Burza piaskowa - opis przygody
Tego dnia około godziny czternastej upał mimo zimowej pory był nie do zniesienia, a na niebie nie widać było żadnej chmurki. Nad głowami bohaterów unosiły się wygłodniałe sępy. W powietrzu czuć było swąd palonego drewna. Beduini ostrzegali, że złe duchy zbudziły wiatr śpiący na zachodzie pustyni, a ów wstał z piasków i bieży ku nam. Byli przekonani, że podążają wprost na niego.
Nagle widnokrąg pociemniał, zrobiło się duszno, powietrze zaczęło drżeć. Wszystko to było bardzo dziwne, ze względu na zimową porę roku. Zaczął wiać wiatr, a w oddali pojawiła się ciemna chmura. Podmuchy skręcały piasek w lejki, tworzyły się wiry. Trwało to sekundę, aż w końcu chmura znalazła się koło bohaterów. Tumany kurzu zakryły niebo i słońce i zapadł mrok. Oczy, usta jeźdźców napełniły się kurzem, mimo to pędzili dalej. Nie mogli się zatrzymać, ponieważ podczas huraganu groziło to śmiercią i zasypaniem. W takich warunkach najlepiej było pędzić razem z wichrem. Oni jednak nie mogli tego uczynić - cofnęliby się w kierunku, z którego przybywali, trafiliby w ręce pościgu. Nie mieli więc wyjścia - musieli zrobić postój.
Wielbłądy zbiły się w gromadę. Pył i piach wdzierał im się w płuca, usta, oczy. Arabów ogarnął śmiertelny strach. Jeżeli któryś wir huraganu pochwyciłby ich w swe skręty, wszyscy zginęliby w piaszczystej mogile. Trzymali wielbłądy na postronku, a unoszący się żwir zacinał ludzi niczym setki biczów.
Mijały godziny. Nastała zupełna ciemność, a oni wciąż tkwili w miejscu. Nagle rozległy się grzmoty, rozbłysły błyskawice, aż w końcu zapadła martwa cisza. Bohaterowie ruszyli w drogę, mimo iż w ciemności nie widzieli się nawzajem i posuwali się na oślep. Po chwili spadły pierwsze krople dżdżu, tak jak zawsze po huraganie. Podróżni zorientowali się, że stoją przed wąwozem.