Prostata: kiedy „zapobieganie” prowadzi do katastrofy
Choć tak we Francji jak i w Polsce nie było o tym głośno, trzy lata temu w czasopiśmie British Medical Journal opublikowano sensacyjne wyniki badania dotyczącego podwyższonego stężenia antygenu PSA w osoczu, które uznawane jest za objawy problemów z prostatą1.
W związku z wynikami tego badania rozpoczęto też kampanię medialną mającą na celu zakończenie prowadzenia badań przesiewowych w kierunku raka prostaty za pomocą badania stężenia antygenu PSA w osoczu. Na zakończenie tej kampanii w New York Times z 3 marca 2010 r. opublikowano artykuł autorstwa dr. Richarda Ablina - tego samego, który odkrył antygen PSA w roku 1970!
Dr Ablin zaatakował ideologię „kompletnego zapobiegania”, zachęcającą wszystkich mężczyzn, w tym tych całkowicie zdrowych, do zgłaszania się na badania, których efektem może być spirala kolejnych kosztownych i niebezpiecznych badań i zabiegów o potencjalnie katastrofalnych skutkach.
Niestety echa tego badania (opublikowanego w języku angielskim) nie dotarły do wszystkich krajów europejskich. W dalszym ciągu na ogromną skalę prowadzi się badania przesiewowe na obecność antygenu PSA. Co roku setki tysięcy mężczyzn przechodzą niepotrzebne katusze. Wielu z nich musi poddać się biopsji prostaty lub bolesnemu i zupełnie niepotrzebnemu zabiegowi usunięcia tego gruczołu.
Czytelnicy Poczty Zdrowia muszą więc zapoznać się z obiektywnymi informacjami dotyczącymi problemów z prostatą.
W poszukiwaniu PSA
PSA oznacza Prostate-Specific Antigen, czyli „swoisty antygen sterczowy”. PSA to enzym wytwarzany przez komórki prostaty; jego produkcja zwiększa się podczas choroby lub po pojawieniu się nowotworu.
Prostata (stercz) to męski gruczoł wytwarzający płyn nasienny. Gruczoł ten znajduje się pod pęcherzem. Zwiększone stężenie antygenu PSA w płynie nasiennym odnotowuje się w przypadku chorób prostaty. Ponieważ część antygenu PSA przedostaje się do krwi, problemy z prostatą można także wykryć za pomocą badania krwi.
Stężenie PSA rośnie w kilku przypadkach: przy zapaleniu gruczołu krokowego, przy łagodnym przeroście prostaty (tej słynnej chorobie, która zmusza mężczyzn do wstawania w nocy w celu pójścia do toalety), a także u tych mężczyzn, u których rozwija się nowotwór prostaty.
Ideologia „zapobiegania”
Można więc wywnioskować, że wystarczy proste badanie, aby można było wykryć problemy z prostatą już na początku ich powstania; jednak zarówno lekarze, jak i przemysł farmaceutyczny nieszczególnie się z tego ucieszyli. Sam pomysł wydaje się być całkiem rozsądny: tak jak w przypadku pożarów lasu, z chorobą lepiej jest walczyć w jej wczesnym stadium. Niestety, jak to często w życiu bywa, wcale nie jest to takie proste.
Wyniki badań nigdy nie dają stuprocentowej pewności. Ponadto, czasami w ramach badań wykrywane są „problemy”, które nie istnieją. Na przykład badanie mammograficzne może wykryć obecność komórek nowotworowych, które nigdy nie spowodują pogorszenia jakości życia czy skrócenia życia kobiety. Podobnie wygląda to w przypadku prostaty: ryzyko związane z rakiem prostaty jest mocno przesadzone.
Wiąże się to z nadmierną obawą przed zachorowaniem na raka prostaty - obawą, która nie znajduje potwierdzenia w liczbach. Liczby mogą być przerażające: 16% mężczyzn we Francji dowiaduje się w pewnym momencie swojego życia, że ma raka prostaty. I choć świadomość zachorowania na raka nie jest niczym przyjemnym, należy zwrócić uwagę na fakt, że rak prostaty to szczególny rodzaj nowotworu.
Komórki nowotworowe znajdują się w każdej prostacie (tak samo jak w każdym innym narządzie). Nasz układ odpornościowy pracuje bezustannie, próbując zniszczyć te komórki, używając w tym celu przede wszystkim komórek NK (ang. Natural Killer - „naturalni zabójcy”).
Tak więc w większości przypadków wykryte w badaniach komórki nowotworowe nie przekształcają się w rzeczywiste guzy. Liczba komórek nowotworowych w naszym organizmie rośnie z wiekiem. Dzieje się tak szczególnie w przypadku prostaty; jednakże jest to całkowicie naturalne zjawisko. Jest ono naturalne do tego stopnia, że lekarze doszli do wniosku, iż wszyscy mężczyźni w wieku 90 lat mają raka prostaty!
Związane jest to z faktem, że podczas biopsji istnieją ogromne szanse na pobranie komórek nowotworowych. Jednakże wzrost liczby komórek nowotworowych w prostacie odbywa się w większości przypadków niezmiernie powoli. I to tak powoli, że pomimo pojawienia się guza, 80% mężczyzn, u których wystąpi „nowotwór prostaty” nie zdąży nawet tego zauważyć, bo... umrą oni z całkiem innych przyczyn!
