Część I
Samotna wieża świątyni Zem-la wznosiła się wysoko ponad splugawiony ląd. Na tej wieży, w czasach drugiej ery, płonął magiczny płomień, podsycający moc zamieszkujących ten ląd magów. Jednakże siły zła najechały tę świątynię, bezczeszcząc i plugawiąc ją. Arcymagowie po wielu krwawych walkach zdołali odbić ten przybytek. Lecz zło zostało już w niej zakorzenione. Magowie, po burzliwych naradach zdecydowali się ją zburzyć. Nie wiedzieli, że został w niej zaklęty potężny demon. Zdołali uwięzić demona w wieży, którą otoczyli potężnym polem magicznym. W wieży tej demon miał przebywać do końca świata.
Pośród ruin świątyni Zem-la płonęło ognisko. Dwie postaci kłębiły się pośród gruzów. Odziane były w długie, czarne płaszcze z kapturami, zakrywającymi ich twarze. Jeden z nich podszedł do ogniska:
- Tym razem nikt nas nie powstrzyma -
- Tak -
- Pora przyzwać tego, który zasieje zło w tej krainie…….ponownie….. -
***
Pierwsze promienie słoneczne poczęły delikatnie pieścić lustro morskiej wody. Wschód słońca nad morzem jest przepięknym widokiem. Słońce wyłania się z piany morskiej i góruje nad wszelkim stworzeniem, niczym mityczna wenus. Na wysokim brzegu morskim, przy drewnianej poręczy, stała dobrze zbudowana postać. Przyglądała się wstającemu z letargu słońcu. Kilka metrów za nim, z podziemi, na turbowindzie, wyjechała na powierzchnię kolejna osoba. Uśmiechnęła się, widząc przyjaciela. Przyłączyła się do podziwiania słońca.
- Też nie możesz spać, mistrzu?? -
- Ostatnio mam jakieś kłopoty ze snem, admirale- odpowiedział Nor. Fayfock uśmiechnął się lekko. Spojrzał na przywodziciela.
- Chyba za dużo marsjańskiej brandy na wczorajszej imprezie -
- Nie przypominaj mi…… -
- Ooo…….mamy słabą główkę!!- zaśmiał się Fayfock.
- Admirale!!...zauważ, że ja wytrzymałem kilka godzin dłużej niż TY!! -
- Ja miałem trochę roboty, więc musiałem….. -
- Tak, tak…tak to sobie tłumacz…- uśmiechnął się Nor.
Przyjaciele stali obok siebie. Przez te wszystkie lata zmienili się. Fayfock wybitnie opanował tajniki dowodzenia wielkim organem galaktycznym, jakim jest Bastion Ziemia. Stawał się również coraz lepszym wojownikiem. Coraz bardzie emanowała z niego moc. W końcu przebywał pośród wielkich Jedi. Nor natomiast rozwijał się jako przywodziciel. Oddał przywództwo nad Cytadelą Światła jednemu generałów. Sam pozostał na Ziemi, tam, gdzie zawsze bywał mistrz Necromancer. Lecz teraz już go niebyło. W tajemniczych okolicznościach zniknął, po prostu zniknął. Nikt nie wiedział, gdzie może się podziewać.
Wszczęto poszukiwania, lecz nie przyniosły one jakiegokolwiek efektu. Dlatego też Nor zdecydował się pozostać na Ziemi.
Czas płynął niemiłosiernie wolno. Słońce jakby nie miało zamiaru obudzić się ze snu. Podążało ślimaczym tempem na szczyt nieba. Fayfock opuścił głowę. Powracały wspomnienia młodości, dawnych bitew….i ran. Nor nadal spoglądał na niebo. Nagle jego wzrok przykuł obiekt, poruszający się po niebie.
- Fayfock….spójrz -
- Gdzie…. - zapytał Fayfock, „obudzony” z zadumy. Nor wskazał mu obiekt na niebie.
