Dobre wspomnienia są najwspanialszym rodzajem bagażu. Tak lekkim i przepełnionym pozytywną energią, że potrafią "unosić" nas nad ziemią zamiast przygniatać ku niej ( co z łatwością czynią materialne przedmioty, gdy zgromadzą się w nadmiarze).
Dobre wspomnienie wywołane z pamięci jest jak lekki wiatr, który nieodmiennie popycha w Krainę Dobrego Nastroju. To także świadectwo, że pięknie potrafiliśmy być w teraźniejszości, bo przecież kiedyś były naszą Aktualnością, naszą Rzeczywistością.
I choć wolę trenować się w byciu "tu i teraz", celebrowaniu momentu w którym właśnie zanurza mnie los (zamiast trzymać się przeszłości lub wybiegać w przyszłość) - dobra energia wspaniale przeżytych chwil (dni, tygodni, lat...) potrafi być idealnym paliwem dla naszych działań, potrafi być inspiracją, a kiedy trzeba - przypomnieniem, pocieszeniem
Jednym z magicznych miejsc, które nieodmiennie przyciąga mnie swoją wibrującą energią są okolice bazarów Chinatown w Bangkoku....
Powroty we wspomnieniach przeplatają się z tymi realnymi...
Pierwszy raz zawitaliśmy tam późnym wieczorem, gdy zgiełk metropolii był już tłem dla odgłosów i obrazów tak charakterystycznych dla końca dnia. I wszystko przepajał już ten inny, spokojny - zwiastujący noc - rytm.
Wąskie uliczki spowijał coraz większy mrok i intuicyjne wędrowanie nimi - bez mapy i bez planu - miało wiele magii...
Naszym jedynym celem było nasycenie się tą atmosferą - bez przymusu dotarcia do jakiegokolwiek celu. Celem było Smakowanie Chwil. Tylko tutaj w Chinatown odkrywam radość przebywania w tłumie (nie ma go na zdjęciach, bo nie lubię wtedy używać aparatu). Myślę, że to zasługa energii, którą tworzą uśmiechnięci, zadowoleni ze swej codzienności ludzie.
Wiem, że życia mi nie starczy, by zakosztować wszystkich smaków i aromatów tego miejsca. Ale czy to źle?
Świadomość, że ciągle czeka (tam) na odkrycie kolejny skarb działa jak najwspanialszy magnes...
Także Majka pokochała to miejsce od pierwszej swojej wizyty. Jedyne przed czym czuje jeszcze opór to potrawy, które w niczym nie przypominają jej tego co zna. Jednak - cóż -pewnego dnia pewnie przejdzie metamorfozę - wszak należy do rodziny, która szerokimi łukami omija podczas wojaży "bezpieczne restauracje dla europejskich turystów" i cieszy się odkrywaniem, smakowaniem potraw w miejscach w których robią to tubylcy.Kocham Azję za jej duchowość, bezpretensjonalność, piękno i kuchnię. Mogłabym tutaj mieszkać i nie wykluczam, że tak właśnie kiedyś będzie....
Smakujcie Chwile!