Należy w tym miejscu przytoczyć słowa komediowego dr. Knocka: Każdy zdrowy człowiek to w rzeczywistości chory, którego chorobę się ignoruje. W związku z tym, Szanowny Czytelniku, są spore szanse, że i Ty, nawet jeśli czujesz się doskonale, możesz być dotknięty wolno rozwijającą się chorobą, która z pewnością doprowadzi do Twojej śmierci - o ile będziesz żyć wystarczająco długo, żeby się o tym przekonać!
80% mężczyzn z rakiem prostaty umiera z całkiem innych przyczyn
W przypadku raka prostaty jest to dokładnie 82,25% mężczyzn, u których zdiagnozowano nowotwór i którzy umarli z całkiem innych przyczyn. Musimy także zwrócić uwagę na „przyczyny” chorób opisywane przez współczesną medycynę.
Obecnie nikt nie wydaje się umierać z przyczyn naturalnych. Lekarze zawsze muszą znaleźć jakąś „przyczynę”: często czytamy, że znany artysta zmarł w wieku 97 lat na tę czy inną „chorobę”. Moim zdaniem, każdy, kto umiera w wieku 85 lat i więcej, umiera z przyczyn naturalnych. Nie dotyczy to oczywiście osób, które rozbiły sobie głowę czy otrzymały postrzał w klatkę piersiową.
Wróćmy jednak do raka prostaty.
• Głównym powodem odwrotu od zakrojonych na szeroką skalę badań przesiewowych pod kątem raka prostaty w USA jest fakt, że podwyższone stężenie antygenu PSA we krwi nie oznacza raka. Mimo że większość lekarzy i urologów uważa, że stężenie antygenu PSA ponad 4 ng/ml oznacza pojawienie się problemu, warto wiedzieć, że 80% mężczyzn, u których stężenie antygenu PSA wynosi pomiędzy 4 a 10 ng/ml choruje na łagodny przerost gruczołu krokowego, który nie ma nic wspólnego z rakiem, a także, że wynik taki może być spowodowany innymi przyczynami, na przykład stanem zapalnym lub przyjmowaniem leków (takich jak ibuprofen).
• Rak prostaty może wiązać się z obniżeniem stężenia antygenu PSA we krwi.
• Badanie stężenia antygenu PSA jest jak rzut monetą: pozwala ona na zdiagnozowanie jedynie 3,8% przypadków raka; oznacza to, że 96,2% nowotworów pozostaje niezdiagnozowane!
• Badania pozwalające określić stężenie antygenu PSA we krwi służą co prawda wykryciu raka, ale nie potrafią jednoznacznie określić, czy jest to łagodny i powoli rozwijający się nowotwór, który nie przysparza problemów, czy też jest to bardziej agresywny rodzaj raka.
The New England Journal of Medicine, szanowane czasopismo medyczne, opublikowało w 2009 r. wyniki dwóch badań związanych ze stężeniem antygenu PSA; jedno z tych badań przeprowadzono w Europie, a drugie - w Stanach Zjednoczonych. W badaniu amerykańskim wykazano, że w okresie do siedmiu do dziesięciu lat „zapobieganie” za pomocą badań stężenia antygenu PSA nie zmniejszyło odsetka zgonów u mężczyzn w wieku ponad 55 lat.
W badaniu prowadzonym w Europie stwierdzono niewielkie obniżenie odsetka zgonów; jednakże, aby zapobiec jednemu zgonowi, należało poddać badaniom przesiewowym aż 1410 mężczyzn, a 48 z nich musiało poddać się leczeniu. Oznacza to, że 47 mężczyzn przeszło zabieg, który być może nie był konieczny, za to najprawdopodobniej sprawił, że pozostaną impotentami lub nie będą w stanie trzymać moczu do końca życia!
Dlaczego więc nadal bada się poziom stężenia PSA we krwi?
Wyjaśnienie podane przez dr. Ablina mrozi krew w żyłach: według niego „ta ogromna fala badań przesiewowych [w USA] napędzana jest chęcią zysku”. Dodaje on również, że dzięki tym badaniom „powstała ogromna gałąź przemysłu” skupiona wokół problemów z prostatą. „Niestety, medycyna nie jest oparta na faktach naukowych: dokonujemy wyborów, a następnie próbujemy je uzasadniać, twierdząc, że zrobiliśmy to, co w tej sytuacji uznaliśmy za najlepsze”.
Wnioski? „Świat medyczny musi przejrzeć na oczy i przestać zalecać badania stężenia antygenu PSA na tak ogromną skalę. Dzięki temu zaoszczędzimy miliardy dolarów, a pacjenci nie będą musieli przechodzić nieefektywnego leczenia i cierpieć z powodu skutków ubocznych”.
Badania stężenia antygenu PSA są w niektórych przypadkach uzasadnione. Według dr. Ablina, badanie stężenia antygenu PSA we krwi nie pomaga w diagnozowaniu raka prostaty. Badania te są przydatne jedynie podczas monitorowania choroby lub u tych pacjentów, w których rodzinach pojawiał się rak prostaty. Gwałtowny wzrost stężenia antygenu PSA we krwi tych osób może oznaczać nawrót choroby lub jej pojawienie się.
Właśnie kończymy przygotowywać raport Dossier Naturalnych Terapii poświęcony naturalnym metodom na problemy z prostatą. Pozwalają one ograniczyć przerost prostaty i złagodzić dolegliwości, które się z nim wiążą. Już w najbliższy poniedziałek raport ten zostanie rozesłany do Prenumeratorów naszej serii raportów Dossier Naturalnych Terapii. Jeśli chcesz również go otrzymać, możesz sprawdzić (niezobowiązująco) warunki prenumeraty na tej stronie.
Pozdrawiam, życząc zdrowia!
Jean-Marc Dupuis