- Co to……- zdziwił się admirał, po czym chwycił ukryty w odzieniu komunikator - Centrum kontroli, co to za statek się wałęsa po naszej przestrzeni…-
Nastała chwilowa cisza, jakby dyspozytor centrum bał się odpowiedzieć.
- Nie…nie wiemy….wyszedł nagle z nadświetlnej…nie reaguje na nasze komunikaty - odezwał się dyspozytor.
- Rozumiem- odrzekł admirał- uruchomcie systemy obronne. Nadal próbujcie nawiązać łączność, już idziemy -
- Tak jest szefie! -
Przywodziciel wraz z admirałem ruszyli ku turbo windzie. Statek przelatywał nad ich głowami, gdy zjeżdżali w dół. Zatrzymali się głęboko pod ziemią. Przebiegli kilka metrów do małego, okrągłego transportera z robotycznym pilotem w środku.
- Do centrum kontroli - rzekł szybko Fayfock. Droid nie odpowiedział, lecz natychmiast ruszył. W przeciągu kilku sekund transporter dokował przy centrum kontroli. Grodzie otwarły się i przyjaciele weszli do środka.
- Raport- powiedział Nor
- Proszę, mistrzu - odpowiedział jeden z kontrolerów, podając Norowi raport - statek nadaje sygnały jakimś kodem. Nie jesteśmy w stanie go rozpracować-
- Czy systemy obronne są aktywne? -
- Oczywiście Mistrzu -
- Dobrze, nie strzelać póki nie zbliży się do wlotu do Bastionu.- Zakończył Nor.
- Nor, spójrz na ten kod….jakiś znajomy, ale……- zastanawiał się Fayfock. Nor podszedł do konsoli i spojrzał swym przenikliwym wzrokiem. Zamyślił się na chwilę.
- Statek ponowił nadawanie kodu…- poinformował jeden dyspozytorów.
- To jest…….kod z układu Hoth…- powiedział Nor.
- Jesteś pewien? -
- Tak….kiedyś byłem na Hoth….to jest bardzo stary system kodowania. Przekalibrujcie matryce dekodujące. Szybko!!. System kodowania 22.5.-
- Tak mistrzu -
Pracownicy centrum kontroli szybko przeprogramowywali konsole komputerowe. Stary typ kodu mocna skomplikował sprawę.
- Zrobione!- krzyknął jeden z kontrolerów.
Nor zasiadł za konsolą komunikacyjną. Po chwili klikania na różnorodne przyciski, rzekł:
- Mistrz Nor, dowódca Bastionu Ziemia do niezidentyfikowanego statku. Prosimy o podanie celu wizyty-
Zapadła cisza. Wszyscy czekali na odpowiedź. Fayfock kiwnął na swych podwładnych, którzy podbiegli do konsoli obronnych. Dziesiątki wieżyczek obronnych wysunęły się na powierzchnię ziemi.
- Otworzymy ogień, jeżeli nie odpowiecie na nasze wezwanie - dodał Nor.
Jednak ze statku nadal nie dochodziły żadne sygnały. Nor wstał znad konsoli.
- Strzelać salwę ostrzegawczą- powiedział do kontrolerów. Naziemne działka wystrzeliły w kierunku statku. Pociski przeleciały tuż obok płatów skrzydłowych statku.
- Admirale….mamy transmisję…-
- Jest obraz?-
- Tak -
- Poślijcie na ekran - zarządził Fayfock. Transmisja przeniosła się na ogromny ekran. Po chwili pojawiła się na nim potężna postać człowieka, odzianego w zbroję i okrytego płaszczem.
- Lord Darius, Rycerz Jedi, Dowódca układu galaktycznego Hoth prosi o wstrzymanie ognia -
- Jaki jest cel wizyty? - zapytał Fayfock. Lord Darius milczał. Po chwili frustracji, odpowiedział:
- Obrona galaktyki - wziął głęboki oddech i dodał - czy zezwolicie nam na lądowanie? -
- Wyłączcie silniki- odpowiedział Nor - chwycimy was wiązką ściągającą -
- Dziękuje -
Połączenie zakończyło się. Nor chwycił Fayfocka za ramię i razem podążyli w stronę sali konferencyjnej.
