych polskiego rządu. Musiałem go wpuścić. Gdy byliśmy w środku, powiedział, że ich tajny rządowy satelita widział nasze wyczyny i chce się dowiedzieć, co to za maszyna. Powiedziałem mu, że to prywatny statki kosmiczne, zgodnie z prawem nie musieliśmy tłumaczyć, skąd je mamy, dopóki nie było podejrzenia i dowodu kradzieży, a poza tym sami je zrobiliśmy. Spytałem, czy jeszcze coś, odpowiedział, że możliwe, że jutro tu wróci. Odprowadziłem go i zamknąłem za nim wszystko, włączyłem alarm i osłonę. Poprosiłem kolegów, żeby zostali do jutra.

Następnego dnia popołudniu przyjechała opancerzona limuzyna, wysiadł z niej generał i prezydent. Postanowiłem ich wpuścić. W środku generał wyciągnął klauzulę poufności i powiedział, żebyśmy podpisali. Gdy to zrobiliśmy, Prezydent opowiedział nam o propozycji zatrudnienia nas w tajnej bazie, gdzie moglibyśmy pomóc naukowcom przy pracach nad nowymi technologiami. Zgodziliśmy się i tak zaczęła się nasza współpraca z rządem VII RP.

6



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
SEN I CZUWANIE
21. Słowacki - Sen srebrny Salomei, filologia polska, Romantyzm
SEN KOCHAJĄCEGO PSA, J. Kaczmarski - teksty i akordy
Idziemy na?sen z maluszkiem
zima sen
Sen srebrny Salomei
NA RELAKS I SEN, Kuchnia
Akcent - Cudowny sen, Teksty Piosenek
Sen symboliczny i sen prekognicyjny, Porady
Prus - Sen, 7. Pozytywizm
zanim zwierzęta zapadną w sen zimowy, SCENARIUSZE I KONSPEKTY
Facetowi zona zaczela mowic przez sen, Prezentacje Power Point, PPS - y prezentacje
Sen na pogodne dni, teksty różniaste
Sen Srebrny Salomei, filologia polska
Alkohol a SEN, Psychologia, ■ Alkoholizm
KONSPEKT CWICZEŃ NA?SENIE
Sen

więcej podobnych podstron