Czy instruktorki i instruktorzy powinni się wspólnie kształcić?
Zgodnie z pytaniem, postawionym w tytule, celem warsztatu było zastanowienie się nad celowością wprowadzenia w ZHR wspólnych form kształcenia dla instruktorek i instruktorów. W dyskusji jako gość uczestniczył dr Piotr Giertych, wicedyrektor szkoły Żagle, prowadzącej edukację w tzw. formie zróżnicowanej, tj. oddzielnie chłopcy i dziewczęta.
Już na wstępnie warsztatu zaznaczone zostało, że temat jest bardzo szeroki, więc podstawową funkcją spotkania będzie raczej sformułowanie pytań, dla których odpowiedzi będzie można poszukiwać w przyszłości, niż wypracowanie gotowych wniosków.
Istotnym argumentem za wprowadzeniem wspólnego kształcenia był także fakt, że (szczególnie przy stopniach phm i hm) część materiału szkoleniowego jest wspólna, lub dotyczy materii wspólnej dla obu Organizacji (np. zarządzanie zespołem ludzkim, zarządzanie organizacją, itp.). W takiej sytuacji celowym mogłoby być uwspólnienie niektórych części kursów, lub wręcz ich połączenie - pozwoliłoby to zaoszczędzać środki finansowe i mądrzej gospodarować kapitałem ludzkim. Dodatkową zaletą byłaby możliwość wymiany wiedzy na temat bieżących działań Organizacji oraz wzajemnych doświadczeń. Zwolennicy wspólnego kształcenia zwracali także uwagę na bezpośredni aspekt motywacyjny („chętniej jeździ się na kursy, gdy wiadomo, że będzie tam płeć przeciwna”) oraz pośredni aspekt budowania środowiska („osoby jeżdżące na wspólny kurs lepiej się poznają, tworząc grupę przyjaciół, co w przyszłości owocuje tym, że lepiej im się współpracuje”). Jako przykład funkcjonującego kursu, gdzie kształcenie prowadzone jest dla grup mieszanych, przytaczano pomorskie Borneo.
Jako argumenty przeciw koedukacyjnemu kształceniu instruktorek i instruktorów podnoszono przede wszystkim to, że we wspólnej (tzn. mieszanej) grupie, o niektórych tematach nie da się rozmawiać w sposób bezpośredni, a także, że - podobnie jak w grupie harcerzy - mężczyźni w obecności kobiet zachowują się i reagują inaczej, niż gdy są wyłącznie w jednopłciowym zespole. Ważną uwagą było także, że chcąc przygotować mężczyznę do wychowywania chłopców, nie powinniśmy rozdrabniać jego uwagi na nieistotne z jego punktu widzenia problemy, dotyczące dziewcząt (i vice versa). Jako odpowiedź na potrzebę poznawania kobiecego/męskiego sposobu myślenia oraz dowiadywania się tego, co się dzieje w drugiej Organizacji, przywoływano przykład sytuacji jednej z instytucji przygotowujących do pracy wychowawców w sposób zróżnicowany, gdzie na specjalne zajęcia, dotyczące „kobiecej wizji świata” zapraszana jest jedna, starsza, doświadczona pani, która odpowiada na pytania kursantów (notabene, podobny sposób postępowania funkcjonuje - siłą rzeczy - w seminariach duchownych). W opinii zwolenników kształcenia prowadzonego rozdzielnie, taka forma daje także możliwość głębszego przeanalizowania problemów („kobiecy styl zarządzania jest inny, niż męski - tylko ucząc tego oddzielnie nie zamażemy tych różnic”) oraz pozwala na uwzględnienie charakteru obu płci (zgodnie z tym, że nie tylko dziewczynki od chłopców, ale także kobiety od mężczyzn różnią się potrzebami i możliwościami intelektualnymi - inaczej układa się rytm nauczania, akcenty i zakres materiału).
Zgodnie z początkową zapowiedzią spotkanie nie dało konkretnych wytycznych do działań szkół instruktorskich. Pokazało istniejące różnice w podejściu do budowania kursów oraz - w mojej opinii - może być dowodem na potrzebę szerszego omówienia tego tematu w ZHR (może w formule konferencji poświęconej tylko temu tematowi). Bardzo dobrze sprawdził się pomysł zaproszenia gościa - zewnętrznego specjalisty, który, choć może w początkowej części spotkania w nadmiernym stopniu skupił się na analizie zalet wychowania różnicowego w odniesieniu do dzieci, zamiast do dorosłych, wniósł jednak sporo unikalnej wiedzy i zewnętrznej perspektywy. Najważniejszym efektem spotkania było jednak wyraźne uwypuklenie potrzeby współdziałania pomiędzy OH-ek i OH-y - przede wszystkim w celu wspólnego poznawania metod i rozwiązań stosowanych w obu organizacjach. Być może taka współpraca nie musi (nie powinna?) odbywać się w ramach kształcenia instruktorskiego, tym nie mniej wyraźnie widać, że jest potrzebna i pożądana.
hm. Tomasz Sulewski