- Jedi na Hoth?. Nie słyszałem. I Lord Darius. Czy przydomek „lord” nie odnosi się tylko do Sithów?- zapytał Fayfock.
- To się okaże…..- Nor chwycił za komunikator - Jak wylądują, doprowadźcie ich do Sali konferencyjnej…-
- Tak jest mistrzu…- odrzekł jeden z Jedi, wezwany przez radio.
- Bądźcie ostrożni….-
Statek konsularny osiadł delikatnie na lądowisku. Dwa zastępy rycerzy Jedi oczekiwały na przybyłych gości. Grodzie wejściowe wreszcie opadło. Z wnętrza statku wysunęło się kilka postaci. Na początku i końcu podążały po dwie, ciężko opancerzone, z karabinami laserowymi. W centrum tej małej grupki, jakby przez nią osłaniany, szedł okryty płaszczem Jedi. Ta kolumna zatrzymała się. Jeden z bastionowych Jedi podszedł do niej:
- Witamy w Bastionie Ziemia. Proszę o złożenie broni.-
Darius spojrzał na niego z pogardą. Uśmiechnął się i kiwnął na swoich ludzi, którzy złożyli broń na ręce Jedi. Następnie Jedi odszedł, przyłożył dwa palce prawej ręki do prawego ucha, i włączywszy tym gestem komunikator, szepnął:
- Gotowe, zabierzcie ich - po czym dodał do gości - Admirał Fayfock i Mistrz Nor już czekają -
- Kiedy ich zobaczymy ?- zapytał Darius.
- Już…- uśmiechnął się Jedi, gdyż wokół przybyszy wytworzono właśnie małe pole, które przeteleportowało ich do sali konferencyjnej, gdzie już oczekiwano na nich. Po zaledwie kilku sekundach, w tym pomieszczeniu nastąpił ogromny błysk światła i pojawili się przybyli goście.
- Witaj Lordzie Dariusie - zaczął Fayfock - jestem….-
- Wiem kim jesteś - przerwał mu Darius - myślisz, że na Hoth nie mamy dostępu do informacji -
- Waż każde swoje słowo Lordzie….- ostrzegł przybysza Nor.
- Bo co młody Jedi….pobłyskasz mi przed oczami swym mieczykiem….już lepszych od ciebie uziemiłem.- rzekł z pogardą Darius. Nor spokojnie wysłuchał tych słów, co bardzo zdziwiło Dariusa. Jednakże po sekundzie frustracji, kontynuował
- Ale nie teraz czas na to. Przybyłem tutaj by prosić was o pomoc, by pozyskać was, jako swoich sprzymierzeńców-
- Do dobrze ci idzie - dodał ironicznie Nor-
- Mistrzu!!- uspokoił go Fayfock - Lordzie Darius, może usiądziemy i przedyskutujemy to - dodał po chwili, wskazując na pobliskie fotele.
- Nie odmówię - odrzekł Darius, po czym podążył za dowódcami Bastionu do stolika. Wszyscy zasiedli.
- Więc - zaczął Fayfock - o co chodzi?-
Darius sięgnął do ukrytej w płaszczu kieszeni. Wyjął z niej średnich rozmiarów kamień i położył przed ich oczyma .
- O to - dodał.
- O ten kawałek skały?-
- To nie skała - zauważył Nor- …..to kamień runiczny-
- Zgadza się- potwierdził Darius.
