*Krynica.
-Puszek, maluszek! -Wołał Rutek ze śmiechem. Mały Puszek wykrzykiwał:
-Nie!
-Puszek okruszek! -Docinał Wikol. Puszek piszczał:
-Nie! Przestańcie mnie denerwować!
Rutek zachichotał.
-Ale nam się tak śmiesznie ciebie wkurza! Trącnął kocurka. -Jesteś taki mały, i chudy!
-A wczoraj tamten facet, człowiek uciął mu wąsy z jednej strony! -Przypomniał Wikol. Rutek przytaknął i dodał:
-I tak zabawnie teraz wyglądasz!
-Haha!
Puszek zerwał się i uciekł na tyły domu, do lasu. Czemu oni go nie rozumieją? To w końcu jego bracia! A traktują go jak śmiecia!
Usiadł na kamieniu i westchnął cicho.
*Muszyna.
-Buria, nie!
Psotka skoczyła na Tonię i ugryzła ją.
-Łatka, Bilon! Pomóżcie mi! -Zawołała do reszty.
Kociaki skoczyły na kocicę. Wtem nadbiegli Bella, Mruczek i Burito. Tonia wiedziała, że nie ma z nimi wszystkimi szans. Uciekła przed siebie.
Bella ze strachem jęknęła:
-Dzieci! Jak mogłyście oddalić się od domu?!
-Przepraszamy... -Szepnął Bilon.
-Żeby mi się to już nie powtórzyło! A teraz wracajmy...
Puszek zobaczył uciekające rodzeństwo. Co mogłoby zakłócić spokój o zmierzchu?
Rozejrzał się. Nagle poczuł, że coś go chwyta.
Struchlał. Uniósł się do góry. Zobaczył przerażonych braci. Odwrócił głowę, i pisnął na widok człowieka.
Człowiek wyszedł z nim przez bramkę, zaniósł go do jakiegoś budynku.
Było tam dużo ludzi. Człowiek przyniósł mu coś do jedzenia. Przyjrzał się temu.
-Jeść czy nie? -Myślał.
W końcu zdecydował się zjeść.
-Byliście bardzo dzielni! -Mówiła Buria z przejęciem. -Ta kocica... Psotka, miałaś rację!
-No... Nie ufa się takim typom! Wiedziałam!
-Baliśmy się o ciebie Burio! -Rzekł Bilon. Reszta przytaknęła.
-Wiem... -Odparła koteczka. -Dziękuję wam za pomoc...
Bella weszła do nich na górę.
-Kochani, wszystko gra?
-Tak- Łatka położyła się na legowisku. -Idę spać. Dobranoc!
-Dobranoc. -Odpowiedziała jej mama. -A wy nie idziecie spać? -Zwróciła się do reszty.
-Idziemy, idziemy! Tylko... Pogadamy jeszcze chwilkę!
-Okej. -Zgodziła się kocica i zniknęła na dworze.
Nie dla wszystkich ta noc była lekka i przyjemna. Puszek patrzył przez okno pensjonatu, wpatrywał się w ciemność i płakał. Bał się. Bał się ludzi, którzy mogą się okazać straszni! Bał się tej nocy... Ciemnej i pustej... Bał się tej samotności...
Może nie do końca samotności... Śpi tu jakiś człowiek. Mały.
Przyjrzał się dziewczynce. Nie wygląda na groźną.
-Może i nie jest zła, ale ja się i tak boję! -Stwierdził kociak i zaśpiewał cichutko:
Ta noc zagadkowa, odkrywa mi świat
Jeszcze dziś rano dokuczał mi brat
A nawet dwóch się nade mną pastwiło
Teraz ja wśród ludzi? Czy to się nie przyśniło?
Nie wiem ja, co robić mam
Czy cieszyć się, czy płakać tak
I nie wiem czy trafiłem źle
Czy dobrze też. Bo skąd ja mam to wiedzieć?
Ta noc, może ostatnia taka już
Strzepuję z marzeń kurz
Podrywam się do góry
Nie straszne mi są dziury
I inne przeszkody
Brak jedzenia, brak wody!
Nie dam się! Nawet jak wrócę do domu
Nie dam się poniżać już nikomu
-Będę najlepszy!
Spojrzał na człowieka.
-Jeśli ci ludzie nie okażą się źli... -Westchnął.