„Człowiek nie jest stworzony do klęski . Człowieka można zniszczyć , ale nie pokonać”. Te słowa Hemingwaya pochodzące z utworu „Stary człowiek i morze ” oznaczają, że żadna siła nie jest w stanie pokonać człowieka , że ludzie , gdy tego chcą , zawsze - prędzej czy później zwyciężą . Podlegamy przemijaniu , ale nie znaczy to wcale , że jesteśmy bez wartości. Możemy, a nawet musimy walczyć o godność i honor człowieka . O to jak żyjemy . Bo przecież istnienie dla samego tylko istnienia nie ma sensu . Nie można cały czas się poddawać , przyjmować rzeczy tylko takimi , jakie są . Należy coś po sobie pozostawić .
Hemingway dowodzi , że w każdym człowieku - niezależnie od tego , jak nisko by upadł , ile musiałby znosić upokorzeń i cierpień - zawsze kołacze się cień nadziei na lepsze jutro .
Pierwszym argumentem może być fakt , że Santiago przecież przez całą akcję książki walczył . Walczył z samym sobą, z naturą, ze starością i ze zmęczeniem . Miał on przeciwko sobie przyrodę - najtrudniejszą przeciwniczkę . Z nią nie da się nigdy wygrać . Mimo , że starzec doskonale zdawał sobie z tego sprawę , podjął tą walkę. Stanął do niej , nie stchórzył. I zwyciężył . Nie poddał się i nie ugiął . Nie zdobył też co prawda pożywienia dla siebie , jednak do samego końca walczył , do ostatniej chwili miał nadzieję na wygraną , zwycięstwo .
W ciągu swojej tygodniowej podróży starzec stoczył także walkę uczuć z rozumem. Rozsądek przegrał . Na haczyk złapała mu się wielka ryba , będąca w stanie ciągnąć za sobą łódź . Intuicja podpowiadała Santiago , aby wracał, że to bez sensu wypuszczać się tak daleko na morze . Jednak on postanowił , że zdobędzie tą rybę . Zaczął ją traktować niemalże jak człowieka , jak przeciwnika , równego sobie. Rzeczywiście udało mu się w końcu złowić tę niebotycznych rozmiarów rybę . Choć wygrał z nią, z morskim żywiołem i własnym słabym ciałem , nie wygrał z czającymi się wszędzie rekinami . Na brzeg powrócił jedynie ze szkieletem wielkiej ryby . Zyskał jednak ludzki szacunek i podziw. I udowodnił samemu sobie , że „człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”.
W tej walce przede wszystkim wykazał olbrzymi hart ducha , cierpliwość... Tyle razy już przecież mógł się poddać, rzucić wszystko i wracać . Jednak on , nie zważając na poranione ręce , wielki ból pleców i niemalże wszystkich innych członków ciała , nie poddał się . Walczył . I za to go podziwiam .
Kolejną zniszczoną , ale nie pokonaną osobą był kardynał Stefan Wyszyński. Był on kardynałem , prymasem Polski, etykiem , popularyzatorem teologii , publicystą i redaktorem. W tej trudnej epoce za tymi pojęciami kryje się długie , 80- letnie , gorliwe życie kapłana. Pozwoliło przetrwać lata prześladowań i prób zniszczenia Kościoła , osobistych upokorzeń i zniewag , a nawet cierpień fizycznych , których doznał w więzieniu. Od niego wywodzi się gorliwa służba Kościołowi , jak i obrona godności człowieka , jego nienaruszalnych praw w życiu osobistym , rodzinnym , społecznym i narodowym .
Był człowiekiem nieugiętej woli, bezwzględnym, jeśli chodzi o sprawy Kościoła. Nigdy nie zabiegał o własne korzyści . Wreszcie poprzez więzienie i męczeństwo chciał ratować przed zniszczeniem Kościół w Polsce .
Był świadom politycznego położenia kraju. Sprawując najwyższą godność kościelną , brał na siebie odpowiedzialność za losy Kościoła w naszym państwie . Mimo wielu przeciwności , dążył do unormowania stosunków z komunistycznym rządem . Władze rozpoczęły kampanię prasową przeciwko prymasowi . Starano się go ośmieszać , a nawet wmawiać polskiemu społeczeństwu , że jest on uwikłany w rzekome powiązania z agentami obcego wywiadu . Posunięto się nawet do zarzutu zdrady własnego narodu i państwa . Jednak kardynał Stefan Wyszyński oświadczył , że nawet za cenę męczeństwa i utraty życia będzie bronił Kościoła .
Niejednokrotnie nawet nie przypuszczamy, w jak trudnych warunkach społeczno - gospodarczych , a zwłaszcza politycznych żyli nasi rodzice i dziadkowie . Niewielu młodych ludzi uświadamia sobie , jak wiele trzeba było wytrwałości i rozwagi , aby godnie przetrwać lata ucisku komunistycznego , częstych prześladowań , a nawet długoletniego więzienia . W latach 1950 - 1980 prześladowanie Kościoła i niszczenie jego wewnętrznych struktur było rzeczą normalną . Dzisiejsze społeczeństwo nie może uwierzyć, że lekcje religii w tamtych czasach kierownictwo szkoły oceniało negatywnie .
Literackim przykładem tego stwierdzenia jest bohaterka melodramatycznej powieści Margaret Mitchell „Przeminęło z wiatrem", Scarlett O'Hara . Zmagała się ona z rodzinnymi problemami , nieszczęśliwą miłością , trudami toczącej się wojny domowej . Kiedy wydawało jej się , że straciła wszystko , że została ostatecznie pokonana przez los , nagle przypomniała sobie o tym, co było dla niej ważne i z siłą podniosła się z problemów .
Przychodzi mi na myśl również przykład typowo życiowy - ludzi , którzy chcą uciec od problemów do alkoholu , narkotyków czy nawet samobójstwa. Tylko od nich zależy , czy pokonają trudności , czy też sami skażą się na klęskę .
Przykładem człowieka , który sam wybrał dla siebie klęskę , był autor opisywanych przeze mnie słów , który zginął śmiercią samobójczą .
Przytoczone tu przykłady pozwalają mi wysnuć pewien wniosek . Nikt i nic nie może pokonać człowieka . Tylko on sam.