- Jakim cudem…..- zaczął Fayfock, lecz przerwał mu Darius:
- wszedł w nasze posiadanie? Śmiesznie to zabrzmi, ale spadł z nieba.-
Nor cały czas przyglądał się napisom, umieszczonym na kamieniu. W tym czasie Fayfock dyskutował z Dariusem. W końcu im przerwał:
- Co oznaczają te symbole? -
- Nie znamy ich znaczenia. Dlatego przybyłem do was. -
Fayfock spojrzał na Nora:
- Potrafisz je odczytać? -
- Hmm…- zastanawiał się Przywodziciel - nie….nie potrafię…….zaraz!- krzyknął
- Co się stało ? - zapytał zdziwiony Fayfock.
- Napis…….zmienia się - Odpowiedział Nor, wpatrując się w runę. Napis na niej umieszczony zaczął przepalać się, lecz nie znikał. Na jego miejscu pojawił się inny napis. Nor otworzył szeroko oczy.
- Teraz….chyba damy rade to odczytać -
- Na pewno ? - zapytał Darius.
Nor położył runę na czytniku komputerowym.
- Komputer….sprawdź rodzaj kodowania-
- Sprawdzam….- Po chwili wyświetlono holograficznie cały tekst umieszczony na runie. Jednakże nie był on możliwy do odczytania.
- Komputer, przetłumacz według kodowania imperialnego - powiedział Nor
- Rozpoczynam tłumaczenie….proces zakończony. Wyświetlam tekst: -
Z GŁĘBIN ZIEMI, Z ODCHŁANI ŚWIATA
PRZYBĘDZIE TEN, KTÓRY CIEMNOŚCIĄ ŻĄDZI
NA JEGO DRODZE STANIE WOJOWNIKÓW GARSTKA
POD PRZEDWODNICTWEM MISTRZA, O MAGA IMIENIU
NEKROMANCJA ZNÓW POWRÓCI…
- Hmm….- zastanawiał się Nor - co to może znaczyć…-
- Jeżeli chodzi o nekromancję - przerwał mu Darius - to mogę być przydatny.-
- Więc…- poganiał go Fayfock.
- Nekromancja - najmroczniejsza dziedzina magii. Jedna z najgorszych plag Znanego Świata. Jej adepci kryją się w mroku, uciekając przed bezlitosnym prawem. Słudzy Morra i niemal wszystkich innych bogów staroświatowego panteonu podążają za każdym ich śladem. Niemała musi być zaiste przyczyna, dla której zwykli niegdyś ludzie decydują się na taką drogę... a jednak nekromancja wciąż przyciąga do siebie nowych magów. Widmo śmierci ich nie powstrzymuje. Przeszłość i teraźniejszość tych ludzi okryte są od zawsze mgłą tajemnicy.
- Ale w jakim stopniu to dotyczy nas……dlaczego to tutaj przywiozłeś??- pytał Nor.
Darius poczuł, że część jego zamierzeń została zdemaskowana.
- Lordzie Dariusie…chyba nie mówisz nam wszystkiego- zaczął podejrzewać admirał.
Darius wziął głęboki oddech i rzekł:
- W istocie. Wybaczcie mi, lecz myślałem, ze uda się to ukryć-
- A o co chodzi ?-
- Rozszyfrowaliśmy poprzedni tekst na Hoth. Ale jego treść była inna. Mówiła o rycerzu Jedi, który imię maga nosi.- tutaj Darius przerwał - Imię jego było nawet podane.-
- Więc, o kim mowa?- zapytał z ciekawością Fayfock.
- O…..o mistrzu Necromancerze, rycerzu Jedi, którego imię to imię maga śmierci - nekromanty. -
Zapadła cisza. Nikt z obecnych, prócz Dariusa, nie spodziewał się usłyszeć tego imienia. Przecież, według przepowiedni, imię to miało zupełnie inne znaczenie. Jak los potrafi kierować człowieka w kilku różnych kierunkach naraz.
- Dlatego tutaj przybyłem - kontynuował Darius - bo tutaj jest Necromancer. Wezwijcie go jak najszybciej.-
Fayfock spojrzał na Nora. Obaj milczeli.
- No co jest…wezwijcie go!!- rzekł lekko podenerwowany sytuacją Darius.
Fayfock wstał i podszedł do ogromnego okna. Przystanął przy nim i przemówił:
- To jest…niemożliwe -
- Dlaczego ?-
- Ponad osiem lat temu…..mistrz Necromancer…odszedł z Bastionu Ziemia…i….po prostu zniknął.-
- JAK TO!!! I nie zatrzymaliście go?-
- Nawet nie mieliśmy takiej możliwości. Zniknął pozostawiając tylko krótką wiadomość.-
- A szukaliście go??-
- Zakazał tego w swym liście. Ale wszczęliśmy poszukiwania, jednak nie przyniosły rezultatu.-
- To źle szukaliście!!!- rozzłościł się Lord Darius - jak tak można!!-
- Proszę się uspokoić!!- wtrącił się Nor- zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. On po prostu nie chciał być odnaleziony.-
Darius uspokoił się trochę. Wstał i zastanawiając się, chodził wokół stołu. Począł mówić, nie przerywając swego chodu:
- Wierze wam...ale w tej sytuacji musimy go odnaleźć….on jest kluczem do tej zagadki.-
- Decyzje o ponownych poszukiwaniach musimy podjąć my…i rada Jedi-
- To ją zwołajcie!- krzyknął - z tego, co wiem to wszyscy pochodzą z Bastionu Ziemia.
Fayfock spojrzał wymownie na Nora. Rozpoczęła się walka między spojrzeniami tych dwóch. Poległ w niej Nor. Nacisnął mały guzik na konsoli komputera:
- Centrum….nadajcie sygnał do członków Rady Jedi. Niech natychmiast przybędą na Ziemię.-
- Zrozumiano mistrzu-
- Wezwijcie też Bulldozera, Otaqa i Ikę. Oczekuję raportu za chwilę-
- Tak jest mistrzu -
Nor wstał. Obszedł dookoła wielki stół, przy którym siedzieli. Czekał na odpowiedź dyspozytora z centrum dowodzenia. W międzyczasie zastanawiał się głęboko. Zasięgał mądrości w mocy. W głębi serca pragnął ponownie szukać swego byłego mistrza. Lecz z drugiej strony, doskonale pamiętał jego nauki, w których zawsze odnaleźć można było coś tajemniczego, czego znaczenie dopiero zostawało odkryte dopiero ze zdobytym doświadczeniem.
- Mistrzu Nor - rozległ się głos dyspozytora - Powiadomiłem radę. Mistrzyni Oltiga właśnie startuje z Coruscant, mistrzyni Ashia z Yavina 4. Mistrz Q-ki wizytował Kashyyyk, ale przerwał inspekcję i zmierza tutaj. Mistrzyni Dot-I zaś jest na miejscu. Rada zbierze się do 30 minut -
- Co z Otaqiem i Buldozerem ?-
- Przerwaliśmy im urlopy. Są w drodze -
- A Ika ?-
- W drodze -
- Dobrze. Dziękuję. - odrzekł Nor, po czym zwrócił się do Dariusa - Rada się zbierze. Przedstawimy twoją propozycję, lordzie. Będziesz musiał poczekać.-
Lord Darius przyjął tę wiadomość dość spokojnie. Przywodziciel spodziewał się innej reakcji. Darius zaś, po wysłuchaniu wstał i skierował się w stronę wyjścia.
- Nie zawiedźcie mnie….a przede wszystkim…..siebie…..i tego świata…. - powiedział przed opuszczeniem sali.
Nor przez chwilę skupił swój wzrok na zamykającym się za Dariusem grodziu. Chwilę później podszedł do admirała Fayfocka, który cały ten czas spędził przy oknie, przyglądając się przyrodzie. Stanął obok niego i westchnął. Jego umysł nie mógł przewidzieć tego, co się wydarzy….
KONIEC CZĘŚCI I
Opis nekromancji według „Warhammer Fantasy Role Play”